Mąż zakochał się w innej...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Poraniona
Posty: 87
Rejestracja: 19 kwie 2018, 9:07
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: Poraniona »

marylka pisze: 15 maja 2018, 18:23
Nie chce dalej brnać w ten temat, bo nie wiem, czy w ogóle jest szansa przebić sie przez mur zamkniecia. Proszę tylko o jedno - spróbujcie na chłodno ocenić, czy nie jesteście manipulowane przez meżów.
I jeszcze....Poraniona Ty masz zdrowe myślenie - słusznie coś Ci nie pasuje. Mąż nie jest Twoim kumplem a Ty NIE JESTES jego koleżanką.
Ja czytając historie tutaj widzę dobry osąd żon danej sytuacji. Z czym sie nie godzi jako żona. Co jej przeszkadza. I takie wymagania to wg mnie absolutne minimum jest i słuszne dziewczyny mają myślenie. Ale zaraz - po tym kroku w przód - są dwa w tył. Że może za wcześnie, źe właściwie nie jest tak źle...dlaczego tak jest? Ja tego nie ogarniam
Naprawde jesteście super madre wartościowe dziewczyny. Zasługujecie na godne traktowanie i szacunek - w pierwszej kolejności od męża.
Wszystkiego dobrego.
Marylka
Ja Ciebie proszę abyś właśnie zabrnęła dalej w ten temat. Ja tego potrzebuję. W tym kryzysie przez chęć ratowania zatraciłam jakby siebie i swoje zdrowe reakcje. Bałam się zbyt ostro zareagować. Bałam się, że będę znowu krzyczeć a teraz aż za bardzo złagodniałam. Wytłumacz nam pogubionym jak krowie na rowie przykłady stawiania granic. P.S. Uwielbiam czytać Twoje posty, są takie żywiołowe.
wulkan
Posty: 67
Rejestracja: 08 maja 2018, 23:00
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: wulkan »

Zgadzam się, ze posty Marylki są najbardziej zyciowe, warto zwrócić uwagę, ze to jej udało się naprawdę uratować małżeństwo. Ja nie jestem tu dobrym przykładem może bo moje malzenstwo w kryzysie, ale i tak postęp jest znaczny w porownaniu do tego co było.

1. Przestać się bać
To strach generuje u Ciebie taką zależność bo jak sie zastanowisz i przeanalizujesz to zobaczysz, ze za każdym Twoim zachowaniem czyli pozwalaniem sobie stoi lęk ze go stracisz. Ale... Ty go juz straciłaś, nie ma go na teraz oczywiscie.

2. Stanąć obok
Przestac walczyć, zdystansowac sie. Nie pozwolić by karmil sie Twoja slaboscia. Oddzielić uczucia. Wiem trudne bardzo. Do dzisiaj nie potrafię do konca i awantura gotowa.

Napiszę wiecej, jesli bys chciala oczywiscie tylko moze nakresl konkretne sytuacje, w ktorych nie wiesz jak sie zachować.
A i jeszcze jedno, jesli bylas do tej pory ulegla, wycofana to Twoje szanse są nawet większe od innych jesli zmienisz postawę. Bo znacząca zmiana jest w stanie wywrócić caly uklad. Przytulam. Marylka napiszę na priv tylko mysli złożę :)
wulkan
Posty: 67
Rejestracja: 08 maja 2018, 23:00
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: wulkan »

Bałam się zbyt ostro zareagować. Bałam się, że będę znowu krzyczeć a teraz aż za bardzo złagodniałam.
Pytanie nie było do mnie, ale pozwolę sobie cos dodać. Uderza tu jedno słowo - bałam się. Tu jest źródło. Jak ktoś sie boi mozna z nim zrobić wszystko, strach zawsze rozzuchwala oprawce. I druga rzecz ...
To co napisałaś od razu nasunęło mi na myśl trójkąt karpmana - krazysz nieustannie pomiedzy trzema postawami : sędziego, ofiary i wybawiciela. Kluczowe jest wyjscie z tego trójkąta! Wiem jakie trudne. Ale jeśli uwolnisz sie od tych trzech postaw to zrobisz milowy krok!!! Niech mężowi za duzo sie nie wydaje! Pisz na priv jeśli bys chciala, może tez cos poradze na tym etapie. ;)
Ostatnio zmieniony 15 maja 2018, 22:12 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
jacek-sychar

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: jacek-sychar »

wulkan pisze: 15 maja 2018, 22:11 Pisz na priv jeśli bys chciala, może tez cos poradze na tym etapie.
Przypominam nasz regulamin, punkt II.8:
Pamiętajmy, że jest to forum pomocy. Zakładane tematy powinny być merytoryczne oraz mieć formę zachęcającą do wymiany doświadczeń. Pisząc post, miej na uwadze temat, wokół którego toczy się dyskusja. Treści odchodzące zbyt daleko od niego mogą być przeniesione do innego wątku lub wycięte.
Ze względu na charakter forum bardzo cenne są posty, w których dzielimy się własnym doświadczeniem i świadectwem życia.
Na naszym forum ostrożnie podchodzimy do rad udzielanych wprost. Raczej starajmy się dzielić swoim doświadczeniem.
Decyzję, jak postępować, każdy musi podjąć sam.
wulkan
Posty: 67
Rejestracja: 08 maja 2018, 23:00
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: wulkan »

Jacek ok, przyjmuję do wiadomości. Chodziło mi raczej o podzielenie się doświadczeniem, podając np. wiecej szczegółów niz na forum dbając o swoją i rozmówcy anonimowość.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: marylka »

Camilaa pisze: 15 maja 2018, 19:35 Nirwana, Marylka, ja to chyba potrzebuje zarycia w piach bo inaczej niektórych rzeczy nie wiem czemu ale nie dostrzegam... będę wdzięczna za nawet malo delikatne opinie...
Kamilko - prawda jest taka, że........oki - brutalna prawda.
Wiesz czemu przegrywamy z kowalskimi?
To nie dlatego, że opatrzyłyśmy sie mężowi czy coś. Ha! Mamy mega przewage - byłyśmy na dobre i na złe z nim, często mamy z nim dzieci itd
Co nas wiec stawia na przegranej pozycji?
STRACH LĘK!
Zobaczcie...mąż nas oszukiwał, okłamywał - dlaczego???? Bo on się bał!!! Bał się, że nas straci, że go zostawimy, że się wyda!
I co?
Wydało się!
No niby żałuje..ale...żałuje? Jakoś się broni, że to też nasza wina....
I co??????
Oczom nie wierzy???
"To....ona nie odchodzi? No niby cierpi...ale.....nie stawia granic???? A to...to takie łatwe jest???? Jeszcze mnie kryje przed światem???? I uuuu jaka miła jest! No to chyba nie tak straszny jak go sobie malowałem....a ta kowalska....może se jeszcze raz wrócę? Raz mi się w końcu upiekło..."
A my?
Stajemy się miłe...nagle siebie obwiniamy...tak!!!! "Gdybym wtedy nie krzyknęła - nie zdradziłby mnie! Może gdyby mnie tak często głowa nie bolała....mogłam mu sama otwierać to piwo a nie gderać że alkoholikiem się robi.
Matko! Jak on sobie sam poradzi?
Chyba już schudł! A on gotować nie potrafi.
No tak...zrobił źle...pewnie paskudnie się z tym czuje....a jak postawie granice i on ODEJDZIE????"
Teraz my - wcześniej mąż a teraz MY - zaczynamy się BAĆ
Tracimy zdrowy rozsądek! Współodczuwanie jest dobre i potrzebne. Do niesienia pomocy skrzywdzonemu dziecku czy choremu mężowi/człowiekowi.
Natomiast stoi bardzo blisko WSPÓŁUZALEŻNIENIA, które jest dla nas zgubne. Taka postawa powoduje, że tracimy zdrowy osąd - gdzie jest odpowiedzialność nasza za NASZE winy a nie - DAJEMY wiarę, że to nasza wina, że on poszedł do innej
I teraz
BOMBA!!!
Kowalska NIE JEST współuzależniona. Ona jest na innym poziomie zżyta z mężem i do czego innego brnie. I nie jest uległa i jasno komunikuje naszemu mężowi czego oczekuje od niego.
Co robi mąż? Kogo wybiera? Dlaczego?
Może go takie zdecydowanie jednak bardziej pociąga niż takie ciepłe kluchy...

Kochane - i ja zaryłam glebę i są tu ludzie, którzy byli świadkami mojego upadku i grzebania się.
I dlatego chce powiedzieć z całą mocą - WSTAŃCOE Z KOLAN I PODNIEŚCIE GŁOWY WYSOKO! Czyż nie tego uczy nas Chrystus?
Nie bójcie się!
Co Wy????
Boicie się postawić warunki?
Te warunki to jest przypomnienie przysięgi małżeńskiej, nie czytam, że oczekujecie gory pieniędzy, czy pałacu marmurowego, czy niewiadomoczegojeszcze. Miłość, wierność, uczciwość małżeńską - TYLKO i AŻ tyle.
Dlaczego sie boicie?
Bo sie obrazi? Pogniewa? Odejdzie?
No tak
Ja się ogromnie bałam
"Boże ja sobie nie poradze sama!!! Ja MUSZE mieć go koło siebie! Bez niego MNIE NIE MA!"
I zadałam sobie kilka szczegółowych pytań
Mój wewnętrzny dialog:
"Nie poradze sobie to znaczy:
- nie bedzie posprzątane.....nie no..... posprzatać to ja umiem, nawet uwielbiam, kiedys miotełka na mnie mówili w domu jak byłam mała, bo cały czas sprzatałam
- nie bedzie ugotowane......nie no...przecież tylko ja gotuję - mąż nie potrafi - tylko wode zagotuje
- pieniedzy braknie........przecież pracuję a mąż na dzieci to pewnie się dołoży - to jego obowiazek
- a jak mi rura pęknie albo samochód wysiądzie ......mam braci szwagrów tatę....mam też neta i gazety, popytam na miejscowej giełdzie - nawet w kompletnych rodzinach facet nie zawsze potrafi koło wymienić i wie gdzie zadzwonić w razie awarii...
Ty....no to czego ty sie boisz? Z CZYM KONKRETNIE sobie nie poradzisz?
Bede SAMA - bedę nieszczęśliwa......taaaa....jeszcze nie jesteś sama bo on ciagle tu jest a HELLO!!! - z radości to jakoś nie skaczesz!
No...ejjjj......jestem całkiem ogarnięta i zorganizowana...całkiem dobrze radze sobie w życiu."
DZIEWCZYNY!
WY wiecie jak to podnosi samoocenę????
Ja to często widze:
jesteś mądra - eeee tak ci sie wydaje-jestem bezbadziejna
ładny masz głos....to nie ja - to Pan Bóg
Ale te Twoje dzieci sie potrafią wypowiedzieć - mądre :) ....no...czasem im się uda...
Kurcze - dziewczyny - DOCEŃCIE SIEBIE!
Kiedys czytałam artykuł jak wyglada rekrutacja do pracy
Facet - siada pewnie twierdzi że zna angielski świetnie - mimo że parę słówek ogarnia. A jak to wyłapia to mówi, że sìe douczy, żaden problem
Dziewczyna - siada niepewnie na rogu krzesła ma studia i kilka fakultetów skończone i mówi, że myśli, że da radę...
Oczywiście to tylko schemat bo wyjątki są. Na szczęście coraz częstsze
Wracając - ja zrobiłam sobie BEZ ŚCIEMY podsumowanie siebie.
Wniosek miałam jeden. Jestem mądrą i fajną, lubiana przez otoczenie, szanowana pracownicą, kochającą matką i nieźle zorganizowaną kobietą.
A mąż? No cóż. Wybrał trawę kowalskiej. DLA NIEGO była bardziej zielona. Wybrał ją.
Wybrał? No to co tu robi? Przychodzi i mówi mi, że to przeze mnie z tą kowalską?
Kocham go.
Ale ten FAKT NIE DAJE MU PRAWA do krzywdzenia mnie i dzieci.
Może wróci...ale nie teraz. Bo teraz każdy jego widok mi rozdziera serce. A i on chyba powinien zrobić ze soba porządek. Bo lata spanikowany wokół siebie. Chyba grunt mu sie pali pod nogami. Kowalska nie okazała się taka idealna? A może jednak lepiej tutaj mu? Ale czy on to z miłości do mnie? Czy z braku laku? Ja mu w tym nie pomogę bo potrzebuje siebie na nowo posklejać. A czas pokaże czy jego determinacja to z miłości czy ze strachu.
Może wróci...kto wie..
Tylko najpierw niech naprawi wyrządzona mi i dzieciom i mojej rodzinie i swojej rodzinie krzywdę, czyli przeprosi, wyrazi żal nad swoja głupotą i wyrządzoną krzywdą i zadośćuczyni. On nie zdradził tylko MNIE. On zdradził całą rodzinę. I każdy teraz cierpi. Nawet jego matka, która go teraz wspiera - jak to matka. Ale cierpi też.
Ja nie jestem byle kim - jestem żoną jego i matka jego dzieci i ZASŁUGUJĘ na szacunek. Bo w MOIM domu szacunek sobie okazujemy, bo tego SZACUNKU chcę nauczyć dzieci swoje. A co im pokażę na własnym przykładzie?
Że po matce i po żonie można jeździć? NEVER!
I to też nie jest moje widzimisie
Wszyscy znamy warunki Spowiedzi
Mogę przypomnieć.
To jest moja historia - to jest moje życie. O godzinie 19:36 napisałam post, który jest na poprzedniej stronie. Tam opisałam początek mojej przemiany. Czy moja historia jest gdzieś Wasza?
Każda jest inna i niepowtarzalna. Bóg dla każdego z nas ma jedyny i unikatowy sposób na pomoc każdemu z nas.
Bo najpierw to było....Jezu - Ty sie tym zajmij.
Ściskam Was wszystkie skrzywdzone.
Jeżeli uważacie, że nie jesteście gotowe lub nie zgadzacie się - ok - ja to przyjmuje. Prosze Was o jedno - wychodźcie do ludzi! Nie zamykajcie sie w 4 ścianach. To jest początek złego żeby Was dopaść i powalić na łóżko, żeby zdiagnozować depresje i prochami zabić cierpienie. Jezusowi podawano ocet, żeby mniej bolało. Skosztował ale nie wziàł. Nie mówię - czasem trzeba iść po porade i po pigułki. I mi proponowano pigułki. Odmówiłam. Świat jest taki - żeby tylko nie bolało! A jak to sie ma, że zbawienie przychodzi przez krzyż? To już takie moje przemyślenia i może niekoniecznie w tym miejscu.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: ozeasz »

Poraniona ,co u Ciebie , jak się trzymasz ,jak sobie radzisz ? Czy już trochę temat granic poznałaś ? Pozdrawiam serdecznie .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: renta11 »

marylka pisze: 16 maja 2018, 10:36
Camilaa pisze: 15 maja 2018, 19:35 Nirwana, Marylka, ja to chyba potrzebuje zarycia w piach bo inaczej niektórych rzeczy nie wiem czemu ale nie dostrzegam... będę wdzięczna za nawet malo delikatne opinie...
Kamilko - prawda jest taka, że........oki - brutalna prawda.
Wiesz czemu przegrywamy z kowalskimi?
To nie dlatego, że opatrzyłyśmy sie mężowi czy coś. Ha! Mamy mega przewage - byłyśmy na dobre i na złe z nim, często mamy z nim dzieci itd
Co nas wiec stawia na przegranej pozycji?
STRACH LĘK!
Zobaczcie...mąż nas oszukiwał, okłamywał - dlaczego???? Bo on się bał!!! Bał się, że nas straci, że go zostawimy, że się wyda!
I co?
Wydało się!
No niby żałuje..ale...żałuje? Jakoś się broni, że to też nasza wina....
I co??????
Oczom nie wierzy???
"To....ona nie odchodzi? No niby cierpi...ale.....nie stawia granic???? A to...to takie łatwe jest???? Jeszcze mnie kryje przed światem???? I uuuu jaka miła jest! No to chyba nie tak straszny jak go sobie malowałem....a ta kowalska....może se jeszcze raz wrócę? Raz mi się w końcu upiekło..."
A my?
Stajemy się miłe...nagle siebie obwiniamy...tak!!!! "Gdybym wtedy nie krzyknęła - nie zdradziłby mnie! Może gdyby mnie tak często głowa nie bolała....mogłam mu sama otwierać to piwo a nie gderać że alkoholikiem się robi.
Matko! Jak on sobie sam poradzi?
Chyba już schudł! A on gotować nie potrafi.
No tak...zrobił źle...pewnie paskudnie się z tym czuje....a jak postawie granice i on ODEJDZIE????"
Teraz my - wcześniej mąż a teraz MY - zaczynamy się BAĆ
Tracimy zdrowy rozsądek! Współodczuwanie jest dobre i potrzebne. Do niesienia pomocy skrzywdzonemu dziecku czy choremu mężowi/człowiekowi.
Natomiast stoi bardzo blisko WSPÓŁUZALEŻNIENIA, które jest dla nas zgubne. Taka postawa powoduje, że tracimy zdrowy osąd - gdzie jest odpowiedzialność nasza za NASZE winy a nie - DAJEMY wiarę, że to nasza wina, że on poszedł do innej
I teraz
BOMBA!!!
Kowalska NIE JEST współuzależniona. Ona jest na innym poziomie zżyta z mężem i do czego innego brnie. I nie jest uległa i jasno komunikuje naszemu mężowi czego oczekuje od niego.
Co robi mąż? Kogo wybiera? Dlaczego?
Może go takie zdecydowanie jednak bardziej pociąga niż takie ciepłe kluchy...

Kochane - i ja zaryłam glebę i są tu ludzie, którzy byli świadkami mojego upadku i grzebania się.
I dlatego chce powiedzieć z całą mocą - WSTAŃCOE Z KOLAN I PODNIEŚCIE GŁOWY WYSOKO! Czyż nie tego uczy nas Chrystus?
Nie bójcie się!
Co Wy????
Boicie się postawić warunki?
Te warunki to jest przypomnienie przysięgi małżeńskiej, nie czytam, że oczekujecie gory pieniędzy, czy pałacu marmurowego, czy niewiadomoczegojeszcze. Miłość, wierność, uczciwość małżeńską - TYLKO i AŻ tyle.
Dlaczego sie boicie?
Bo sie obrazi? Pogniewa? Odejdzie?
No tak
Ja się ogromnie bałam
"Boże ja sobie nie poradze sama!!! Ja MUSZE mieć go koło siebie! Bez niego MNIE NIE MA!"
I zadałam sobie kilka szczegółowych pytań
Mój wewnętrzny dialog:
"Nie poradze sobie to znaczy:
- nie bedzie posprzątane.....nie no..... posprzatać to ja umiem, nawet uwielbiam, kiedys miotełka na mnie mówili w domu jak byłam mała, bo cały czas sprzatałam
- nie bedzie ugotowane......nie no...przecież tylko ja gotuję - mąż nie potrafi - tylko wode zagotuje
- pieniedzy braknie........przecież pracuję a mąż na dzieci to pewnie się dołoży - to jego obowiazek
- a jak mi rura pęknie albo samochód wysiądzie ......mam braci szwagrów tatę....mam też neta i gazety, popytam na miejscowej giełdzie - nawet w kompletnych rodzinach facet nie zawsze potrafi koło wymienić i wie gdzie zadzwonić w razie awarii...
Ty....no to czego ty sie boisz? Z CZYM KONKRETNIE sobie nie poradzisz?
Bede SAMA - bedę nieszczęśliwa......taaaa....jeszcze nie jesteś sama bo on ciagle tu jest a HELLO!!! - z radości to jakoś nie skaczesz!
No...ejjjj......jestem całkiem ogarnięta i zorganizowana...całkiem dobrze radze sobie w życiu."
DZIEWCZYNY!
WY wiecie jak to podnosi samoocenę????
Ja to często widze:
jesteś mądra - eeee tak ci sie wydaje-jestem bezbadziejna
ładny masz głos....to nie ja - to Pan Bóg
Ale te Twoje dzieci sie potrafią wypowiedzieć - mądre :) ....no...czasem im się uda...
Kurcze - dziewczyny - DOCEŃCIE SIEBIE!
Kiedys czytałam artykuł jak wyglada rekrutacja do pracy
Facet - siada pewnie twierdzi że zna angielski świetnie - mimo że parę słówek ogarnia. A jak to wyłapia to mówi, że sìe douczy, żaden problem
Dziewczyna - siada niepewnie na rogu krzesła ma studia i kilka fakultetów skończone i mówi, że myśli, że da radę...
Oczywiście to tylko schemat bo wyjątki są. Na szczęście coraz częstsze
Wracając - ja zrobiłam sobie BEZ ŚCIEMY podsumowanie siebie.
Wniosek miałam jeden. Jestem mądrą i fajną, lubiana przez otoczenie, szanowana pracownicą, kochającą matką i nieźle zorganizowaną kobietą.
A mąż? No cóż. Wybrał trawę kowalskiej. DLA NIEGO była bardziej zielona. Wybrał ją.
Wybrał? No to co tu robi? Przychodzi i mówi mi, że to przeze mnie z tą kowalską?
Kocham go.
Ale ten FAKT NIE DAJE MU PRAWA do krzywdzenia mnie i dzieci.
Może wróci...ale nie teraz. Bo teraz każdy jego widok mi rozdziera serce. A i on chyba powinien zrobić ze soba porządek. Bo lata spanikowany wokół siebie. Chyba grunt mu sie pali pod nogami. Kowalska nie okazała się taka idealna? A może jednak lepiej tutaj mu? Ale czy on to z miłości do mnie? Czy z braku laku? Ja mu w tym nie pomogę bo potrzebuje siebie na nowo posklejać. A czas pokaże czy jego determinacja to z miłości czy ze strachu.
Może wróci...kto wie..
Tylko najpierw niech naprawi wyrządzona mi i dzieciom i mojej rodzinie i swojej rodzinie krzywdę, czyli przeprosi, wyrazi żal nad swoja głupotą i wyrządzoną krzywdą i zadośćuczyni. On nie zdradził tylko MNIE. On zdradził całą rodzinę. I każdy teraz cierpi. Nawet jego matka, która go teraz wspiera - jak to matka. Ale cierpi też.
Ja nie jestem byle kim - jestem żoną jego i matka jego dzieci i ZASŁUGUJĘ na szacunek. Bo w MOIM domu szacunek sobie okazujemy, bo tego SZACUNKU chcę nauczyć dzieci swoje. A co im pokażę na własnym przykładzie?
Że po matce i po żonie można jeździć? NEVER!
I to też nie jest moje widzimisie
Wszyscy znamy warunki Spowiedzi
Mogę przypomnieć.
To jest moja historia - to jest moje życie. O godzinie 19:36 napisałam post, który jest na poprzedniej stronie. Tam opisałam początek mojej przemiany. Czy moja historia jest gdzieś Wasza?
Każda jest inna i niepowtarzalna. Bóg dla każdego z nas ma jedyny i unikatowy sposób na pomoc każdemu z nas.
Bo najpierw to było....Jezu - Ty sie tym zajmij.
Ściskam Was wszystkie skrzywdzone.
Jeżeli uważacie, że nie jesteście gotowe lub nie zgadzacie się - ok - ja to przyjmuje. Prosze Was o jedno - wychodźcie do ludzi! Nie zamykajcie sie w 4 ścianach. To jest początek złego żeby Was dopaść i powalić na łóżko, żeby zdiagnozować depresje i prochami zabić cierpienie. Jezusowi podawano ocet, żeby mniej bolało. Skosztował ale nie wziàł. Nie mówię - czasem trzeba iść po porade i po pigułki. I mi proponowano pigułki. Odmówiłam. Świat jest taki - żeby tylko nie bolało! A jak to sie ma, że zbawienie przychodzi przez krzyż? To już takie moje przemyślenia i może niekoniecznie w tym miejscu.
Pozdrawiam
Marylko
Bardzo jest mi bliskie to, o czym czym piszesz. Specjalnie wzięłam w nawias całość, aby dobrze to wybrzmiało.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: rak »

renta11 pisze: 13 lip 2018, 10:01 Marylko
Bardzo jest mi bliskie to, o czym czym piszesz. Specjalnie wzięłam w nawias całość, aby dobrze to wybrzmiało.
Dzięki Rento,

gdyby nie Ty przegapiłbym ten wpis Marylki,
a jak nigdy podpisuję się pod nim obiema rękami,
w sumie zgadzam się z niemal wszystkim,
co do mnie niepodobne...

też nie bałem się, że nie będzie ugotowane ;)

Pozdrawiam wszystkich, którzy znają swoją wartość i wiedzą jak z niej korzystać (albo chcą się tego uczyć)!

Podbijam też pytanie Ozeasza Poraniona
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Poraniona
Posty: 87
Rejestracja: 19 kwie 2018, 9:07
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: Poraniona »

Dziękuję Wam Kochani za zainteresowanie moją osobą...jestem, jestem cały czas jestem na forum tylko się nie odzywam, bo trochę mnie możliwość identyfikacji przestraszyła.

Na swoim wątku nie pisałam 2 miesiące. Ach, jaka to była sinusojda i nadal jest. Przez ten czas wiele się wydarzyło. W końcu wybaczyłam sobie swoje błędy i swoje winy w doprowadzeniu do kryzysu. Może nie do końca ale jest mi już na pewno z tym lżej. To był zdecydowanie najgorszy etap wybaczyć samej sobie. Na pewno pomogły mi w tym spowiedź, rozmowa z Bogiem i to, że szczerze wyznałam i przeprosiłam męża za to co było z mojej strony nie tak. Ryczałam wtedy jak bóbr podczas tej rozmowy ale było widać po mojej postawie, że to nie histeria czy zatrzymywanie jego na siłę tylko płynące z całego serca przeprosiny.

Kolejnym etapem było wybaczenie mężowi i szczerze nie miałam z tym problemu. Czułam naprawdę taką potrzebę żeby mu wybaczyć i było mi z tym dobrze. Przez ten czas na pewno moja relacja z Bogiem też jest coraz silniejsza, aczkolwiek czasem trudna, bo wróciłam do niego przez ten kryzys. Do tej pory wierzyłam ale rzadko chodziłam do spowiedzi, rzadko na Msze, nie rozmawiałam z nim, nie czytałam, pacierz był b. podstawowy, suchy. To na pewno. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że jestem tylko ja, Bóg i Maryja nie mam nikogo innego...Samotność...ciągle odczuwam samotność. Tak, zamknęłam się w 4 ścianach.

Z przyziemnych spraw to ugodowo podpisaliśmy rozdzielność majątkową i od kilku tygodni jesteśmy w nieformalnej separacji. Przed wyprowadzką męża potrafiliśmy już normalnie ze sobą rozmawiać, nie czułam żeby darzył mnie taką niechęcią jak jeszcze parę miesięcy temu kiedy to był ostry amok. Jednak nic więcej się nie zmieniało. W dniu jego wyprowadzki nie płakałam przy nim ale było po mnie widać, że to przeżywam i tak naprawdę tego nie chcę. Nawet żałowałam, że postawiłam w ostrej fazie amoku taką granicę a potem nie chciałam być niekonsekwentna i trzymałam się nadal opcji, że jak nie zrezygnuje z kontaktu z kowalską to ma się wyprowadzić. On wyprowadzając się stwierdził, że musi wszystko przemyśleć, że chce być sam. Kowalska na jakiś czas jakby się usunęła. Tzn. nie spotykali się już w jakiś miejscach, rzadko pisała do niego albo i w ogóle.

Odkąd mąż się wyprowadził cały czas do mnie pisał, bardziej jak do koleżanki, ale właściwie każdego dnia szukał kontaktu. W prawie każdy wolny dzień mnie odwiedzał, znowu też bardziej jak przyjaciółkę. Na pewno było widać moją zmianę, na pewno to, że już nie jestem taka emocjonalna jak kiedyś. Nie było żadnej czułości. Ja próbowałam delikatnie się zbliżyć, dotknąć go chociaż za rękę, ale On nie odwzajemniał. Nawet raz powiedział, że nie chce mnie ranić. Próbowałam też używać wyrażeń afirmacyjnych. Nie podejmowałam rozmów o nas ani o kowalskiej. Nie wymuszałam, nie pospieszałam. On też nic o niej nie mówił, bo jeszcze przed wyprowadzką postawiłam granicę, że w naszym domu o niej nie mówimy i się jej trzymał. Pewnego dnia niespodziewanie wyznał, że nadal coś do mnie czuje...ja za bardzo nie zareagowałam, słuchałam. Było dobrze do pewnego momentu. Pewnego dnia przyszedł i wyznał, że u kowalskiej chyba się jednak rozwija jakieś uczucie do niego. Widziałam po jego minie, że przez to znowu mnie odrzuca, znowu jestem nie ważna. Widziałam jaki jest podekscytowany. Byłam w szoku, znowu mnie zabolało...nie wiedziałam jak zareagować. Nie powiedziałam wiele, tylko, że ma już iść, że jak jest Ona to nie ma mnie, że spotykałam się z nim, bo myślałam, że z nią się już nie spotyka. Mąż na to, że tylko z nią pisze i czasem spotyka przez przypadek nic więcej. Powiedziałam też, że nie potrzebuję przyjaciela tylko męża. Na tamtą chwilę już nie potrafiłam dalej z nim rozmawiać, zblokowałam się, nie wiedziałam co mam myśleć. Nie wiem czemu ale zapytał się mnie czy jeszcze go kocham ja potwierdziłam i mnie przytulił a ja jego. Potem jak wychodził przepraszał, skomentowałam spokojnie, bo byłam wtedy jak anioł spokojna, że po co przeprasza jak ciągle robi tak samo. Wyszedł jako taki słaby człowiek, nie radzący sobie z samym sobą, widziałam jak cierpi... Teraz i ja mam znowu świeżą ranę i znowu różne uczucia od złości po tęsknotę. Od tej pory milczy, ja 2 razy się odezwałam lakonicznie, odpisał i na tym koniec. Nie mam teraz z nim kontaktu...Ja też milczę, nie będę się narzucać. Nie wiem czy dam radę tak jak Wy czekać nie czekając. Na razie się trzymam tego ale na ile starczy mi sił.
Poraniona
Posty: 87
Rejestracja: 19 kwie 2018, 9:07
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: Poraniona »

c.d. Zapytałam wtedy jeszcze jego, że przecież mówiłeś, że do mnie masz uczucie. Powiedział, że w tamtym momencie tak było. Jak można zmieniać co kilkanaście dni uczucie. Nie rozumiem tego. Może tak powiedział, bo kowalska milczała a On bał się samotności, nie wiem...
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: karo17 »

Na to wygląda.
Może to okrutnie zabrzmiec ale pewnie chce mieć gdzie wrócić jak kowalska mu pokaże drzwi.
Uczucie? Na forum raczej mówimy o decyzji.
Uczucia mogą się codziennie zmieniać i to w stosunku do nieograniczonej liczby osób...
Poraniona
Posty: 87
Rejestracja: 19 kwie 2018, 9:07
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: Poraniona »

karo17 Wyobraż sobie, że ja też dowiedziałam się dopiero na forum o tym, że małżeństwo to decyzja. Wcześniej przywiązywałam wagę do słów przysięgi ale nie zagłębiałam tematu małżeństwa. Niestety dopiero teraz w kryzysie. Także w rozmowie z mężem musiałam też mówić na jego poziomie wiedzy na ten temat. Słowami jakimi wcześniej się posłużył. Inaczej w ogóle nie potrafiłby odpowiedzieć. Raczej jesteś jako nieliczny, który przed kryzysem zagląda na takie forum. Szczerze czasem się Tobie dziwię. Na Twoim miejscu wolałabym literaturę na ten temat np. języków miłości itp. niż czytanie o takich traumatycznych zdarzeniach na forum. Wiesz ja też zawsze myślałam, że my zawsze będziemy razem a mój mąż nie jest zdolny do zdrady. Co prawda na razie to zdrada emicjonalna ale boli może nawet bardziej. Co więcej nawet nie widziałam, że się interesuje innymi kobietami. W towarzystwie dawał mi odczuć przed kryzysem, że tylko ja się liczę.
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: karo17 »

O językach miłości też chyba z forum się dowiedziałem więc jakiś plus mam z tego że tu zaglądam :)
Każdy chyba tak myśli (a napewno w dniu ślubu) że zawsze będziemy razem. Później życie to weryfikuje.
Dużo od charakteru może zależeć. A także świadomości czym mogą się skończyć niewinne na początku flirciki... chęć uzyskanie jakiegoś podziwu u innych kobiet. Tylko za jaką cenę? Oraz pytanie po co? Jak już się wybrało tą jedyną kobietę (ślubną)...
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mąż zakochał się w innej...

Post autor: marylka »

rak pisze: 13 lip 2018, 10:46

gdyby nie Ty przegapiłbym ten wpis Marylki,
a jak nigdy podpisuję się pod nim obiema rękami,
w sumie zgadzam się z niemal wszystkim,
co do mnie niepodobne...

:o :o :o rak - to cały czas Ty ten sam?

:lol: :lol: :lol: faktycznie -niepodobne

Kochana Poraniona - to co było przypomniane z mojego pisania to jest dokładnie to
marylka pisze: 16 maja 2018, 10:36
Wniosek miałam jeden. Jestem mądrą i fajną, lubiana przez otoczenie, szanowana pracownicą, kochającą matką i nieźle zorganizowaną kobietą.
A mąż? No cóż. Wybrał trawę kowalskiej. DLA NIEGO była bardziej zielona. Wybrał ją.
Wybrał? No to co tu robi? Przychodzi i mówi mi, że to przeze mnie z tą kowalską?
Kocham go.
Ale ten FAKT NIE DAJE MU PRAWA do krzywdzenia mnie i dzieci.
Może wróci...ale nie teraz. Bo teraz każdy jego widok mi rozdziera serce. A i on chyba powinien zrobić ze soba porządek. Bo lata spanikowany wokół siebie. Chyba grunt mu sie pali pod nogami. Kowalska nie okazała się taka idealna? A może jednak lepiej tutaj mu? Ale czy on to z miłości do mnie? Czy z braku laku? Ja mu w tym nie pomogę bo potrzebuje siebie na nowo posklejać. A czas pokaże czy jego determinacja to z miłości czy ze strachu.
Może wróci...kto wie..
Tylko najpierw niech naprawi wyrządzona mi i dzieciom i mojej rodzinie i swojej rodzinie krzywdę, czyli przeprosi, wyrazi żal nad swoja głupotą i wyrządzoną krzywdą i zadośćuczyni. On nie zdradził tylko MNIE. On zdradził całą rodzinę. I każdy teraz cierpi. Nawet jego matka, która go teraz wspiera - jak to matka. Ale cierpi też.
Ja nie jestem byle kim - jestem żoną jego i matka jego dzieci i ZASŁUGUJĘ na szacunek. Bo w MOIM domu szacunek sobie okazujemy, bo tego SZACUNKU chcę nauczyć dzieci swoje.
Myślę, że mąż jeszcze musi się wiele nauczyć. Bo na razie wygląda na to, że rozważa - gdzie mu lepiej bedzie się zainstalować. I z kim bedzie wiódł szczęśliwsze życie. I z miłością to nie ma NIC wspólnego. Ani do Ciebie ani do kowalskiej. Taki mam jego obraz, że on czeka, która z Was napisze mu na tel. że bardziej go chce. To żenujący obraz faceta. Proszę Cię - znajdź w swoim życiu powody do radości. Odnajdź siebie i zobacz, że świat i życie jest piękne i tylko JEDNO.
Jak odbudujesz siebie - zobaczysz wszystko innymi oczyma. Nasza przemiana sprawia że i małżonek się zmienia. Tylko w którą stronę? Ha! To największe pytanie.
Ale wiesz....potem to i Ty zrozumiesz, że i Ty masz wybór czy chcesz z takim mężem budować czy nie. Bo kochać masz też SIEBIE - na równi z mężem!. Nie zapominaj o tym. Jeżeli on Cię teraz rani - nie pozwól na to.
Niech sam w swojej mądrości podejmuje decyzje. Ty nie musisz się przed nim reklamować. Dużo sił Ci życzę
ODPOWIEDZ