Astro, już parę dni chodzi za mną Twoje zapytanie - jaki zakres odpowiedzialności jest kobiet, żon?Astro pisze: ↑29 gru 2021, 9:26Tylko jaki zakres odpowiedzialności jest kobiet , żon. Zadałem parę razy to pytanie wprost .Nie liczę już na odpowiedź.Ruta pisze: ↑29 gru 2021, 0:23Nareszcie? Nigdy nie twierdziłam, że kobiety potrzebują równouprawnienia. Ja jestem beton i konserwa. Bliższy mi jest feminizm wyrażony w adhortacji familiaris consortio, moim najnowszym odkryciu. Niezbyt taki feminizm jest popularny i raczej budzi duży sprzeciw. Szczególnie mężczyzn. I współczesnych "feministek". To mężczyźni preferują równouprawnienie. Paradoksalnie jest dla nich korzystne, bo likwiduje prawa kobiet i zmniejsza zakres męskiej odpowiedzialności, znaczną jej część przenosząc z mężczyzn na kobiety. Najgorętszymi zwolennikami równouprawnienia są mężczyźni.
Też się nie dziwię, nie określając swojego zakresu odpowiedzialności , kobiety łatwo spychają wszystko na mezszczyzn, bardzo wygodna taktyka.
Jakoś nowe oprogramowanie w tym zakresie zawsze , mimo prób wgrania się zatrzymuje w momencie kiedy przypominam sobie ,że zostalyscie stworzone jako towarzyszki naszego ziemskiego bytu i macie nas w nim wspomagać , nie rzucać kłody pod nogi.
Całe życie słyszałam, że kobieta powinna być strażniczką domowego ogniska - dbać o dom, potrzeby męża, dzieci (kolejność przypadkowa). Wywodzę się z regionu gdzie przez wiele pokoleń utrzymanie domu było na barkach mężczyzn. Do dziś pamiętam, że jeden wujek który całe życie był żywicielem 4-osobowej rodziny cieszył się moimi studiami jednakże nie mógł zrozumieć, że ja kobieta z góry mam mniejsze szanse awansu i płacy takiej jak mężczyzna. Był wielce zdziwiony. Swoje córki też wypychał na studia aby miały lepiej w życiu. Więc u nas jakieś dopiero 30-40 lat temu zaczęło się zmieniać to, że kobieta pracowała a nie tylko wychowywała dzieci i była odpowiedzialna za dom. Bo wcześniej np. panna pracowała, ale po zamążpójściu przestawała i zajmowała się rodziną i domem, czasami też ogrodem warzywnym - to była jej praca. I to nie dlatego, że kobiety nie chciały pracować tylko tak u nas było z dziada pradziada. Choć moją mama szybko do pracy wróciła po macierzyńskim, no ale my mieliśmy babcię w domu która nami dzieciakami się zajmowała.
To trochę "historii", którą ja nasiąknięłam. Zawsze kochałam dzieci - byłam najlepszą kuzynką bo sąsiadką bo zawsze lubiłam zajmować się dziećmi. Później byłam najukochańszą ciocią - do tego stopnia, że jak miałam wychodzić za mąż to część maluchów się "obraziła", tak jakby wyczuwały, że teraz może się dużo zmienić i już nie będę miała dla nich tyle czasu. Studiując kierunek daleki od pedagogiki udzielałam się w przyparafialnej ochronce i jeździłam jako wolontariusz na kolonie - poświęcając swój wolny czas i dając innym siebie. Moim największym marzeniem nie była kariera, choć kierunek który studiowałam mógł tak sugerować, tylko rodzina, kochający mąż, gromadka dzieci, skromny ale własny dom pachnący ciastem. Mój przyszły mąż jawił mi się wówczas jako najlepszy mąż i ojciec. Nie wyszło. Z racji braku własnego lokum przez wiele lat gnieździlismy się w jednym pokoju. Moje marzenie o wychowywaniu i opiece nad dziećmi się nie ziściły, bo przez to, że mój mąż nie czuł się odpowiedzialny za rodzinę to gdy syn miał 6 miesięcy musiałam wracać do pracy aby zarobić na życie, musiałam szukać chętnej osoby do opieki nad synem, bo nas nawet na żłobek nie było stać. Z powodu złych warunków i tego, że dziecko wychowywał nam kto inny nigdy nie zdecydowałam się na kolejne dziecko, bo dziecko to nie rzecz czy zwierzątko, które można komuś na przechowanie oddawać. Pracując 8 godzin i tak cały dom i sprawy rodzinny, w tym utrzymania, były na mojej głowie, ale zawsze stawiałam rodzinę na 1 miejscu, po Bogu, choć przez nawał obowiązków ograniczyłam pobyt w kościele do mszy niedzielnej, a całe życie uczestniczyłam w Roratach, Różańcach, Drodze krzyżowej, rekolekcjach. W małżeństwie już na to szans nie miałam. Nie chodziłam na spotkania z koleżankami, zapomniałam o swoim hobby, bo rodzina ważniejsza. Każdą wolną chwilę starałam się też spędzać z synem - wspólna zabawa, plac zabaw, rower, sala zabaw - mąż wolał garaż lub odpoczynek w domu.
Trochę dużo opisu mi wyszło , przepraszam.
W skrócie:
- zarabianie pieniędzy na utrzymanie rodziny,
- wychowywanie dziecka,
- posiłki dla rodziny,
- zakupy,
- załatwianie spraw urzędowych,
- sprzątanie, pranie, prasowanie, zmywanie,
- odrabianie lekcji z dzieckiem,
- spacery i zabawy z dzieckiem,
- remonty domowe - malowanie, tapetowanie, kładzenie wykładziny, wymiana żarówek
za to jestem całe życie odpowiedzialna. Wielu zakresów odpowiedzialności i zadań bym chciała się pozbyć, ale aby funkcjonować to trzeba je wykonywać. Bo gdy był przy moim boku ktoś z kim mogłabym się częścią podzielić to bym była szczęśliwa i moglibyśmy razem współdziałać.
Każdą kobieta jest inna, tak jak mężczyźni są różni.