Żona odeszła, cierpię.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

WTG
Posty: 12
Rejestracja: 07 wrz 2023, 13:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: WTG » 17 wrz 2023, 12:34

Sefie pisze:
15 wrz 2023, 21:46

Przemoc w związku nie bierze się znikąd, nie pojawia od tak sobie, z dnia na dzień. Na forum znajdziesz dział poświęcony domom rodzinnym. Znajomość tych lektur, pojawiających się schematów, powodów agresji, dysfunkcji potrafi zmienić człowieka na lepsze jeśli tylko ma się do tego chęci. Choć sama agresja raczej nie pojawia się sama, zgaduje że były też inne problemy.

Czytam też, że potrzebujesz wsparcia, kontaktu. Możesz traktować swój wątek jako pamiętnik, możliwość napisania co Cię boli, wentylowania. Bywa, że i taka forma wyrzucania z siebie emocji pomaga w trakcie ostrego kryzysu.

Tak czy inaczej dużo pracy przed Tobą. Warto więc już dzisiaj bez oglądania się na małżonkę zająć się sobą i swoimi słabościami.
Hej Sefie,

Moje problemy związane są z dzieciństwem. Tak zdiagnozował to psychiatra po gruntownym wywiadzie. A ja się z tym zgadzam.

Na pewno dobrze jest przeanalizować dlaczego jestem tu gdzie jestem i skorygować to co kieruje mnie w złą stronę.

Potrzebuję kontaktu z osobami, które były lub są w podobnym położeniu. Wtedy mogę liczyć na jakieś zrozumienie, dowiedzieć się jak inni pokonywali swoje trudności. A historie z 'happy endem' mogą mnie pokrzepić.

Tak, nawet napisanie o tym co mnie boli może mi pomóc.

Na żonę (cywilną) nie oglądam się. Ona i tak we mnie, w nas, nie wierzy. Może kiedyś naprawię naszą relację, ale szybko to nie nastąpi.

WTG
Posty: 12
Rejestracja: 07 wrz 2023, 13:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: WTG » 17 wrz 2023, 12:57

Ruta pisze:
16 wrz 2023, 0:16
Napisałeś, że myśli zawsze błądzą ku negatywnym scenariuszom. Też tak kiedyś myślałam. Okazało się jednak, że wcale nie jest to reguła. Bardziej wypadkowa wytrenowanych nawyków, pamięci po trudnych doświadczeniach, wadliwych przekonań. Da się siebie "odtrenować".

Nawrócenie w jednym z wymiarów to zmiana myślenia. Mądrości forumowe, które mi pomogły to moje myślenie (powoli) zmienić.

1. Kręcenie scenariuszy. Takie negatywne myśli to rodzaj scenariusza. Jeśli widzę, że wymyślam scenariusz katastroficzny (w napięciu pisywałam w głowie naprawdę porąbane historie), to już samo hasło, że to scenariusz i że kręcę daje mi dystans. Po drugie mogę zacząć kręcić miły scenariusz. Na przykład jak jadę w Bieszczady :)

2. Tu i teraz. Przeszłości już nie ma. Nie mam na nią wpływu. Już się zdarzyła. Przyszłości jeszcze nie ma. Nie mam na nią wpływu (czujesz opór na takie stwierdzenie?).

Mam teraz. Tu jestem. Rozglądam się. Zwykle nie jest takie straszne i nie ma w nim grozy. To uspokaja. Gdy wyrywało mnie w czas przeszły albo przyszły - zajmowałam myśli uporczywą modlitwą. Można nawet powtarzać w kółko jeden zwrot, akt strzelisty, albo śpiewać. Pomaga też ucieczka pod płaszcz Maryi, modlitwa zawierzenia się.

3. Wdzięczność. Dziesięć rzeczy które mam
i się nimi cieszę, dwadzieścia rzeczy, które lubię, pięć najlepszych zapachów, osiem najlepszych wspomnień, osiem ulubionych filmów, najpiękniesze widoki jakie pamiętam. Każda z tych rzeczy jest od Boga.

4. Odpuszczanie. Na większość rzeczy nie mam wpływu. Jeśli nie mam, to moje myślenie o nich i przeżywanie ich nie ma żadnego sensu. I to jest dobra wiadomość :)
Hej Ruta,

Zawsze łatwiej wierzy się, że będzie źle. Dręczy mnie wiele lęków. Ponazywałem je sobie i staram się z nimi oswoić. Kiepsko mi to jednak idzie. Podobno można nauczyć się pozytywnego myślenia. Dałbym wiele by wiedzieć jak.

1. Podbieram ten sposób.

2. Na przyszłość jakiś wpływ mam. Tak mi się wydaje. Swoją postawą mogę spowodować albo złe, albo dobre wydarzenia.

3. Spróbuję być wdzięczny.

4. Nie mam wpływu na to co zrobi moja żona ( cywilna), ale myśl o tym, że pozna ona kogoś i moja córka będzie np. mieszkać z tą osobą zwyczajnie mnie przeraża.

Sefie
Posty: 583
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: Sefie » 17 wrz 2023, 19:46

WTG pisze:
17 wrz 2023, 12:34
Potrzebuję kontaktu z osobami, które były lub są w podobnym położeniu. Wtedy mogę liczyć na jakieś zrozumienie, dowiedzieć się jak inni pokonywali swoje trudności. A historie z 'happy endem' mogą mnie pokrzepić.
Na tym forum są w zasadzie niemal tylko osoby, które były/są w takiej sytuacji jak Twoja. Więc o zrozumienie swoich emocji możesz być spokojny ;)

Nie chcę pozbawiać Cię nadziei na happy end ale według mnie nie ma sensu na dłuższą metę taką nadzieją żyć. To może być hamulec ręczny zaciągnięty do Twoich zmian.

Na tym forum nie ma zbyt wielu powrotów a powroty wśród kobiet są w dodatku w mniejszości. Również i niektóre powroty są już tylko historią bo te co by nie było nie zawsze są udane.

Warto więc nie oglądać się na małżonkę, na jej powrót i zacząć od tu i teraz w bieżącej sytuacji, bez kreowania przyszłości.

Fajnie, że się zaapisałeś na terapię :)
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II

WTG
Posty: 12
Rejestracja: 07 wrz 2023, 13:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: WTG » 17 wrz 2023, 22:08

Sefie pisze:
17 wrz 2023, 19:46
Nie chcę pozbawiać Cię nadziei na happy end ale według mnie nie ma sensu na dłuższą metę taką nadzieją żyć. To może być hamulec ręczny zaciągnięty do Twoich zmian.

Na tym forum nie ma zbyt wielu powrotów a powroty wśród kobiet są w dodatku w mniejszości. Również i niektóre powroty są już tylko historią bo te co by nie było nie zawsze są udane.

Warto więc nie oglądać się na małżonkę, na jej powrót i zacząć od tu i teraz w bieżącej sytuacji, bez kreowania przyszłości.

Fajnie, że się zaapisałeś na terapię :)
Udało mi się dzisiaj trochę z żoną (cywilną) porozmawiać. Namawiałem ją na psychologa by dała sobie szanśę na poukładanie emocji i jakąś ulgę, bo ciągle krzyczy. Nie jest chętna.
Powiedziała mi, że rozwód to element jej rewanżu za to czego przy mnie doświadczyła i to on jej przyniesie ulgę. Stwierdziła też, że choćbym był ostatnim mężczyzną na ziemi to do mnie nie wróci. Gdyby ro zrobiła nie miałaby do siebie szacunku. Jej zemsta dokona się gdy pozna nowego partnera. Wtedy nowe, dobre wrażenia wyprą te stare i będzie uzdrowiona. Nie omieszkała dodatkowo mnie pognębić mówiąc, że ma nadzieję, że nasza córka polubi jej przyszłego partnera i będą razem miło spędzać czas.

Zapewne nie powinienem więc żyć nadzieją, że jeszcze się zejdziemy. Nie chcę jednak całkowicie zamykać się na taką możliwość. Kto wie czy nowy partner będzie taki wspaniały. Skupię się na dziecku i sobie i poczekam.
Ostatnio zmieniony 18 wrz 2023, 6:43 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie

Lawendowa
Posty: 7071
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: Lawendowa » 18 wrz 2023, 22:58

Sefie pisze:
17 wrz 2023, 19:46
Na tym forum są w zasadzie niemal tylko osoby, które były/są w takiej sytuacji jak Twoja. Więc o zrozumienie swoich emocji możesz być spokojny ;)

Warto więc nie oglądać się na małżonkę, na jej powrót i zacząć od tu i teraz w bieżącej sytuacji, bez kreowania przyszłości.
Chciałabym trochę sprostować. O ile na poziomie emocji rzeczywiście są duże podobieństwa, to jednak pomiędzy sytuacją WTG a większością forumowiczów(poza nielicznymi wyjątkami) jest zasadnicza różnica. To sakramentalność małżeństwa. I tak, jak na poziomie czysto ludzkim, można próbować analogicznych sposobów na ratowanie związków, to w sakramentalnym małżeństwie jest jeszcze Bóg i to z łask Sakramentu możemy czerpać tam, gdzie ludzkich sił już zabrakło.

Dla czytelności warto precyzyjnie się wyrażać np. cywilna małżonka/żona.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."

WTG
Posty: 12
Rejestracja: 07 wrz 2023, 13:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: WTG » 19 wrz 2023, 11:36

Za namową Sefie przeleję moja uczucia w tym miejscu z nadzieją na ulgę.

Dziś o godz. 15:30 udam się do prawnika by podpisać papiery rozwodowe. Kilka tygodni później będę rozwiedziony.

Czuję żal, że taki koniec spotkał moje małżeństwo. Czuję się winny, że nie słuchałem, nie rozumiałem, nie zatrzymałem się wtedy gdy jeszcze można było wszystko naprawić. Moja żona (cywilna) ma dobre serce i na pewno mogliśmy się porozumieć.

Martwię się o swoją córkę i jakość jej dzieciństwa. Teraz widzę ją codziennie, ale co będzie gdy w życiu mojej żony pojawi się nowy partner? Co będzie wtedy czuła? Jaki to będzie człowiek? Dobry, zły? Czy moja córka będzie bezpieczna?

Boję się o swoją przyszłość. Jestem sam w obcym kraju, daleko od rodziny. Czuję się samotny, a przecież tak będzie wyglądało moje życie. Praca - córka - samotność - sen. I przerażające weekendy gdy nie będę wiedział co ze sobą zrobić, aż do momentu odwiedzin dziecka.
Jakie będzie moje życie zawodowe? Dzisiaj mam pracę, ale co będzie jutro? Kraj nie jest stabilny. Co jeśli będę musiał wyjechać i opuścić córkę?

Przy tych wszystkich negatywach nie straciłem jeszcze całkowicie nadziei, że kiedyś do siebie wrócimy. Może naiwnie, bo statystyki mówią o 10% powrotów po rozwodzie, może nie powinienem, bo żona (cywilna) mówi, że na pewno nie, ale przecież nikt nie zna przyszłości.

Koszmar
Posty: 66
Rejestracja: 28 maja 2019, 20:26
Płeć: Kobieta

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: Koszmar » 19 wrz 2023, 12:28

WTG wszystko to czujesz jest potrzebne.
Żal i smutek jest normalnym odczuciem po stracie.
Poczucie winy pozwoli Ci dojrzeć własne wady i się zmienić na lepsze.
Zamartwianie się o dziecko nauczy starać się być lepszym ojcem.
Strach często mobilizuje nas do działania.
Pozwól sobie na te normalne uczucia.
Przyjdzie czas , gdy i w Twoim życiu zagości spokój, wiara i nadzieja.
Jeśli pozwolisz działać Panu Bogu i sam sobie wybaczysz będzie Ci o wiele łatwiej.
Przyjmij swoje cierpienie jako lekcje, naukę , doświadczenie.
Jesteś w stanie tzw " żałoby".
Od Ciebie zależy jej długość.
Warto otworzyć się na świat , poszukać pomocy w modlitwie i jakiejś terapii , przepracować wszystko , zmienić się dla siebie nie czekając na cud powrotu.
Samotność bywa budująca.Masz czas na dostrzeżenie w sobie złych cech, nawyków, na przemyślenia.
Wolny czas wypełnij pasjami, by Twoje dziecko widziało , że ma zdrowiejacego tatę, który mimo ciężkich chwil cieszy się , że ma dla kogo żyć i się starać.

WTG
Posty: 12
Rejestracja: 07 wrz 2023, 13:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: WTG » 19 wrz 2023, 17:34

Koszmar pisze:
19 wrz 2023, 12:28
WTG wszystko to czujesz jest potrzebne.
Żal i smutek jest normalnym odczuciem po stracie.
Poczucie winy pozwoli Ci dojrzeć własne wady i się zmienić na lepsze.
Zamartwianie się o dziecko nauczy starać się być lepszym ojcem.
Strach często mobilizuje nas do działania.
Pozwól sobie na te normalne uczucia.
Przyjdzie czas , gdy i w Twoim życiu zagości spokój, wiara i nadzieja.
Jeśli pozwolisz działać Panu Bogu i sam sobie wybaczysz będzie Ci o wiele łatwiej.
Przyjmij swoje cierpienie jako lekcje, naukę , doświadczenie.
Jesteś w stanie tzw " żałoby".
Od Ciebie zależy jej długość.
Warto otworzyć się na świat , poszukać pomocy w modlitwie i jakiejś terapii , przepracować wszystko , zmienić się dla siebie nie czekając na cud powrotu.
Samotność bywa budująca.Masz czas na dostrzeżenie w sobie złych cech, nawyków, na przemyślenia.
Wolny czas wypełnij pasjami, by Twoje dziecko widziało , że ma zdrowiejacego tatę, który mimo ciężkich chwil cieszy się , że ma dla kogo żyć i się starać.
Dziękuję za podtrzymujący na duchu wpis. Póki co jest mi ciężko i nie widzę pozytywów, ale może po czasie zobaczę wszystko w innym świetle.

Ruta
Posty: 2928
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: Ruta » 20 wrz 2023, 9:15

WTG pisze:
19 wrz 2023, 17:34
Póki co jest mi ciężko i nie widzę pozytywów, ale może po czasie zobaczę wszystko w innym świetle.
I tak. I nie. Dokąd patrzę tylko ze swojej perspektwy, dotąd widzę tylko ze swojej perspektywy. Przez prawie rok po odejściu męża tak patrzyłam.

Miałam już doświadczenie rozmowy z Bogiem, Jego bliskości. Umocnił mnie pokazując mi, że mogę nadal kochać męża. Nawet gdy od wszystkich dookoła z moim mężem na czele słyszałam, że już nie powinnam.

Ale na wiele spraw patrzyłam nadal po swojemu. I po swojemu sobie je tłumaczyłam. Bóg dał mi czas. Czas na dojście do kolejnej ściany. I na to bym w nią zdrowo przywaliła. Zderzyłam się sama ze sobą, z moimi nierealnymi oczekiwaniami, wyobrażeniami i chciejstwami. Bo wiesz, ja sobie wymyśliłam, że Bóg, skoro pragnie widzieć małżonków razem, to zmieni mojego męża i go do mnie na postronku przyprowadzi.

Ja jestem uparta. Jeszcze wiele razy na tą ścianę wpadałam rozbiegiem. Dopiero solidnie obita i w dodatku przekonana, że to Bóg tak mnie leje, zrobiłam to, co robią dzieci, jak sobie uświadomią, że są dziećmi. Zawołałam Mamę.

Domyślam się, że możesz bać się zapytać Boga o swoją sytuację. Kobieta z którą czujesz się mocno związany i z którą chciałbyś żyć, nie jest twoją żoną. Więc masz swoje pole chciejstwa, oczekiwań i wyobrażeń. Ciężko je odpuścić.

Możesz pytać spokojnie. Ja bałam się pytać Boga o swoją sytuację, bo bałam się, że mnie potępi, oceni i narzuci mi swoją wolę. Taki mniej więcej obraz Boga miałam.

Mama wzięła mnie za rękę i powoli uczyła mnie Boga prawdziwego. Poznając Boga poznaję też siebie. Odkryłam, że najgłębsze pragnienia mojego serca są mi dane od Boga. Nie boję się już, że Bóg nakaże mi w życiu to, co nie jest zgodne ze mną i czego sama nie pragnę. Odkryłam też, że Bóg nie działa przez przymus. Nie tylko dał mi wolną wolę, ale ją szanuje.

To mnie zachwyca nieustannie, bo ja źle znoszę narzucanie i przymus. Na mnie to działa jak na drzewo podlewanie kwasem. Dlatego jest mi tak dobrze w relacji z Bogiem, że jest to relacja całkowicie wolna od przymusu. Możesz spokojnie i bez lęku zacząć rozmowę z Nim.

WTG
Posty: 12
Rejestracja: 07 wrz 2023, 13:49
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona odeszła, cierpię.

Post autor: WTG » 20 wrz 2023, 14:56

Ruta pisze:
20 wrz 2023, 9:15
Domyślam się, że możesz bać się zapytać Boga o swoją sytuację. Kobieta z którą czujesz się mocno związany i z którą chciałbyś żyć, nie jest twoją żoną. Więc masz swoje pole chciejstwa, oczekiwań i wyobrażeń. Ciężko je odpuścić.
Nie oczekuję, źe żona (cywilna) wróci, ale oczywiście chciałbym tego.
Po podpisaniu protokołu rozwodowego odebraliśmy razem dziecko ze szkoły i pojechaliśmy do mieszkania żony. Tam zamknęła się w pokoju na kilka minut. Wyszła, a oczy miała mokre od łez. Nie jest więc to dla niej takie łatwe.
Nie wiem co przyniesie przyszłość. Ja się naprawiam, myślę o dziecku i czekam. Jak już napisałem wyżej, nastawiam się na sekwencję: praca-córka-samotność-sen. Może przyjdzie i czas na rozmowę z Bogiem.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 35 gości