Droga soprasiu,
Jak dla mnie, jesteś na etapie w którym jeszcze trzeba Ci otrzeć łzy z policzka.
Ja miałem taki etap, kiedy łzy same mi ciurkiem leciały a ja sam tkwiłem mocno w poczuciu bycia ofiarą i w poczuciu krzywdy.
Dlatego mocno Cię przytulam, widzę Twoją krzywdę i jak bardzo Ci z tym źle.
Chodzi tak naprawdę o to, że jesteś w pułapce - zgodna - ale w pułapce własnych myśli i własnych oczekiwań i oczekujesz rozwiązania "na zewnątrz".
Wcale nie musisz być super uśmiechniętą żoną,"idealną i słodką" i usłużną i na każde zawołanie. Dobsona pewnie czytałaś - do mnie to akurat trafiło - kochać, ale twardą miłością... nie pchać się z własnej woli pod czyjś pantofel, nie robić z siebie wycieraczki.
Masz jakąś pasję? taką tylko swoją? wiem, że przy dzieciach o to nie łatwo, ale musisz znaleźć czas dla siebie. Musisz zawalczyć o siebie, tzn. musisz zacząć siebie kochać i być dla siebie dobra. Będąc dobra dla siebie, masz dużą szansę stać się dobra dla innych. Owa maska z tlenem najpierw dla Ciebie, potem dla dzieci i męża.
Może weź koc, jakiś prowiant i idź z dziećmi na piknik - kiedy ostatnio opalałaś się w bikini? Słońce i witamina D jest bardzo istotna
No i aktywność fizyczna... jakakolwiek - brzuszki, spacery, bieganie... - w zdrowym ciele zdrowy duch