Firekeeper pisze: ↑22 sty 2023, 10:59
Przedstawiałam sytuację mężowi. Odparł krótko, bo tamta kobieta go dowartościowuje. Proste. Dużo więcej mój mąż się stara jak prawię mu komplementy, podziwiam i motywuję niż jak mu robiłam wyrzuty i się prosiłam. Gdybym wiedziała, że to jest klucz to bym sobie zaoszczędziła tyle lat kryzysu. Ale ciężko mi było uświadomić sobie i przyznać, że jako żona i kobieta po prostu byłam beznadziejna.
Może faktycznie ten post można odebrać jako jednostronny, stąd rozumiem powyższe uwagi.
Jednocześnie czytając go w duchu koncentracji na sobie, pomijając formę która może powodować takie jak powyżej czytam skojarzenia, ja się z nim mocno utożsamiam.
Moja żona obiektywnie więcej „włożyła trudu” by nam skomplikować małżeństwo, ale ja byłem kiepskim mężczyzną i mężem. Ojcem też łatwo było się stać dużo lepszym.
Zabrakło wiedzy, zabrakło dojrzałości, zabrakło wzorców, zabrakło pokory (bo gdybym dostał takie wykłady przed kryzysem mam przeczucie, że i tak bym „wiedział lepiej”.
Gdy tylko załapałem podstawy, które można zaczerpnąć w różnej formie z tego forum (lektura forum, książek, konferencji), chociaż nie stałem się nagle chodzącym ideałem, zupełnie inaczej funkcjonuję.
Inaczej też traktuję swą żonę, rozmawiam, wypełniam swe powołanie.
Przy wszystkich potknięciach i niedoskonałościach które wciąż są częścią mnie i mojej bieżącej historii.
Wystarczyła „instrukcja obsługi” i to bym uwierzył, że warto ją „przeczytać” i wdrożyć by zmieniło się w moim życiu tak dużo.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk