Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

DoubleB
Posty: 27
Rejestracja: 21 kwie 2018, 16:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: DoubleB »

Dobry wieczor.

Od jakiegos czasu czytam te forum i w koncu odwazylem sie napisac o swoim problemie.

Z moja zona wspolnie jestesmy ponad 7 lat w tym ponad 4 lata po slubie. W chwili obecnej przezywamy gleboki kryzys. Od 2 mscy czuje ze oddalamy sie z zona od siebie. Ostatnio mielismy powazna rozmowe na temat naszego zwiazku i ona zaczela myslec o rozwodzie. Swoja decyzje argumentowala brakiem chemii miedzy nami i uczucia ktore wg niej bardzo oslablo. Oczywiscie zaprzeczylem i powiedzialem ze bardzo ja kocham i nie widze innego wyjscia jak naprawic nasze stosunki i trwac przy sobie dalej. Tym bardziej ze mamy malego synka (1rok i 8 miesiecy). Ale ona nie widzi sensu naprawiania tego co jest i ze jest ciut za pozno bo ona wiele razy dawala znaki ze cos nie gra ale ja jak to facet uznawalem to za zwykle narzekanie kobiety. Zarzucala mi ze ja wiele razy odtracalem i nie chcialem uprawiac seksu, ze czesto nie panowalem nad soba i krzyczalem lub ze malo ja adorowalem przez co zaczela czuc sie nie atrakcyjna i bezwartosciowa. Tak trwaly 4 lata malzenstwa ze ona "narzekala" a ja niby sluchalem. Ale zycie toczylo sie dalej odnosilismy sukcesy, pieniedzy nie brakowalo a syn rosl jak na drozdzach. Wszystko zmienilo sie w zeszlym roku kiedy zona po macierzynskim wrocila do pracy. Ostrzegla mnie ze jesli sie nie zmienie to zle sie to dla mnie skonczy. Ale po tej rozmowie zylismy nadal normalnie tzn tak jak dotychczas. Dopiero 2 msce temu cos sie zmienilo. Zona zaczela powoli odsuwac sie ode mnie. Coraz rzadziej rozmawiala o wspolnej przyszlosci, zaczela byc coraz mniej uczuciowa nawet w smsach przestala buzki wysylac, itd. Ale najdziwniejsze w jej zachowaniu bylo to ze telefon stal sie dla niej guru. Kiedys mogl lezec na stole przez caly dzien i nic, a teraz caly czas go miala. Jej pojscia do toalety zaczely sie wydluzac, kapiele trwaly nawet po 1.5h a na kazde znikniecie telefonu reagowala agresywnie.
Wiadomo co zaczalem sobie myslec, ale wypieralem te mysl poniewaz kiedys obiecalismy sobie, ze nie zdradzimy sie w zwiazku. Jesli, ktores z nas sie sdecyduje ma najpierw zakonczyc zwiazek. Wiec zycie toczylo sie nadal. Az ktoregos razu powiedziala zebym wzial syna na kilka dni do babci bo ona musi sobie wszystko przemyslec. Wtedy juz bylem pewny ze kogos ma. Ale wyjechalem bo akurat babcia b.dlugo nie widziala sie z wnukiem wiec uznalem to za dobry pomysl. W tym czasie nie proznowalem. Ze bylem osoba ktora zajmowala sie naszym domem, rachunkami, dzieckiem i praca to mialem dostep do wszystkich naszych kont i rachunkow. Przejrzalem wszystkie billingi i w nich pojawial sie jeden i ten sam nr. Z kont znikaly pieniadze na niewiadome wydatki a podczas tego pobytu prawie caly czas milczala. Wiec prowadzilem sledztwo dalej i okazalo sie ze nr nalezy do mlodego chlopaka, ktory pracuje w tej samej firmie co moja zona. Bylem zdruzgotany i od razu zapytalem sie czy ma kogos ale po dluuugim czasie odpisala ze nie.
Po kilku dniach wrocilem z synem i od razu przystapilem do rozmowy. Pod moim naporem przyznala sie ze kogos poznala i ze mnie ostrzegala ale rowniez ze.mnie jeszcze nie zdradzila. Ze tylko flirtuja itp. W tym momencie stracilem grunt pod nogami.
Po jakims czasie wrocilismy do rozmowy i zapytalem jak ona to sobie wszystko wyobraza. Nie potrafila mi nic powiedziec tylko ze potrzebuje czasu na zastanowienie.
Dalem jej kilka dni i w tym czadie zaczalem analizowac co zrobilem zle. I jak grom z jasnego niena uswiadomilem sobie ze jestem sam sobie winien. Ze ona prosila i blagala ale ja tego nie chcialem sluchac. Dopiero teraz do mnie dotarlo jak wieliki blad popelnilem i jakim egoista bylem. Zawsze kochalem, kocham i bede kochal moja zone ale nie wiem dlaczego dopuscilem do takiej sytuacji.
Zaczalem ja przepraszam i prosic o ost szanse ale ona mi juz nie wierzy i nie ufa. Mowi ze wie ze ja kocham ale chyba nasze drogi sie rozeszly. Wiec zapytalem co moglbym uczynic aby ja uszczesliwic. Zaproponowala krotka separacje a ja w tym czasie wyjechalem na wies do mojej mamy. Ona miala sie zastanowic czego chce i ja rowniez.
Do mnie wszystko dotarlo. Zauwazylem swoje bledy i powoli zaczalem sie naprawiac. Tzn poszedlem do psychologa i zaczalem sie nawracac w kierunku Boga bo z wielkim wstydem musze przyznac ze po slubie totalnie Go odrzucilem pomimo tego ze kiedys bardzo wierzylem. Podejmujac probe naprawy samego siebie trafilem na Sychar i dowiedzialem sie ze mam syndrom DDA.
Jest jeszcze wiecej rzeczy o ktorych chcialbym napisac ale nie chce was zanudzic swoja historia. W chwili obecnej jestesmy w separacji i na etapie zastanawiania sie. Czy myslicie ze uda mi sie zatrzymac zone przy sobie? Licze na wasze wsparcie
jacek-sychar

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: jacek-sychar »

Witaj DoubleB na naszym forum.

Błędy, które popełniłeś są dość typowe dla nas, mężczyzn. Niestety dla kobiet często nasze wcześniejsze błędy są trudne do naprawienia lub wręcz uznają, że nie ma już czego naprawiać.
Pilnowanie telefonu jasno wskazuje, że jest ktoś trzeci. Nie ma co teraz zastanawiać się, jak to daleko zaszło.

Warto zająć się sobą. Często nasze lepsze JA okazuje się wystarczającym powodem do powrotu.
Masz synka. Bądź dla niego dobrym ojcem. On tego teraz bardzo potrzebuje.
Często w Twojej sytuacji polecamy listę Zerty:
viewtopic.php?f=10&t=282
Nadskakiwanie osobie, która chce odejść często nie przynosi żadnego efektu, albo przynosi wręcz efekt odwrotny. Ale to zawsze trzeba rozpatrywać indywidualnie.

Jeżeli jesteś DDA, to czy czytałeś książki, które polecamy dla takich osób? Ich lista jest tutaj:
viewtopic.php?f=10&t=383

Oczywiście zapraszamy do naszych ognisk. Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/
DoubleB
Posty: 27
Rejestracja: 21 kwie 2018, 16:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: DoubleB »

Witam. I dziekuje za szybka odpowiedz. O liscie Zerty slyszalem i postaram sie do niej stosowac. A ksiazek niestety nie czytalem. Ale postaram sie nadrobic zaleglosci.
Ogolnie jestem w rozsypce. Nie wiem czy zona nadal cos czuje do mnie bo unikala tego tematu. Ale jednoczesnie mowi ze rozwod nie jest tez jej na reke. Ze nie potrafi jednoczesnie pozwolic mi odejsc ale jednoczesnie boi sie wejsc do tej samej rzeki. Poza tym poprosilem ja o zakonczenie jej nowej znajomosci ale odparla ze dopoki nie jestesmy razem tego nie zrobi. Na moje zostawia sobie wyjscie awaryjne.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: Nirwanna »

DoubleB, czy jesteście małżeństwem sakramentalnym?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
DoubleB
Posty: 27
Rejestracja: 21 kwie 2018, 16:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: DoubleB »

Tak. Jestesmy malzenstwem sakramentalnym. Oboje bylismy ludzmi glebokiej wiary ale niestety nasza ambicja i pogon za pieniadzem odciagnely nas od Boga
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: Nirwanna »

Oj, chyba nie tylko ambicja i pieniądze....
Zobacz:
kiedys obiecalismy sobie, ze nie zdradzimy sie w zwiazku. Jesli, ktores z nas sie sdecyduje ma najpierw zakonczyc zwiazek.
Czyli piszesz, że od początku nie zakładaliście, że jesteście ze sobą "na dobre i na złe, dopóki śmierć was nie rozłączy". Założyliście sobie, przynajmniej teoretycznie, ale jednak - wyjście awaryjne. Do pomyślenia masz, co leżało o podstaw takiej zgody na wyjście awaryjne. I to jest być może to, co warto abyś wywalił, jeśli chcesz ratować małżeństwo. Tylko tym razem faktycznie "na dobre i na złe".
Sadzę, że bardzo warto abyś sobie przypomniał, co dokładnie przysięgałeś: http://sychar.org/przysiega/
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
DoubleB
Posty: 27
Rejestracja: 21 kwie 2018, 16:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: DoubleB »

Te zalozenie zalozylismy jeszcze za czasow kiedy bylismy para i nawet nie myslelismy o malzenstwie. Nawiazalem do tego poniewaz kiedy mi mowila o swojej nowej znajomosci od razu to mi zaswitalo w glowie i zrobilo mi sie smutno.
Tak przysiegalem "na dobre i na zle" i ja z mojej str tego mam zamiar dotrzymac. Prosze mi uwierzyc ze w trakcie malzenstwa mialem kilka propozycji od kobiet na tzw skok w bok ale zawsze slowa przysiegi mi krazyly po glowie. I tego nie zrobilem i nie zrobie bo ja kocham jak nikogo innego.
A juz wybaczylem swojej zonie ze kogos poznala bo wiem ze sie przyczynilem do tego swoja arogancja i egoizmem. Dlatego pragne to naprawic bo mojej winy w tym jest bardzo duzo.
Wiedźmin

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: Wiedźmin »

Nirwanna pisze: 21 kwie 2018, 21:39 Oj, chyba nie tylko ambicja i pieniądze....
Zobacz:
kiedys obiecalismy sobie, ze nie zdradzimy sie w zwiazku. Jesli, ktores z nas sie sdecyduje ma najpierw zakonczyc zwiazek.
Czyli piszesz, że od początku nie zakładaliście, że jesteście ze sobą "na dobre i na złe, dopóki śmierć was nie rozłączy". Założyliście sobie, przynajmniej teoretycznie, ale jednak - wyjście awaryjne. Do pomyślenia masz, co leżało o podstaw takiej zgody na wyjście awaryjne. I to jest być może to, co warto abyś wywalił, jeśli chcesz ratować małżeństwo. Tylko tym razem faktycznie "na dobre i na złe".
Sadzę, że bardzo warto abyś sobie przypomniał, co dokładnie przysięgałeś: http://sychar.org/przysiega/
A to bardzo cenne, że to Nirwanno wyłapałaś - ja jeszcze na początku zawiązku (jak tylko maleńkie dzieci się pojawiły na świecie) z żoną też tak "żartowaliśmy" - byle wytrzymać ze sobą do wieku pełnoletności dzieci... - niby ot takie niewinne żarciki, kiedy coś zazgrzytało... kiedyś coś nam nie pasowało... ot taki tekst rzucony w przestrzeń... - zupełnie niepotrzebne.
DoubleB
Posty: 27
Rejestracja: 21 kwie 2018, 16:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: DoubleB »

"A to bardzo cenne, że to Nirwanno wyłapałaś - ja jeszcze na początku zawiązku (jak tylko maleńkie dzieci się pojawiły na świecie) z żoną też tak "żartowaliśmy" - byle wytrzymać ze sobą do wieku pełnoletności dzieci... - niby ot takie niewinne żarciki, kiedy coś zazgrzytało... kiedyś coś nam nie pasowało... ot taki tekst rzucony w przestrzeń... - zupełnie niepotrzebnie".

Zgadzam sie z Toba. Nawet niewinne zarty moga byc niepotrzebne i otwieraja droge Zlemu ktory tylko czeka na taka okazje.
Ostatnio po wizycie u psychologa i szczerej modlitwie dotarly moje wady. To jak unieszczesliwialem zone. Za malo dawalem jej ciepla, czulosci, nue adorowalem jej a przy tym bylem bardzo uparty, niecierpliwy, momentami zbyt impulsywny co wiazalo sie z potokiem slow ktorymi ranilem zone. Oczywiscie nie wyzywalem jej od k... czy innych takich ale czasem niepotrzebnie wracalem do starych sprzeczek i klotni.
Na chwile obecna zrozumialem swoje bledy i staram sie naprawic najpierw siebie potem malzenstwo. Ofiarowalem swoje prosby sw Ricie bo uwazam sie jeszcze za niegodnego wzgledem Boga i wstydze sie prosic Go o jakakolwiek laske.
Jedyne co sie zmienilo to zebralem sie w sobie i podjalem decyzje ze musze walczyc o ten zwiazek. Dlatego za kilka dni wracam do swojej zony i syna. Boje sie tego bo wiem ze bedzie traktowala mnie jak powietrze i dawala do zrozumienia ze juz nic miedzy nami nie ma. Ale zapre sie samego siebie i bede wierzyl, modlil sie zeby obudzila sie z tego amoku i dostrzegla ze podjalem probe walki i przede wszystkim zmiany samego siebie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: Nirwanna »

DoubleB - postawa chwalebna. Przygotuj się jednak na maraton. I na to, że będziesz miał kryzysy, gdy będzie Ci się zdawało, że to wszystko bez sensu, że nic to nie daje.... Mi ostatnio w takim kryzysie pomogło takie małe nagranko ks. Grzywocza: http://2ryby.pl/film/caly-ogrom-zla-mniejszy-niz/ I podstawowe pytanie - czy wierzysz? w Boga czy Bogu?
A wparciem maratońskim może być dla Ciebie ta strona z gigabajtami nagrań: http://www.jacek-pulikowski.izajasz.pl/ ... e-mp3.html
Powodzenia! Pomodlę się za Ciebie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
M91
Posty: 90
Rejestracja: 20 gru 2017, 10:42
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: M91 »

Witaj na forum. Tak czytam Twoj post i po prostu trochę mi się chce śmiać jakie kobiety mają myślenie. Typowym schemat. Ta sama śpiewka. Jeżeli chcesz ratować swoje małżeństwo to od razu Ci powiem z własnego doświadczenia, że jeżeli żona kręci na boku z innym to praktycznie nie ma szans na uratowanie. Nasze żone są w takim amoku, że praktycznie nic do nich nie dociera. Ja sobie dałem już spokój bo prędzej skończę na cmentarzu niż żona będzie chciała odbudować to co nas łączyło. Niemniej jednak zawsze warto spróbować tym bardziej, że macie maluszka :) powodzenia.
Kto Cię pokocha ?
Kto będzie walczył ?
Kto upadnie dotrzymując kroku ?
Wiedźmin

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: Wiedźmin »

M91.

Śmiać się z pewnością nie ma co - jedynie zasmucić się można - nad niedojrzałością - ale to zarówno żon jak i mężów.
Oraz nad naszą własną niedojrzałością i nieświadomością na początku naszych związków, skoro nie do końca patrzeliśmy tam, gdzie powinniśmy.

M91 jednak cenny jest Twój głos - bo faktycznie pokazuje pewien schemat - że osoba "porzucana" - chętnie bierze na siebie wszystkie winy na niepowodzenia, swoje 50% i chętnie jeszcze 49% od partnera. Wybiela go... stawia na ołtarzyku... a samemu chętnie się biczujemy.

DoubleB - jasne, że pewnie nie byłeś idealnym mężem - zacznij poprawki (a to naprawdę idzie pomału i opornie) w swoim zachowaniu - bądź lepszą wersją samego siebie - ale też nie kamienuj się nadmiernie. Nie Ty jeden jesteś odpowiedzialny za cały bałagan w Twoim małżeństwie. Skoncentruj się na budowaniu super relacji z dzieckiem - miej dla niego czas - więcej czasu... więcej, niż poświęcasz na siedzenie przed komputerem czy telefonem...
santi
Posty: 103
Rejestracja: 05 wrz 2017, 11:06
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: santi »

Double B czeka Cię trudny czas. Przechodziłem to samo i nadal przechodzę, już prawie 2 lata. Staraj się opanować emocje. To jest najtrudniejsze. Nie zrzucaj całej winy na siebie. Wina jest w 50%!

Staraj się dbać o synka. Niech żona widzi w Tobie wspaniałego tatę. Żona akceptuje Cię jako tatę i to jest Twój największy atut. Nie sądzę żeby chciała rozwód, bo po co? Ona chce się od Ciebie po prostu uwolnić - to nie to samo. Chore ale kobiety tak mają.

Twoja żona zmieniła się po powrocie do pracy zawodowej. U mnie było identycznie. Wiele kobiet nie jest dzisiaj przygotowanych na rolę matki tak jakbyśmy tego chcieli. Polecam Ci tekst Wandy Półtawskiej, zrozumiesz o co chodzi: http://www.fronda.pl/a/oto-prawdziwa-ro ... 46665.html

Polecam Ci też filmiki o. Szustaka:
https://www.youtube.com/watch?v=uH0xocbVVJY
https://www.youtube.com/watch?v=hgJJLCnkzXs
https://youtu.be/MaIJjgNm68Y

Jeśli jest ktoś trzeci to nie masz na to wpływu. Wydaje mi się, że nie doszło do zdrady fizycznej. Twoja żona mogła się zaangażować emocjonalnie w relację na zasadzie powiernika jej problemów.
DoubleB
Posty: 27
Rejestracja: 21 kwie 2018, 16:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: DoubleB »

Santi

Witaj i dziekuje za twoja wypowiedz. Nie pocieszyles mnie ze nadal tkwisz w zawieszeniu :) nie wiem czy jestem gotow na takie zycie i bycie poniewieranym psychicznie. Totalnie mnie olala. W ogole nie daje znaku zycia i teraz powoli ogranicza mi kontakt z synem. Od tescia dowiedzialem sie ze robi to pewnie dlatego ze nie mam juz destrukcyjnego wplywu na nasze dziecko. Powiedziala mu ze beze mnie syn jest szczesliwy i mniej nerwowy. A to totalna bzdura. Nigdy na nikim nie wyzywalem sie psychicznie. To ze czasem krzyknalem to jak kazdy rodzic. Ale po kazdym moim podniesionym glosie byla mowa ze wychowuje dziecko w patologii i ze jestem jienormalny.
Za 2 dni mam zamiar wrocic do naszego mieszkania. Jestem przygotowany na niezbyt cieple powitanie. Wcale sie nie zdziwie jak mi kaze wracac z powrotem. Ale tym razem jestem gotow na konfrontacje z nia. W koncu jej uswiadomie ze moze nie bylem aniolem ale do grzechu jej nie popchnalem i ze to jej osobista decyzja. I ze jesli chce odejsc to droga wolna. Postaram sie zastosowac metode dr Dobsona. Caly czas wierze i modle sie o jej nawrocenie ale wiem ze bedzie to dluuuga batalia. Widze jak traktuje wszystkich dookola. Jest gotowa znienawidzic wlasnych rodzicow byle by zrobic po swojemu i ciagnac ten zwiazek z Kowalskim bo niestety dla niej rodzice ciagle ja prosza zeby przestala grzeszyc. Nie maja zamiaru przestac.
ejkej
Posty: 36
Rejestracja: 23 lut 2018, 7:40
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys w malzenstwie...wizja rozwodu...nowa znajomosc zony

Post autor: ejkej »

@DoubleB, Twoja sytuacja jest mi bliska. Ja prawie trzy miesiące mieszkam sam po tym jak moja Żona stwierdziła, że się wypaliła i już mnie nie kocha i chce natychmiastowego rozwodu. Tematu rozwodu póki co już nie ma, jesteśmy na etapie, że jeżeli podejmiemy jakieś kroki to będzie to formalna separacja.
Tak jak reszta pisze, przygotuj się na wzloty i upadki ale przede wszystkim zadbaj o siebie, swoją relację z Bogiem i z synem.
Lista Zerty jest bardzo cenną wskazówką, ale niełatwo wprowadzić ją w życie - ja miałem z tym bardzo duże problemy, jak już się stosowałem to wpadał impuls do głowy i dzwoniłem/pisałem/prosiłem o spotkanie, a tak jak wszyscy powtarzają przynosi to totalnie odwrotny skutek.
Powodzenia!
ODPOWIEDZ