renta11 pisze: ↑23 sty 2024, 13:13
Ruto
Mam swój wątek na forum (starym). Nikt (oprócz Ciebie teraz) nie wskazywał mi, że nie mam własnego wątku. Co więcej, czasami nawet moderacja wyjaśnia co nieco z mojego wątku, jeśli mało klarownie coś piszę (bo małżeństwo było niesakramentalne).
Często tak jest, choć nie zawsze, że oceniamy. Ty także mnie oceniasz nagminnie i przeinaczasz moje wpisy, na co wielokrotnie zwracałam Ci uwagę. Ostatnio np. pisałaś o tym, że ja nie wierzę. A Twój wątek jest od 13 listopada 2019 r (ponad 4 lata) i liczy 140 stron. Dzielisz się szczegółowo swoimi przemyśleniami, mniej szczegółowo Twoim życiem. Bo np. dopiero ostatnio napisałaś, że w sądzie Twój mąż miał atak agresji i musieliście mieć ochronę przed nim. Często nie piszesz złych rzeczy o mężu, i wychodzi to dopiero po czasie. Jakbyś tworzyła jego specjalny dobry wizerunek. Nadal nie wiemy, ile masz dzieci, czy są to Twoje wszystkie biologiczne dzieci, wasze wspólne, czy męża biologiczne dzieci. I często piszesz tak, jakby to były małe dzieci, a to duże chłopy już są. Jest w Twoich wpisach wiele rozbieżności. Ale pomimo to wiele o Tobie, Twoim mężu, i faktach z wami związanych można się jednak dowiedzieć. Sama piszesz, że jesteś osobą współuzależnioną. Więc wiele cech z tym związanych posiadasz. Mąż jest krzyżowo uzależniony (alkohol, leki, narkotyki, pornografia).
(...)
Rento,
Zdecydowałam, że odniosę się do tego twojego wpisu bardziej szczegółowo.
Nie znam twojego wątku i nie przypominam sobie, byś kiedykolwiek na niego wskazała. Na brak twojego wątku, wskazywała m.in. Caliope. Ja również. Zauważ, że piszesz o byłym cywilnym mężu używając słowa mąż. Które oznacza, zgodnie z przyjętymi na forum zasadami męża sakramentalnego. Ma to znaczenie dla odbioru twoich postów i doswiadczenia, którym się dzielisz.
Nie twierdzę, że nie wierzysz. Natomiast w odmienny niż ja sposób podchodzisz do nauki Kościoła katolickiego i do depozytu wiary. O czym sama przecież piszesz.
Regularnie wracasz do ilości moich dzieci. A ja z tą samą regularnością wyjaśniam, że mam syna pochodzącego z mojego związku małżeńskiego, obecnie w wieku nastoletnim. Mam też dorosłe dziecko, które do czasu zawarcia małżeństwa wychowywałam sama, o którym czasem wspominam, ale o którym nie piszę szczegółowo, ponieważ sobie tego nie życzy. Nie jest to żadną tajemnicą.
O ataku agresji męża w sądzie, jak i o tym, że wychodziłam ze świadkami bocznymi drzwiami pisałam szczegółowo. Podobnie jak o psychozach męża i o tym, co w tamtym czasie przechodziłam. Otrzymywałam wtedy dzięki temu adekwatną pomoc i wskazówki, które pomogły mi takie incydenty zakończyć.
W moim wątku piszę od 2019 roku. Dzieci były młodsze, pisałam jak o młodszych. Gdy sa starsze, piszę jak o starszych. Nie ma tu nieścisłości. Jest upływ czasu. To już też wałkowałyśmy. Zarzucałaś mi wtedy, że zawyżam wiek dziecka, bo piszę, że wkładamy go z mężem do wanny, więc na pewno jest młodszy. Albo też traktuję syna jak młodszego. Wyjaśniałam wtedy, że syn ma niedowład ciała, jest w rehabilitacji i wieczorem wymaga więcej pomocy i fizycznie nie radzi sobie z tym, z czym radzi sobie rano.
Ilość czasu i uwagi jakiego potrzebują dzieci i och funckojonowanie nie wynikają tylko z ich wieku, ale często także z ich dysfunkcji, zaburzeń rozwojowych, schorzeń, ze spektrum autyzmu, czasem także z chorób, uzależnień, nerwic, depresji. Nie zamierzam szczegółowo relacjonować na forum trudności moich dzieci, po to, żebyś miała wrażenie, że obraz jest spójny i że zgadza ci się metryka moich dzieci z ich funkcjonowaniem. Po pierwsze jak każdy tutaj chronię prywatność mojej rodziny, po drugie niezależnie od moich wyjaśnień i tak pozostajesz przy swojej wizji: skoro metryki się nie zgadzają, to na pewno coś ukrywam.
Pisałam ci też już nie raz, że mój mąż funkcjonuje w cyklach uzależnieniowych. Ale napiszę jeszcze raz. Jego zachowanie i postawy w zależności od etapu cyklu na którym jest znacząco się różnią. Gdy jest w fazie ustabilizowanej abstynencji, nasza relacja jest dobra. Gdy jest w fazach przejściowych (napięcia przed i wycieńczenia po) jest trudna. Jest też w każdym cyklu kilka dni miodowych, które wymagają dużej ostrożności ode mnie. I jest potem faza ciągu, w której nie ma relacji, bo się izoluję. Poziom rozbicia mojego męża na kawałki jest ogromny. Nasza relacja też jest z tego powodu pokawałkowana i niespójna.
Jesli od samego czytania o tym czujesz się "wprowadzana w błąd", pomyśl jak czuję się ja i moje dzieci, jadący na tej karuzeli stale, stale mając do czynienia z coraz to innym obliczem taty i męża.
Młodszy syn na terapii rysował dwóch ojców i jeszcze - co zauważyłam niedawno - paru mniejszych obok. Jak terapeutka kazała dziecku narysować jednego, to mały podzielił tego jednego na części.
Nie dokonuję, jak sugerujesz, manipulacji obrazem męża i naszej relacji. Tak realnie wygląda moje życie i relacja z mężem. Jeden mąż. I zarazem kilku zupełnie różnych mężów.
renta11 pisze: ↑23 sty 2024, 13:13
Tak czy inaczej, jeśli ileś tam osób pisze Ci podobnie (przynajmniej na ostatnich stronach i po ostatnich wydarzeniach w sądzie) to warto się nad tym pochylić. Nawet jeśli Cię to wkurza (a ma prawo) czy boli.
Bo jak można wysnuć z Dezederaty "wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść".
Rento, prawdę mówiąc, nie wiem, co chcesz mi przekazać. I nie wkurza mnie to co piszesz. Ja tylko widzę rzeczy odmiennie niż ty. Czuję też dyskomfort gdy w oparciu o swoje wyobrażenia o mnie oceniasz mnie i moją rodzinę. Także wtedy, gdy przemawiasz do mnie tonem mentorskim.
Ostatnie twoje posty zrozumiałam tak:
- twoim zdaniem nie warto słuchać ostrzeżeń Kościoła o zagrożeniach duchowych, i twoim zdaniem można chodzić na jogę,
- nie chodzenie na jogę z powodu zaufania tego co mówi w tym zakresie Kościół jest według ciebie przejawem życia w lęku,
- moja chęć życia w duchu posłuszeństwa Kościołowi i nauce Kościoła i w wierności złożonej przysiędze małżeńskiej jest niezrozumiałym dla ciebie wyborem, który postrzegasz jako "szukanie męczeństwa",
- nurtuje cię, ile mam dzieci i z kim, i czy nie mam ich czasem więcej niż podaję,
- uważasz, że obraz mojego męża jest niespójny nie z powodu zaburzeń mojego męża, ale z powodu moich manipulacji,
- sądzisz, że jestem obecna przy spotkaniach męża z dziećmi,
- czekasz na moment, gdy nie będę obecna przy spotkaniach dzieci z mężem, bo twoim zdaniem ujawni się wtedy, że nie mam z nim żadnej relacji,
- uważasz, że moja więź z mężem jest wyłącznie produktem moich niewłaściwych interpretacji jego zachowań,
- uważasz, że nie powinnam mieć żadnych więzi z moim mężem, jeśli chcę wyzdrowieć.
- uważasz, że dawno już temu powinnam była wyrazić zgodę na rozwód - w sumie nie wiem z jakich powodów tak uważasz.
Jeśli chcesz mi przekazać coś więcej, niż to co zrozumiałam lub w którymś miejscu błędnie zrozumiałam twój przekaz lub jego część, to pozostaję otwarta na rozmowę i wyjaśnienia.
***
Sprostuję też jeszcze jedną istotną rzecz. Ma to w sumie znaczenie wyłącznie dla osób takich jak ja, to jest bliskich osób uzależnionych od wielu substancji i zachowań.
Termin "uzależnienie krzyżowe" nie jest terminem diagnostycznym. Oznacza on zdolność jednej substancji do znoszenia zespołu abstynencyjnego wywołanego inną substancją. Prawidłowe tłumaczenie tego terminu brzmi "zależność krzyżowa".
Jeśli dana osoba jest uzależniona od więcej niż jednej substancji prawidłowy termin diagnostyczny brzmi "uzależnienie mieszane". Oznacza on (w uproszczeniu) zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania spowodowane naprzemiennym przyjmowaniem różnych środków psychoaktywnych i/lub współwystępowaniem uzależnień behawioralnych.
Uzależnienia mieszane dzieli się coraz częściej w diagnostyce na proste i złożone. Nie ma to jeszcze przełożenia na DSM (czyli oficjalną klasyfikację diagnostyczną) ale są takie postulaty.
Proste uzależnienie mieszane to np. klasyczna triada uzależnień: od alkoholu, nikotyny oraz pornografii. Stosuje się je z różną intensywnością, ale co do zasady łącznie. Odstawienie jednej z nich powoduje zwykle wzmożenie stosowania pozostałych. Stosowanie jednej wzmaga z kolei pragnienie użycia pozostalych (np. jak drink to papieros).
Złożone uzależnienie obejmuje substancje z różnych grup o odmiennym działaniu, często o różnym statusie legalności, stosowane w złożonych kombinacjach, także rozłącznie lub w celu zniesienia stanu uzyskanego inną substancją lub zachowaniem.
Dopiero od paru lat jednoznacznie wiadomo, że teoria o powstawaniu uzależnień mieszanych złożonych jako następstwa tłumienia objawów abstynencyjnych substancjami zastępczymi (np. alkoholu benzodiazepinami) jest nieprawdziwa.
Według najnowszych hipotez złożone uzależnienia mieszane powstają u osób cierpiących pierwotnie na zaburzenia psychiczne z grupy zaburzeń tożsamości (dawniej zaburzeń osobowości lub syndrom osobowości mnogiej), u osób dotkniętych zespołem posttraumatycznym (PTSD), niekiedy także na dwubiegunowość najczęściej o nieklasycznym przebiegu.
Podejrzewa się, że brak równoległego leczenia zaburzeń psychicznych jest podstawową przyczyną niepowodzeń terapii u tych osób. Grupa pacjentów ze złożonymi uzależnieniami mieszanimi praktycznie nie odpowiada na klasyczną terapię uzależnień.
U takich pacjentów zaleca się obecnie diagnozę zaburzeń psychicznych. Zaleca się też rozważenie korzyści z prowadzenia równoległej terapii uzależnień i np. PTSD. W przypadkach większości zaburzeń i schorzeń psychicznych jak dotąd pierwszeństwo miała terapia uzależnienia. Propozycja prowadzenia terapii równoległych jest więc nowością.
Natomiast nie ma jeszcze danych, czy zwiększy to skuteczność pozytywnych odpowiedzi w leczeniu uzależnień. To nowe podejście do pacjentów z tej grupy. Nie znane są też ryzyka z tym związane.
Ma to znaczenie dla tych osób, których bliscy cierpią na mieszane uzależnienia złożone niepoddające się leczeniu. W tym dla mnie.
Dostrzeżenie, że być może problem wykracza poza problem uzależnienia i obejmuje byc może także zaburzenia psychiczne pozwala bliskim poszerzyć zakres niezbędnej psychoedukacji. Pozwala także opracować lepsze strategie radzenia sobie w relacjach z chorą bliską osobą i adekwatniej organizować życie swoje i życie rodziny z problemem złożonego uzależnienia mieszanego (i możliwych zaburzeń współistniejących).