witam
mój watek był poruszany miesiąc temu https://kryzys.org/viewtopic.php?f=10&t ... 2ada+pozew
od tamtego czasu kowalski zerwał kontakt z żona ale ona nie chce słyszeć o naprawie małżeństwa ( 10 września 2018). poinformowała że nie kochała mnie od dwóch lat a była tylko ze względu na dziecko ( dwa lata temu pierwsza zdrada żony) . chciałem ratować małżeństwo ale inicjatywa była tylko z mojej strony . 11 września zabrała mi syna przemeldowała siebie i jego i wyjechała do swoich rodziców tam przyjęli ja jako pokrzywdzoną .
w pozwie złożony jest bez orzekania o winie ( wpisała niezgodność charakterów które powodowały kłótnie ) i opieka syna przy matce i alimenty . ona chce rozwód na pierwszej rozprawie .
jestem w trakcie pisania odpowiedzi na pozew .
chce aby był rozpad małżeństwa był z winy żony i syn zamieszkał ze mną nie ograniczając praw matce ani widywań . teraz gdzie mieszkają są łącznie 4 rodziny . na razie pomagają ale potem będą na pewno kłótnie . syn jest zastraszony (lat 6) i mówi ze mama na niego krzyczy. on chce mieszkać ze mną . postanowiłem walczyć o syna w sądzie. żona straszy mnie że zezna że była przemoc psychiczna z mojej strony .
czy ktoś z Was jest już lub był po walce w sądzie? wiem że może to trwać kilka lat i pewnie masę nerwów pochłonie.
teraz już walka w sądzie
Moderator: Moderatorzy
Re: teraz już walka w sądzie
Mariok, przede wszystkim, ja bym Twój wątek połączyła z poprzednim, dużo łatwiej się czyta, łatwiej się odnaleźć i odnieść do pewnych kwestii, gdy się ma całość w jednym miejscu. Co Ty na to?
Ja jestem już "po". Z tym, że ja nie walczyłam. Ja jeździłam do sądu z wolą ratowania małżeństwa oraz wyjaśniania przekłamań.
Pamiętaj, że słowo mam moc. Słowem Bóg stworzył świat, a my jako stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, mamy moc podobną - stwarzania naszych osobistych światów.
Walka to przegrani i wygrani, mogą być ciężko ranni i zabici... słyszałeś określenie "pyrrusowe zwycięstwo"?
Gdy zmieniam słowo "walka" na słowo "ratowanie" - zmienia się perspektywa.
Ja jestem już "po". Z tym, że ja nie walczyłam. Ja jeździłam do sądu z wolą ratowania małżeństwa oraz wyjaśniania przekłamań.
Pamiętaj, że słowo mam moc. Słowem Bóg stworzył świat, a my jako stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, mamy moc podobną - stwarzania naszych osobistych światów.
Walka to przegrani i wygrani, mogą być ciężko ranni i zabici... słyszałeś określenie "pyrrusowe zwycięstwo"?
Gdy zmieniam słowo "walka" na słowo "ratowanie" - zmienia się perspektywa.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: teraz już walka w sądzie
Ja jestem jeszcze przed (termin 1 rozprawy za dwa miesiące), ale po napisaniu odpowiedzi na pozew. Napisałam go z pomocą adwokata.Życzę Ci sił na tej trudnej drodze. Wg mnie to ważne,jeżeli wiesz, czego chcesz.
Re: teraz już walka w sądzie
Dobrze zrozumiałam, że żona chce rozwodu bez orzekania o winie, a Ty CHCESZ rozwodu z orzeczeniem winy żony?? Jest wtedy ogromna szansa, że sąd jednak da wyrok i pozostanie tylko "walka o dziecko". Żona może sobie straszyć Cię "przemocą psychiczną" ale to może działać w obie strony... Nie obejdzie się też bez opinii biegłych sądowych i badania relacji rodzinnych- to trwa, kosztuje i bywa stresujące a wyniki nie zawsze są oczywiste.
Re: teraz już walka w sądzie
Mariok, daj znać, jak tam pisanie odpowiedzi na pozew. Co postanowiłeś?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: teraz już walka w sądzie
Rozmowę z żoną mamy przeprowadzić w czwartek ,mam nadzieję że 4 oczy i będzie szczera . Na obecną chwilę mam wewnętrzny bunt z sumieniem .Byłem wczoraj pojednać z Bogiem przy konfesjonale . Ksiadz doslownie przerył moje sumienie . (Ze sam sobie jestem winien i ponosze wine sie stalo) . Rozrywa mnie od środka . Raz decyzja o rozwodzie a potem spróbować walczyć o małżeństwo które jest na dnie ale zawarliśmy go sami bez przymusu przed Bogiem . Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Adwokat radzi rozwod bez orzekania o winie . Podział majątku . Dogadać się o wychowanie dziecka . ( 2 razy w tygodniu co 2 weekend 1 Mc w wakacje i tydzień ferii) oczywiście zamieszka z nią .
Wolałbym zapaść się pod ziemię . Jest to najgorsza rzecz jaką mnie spotkała w życiu . Nadal kocham żonę mimo co się stało . Zastanawiam się wstrzymaniem rozwodu. Adwokat ma na razie czekać . Musze przemyśleć
Wolałbym zapaść się pod ziemię . Jest to najgorsza rzecz jaką mnie spotkała w życiu . Nadal kocham żonę mimo co się stało . Zastanawiam się wstrzymaniem rozwodu. Adwokat ma na razie czekać . Musze przemyśleć
Re: teraz już walka w sądzie
do mnie
Cześć,
Powiem Ci tak: nie wiem czy czytałeś mój wątek. Ogólnie w skrócie: obstawianie meczy, zawiedzione zaufanie, syf, gnój w życiu, problemy finansowe, zatajenie kredytu przed żoną przed ślubem. Żona się wyprowadziła, ucięła kontakt całkowicie, pozew złożony bez orzekania o winie, chce zacząć nowe życie. Nasłuchałem się, że byłem/jestem największą porażką żony, że jestem najgorszym co ją spotkało, że przez 5 lat nie osiągnęliśmy nic, że mam się odciąć i dać jej spokój. Piłka była po mojej stronie: czy zgadzać się mimo tego co zrobiłem czy dać jej odejść w ramach zadośćuczynienia za to co zrobiłem. Ogólnie nie wiem, kto wymyślił hasło w stylu " Jak kochasz to daj mi odejść...". Kocham żonę całym sercem.
Na początku było ciężko ale wziąłem się za siebie - praca, praca i jeszcze raz praca nad sobą, nad uzależnieniem i nad swoim systemem wartości. Po drodze doszły obawy o potencjalnego kowalskiego i przyszła pora na decyzję do sądu. I wiesz co odpisałem ?
Odpisałem to co mówiło mi serce i to co mówiłem na ołtarzu. Ostatnio przeczytałem tutaj na forum, że ratownik sam musi być silny by ratować kogoś. U mnie tym kimś jest moje małżeństwo, którego mogę nie uratować. Mogę ale wyobrażasz sobie sytuację, że ratownik na plaży mówi do ludzi na plaży " Nie popłynę, bo Pani tutaj obok mówi, że nie ma szans żeby go uratować"...
Chciałbyś spotkać na plaży, w życiu takich ratowników ? Pewnie nie. Kwestia przygotowania tego ratownika - musi mieć odpowiednie zaplecze przygotowawcze, odpowiednio poukładane, ktoś na kimś można polegać. Ludzie (żona) musi być Ciebie pewna, że może wejść do morza ( życia) i będzie się czuła pewnie.
Przynajmniej ja chce dla swojej żony być kimś takim. Decyzja należy do Ciebie co zrobisz.
Starałem Ci pokazać się mój punkt widzenia.
Cześć,
Powiem Ci tak: nie wiem czy czytałeś mój wątek. Ogólnie w skrócie: obstawianie meczy, zawiedzione zaufanie, syf, gnój w życiu, problemy finansowe, zatajenie kredytu przed żoną przed ślubem. Żona się wyprowadziła, ucięła kontakt całkowicie, pozew złożony bez orzekania o winie, chce zacząć nowe życie. Nasłuchałem się, że byłem/jestem największą porażką żony, że jestem najgorszym co ją spotkało, że przez 5 lat nie osiągnęliśmy nic, że mam się odciąć i dać jej spokój. Piłka była po mojej stronie: czy zgadzać się mimo tego co zrobiłem czy dać jej odejść w ramach zadośćuczynienia za to co zrobiłem. Ogólnie nie wiem, kto wymyślił hasło w stylu " Jak kochasz to daj mi odejść...". Kocham żonę całym sercem.
Na początku było ciężko ale wziąłem się za siebie - praca, praca i jeszcze raz praca nad sobą, nad uzależnieniem i nad swoim systemem wartości. Po drodze doszły obawy o potencjalnego kowalskiego i przyszła pora na decyzję do sądu. I wiesz co odpisałem ?
Odpisałem to co mówiło mi serce i to co mówiłem na ołtarzu. Ostatnio przeczytałem tutaj na forum, że ratownik sam musi być silny by ratować kogoś. U mnie tym kimś jest moje małżeństwo, którego mogę nie uratować. Mogę ale wyobrażasz sobie sytuację, że ratownik na plaży mówi do ludzi na plaży " Nie popłynę, bo Pani tutaj obok mówi, że nie ma szans żeby go uratować"...
Chciałbyś spotkać na plaży, w życiu takich ratowników ? Pewnie nie. Kwestia przygotowania tego ratownika - musi mieć odpowiednie zaplecze przygotowawcze, odpowiednio poukładane, ktoś na kimś można polegać. Ludzie (żona) musi być Ciebie pewna, że może wejść do morza ( życia) i będzie się czuła pewnie.
Przynajmniej ja chce dla swojej żony być kimś takim. Decyzja należy do Ciebie co zrobisz.
Starałem Ci pokazać się mój punkt widzenia.