Strona 2 z 3

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 12:10
autor: Wiedźmin
soprasia pisze: 29 cze 2018, 8:26 Znów nawrzeszczałam na niego, obraziłam i byłam paskudna. [...]

I ja pękam. I krzyczę. [...]

Co robić? [...]

Ja jestem w pułapce. [...]
Droga soprasiu,

Jak dla mnie, jesteś na etapie w którym jeszcze trzeba Ci otrzeć łzy z policzka.
Ja miałem taki etap, kiedy łzy same mi ciurkiem leciały a ja sam tkwiłem mocno w poczuciu bycia ofiarą i w poczuciu krzywdy.
Dlatego mocno Cię przytulam, widzę Twoją krzywdę i jak bardzo Ci z tym źle.

Chodzi tak naprawdę o to, że jesteś w pułapce - zgodna - ale w pułapce własnych myśli i własnych oczekiwań i oczekujesz rozwiązania "na zewnątrz".

Wcale nie musisz być super uśmiechniętą żoną,"idealną i słodką" i usłużną i na każde zawołanie. Dobsona pewnie czytałaś - do mnie to akurat trafiło - kochać, ale twardą miłością... nie pchać się z własnej woli pod czyjś pantofel, nie robić z siebie wycieraczki.

Masz jakąś pasję? taką tylko swoją? wiem, że przy dzieciach o to nie łatwo, ale musisz znaleźć czas dla siebie. Musisz zawalczyć o siebie, tzn. musisz zacząć siebie kochać i być dla siebie dobra. Będąc dobra dla siebie, masz dużą szansę stać się dobra dla innych. Owa maska z tlenem najpierw dla Ciebie, potem dla dzieci i męża.

Może weź koc, jakiś prowiant i idź z dziećmi na piknik - kiedy ostatnio opalałaś się w bikini? Słońce i witamina D jest bardzo istotna :)
No i aktywność fizyczna... jakakolwiek - brzuszki, spacery, bieganie... - w zdrowym ciele zdrowy duch :)

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 12:54
autor: krople rosy
Aleksander pisze: 29 cze 2018, 12:10 Dlatego mocno Cię przytulam, widzę Twoją krzywdę i jak bardzo Ci z tym źle.
Myślę, że tego włąśnie Soprasi najbardziej brakuje ze strony męża: przytulenia i zrozumienia.
Soprasia czy komunikowałaś tę potrzebę mężowi? Bo te dwa gesty mogłyby Cię uspokoić w taki sposób, że czując się kochana i zrozumiana odnalazłabyś w sobie więcej siły, cierpliwości i spokoju. Tak myślę.
Póki co przyjmij przytulenie i zrozumienie Aleksandra, ma chłopak wyczucie , prawda? ;) .....może to w jakiś sposób ukoi tę wewnętrzną udrękę.
Aleksander pisze: 29 cze 2018, 12:10 Chodzi tak naprawdę o to, że jesteś w pułapce - zgodna - ale w pułapce własnych myśli i własnych oczekiwań i oczekujesz rozwiązania "na zewnątrz".
Zgadzam się z tym. Dlatego wcześniej napisałam, że owinęłaś się tym jak kokonem i nie jesteś w stanie dostrzec otaczającego Cię dobra i szans na to by w tym swoim ciasnym ,,królestwie'' urządzić mały pałac dla siebie , dzieci i powracającego męża.
Ponieważ cierpisz z powodu tego czego nie masz wisisz w jakimś mentalnym i psychicznym zawieszeniu marnując każdy dany Tobie i Twojej rodzinie dzień. Uśmiech na powitanie męża jest wymuszonym grymasem twarzy a serdeczność jakby próbą wyegzekwowania własnych oczekiwań. Wybuchasz szybko bo pod powierzchnią tej maski kipi nieustanny żal i oczekiwania....nawet nie jestem pewna, czy gdyby były zaspokojone w końcu to czy nie znajdą się kolejne.
Są dzieci z Tobą. Tyle można od nich zaczerpnąć, wiele się nauczyć, tyle z siebie dać, nawiązać bliskie więzi by zaprocentowały w przyszłości. Możecie stworzyć własne rytuały, zwyczaje, i taki klimat w którym wszystkim się będzie swobodnie oddychało. Może i mąż tak ustawi grafik, że będzie częściej i chętniej w domu.
Możesz być dla dzieci najlepszą mamą pod słońcem. Może takie priorytety przysłoniłyby te pragnienia, które na dziś nie mogą być zrealizowane.

,,Martwcie się najpierw o Królestwo Boże a reszta będzie wam dodana''.

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 12:59
autor: ozeasz
Co prosił tak sobie myślę odnośnie granic może taki prosty przykład . Codziennie chodzisz na przystanek autobusowy, codziennie autobus odjeżdża o odpowiedniej godzinie , od pewnego momentu autobus przyjeżdżał wcześniej , nie według rozkładu ,a Ty przychodząc na ten przystanek doświadczasz frustracji złości gniewu ,bo kiedy jesteś jego już nie ma . Teraz pytanie, na co masz wpływ , czy wiedząc że warunki się zmieniły i przychodzisz zbyt późno ,Twoją odpowiedź na sytuację jest adekwatna?
Czy niecenzuralne zwroty w stronę kierowcy , MZK coś zmieniają itd.
Czy nie lepiej zmienić sposób podejścia do nowej sytuacji nie że względu na kierowcę, MZK ,ale na siebie , wychodzić wcześniej, zmienić rodzaj transportu itp. To te granice które w rzeczywistości chronią Ciebie przed frustracja ,złością gniewem , robisz to na co masz wpływ. Możesz pisać skargi do zarządu MZK i jeśli zadziała będzie ok. ,ale ja bym zbytnio nie liczył na to , że z powodu jednej osoby tak się stanie .
Więc żeby funkcjonować w sposób godny , normalny zmieniasz to co jest w zasięgu Twojego wpływu....lub .....wkurzasz się , aż coś przestanie działać serce , mózg , relacje itd.

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 13:01
autor: ozeasz
:D Przepraszam ......Soprasiu

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 15:15
autor: soprasia
MareS pisze: 29 cze 2018, 10:20 Soprasiu czytając Twoje posty ja jako facet wyczytuję, że masz do męża dwa podstawowe zarzuty:
1. nie macie odpowiednich warunków mieszkaniowych, marzy Ci się większa przestrzeń,
2. mąż nie poświęca rodzinie tyle czasu ile Ty uważasz, że potrzebujesz.
Zwróć uwagę, bo może te dwa czynniki są ze sobą sprzeczne. Kupno większego mieszkania lub domku wymaga odpowiednich nakładów finansowych (czytaj większego zaangażowania się w pracy aby zarobki były wystarczające na potrzeby) a z drugiej strony masz pretensje, że nie ma go w domu. Może Twój mąż jest między młotem a kowadłem, bo trudno mieć ciastko i zjeść ciastko.

Wyczytuję z Twoich postów, że masz dużo żalu i pretensji do męża, bo nie zapewnia Wam (rodzina) odpowiedniego zabezpieczenia finansowego (za małe zarobki bo nie stać Was na "zachcianki") a z drugiej strony dostaje po głowie, bo go nie ma w domu przez pracę. Nie chcę zagłębiać się w ten temat ale może warto byłoby przyjrzeć się dlaczego ucieka w pracę, bo może jedynie tam ma chwilę wytchnienia, bo w domu słyszy tylko, "że jest nieudacznikiem bo nie stać go na odpowiednie warunki mieszkaniowe albo po co Ci taki facet, którego nie ma".
a figa właśnie z makiem. On zarabia, on utrzymuje, ale ja też coś tam zarabiałam I ODKŁADAŁAM NA DOM!!! Ale on potrzebował zainwestowania na rzecz swojej pracy i ofiarowałam mu to. Nie było strasznie dużo, ale było. Bo wierzyłam, że jak będzie lepiej zarabiał, to dojdziemy do domu. A tu figa. Żyjemy na dwa domy, zatem forsa się rozpłynęła na to. A ponadto on teraz musi się lepiej ubierać, więc garnitury co jakiś czas.

Ja dorabiałam, ale musiałam to zamknąć ze względu na rodzinę bo jak słyszałam" ja sobie jeżdżę zostawiam go samego, a teraz tak mało się widzimy" No to nie zarabiam na dom. Ale z 500 + co miesiąc odkładam.

Jest go coraz mniej , prawie wcale, a sytuacja pod niemal każdym względem się pogorszyła. Mieliśmy dwa auta, mamy jedno "bo po co dwa" , takie koszty. Ja mogłam wyjść zrobić coś, zorganizować. A dziś ? NIC.



Tak i ty te byłbyś nieszczęśliwy, jakby żona kazałaby ci być bezrobotnym, a potem mówiła " chcesz dom to zarób sobie"

Tak.

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 15:18
autor: soprasia
Aleksander pisze: 29 cze 2018, 12:10

Masz jakąś pasję? taką tylko swoją? wiem, że przy dzieciach o to nie łatwo, ale musisz znaleźć czas dla siebie. Musisz zawalczyć o siebie, tzn. musisz zacząć siebie kochać i być dla siebie dobra. Będąc dobra dla siebie, masz dużą szansę stać się dobra dla innych. Owa maska z tlenem najpierw dla Ciebie, potem dla dzieci i męża.

miałam , miałam hobby, miałam pasję. straciłam to dla rodziny ze względu na sytuację męża. w zamian mam samotność i zero polepszenia bytu. i pretensje, że go nie rozumiem, że nie to co dawniej.


Tak nie to co dawniej.


Byłam osobą, jestem ścierką. Przynieś mi, podaj mi, wyprasuj mi.
Tak to wygląda.

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 18:57
autor: MareS
soprasia pisze: 29 cze 2018, 15:15
MareS pisze: 29 cze 2018, 10:20 Soprasiu czytając Twoje posty ja jako facet wyczytuję, że masz do męża dwa podstawowe zarzuty:
1. nie macie odpowiednich warunków mieszkaniowych, marzy Ci się większa przestrzeń,
2. mąż nie poświęca rodzinie tyle czasu ile Ty uważasz, że potrzebujesz.
Zwróć uwagę, bo może te dwa czynniki są ze sobą sprzeczne. Kupno większego mieszkania lub domku wymaga odpowiednich nakładów finansowych (czytaj większego zaangażowania się w pracy aby zarobki były wystarczające na potrzeby) a z drugiej strony masz pretensje, że nie ma go w domu. Może Twój mąż jest między młotem a kowadłem, bo trudno mieć ciastko i zjeść ciastko.

Wyczytuję z Twoich postów, że masz dużo żalu i pretensji do męża, bo nie zapewnia Wam (rodzina) odpowiedniego zabezpieczenia finansowego (za małe zarobki bo nie stać Was na "zachcianki") a z drugiej strony dostaje po głowie, bo go nie ma w domu przez pracę. Nie chcę zagłębiać się w ten temat ale może warto byłoby przyjrzeć się dlaczego ucieka w pracę, bo może jedynie tam ma chwilę wytchnienia, bo w domu słyszy tylko, "że jest nieudacznikiem bo nie stać go na odpowiednie warunki mieszkaniowe albo po co Ci taki facet, którego nie ma".
a figa właśnie z makiem. On zarabia, on utrzymuje, ale ja też coś tam zarabiałam I ODKŁADAŁAM NA DOM!!! Ale on potrzebował zainwestowania na rzecz swojej pracy i ofiarowałam mu to. Nie było strasznie dużo, ale było. Bo wierzyłam, że jak będzie lepiej zarabiał, to dojdziemy do domu. A tu figa. Żyjemy na dwa domy, zatem forsa się rozpłynęła na to. A ponadto on teraz musi się lepiej ubierać, więc garnitury co jakiś czas.

Ja dorabiałam, ale musiałam to zamknąć ze względu na rodzinę bo jak słyszałam" ja sobie jeżdżę zostawiam go samego, a teraz tak mało się widzimy" No to nie zarabiam na dom. Ale z 500 + co miesiąc odkładam.

Jest go coraz mniej , prawie wcale, a sytuacja pod niemal każdym względem się pogorszyła. Mieliśmy dwa auta, mamy jedno "bo po co dwa" , takie koszty. Ja mogłam wyjść zrobić coś, zorganizować. A dziś ? NIC.



Tak i ty te byłbyś nieszczęśliwy, jakby żona kazałaby ci być bezrobotnym, a potem mówiła " chcesz dom to zarób sobie"

Tak.
Soprasiu Tobie nie potrzebne są wskazówki na temat stawiania granic ale Wam jako małżeństwu potrzebna jest wiedza na o finansach w małżeństwie. Każde z Was okopało się i nawzajem ostrzeliwacie. Jest takie powiedzenie, że "mąż i żonka to jedna kieszonka", czyli każde z małżonków ma takie samo prawo o decydowaniu o finansach domowych bez względu na to ile ich dostarcza. Ty "chomikujesz" pieniądze z 500+ i mam wrażenie, że absolutnie mąż nie ma prawa o nich decydować i to jest bardzo duży błąd, bo z drugiej strony chcesz mieć wpływ (masz takie prawo a nawet obowiązek) w jaki sposób wydawane są pieniądze zarabiane przez męża. Uważam, że tu jest pies pogrzebany. Jeżeli chcesz ratować małżeństwo to jedynie przez otwarcie się na wspólne zarządzanie domowym budżetem i takie same oczekiwanie wobec męża włącznie z postawieniem granic.
Chciałbym dodać jeszcze jedno. Pieniądze z 500+ to nie są Twoje pieniądze tak samo jak pieniądze zarobione przez Twojego męża nie są jego. Także nie są waszymi pieniędzmi. One wszystkie należą do Boga i zostały Wam dane w zarządzanie.

Soprasiu uwierz mi, pieniądze, mieszkanie, samochody nie są warte takich poświęceń. Piszę to z własnego doświadczenia, bo nie było mnie w domu z żoną i dziećmi bo pracowałem na dwa etaty. Kiedy opamiętałem się i zrezygnowałem z jednego etatu to nie wystarczało na wszystkie nasze "zachcianki" więc żona odeszła. Dziś jestem po rozwodzie i mieszkam sam tylko z młodszym synem w 70 metrowym mieszkaniu. Wierz mi, nie warto było.

Jeżeli chodzi o Wasze "okopanie" się to wierz mi, że w tej sytuacji Twój mąż jest na przegranej pozycji, bo Ty jako kobieta w aktualnym świecie masz w ręku wszystkie atuty. Broni on swojej pozycji niczym Westerplatte ale nie wie, że stoi na przegranej pozycji. Możesz postawić granice finansowe, żądać zaangażowania w domu, czyli wsadzenia go pod pantofel. A co jak się nie zgodzi albo nie spełni Twoich oczekiwać finansowych. To co, oskarżysz go o przemoc ekonomiczną bo nie daje Ci pieniędzy. Może wystąpisz o separację i alimenty i sąd to "klepnie", bo jaki sąd da dzieci mężowi. Może wtedy będziesz usatysfakcjonowana, bo będziesz miała i kasę i dzieci i może wymarzony domek. Ale kosztem czego. Może warto zastanowić się czy wierzymy Bogu czy służymy mamonie.

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 19:45
autor: soprasia
MareS pisze: 29 cze 2018, 18:57 Może warto zastanowić się czy wierzymy Bogu czy służymy mamonie.
dobrze, a zatem niezależnie od tego jak bardzo poświęca rodzinę dla pracy, nie powinnam mieć oczekiwań związanych z naszym bytem? Katolik to ciul, w dziurawych skarpetach dla dobra rodziny?

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 20:05
autor: jacek-sychar
soprasia pisze: 29 cze 2018, 19:45 a zatem niezależnie od tego jak bardzo poświęca rodzinę dla pracy, nie powinnam mieć oczekiwań związanych z naszym bytem?
Soprasia

Nie. My tylko chcemy Ci pokazać, że należy ustalić jakieś zasady postępowania. Wspólne dla Ciebie i dla Twojego męża. Inaczej będziecie się wzajemnie ranić i zwalczać.

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 20:23
autor: Utka2
soprasia pisze: 29 cze 2018, 15:15
a figa właśnie z makiem. On zarabia, on utrzymuje, ale ja też coś tam zarabiałam I ODKŁADAŁAM NA DOM!!! Ale on potrzebował zainwestowania na rzecz swojej pracy i ofiarowałam mu to. Nie było strasznie dużo, ale było. Bo wierzyłam, że jak będzie lepiej zarabiał, to dojdziemy do domu. A tu figa. Żyjemy na dwa domy, zatem forsa się rozpłynęła na to. A ponadto on teraz musi się lepiej ubierać, więc garnitury co jakiś czas.

Ja dorabiałam, ale musiałam to zamknąć ze względu na rodzinę bo jak słyszałam" ja sobie jeżdżę zostawiam go samego, a teraz tak mało się widzimy" No to nie zarabiam na dom. Ale z 500 + co miesiąc odkładam.

Jest go coraz mniej , prawie wcale, a sytuacja pod niemal każdym względem się pogorszyła. Mieliśmy dwa auta, mamy jedno "bo po co dwa" , takie koszty. Ja mogłam wyjść zrobić coś, zorganizować. A dziś ? NIC.



Tak i ty te byłbyś nieszczęśliwy, jakby żona kazałaby ci być bezrobotnym, a potem mówiła " chcesz dom to zarób sobie"

Tak.
Soprasiu -rozważ moze pierwszą granicę do postawienia sobie: że sie uspokoisz. Bo Twoja nadmierna emocjonalność umęczy przede wszystkim ciebie, a następnie przeniesie sie na relacje z innymi - z dziećmi, z mężem, z przyjaciółmi.
Bo nie wiem czy wiesz, ale sobie tez mozna powstawić granicę. Tylko trzeba tak samo silnie ich strzec. Dla samej siebie.



Po drugie - to co wytłuściłam. Czy ty jestes bezwolną istotą? ubezwłasnowolnioną? z odebranymi prawami do decydowania?
Kto Cię zmuszał? Czy to nie Ty podjęłaś decyzję,że odkładasz pieniadze i ofiarujesz na dom? że rezygnujesz z dorabiania? Czy jak podejmowałaś decyzję to były one podyktowane potrzebą serca, czy uhandlowaniem czegoś w zamian? I jak nie dostałaś to się wściekasz?

Kto Ci broni teraz drabiać? Szczególnie, że do 1050 miesiecznie nie musisz nawet zakładać firmy, bo przepisy tak stanowią. Ktoś Ci broni, czy nie chcesz? Ktoś Ci zakazuje rozwijać pasję czy nie chcesz?

Odpisalam Ci w jednym z pozostałych Twoich wątków. Napisałam na temat emocji. Polecam wrócić do tego posta i zastanowić się.

Jesteś tak emocjonalną bombą, że ja jako kobieta zmęczyłabym sie w konfrontacji z taką dawką. I z doswiadczenia swojego napiszę ci, że opanowanie i pogodna twarz jest wiecej warta niż wymuszona łagodnośc i cukrowy uśmiech.

Można zrobić awanturę w sposób kontrolowany, retoryczny, opierając sie na argumentach. A nie wrzeszcząc bez opamiętania, i wyciagając kolejne brudy sprzed iluś lat. Przetestowane, sprawdzone. I nie pozostawia niesmaku, tylko jasne wnioski.
Może to tylko u mnie, ale my jestesmy taką trochę "włoską rodziną" ;)

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 21:21
autor: MareS
soprasia pisze: 29 cze 2018, 19:45
MareS pisze: 29 cze 2018, 18:57 Może warto zastanowić się czy wierzymy Bogu czy służymy mamonie.
dobrze, a zatem niezależnie od tego jak bardzo poświęca rodzinę dla pracy, nie powinnam mieć oczekiwań związanych z naszym bytem? Katolik to ciul, w dziurawych skarpetach dla dobra rodziny?
To jest moje zdanie i możesz się nie zgodzić. Uważam, że nie mam prawa mieć jakichkolwiek oczekiwań wobec osoby, która "sprzedaje" rodzinę za kilka marnych groszy. Soprasia może warto zainwestować kilka złotych i kupić audiobooka "Bogaty katolik". Ksiądz Węgrzyniak przedstawia historię uwolnienia 1 opętanego przez legion, który wchodzi w 2000 świń. Na koniec świnie te rzucają się w morze a mieszkańcy zmuszają Jezusa do odejścia, bo szkoda było im tych świń. Prosty rachunek: 1 świnia to 500 zł x 2000 to daje 1 mln. Tyle wart był dla Jezusa jeden człowiek.

Może warto się zastanowić, czy warto poświęcać rodzinę dla pracy. Może lepiej poszukać innej. Być może gorzej płatnej ale pozwalającej na większe zaangażowanie w rodzinę. Jeżeli podejmiecie taką decyzję to musi być ona wspólna.

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 21:31
autor: Utka2
soprasia pisze: 29 cze 2018, 19:45
MareS pisze: 29 cze 2018, 18:57 Może warto zastanowić się czy wierzymy Bogu czy służymy mamonie.
dobrze, a zatem niezależnie od tego jak bardzo poświęca rodzinę dla pracy, nie powinnam mieć oczekiwań związanych z naszym bytem? Katolik to ciul, w dziurawych skarpetach dla dobra rodziny?
Rodzinę? czy w twojej ocenie ciebie?

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 22:34
autor: s zona
MareS pisze: 29 cze 2018, 10:20
Soprasiu Tobie nie potrzebne są wskazówki na temat stawiania granic ale Wam jako małżeństwu potrzebna jest wiedza na o finansach w małżeństwie. Każde z Was okopało się i nawzajem ostrzeliwacie. Jest takie powiedzenie, że "mąż i żonka to jedna kieszonka", czyli każde z małżonków ma takie samo prawo o decydowaniu o finansach domowych bez względu na to ile ich dostarcza..... Jeżeli chcesz ratować małżeństwo to jedynie przez otwarcie się na wspólne zarządzanie domowym budżetem i takie same oczekiwanie wobec męża włącznie z postawieniem granic.
Soprasiu ,
a moze warto zaiwestowac 26 zl w ksiazke
Uzdrowienie finansow . Jak z Boza pomoca wyjsc z dlugow
http://www.tolle.pl/pozycja/uzdrowienie-finansow
Chodzi w niej nie tylko o wyjscie z dlugow ,ale bardziej o zmiane myslenia ...
http://www.tolle.pl/zajrzyj-do-ksiazki/12627

A tak na marginesie ,
zadna budowa /kupno domu nie jest warta rozwalonej rodziny lub nadwyrezonego zdrowia .

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 29 cze 2018, 23:50
autor: Lawendowa
soprasia pisze: 29 cze 2018, 15:15 Mieliśmy dwa auta, mamy jedno "bo po co dwa" , takie koszty. Ja mogłam wyjść zrobić coś, zorganizować. A dziś ? NIC.
I kto nim jeździ? Mąż, czy Ty z dzieciakami?
soprasia pisze: 29 cze 2018, 15:15 Żyjemy na dwa domy, zatem forsa się rozpłynęła na to.
To równia pochyła - nie da się na dłuższą metę żyć na dwa domy. To nie życie - to droga donikąd.

Zacytuję siebie z innego wątku, bo uważam, że to ważne:
Lawendowa pisze: 14 cze 2018, 20:34 Ciekawy artykuł o tym jak wyjazd małżonka " bez terminu końcowego" niszczy małżeństwo :
http://www.katolik.pl/uwaga--malzenska- ... s.html?s=2

soprasia powtórzę pytania, które już wcześniej Ci zadałam, bo to dość istotne:
Czy mąż musi pracować tak daleko?
Nie może on poszukać pracy bliżej domu, albo Wy przeprowadzić się tam gdzie mąż pracuje?
Niekoniecznie trzeba od razu kupować dom czy mieszkanie. Może na początek wystarczy wynająć? Mieszkając razem koszty utrzymania bedą nizsze niż przy dwu mieszkaniach, dodatkowo odpadną koszty dojazdów? Może zaproponuj mężowi takie rozwiązanie - wynajmiecie jedno większe mieszkanie tam gdzie pracuje i się tam przeprowadzicie zamiast utrzymywać dwa?

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

: 30 cze 2018, 0:20
autor: soprasia
Już dawno zrezygnowałam z opcji kupna. ( Z czego ja nie zrezygnowałam ?) Oczywiście, że lobbuję na rzecz najmu, czegoś większego, ale to też przeprowadzka, koszta pośrednika, czynsz. To nie jest za darmo.


Co do pracy męża. Nie ja mu wybieram pracę i nie ja będę mu pracę zmieniać. To co robi jest wynikiem jego wieloletniej pracy i byłoby niegodziwością storpedować mu to. Nie ja : pazerna żona, wysłałam go do innego miasta, żeby dutków na dom nagromadził. Nie. On wybrał ten "awans" jako wynagrodzenie za wieloletni trud. Ale koszta tego awansu okazały się potworne : oddalenie od rodziny i kryzys małżeński. Zredukowałam zatem oczekiwania. Ale mówicie, oj pani, za dużo chcesz.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ileś osób bawi się ze mną nieświadomie w projekcje i zarzuca mi własne lęki.
Ale macie rację, że w pewnym sensie prowadzę mały handelek sama ze sobą i ze swoim mężem. Tylko...…..czy wiele naszych stosunków nie jest małym handelkiem?