zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: mare1966 »

Metanoja ,
sytuacja Maryi i Józefa
była jednak prostsza .
Tutaj to nie Duch Święty jest ojcem .
Maryja była dopiero co poślubiona , a tu naście lat małżeństwa
i na dodatek dwoje dzieci .

Józef postąpił bardzo szlachetnie ( a nie odwrotnie ) .
Dał Maryi wolność , skoro zaszła to z kimś .
Dziecko jakiegoś ojca miało jak podejrzewał ,
a i Maryja ( jak sadził zapewne )
ot tak bez głosu serca go nie zdradziła , zatem
postąpił i mądrze , pragmatycznie .
Młoda jet , niech sobie oni układają życie razem .

Wychowywanie cudzego dziecka ( tym bardziej ze zdrady )
to nie jest taka prosta sprawa ,
kwestia szlachetności lub "jej braku" .
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: mare1966 »

cosdlaciebie@tvp.pl

Można ponoć pogadać z jakimś księdzem .
( najpierw radzę dopytać jakimś ogólnym w stylu"mam problemy małżeńskie, dylemat religijny" )
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: Nirwanna »

Spróbować można, ale osobiście sądzę, że pod "tvp.pl" nie uzyska się rozmowy, która będzie miała odpowiedni procent zagłębienia się w jednostkowy dylemat danej osoby. Raczej sugerowałabym tu: http://www.pogotowieduchowe.pl/ Swego czasu posługiwał tam jeden z opiekunów ogniska sycharowskiego.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
tola2017
Posty: 16
Rejestracja: 01 cze 2018, 15:05
Płeć: Kobieta

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: tola2017 »

Dziękuję za wszystkie komentarze, rady i wsparcie. Na ten moment zdecydowałam się zrobić jednak badania prenatalne na ustalenie ojcostwa, możliwe to będzie dopiero po 15 tygodniu. Daje mi to trochę czasu na przemyślenia, co zrobię dalej. Chociaż i tak w dużej mierze zależeć to będzie od mojego męża, chyba, że okaże się, że to jednak jego dziecko. Będzie wtedy odrobinę łatwiej.
Badania pod kątem HIV - jak najbardziej tak planuję też.

Jestem zdania ,że każdy musi ponieść konsekwencje swoich czynów, głupich i nieodpowiedzialnych w szczególności, nie rozumiem jednak, dlaczego akurat dla kobiet te konsekwencje są zwykle boleśniejsze. ( jakoś mężczyznom łatwiej się wybacza - nie uważacie?) To budzi mój wewnętrzny sprzeciw, ale wpływu na to żadnego nie mam i mieć nie będę.
tola2017
Posty: 16
Rejestracja: 01 cze 2018, 15:05
Płeć: Kobieta

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: tola2017 »

Kate81 pisze: 09 cze 2018, 22:12
" Większość księży których znam, w konfesjonałach doradzają ludziom po zdradzie, by nie mówili małżonkowi. By był to ich krzyż do niesienia, ale by nie obarczali małżonka tą informacją. "
Czytałam opinię psychologów na ten temat, że podobno tak jest lepiej.... sama osobiście wolałabym nie wiedzieć... niestety, nie wiem do końca co mój mąż myśli w tej kwestii, teraz jej nie poruszam, a kiedyś.. jak o tym rozmawialiśmy, nie wyraził swego zdania, zresztą... i tak nie wiemy, dopóki nas to nie spotka.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: rak »

tola2017 pisze: 11 cze 2018, 15:40 Czytałam opinię psychologów na ten temat, że podobno tak jest lepiej.... sama osobiście wolałabym nie wiedzieć... niestety, nie wiem do końca co mój mąż myśli w tej kwestii, teraz jej nie poruszam, a kiedyś.. jak o tym rozmawialiśmy, nie wyraził swego zdania, zresztą... i tak nie wiemy, dopóki nas to nie spotka.
Ja bym wolał dowiedzieć się od żony, a nie przypadkowo lub od kogoś innego,
i to ryzyko i jego konsekwencje oceniałbym b. wysoko.
Ja sam musiałem się "dogrzebać" do faktów i szczegółów, a to drastycznie wyklucza podanie ich z miłością,
wręcz wzmaga poczucie bycia oszukiwanym i okłamywanym,
Jak prawda wychodzi po czasie, to też starania zdradzającego są często dewaluowane,
bo były po prostu zmotywowane kłamstwem i kryciem własnych czterech liter.
tola2017 pisze: 11 cze 2018, 15:33 nie rozumiem jednak, dlaczego akurat dla kobiet te konsekwencje są zwykle boleśniejsze. ( jakoś mężczyznom łatwiej się wybacza - nie uważacie?) To budzi mój wewnętrzny sprzeciw, ale wpływu na to żadnego nie mam i mieć nie będę.
Wybacz mi te słowa, ale wpływ na to masz i to bardzo duży,
Będąc jak sama napisałaś w szczęśliwym małżeństwie zdecydowałaś się na "skok w bok",
a teraz nie wydajesz się przejmować bółem męża i złem, które wyrządziłaś, tylko sprzeciw budzą bolesne konskwencje dla Ciebie Twojej własnej, że tak się wyrażę "głupoty", a co powiesz jak Twojemu mężowi, który tu nie zawinił, cały świat się zawali,
też powiesz wtedy, że konsekwencje dla Ciebie są boleśniejsze i żeby się nie wygłupiał i się uspokoił, bo jest mężczyzną...
Ja już to kiedyś słyszałem i ponownie wybacz, ale mało w nich prawdziwej skruchy.
jak to powiedziała bodajże Św. Matka Teresa, niech każdy z nas uczyni swój kawałek świata lepszy to i cały świat się taki stanie.
Metanoja1 pisze: 10 cze 2018, 15:51 gdyż konskwencje grzechu mogą być następne, czyli zarażenie męża
Ja bym raczej zasugerował zrobieniem pełnej wersji badań na obecność chorób wenerycznych, nazywają się one często przewrotnie "bezpieczna kobieta". Oprócz zarażenia męża, niektóre mają też wpływ na rozwój płodu, lub komplikacje przy porodzie...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: mare1966 »

"Jestem zdania ,że każdy musi ponieść konsekwencje swoich czynów, głupich i nieodpowiedzialnych w szczególności, nie rozumiem jednak, dlaczego akurat dla kobiet te konsekwencje są zwykle boleśniejsze. ( jakoś mężczyznom łatwiej się wybacza - nie uważacie?) To budzi mój wewnętrzny sprzeciw, ale wpływu na to żadnego nie mam i mieć nie będę.'

Tola , to jest bardzo proste .
Mężczyzna nie zajdzie , on tyle nie ryzykuje .
Dlatego , wybacz , trudno mi się nadziwić
jak kobiety mogą iść w takie sprawy .
Dobrze , że sama to nazwałaś .

Teraz , cóż , co się stało to się nie odstanie .
To nie są tylko problemy dla ciebie czy męża ,
ale i tego dziecka , rodzeństwa , rodziców itd.
Niestety .
A skoro tak wielkie są konsekwencje , skutki
to widać , że i czyn bardzo poważny .
tola2017
Posty: 16
Rejestracja: 01 cze 2018, 15:05
Płeć: Kobieta

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: tola2017 »

mare1966 pisze: 11 cze 2018, 22:44
Dlatego , wybacz , trudno mi się nadziwić
jak kobiety mogą iść w takie sprawy .
Dobrze , że sama to nazwałaś .
ja też tego nie rozumiem, cały czas się zastanawiam, co jest ze mną nie w porządku, bo faktycznie, obiektywnie rzecz biorąc nie miałam najmniejszego powodu, aby zrobić " skok w bok" i gdyby ktoś mi opowiedział nawet rok temu, że mi się coś takie przydarzy..... sami rozumiecie. Teraz przynajmniej wiem, że nie znamy siebie do końca nigdy.
tola2017
Posty: 16
Rejestracja: 01 cze 2018, 15:05
Płeć: Kobieta

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: tola2017 »

rak pisze: 11 cze 2018, 17:25

Wybacz mi te słowa, ale wpływ na to masz i to bardzo duży,
Będąc jak sama napisałaś w szczęśliwym małżeństwie zdecydowałaś się na "skok w bok",
a teraz nie wydajesz się przejmować bółem męża i złem, które wyrządziłaś,
nawet nie wiecie.... gdyby mi nie zależało, to by mnie już tu nie było.
Awatar użytkownika
Kate81
Posty: 72
Rejestracja: 06 sty 2018, 9:40
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: Kate81 »

tola2017 pisze: 12 cze 2018, 7:44 Gdyby ktoś mi opowiedział nawet rok temu, że mi się coś takie przydarzy..... sami rozumiecie. Teraz przynajmniej wiem, że nie znamy siebie do końca nigdy.
Jest takie powiedzenie, że na tyle siebie znamy, na ile nas sprawdzono. Tolu, zdrada raczej nigdy nie wykwita tak "sama z siebie", raczej jest czymś ukierunkowana - jakimś zepchniętnym na dno świadomości niespełnionym pragnieniem, niespełnieniem i tak dalej. Czy masz jakieś podejrzenie, co mogło spowodować Twoją chęć "skoku w boku"?
Wiedźmin

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: Wiedźmin »

tola2017 pisze: 12 cze 2018, 7:52
rak pisze: 11 cze 2018, 17:25

Wybacz mi te słowa, ale wpływ na to masz i to bardzo duży,
Będąc jak sama napisałaś w szczęśliwym małżeństwie zdecydowałaś się na "skok w bok",
a teraz nie wydajesz się przejmować bółem męża i złem, które wyrządziłaś,
nawet nie wiecie.... gdyby mi nie zależało, to by mnie już tu nie było.

Raku - wydaje mi się, że Tola przejmuje się bólem męża i zdaje sobie sprawę z tego, co wyrządziła.
Zrozumiałe jest to, że chcemy dostać możliwe najmniejsze przewinienie, za nasz błąd.

Chyba rzadko zdarza się, że jak łapie kogoś policjant za przekroczenie prędkości, to kierujący mówi:
"300zł? nie to... za mało... poproszę o największy możliwy wymiar kary"

tola2017 - bardzo dobrze się składa, że trafiłaś na to forum.
Mało jest tu relacji kobiet "skaczących" - więc tym bardziej Twoja obecność jest cenna.

Ponoć nic nie dzieje się bez przyczyny - spróbuj wziąć maksymalnie dużo dla siebie z tej sytuacji z którą się właśnie mierzysz.

Jest tu wielu dobrych, życzliwych ludzi - nawet jak ktoś pisze szorstko, to nie znaczy, że nie chce Ci pomóc.
Jeśli jakiś wpis jest dla Ciebie Twoim zdaniem bolesny lub niesprawiedliwy - tym bardziej mu się przyjrzyj - zwykle boli nas to, co prawdziwie, a co od siebie odpychamy, do czego nie chcemy się przyznać.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: rak »

tola2017 pisze: 12 cze 2018, 7:52
rak pisze: 11 cze 2018, 17:25

Wybacz mi te słowa, ale wpływ na to masz i to bardzo duży,
Będąc jak sama napisałaś w szczęśliwym małżeństwie zdecydowałaś się na "skok w bok",
a teraz nie wydajesz się przejmować bółem męża i złem, które wyrządziłaś,
nawet nie wiecie.... gdyby mi nie zależało, to by mnie już tu nie było.
Dobrze, że jesteś,
Dobrze, że się zastanawiasz, co zrobić

Ludzie myślę, że są życzliwi, tylko nie zawsze też pogłaskają po główce,
bo to nie zawsze oznacza miłość, dużo częściej moim zdaniem takie działanie na odczepnego,
albo wręcz przeciwnie zaspokojenie własnej potrzeby do "czynienia dobra"

Wierzę też, że Ci zależy,
tylko z tego Co i Jak piszesz, nie jestem pewny na czym

Dla mnie dużo b. przebija się strach przed konsekwencjami Twojego czynu
(reakcja męża na kolor dziecka, rozwalenie "szczęśliwego" małżeństwa, itd),
nie widzę natomiast szczerej skruchy przejawiającej się
np. w obrzydzeniu do samego czynu, zawiedzionego zaufania męża, zdrady samej siebie, sprzeniewieżenia się własnej przysiędze, itd.
Zastanawiasz się, z czego to wynkało, też uważam, że dobrze, ale tylko w zakresie stwierdzenia
co w takiej ucieczce emocjonalnej wydaje się dla Ciebie atrakcyjne, po to żeby w przyszłości nawet blisko nie być w pobliżu wspierających osób, miejsc, sytuacji, własnych rozbudzanych fantazji...
ale nie po to, żeby szukać jakichś możliwości wybielenia siebie, które dla męża dołożą jeszcze jeden poziom bólu...

A to widać i jak nie przerobisz tego w sobie i dojdzie do konfrontacji,
myślę, że to dobre określenie, bo takich "rewelacji" uważam nie da się podać na spokojnie,
to i mąż to wyczuje, może nie będzie wiedział początkowo z czego to wynika,
ale odrzut i tak będzie większy...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: Angela »

tola2017 pisze: 11 cze 2018, 15:33 Dziękuję za wszystkie komentarze, rady i wsparcie. Na ten moment zdecydowałam się zrobić jednak badania prenatalne na ustalenie ojcostwa, możliwe to będzie dopiero po 15 tygodniu. Daje mi to trochę czasu na przemyślenia, co zrobię dalej.
Niezależnie od tego czy, jak i kiedy mąż dowie się prawdy możesz rzeczywiście wykorzystać ten czas ale na zmianę siebie.
Ważna na tym etapie jest, obok modlitwy za siebie i o trwałość małżeństwa, moditwa za małżonka, oto by skutki twojego błędu w jak najmnieszym stopniu go zraniły i by była możliwość zadośćuczynienia krzywdzie mu wyrządzonej. Taka szczera modlitwa ma siłę przemienić twoje myślenie i serce, oderwać od twojego strachu, zwrócić ku temu co najważniejsze.
Po poznaniu prawdy mąż może zareagować agresją, nieopanowanymi zachowaniami, długotrwałym gniewem. Może tak się stać nie dlatego, że jest złym człowiekiem, ale ciężar prawdy może być dla niego nie do udźwignięcia.
Gorąco polecam częstą moditwę do Anioła Stróża małżonka ( W tradycyjnej modlitwie Aniele Boży Stróżu..... w miejsce słowa mój wstawiamy imię wybranej osoby). Niech Anioł Stróż podpowiada mu zachowania opanowane, sprawiedliwe, wielkoduszne, niech chroni przed rozpaczą, utratą nadzieji.
tola2017
Posty: 16
Rejestracja: 01 cze 2018, 15:05
Płeć: Kobieta

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: tola2017 »

Powiedziałam mężowi... co dalej nie wiem....
tola2017
Posty: 16
Rejestracja: 01 cze 2018, 15:05
Płeć: Kobieta

Re: zdrada.. czy jest jakaś nadzieja?

Post autor: tola2017 »

Kate81 pisze: 12 cze 2018, 8:17
tola2017 pisze: 12 cze 2018, 7:44 Gdyby ktoś mi opowiedział nawet rok temu, że mi się coś takie przydarzy..... sami rozumiecie. Teraz przynajmniej wiem, że nie znamy siebie do końca nigdy.
Jest takie powiedzenie, że na tyle siebie znamy, na ile nas sprawdzono. Tolu, zdrada raczej nigdy nie wykwita tak "sama z siebie", raczej jest czymś ukierunkowana - jakimś zepchniętnym na dno świadomości niespełnionym pragnieniem, niespełnieniem i tak dalej. Czy masz jakieś podejrzenie, co mogło spowodować Twoją chęć "skoku w boku"?
ciągle o tym myślę, mąż też mi zadał to pytanie.. ja nie miałam chęci "skoku w bok", to się po prostu wydarzyło, nie odkryłam jeszcze z jakich przyczyn, ciągle o tym myślę....
ODPOWIEDZ