Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Popełniłam wiele błędów, od samego początku małżeństwa, nie doceniałam męża (choć i on nie jest bez skazy), patrzyłam na swoje potrzeby i swoje krzywdy. Mam jednak nadzieję, że choć późno, mogę to naprawić, że jest to możliwe.
Od półtora roku nie pokłóciłam się z mężem (kiedyś kilka razy w miesiącu), przyznaję, że nie zawsze ze wszystkim się zgadzam, jednak wolę ustąpić, wiem, że nie warto. Mąż mówi, że się zmieniłam, to prawda. Teraz nie walczę o wszystko, nie próbuję za wszelką cenę bronić swojego zdania, stawać po stronie rodziny, której mąż po prostu nie lubi - ma do tego prawo. Pragnę szczęścia męża i spokoju najbliższych. Być może z Bożą pomocą przejdziemy przez to, co nam zafundowałam i jeszcze będzie naprawdę dobrze (choć i teraz naprawdę nie jest źle). Najbardziej brakuje mi "tego" spojrzenia męża 😔. Oby kiedyś znów się pojawiło.
Odsunięta
Posty: 19
Rejestracja: 27 kwie 2022, 10:24
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Odsunięta »

Janieja,

Przeczytałam cały Twój wątek.
Powiedz, jak teraz u was. Jak na codzień sobie radzicie?
U mnie sytuacja podobna ale bardzo świeża. Na razie nie wiem nawet za co się łapać. I jak pomagać mężowi.
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Odsunięta pisze: 30 kwie 2022, 19:44 Janieja,

Przeczytałam cały Twój wątek.
Powiedz, jak teraz u was. Jak na codzień sobie radzicie?
U mnie sytuacja podobna ale bardzo świeża. Na razie nie wiem nawet za co się łapać. I jak pomagać mężowi.
Odsunięta,
przede wszystkim mocno przytulam, bo domyślam się, poza tym pisałaś o tym, jak bardzo jest ciężko.
Przeczytałam Twoją historię i rzeczywiście jest bardzo podobna, zresztą jak niejedna tutaj.
U nas teraz na pewno lepiej niż ponad rok temu, przede wszystkim mniej emocji. Jesteśmy blisko siebie, obydwoje się staramy. Ja każdego dnia chcę pokazywać mężowi, że bardzo mi na nim zależy, że go kocham (wiem, że to dla wielu nielogiczne, bo jedno i drugie nie idzie w parze). Pracuję nad sobą, a przede wszystkim panuję nad sobą, czego nie robiłam wcześniej. Bardzo pomogli mi ludzie na tym forum, dużo zrozumiałam nauczyłam się, dostałam wsparcie.
Na co dzień funkcjonujemy normalnie, praca, obowiązki, choć dość czesto pojawia się jakaś uwaga, zdanie męża nawiązujące do tej koszmarnej przeszłości. Wiem, że mąż wciąż cierpi, mnie nie opuszcza poczucie winy, wyrzuty sumienia. Ale czas łagodzi intensywność tych uczuć.
Pragnę z całego serca i robię, co potrafię, żeby choć trochę naprawić krzywdę, zło.
Pisałaś w swoim wątku o myślach samobójczych, również je miałam. Myślałam tak samo jak Ty, że tylko w ten sposób udowodnię, że szczerze żałuję, że kocham, że się pogubiłam, że to będzie zadośćuczynienie. Nie wolno Ci tak myśleć, to pochodzi od złego, a już dość osiągnął. Mnie pomagało myślenie o rodzinie, modlitwa, słuchanie ks. Dziewieckiego, o. Szustaka i forum.
Przygotuj się, że będzie ciężko, ale jeśli jedyny Twój wybór, to ratowanie małżeństwa, wytrzyszasz i Bóg Ci pomoże. Musisz uzbroić się w cierpliwość i wiedzieć, że to co teraz mówi mąż, sposób w jaki się odnosi, to efekt rozdzierającego bólu, niezgody, niezrozumienia.
Każdego dnia się modlę i wierzę, że choć zrobiliśmy dopiero krok do przodu, będzie lepiej, że Bóg pomoże odbudować nam, a może zbudować od nowa, związek trwały, oparty na tym, co rzeczywiście ważne, potrzebne i prawdziwe.
Dotarło do mnie, że mogę zmieniać siebie i tylko siebie, a tym sposobem wpływać na męża, który ma swój udział w kryzysie.
Z Bogiem. Obejmuję modlitwą.
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Bardzo potrzebuję dzisiaj Waszego wsparcia. Wczoraj, po dość długim czasie, mąż w dużych emocjach, z ogromnym bólem, wrócił do krzywdy przeze mnie zgotowanej. Liczyłam, że czas nam sprzyja, nawet może tak jest, nie ustaję w naprawianiu siebie, dbaniu o rodzinę. Jednak boję się zwątpienia, że, tak jak niektórzy na forum, damy radę. Że mąż będzie miał bliznę a nie wciąż ranę. Przeczytałam dziś na forum (nie tutaj, nawet nie na katolickim), że wybaczenie i dobry związek to marzenie - nierealne. A ja nie mogę przestać wierzyć, że to możliwe, osiągalne. Co jeszcze mogę zrobić? Wciąż pracuję nad poczuciem winy (które bardzo trudno mi opanować) modlę się, najlepiej jak potrafię, staram się kierować i postępować zgodnie z dekalogiem. Dlaczego wciąż z tyłu głowy mam głos, że nie jestem dobrym człowiekiem, niczego nie naprawię, bo zbyt dużo złego zrobiłam. Wiem, że Bóg jest dobry, jest miłością. Dlaczego się boję?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Ruta »

Na początek mocno cię przytulam. I wspieram was modlitwą.
Nawroty trudnych emocji są zrozumiałe. Można to tłumaczyć mechanizmami psychologicznymi, można też przez pryzmat duchowości czlowieka. Jednak obie te perspektywy takie sytuacje opisują jako część procesu zdrowienia. Trudną, ale konieczną.

Napisałaś, że wybaczenie i dobry związek to nierealne marzenie. Jest to prawdą, jeśli oprzemy się wyłącznie na zasobach ludzkich. W jakimś głębszym sensie, zastanawianie się nad możliwością wybaczenia, odbudowy relacji małżeńskiej, jest pytaniem o istotę małżeństa, a może nawet pytaniem o zbawienie.

Pan Jezus w odniesieniu do zbawienia mówi: U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe (Mt 19, 23-30).

Ja to rozumiem tak, że ja sama ludzkimi siłami ani nie jestem zdolna do przebaczenia, ani do odbudowy relacji z mężem. I jeśli na tej perspektywie bym poprzestała, mogłabym pisać artykuły o tym, że to jedynie piękne marzenia. Ale jestem osobą wierzącą, mam Boga, dla którego możliwe jest wszystko. I który jest wierny małżonkom i tym którzy dochowują słowa. Jak wielkie są Jego dzieła obserwuję każdego dnia. Jednym z tych dzieł są piękne odbudowane małżenstwa, nie w oparciu o siły małżonków, ale w oparciu o ich bezsilność i zaufanie w tej bezsilności Bogu. Tak ja rozumiem historie uzdrowionych małżeństw. Dla mnie to są historie relacji z Bogiem. I zanurzenia w Jego milości i kochania małżonka tą miłością własnie, takim jest ze wszystkimi jego trudnościami, z jakimi się mierzy - w prawdzie - i równocześnie w miłosci do siebie, w godności dziecka Bożego. Nie umiem jeszcze tak kochać, ale już umiem dostrzec, że tak można :)

Dla mnie więc to co jest niemożliwe, staje się możliwe: wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. To jest też takie Słowo, które czasem przywołuję dla siebie, dla swojej nadziei, dla umocnienia.

Warto poczytac sobie Nowy Testament, odszukać takie słowa Pana Jezusa, które mnie poruszają, nauczyć się ich, by mogły mi towarzyszyć w trudniejszych chwilach. Dla mnie Słowo jest pomocne.

Kiedy patrzę na męża z myślą jak bardzo kocha go Bóg, jest mi łatwiej. Nawet wtedy gdy jest trudno. A ostatnio jest. Może i tobie będzie, gdy tak spojrzysz na męża, ale też i na samą siebie. Jesteś córką Króla. Pamiętasz o tym?

Matko Boża, Matko Pięknej Miłości, nasza Mamo, proszę bądź przy nas, wstawiaj się za nami, prowadź nas, przytulaj i kochaj, byśmy od Ciebie uczyli się miłować Twojego Syna, siebie nawzajem, i siebie samych i byśmy Ciebie zawsze kochali i Tobie byli oddani, tak jak oddany jest Tobie Twój Syn 🙏
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Lawendowa »

Janieja, jestem z modlitwą.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Ruta pisze: 26 wrz 2022, 10:56 Na początek mocno cię przytulam. I wspieram was modlitwą.
Nawroty trudnych emocji są zrozumiałe. Można to tłumaczyć mechanizmami psychologicznymi, można też przez pryzmat duchowości czlowieka. Jednak obie te perspektywy takie sytuacje opisują jako część procesu zdrowienia. Trudną, ale konieczną.

Napisałaś, że wybaczenie i dobry związek to nierealne marzenie. Jest to prawdą, jeśli oprzemy się wyłącznie na zasobach ludzkich. W jakimś głębszym sensie, zastanawianie się nad możliwością wybaczenia, odbudowy relacji małżeńskiej, jest pytaniem o istotę małżeństa, a może nawet pytaniem o zbawienie.

Pan Jezus w odniesieniu do zbawienia mówi: U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe (Mt 19, 23-30).

Ja to rozumiem tak, że ja sama ludzkimi siłami ani nie jestem zdolna do przebaczenia, ani do odbudowy relacji z mężem. I jeśli na tej perspektywie bym poprzestała, mogłabym pisać artykuły o tym, że to jedynie piękne marzenia. Ale jestem osobą wierzącą, mam Boga, dla którego możliwe jest wszystko. I który jest wierny małżonkom i tym którzy dochowują słowa. Jak wielkie są Jego dzieła obserwuję każdego dnia. Jednym z tych dzieł są piękne odbudowane małżenstwa, nie w oparciu o siły małżonków, ale w oparciu o ich bezsilność i zaufanie w tej bezsilności Bogu. Tak ja rozumiem historie uzdrowionych małżeństw. Dla mnie to są historie relacji z Bogiem. I zanurzenia w Jego milości i kochania małżonka tą miłością własnie, takim jest ze wszystkimi jego trudnościami, z jakimi się mierzy - w prawdzie - i równocześnie w miłosci do siebie, w godności dziecka Bożego. Nie umiem jeszcze tak kochać, ale już umiem dostrzec, że tak można :)

Dla mnie więc to co jest niemożliwe, staje się możliwe: wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. To jest też takie Słowo, które czasem przywołuję dla siebie, dla swojej nadziei, dla umocnienia.

Warto poczytac sobie Nowy Testament, odszukać takie słowa Pana Jezusa, które mnie poruszają, nauczyć się ich, by mogły mi towarzyszyć w trudniejszych chwilach. Dla mnie Słowo jest pomocne.

Kiedy patrzę na męża z myślą jak bardzo kocha go Bóg, jest mi łatwiej. Nawet wtedy gdy jest trudno. A ostatnio jest. Może i tobie będzie, gdy tak spojrzysz na męża, ale też i na samą siebie. Jesteś córką Króla. Pamiętasz o tym?

Matko Boża, Matko Pięknej Miłości, nasza Mamo, proszę bądź przy nas, wstawiaj się za nami, prowadź nas, przytulaj i kochaj, byśmy od Ciebie uczyli się miłować Twojego Syna, siebie nawzajem, i siebie samych i byśmy Ciebie zawsze kochali i Tobie byli oddani, tak jak oddany jest Tobie Twój Syn 🙏
Dziękuję Ruto, myślę o tym, co napisałaś, znam też słowa z Pisma, umacniam się wiarą, ale dopada mnie i słabość, i zwątpienie. Więcej we mnie nadziei i zaufania Bogu, ale i te inne uczucia są. Szczególnie że mąż "nie współpracuje" z Bogiem a co dzień.
Proszę o westchnienie w modlitwie 🙏
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Lawendowa pisze: 26 wrz 2022, 11:30 Janieja, jestem z modlitwą.
Dziękuję 🙏
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Bławatek »

Janieja, ja jestem z drugiej strony tj. to mój mąż mnie zdradził. I choć ja widziałam, że coś go gryzie, że się zamyka i oddala, to mnie nie słuchał, nie chciał rozmawiać. Pamiętam jak byliśmy na wakacjach, pół roku przed jego odejściem - miał tyle szans by porozmawiać, by powiedzieć, że mu się coś niepodobna we mnie, w małżeństwie, ale nie, po co - oddalał się coraz dalej, lekceważąc mnie i moje potrzeby, a ja się dwoiłam i troiłam, żeby jemu było dobrze. Pamiętam jak wtedy miałam dość i poszłam na samotny spacer (mój mąż olał moją propozycję aby pójść razem) siadłam na piasku patrzyłam na piękny zachód słońca i płacząc prosiłam Boga by coś zrobił z moim mężem bo ja już mam dosyć, bo przecież nawet siły nie mam na modlitwę w ciągu dnia. I gdy jesienią mąż chciał rozmawiać to zapowiedział to w taki sposób że byłam pewna że mi oznajmi że kogoś ma, wtedy zagrał tak, że chciał naprawiać nasze małżeństwo, ale bardziej ja się miałam zmieniać i naprawiać, a gdy nieświadomie stosowałam teorie o stanowczej miłości czy granicach, to mój mąż wolał odejść. 1,5 roku szedł w zaparte, że nikogo nie miał i nie ma, aż nagle wyznał że jednak kogoś miał, ale już nie chce być z tą osobą. Najgorsze, że urodziło im się dziecko. Właśnie mija powoli rok odkąd się wszystkiego dowiedziałam. Powoli to trawię. Mój mąż wtedy mówił, że zrozumiał czym jest małżeństwo i miał nadzieję że kiedyś mu wybaczę i będziemy razem. Ale ja mu w pełni nie ufam. Żyjemy osobno, ale dużo czasu spędzamy razem "rodzinnie" z synem. O ile mogę przetrawić kowalską to to dziecko jest jednak jakąś przeszkodą. Bo dla nas nie chciał zmian ani kredytów - dla kowalskiej tak. I mimo, że mówił że nie chce mieć kontaktów z dzieckiem to przecież ono jest i kowalska może chcieć takich kontaktów. Tak jak wspomniałam najgorzej mi przetrawić to dziecko więc żeby sobie jakoś poradzić to w marcu "duchowo adoptowałam" dziecko zagrożone aborcją (przed ślubem co roku tak robiłam przez wiele lat). Najbardziej boję się tego, że mój mąż może i kowalskiej nie chce ale przecież może go ciągnąć do dziecka - bo przecież widzę jak zagaduje maluszki sąsiadów. Trochę długo mi wyszło, ale chciałam Ci pokazać, że to wszystko jest proces - nie da się łatwo wybaczyć czy zapomnieć. Tym bardziej że w głowie pojawia się wiele pytań, historii projektowanych.

Ty w swoim pogubieniu dałaś się złowić na piękne słówka innych panów bo jak wspomniałaś niezbyt dobrze z mężem Wam się układało, ale szybko się opamiętałas i przerwałeś to. Teraz musisz po pierwsze wybaczyć sobie, bo jak sama zauważasz Bóg jest miłością i my też mamy z miłością i miłosierdziem działać - najtrudniej jest wobec siebie. Twój mąż został przez Ciebie zraniony, a ponieważ każdy jest inny to ciężko polecić coś co mogłoby mu pomóc - sam powinien poszukać jak mógłby Ci wybaczyć i zacząć od nowa waszą relację. A może być trudno. Może terapia, jakieś książki by mu pomogły pozbierać myśli i wybaczyć Ci. Tobie terapia też może by pomogła uporać się z tym problemem przebaczenia sobie. Bo o ile warto pamiętać jak łatwo można ulec pokusie i pilnować się na przyszłość tak nie warto tym się katować stale bo będzie Ci trudno ruszyć do przodu.
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Bławatek pisze: 26 wrz 2022, 13:32 Janieja, ja jestem z drugiej strony tj. to mój mąż mnie zdradził. I choć ja widziałam, że coś go gryzie, że się zamyka i oddala, to mnie nie słuchał, nie chciał rozmawiać. Pamiętam jak byliśmy na wakacjach, pół roku przed jego odejściem - miał tyle szans by porozmawiać, by powiedzieć, że mu się coś niepodobna we mnie, w małżeństwie, ale nie, po co - oddalał się coraz dalej, lekceważąc mnie i moje potrzeby, a ja się dwoiłam i troiłam, żeby jemu było dobrze. Pamiętam jak wtedy miałam dość i poszłam na samotny spacer (mój mąż olał moją propozycję aby pójść razem) siadłam na piasku patrzyłam na piękny zachód słońca i płacząc prosiłam Boga by coś zrobił z moim mężem bo ja już mam dosyć, bo przecież nawet siły nie mam na modlitwę w ciągu dnia. I gdy jesienią mąż chciał rozmawiać to zapowiedział to w taki sposób że byłam pewna że mi oznajmi że kogoś ma, wtedy zagrał tak, że chciał naprawiać nasze małżeństwo, ale bardziej ja się miałam zmieniać i naprawiać, a gdy nieświadomie stosowałam teorie o stanowczej miłości czy granicach, to mój mąż wolał odejść. 1,5 roku szedł w zaparte, że nikogo nie miał i nie ma, aż nagle wyznał że jednak kogoś miał, ale już nie chce być z tą osobą. Najgorsze, że urodziło im się dziecko. Właśnie mija powoli rok odkąd się wszystkiego dowiedziałam. Powoli to trawię. Mój mąż wtedy mówił, że zrozumiał czym jest małżeństwo i miał nadzieję że kiedyś mu wybaczę i będziemy razem. Ale ja mu w pełni nie ufam. Żyjemy osobno, ale dużo czasu spędzamy razem "rodzinnie" z synem. O ile mogę przetrawić kowalską to to dziecko jest jednak jakąś przeszkodą. Bo dla nas nie chciał zmian ani kredytów - dla kowalskiej tak. I mimo, że mówił że nie chce mieć kontaktów z dzieckiem to przecież ono jest i kowalska może chcieć takich kontaktów. Tak jak wspomniałam najgorzej mi przetrawić to dziecko więc żeby sobie jakoś poradzić to w marcu "duchowo adoptowałam" dziecko zagrożone aborcją (przed ślubem co roku tak robiłam przez wiele lat). Najbardziej boję się tego, że mój mąż może i kowalskiej nie chce ale przecież może go ciągnąć do dziecka - bo przecież widzę jak zagaduje maluszki sąsiadów. Trochę długo mi wyszło, ale chciałam Ci pokazać, że to wszystko jest proces - nie da się łatwo wybaczyć czy zapomnieć. Tym bardziej że w głowie pojawia się wiele pytań, historii projektowanych.

Ty w swoim pogubieniu dałaś się złowić na piękne słówka innych panów bo jak wspomniałaś niezbyt dobrze z mężem Wam się układało, ale szybko się opamiętałas i przerwałeś to. Teraz musisz po pierwsze wybaczyć sobie, bo jak sama zauważasz Bóg jest miłością i my też mamy z miłością i miłosierdziem działać - najtrudniej jest wobec siebie. Twój mąż został przez Ciebie zraniony, a ponieważ każdy jest inny to ciężko polecić coś co mogłoby mu pomóc - sam powinien poszukać jak mógłby Ci wybaczyć i zacząć od nowa waszą relację. A może być trudno. Może terapia, jakieś książki by mu pomogły pozbierać myśli i wybaczyć Ci. Tobie terapia też może by pomogła uporać się z tym problemem przebaczenia sobie. Bo o ile warto pamiętać jak łatwo można ulec pokusie i pilnować się na przyszłość tak nie warto tym się katować stale bo będzie Ci trudno ruszyć do przodu.
Bławatku, bardzo Ci dziękuję. Jesteś niezwykle silną kobietą, kierujesz do mnie słowa wsparcia, kiedy też dźwigasz ciężki krzyż. Twoja dojrzałość i zrozumienie budzą mój ogromny szacunek. Z całego serca życzę Ci, żeby wszystko ułożyło się z Twoją wolą i dla Twojego/Waszego dobra.
Jest mi trudno ruszyć do przodu, bo nie opuszcza mnie wstręt do siebie samej oraz poczucie straty - choć nie było najpiękniej, pragnęłabym do tego wrócić. Wszystko, co wcześniej wydawało mi się nie do przyjęcia, co budziło moja złość, sprzeciw teraz widzę w innym świetle. Rzadko z taką uwagą i zrozumieniem słuchałam męża, choć i on wiele rzeczy przedstawia obecnie w inny sposób, innymi słowami. Teraz kieruję się tym, że mam dwoje uszu do słuchania i jedne usta do mówienia. Jesteśmy różni, w wielu kwestiach mam inne zdanie, jednak lektura forum i inne teksty wiele mnie nauczyły. Czerpię z tego sama, mąż radzi sobie jak może sam, po prostu taki jest. Wierzę, że pokonamy tę najtrudnieszą drogę i jeszcze z Bożą pomocą będziemy wdzięczni za swoją obecność. Ja każdego dnia Bogu na obecność męża dziękuję. Dwa lata podążamy z tym bagażem, ale z Łaską Bożą - razem. A że bywa niewiarygodnie ciężko - nie mogę mieć do nikogo pretensji.
Z modlitwą, Bławatku 🤗
fannyprice
Posty: 255
Rejestracja: 16 kwie 2019, 10:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: fannyprice »

Janieja, słuchałam dzisiaj krótkiej konferencji o przebaczeniu w małżeństwie i jak teraz czytałam Twój post to od razu pomyślałam, że chyba po to mi się to rano w drodze do pracy wyświetliło jako proponowane, żebym mogła teraz wieczorem podzielić się tym z Tobą.

Konferencja o.Nikodema Kilnara z Jasnej Góry https://youtu.be/OL8dzXHHees

Przytulam mocno 🤗
"można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem"
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Astro »

Janieja
To i ja cos napisze dołanczając do koleżanek .
Myślę , a wręcz jestem prawie pewny , ze można wybaczyć.
Szczególnie dla dobra siebie , z pewnością tez dzieci.
Krótki przekaz, tak od siebie.
Pogody ducha.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Avys »

Janieja,
I ja się dołączę. Z mojej osobistej perspektywy to ja nie miałam absolutnie żadnego problemu żeby wybaczyć mężowi zdrady. To nie wynika z mojej pracy nad sobą czy wspaniałomyślności jakiejś. Po prostu tak miałam. Wiem, że wiele osób ma z tym naturalny problem i nie jest to łatwe dla nich, ale wykonalne (!)
Mi osoboście wydaje się, że osoba która zdradziła może cierpieć dużo bardziej. Przebaczenie mojemu mężowi zdrad było dla mnie o wiele łatwiejsze niż przebaczenie samej sobie incydentu kiedy byliśmy w narzeczeństwie. Byłam za granicą na wieczorze panieńskim koleżanki. No i się tam zapędziłam z jednym gościem. Nic nie pomogło pocieszanie księdza w konfesjonale, litry wypłakanych łez, czułam się tak podle, że serio nie chciało mi się żyć. Opowiedziałam wszystko swojemu wtedy jeszcze narzeczonemu- ustaliliśmy, że on się zastanowi czy chce ze mną być dalej w narzeczeństwie. Jakieś chyba 2 miesiące czekałam pokornie na werdykt. Czułam do siebie taki wstręt, że głowa mała….
Narzeczony przebaczył. Pobraliśmy się za jakiś rok. Potem przez 13 lat małżeństwa absolutnie nie miałam już z tym wydarzeniem problemu- tyle tylko, że jak jakiś facet spojrzał na mnie w jakiś dwuznaczny sposób to nogi za pas albo obrączka przed oczy i tekst, że jestem szczęśliwą żoną (nie było takich sytuacji dużo także spoko ;-)
W zasadzie to doświadczenie sprawiło, że nigdy więcej nie pozwoliłam sobie nawet na najdrobniejszy gest czy dwuznaczny uśmiech w kierunku innego mężczyzny niż mój mąż. Może też dlatego łatwiej było mi przebaczyć mężowi. Każdy może upaść! Janieja, jak widzę jak Ty cierpisz to współczuję Ci o wiele bardziej niż sobie jak mnie zdradził mąż. Mam nadzieję, że przebaczysz sobie i paradoksalnie dzięki temu doświadczeniu Wasze małżeństwo będzie dużo dojrzalsze i pełne miłości niż gdyby to się nie zdarzyło. Jest taka szansa! I mam nadzieję, że jesteście na tej drodze. Wybacz sobie dla męża, rozkwitnij! Bóg zmywa nasze winy chociaż byłyby jak szkarłat to nad śnieg wybieleją!! Jesteś pięknym białym kwiatem!!!
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

fannyprice pisze: 26 wrz 2022, 19:50 Janieja, słuchałam dzisiaj krótkiej konferencji o przebaczeniu w małżeństwie i jak teraz czytałam Twój post to od razu pomyślałam, że chyba po to mi się to rano w drodze do pracy wyświetliło jako proponowane, żebym mogła teraz wieczorem podzielić się tym z Tobą.

Konferencja o.Nikodema Kilnara z Jasnej Góry https://youtu.be/OL8dzXHHees

Przytulam mocno 🤗
Fannyprice, ogromnie jestem Ci wdzięczna za tę konferencję, w ogóle za każde słowo, bo to pozwala mi podejmować próbę myślenia, że choć bardzo zgrzeszyłam, mam szansę. Że mamy ją oboje.
Bardzo mądre nauczanie, co zdołam z niego wprowadzić w życie, co zależy ode mnie - postaram się robić.
Z całego serca dziękuję 🤗
Janieja
Posty: 151
Rejestracja: 30 cze 2021, 11:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy mąż mi kiedyś wybaczy?

Post autor: Janieja »

Avys pisze: 27 wrz 2022, 8:43 Janieja,
I ja się dołączę. Z mojej osobistej perspektywy to ja nie miałam absolutnie żadnego problemu żeby wybaczyć mężowi zdrady. To nie wynika z mojej pracy nad sobą czy wspaniałomyślności jakiejś. Po prostu tak miałam. Wiem, że wiele osób ma z tym naturalny problem i nie jest to łatwe dla nich, ale wykonalne (!)
Mi osoboście wydaje się, że osoba która zdradziła może cierpieć dużo bardziej. Przebaczenie mojemu mężowi zdrad było dla mnie o wiele łatwiejsze niż przebaczenie samej sobie incydentu kiedy byliśmy w narzeczeństwie. Byłam za granicą na wieczorze panieńskim koleżanki. No i się tam zapędziłam z jednym gościem. Nic nie pomogło pocieszanie księdza w konfesjonale, litry wypłakanych łez, czułam się tak podle, że serio nie chciało mi się żyć. Opowiedziałam wszystko swojemu wtedy jeszcze narzeczonemu- ustaliliśmy, że on się zastanowi czy chce ze mną być dalej w narzeczeństwie. Jakieś chyba 2 miesiące czekałam pokornie na werdykt. Czułam do siebie taki wstręt, że głowa mała….
Narzeczony przebaczył. Pobraliśmy się za jakiś rok. Potem przez 13 lat małżeństwa absolutnie nie miałam już z tym wydarzeniem problemu- tyle tylko, że jak jakiś facet spojrzał na mnie w jakiś dwuznaczny sposób to nogi za pas albo obrączka przed oczy i tekst, że jestem szczęśliwą żoną (nie było takich sytuacji dużo także spoko ;-)
W zasadzie to doświadczenie sprawiło, że nigdy więcej nie pozwoliłam sobie nawet na najdrobniejszy gest czy dwuznaczny uśmiech w kierunku innego mężczyzny niż mój mąż. Może też dlatego łatwiej było mi przebaczyć mężowi. Każdy może upaść! Janieja, jak widzę jak Ty cierpisz to współczuję Ci o wiele bardziej niż sobie jak mnie zdradził mąż. Mam nadzieję, że przebaczysz sobie i paradoksalnie dzięki temu doświadczeniu Wasze małżeństwo będzie dużo dojrzalsze i pełne miłości niż gdyby to się nie zdarzyło. Jest taka szansa! I mam nadzieję, że jesteście na tej drodze. Wybacz sobie dla męża, rozkwitnij! Bóg zmywa nasze winy chociaż byłyby jak szkarłat to nad śnieg wybieleją!! Jesteś pięknym białym kwiatem!!!
Dziękuję Avys, dziękuję Astro. Wasze wsparcie pomaga mi wstać, kiedy leżę i użalam się nad sobą. Postępowałam nieuczciwie, podle, a teraz żale, że boli. Tylko że ja naprawdę czuję bardzo głęboki żal, że skrzywdziłam najbliższą mi osobę. A przeszłości nie zmienię. W sumie to tak musi być, inaczej nie byłoby konsekwencji.
Avys, dziękuję za Twoje współczucie i zrozumienie. Doświadczyłaś cierpienia z jednej i z drugiej strony.
Mam dokładnie tak jak Ty, najdrobniejszy dwuznaczny sygnał ucinam natychmiast. Doznaję wstrętu, kiedy choćby uśmiech był dla mnie podejrzliwy. I od dwóch lat stosuję wskazanie ks. Dziewieckiego (i zamierzam już stale) - żadnych wyjść bez męża, żadnych kroków, gestów, które ktoś mógłby opacznie zrozumieć.
Umacnia mnie modlitwa, ludzie spotkani tu na forum i w życiu, którzy swoją postawą pokazują, że z upadku można (trzeba) się podnieść.
Pracuję nad tym. Idzie bardzo powoli, ale do przodu.
Przytulam z całego serca 🤗
ODPOWIEDZ