Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Niepozorny pisze: 22 sty 2024, 23:53 Ruto czy na podstawie tego, co napisałaś, można stwierdzić, że jeżeli dla dziecka inne badania i wizyty są stresujące, to badanie w OZSS też jest stresujące?
Kiedyś pisałaś, że weryfikujesz różne informacje podawane w książkach/publikacjach. Czy swoje wnioski oparłaś na wiarygodnych badaniach?
Tak, można tak stwierdzić, że jeśli dla dziecka badania są stresujące, to badanie w OZSS zapewne też będzie stresujące. Wtedy warto przyjrzeć się powodom, dla których badania są dla dziecka stresujące i mu w tym pomóc.

Jest na takie przypadki mozliwość zlecenia przez sąd zaopiniowania przez psychologa klinicznego gotowości dziecka do udziału w badaniu, formy badania oraz przeprowadzenia ewentualnego przygotowania dziecka. Jest to wtedy wizyta u psychologa z opiekunem wiodącym. I tak, znam przypadki, gdy sąd takie czynności zlecił. W jednym przypadku dziecko zostało przygotowane do badania na zmodyfikowanych warunkach, w drugim zlecono inną formę badania - jako cykl obserwacji w ramach dluższej współpracy z psychologiem klinicznym.

Opieram się na przekrojowym badaniu, obejmującym wywiady z młodymi dorosłymi z doświadczeniem kryzysu w rodzinie pochodzenia oraz wywiady ze specjalistami pracującymi z dziećmi w kryzysie. Jak również na literaturze specjalistycznej dotyczącej przygotowywania dzieci do udziału w badaniach psychologicznych, wysłuchaniach oraz przesluchaniach w postępowaniach karnych i rodzinnych. W tym zakresie relacje dzieci, specjalistów i zalecenia z opracowań są dość spójne - co jest bardziej wyjątkiem niż regułą.

Podstawowe warunki zapewnienia dzieciom bezpieczeństwa emocjonalnego są cztery:
- spokojny rodzic, spokojne dziecko,
- brak presji ze strony rodzica lub innych osób doroslych co dziecko ma mówić, czego nie, jak ma się zachowywać,
- nie przeprowadzanie badania z udziałem sprawcy przemocy wobec dziecka,
- dostosowanie badania do możliwości dziecka, uwzględnienie jego ewentualnych dysfunkcji, zaburzeń rozwojowych i trudności lub schorzeń psychicznych.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renta11 »

Ruta pisze: 23 sty 2024, 0:29
renta11 pisze: 22 sty 2024, 22:09
A Ty z uporem godnym maniaka ignorujesz totalnie rzeczywistość i kreujesz jakieś odlotowe koncepcje. A raczej Twoje chciejstwa.
(...)
Czy nie dziwi Ciebie fakt, że Bóg przez te 6 lat nie walnął Twoim mężem jak Szawłem ?
Bo przecież Ty robisz to, i jeszcze to, i jeszcze to, męczeńsko idziesz do świętości. I dlaczego nie ma efektu?
Dlaczego Twój mąż nie ugiął się przed Twoją świętością? A tylko zawzięcie nie zmienia działań.
Co jest nie tak, że nie ma owoców? Oczywiście za wyjątkiem Twoich odlotowych koncepcji, że więź się między wami umacnia. Bo przecież Ty wszystko potrafisz uzasadnić.

Co jest nie tak Ruto?
Rento,
Kolejny raz układasz historię mojego małżeństwa w oparciu o swoje interpretacje. Nie zamierzam pisać szczegółowego dementi do każdego twojego twierdzenia.

Kontakty mojego męża z dziećmi od dawna odbywają się bez mojego udziału.
Ty natomiast tworzysz sobie teorię, że mój mąż widuje mnie przymusowo przy kontaktach. I projektujesz sobie przyszłość, w której zostanie zwolniony z przykrego obowiązku widywania mnie.
I tak odlatujesz punt po punkcie
***

Interpretujesz też po swojemu moje słowa. Mimo, że piszę jasno - nie ma między nami relacji na płaszczyźnie damsko-męskiej, bo być jej na dziś nie może.

Piszę też jasno, że nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek odbudujemy taką więź i czy odbudujemy ją w takim stopniu, by odbudować wspólnotę życia małżeńskiego. Ale ty i tak wiesz za mnie, że nic innego mi nie siedzi w głowie.
***

Nie dziwi mnie żadne działanie Boga. Wiem, że jest obecny w naszej historii i w naszej relacji, także w naszym małżeństwie. Tyle mi zupełnie wystarczy.

Dążenie do świętości osobistej na ogół nie wiedzie przez męczeństwo. To wyjątkowa łaska, do której Bóg przygotowuje wyjątkowe osoby. Nie można dążyć do męczeństwa. Można za to dążyć do świętości.
Mój mąż nie ugiął się przed moją świętością z dwóch prostych powodów - nie jestem jeszcze święta, a świętość nigdy nie służy temu, by się przed nią uginać.

Natomiast co do owoców - owoce są. Ustała między nami przemoc. Wyszłam ze współuzależnionych lęków w odniesieniu do męża. Szanujemy nawzajem swoje granice. Nie widujemy ani ja ani dzieci męża w ciągach. Nie obawiam się prowadzić egzekucji alimentów, ani dochodzić ich podwyżki przed sądem. Rozmawiamy. Szybciej potrafimy zatrzymać eskalację konfliktu. To sprawia, że ta relacja jaką mamy na dziś jest lepsza.
Ruto

Merytorycznie się już nie odniosę, bo wyznaczyłaś granicę.

Ale widzę owoce. Jeszcze niedawno napisałabyś mi to z 3,4 posty wcześniej. :D Cieszę się więc, że dialog był dłuższy.

Cieszy mnie również Twoja odpowiedź do Lawendowej

"Pracuję nad tą karuzelą. Mam nawet wstępne wnioski. Do dalszej obserwacji..."
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

renta11 pisze: 23 sty 2024, 8:50
Ruto

Merytorycznie się już nie odniosę, bo wyznaczyłaś granicę.

Ale widzę owoce. Jeszcze niedawno napisałabyś mi to z 3,4 posty wcześniej. :D Cieszę się więc, że dialog był dłuższy.

Cieszy mnie również Twoja odpowiedź do Lawendowej

"Pracuję nad tą karuzelą. Mam nawet wstępne wnioski. Do dalszej obserwacji..."
Rento,
Lubię z tobą rozmawiać. Natomiast czuję dyskomfort, kiedy nasza rozmowa się kończy, a zaczynają się twoje oceny, ocena mojej postawy wobec męża, ocena mojej wiary i relacji z Kościołem, budowanie całych narracji o moim życiu teraz i prognozy, co się twoim zdaniem jeszcze zdarzy. Już parę postów temu starałam się zakomunikować ci ten mój dyskomfort. Co oznacza, że potrzebuję dalej pracować nad komunikacją, skoro odczytałaś to dopiero w moim ostatnim poście.

Czuję ten dyskomfort za każdym razem od chwili, gdy w rozmowie przechodzisz od dialogu i dzielenia się doświadczeniem do pozycji "znam twoją historię i obiektywnie ją oceniam". Parokrotnie już na forum wskazywano ci, ja również, że nie masz własnego wątku i to ułatwia ci skrywanie się za fasadą "obiektywnego oceniającego" i wpadanie w mentorski ton. Mam wrażenie, że pracujesz nad tym, by do takiej postawy - mentora i oceniającego w jednym - nie przechodzić, ale jednak nadal ci się to zdarza.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Pantop pisze: 22 sty 2024, 20:10 Bardzo ciekawe podejście Ruto.
Nie brałem tego pod rozwagę - długi kryzys (rozwód, kochanka/kochanki) jako etap wzrastania we wspólnocie małżeństwa sakramentalnego.
Pantopie, dla mnie to była abstrakcja, widzieć kryzys w taki sposób. Jako okazję do wzrostu. Więc rozumiem twój sarkazm. No ale ja lubię zapuszczać się na nieuczęszczane ścieżki. Zwykle tylko odprapuję się po jakiś chaszczach. Jednak okazało się, że w tym szaleństwie - potraktowania ostrego kryzysu, jako okazji do wzrostu - jest metoda.
Pantop pisze: 22 sty 2024, 20:10 Może idąc tym tropem jest tak, że małżonkowie nie mogą się ze sobą normalnie porozumieć. Nie pomagają mediacje rodzin, przyjaciół, kwestia mediatora odpada - pozostaje sąd.
(...)
No ale ,,rozwodnicy,, drżą co się stanie na sali. W istocie jest to wymuszone spotkanie by przedstawić swe racje wobec sądu (nie rodziny/przyjaciół/mediatora), ale wobec instancji istotnie ważącej, czyli takiej z którą należy się liczyć.
Tu dementi. Moja ulubiona pani profesor mawiała, że do sądu idą dwa rodzaje ludzi: niedoinformowani albo zdesperowani. Sąd nie jest rozwiązaniem, a wiele postępowań przybiera postać swoistej ścieżki zdrowia.
Jednak z drugiej strony sprawczość sądu jest ograniczona. Sąd ma możliwość kreowania najróżniejszych stanów prawnych. Nie ma jednak możliwości zadekretowania relacji.

Mocno przeżywam więc to, co się dzieje ze mną, z moimi bliskimi i w moich relacjach z bliskimi w związku z toczącą się sprawą. Zastanawiam się też i zwyczajnie niepokoję, jak sąd ureguluje to, co uregulować może: mój i męża stan cywilny i wysokość alimentów.

Pozostałe uregulowania nie mają żadnej mocy. Nawet w tak prozaicznych kwestiach jak kontakty z dziećmi, sąd nie jest władny niczego uregulować. Tym bardziej nie jest w stanie uregulować realcji małżeńskiej. To są sprawy poza ludzką jurysdykcją.
Pantop pisze: 22 sty 2024, 20:10 Być może do takiego długotrwałego spotkania w sądzie doszło u Was, u Ciebie i widzisz w tym nie tylko prowadzenie ale i drogę, którą podążyłaś i na niej trwasz.
Wyrazy szacunku.
Jak wyżej: ścieżka zdrowia, nie długotrwałe spotkanie. Miałam wybór, przejść tą ścieżkę szukając Bożego prowadzenia lub nie. Bywało różnie. Czasem szłam za Bożym prowadzeniem, a czasem za sobą. Mam więc porównanie. Boża ścieżka jest w moim odczuciu trudniejsza, ale zarazem mniej wyboista. Co tworzy nierozwiązywalny umysłem paradoks. Tak więc moje doświadczenie pozostaje nieweryfikowalnym faktem. Z czego płyną następujące i słuszne w moim odczuciu wnioski:
Pantop pisze: 22 sty 2024, 20:10 Więc nie ma znaczenia co napiszę ja lub ktoś.
Są to tylko nasze i indywidualne spojrzenia na to co ja/ktoś zrobilibyśmy w takiej sytuacji-
-ALE-
Nie jesteśmy Tobą.
Pantop pisze: 22 sty 2024, 20:10 Zdrowia, cierpliwości i radości Tobie i wszystkim czytelnikom
Zdrowia, cierpliwości i radości także Tobie Pantopie i wszystkim czytelnikom.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renta11 »

Ruto

Mam swój wątek na forum (starym). Nikt (oprócz Ciebie teraz) nie wskazywał mi, że nie mam własnego wątku. Co więcej, czasami nawet moderacja wyjaśnia co nieco z mojego wątku, jeśli mało klarownie coś piszę (bo małżeństwo było niesakramentalne).

Często tak jest, choć nie zawsze, że oceniamy. Ty także mnie oceniasz nagminnie i przeinaczasz moje wpisy, na co wielokrotnie zwracałam Ci uwagę. Ostatnio np. pisałaś o tym, że ja nie wierzę. A Twój wątek jest od 13 listopada 2019 r (ponad 4 lata) i liczy 140 stron. Dzielisz się szczegółowo swoimi przemyśleniami, mniej szczegółowo Twoim życiem. Bo np. dopiero ostatnio napisałaś, że w sądzie Twój mąż miał atak agresji i musieliście mieć ochronę przed nim. Często nie piszesz złych rzeczy o mężu, i wychodzi to dopiero po czasie. Jakbyś tworzyła jego specjalny dobry wizerunek. Nadal nie wiemy, ile masz dzieci, czy są to Twoje wszystkie biologiczne dzieci, wasze wspólne, czy męża biologiczne dzieci. I często piszesz tak, jakby to były małe dzieci, a to duże chłopy już są. Jest w Twoich wpisach wiele rozbieżności. Ale pomimo to wiele o Tobie, Twoim mężu, i faktach z wami związanych można się jednak dowiedzieć. Sama piszesz, że jesteś osobą współuzależnioną. Więc wiele cech z tym związanych posiadasz. Mąż jest krzyżowo uzależniony (alkohol, leki, narkotyki, pornografia). Też jakiś tam schemat. O schematach związanych ze zdradą, porzuceniem rodziny też wiemy. Jasne jest, że to jest Twoja rodzina i Ty wiesz lepiej. Ale nie zawsze tak jest. Szczególnie przy współuzależnieniu. Bo z boku często lepiej widać. Te schematy łatwiej wychwycić. No i uzależniony latami twierdzi, że nie jest uzależniony. To także schemat. I może dotyczyć i mnie, i także Ciebie.

Jestem już prawie 10 lat od wyprowadzki męża. Więc i emocji już wielkich nie ma, i mocno się naprostowałam. Więc i piszę już inaczej. Spokojniej, z dystansem, bo i życie mam fajne. Bo wszystko, nawet najdłuższa żmija, kiedyś mija. :D
Może stąd to Twoje wrażenie.
Tak czy inaczej, jeśli ileś tam osób pisze Ci podobnie (przynajmniej na ostatnich stronach i po ostatnich wydarzeniach w sądzie) to warto się nad tym pochylić. Nawet jeśli Cię to wkurza (a ma prawo) czy boli.
Bo jak można wysnuć z Dezederaty "wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść". :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Pavel »

Ruto, od dawna u ciebie nie pisałem, odpuszczę sobie podawanie przyczyn.
Ja bym chciał ci zaproponować lekturę własnego wątku, byś po tym jednak długim okresie zestawiła sobie to co i jak pisałaś na przestrzeni tego czasu, tego co pisali do ciebie forumowicze (głównie „krytyczne”, czyli nie przystające do twojej ówczesnej opinii, głosy) oraz owoce tego plus wnioski obecne.
Mi, niezmiennie od około czterech lat przy czytaniu twoich postów towarzyszy głównie jeden, który wydaje mi się kiedyś w twoim wątku nawet zwerbalizowałem, ale nie mam pewności.
Wydaje mi się, że co prawda nawet o nim całkiem niedawno wspominałaś, ale w mojej opinii nie doceniasz jego wagi.
Nie napiszę konkretnie, bo wg mnie (zwłaszcza patrząc z perspektywy czasu), jeśli sama tego nie „odkryjesz”, sama nie zrozumiesz wagi tego, pisanie o tym jest przeciwskuteczne i ten mechanizm wręcz aktywuje.
Natomiast uważna lektura wątku może wg mnie do tego wniosku doprowadzić.

Oczywiście wszystko w wolności.
Pozdrawiam.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

renta11 pisze: 23 sty 2024, 13:13 Ruto

Mam swój wątek na forum (starym). Nikt (oprócz Ciebie teraz) nie wskazywał mi, że nie mam własnego wątku. Co więcej, czasami nawet moderacja wyjaśnia co nieco z mojego wątku, jeśli mało klarownie coś piszę (bo małżeństwo było niesakramentalne).

Często tak jest, choć nie zawsze, że oceniamy. Ty także mnie oceniasz nagminnie i przeinaczasz moje wpisy, na co wielokrotnie zwracałam Ci uwagę. Ostatnio np. pisałaś o tym, że ja nie wierzę. A Twój wątek jest od 13 listopada 2019 r (ponad 4 lata) i liczy 140 stron. Dzielisz się szczegółowo swoimi przemyśleniami, mniej szczegółowo Twoim życiem. Bo np. dopiero ostatnio napisałaś, że w sądzie Twój mąż miał atak agresji i musieliście mieć ochronę przed nim. Często nie piszesz złych rzeczy o mężu, i wychodzi to dopiero po czasie. Jakbyś tworzyła jego specjalny dobry wizerunek. Nadal nie wiemy, ile masz dzieci, czy są to Twoje wszystkie biologiczne dzieci, wasze wspólne, czy męża biologiczne dzieci. I często piszesz tak, jakby to były małe dzieci, a to duże chłopy już są. Jest w Twoich wpisach wiele rozbieżności. Ale pomimo to wiele o Tobie, Twoim mężu, i faktach z wami związanych można się jednak dowiedzieć. Sama piszesz, że jesteś osobą współuzależnioną. Więc wiele cech z tym związanych posiadasz. Mąż jest krzyżowo uzależniony (alkohol, leki, narkotyki, pornografia).

(...)
Rento,
Zdecydowałam, że odniosę się do tego twojego wpisu bardziej szczegółowo.

Nie znam twojego wątku i nie przypominam sobie, byś kiedykolwiek na niego wskazała. Na brak twojego wątku, wskazywała m.in. Caliope. Ja również. Zauważ, że piszesz o byłym cywilnym mężu używając słowa mąż. Które oznacza, zgodnie z przyjętymi na forum zasadami męża sakramentalnego. Ma to znaczenie dla odbioru twoich postów i doswiadczenia, którym się dzielisz.

Nie twierdzę, że nie wierzysz. Natomiast w odmienny niż ja sposób podchodzisz do nauki Kościoła katolickiego i do depozytu wiary. O czym sama przecież piszesz.

Regularnie wracasz do ilości moich dzieci. A ja z tą samą regularnością wyjaśniam, że mam syna pochodzącego z mojego związku małżeńskiego, obecnie w wieku nastoletnim. Mam też dorosłe dziecko, które do czasu zawarcia małżeństwa wychowywałam sama, o którym czasem wspominam, ale o którym nie piszę szczegółowo, ponieważ sobie tego nie życzy. Nie jest to żadną tajemnicą.

O ataku agresji męża w sądzie, jak i o tym, że wychodziłam ze świadkami bocznymi drzwiami pisałam szczegółowo. Podobnie jak o psychozach męża i o tym, co w tamtym czasie przechodziłam. Otrzymywałam wtedy dzięki temu adekwatną pomoc i wskazówki, które pomogły mi takie incydenty zakończyć.

W moim wątku piszę od 2019 roku. Dzieci były młodsze, pisałam jak o młodszych. Gdy sa starsze, piszę jak o starszych. Nie ma tu nieścisłości. Jest upływ czasu. To już też wałkowałyśmy. Zarzucałaś mi wtedy, że zawyżam wiek dziecka, bo piszę, że wkładamy go z mężem do wanny, więc na pewno jest młodszy. Albo też traktuję syna jak młodszego. Wyjaśniałam wtedy, że syn ma niedowład ciała, jest w rehabilitacji i wieczorem wymaga więcej pomocy i fizycznie nie radzi sobie z tym, z czym radzi sobie rano.

Ilość czasu i uwagi jakiego potrzebują dzieci i och funckojonowanie nie wynikają tylko z ich wieku, ale często także z ich dysfunkcji, zaburzeń rozwojowych, schorzeń, ze spektrum autyzmu, czasem także z chorób, uzależnień, nerwic, depresji. Nie zamierzam szczegółowo relacjonować na forum trudności moich dzieci, po to, żebyś miała wrażenie, że obraz jest spójny i że zgadza ci się metryka moich dzieci z ich funkcjonowaniem. Po pierwsze jak każdy tutaj chronię prywatność mojej rodziny, po drugie niezależnie od moich wyjaśnień i tak pozostajesz przy swojej wizji: skoro metryki się nie zgadzają, to na pewno coś ukrywam.

Pisałam ci też już nie raz, że mój mąż funkcjonuje w cyklach uzależnieniowych. Ale napiszę jeszcze raz. Jego zachowanie i postawy w zależności od etapu cyklu na którym jest znacząco się różnią. Gdy jest w fazie ustabilizowanej abstynencji, nasza relacja jest dobra. Gdy jest w fazach przejściowych (napięcia przed i wycieńczenia po) jest trudna. Jest też w każdym cyklu kilka dni miodowych, które wymagają dużej ostrożności ode mnie. I jest potem faza ciągu, w której nie ma relacji, bo się izoluję. Poziom rozbicia mojego męża na kawałki jest ogromny. Nasza relacja też jest z tego powodu pokawałkowana i niespójna.
Jesli od samego czytania o tym czujesz się "wprowadzana w błąd", pomyśl jak czuję się ja i moje dzieci, jadący na tej karuzeli stale, stale mając do czynienia z coraz to innym obliczem taty i męża.
Młodszy syn na terapii rysował dwóch ojców i jeszcze - co zauważyłam niedawno - paru mniejszych obok. Jak terapeutka kazała dziecku narysować jednego, to mały podzielił tego jednego na części.

Nie dokonuję, jak sugerujesz, manipulacji obrazem męża i naszej relacji. Tak realnie wygląda moje życie i relacja z mężem. Jeden mąż. I zarazem kilku zupełnie różnych mężów.
renta11 pisze: 23 sty 2024, 13:13 Tak czy inaczej, jeśli ileś tam osób pisze Ci podobnie (przynajmniej na ostatnich stronach i po ostatnich wydarzeniach w sądzie) to warto się nad tym pochylić. Nawet jeśli Cię to wkurza (a ma prawo) czy boli.
Bo jak można wysnuć z Dezederaty "wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść". :D
Rento, prawdę mówiąc, nie wiem, co chcesz mi przekazać. I nie wkurza mnie to co piszesz. Ja tylko widzę rzeczy odmiennie niż ty. Czuję też dyskomfort gdy w oparciu o swoje wyobrażenia o mnie oceniasz mnie i moją rodzinę. Także wtedy, gdy przemawiasz do mnie tonem mentorskim.

Ostatnie twoje posty zrozumiałam tak:
- twoim zdaniem nie warto słuchać ostrzeżeń Kościoła o zagrożeniach duchowych, i twoim zdaniem można chodzić na jogę,
- nie chodzenie na jogę z powodu zaufania tego co mówi w tym zakresie Kościół jest według ciebie przejawem życia w lęku,
- moja chęć życia w duchu posłuszeństwa Kościołowi i nauce Kościoła i w wierności złożonej przysiędze małżeńskiej jest niezrozumiałym dla ciebie wyborem, który postrzegasz jako "szukanie męczeństwa",
- nurtuje cię, ile mam dzieci i z kim, i czy nie mam ich czasem więcej niż podaję,
- uważasz, że obraz mojego męża jest niespójny nie z powodu zaburzeń mojego męża, ale z powodu moich manipulacji,
- sądzisz, że jestem obecna przy spotkaniach męża z dziećmi,
- czekasz na moment, gdy nie będę obecna przy spotkaniach dzieci z mężem, bo twoim zdaniem ujawni się wtedy, że nie mam z nim żadnej relacji,
- uważasz, że moja więź z mężem jest wyłącznie produktem moich niewłaściwych interpretacji jego zachowań,
- uważasz, że nie powinnam mieć żadnych więzi z moim mężem, jeśli chcę wyzdrowieć.
- uważasz, że dawno już temu powinnam była wyrazić zgodę na rozwód - w sumie nie wiem z jakich powodów tak uważasz.

Jeśli chcesz mi przekazać coś więcej, niż to co zrozumiałam lub w którymś miejscu błędnie zrozumiałam twój przekaz lub jego część, to pozostaję otwarta na rozmowę i wyjaśnienia.
***

Sprostuję też jeszcze jedną istotną rzecz. Ma to w sumie znaczenie wyłącznie dla osób takich jak ja, to jest bliskich osób uzależnionych od wielu substancji i zachowań.

Termin "uzależnienie krzyżowe" nie jest terminem diagnostycznym. Oznacza on zdolność jednej substancji do znoszenia zespołu abstynencyjnego wywołanego inną substancją. Prawidłowe tłumaczenie tego terminu brzmi "zależność krzyżowa".

Jeśli dana osoba jest uzależniona od więcej niż jednej substancji prawidłowy termin diagnostyczny brzmi "uzależnienie mieszane". Oznacza on (w uproszczeniu) zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania spowodowane naprzemiennym przyjmowaniem różnych środków psychoaktywnych i/lub współwystępowaniem uzależnień behawioralnych.

Uzależnienia mieszane dzieli się coraz częściej w diagnostyce na proste i złożone. Nie ma to jeszcze przełożenia na DSM (czyli oficjalną klasyfikację diagnostyczną) ale są takie postulaty.

Proste uzależnienie mieszane to np. klasyczna triada uzależnień: od alkoholu, nikotyny oraz pornografii. Stosuje się je z różną intensywnością, ale co do zasady łącznie. Odstawienie jednej z nich powoduje zwykle wzmożenie stosowania pozostałych. Stosowanie jednej wzmaga z kolei pragnienie użycia pozostalych (np. jak drink to papieros).

Złożone uzależnienie obejmuje substancje z różnych grup o odmiennym działaniu, często o różnym statusie legalności, stosowane w złożonych kombinacjach, także rozłącznie lub w celu zniesienia stanu uzyskanego inną substancją lub zachowaniem.

Dopiero od paru lat jednoznacznie wiadomo, że teoria o powstawaniu uzależnień mieszanych złożonych jako następstwa tłumienia objawów abstynencyjnych substancjami zastępczymi (np. alkoholu benzodiazepinami) jest nieprawdziwa.

Według najnowszych hipotez złożone uzależnienia mieszane powstają u osób cierpiących pierwotnie na zaburzenia psychiczne z grupy zaburzeń tożsamości (dawniej zaburzeń osobowości lub syndrom osobowości mnogiej), u osób dotkniętych zespołem posttraumatycznym (PTSD), niekiedy także na dwubiegunowość najczęściej o nieklasycznym przebiegu.

Podejrzewa się, że brak równoległego leczenia zaburzeń psychicznych jest podstawową przyczyną niepowodzeń terapii u tych osób. Grupa pacjentów ze złożonymi uzależnieniami mieszanimi praktycznie nie odpowiada na klasyczną terapię uzależnień.

U takich pacjentów zaleca się obecnie diagnozę zaburzeń psychicznych. Zaleca się też rozważenie korzyści z prowadzenia równoległej terapii uzależnień i np. PTSD. W przypadkach większości zaburzeń i schorzeń psychicznych jak dotąd pierwszeństwo miała terapia uzależnienia. Propozycja prowadzenia terapii równoległych jest więc nowością.
Natomiast nie ma jeszcze danych, czy zwiększy to skuteczność pozytywnych odpowiedzi w leczeniu uzależnień. To nowe podejście do pacjentów z tej grupy. Nie znane są też ryzyka z tym związane.

Ma to znaczenie dla tych osób, których bliscy cierpią na mieszane uzależnienia złożone niepoddające się leczeniu. W tym dla mnie.

Dostrzeżenie, że być może problem wykracza poza problem uzależnienia i obejmuje byc może także zaburzenia psychiczne pozwala bliskim poszerzyć zakres niezbędnej psychoedukacji. Pozwala także opracować lepsze strategie radzenia sobie w relacjach z chorą bliską osobą i adekwatniej organizować życie swoje i życie rodziny z problemem złożonego uzależnienia mieszanego (i możliwych zaburzeń współistniejących).
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Pavel pisze: 23 sty 2024, 13:31 Ruto, od dawna u ciebie nie pisałem, odpuszczę sobie podawanie przyczyn.
Ja bym chciał ci zaproponować lekturę własnego wątku, byś po tym jednak długim okresie zestawiła sobie to co i jak pisałaś na przestrzeni tego czasu, tego co pisali do ciebie forumowicze (głównie „krytyczne”, czyli nie przystające do twojej ówczesnej opinii, głosy) oraz owoce tego plus wnioski obecne.
Mi, niezmiennie od około czterech lat przy czytaniu twoich postów towarzyszy głównie jeden, który wydaje mi się kiedyś w twoim wątku nawet zwerbalizowałem, ale nie mam pewności.
Wydaje mi się, że co prawda nawet o nim całkiem niedawno wspominałaś, ale w mojej opinii nie doceniasz jego wagi.
Nie napiszę konkretnie, bo wg mnie (zwłaszcza patrząc z perspektywy czasu), jeśli sama tego nie „odkryjesz”, sama nie zrozumiesz wagi tego, pisanie o tym jest przeciwskuteczne i ten mechanizm wręcz aktywuje.
Natomiast uważna lektura wątku może wg mnie do tego wniosku doprowadzić.

Oczywiście wszystko w wolności.
Pozdrawiam.
Pavel,
Z całą moją sympatią do ciebie, a mimo, że w wielu sprawach się nie zgadzamy, sympatii tej nie ubywa. Są wszak i sprawy w których się zgadzamy i więcej nas łączy niż dzieli...

Komunikat z serii "domyśl się co mam na myśli" nie należy do najprzyjaźniejszych wobec odbiorcy. Podobnie jak komunikaty osnute na przypuszczeniach w rodzaju: wydaje mi się, że zwerbalizowałem, ale nie mam pewności; wydaje mi się, że wspomniałaś, ale nie doceniasz jego wagi.

Krócej: nie mam pojęcia co chcesz mi przekazać. I wolalabym jednak wprost.

Natomiast jeśli nie chcesz pisać wprost i konkretnie, bo uważasz, że lepiej dla mnie jesli kiedyś, w nieokreślonej przyszlości sama na to wpadnę - to co ma celu pisanie mi o tym?
***

Tu pozwolę sobie zwerbalizować wprost to, co we mnie budzi opór i co nie raz juz wprost werbalizowałam: dla mnie jest trudny do przyjęcia twój paternalistyczny stosunek wobec kobiet i decydowanie za kobiety.

Szczególnie budzi mój opór, kiedy to ja staję się tego obiektem. Kiedy dajesz sobie prawo, by decydować za mnie, to wlaśnie wtedy wchodzisz w paternalizm, zacytuję:

"Wg mnie (zwłaszcza patrząc z perspektywy czasu), jeśli sama tego nie „odkryjesz”, sama nie zrozumiesz wagi tego, pisanie o tym jest przeciwskuteczne i ten mechanizm wręcz aktywuje."

Skąd wiesz, ze twoja ocena jest sluszna? I skąd wiesz, że gdybys napisał mi wprost, to co masz do przekazania mi od czterech lat, a czego jak ci się wydaje jeszcze ani razu nie przekazałeś to ja zareagowałabym w taki sposób jak ty przewidujesz? To jest właśnie postawa paternalistyczna w czystej postaci.
***

Gdy przeczytałam twój wpis, pojawił się w mojej głowie obraz ojca stojącego nad zdezorientowanym dzieckiem. Bardzo przykry obraz. To dziecko chce zrobić to, czego oczekuje od niego ojciec. Ufa ojcu i chętnie się poprawi. Ale potrzebuje instrukcji. Ale ojciec nie mówi, o co mu chodzi. Dziecko zaczyna więc próbować na chybił trafił. Ale nie dostaje żadnych podpowiedzi.
- Jak ci powiem, to już nie wyniesiesz z tego żadnej lekcji - mówi ojciec.

Po przeczytaniu twojego wpisu poczułam się jak to dziecko z tego obrazu. I to mam na myśli, pisząc, że komunikaty nastawione na to, by odbiorca sam się domyślił, nie są przyjazne. Powodują dyskomfort.

Pytanie jaka jest intencja ojca? Jeśli chce dziecku pokazać gdzie błądzi, to moim zdaniem powinien dać mu jasne informacje.
Jak dla mnie ten ojciec z mojej głowy postępując jak postępuje ("wiem, ale nie powiem, samo się dziecko domyśl") wykazuje jedynie swoją wyższość i przewagę nad dzieckiem. Nie widzę tu intencji pomocy.

Gdyby ten ojciec naprawdę uważał, że dziecku lepiej zrobi, gdy z czasem samo odkryje swój błąd i się poprawi, to nie byłoby całej tej sytuacji. Ojciec zostawiłby sprawy swojemu biegowi. Mam nadzieję, że ta analogia jest dla ciebie zrozumiała.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Pavel »

Ruto, dlatego między innymi nie pisałem, wystarczy mi na „codzień”, że żona odbiera wszystko (celowe użycie tego słowa) jako atak.
Ja (i podejrzewam, że tak ma większość piszących we wszystkich wątkach) jeśli piszę - chcę pomóc.
Nie udowadniać wyższość, lepszość czy cokolwiek innego.
To „dojdź do tego sama” to nie paternalizm, przynajmniej nie w mojej intencji.
To raczej wiara w ciebie i twoją umiejętność analizowania.
To raczej założenie, że w tym obszarze WG MOJEJ OBSERWACJI funkcjonujesz bardziej po męsku (tak jak ja w pewnych obszarach funkcjonuję bardziej jak statystyczna kobieta niż statystyczny mężczyzna).
Czyli uznałem, że bardziej prawdopodobne iż weźmiesz do siebie wniosek samodzielnie wyciągnięty niż podany z zewnątrz, zwłaszcza przez mężczyznę. Ja tam kobiet nie traktuję z góry, nikogo staram się tak nie traktować, takie postępowanie nie karmi mnie.

Rozumiem oczywiście, że napisałem baaaaardzo enigmatycznie, kilkukrotnie zastanawiałem się czy to wysłać. Najpewniej zwyczajowo zbyt to rozwlekłem, bo moja propozycja w sumie zawiera się w zdaniu: przeczytaj uważnie, jeśli zechcesz, swój wątek i wyciągnij wnioski.

Nie napisałem wprost co mam na myśli, bowiem miałem silne wrażenie, że zostałoby to odebrane jako atak, a jako iż to ostatnia intencja jaka mi mogłaby przyświecać - nie mam potrzeby ani chęci wbrew swym intencjom powodować u ciebie takiego odczucia.
Ta analogia jest dla mnie zrozumiała w teorii tylko. Nie jestem twoim ojcem, nie stawiam się w roli twego mentora, przewodnika itp. Czyli niespecjalnie się z tym utożsamiam, chociaż przyjmuję, że z jakichś powodów twój odbiór jest właśnie taki.
Dlatego przechodzę z powrotem w tryb biernego obserwatora twego wątku, masz wystarczająco dużo problemów bym ci dodawał niekoniecznie przyjemnych doznań.
Zechcesz z mego polecenia skorzystać - ok, Jeśli nie - to twe prawo i twoja wolność.
Pozdrawiam.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renta11 »

Pavel pisze: 24 sty 2024, 1:20 Ruto, dlatego między innymi nie pisałem, wystarczy mi na „codzień”, że żona odbiera wszystko (celowe użycie tego słowa) jako atak.
Ja (i podejrzewam, że tak ma większość piszących we wszystkich wątkach) jeśli piszę - chcę pomóc.
Nie udowadniać wyższość, lepszość czy cokolwiek innego.
To „dojdź do tego sama” to nie paternalizm, przynajmniej nie w mojej intencji.
To raczej wiara w ciebie i twoją umiejętność analizowania.
To raczej założenie, że w tym obszarze WG MOJEJ OBSERWACJI funkcjonujesz bardziej po męsku (tak jak ja w pewnych obszarach funkcjonuję bardziej jak statystyczna kobieta niż statystyczny mężczyzna).
Czyli uznałem, że bardziej prawdopodobne iż weźmiesz do siebie wniosek samodzielnie wyciągnięty niż podany z zewnątrz, zwłaszcza przez mężczyznę. Ja tam kobiet nie traktuję z góry, nikogo staram się tak nie traktować, takie postępowanie nie karmi mnie.

Rozumiem oczywiście, że napisałem baaaaardzo enigmatycznie, kilkukrotnie zastanawiałem się czy to wysłać. Najpewniej zwyczajowo zbyt to rozwlekłem, bo moja propozycja w sumie zawiera się w zdaniu: przeczytaj uważnie, jeśli zechcesz, swój wątek i wyciągnij wnioski.

Nie napisałem wprost co mam na myśli, bowiem miałem silne wrażenie, że zostałoby to odebrane jako atak, a jako iż to ostatnia intencja jaka mi mogłaby przyświecać - nie mam potrzeby ani chęci wbrew swym intencjom powodować u ciebie takiego odczucia.
Ta analogia jest dla mnie zrozumiała w teorii tylko. Nie jestem twoim ojcem, nie stawiam się w roli twego mentora, przewodnika itp. Czyli niespecjalnie się z tym utożsamiam, chociaż przyjmuję, że z jakichś powodów twój odbiór jest właśnie taki.
Dlatego przechodzę z powrotem w tryb biernego obserwatora twego wątku, masz wystarczająco dużo problemów bym ci dodawał niekoniecznie przyjemnych doznań.
Zechcesz z mego polecenia skorzystać - ok, Jeśli nie - to twe prawo i twoja wolność.
Pozdrawiam.
Ruto

Mam podobne zdanie jak Pavel. Dyskusja z Tobą Ruto jest spokojna do momentu, kiedy ma się zdanie zbieżne z Twoim. Jeśli się przytakuje Twoim rozważaniom, jest ok. Można delikatnie, z naciskiem na delikatnie, dawać Ci do zrozumienia, że może warto coś przemyśleć, zmienić. Wtedy to pomijasz, zostawiasz za sobą. Albo nadmiernie w wypowiedzi akcentujesz coś innego i zmieniasz kierunek rozmowy. Nie dzieje się nic, zmian nie ma, dalej jest kołowrotek, czy karuzela. Kiedy naciska się mocniej to wchodzisz w stan ataku. Najpierw odpisujesz zupełnie przeinaczając wypowiedź interlokutora, piszesz to co Ty odebrałaś ale jako autor (dlaczego zawsze jako atak? a nie pomoc?), wyłapujesz coś, w co możesz przywalić, czy zaatakować. Jak Pavla powyżej.
I walczysz do ostatniego żołnierza :oops: :oops: :oops: gdzie już potem nikt nie wie, o co chodzi, bo zagadujesz na śmierć.
Tak jak powyżej. A Pavel chciał napisać po prostu żebyś przeczytała swoje wywody (wiem ogromne wyzwanie), bo może coś zobaczysz z boku, a dystansu czytającego. Bo jak ja Ci piszę, z boku lepiej widać.

Czyta się trochę ten wątek jak "rzekę płynących myśli", co jest trudne w odbiorze. I tak jak mało ludzi przeczytało "Ulissesa" tak samo trudno czasami czyta się Ciebie. A nie jesteś jednak Joysem. A Ciebie to tak kręci, że gubisz sens w natłoku słów i meandrów myśli. A żyć z człowiekiem, który tak wylewa swoje myśli na co dzień , jest jeszcze trudniej.

I o tym pisałam Ci także ostatnio w kontekście Twojego męża. Ja go rozumiem, że on tak nie chce żyć pod Twoje dyktando. że wyjaśniasz sobie świat, a przy okazji jemu, szufladkujesz zjawiska, prowadzisz niekończące się dysputy. To jest męczące.
I walczy z Tobą do ostatniego żołnierza :oops: :oops: :oops: (którym mogą być dzieci), bo mu się przelało.

Wiem, że psycholodzy czasami zalecają pisanie swoich myśli, ale wtedy się tego nie publikuje, a chowa do szuflady. Ale się je czyta i wyciąga wnioski. Publikuje się swoje przemyślenia, wnioski.
Dlatego tak mało osób się tutaj udziela, mimo ogromu stron, bo nie chce im się przez to przebijać i walczyć z Tobą, abyś coś zrozumiała i poszła do przodu, a nie tylko produkowała słowa.
Wiem, twardo to zabrzmiało.

Ale na koniec coś pozytywnego.
Ty zaatakowałaś Pavla, weszłaś w agresję. A ja w tym samym czasie (wczoraj) poszłam inną drogą. Tą, którą zaproponował Ci Pavel. Weszłam w Pavla i wyłuskałam jego ostatnie posty w Twoim wątku. I trochę mi się rozjaśniło.
No i mam pozytywną refleksję. Jednak jest progres w Twojej komunikacji, bo wtedy to była kaszana. W tym samym czasie kłóciłaś się z trzema osobami, które są "oazą spokoju" na tym forum. :D A teraz jest lepiej. Sama Ci pisałam niedawno, że postawiłaś mi granicę ataku, a kiedyś zrobiłabyś to 3/4 posty wcześniej. I zobaczyłam to, jak poczytałam kilka stron sprzed jakiegoś czasu.

Ruto
ludzie wypowiadają się tutaj na róźnych etapach swojego życia. Jedni są przed tym, co Ty obecne przechodzisz, przeżywasz, inni są po tym. Ci, którzy są po tym, tak jak ja, są wdzięczni temu forum i ludziom, którzy się tutaj wypowiadają. Za pomoc. Także, a może czasami głównie, także moderacji. :D Bo ludzie z moderacji dawno to mają za sobą i są mocno wierzący. I kierują się chęcią pomocy i "delikatnego" prowadzenia. Są tylko ludźmi i wychodzi im to, jak wszystkim, trochę lepiej, czy trochę gorzej.
Jestem dobrym przykładem tego, że często "brykam" z moderacją, nie jestem posłuszna. Ale uczę się wycofywać z "brykania", bo przyjmuję założenie, że oni mają dobre intencje. Choć nie zawsze im wychodzi, ale mnie pewne częściej nie wychodzi "brykanie".
Ruto, lubię jak piszesz i radzisz ludziom, którzy wchodzą w to, co Ty już przeżyłaś. Robisz to najczęściej dobrze i wnikliwie. Twoje cechy charakteru się tutaj przydają.
Ruto - otwórz się z nastawieniem, że jeśli ktoś już był tam, gdzie Ty jesteś, i pisze Ci narażając się na ataki to - chce Ci pomóc. Z wdzięczności za to, że ktoś wcześniej pomógł jemu. Tak ma i Pavel, i ja, i wielu innych. Nie jesteśmy lepsi od Ciebie, mądrzejsi, ale już byliśmy w tym miejscu, w którym jesteś Ty. Ja - po porzuceniu i współuzależnieniu. I zamiast atakować i wietrzyć spiski - daj sobie czas i przemyśl to, co ktoś Ci napisał. Po prostu.
I zacznij czytać te swoje 140 stron. Tak, skoro wyprodukowałaś, to przeczytaj.
BO Z BOKU LEPIEJ WIDAĆ.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renta11 »

Ruta pisze: 23 sty 2024, 17:37 ...
Ostatnie twoje posty zrozumiałam tak:
1 - twoim zdaniem nie warto słuchać ostrzeżeń Kościoła o zagrożeniach duchowych, i twoim zdaniem można chodzić na jogę,
2 - nie chodzenie na jogę z powodu zaufania tego co mówi w tym zakresie Kościół jest według ciebie przejawem życia w lęku,
3 - moja chęć życia w duchu posłuszeństwa Kościołowi i nauce Kościoła i w wierności złożonej przysiędze małżeńskiej jest niezrozumiałym dla ciebie wyborem, który postrzegasz jako "szukanie męczeństwa",
4 - nurtuje cię, ile mam dzieci i z kim, i czy nie mam ich czasem więcej niż podaję,
5 - uważasz, że obraz mojego męża jest niespójny nie z powodu zaburzeń mojego męża, ale z powodu moich manipulacji,
6 - sądzisz, że jestem obecna przy spotkaniach męża z dziećmi,
7 - czekasz na moment, gdy nie będę obecna przy spotkaniach dzieci z mężem, bo twoim zdaniem ujawni się wtedy, że nie mam z nim żadnej relacji,
8 - uważasz, że moja więź z mężem jest wyłącznie produktem moich niewłaściwych interpretacji jego zachowań,
9 - uważasz, że nie powinnam mieć żadnych więzi z moim mężem, jeśli chcę wyzdrowieć.
10 - uważasz, że dawno już temu powinnam była wyrazić zgodę na rozwód - w sumie nie wiem z jakich powodów tak uważasz.
...
Ruto
Dziękuję za wyjaśnienia. Teraz moje
1. Tak
2. Tak
3. Nie. Jest różnica między posłuszeństwem z wyboru, a ślepym posłuszeństwem bez głębokiej refleksji. Posłuszeństwo po całości jest raczej tym drugim. Twoja wierność mężowi jest Twoim wyborem i jest dla mnie ok.
4. W Twoich wypowiedziach na temat dzieci było wiele rozbieżności. No i jeśli jest dziecko niebiologiczne, co podejrzewałam od jakiegoś czasu (Twoje pierwsze) to może to dużo znaczyć dla tego dziecka. Mam podobną sytuację i z mojego doświadczenia wynika, że takie dziecko jest bardziej narażone (bo musi zapracować na dobrą relację i dużo znosi).
5. Obraz Twojego męża jest niespójny z obu tych powodów i kilku innych.
6. Nie, ale kontaktujesz się w sprawie dzieci i są czasami spotkania związane z dziećmi. Nie ma spotkań bez powodu (dzieci, rozwód).
7. Zobaczymy co się wtedy ujawni. Ciekawa jestem co.
8. Najczęściej tak, ale nie zawsze.
9. Właściwie tak, bo jeśli jest wyzwalacz (kontakt) to może się to nie udać do końca. Ale ze współuzależnieniem może być tak jak z uzależnieniem. Czyli alkoholikiem może się być do końca życia mimo, że się już nie pije. Jeszcze tego nie wiem.
10. Nie uważam tak. To Twoja decyzja, czy wyrażasz zgodę na rozwód czy nie. Uważam, że proces powinien się dawno skończyć bo niszczy całą waszą rodzinę.

Doceniam to, że starałaś się nie zmieniać moich słów i postanowiłaś zapytać autora, co miał na myśli. Fajnie. :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Niepozorny »

Ruta pisze: 23 sty 2024, 17:37 Mam też dorosłe dziecko, które do czasu zawarcia małżeństwa wychowywałam sama, o którym czasem wspominam, ale o którym nie piszę szczegółowo, ponieważ sobie tego nie życzy. Nie jest to żadną tajemnicą.
Mam wątpliwości czy o dorosłym dziecku pisałaś, ale pewnie nie czytałem twoich wszystkich postów (zanim zostałem moderatorem). Pewne informacje są znane np. moderatorom, bo mieliśmy okazję Ciebie poznać "na żywo", ale zakładam, że większość forumowiczów Ciebie nie zna.
Ruta pisze: 23 sty 2024, 17:37 O ataku agresji męża w sądzie, jak i o tym, że wychodziłam ze świadkami bocznymi drzwiami pisałam szczegółowo.
Pisałaś wielokrotnie o agresji męża, ale o sytuacji z sądu sobie nie przypominam. Muszę jednak przyznać, że nie pamiętam wszystkiego, co kto napisał na forum.

Mi czasami się zlewa, co komu mówiłem np. o mojej sytuacji, więc może u Ciebie jest podobnie... a może nie.
Z braku rodzi się lepsze!
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Pantop »

Jest powiedzenie, że syty głodnego

Czytając z boku komentarze do zachowań/poczynań/postów Ruty mam mieszane wnioski.

A jako że dziś został odebrany mi dar zwięzłej lapidarności więc opiszę zdarzenie:



Było to za czasów Janosika.
Jechał sobie hrabia pan karocą i miał dobry humor.
Słonko świeciło, było ciepło, ptaszki śpiewały.
Nagle karoca zatrzymała się gwałtownie.
-Cóż tam? zainteresował się hrabia
-Jaśnie panie, jakiś obdartus leży w kałuży błota na środku drogi!
-Sprzątnąć go natychmiast na pobocze, bo jeszcze kto najedzie nieszczęśnika i kłopoty gotowe! - zadysponował mości hrabia.
Lokaje - na styl paryski - spojrzeli po sobie, ale co było robić? Rozkaz hrabiego nie dym. Zakasali rękawy, poprawili peruki i dalejże wyciągać zabłoconego jak świniaka nieszczęśnika na pobocze.
Umordowali się setnie, a kiedy skończyli, rzucili się do pobliskiego potoku.
Hrabia wysiadł i przysiadł nieopodal ubłoconego.
-Cóż się stało?
Ubłocony milczał.
-Jak ci na imię?
-Napadli cię, pobili, ograbili? - indagował hrabia pan
Cisza.
Ubłocony siedział i wpatrywał się tępo w nieistniejący punkt.
Hrabia zamilkł skonfudowany i powstrzymując ciekawość i targające nim emocje - także zamilkł.
I tak trwali czas jakiś.
Po jakiejś chwili hrabia ochłonął i dostrzegł, że obłocony nieszczęśnik ma przepiękny strój, rzekłbyś książęcy.
Wstał, wydał dyspozycje oniemiałej służbie a sam ruszył piechotą do swojego zamku.

Dotarł do niego przed zmierzchem.

Wykapany, wypachniony, ubrany w najlepsze szaty, z pierścieniami na palcach siedział w kominkowej sali jego gość.
Arystokratyczne rysy i brak warstwy błota nie zmieniły jednak dziwnego wyrazu skupienia na jego twarzy - dalej wpatrywał się w jeden niewidzialny punkt.
I nie zmieniły tego dobiegające obok z sali krzątania służby wnoszącej na tacach i misach parujące przysmaki, ni pobrzękiwania strojonych instrumentów ani też wesołe śmiechy dwórek i dworzan.

Hrabia chciał coś powiedzieć ale się powstrzymał.
Usiadł sobie przy stole.
I tak siedzieli.

Obaj.




Czego i wszystkim życzę :idea:
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Al la »

Korespondencja między Cud_1988 a Sarah została przeniesiona tutaj viewtopic.php?f=10&t=6047&start=15#p558179
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Pavel pisze: 24 sty 2024, 1:20 Ruto, dlatego między innymi nie pisałem, wystarczy mi na „codzień”, że żona odbiera wszystko (celowe użycie tego słowa) jako atak.
Ja (i podejrzewam, że tak ma większość piszących we wszystkich wątkach) jeśli piszę - chcę pomóc.
Nie udowadniać wyższość, lepszość czy cokolwiek innego.
To „dojdź do tego sama” to nie paternalizm, przynajmniej nie w mojej intencji.
To raczej wiara w ciebie i twoją umiejętność analizowania.
To raczej założenie, że w tym obszarze WG MOJEJ OBSERWACJI funkcjonujesz bardziej po męsku (tak jak ja w pewnych obszarach funkcjonuję bardziej jak statystyczna kobieta niż statystyczny mężczyzna).
Czyli uznałem, że bardziej prawdopodobne iż weźmiesz do siebie wniosek samodzielnie wyciągnięty niż podany z zewnątrz, zwłaszcza przez mężczyznę. Ja tam kobiet nie traktuję z góry, nikogo staram się tak nie traktować, takie postępowanie nie karmi mnie.

Rozumiem oczywiście, że napisałem baaaaardzo enigmatycznie, kilkukrotnie zastanawiałem się czy to wysłać. Najpewniej zwyczajowo zbyt to rozwlekłem, bo moja propozycja w sumie zawiera się w zdaniu: przeczytaj uważnie, jeśli zechcesz, swój wątek i wyciągnij wnioski.

Nie napisałem wprost co mam na myśli, bowiem miałem silne wrażenie, że zostałoby to odebrane jako atak, a jako iż to ostatnia intencja jaka mi mogłaby przyświecać - nie mam potrzeby ani chęci wbrew swym intencjom powodować u ciebie takiego odczucia.
Ta analogia jest dla mnie zrozumiała w teorii tylko. Nie jestem twoim ojcem, nie stawiam się w roli twego mentora, przewodnika itp. Czyli niespecjalnie się z tym utożsamiam, chociaż przyjmuję, że z jakichś powodów twój odbiór jest właśnie taki.
Dlatego przechodzę z powrotem w tryb biernego obserwatora twego wątku, masz wystarczająco dużo problemów bym ci dodawał niekoniecznie przyjemnych doznań.
Zechcesz z mego polecenia skorzystać - ok, Jeśli nie - to twe prawo i twoja wolność.
Pozdrawiam.
Pavle,
Dziękuję za wyjaśnienie. Przyjmuję, że twoją intencją jest pomoc.

Chcę skorzystać z twojego polecenia, ale go nie rozumiem. Obawiam się, że przeceniasz moje zdolności. Nie rozumiem ani twoich sugestii, ani wskazówek. Stopień enigmatyczności twojej wypowiedzi mnie zdecydowanie przerasta.
***

Zastanawiam się, co by się stało, gdybym odebrała napisanie mi wprost tego, czego mi nie piszesz od tak dawna, jako atak? Gdzie jest w tym twoje ryzyko?

Bo jeśli chodzi o mnie, nie potrzebuję ochrony przed poczuciem bycia atakowaną.

Na dziś, mimo twoich intencji pomocy, które uznaję, nadal odbieram twoją postawę wobec mnie jako paternalistyczną. Decydujesz za mnie: jak zareaguję, co można mi napisać wprost, a co nie, co przyjmę, a co nie. To jest postawa rodzica wobec dziecka, a nie spotkanie równorzędnych osób.
***

To był duży problem w mojej relacji z mężem.
Mój mąż z góry zakładał, że: poczuję się zaatkowana, wścieknę się, odmówię. I tak dalej. Wobec tego robił uniki, by uniknąć moich nieprzyjemnych reakcji, które sobie projektował. Bo to były projekcje.

Nie wiem, czy widzisz, że także dokonujesz projekcji, co do moich hipotetycznych reakcji:
"miałem silne wrażenie, że zostałoby to odebrane jako atak"
- to klasyczna projekcja.

Wobec takich przewidywań moich reakcji i płynącej z nich enigmatyczności oraz oczekiwania, że się domyślę z twoich wskazówek, gdy jasno mówię, że się nie domyślam - czuję się tak jak wtedy, gdy to mój mąż stosował takie uniki.
To jest mieszanka niepewności, irytacji, poczucia bycia zbyt tępą, by zrozumieć to, co podobno powinnam zrozumieć i potrzeby otrzymania jasnego przekazu. Bardzo nieprzyjemne uczucie.
***

Możliwe, że odczujesz to, co zaraz napiszę jako atak. Mimo, że nie mam takiej intencji. Możliwe też, że odrzucisz to co napiszę, nie zgodzisz się ze mną. Może zaprotestujesz, sprostujesz, albo nic nie odpiszesz. I uważam, że każda reakcja jest w porządku. Na każdą jestem otwarta i na każdą mam zgodę.

"Na „codzień” żona odbiera wszystko jako atak"

Jeśli żona powiedziała ci, że odbiera wszystko co robisz i mówisz jako atak - to jest to temat do przemyśleń, w kierunku zmiany własnego zachowania. Żona może mieć inną niż ty wrażliwość.
Mój syn, gdy podniosę głos nawet o pół tonu, od razu mówi "nie krzycz". Czuje się zaatakowany. Potrzebuję uwzględniać jego wrażliwość. I mówić spokojnym tonem. Nawet jeśli według mnie i osób postronnych wcale nie krzyczę.

Jeśli żona nie przekazała ci takiej informacji, to są to wyłącznie twoje projekcje.
Mój mąż często reagował na to, co mówiłam nieprzyjemnym tonem. Unosił głos i mówił nieprzyjemne rzeczy.
Mój odbiór - projekcja - był taki: mąż nie liczy się z moimi uczuciami, chce mi zrobić przykrość. Prawda była zupełnie inna. Czuł się przytłoczony nadmiarem moich słów i nie radził sobie z tym uczuciem. Starał się przede mną obronić. Nieumiejętnie. Inaczej wtedy nie umiał. Dokąd zakładałam, że wiem, co czuje mój mąż i co oznaczają jego rekacje, dotąd kręciliśmy się w kółko.

To wszystko co - w dobrych intencjach - na ten temat chcę ci przekazać.
***

Jeszcze tylko jedno małe sprostowanie. Ale dla mnie ważne.

"To raczej założenie, że w tym obszarze WG MOJEJ OBSERWACJI funkcjonujesz bardziej po męsku (...)"

Jestem kobietą. I funkcjonuję zawsze jak kobieta. I nigdy nie funkcjonuję po męsku, ani bardziej, ani mniej. W żadnym obszarze. Nie jest to możliwe. Z przyczyn biologicznych.

W szkole podstawowej często słyszałam, że mam "męski umysł". Nie czułam się z tym dobrze. Jako dziewczynka chciałam mieć kobiecy umysł. Wbrew temu co mi wmawiano miałam kobiecy umysł kobiecy i dobry z fizyki.

Poznałam jednak mądrą kobietę, która wyjaśniła mi to właśnie. Że mam kobiecy umysł, który sprawnie liczy, lubi fizykę i logikę i jest w tym sprawniejszy, niż część umysłów moich kolegów. Nie czyni to ani mojego umysłu ani mojego mózgu męskim. To jest moja indywidualna kobiecość. Taką zostałam obdarowana przez Boga.
Wyjaśniła mi, że mówienie o męskich umysłach kobiet płynie z uprzedzeń wobec kobiet i stereotypów, według których kobiece umysły są do niektórych rzeczy niezdolne. A już na pewno nie do bycia lepszymi od umysłów męskich w dziedzinach uznanych za męskie. A gdy się okazuje, że jednak są zdolne, no to są to "umysły bardziej męskie" - no bo jakby były kobiece, to by nie były do tych "męskich" rzeczy zdolne. Pozwala to zachować uproszczony obraz świata - i kobiet. Oraz mężczyzn także.

Bóg stworzył kobiecość w ogromnej różnorodności, jako piękną paletę. I ja się na niej mieszczę także z moim zamiłowaniem do fizyki kwantowej. Pozostając w tym kobietą. Także męskość jest ogromnie różnorodna.
ODPOWIEDZ