małzeństwo nad przepaścią

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza » 03 cze 2018, 0:27

Witam,jestem tu od dziś chcę podzielić sie z wami moja historią.Zoną jestem 14 lat w tym roku bedzie,i wcześniej mąż zachowywał sie dobrze byl takim typowym domatorem cichy spokojny ,wrazliwy człowiek ,kryzys przyszedł 3 lata temu kiedy córka miała 3 latka ,mąż zmienił pracę a jest kucharzem w knajpie a tam towarzysto serbów i ukrainek zaczeły sie późne powroty do domu nad ranem tłumacząć sie ,ze impreza była .Po 8 latach zaszłam w ciążę.Męża przerosło to rodzicielstwo ponieważ przez 2,5 roku wymienialiśmy sie opieka nad córką,dlatego,że obydwoje mamy rodziny daleko i pracujemy,poczym zakomunikował,że ma dość bo ,który facet tyle zajmuje się dzieckiem.Później już zaczęła przyjeżdzać moja mama na 2 tygodnie bo tyle pracowałam i cały rok tak było bo miał gdzieś.Akiedy córka skończyła 4 lata nagle wyprowadził sie czyli to było w 2016r mówiąć,że mnie nienawidzi i nie moze na mnie patrzeć.Błagałam,płakałam pytałam dlaczego tak robi i zostawia mnie samą z córką . Wypierał się jakoby kobieta była powodem jego wyprowadzki z domu i wtedy wynajełam detektywa ,oznajmił mi ,ze mąż ma romans z kochanką ukrainka z tejze karczmy ,że on z nia pracuję i ona jest na zmywaku.Po tym wszystkim czego sie dowiedziłam, ja mu złozyłam sprawę o rozdzielność majatkową poniewaz dom mamy w kedycie i on go spłacał ale pod wpływem tej kobiety mógł wziąć nastepny a ja będe spłacać mimo,że nie miałabym z czego i pozew o alimenty na sprawie o alimenty od sedzi usłyszałam,że mąż złozył pozew rozwodowy na tej sprawie poczułam jakbym miała nogi z waty,świat mi sie zawalił .Podjełam kolejna którąś z kolei nowennę pompejańska .A za kazdym razem kiedy odwiedzał córke błagałam aby wrócił za bardzo się poniżałam.I nagle uznałam,ze stał sie cud bo 9 miesiacach od wyprwadzki mąż powraca dokładnie 1 czerwca 2017.Ony wcofał pozew rozwodowy ja o alimenty wycofałam.Moja mama wreśnie odetchnęła bo wreszcie po 2 latach i już nie musiała przyjeżdzać.Znalazłam opiekunke dla córki na czas pracy naszej ale tak do końca nie było dobrze pytałam sie czy to skończone on sie wypierał,że nic takiego nie było ?Wiem,ze było bo dostała raport od detektywa ,którego wynajełam .W tym roku odkryłam jakąś poduszkę w jego aucie słuzbowym i zapytałam czy ten romans dalej trwa,to podszedł do mnie przewrócił krzesło i uderzyłam o rand stolika i miałam przez 2 miesiace pęknietą zuchwę na szczeście zesklepiło mi sie dziekowac Bogu.Poduszke dał córce bo nie miał pewnie innego wyjścia.I od tego czasu czyli lutego nie było między nami współzycia małzeńskiego tłumacąć,ze to moja wina.Obecnie w maju miałam komunie św w rodzinie pytamsie czy jedzie z nami on mi na to ,ze ma swoje komunie (chodziło mu o to,ze komunie sa w knajpie imprezy i musi w tym czasie tam być).Krew mnie zalewa jestem zła na to co robi .Po czym przyjeżdzam do domu z córka jego nie ma a wcześniej uciekał sie do kłamstw ,że szkolenie ma nie jest powiązane z ta praca ,ze musi od córki odpocząć a siedzi tylko z nia 2 razy w tygodniu i nie są to dni wekendowe bo w pozostałe dni siedzi pani opiekunka .Przyjechałam dso do mu a tam na stole czekoladki kwiatki i kartka,że pojechał do rodziców a nigdy wczesniej tego nie było,bo jeśli ktos jedzie do rodziców to nie ma poczucia winy i nic tej drugiej osobie nie musi dawać.Zadzwoniłam do tesciowej nie odbierała bo zna mój nr a kontaktu nie mamy od 3 lat od kryzysu poszli za synem ,mowiąc,ze nie dam mu pracowac i to moje dziecko i to moj (problem a dziecko jest nasze rodzone wspólne)i wiele innych dla mnie przykrych słów ,ze np slubu nie było w koiściele a przeciez był kobieta ,która chodzi do koscioła ok 70 letnia i ,ze jestem skleślona z jej listy.Zadzwoniłam do tescia on powiedział ,ze u nich go nie było i nie ma .I wychodzi na to ,ze pojechał na 2 dniowy wyjazd z kochanka bo jej rowniez nie było w pracy w te dni kiedy wyjechał.Cały czas wypiera sie rozmowy z nim nie ma jak do ściany ,mowi,ze był u matki a ojciec powiedział to co chciałam.Wiem,ze to niw mój mąż szatan go opetał.Jk wrócił to pytałam do kogo wrócił do mnie czy do domu (bo jak sie wyprowadził to wynajmował a tam trzeba płacić)i wtedy na przyjemności nie starcza.Teraz jak sobie pomyśle wzbiera we mnie złość ,ze to dalej trwa,ze nie szanuje ,zadnej z moich wartości tylko je depcze.Tak bardzo bym chciała aby maz powrócił do mnie i cały czas o to prosze Boga.Troche sie rozpisałam

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13301
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przedaścią

Post autor: Nirwanna » 03 cze 2018, 8:28

Witaj, Burzo, u nas na forum :-)

Nooo... troszkę się rozpisałaś ;-) nie ma w tym nic złego, absolutnie. Jednak jeśli podczas pisania podzielisz tekst na akapity, dodasz przecinki i pilnujesz, aby nie było literówek, wtedy tekst jest czytelniejszy, więc łatwiejszy w odbiorze. A to oznacza, że szybciej ktoś Ci opisze, dając wsparcie.

Ale do rzeczy. Z tego, co wyczytałam, główną przyczyną kryzysu u Was było to, że "ktoś musiał siedzieć z dzieckiem", czy tak? To trochę brzmi, jakby i dla Ciebie i dla męża dziecko było ciężarem... Oboje pracujecie. Macie możliwość posłania córki do przedszkola? Zawsze to tańsze niż opiekunka. A na pewno lepsze, zwłaszcza teraz w ostrym kryzysie, niż Twoja mama.

Przyjrzyj się również relacji z teściami, skąd ten kryzys? Zawsze mieliście tak niedobre stosunki, czy dopiero teraz?

Zachęcam Cię do przyjrzenia się przyczynom kryzysu, bo gdy te przyczyny zaczniesz ze swojej strony wyeliminowywać, jest szansa na twórcze i budujące wyjście z kryzysu. Jeśli skupisz się, na tym, aby mąż wrócił, a starych śmieci nie posprzątacie, nic w efekcie się nie zmieni.

Na forum podkreślamy, że zawsze zaczynamy od siebie - bo tylko na siebie mamy wpływ. W takiej weryfikacji bardzo pomaga wsparcie w realu w Ogniskach sycharowskich, ich wykaz masz tu: http://sychar.org/ogniska/

Pamiętaj też o tym, że skoro macie sakrament małżeństwa, to macie Boga po swojej stronie :-) Jednak On nie wkracza, gdy człowiek sam się nie bierze za robotę. Bóg potrzebuje współpracy człowieka, potrzebuje aby człowieka zaczął robić swoje 100%, nawet jeśli w całokształcie to jest ułameczek procenta. Wtedy również On dokłada swoje 100%.

Pomodlę się za Ciebie :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przedaścią

Post autor: burza » 03 cze 2018, 21:22

Nirwano, dla mnie dziecko nie jest problem a szczęściem, bo wiele lat było starań i modlitw do Boga o córkę. A mąż? przerosła go ta odpowiedzialnośc i uciekł w rozrywkę pracę i kochankę, ponieważ po urodzeniu dziecka skupiam się tylko na dziecku a męża odstawiamy, mój błąd,bo myślałam, że bardziej potrzebuje mnie dziecko bo takie malutkie a mąż zrozumie. Mąż, znalazł rozrywkę jak pisalam. A co do przedszkola to teraz idzie córka ale to w naszym przypadku musi być opieka, ponieważ obydwoje pracujemy od rana do wieczora taki system pracy. I odpowiedź co do teściów byli oni u nas co rok po miesiącu na wczasach ja miałam tego serdecznie dość, czułam się jak intruz we własnym domu. Wyjeżdżam, wtedy na 2 dni do rodziców i ciągle o tym mówiłam mężowi on nie słuchał. Z nim ciężko nawiązać rozmowę jest milczący od zawsze nigdy mi to nie przeszkadzało ja mówiłam on słuchał a teraz ciężko porozumieć się.

Wiedźmin

Re: małzeństwo nad przedaścią

Post autor: Wiedźmin » 03 cze 2018, 22:10

burza pisze:
03 cze 2018, 21:22
[...] A mąż? przerosła go ta odpowiedzialność i uciekł w rozrywkę pracę i kochankę [...]
[...] po urodzeniu dziecka skupiam się tylko na dziecku a męża odstawiamy, mój błąd [...]
[...] milczący od zawsze nigdy mi to nie przeszkadzało ja mówiłam on słuchał a teraz ciężko porozumieć się.
burzo... - jak?
"[...] milczący od zawsze nigdy mi to nie przeszkadzało ja mówiłam on słuchał a teraz ciężko porozumieć się."

A wcześniej było w porządku? - w momencie jak Ty mówiłaś a on słuchał??? ... Aha.
Bo mi wygląda na to, że z porozumieniem to problem był jak to ujęłaś... od zawsze

burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przedaścią

Post autor: burza » 03 cze 2018, 23:03

Być może ale wtedy nie było dziecka obowiązków .Ja wcale nie wymagałam tylko się troszczyłam jak o dziecko(dorosły facet)ale kiedy pojawiło się dziecko ,zmieniłam kolejność i zaczęlam wymagac jak żona od męża.To normalna kolej rzeczy,ponieważ jest normalne życie a w nim troski i zmartwienia irazem powinno sie iść przez nie tak w mojej głowie było i jest.

burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przedaścią

Post autor: burza » 06 cze 2018, 14:41

Potrzebuję rady nie wiem co robić czy powinnam jechać do pracy męża aby rozmuwić sie z kochanką ukrainką i powiedziec ,ze rozwala moją rodzinę i córki naszej .

Wiedźmin

Re: małzeństwo nad przedaścią

Post autor: Wiedźmin » 06 cze 2018, 22:16

burza...

... trochę koloryzując... ale Ci podpowiem ze swojego doświadczenia.

Ja bardzo chciałem pojechać i porachować kości... albo chociaż złamać nos.

Ale... to nie w ukraince ani nie w kowalskim jest problem kluczowy...

... i dobrze, że nie pojechałem, bo gdybym chciał odwiedzić każdego kowalskiego osobiście...
... to by mi na paliwo nie wystarczyło ;)

burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przedaścią

Post autor: burza » 07 cze 2018, 6:20

Męczy mnie ta bezradność, modlę się ale nie zawsze Bóg daje odpowiedź taka jak się chce. A wczoraj mąż powiedział mi, że nic dla niego nie znaczę.Jest tak zasepiony i umysłowo i fizycznie jest gdzie indziej. Minelo rok po jego powrocie i znów jest to samo. Co mogę zrobić?, to tak boli od takich słów, mamy córkę i chce abyśmy byli rodziną

Czarek
Posty: 1384
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: małzeństwo nad przedaścią

Post autor: Czarek » 07 cze 2018, 7:55

Witaj Burzo,
burza pisze:
07 cze 2018, 6:20
Męczy mnie ta bezradność, modlę się ale nie zawsze Bóg daje odpowiedź taka jak się chce. A wczoraj mąż powiedział mi, że nic dla niego nie znaczę.Jest tak zasepiony i umysłowo i fizycznie jest gdzie indziej. Minelo rok po jego powrocie i znów jest to samo. Co mogę zrobić?, to tak boli od takich słów, mamy córkę i chce abyśmy byli rodziną
Widzę w Twoich postach dużą koncentrację na osobie męża, na tym co on zrobił, powiedział.
Przyjmując i trwając w takiej postawie nie dajesz sobie szansy aby wyjść z bezradności.
Im szybciej uznasz, że na to co teraz robi Twój mąż nie masz wpływu tym łatwiej będzie Ci ruszyć do przodu.
Wcale nie musisz być bezradna. Teraz jest czas abyś mogła zająć się sobą, poznać i pokochać siebie taką jaką widzi Ciebie Bóg.
Ja w sytuacji kryzysu poznałem prawdę, że drugi człowiek nie jest i nie może być jedynym źródłem mojego szczęścia. Ta prawda na początku bardzo bolała lecz przyjęcie i pogodzenie się z nią było bardzo uwalniające. Pozwoliło mi wyjść z rozpaczy i bezradności, wejść w bliską relację z Jezusem, poznać i pokochać siebie samego oraz zawierzyć Bogu osobę mojej żony i nasze małżeństwo.

Bóg chce Ciebie przemienić i potrzebuje na to Twojej zgody, decyzji i współdziałania z Nim.
Wierzysz w to? Chcesz tego?

burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przedaścią

Post autor: burza » 07 cze 2018, 9:33

Bardzo chę aby Bóg pomógł dziś po pracy(a kończę ją szybciej) wracam a tam mąż dziś ma wolne i zajmuje się córką (córka 6 lat traktuje go niczym Boga ).zero rozmowy z jego strony ta straszna cisza....Córka po wyprowadzce męża 2 lata temu przestała mówić do niego tata i mówi Misio,(powiedziała ,ze nigdy już nie powie tego słowa) a do mnie tego ważnego słowa(mama) nie mówi od roku jak wrócił mąż, (BO BOI SIE ,ŻEBY TATA NIE USŁYSZAŁ I SIE ZNÓW NIE WYPROWADZIŁ..)Za wszystko myślę obwinia mnie córka jest po męża stronie.A zawsze chodziło o harmonie w rodzinie.

jacek-sychar

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: jacek-sychar » 07 cze 2018, 9:39

Burza

Twoja córka pięknie wchodzi w tory "dorosłego dziecka".
Słyszałaś o tym pojęciu?

Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: Camilaa » 07 cze 2018, 9:49

Burza az mnie zmrozilo, Twoj post
jacek-sychar pisze:
07 cze 2018, 9:39
Burza

Twoja córka pięknie wchodzi w tory "dorosłego dziecka".
Słyszałaś o tym pojęciu?
Jacku jak reagować i pomóc osobom DD uciekajacym od problemów?

jacek-sychar

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: jacek-sychar » 07 cze 2018, 10:06

Po pierwsze zrozumieć to zagadnienie.

Polecam następującą lekturę:
ks prof. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
oraz Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
fragment za darmo jest tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/studenci ... dzicow.pdf

Gdy zostałem sam z najmłodszym synem (miał wtedy 13 lat!) też to w jakiś sposób przerobiłem. Musiałem wracać do domu, zanim się ściemni. Spał ze mną w jednym łóżku do 15 roku życia, bo się bał sam zostać. Jak gdzieś wyjeżdżaliśmy, to zawsze starał się mieć mnie na oku. Sprawdzał mi telefon (połączenia i SMSy), podsłuchiwał moje rozmowy.
Dopiero gdy zrozumiał, że jestem z nim szczery i go kocham bezwarunkowo, to się uspokoił i nabrał do mnie zaufania. Chyba mam z nim obecnie najlepszą relację z moich dzieci.
Ale on wiem, że od czasu, jak zostaliśmy razem, nigdy go nie okłamałem. Zawsze mówiłem prawdę i o niego walczyłem. A w gimnazjum były z nim problemy. Ja chodziłem na zebrania w szkole do niego i zawsze musiałem zostawać po zebraniach na dodatkowe rozmowy.

Po drugie, gdy zrozumiecie problem, należy dziecku okazać maksimum miłości. Mądrej miłości. Musi się nauczyć ponosić konsekwencje swoich wyborów, ale pomimo tego należy je kochać.

Reszta przyjdzie z czasem.

Dorosłe dziecko nie jest przegrane. Ale ma trudniejszy start w życiu. Ma w sobie wiele bólu i problemów, które mogą się odezwać za jakiś czas.
czasami dorosłe dziecko pięknie i dojrzale wchodzi w życie, ale nagle między 40 a 50 przychodzi jakieś załamanie. I rozwalają wtedy swoje wydawałoby się szczęśliwe rodziny.

burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: burza » 13 cze 2018, 23:59

Nie wiem co robić?W zeszłym tygodniu po tych wydarzeniach ,jak wyjechał z ta kochanka (z pracy)i pozbierałam to do kupy w jedna całość .Zapytałam się męża wprost czy ją kocha, bo mnie oszukuje a trwa to już 2 lata być może z przerwami powiedział mi ,(że go nie obchodzę).Nie dał mi jasnej odpowiedzi ale to znaczy ,ze jest tą kobieta zauroczony.Od tego czasu nie ma rozmowy miedzy nami tzn.ja nie mówię nic i się nie narzucam(dla męża myślę to jest wygodna sytuacja).Powiedziałam w tej złości,że go nie trzymam i droga wolna i może iść tak jak to zrobił 2 lata temu.On mi na to ,ze jest ponieważ córka nasza go potrzebuje chociaż dobrze ,ze to zrozumiał.W domu coś tam nie działa z wodą,powiedziałam mu to on mi na to,ze ja sie zajmuję woda chodziło mu o to ,ze chodzę po faktury a on płaci ale naprawiamy sie nie zajmuję .Jak grochem o ścianę . On do domu wraca jak do hotelu, wychodzi rano a wraca 23 lub 24 godzina(ta ukrainką wynajmuje pokój,a budynek jest obok knajpy i wszystko co on potrzebuje jest w tej robocie niestety całe jego teraz życie) i to co ja mówię to nie dociera .Tak bym chciała aby przemówił ale on żyje tamtym życiem.A kiedy mamy razem wolne to mijamy się w domu .Jest ciężko, mąż nie rozmawia ze mną bo nie chce a przebywamy razem w jednym domu. Czy coś mogę jeszcze zrobić?Pokazać ,że ja żona istnieje i wykorzystać,że jest jeszcze mąż w domu z nami mimo wszystko.Czy zostawić to woli bożej.

Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4347
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: małzeństwo nad przepaścią

Post autor: ozeasz » 14 cze 2018, 11:44

Na własnym doświadczeniu bazując oraz na przykładach innych tu opisujących swoje historie ,w momentach kiedy zdamy sobie sprawę że współmałżonek ucieka w jakiś sposób mentalnie ,fizycznie my doświadczając głębi kryzysu (zwykle) robimy wszystko żeby go na nowo przyciągnąć ,ale to skutkuje najczęściej jeszcze większym parciem na dystans .
I nawet kiedy są wyjątki , kiedy współmałżonek wtedy nawiązuje dialog ,to z reguły trzeba by zapytac , co doprowadziło do takiej sytuacji ,kryzysu i czy ewentualne przyczyny już ustąpiły ?
Realnie , to wtedy gdy nachodzi nas taka refleksja , rozpoczyna sie długi proces weryfikacji swoich zachowań i postaw (a przynajmniej powinien) .
I znów z reguły wyłania sie prawda że my mieliśmy ze swej strony wkład w krzyzys , wiec mając informację że tak sprawy się mają warto rozpocząć proces własnej przemiany ,albowiem z logicznego punktu widzenia nie warto wchodzić w to samo kolokwialnie mówiąc "bagno" .
A że większość tu obecnych wyznaje taką prawdę ze mamy bezpośredni wpływ tylko i wyłącznie na siebie ,to zaczyna prace nad tymi obszarami które doprowadziły z naszej strony do kryzysu i innych nieprzyjemnych następstw .
I znów w większości okazuje sie że jest to praca do końca naszych dni ,a obecność współmażonka ma drugorzędną rolę ,zaś na pierwszym miejscu jest metanoja .
To tak pokrótce opowiedziałem jak ja to widzę po tych kilu latach swoich doświadczeń . Pozdrawiam serdecznie.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 25 gości