Jopczas pisze: ↑09 maja 2018, 22:17
Jeżeli masz możliwość proponowałabym, żebyś po powrocie do kraju nie wracał do domu rodziców. Niech żona zobaczy - że nie ma "starego"
Jeśli chodzi o powrót to chciałbym wrócić do rodziców ale nie dlatego że nie chce zmian lecz dlatego tylko iz chce zacząć budować dom.
I to samo w koło Macieju.
Każdy pretekst jest dobry, prawda?
Oczywiście, że nie chcesz zmian.
Powiem Ci coś.
Nieważne, czy jesteś mężem, czy kawalerem.
Mężczyzna, który zakończył edukację i pracuje NIE MOŻE MIESZKAĆ Z RODZICAMI. Nie powinien. To chora sytuacja. Dorosły mężczyzna jest wtedy dorosły, kiedy sam potrafi się utrzymać, odcina pępowinę rodzicielską, nie szuka wygód, pretekstów.
I zdanie żony nie ma tu znaczenia - mężczyzna = samodzielność (chyba, że jest chory, niesprawny - wiadomo). Uwierz mi - KAŻDEJ żonie by przeszkadzało, gdyby jej mąż nie widział nic zdrożnego w tym, by mieszkać z mamusią i tatusiem. I nie jest istotne, jaki to powód. Wymyśliłeś budowę domu. Co ma jedno do drugiego? Można wynająć pokój. Koszt wynajęcia samodzielnego pokoju lub mieszkania to i tak pikuś w porównaniu do kosztów budowy domu, więc to żaden argument. To są dziadowskie oszczędności i bez sensu - jeśli kogoś nie stać na taki wydatek, to nie stać go na dom. Odwrotnie - jeśli stać kogoś na budowę domu, to i na wynajęcie mieszkania będzie go stać.
Dla kogo chcesz budować dom? Kto będzie w nim mieszkał? Nie masz innych teraz spraw i problemów do rozwiązania?
Twoja żona mówi, że teraz ma pracę, mieszkanie i żyje jej się lepiej, niż z Tobą. Czemu się nad tym nie zastanowisz? Bo prawdę mówiąc to przecież małżeństwo ułatwia ludziom życie. Łatwiej, taniej, wygodniej i przyjemniej jest mieszkać we dwoje - ale do tego trzeba spełniać pewne warunki. Udział w budowaniu tego szarego codziennego życia musi być w miarę równy lub przynajmniej równy jeśli chodzi o wysiłki. Czy jeśli zarabia się mniej, to może trochę więcej się robi w domu. Takie wzajemne uzupełnienie w codziennym życiu.
Jeśli żona woli żyć i mieszkać sama, bo jest jej teraz lepiej, to musiało być źle. Po prostu. Nie piszesz nam chyba wszystkiego...
Jestem kobietą, a z domu wyszłam mając 19 lat. Studiowałam w innym mieście, rodziców nie stać było na nie wiadomo jaką pomoc, więc musiałam sobie dorabiać, pracować, w nocy ślęczeć nad książkami do egzaminów. Było ciężko, ale takie jest życie, taka kolej rzeczy. Trzeba kiedyś dorosnąć i nie zasłaniać się wymyślonymi powodami do tego, żeby wracać na garnuszek mamusi. Wyjątkiem jest może sytuacja, kiedy rodzice wymagają tej obecności, bo np. są sparaliżowani, niesprawni, chorzy. U Ciebie nie ma chyba tego problemu, pracujesz sobie zagranicą, a sam jako powód podajesz budowę domu, a nie konieczność pomocy rodzicom.
Obudź się, bo naprawdę przegrasz swoje małżeństwo. I żadne nowenny nie pomogą - myślisz, że Bóg czyni cuda wbrew ludziom? Przecież my też musimy dać z siebie to maximum, na jakie nas stać - zrobić wszystko, co w naszej mocy. Ty przypominasz kogoś, kto modli się o cud wygranej w lotto, ale nie wysyła kuponu. Trzeba samemu wziąć się za robotę, za siebie, za swoje życie. Bóg nie jest chłopcem na posyłki, który będzie zmieniał Twoje życie, bo Tobie się nie chce...