To Twoja indywidualna ocena Nirwano. Myślę, że większość innych praktyków ma odmienne zdanie od Twojego. Nie mówię tylko o sobie, ale o dziesiątkach osób, które spotkałem od sędziów i prawników po rodziców w Sycharze.
małzeństwo nad przepaścią
Moderator: Moderatorzy
Re: małzeństwo nad przepaścią
Re: małzeństwo nad przepaścią
No bezapelacyjnie! Jeśli "walczycie" o dziecko, to mediacja jest przecież podstawą.
Powiem więcej, Twoja odmowa czy rezygnacja będzie dodatkowym punktem przeciwko Tobie, jako osobie, z którą nie można się dogadać. Mediator też pomaga poprowadzić rozmowę tak, aby obie strony miały równe prawa do wypowiedzi i do przedstawienia swoich racji.
Wygląda tak, jakbyś sama siebie sabotowała i jakbyś miała pewność, że sąd podejmie decyzje w kwestii dziecka po Twojej myśli. Obawiam się, że możesz się niemiło zaskoczyć...
Re: małzeństwo nad przepaścią
Wlasnie po to sa mediacje, zeby kazdy z nich wyszedl w miarę usatysfakcjonowany. Zarowno Ty jak i mąż, nie rezygnuj z nich, zrób wszystko zeby doszło do nich. A jaki będzie koniec sam Bog raczy wiedziec. Chyba zbyt szybko się się poddajesz.
-
- Posty: 313
- Rejestracja: 14 sty 2019, 15:13
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: małzeństwo nad przepaścią
Nirwano a co robić w sytuacji gdy żona chce mediacji, a mąż robi wszystko, żeby jak najprędzej zakończyć sprawę? Tzn.odmawia brania udziału w takiej mediacji,sam sobie wyznacza kontakty z dziećmi m.in raz w miesiącu je odwiedza; czy taki schemat jest normalny i czemu ma on służyć?
Napewno nie naprawie relacji w Małżeństwie, oraz kontaktami z dziećmi o które wogóle nie chce się walczyć.
Napewno nie naprawie relacji w Małżeństwie, oraz kontaktami z dziećmi o które wogóle nie chce się walczyć.
Re: małzeństwo nad przepaścią
burza pisze: ↑23 mar 2019, 19:06 Nirwanno, u mojego męża na obecną chwilę nie ma polsrodkow. Jest drastyczne cięcie czyli jak ubzdural sobie, że zabierze mi dziecko to idzie w tą stronę. Jak będzie? to tak naprawdę nie wie nikt ale też, nie ma żadnych podstaw nikt, żeby mi zabrać córkę a tym bardziej mąż. Tak jak powtarzałam,jeszcze raz powtórzę nic nie mam sobie do zarzucenia jako matka i żona.Maz cały czas myśli, że idę do sądu sama bo tak miało być.I też, nie planowałam adwokata(bo to bardzo droga sprawa) tylko ta sytuacja przez jego działania, zmusił mnie do tego. Psychicznie ta cała sprawa z dzieckiem przygniotla mnie i powierzyłam ja profesjonaliście. I teraz, muszę nabrać sił do tej sprawy bo będzie ciężko ją to wiem.
Powierzyłaś sprawę profesjonaliście, czyli to on doradził Ci rezygnację z mediacji? Czy on doradził mediację, a Ty zdecydowałaś, by ich nie było - czyli postąpiłaś wbrew radom profesjonalisty?
Nie bardzo też rozumiem, czemu uważasz, że powierzenie opieki ojcu jest jednoznaczne z zabraniem Ci córki. Córka nie jest Twoją własnością, aby ktoś mógł lub nie mógł Ci jej zabrać. Jednak zarówno ojciec, jak i matka - mają prawo do tego, aby wnioskować o zabezpieczenie pobytu dziecka w miejscu zamieszkania danego rodzica, z tego prawa korzysta Twój mąż, ma świadków i nie jest powiedziane, że sąd właśnie tak zdecyduje.
Mam nieodparte wrażenie, że w Twoim postępowaniu jest stanowczo za dużo beztroski i takich... nie wiem, jak to określić - gładkich, ale pustych słów, za którymi nie idzie znaczenie. "Będzie ciężko, jakoś to będzie, jak będzie, tego nikt nie wie" itd. Tak jakbyś udawała, że ta sytuacja dzieje się w Twoim życiu. Chciałabym powiedzieć: Burzo, obudź się, bo mam wrażenie, że śpisz...
Re: małzeństwo nad przepaścią
O co chodzi w tym akapicie?Satine pisze: ↑24 mar 2019, 0:10
Mam nieodparte wrażenie, że w Twoim postępowaniu jest stanowczo za dużo beztroski i takich... nie wiem, jak to określić - gładkich, ale pustych słów, za którymi nie idzie znaczenie. "Będzie ciężko, jakoś to będzie, jak będzie, tego nikt nie wie" itd. Tak jakbyś udawała, że ta sytuacja dzieje się w Twoim życiu. Chciałabym powiedzieć: Burzo, obudź się, bo mam wrażenie, że śpisz...
Re: małzeństwo nad przepaścią
Nikt nie ma prawa odbierać Ci dziecka. Ale Ty nie masz prawa odbierać dziecku ojca. Czy w jego obecności zagrożone jest zdrowie fizyczne lub psychiczne dziecka. Może właśnie w mediacjach udałoby się ustalić, że córka nie spotyka się z kochanką męża? To zwykle jest najbardziej drażliwy aspekt rozstania rodziców. W medziacjach wydaje mi się jedynie dobro dziecka powinno być na pierwszym miejscu. Oczywiście najlepsze co można dać dziecku, to kochających oboje rodziców, ale gdy to na daną chwilę niemożliwe, to ratować należy dla dziecka co się da. Jednocześnie poprzez pokazanie prawdziwej troski o dzieci bywa, że jest droga do serca małżonka. Tymczasem widzę, że Ty szykujesz się na prawdziwą wojnę o wyłączność opieki nad dzieckiem. Czy tego pragnie małe serce Twojego dziecka? Czy Ci za to podziękuje w dorosłym życiu?burza pisze: ↑23 mar 2019, 19:06 Nirwanno, u mojego męża na obecną chwilę nie ma polsrodkow. Jest drastyczne cięcie czyli jak ubzdural sobie, że zabierze mi dziecko to idzie w tą stronę. Jak będzie? to tak naprawdę nie wie nikt ale też, nie ma żadnych podstaw nikt, żeby mi zabrać córkę a tym bardziej mąż.
Re: małzeństwo nad przepaścią
Burzo...stanęłaś nad przepaścią i teraz dumnie, "odważnie" i z pełnym przekonaniem robisz krok naprzód. Nie gniewaj się,ale ja tak to widzę. Tyle stron tego wątku, a każdy wpis niejako utwierdza mnie w tym, że Ty nie chcesz dać sobie pomóc. Nie miej mi za złe,że tak to ujmuję...
Re: małzeństwo nad przepaścią
Może ja inaczej niezrozumiałem, więc dopytam: skąd insynuacja, że burza rości sobie prawo do odebrania dziecka ojcu? Nie znalazłem nic na poparcie.Angela pisze: ↑24 mar 2019, 9:37Nikt nie ma prawa odbierać Ci dziecka. Ale Ty nie masz prawa odbierać dziecku ojca. Czy w jego obecności zagrożone jest zdrowie fizyczne lub psychiczne dziecka. Może właśnie w mediacjach udałoby się ustalić, że córka nie spotyka się z kochanką męża? To zwykle jest najbardziej drażliwy aspekt rozstania rodziców. W medziacjach wydaje mi się jedynie dobro dziecka powinno być na pierwszym miejscu. Oczywiście najlepsze co można dać dziecku, to kochających oboje rodziców, ale gdy to na daną chwilę niemożliwe, to ratować należy dla dziecka co się da. Jednocześnie poprzez pokazanie prawdziwej troski o dzieci bywa, że jest droga do serca małżonka. Tymczasem widzę, że Ty szykujesz się na prawdziwą wojnę o wyłączność opieki nad dzieckiem. Czy tego pragnie małe serce Twojego dziecka? Czy Ci za to podziękuje w dorosłym życiu?burza pisze: ↑23 mar 2019, 19:06 Nirwanno, u mojego męża na obecną chwilę nie ma polsrodkow. Jest drastyczne cięcie czyli jak ubzdural sobie, że zabierze mi dziecko to idzie w tą stronę. Jak będzie? to tak naprawdę nie wie nikt ale też, nie ma żadnych podstaw nikt, żeby mi zabrać córkę a tym bardziej mąż.
Re: małzeństwo nad przepaścią
Tata999, mam taką refleksję na temat Burzy, że należy ona do osób, które uciekają od problemów. Uciekają w ten sposób, że z obawy przed bólem, myśleniem o trudnych konsekwencjach - rozmywają okoliczności, odkładają na później ewentualne rozwiązania, rezygnują z trudnych opcji, żeby właśnie - uciec od bólu, od prawdy. Mąż Burzy taki nie jest, prze do swojego celu, nie zawahał się, aby namówić (to przecież bardzo, bardzo trudne - dwie niespokrewnione z nim osoby do wzięcia udziału w procesie cywilnym), jest systematyczny i przygotowany. W działaniach Burzy widać chaos. Niby jest prawnik, ale chyba jako straszak, aby mąż zobaczył, że nie jest sama. Ale czy Burza słucha prawnika? Dlatego pytałam o to, kto jej doradził, aby nie brała udziału w mediacjach. Słowa: jak będzie, to będzie, nie mam sobie nic do zarzucenia, jestem dobrą matką, bo dziecko jest czyste i zadbane mogą być przykrywką prawdziwego problemu, np. psujących się relacji z córką, które są już widoczne dla ludzi z zewnątrz, np. nauczycielki. Zresztą Burza sama to zauważyła, że gdyby córkę sąd zapytał, z kim chce mieszkać, wybrałaby ojca.tata999 pisze: ↑24 mar 2019, 1:40O co chodzi w tym akapicie?Satine pisze: ↑24 mar 2019, 0:10
Mam nieodparte wrażenie, że w Twoim postępowaniu jest stanowczo za dużo beztroski i takich... nie wiem, jak to określić - gładkich, ale pustych słów, za którymi nie idzie znaczenie. "Będzie ciężko, jakoś to będzie, jak będzie, tego nikt nie wie" itd. Tak jakbyś udawała, że ta sytuacja dzieje się w Twoim życiu. Chciałabym powiedzieć: Burzo, obudź się, bo mam wrażenie, że śpisz...
Burza może się sama oszukiwać, że będzie wszystko po jej myśli, bo wydaje się jej, że odsuwając w dal problemy, w ten sposób je rozwiązuje. A to tak nie działa. Wiem, że kobietami rządzą emocje, ale w takiej kwestii, kiedy istnieje realny scenariusz, że dziecko zacznie na co dzień mieszkać z ojcem, trzeba się otrząsnąć i działać, słuchać doradców, a nie machać rączką jak na muchę: a, jakoś to będzie, nie mam sobie nic do zarzucenia jako matka i żona. Samo to stwierdzenie już mówi, że Burza nie przepracowała swojego kryzysu małżeńskiego, skupiona tylko na powierzchownej walce - wynajmowanie i opłacanie detektywów, granie przed mężem nieporadnej kobiety, której nie ma kto zakupów wozić. Burza dostawała sygnały w tym wątku, pisano jej tu dosyć wyraźnie, prorokując, że jeśli będzie tak grała nieporadną i niezorganizowaną, to mąż może to wykorzystać w sądzie. I to właśnie się dzieje przecież.
Re: małzeństwo nad przepaścią
Dzięki za rozwinięcie myśli. Dostrzegam dosadną ocenę nieporadności Burzy, wiele przypuszczeń i skoncentrowanie wokół procesu sądowego, który nie celem, ani środkiem do (od)budowania relacji rodzinnych.
Jezus też miał proces (przed Piłatem). Nie był jednakże sensem chrześcijańskiej historii.
W mojej ocenie więcej możemy wnieść dyskutując o tym, jak Burza może się odwiesić od męża, jak uzdrowić własnymi siłami to, co się jeszcze da, jak żyć niż prowadząc legislacyjno-prawnicze dyskusje o mediacjach, zatrudnianiu prawników i scenariuszach odgrywanych przed sądami powszechnymi. Idąc dalej, podzielę się swoim doświadczeniem, że spraw na głowie w kryzysowych sytuacjach jest bardzo dużo i nie poradziłbym sobie samemu. Gdyby nie ludzie wokół przed którymi otworzyłem się i pełna szczerość, to oceniałbym sytuację jako zupełnie beznadziejną i zapewne nie znajdował sił do radzenia sobie z każdą ze spraw po kolei. Zastrzegam, że nie twierdzę, że wszystkie sprawy się układają, a ja nie popełniam żadnych błędów przy ich rozwiązywaniu. Burzy życzę, żeby dziecko dobrze się chowało, żeby miały świetne relacje, tworzyli szczęśliwą rodzinę niezależnie od przebiegu proces sądowego.
Jezus też miał proces (przed Piłatem). Nie był jednakże sensem chrześcijańskiej historii.
W mojej ocenie więcej możemy wnieść dyskutując o tym, jak Burza może się odwiesić od męża, jak uzdrowić własnymi siłami to, co się jeszcze da, jak żyć niż prowadząc legislacyjno-prawnicze dyskusje o mediacjach, zatrudnianiu prawników i scenariuszach odgrywanych przed sądami powszechnymi. Idąc dalej, podzielę się swoim doświadczeniem, że spraw na głowie w kryzysowych sytuacjach jest bardzo dużo i nie poradziłbym sobie samemu. Gdyby nie ludzie wokół przed którymi otworzyłem się i pełna szczerość, to oceniałbym sytuację jako zupełnie beznadziejną i zapewne nie znajdował sił do radzenia sobie z każdą ze spraw po kolei. Zastrzegam, że nie twierdzę, że wszystkie sprawy się układają, a ja nie popełniam żadnych błędów przy ich rozwiązywaniu. Burzy życzę, żeby dziecko dobrze się chowało, żeby miały świetne relacje, tworzyli szczęśliwą rodzinę niezależnie od przebiegu proces sądowego.
Re: małzeństwo nad przepaścią
Teraz to ja nie rozumiem - zacząłeś czytać ten wątek od ostatnich 2 stron?tata999 pisze: ↑24 mar 2019, 18:03
W mojej ocenie więcej możemy wnieść dyskutując o tym, jak Burza może się odwiesić od męża, jak uzdrowić własnymi siłami to, co się jeszcze da, jak żyć niż prowadząc legislacyjno-prawnicze dyskusje o mediacjach, zatrudnianiu prawników i scenariuszach odgrywanych przed sądami powszechnymi.
Re: małzeństwo nad przepaścią
Wyczuwam lekką złośliwość. Proponowałem wrócenie do tematów sprzed ostatnich 2 stron i innych, bo po co się mądrzyć o systemie sądowym. Jeśli nie zgadzasz się, że kwestie prawne są drugorzędne, to wystarczy zignorować moją propozycję.