O językach miłości słyszałam ale nie mam o tym wiedzy, jeszcze. Ale książkę już mam kupioną więc tylko kwestia czasu kiedy ją zdołam przeczytać:)
marylka,
czy twój "myk" w jakiś sposób zadziałał? czy to dzięki temu mąż skończył piwkować?
ja również jestem wyczulona na temat alkoholu u mojego męża. O to również się kłócimy bo nigdy nie wiadomo ile to za dużo a ile to w normie. Mamy inne miarki
krople rosy,
twoje słowa dziwnie trafiają do mnie, być może dlatego że przedstawiasz mi moją sytuację z innej perspektywy i zmuszasz do głębszego myślenia. Na początku faktycznie czułam się zaatakowana. Pomyślałam: ona mnie nie zrozumie bo robi wszystkie czynności domowe z zamiłowania, ja z musu (bo jak ja tego nie zrobię to nikt inny tego nie zrobi). Teraz sama chcę się wgłębić w samą siebie by zrozumieć. A więc nie przestawaj mnie komentować proszę, bo bardzo cenię sobie mądrych ludzi.
krople rosy pisze: ↑06 maja 2018, 12:09
Ważna jest nasza motywacja, widzenie samych siebie i postrzeganie własnej pracy.
Jeśli sama przed sobą będę czuła się jak służąca i ktoś mniej wartościowy to odbierze mi to całą radość działania i podetnie skrzydła do okazywania miłości i dobra. Wszędzie będę widziała zagrożenie i upokorzenie.
Jeśli natomiast wiem kim jestem i po co jestem to nic nie będzie dla mnie męczące a zobaczę we wszystkim okazję do stawania się lepszą i silniejszą .
I w dobrym świetle zobaczę też pracę i działanie człowieka obok mnie.
Teraz jak o tym myślę to być może faktycznie, ja czułam zażenowanie już przy pierwszym pytaniu męża, tak jakbym bała się że gość dowie się że to ja nakładam mu jedzenie na talerz. Dlaczego tak czułam? Dlaczego miałabym się wstydzić że gotuję obiady? To tak jakbym się wstydziła że jestem żoną. ... dziwne prawda?
Nie wiem, im dłużej o tym myślę po prostu nie wiem.
Jak nakładam mężowi obiad gdy wróci z pracy czuję się do tego zmuszona.
Być może dlatego że w pewnym momencie stało się to moim obowiązkiem, musem koniecznym. Nawet jak się nie wyrobiłam, byłam zmęczona to musiałam to zrobić. Nawet jak nie chciałam, ze względu na dzieci musiałam to zrobić. Nie jestem zbyt dobra w gotowaniu, nie ukrywam że sprawia mi to nieżadko trudność. Poświęcam też sporo czasu na to. Wcześniej dość często gdy mąż wracał, jedząc obiad dogadywał mi że np. garnki nie umyte czy na podłodze coś się rozsypało. Nie wiedząc że dopiero co skończyłam i gdybym zmyła garnki to nie przygotowałabym sałatki (coś za coś, obiad nie byłby na czas). Być może mnie tym ranił i w jakiś sposób to we mnie siedzi. Innymi razy nie jadł wogóle bo twierdził że nie jest głodny. Cały mój trud nie tylko nie został doceniony, ale nawet nie został zaakceptowany. Gdy chciałam się zbuntować i przestać gotować choć na jeden dzień wszędzie na około słyszałam tą pogardę od bliskiej rodziny i innych "Nie ugotowałaś obiadu? Co z ciebie za żona? co z ciebie za matka? ja dziś ugotowałam ...". Ta ocena mnie poraża, te z góry przypisane obowiązki ze żona ma robić to a mąż tamto. (Od razu zaznaczę że nie jestem kobietą co chce męskie czynności wykonywać, choć uważam że jak przyjdzie kobiecie haczyk przykręcić samej lub tydzień czasu na męża czekać by to zrobił to lepsze jest opcja 1 i nie uważam że mężowi w obowiązki wchodzi a że jest jedynie zaradna) Chodzi mi bardziej o taki brak wyboru, samostanowienia. Dlatego ciesze się że ty krople rosy taką wolność wyboru masz i lubisz to robić:)
Znam kobiety których MARZENIEM było mieć męża i dzieci. Ja nie marzyłam o czymś takim, dla mnie kwestia założenia rodziny zawsze była czymś naturalnym. Nie jakimś wielkim pragnieniem, ani też żeby się przed tym zbytnio wzbraniać. One faktycznie ogarniają wszystko i widać tryskające z nich szczęście kiedy np. gotują zupę. Dla mnie to samo stało się obecnie przykrym obowiązkiem. I teraz będę się musiała zastanowić dlaczego tak się stało?
Dziękuję za cenne wskazówki, postaram się wypróbować.
Co do odpoczynku naprawdę nie znajduję na niego czasu poza sobotą i niedzielą, gdzie najczęściej gdzieś wychodzimy i na dobrą sprawę nie do końca można nazwać to odpoczynkiem dla mnie, kiedy mąż świetnie się bawi pijąc i rozmawiając a ja w międzyczasie pilnuję żeby dzieciom nic się nie stało. Nasze pociechy są bardzo ruchliwe i ciapowate, często nawet na prostej drodze potrafią się przewrócić i zranić.
Dotka,
Dotka pisze: ↑06 maja 2018, 14:34
To ja dalej ogarniam dom, sprzątam, piorę, gotuje, ogarniam dzieci i ich zajęcia pozalekcyjne, wszystkich lekarzy, do tego pracuję zawodowo i jestem w tygodniu 9 godz. poza domem.
Ale przestalam traktować to jako przykry obowiązek a podchodze do tego jsko mój dar dla moich najbliższych.
...
Zastanów się czy gdybyś na chwilę przeprosiła gościa i podeszła do męża przywitać się z nim i powiedziała spokojnie cos w tym stylu: "kochanie mamy gościa w domu i nie chcę go zostawiac samego, ale ugotowałam na obiad zupę pomidorową, stoi na piecu w garnku, podgrzej sobie a jak zjesz to dołącz do nas ".
Niby nic wielkiego a zmienia całą sytuacje.
...
Nie jestem dobra w pisaniu i przekazywaniu osobom szukajacym tu pomocy dobrych rad. Ale u mnie było podobnie jak u ciebie i czułam ze to ja cierpię i jestem wykorzystywana. Zatracilam cała dobroc ktora była we mnie bo nie chciałam być służąca. Do niczego dobrego to nie doprowadziło.
Zmienić przykry obowiązek w dar wydaje mi się być bardzo trudne. Nie wiem jak zacząć?
...
O ile znam mojego męża myślę że w takiej sytuacji słowa by mi złego nie powiedział. Poszedłby sam, nałożył, zjadł i jeszcze talerz po sobie umył. Fakt, jedno mądre zdanie a zmieniłoby całą sytuację.
...
Świetnie piszesz i dajesz mądre rady. Dziękuję że tu jesteś, bo mam wrażenie że czytasz mi w myślach. Właśnie tak się teraz czuję, nie chcę być służącą w swoim własnym domu:( Dziękuję za cenne rady.
nałóg,
dziękuję, na pewno skorzystam z twoich rad.
Pojawiłam się na forum, bo chcę popracować nad sobą, zmienić swoje nastawienie i pozbyć się mojego wewnętrznego żalu ukrytego głęboko w sercu. Zdaję sobie sprawę z tego że nikt tutaj nie zacznie atakować mojego męża, nawet jeśli jest on czemuś winny. Znam powody: 1)mojego męża tu nie ma i nie ma jak się bronić z zarzutów a każdy człowiek ma prawo do obrony zanim zapadnie wyrok 2)gdybyście mi napisali że tylko mój mąż jest winny prawdopodobnie wzmocniłoby to moje uczucie żalu i wyrządziło jedynie więcej szkody niż pożytku. I choć ciężko było mi się przełamać i napisać pierwszy post (a pisałam jakkolwiek, oby w końcu zacząć, oby kolejny raz nie zrezygnować) dziękuję że tak licznie mi odpowiadacie:)