Mąż odszedl

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Załamana » 18 kwie 2021, 22:54

Dziękuję wszystkim. Dzisiaj skrzydła opadły usłyszałam same epitety pewnie mu ulżyło. Trzymałam się tylko żeby przy nim nie pęknąć. No cóż, z kowalska jest szczęśliwy, nigdy by sie już ze mna nie ożenił i wiele innych bardzo miłych😞 zwrotów... No nic a kto powiedział że po tym wszystkim ja bym za niego wyszła, zostawiam bez komentarza. Zdołował mnie ale wiecie co patrzę na swoje dziec, i sobie myślę masz szczęście większe niż myślisz a on niech spada aktualnie innej drogi nie ma. Oczywiście wyjechał mi z tym iż idzie ze mna do sadu bo chce brac małą do kowalskiej 😌przeinaczył oczywiście to co mowila sędzina że powinnam dawać itd...ach juz mi się na nic nie chce nawet o tym wszystkim myśleć.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Ruta » 18 kwie 2021, 23:24

sajmon123 pisze:
18 kwie 2021, 17:16
Załamana oczywiście, że wydaje mu się, że to pomaga, ale prawda jest taka, że tylko szkodzi. Żeby to zrozumieć, naprawdę trzeba wejść w głąb siebie. Ludzie mają omylne wyobrażenie alkoholizmu. Większość ludzi utożsamiam alkoholika z Mietkiem z pod sklepu, śpiącego na ławce w brudnych ciuchach. Jest wiele stanów choroby i tak jak pisałem, każdy stan przybliża do tego końcowego, którym jest śmierć na skutek zapicia, czy też wyniszczenia organizmu, ale może to byc też wypadek pod wpływem, zamarznięcie, utoniecie itp.

(...)

Jeśli chodzi o leczenie tej choroby to najważniejsze jest ujrzenie, że ma się problem. Wtedy można dopiero podjąć terapię w ośrodku uzależnień, która polega praktycznie na tym, by pokazać mechanizmy choroby, dostrzeżenie ich w swoim zachowaniu na konkretnych przykładach i pokazanie metod, które pozwalają nam rozwiązywać problemy ze swoimi emocjami bez użycia alkoholu. Ważniejszą sprawą jest duchowość. Tutaj terapia nie pomoże. Pomóc mogą mitingi aa, 12 kroków. Często o tym wypowiada się nałóg. Ja osobiście mam inne trochę zdanie, gdyż uważam, że aa owszem z doświadczenia setek tysięcy jak nie milionów ludzi daje naprawdę dobre rezultaty, jednak akurat w moim przypadku nie przypadło mi do gustu, nie czułem i nie czuję tego i uważam, że swoją duchowość można naprawiać inną drogą. Jest to jednak mój wybór osobisty i w razie czego ja sam poniosę konsekwencję.

W sumie korzystając z okazji to nie wiem czy to dobre słowo, ale chciałbym się pochwalić, iż nie piję od pół roku i kilku dni. Czuję się z tym wyśmienicie, niczego mi nie brakuje, nie widzę ani jednego plusa, który daje alkohol, a jedynie widzę minusy i komplikacje. Zdrowy człowiek jak wypije na jakiejś imprezie to zmienia wtedy swoje zachowanie, inaczej mówi, zachowuje się. Po wytrzeźwieniu wraca do prawdziwego siebie. Osoba uzależniona przejmuje jakby to drugie JA na stałe i tylko leczeniem może wrócić do prawdziwego siebie. Okresy abstynencji między piciem są tylko tego namiastką.
Sajmon, cieszę się że podjąłeś decyzję o trzeźwym życiu i że jesteś z tej decyzji zadowolony i to swoje trzeźwe życie lubisz :) Niech Bóg cię na tej drodze strzeże i umacnia.

Ja tam raz na jakiś czas ci wspomnę o tym, że warto mieć grupę i sponsora, tak na te trudniejsze dni, gdyby kiedyś nadeszły. To z troski. I praca w grupie jest fajna. Masz też sporo swoich cennych wartościowych przemyśleń, którymi ty mógłbyś wspierać innych.

Mam do ciebie, jeśli mogę pytanie - pewnie w imieniu wszystkich zainteresowanych kobiet, których męzowie borykają się z problemem uzaleznienia. Co może sprzyjać dostrzeżeniu tego problemu w sobie?

Mój mąż na przykład wypiera problem tak doskonale, że uważa, że nie bierze nic a nic, a jeśli już to trochę, nawet gdy jest w końcowej fazie ciągu. A naprawdę wtedy funkcjonuje bardzo źle, jest wychudzony i wyniszczony.

I na koniec - chcę wziąć trochę twoją żonę w obronę. Napisałeś, że twoja żona twierdzi, że zrobiła wszystko, a tak naprawdę nie zrobiła nic dobrego, a jedynie pomagała w rozwijaniu choroby. Jest w tym - tak czuję sporo twojego rozgoryczenia. I jak ja to rozumiem - także rozgoryczenia twojej żony, która może mieć poczucie, że doszła do kresu swoich sił.

Bardzo kocham swojego męża i mój mąż mnie kocha. Myślę, czytając jak ciepło piszesz o swojej żonie, że i wy jesteście takim małżeństwem, w którym macie dla siebie wiele sympatii, czułości, uznania. A jednak borykanie się z uzależnieniem bardzo to wszystko zaburza. I bardzo wypacza wzajemny obraz siebie. Wprowadza w kryzys. Z którego jest przeciez mnóstwo wyjść :)

Jako kochająca żona kręciłam się stale wokół mojego uzależnionego męża, na różne sposoby próbując na niego wpłynąć. Sięgałam po wszystkie możliwe i niemożliwe środki. Nie miałam jednak wiedzy. Więc nic co robiłam nie było skuteczne, chyba że będziemy oceniać skuteczność w wyczerpywaniu siebie i swoich sił, ale i męża też. Wtedy za wyczerpanie siebie i swoich zasobów mogłabym dostać medal, za męża - wyróżnienie. Osoby współuzależnione są równie trudne we wspólnym życiu, jak uzależnione.
A jak zaczęłam wiedzę zdobywać, to okazało się, że ta wiedza wcale nie była dobra dla naszej relacji - mój mąż, wbrew temu co mi obiecano nie dostrzegł problemu uzależnienia, tylko uciekł w romans i się wyprowadził. Jakby nie było to dla ciebie bolesne, bardzo możliwe jest, że to, że twoja żona doszła do kresu, tobą wstrząsnęło na tyle, byś problem dostrzegł. I coś z nim zrobił. I robisz :) Czyli zadziałała o wiele skuteczniej niż ja z całą ta moją empatią i miłością do męża. Bo ty jesteś na terapii i w abstynencji i idziesz w górę, co daje wam na przyszłość szanse, a mój mąż póki co tkwi po uszy w trudnościach. Więc skuteczności to ja bym twojej żonie nie odmawiała :)

Daj żonie czas. Parę razy byłam u kresu. To trudny stan. Decyzje, które podjęła miały prawo ją wyczerpać. Nawet na długie mieiące. Może szukać teraz zasobów - w głupi sposób też. Jesteśmy ludźmi, gubimy się, plączemy. Takie wyczerpanie, to stan, w którym nie ocenia się świata racjonalnie. I doceń jej wszystkie starania - choć długo były beznadziejne, bezskuteczne, dokuczliwe, męczące, wspominasz je jak koszmar. On płynęły z miłości. Miłość się nie kończy. Czasem kończą się siły, znika wiara, nadzieja przestaje się tlić. Ale miłość zostaje. Tylko czasem potrzeba jej czasu. Żeby wyzdrowiała, żeby rany się podleczyły. Módl się za swoją żonę i nie daj się samemu sobie wpędzać w takie gorzkie rozważania o niej.

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: elena » 18 kwie 2021, 23:42

sajmon123 pisze:
18 kwie 2021, 15:37
Eleno nie wiem czy Cię zmartwię czy nie, ale według mnie już można mówić o uzależnieniu. Jeśli chcesz wiedzieć na pewno to wypiszę Ci jakieś ogólniki, a Ty sama przypomnij sobie sytuację i oceń. O alkoholizmie mówimy jeśli np:
Straciliśmy kontrolę nad ilością wypijanego alkoholu (wypiję tylko jedno czy dwa piwa, a kończy się większą ilością bo zaciągnie tzw potocznie pompka)
Szukanie okazji do picia
Klinowanie czyli picie na kaca
Utraty pamięci po wypiciu alkoholu to też jest ważny sygnał, że nie można powiedzieć sobie dość
Zmiana tolerancji na alkohol tzw słaba lub im dalej w las słabsza głowa do picia
Sięganie po alkohol zawsze gdy są silne emocje czy te dobre czy też złe

Jest wiele innych jeszcze sygnałów, ale to już musiałby sobie mąż sam na pewne pytania odpowiedzieć, bo nie wejdziesz do jego głowy. Chodzi tu bardziej o emocje, myśli itd czy czuje się lepszy po alkoholu, czy ma kaca moralnego na kacu...

Jedno wiem na pewno. Jeśli ktoś ma problem z alkoholem, nie leczy się, twierdzi, że go to nie dotyczy, to mówi prawdę. Jego umysł tak nim manipuluje, tworzy iluzje, zaprzecza, że taka osoba wierzy w to co mówi. Dlatego potrzebne jest dno i chwila zastanowienia się nad sobą i zobaczenie, że sami siebie okłamujemy i tak naprawdę sami jesteśmy bezsilni. Najtrudniej jest się przyznać samemu. Jeśli ktoś nam w kółko powtarza, że mamy problem to głowa tworzy jeszcze więcej wytłumaczeń, że jest inaczej i tylko problem się pogłębia.

Ważne jest wtedy mądre wsparcie, mądra twarda miłość i konsekwencja. Im szybciej ktoś sam dostrzeże problem tym większe szanse na skuteczne za hamowanie choroby. Nawet jeśli początki są takie jak opisujesz (moim zdaniem to już nie początek, ale faktyczne uzależnienie, jednak nie mnie to oceniać z opisów tylko na forum) choroba jest rozwijająca się i na końcu zawsze jest śmierć.
Sajmonie, na wszystkie przytoczone przez Ciebie przykłady mogę odpowiedzieć twierdząco. Nie zmartwiłes mnie tym, tylko bardziej utwierdziłes w przekonaniu, ze sobie tego nie wymyśliłam, tak jak pisała Ruta poczułam jednak ulgę, ze nie jestem wariatką, która tylko doszukuje się problemu. Ale to weekendowe picie wymknęło się mężowi spod kontroli i teraz pije nawet w tygodniu w ciągu dnia, myślę, ze to już od 20 lat trwa.
Tylko, ze oprócz mnie nikt nie widzi w tym nic złego, ani rodzina męża, ani jego znajomi, bo nie jest tym typowym Mieciem spod monopolowego, wyglada dobrze, zarabia, zaradny jest, dzieckiem się zajmie, o co tej żonie chodzi. Pozostaje mi stosować twardą miłość i chronić dziecko.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Ruta » 18 kwie 2021, 23:47

Załamana pisze:
18 kwie 2021, 22:54
Dziękuję wszystkim. Dzisiaj skrzydła opadły usłyszałam same epitety pewnie mu ulżyło. Trzymałam się tylko żeby przy nim nie pęknąć. No cóż, z kowalska jest szczęśliwy, nigdy by sie już ze mna nie ożenił i wiele innych bardzo miłych😞 zwrotów... No nic a kto powiedział że po tym wszystkim ja bym za niego wyszła, zostawiam bez komentarza. Zdołował mnie ale wiecie co patrzę na swoje dziec, i sobie myślę masz szczęście większe niż myślisz a on niech spada aktualnie innej drogi nie ma. Oczywiście wyjechał mi z tym iż idzie ze mna do sadu bo chce brac małą do kowalskiej 😌przeinaczył oczywiście to co mowila sędzina że powinnam dawać itd...ach juz mi się na nic nie chce nawet o tym wszystkim myśleć.
Załamana, spokojnie.
Nie jestem prorokiem, ale trochę doświadczenia już w tych kryzysach okołokowalskich mam. Kowalska też kobieta. Gdy twój mąż idzie do ciebie, ona jest bardzo zazdrosna i to przeżywa. Nie chodzi o to, by jej współczuć - albo może i chodzi, ale ja jeszcze nie umiem. Ale na pewno warto by zrozumieć, że wtedy ona ciosa twojemu męzowi na głowie kołki z tego powodu, manipuluje, przypomina jaka jesteś okropna i różne inne rzeczy. I mówi, że to się musi skończyć i on musi zacząć zabierać córkę do siebie. Ona się boi, że twój mąż do ciebie wróci. Zapewne coś tam wyczuwa, że nie wszystko gra. Kobiety mają intuicję.
Mąz przychodzi więc do was po takich jazdach nakręcony. Ot i cała zagadka.

Dobrze, że zachowałaś spokój :) Klasa zawsze jest w cenie.

Agresji i poniżaniu mówimy: nie. Stawiamy granicę. Sobie. Nie chcę być tak traktowana. Nie chcę by moja córka słyszała, jak jakikolwiek mężczyzna mnie poniża i traktuje bez szacunku.

Ja męża zaczęłam po prostu w razie agresji, także słownej wypraszać. Zaczynaliśmy od lewelu hard - bo mój mąż mi groził i mnie wyzywał. Początkowo konieczne było wzywanie policji. Wyjaśniałam też męzowi konsekwentnie i spokojnie, że nie zgadzam się więcej na takie traktowanie mnie. I że od dziś w domu odnosimy się do siebie z szacunkiem. A kto nie chce się do tego stosowac - wychodzi.
Bez względu na to, czy ma kontakt czy nie. I że jeśli jest wzburzony (czy jak w przypadku mojego męża inne rzeczy), to zawsze może kontakt odwołac, przełożyć. I ja też mogę.

Nie od razu, ale z czasem mąż się przyzwyczaił. To w sumie był pierwszy krok do naprawy naszej relacji. Zatrzymanie agresji. Ostatnio mąz był na granicy - nie był trzeźwy. Ale nawet w tym stanie dał radę się powstrzymać. Zwykle celowo wyzywał mnie na cały głos, gdy go wypraszałam z powodu odurzenia. Ostatnim razem jednak już tylko sobie coś tam bezradnie mruczał pod nosem. Było mi go szczerze żal, bo naprawdę było mu przykro. I chciał z nami pobyć. Zdążył niestety "w samoobronie" powiedzieć raniące rzeczy - i do mnie i do dziecka - ale o tym porozmawiamy spokojnie, gdy wytrzeźwieje. Czyli póki co w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Z początku takie postawienie granicy, w której nie pozwalasz sobie na słuchanie raniących słów, na przekraczanie twoich granic w twoim domu, na to byś czuła się źle - nie jest łatwe. Ale da się. Spokojnie, bez agresji, stanowczo. Na bieżąco. Moim błedem było z początku, że reagowałam po zdarzeniu - wypisując na przykład smsy czego to ja sobie nie życzę. Bezskutecznie. Skuteczne reakcje to te w czasie rzeczywistym. Dasz radę, bo mądra z ciebie dziewczyna :)

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: elena » 18 kwie 2021, 23:50

Załamana pisze:
18 kwie 2021, 22:54
Dziękuję wszystkim. Dzisiaj skrzydła opadły usłyszałam same epitety pewnie mu ulżyło. Trzymałam się tylko żeby przy nim nie pęknąć. No cóż, z kowalska jest szczęśliwy, nigdy by sie już ze mna nie ożenił i wiele innych bardzo miłych😞 zwrotów... No nic a kto powiedział że po tym wszystkim ja bym za niego wyszła, zostawiam bez komentarza. Zdołował mnie ale wiecie co patrzę na swoje dziec, i sobie myślę masz szczęście większe niż myślisz a on niech spada aktualnie innej drogi nie ma. Oczywiście wyjechał mi z tym iż idzie ze mna do sadu bo chce brac małą do kowalskiej 😌przeinaczył oczywiście to co mowila sędzina że powinnam dawać itd...ach juz mi się na nic nie chce nawet o tym wszystkim myśleć.
Lista Zerty- nie wierz w to co mówi małżonek, tak dla przypomnienia.
W czasie kłótni czy sporów mówimy słowa, których wcale nie myślimy, tylko po to, aby zranić druga osobę albo w ten sposób chcemy zwrócić uwagę a sami w środku cierpimy. Nie bierz do siebie tego, co mówi mąż. Straszenie sądem tez jest dość powszechne. Mój mąż straszył mnie kiedyś policją, która nigdy do mnie nie zawitała na szczęście ;)
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Caliope » 19 kwie 2021, 0:35

W uzależnieniu małżonka te 50% wiary w to co mówi to i tak za dużo. Alkohol zmienia emocje, często uzależniony ma urwanie filmu, nie pamięta nawet kilku dni z życia. Do tego też trzeba podejść z dystansem, każda z was. Mam wrażenie, że jednak w tym wątku bardziej sajmon ma posłuch, choć ja jestem wiele lat dalej stażem trzeźwości i wieloma doświadczeniami z ludźmi uzaleznionymi :)

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedl

Post autor: sajmon123 » 19 kwie 2021, 1:31

Ruta pisze:
18 kwie 2021, 23:24
sajmon123 pisze:
18 kwie 2021, 17:16
Sajmon, cieszę się że podjąłeś decyzję o trzeźwym życiu i że jesteś z tej decyzji zadowolony i to swoje trzeźwe życie lubisz :) Niech Bóg cię na tej drodze strzeże i umacnia.

Ja tam raz na jakiś czas ci wspomnę o tym, że warto mieć grupę i sponsora, tak na te trudniejsze dni, gdyby kiedyś nadeszły. To z troski. I praca w grupie jest fajna. Masz też sporo swoich cennych wartościowych przemyśleń, którymi ty mógłbyś wspierać innych.

Mam do ciebie, jeśli mogę pytanie - pewnie w imieniu wszystkich zainteresowanych kobiet, których męzowie borykają się z problemem uzaleznienia. Co może sprzyjać dostrzeżeniu tego problemu w sobie?

Mój mąż na przykład wypiera problem tak doskonale, że uważa, że nie bierze nic a nic, a jeśli już to trochę, nawet gdy jest w końcowej fazie ciągu. A naprawdę wtedy funkcjonuje bardzo źle, jest wychudzony i wyniszczony.

I na koniec - chcę wziąć trochę twoją żonę w obronę. Napisałeś, że twoja żona twierdzi, że zrobiła wszystko, a tak naprawdę nie zrobiła nic dobrego, a jedynie pomagała w rozwijaniu choroby. Jest w tym - tak czuję sporo twojego rozgoryczenia. I jak ja to rozumiem - także rozgoryczenia twojej żony, która może mieć poczucie, że doszła do kresu swoich sił.

Bardzo kocham swojego męża i mój mąż mnie kocha. Myślę, czytając jak ciepło piszesz o swojej żonie, że i wy jesteście takim małżeństwem, w którym macie dla siebie wiele sympatii, czułości, uznania. A jednak borykanie się z uzależnieniem bardzo to wszystko zaburza. I bardzo wypacza wzajemny obraz siebie. Wprowadza w kryzys. Z którego jest przeciez mnóstwo wyjść :)

Jako kochająca żona kręciłam się stale wokół mojego uzależnionego męża, na różne sposoby próbując na niego wpłynąć. Sięgałam po wszystkie możliwe i niemożliwe środki. Nie miałam jednak wiedzy. Więc nic co robiłam nie było skuteczne, chyba że będziemy oceniać skuteczność w wyczerpywaniu siebie i swoich sił, ale i męża też. Wtedy za wyczerpanie siebie i swoich zasobów mogłabym dostać medal, za męża - wyróżnienie. Osoby współuzależnione są równie trudne we wspólnym życiu, jak uzależnione.
A jak zaczęłam wiedzę zdobywać, to okazało się, że ta wiedza wcale nie była dobra dla naszej relacji - mój mąż, wbrew temu co mi obiecano nie dostrzegł problemu uzależnienia, tylko uciekł w romans i się wyprowadził. Jakby nie było to dla ciebie bolesne, bardzo możliwe jest, że to, że twoja żona doszła do kresu, tobą wstrząsnęło na tyle, byś problem dostrzegł. I coś z nim zrobił. I robisz :) Czyli zadziałała o wiele skuteczniej niż ja z całą ta moją empatią i miłością do męża. Bo ty jesteś na terapii i w abstynencji i idziesz w górę, co daje wam na przyszłość szanse, a mój mąż póki co tkwi po uszy w trudnościach. Więc skuteczności to ja bym twojej żonie nie odmawiała :)

Daj żonie czas. Parę razy byłam u kresu. To trudny stan. Decyzje, które podjęła miały prawo ją wyczerpać. Nawet na długie mieiące. Może szukać teraz zasobów - w głupi sposób też. Jesteśmy ludźmi, gubimy się, plączemy. Takie wyczerpanie, to stan, w którym nie ocenia się świata racjonalnie. I doceń jej wszystkie starania - choć długo były beznadziejne, bezskuteczne, dokuczliwe, męczące, wspominasz je jak koszmar. On płynęły z miłości. Miłość się nie kończy. Czasem kończą się siły, znika wiara, nadzieja przestaje się tlić. Ale miłość zostaje. Tylko czasem potrzeba jej czasu. Żeby wyzdrowiała, żeby rany się podleczyły. Módl się za swoją żonę i nie daj się samemu sobie wpędzać w takie gorzkie rozważania o niej.
Dziękuję Ruto za miłe słowa.

Najpierw postaram się odpowiedzieć na Twoje pytanie odnośnie tego co może sprzyjać zauważeniu swojego problemu.

Jest to bardzo trudne pytanie, bo pewnie ilu ludzi tyle odpowiedzi, jednak jeśli się głębiej temu przyjrzeć, poczytać czy też posłuchać wywiadów np na YT, jest zazwyczaj jeden motyw przewodni BÓG. To tak ogólnie.

Jeśli o mnie chodzi to już gdzieś to pisałem. To był jakby ciąg zdarzeń. Pierwszy kiedy naprawdę dostrzegłem, że mam z tym problem, ale jakby na tamten moment nie byłem pewny tego zrozumienia, był wieczór w towarzystwie przyjaciół, oczywiście z alkoholem, kiedy ujrzałem łzy żony. To jest jedyna rzecz, którą pamiętałem kolejnego dnia. Nie były one spowodowane akurat tym konkretnym dniem picia, ale to już było jak napisałaś dojście do ściany. Kolejnego dnia czując swoją bezsilność wobec alkoholu i brakiem wiary, że w ogóle mogę się zmienić skrzywdziłem żonę tym, że dałem jej do zrozumienia iż może powinniśmy się rozejść. Ziarno nadzieji zasiała pierwsza od bardzo dawna, szczera, wielogodzinna rozmowa z żoną. Już byłem pewny, że mam problem, ale wiara była płonna. Co prawda mówiłem, że przestanę, ale to nie było jednak do końca szczere.

Kolejnego dnia w pracy, stało się coś co do dzisiaj jest dla mnie niezrozumiałe i wydaje się szalone jak komuś o tym mówię czy piszę. Przez jakiś czas byłem w stanie jakby letargu, jakby duch opuścił ciało. Nie pamiętam jak pracowałem, za to doskonale pamiętam obrazy całego mojego życia przed sobą. Coś jakby się otworzyło, nie tylko spojrzenie na alkohol, ale więcej spraw, więcej moich uchybień. Byłem daleko wtedy od Boga, bardzo daleko, a jednak w tamtej chwili zacząłem o nim myśleć. Byłem naładowany niesamowitą energią, chęcią zmian całego siebie. Myśli jednak dalej były poplątane, za dużo tego wszystkiego i potrzebowałem czasu by to wszystko pojąć, zrozumieć, poukładać. Potrzebna też była spowiedź, która tak de facto, pomogła mi oczyścić siebie, zacząć jakby nowe życie.

Wracając do rozmowy z żoną, różniła się tym, że żona nie atakowała. Nie straszyła nie pij bo się rozstaniemy, nie mówiła jakichś utartych regułek, a jedynie mówiła spokojnie o swoich odczuciach, ja mówiłem o swoich. Nie było obwiniania się wzajemnie. Myślę, że się zrozumieliśmy wtedy doskonale bo przez jakiś czas było ok, ale rany mojej żony były zbyt wielkie, ja byłem nie do końca ustabilizowany emocjonalnie. Żona się poddała szybko, teraz już wiem, że kowalski zaatakował w odpowiednim dla siebie momencie.

Co do dalszej Twojej wypowiedzi. Nie mogę nazwać tego żalem. Nie ma chyba odpowiednich słów bym to nazwał. Coś czuję negatywnego do żony w związku z tym, że "działała nie umiejętnie". Mój jakby etap picia nie był na tyle głęboki dzięki Bogu, żeby była potrzebna taka prawdziwa twarda miłość i stawianie mocnych granic. Wystarczyła szczera rozmowa, bez obwiniania, bez wytykania. W dużej części poradników nie ma podanego co robić, a jest czego absolutnie nie robić. Jest tam właśnie min nie atakować, nie wylewać alkoholu, nie wypominac itd. Zawsze pozostanie pytanie w mojej głowie i myślę, że w głowie żony też, co by było gdyby któreś z Nas poszukało tej pomocy, wiedzy od specjalistów czy też innych ludzi.

Wiedza na temat alkoholizmu przydaje się też do tego, o czym pisałem wcześniej, że takie wytykanie błędów, ataki są jakby waleniem na oślep, które nic nie daje, bo zainteresowany z pełną mocą staje w obronie swojej choroby. Może bardziej choroba broni się przed tym by ktoś to zrozumiał.


Mam cały czas szacunek do mojej żony za pomoc w zrozumieniu mi tego, a z drugiej strony żal (?), że nie rozmawiała tak ze mną wcześniej. Rozumiem ją doskonale, że doszła do ściany. Rozumiem, że poczuła się bez silna, włożyła dużo pewnie energi żeby wyprzeć mnie z serca i głowy i teraz może nie mieć chęci włożyć tej pracy w odwrócenie tego procesu. Rozumiem, że straciła zaufanie, że może nie wierzyć, iż ktoś może nagle przestać pić i będzie to trwałe. Dlatego dałem żonie czas. Dlatego wyprowadziłem się z domu, abym ja mógł się skupić na swoim procesie zdrowienia, a żona pomału leczyła swoje rany i próbowała zaufać. Niestety nie przewidziałem tego, że terapeutka żony (która pomagała jej w innym problemie) zacznie wręcz nakłaniać moją żonę do rozstania całkowitego, mówiąc jej, że ciężko zaufać ponownie, że będzie musiała pamiętać że do końca życia nie będę mógł pić itd. Mówiąc to w momencie z jednej strony gdy czuła do mnie żal, że tak się to toczy, a z drugiej gdy pojawił się "nieskazitelny rycerz", który jest gotowy wybawić moją żonę z rąk wstrętnego pijusa, sprawiła, że moja ukochana zaczęła się odemnie coraz bardziej oddalać. Dlatego też poszedł pozew o rozwód, do tego ustawienie przez panią adwokat jak znaleźć jakieś dowody na mnie, co mówić, czego nie mówić itd.

Moim, ale tylko moim zdaniem tak jak wspominasz może popełniła błąd, działając tak szybko, nie dając szansy mi ani tak naprawdę sobie, bo ja wierzę w to co mówisz: że ta miłość jest, ale pod naprawdę całą kupą gruzu, tym bardziej, że ja wywołałem ten kryzys, którego nie żałuję, bo dał szansę przed wszystkim mi na normalne życia w wolności od nałogu, ale też Nam jako rodzinie, byśmy mogli wznieść się na nowy, wyższy, dojrzalszy poziom Naszej relacji. Nie chcę tego jednoznacznie oceniać, czas pokaże jak to się potoczy, jednak uważam, że jest to zbyt szybko na rozwód. Moja żona wolałaby, abym "popłynął", aby utwierdziła się w przekonaniu, że dobrze robi, ale na dzisiejszy dzień nie ma na to szans. Nie wiem co przyniesie jutro, ale dziś nie piję.

Oczywiście, że staram się modlić o nią. Pewna mądra kobieta z sycharu powiedziała mi, że nie muszę jakoś szczególnie czegoś wymyślać. Wystarczy: "Boże, pobłogosław Mojej żonie" i tak chętnie sobie powtarzam, gdy tylko najdą mnie myśli o niej.

Przepraszam, że w nie swoim wątku tak dużo o sobie. Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłem z tym jak to u mnie zadziałało. Wiedza jest ważna, ale najważniejsze jest staniecie w prawdzie samego zainteresowanego i ja uważam, że bez Bożej pomocy jest to niemożliwe. Wielkim plusem dla Was jako żon, może być to, że gdy już Bóg zadziała w sprawie problemu z nałogiem, to mężowie spojrzą inaczej na wiarę, a co za tym idzie, na swoje małżeństwa. I wierzcie lub nie, Ruta to już pisała u mnie na wątku, że osoba, która wytrzeźwieje zrobi wszystko by zadośćuczynić swoim najbliższym, a czas poświęcony na myśleniu o alkoholu, można spożytkować w sposób rozwijający siebie np zawodowo. Modlitwa o wyciągnięcie męża z nałogu, może być naprawde bardzo pomocna.

Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Załamana » 19 kwie 2021, 7:01

Sajmonie dużo w tym prawdy co piszesz. U Ciebie troche inaczej byłeś jesteś blisko Boga. A mój mąż ma problem dwutorowy nie właściwie trzy torowy...uzależnienie i kowalska i jeszcze do tego jak sam powiedział już się nie modli. Jeszcze trochę i usłyszę że musiał się modlić bo go do tego zmusiłam. No dobrze ale nie wychodźmy po za fakty... sajmon123 bardzo podziwiam takie osoby jak Ty i super że sie z nami dzielisz swoimi doświadczeniami. U Ciebie nie wystąpił kryzys wiary może jakiś tak ale chyba jednak krótki chwilowy a moze woogole , jesteś bliski w tym wszystkim Bogu a to pół sukcesu... a co zrobić kiedy maż właściwie wszystkie wartości rodzinne już piszę ogolnie wyrzucił za siebie....

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedl

Post autor: sajmon123 » 19 kwie 2021, 11:02

Załamana pisze:
19 kwie 2021, 7:01
Sajmonie dużo w tym prawdy co piszesz. U Ciebie troche inaczej byłeś jesteś blisko Boga. A mój mąż ma problem dwutorowy nie właściwie trzy torowy...uzależnienie i kowalska i jeszcze do tego jak sam powiedział już się nie modli. Jeszcze trochę i usłyszę że musiał się modlić bo go do tego zmusiłam. No dobrze ale nie wychodźmy po za fakty... sajmon123 bardzo podziwiam takie osoby jak Ty i super że sie z nami dzielisz swoimi doświadczeniami. U Ciebie nie wystąpił kryzys wiary może jakiś tak ale chyba jednak krótki chwilowy a moze woogole , jesteś bliski w tym wszystkim Bogu a to pół sukcesu... a co zrobić kiedy maż właściwie wszystkie wartości rodzinne już piszę ogolnie wyrzucił za siebie....
To nie tak. Ja od śmierci mojego taty 6 lat temu całkowicie wyparłem Boga ze swojego życia. W ogóle w niego nie wierzyłem. Wcześniej byłem "katolikiem świąteczno - uroczystościowym" :twisted:
Teraz jedno co mogę Ci doradzić to miej wiarę. Bóg się o mnie upomniał, może i o Twojego męża się upomni? Za mną stały modlitwy mojej babci, Twój mąż ma Ciebie, a sakrament małżeństwa ma wielką moc.

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedl

Post autor: Astro » 19 kwie 2021, 11:09

Sajmonie duży szacunek i czapki z głów
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Załamana » 19 kwie 2021, 12:47

💪tym bardziej szacunek Sajmonie123.
Mam jeszcze pytanie do Wszystkich znacie modlitwy w intencjach zerwania wszelkich węzłów męza czy tez żony z kochanką bądź kochankiem oprócz egzorcyzm to znam i jeszcze znam nowenne do Matki Bozej rozwiązującej węzły modle sie nią...uważam że się
bardzo nadaje co jeszcze jest, jakaś modlitwa typowo o zwalczenie i przekierowanie na drogę dobra wiadomo o co mi chodzi...

elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: elena » 19 kwie 2021, 12:52

Caliope pisze:
19 kwie 2021, 0:35
W uzależnieniu małżonka te 50% wiary w to co mówi to i tak za dużo. Alkohol zmienia emocje, często uzależniony ma urwanie filmu, nie pamięta nawet kilku dni z życia. Do tego też trzeba podejść z dystansem, każda z was. Mam wrażenie, że jednak w tym wątku bardziej sajmon ma posłuch, choć ja jestem wiele lat dalej stażem trzeźwości i wieloma doświadczeniami z ludźmi uzaleznionymi :)
Caliope, ja bardzo czerpie z Twoich wpisów, myśle, ze nie tylko ja. Nie wiem czy uzależnienie kobiety i mężczyzny czymś się różni, pewnie nie, ten sam mechanizm, choć kobieta może inaczej sobie radzi, może ma więcej sił, zeby trwać w trzeźwości, nie wiem. Tutaj głos Sajmona był ważny dla nas żon, to punkt widzenia męża.
Podziwiam Was- Caliope i Sajmon, innych tez, którzy zmagają się z uzależnieniem i postanowili podjąć walkę o zdrowienie. Niestety większość mężów czy żon trwa w nałogach.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski

sajmon123
Posty: 865
Rejestracja: 16 lis 2020, 22:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedl

Post autor: sajmon123 » 19 kwie 2021, 13:07

elena pisze:
19 kwie 2021, 12:52
Caliope pisze:
19 kwie 2021, 0:35
W uzależnieniu małżonka te 50% wiary w to co mówi to i tak za dużo. Alkohol zmienia emocje, często uzależniony ma urwanie filmu, nie pamięta nawet kilku dni z życia. Do tego też trzeba podejść z dystansem, każda z was. Mam wrażenie, że jednak w tym wątku bardziej sajmon ma posłuch, choć ja jestem wiele lat dalej stażem trzeźwości i wieloma doświadczeniami z ludźmi uzaleznionymi :)
Caliope, ja bardzo czerpie z Twoich wpisów, myśle, ze nie tylko ja. Nie wiem czy uzależnienie kobiety i mężczyzny czymś się różni, pewnie nie, ten sam mechanizm, choć kobieta może inaczej sobie radzi, może ma więcej sił, zeby trwać w trzeźwości, nie wiem. Tutaj głos Sajmona był ważny dla nas żon, to punkt widzenia męża.
Podziwiam Was- Caliope i Sajmon, innych tez, którzy zmagają się z uzależnieniem i postanowili podjąć walkę o zdrowienie. Niestety większość mężów czy żon trwa w nałogach.
Eleno uzależnienie jest takie samo i tak samo działa na kobiety jak i mężczyznę. Kobiety zazwyczaj się bardziej ukrywają, ale też bardziej alkohol je zmienia gdyż jest to też tzw choroba emocji, a siłą natury, kobieta ma ich wiecej i inaczej je przeżywa.

Najważniejszym jest w Waszym przypadku, abyście się nie obwiniały o to, że mąż pije. To nie jest Wasza wina. Uważam, że partnerzy są w stanie tylko przyspieszyć postęp choroby, ale też są w stanie jakby podwyższyć dno, żeby partner mógł szybciej upaść i sam zrozumieć. Czy on sam to zauważy, będzie chciał coś z tym zrobić to już jest jego zadanie. Ja wierzę w to, że jeśli człowiek tylko trochę się otworzy, tylko trochę zobaczy swój problem, to wtedy Bóg wchodzi z całą swoją mocą. Jest to niesamowite przeżycie. W jednej chwili ktoś kto jest jakimś wyobrażeniem, jakąś niewiadomą, może czasem wydawać się wymysłem, staje obok Nas jakby żywy. Czuć jego fizyczną obecność. Tego nie da się naprawdę wytłumaczyć. To jest przeżycie, którego nie da się zapomnieć, które zmienia wszystkie wartości człowieka. Na początku jest strach i pogubienie, ale idzie to wszystko poukładać.

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: s zona » 19 kwie 2021, 13:39

Załamana pisze:
19 kwie 2021, 12:47
💪tym bardziej szacunek Sajmonie123.
Mam jeszcze pytanie do Wszystkich znacie modlitwy w intencjach zerwania wszelkich węzłów męza czy tez żony z kochanką bądź kochankiem oprócz egzorcyzm to znam i jeszcze znam nowenne do Matki Bozej rozwiązującej węzły modle sie nią...uważam że się
bardzo nadaje co jeszcze jest, jakaś modlitwa typowo o zwalczenie i przekierowanie na drogę dobra wiadomo o co mi chodzi...
Zalamana, odpowiadajac Tobie podziele sie swoim skromnym doswiadczeniem .

Taki ostry kryzys byl u nas w ok 2015 roku . Wtedy po 3 ms brania " proszkow" uslyszalam o NP.. trafilam na Forum . Min od Twardego uslyszalam zeby .."przylgnac do Boga i uwierzyc Jemu, nie w Niego, jak do tej pory .. ze wszystko jest Po cos "...

Potem byly Rekolekcje i modlitwa Egzorcyzmem Malzenskim ...ale tak po trzykroc ...
Dla mnie to bylo szukanie pomocy u Najwyzszej Instancji .. Prosilam o pomoc "Jezusie Synu Dawida ulituj sie nade mna " .. Byl to trudny czas, bo losowe sytuacje, operacje dzieci i moje...
I tylko moja praca,zeby sie utrzymac . maz mial swoje " zycie prywatne " . Kazdy grosik albo byl wypracowany przeze mnie albo go nie bylo ; 500 plus tez nie mamy , mimo wieku dzieci ..
Ale moze dlatego taka praca, volontariat na maxa pomogly przetrwac ...

Co mnie wtedy uratowalo .. mysle,ze modlitwa, post i jalumuzna .. to nie musiala byc " dziesiecina " ale nawet przyslowiowy grosik oddany z " niedostatku" potem sie namnazal ...
A w modlitwie czulam Opieke Opatrznosci, gdy prosilam o sily ,zeby przez to przejsc ..

I jeszcze cos . Mysle ,ze bardzo pomogla mi modlitwa Uwielbienia . Byl taki okres ,ze maz zachowywal sie nie do poznania .. zaczelam sie za niego modlic, dziekujac za to co bylo Dobre ... za nasze dzieci ..

Za rada naszej forumowej Lustro wysylalam go " w paczce " Panu Bogu ,zeby sie nim zajal .
Modlitwa O Dolindo byla ze mna na codzien .. Do tej " paczki " dokladalam obok modliwy post i jalumuzne .
I za ktoryms razem poczulam taki wewnetrzny pokoj w sercu, ktory rozlewal sie i napelnial mnie wewnatrz.. mimo zewnetrznych trudow ...

Bardzo polecam, Dziekujac jednoczesnie Wszystkim ktorych Opatrznosc Postawila na mojej drodze - nie zapominajac oczywiscie o 12 Krokach, ktore uwazam ,ze powinnismy przejsc przed zawarciem malzenstwa ...

Pogody Ducha Zalamana i chyle czolo przed tymi, ktorym sie udalo wyjsc z nalogow ....
Westchne w modlitwie :)

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedl

Post autor: Caliope » 19 kwie 2021, 15:29

elena pisze:
19 kwie 2021, 12:52
Caliope pisze:
19 kwie 2021, 0:35
W uzależnieniu małżonka te 50% wiary w to co mówi to i tak za dużo. Alkohol zmienia emocje, często uzależniony ma urwanie filmu, nie pamięta nawet kilku dni z życia. Do tego też trzeba podejść z dystansem, każda z was. Mam wrażenie, że jednak w tym wątku bardziej sajmon ma posłuch, choć ja jestem wiele lat dalej stażem trzeźwości i wieloma doświadczeniami z ludźmi uzaleznionymi :)
Caliope, ja bardzo czerpie z Twoich wpisów, myśle, ze nie tylko ja. Nie wiem czy uzależnienie kobiety i mężczyzny czymś się różni, pewnie nie, ten sam mechanizm, choć kobieta może inaczej sobie radzi, może ma więcej sił, zeby trwać w trzeźwości, nie wiem. Tutaj głos Sajmona był ważny dla nas żon, to punkt widzenia męża.
Podziwiam Was- Caliope i Sajmon, innych tez, którzy zmagają się z uzależnieniem i postanowili podjąć walkę o zdrowienie. Niestety większość mężów czy żon trwa w nałogach.
Dziękuję Eleno, to miłe co piszesz:) Uzależnienie różni się tym, że kobiety szybciej wpadają w nałóg, szybciej widać uzależnienie np. w wyglądzie zewnętrznym. Obojgu płciom tak samo trudno jest wyjść z nałogu, tak samo działa świat iluzji i zaprzeczeń, nawet zauważam, że alkoholizm zmienia kobietę w bardziej męską wersję, bo choroba tak samo niszczy mózg, w tych samych częściach.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: MarryJane i 33 gości