Moje uzależnienie a rozwód
Moderator: Moderatorzy
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Cieszę się, że mój wątek jest taki popularny ale jakby chociaż w każdym poście było chociaż jedno zdanie o mojej sytuacji albo bliższe bądź dalsze odniesienie - byłoby przecudownie
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Zrobił się spory bałagan w Twoim wątku Marcinie, za co przepraszamy.
Dyskusja nie związana z Twoim wątkiem została przeniesiona tutaj:
viewtopic.php?f=10&t=1508
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Dzisiaj dzień w pracy - mało klientów, dużo czasu wolnego i....siedzę i myślę. Teoretycznie od wczoraj żona ma urlop - nie wiem gdzie jest, nie wiem z kim jest a w głowie kłębią się różne myśli: może gdzieś z kimś pojechała, może jest u rodziców a może jeszcze coś innego. Na to nie mam wpływu ale wiecie jak to jest...
Wczoraj trochę wróciłem i poczytałem sobie świadectwa z forum archiwalnego, z obecnego. I powiem Wam szczerze: trochę się załamałem. Powinno być w drugą stronę a u mnie zadziałało odwrotnie. Czemu ?
Jedni spędzili razem wakacje z synami, inni mieszkali razem, więc mogli poprawiać w miarę możliwości, jeszcze gdzieś "ktoś" umówił się na spotkanie, żeby pogadać o tym co było i ustalić "coś" i "przemyśleć" i zacząć od nowa...
Starałem się przenieść te świadectwa trochę na swoją obecną sytuację i doszedłem do wniosku, że Pan Bóg musi mieć pełne ręce roboty 24/7, żeby coś drgnęło...
Co zrobiłem swojej żonie to wiecie. Jak chcę to naprawić - również wiecie. Czy mi zależy - inaczej nie byłoby mnie tutaj.
A jednak przychodzą takie dni zwątpienia, że nie ma już nic - stepy akermańskie, pustynia, popiół. Staliśmy się z żoną obcymi dla siebie osobami, przynajmniej z jej punktu widzenia. Jak widzę pary, które są razem szczęśliwe albo w jakiejś ciężkiej sytuacji i się wspierają wzajemnie to jest mi po ludzku przykro, że razem z żoną nie byliśmy w stanie tego przejść, pokonać na wcześniejszym etapie. Nawet porozmawiać po jej wyprowadzce jak ludzie w cztery oczy...
Moja żona ma 25 lat ( młoda dziewczyna). Omyłkowo żona dostała wersję roboczą odpowiedzi na pozew rozwodowy na który się nie zgadzam. Żona zakładała, że bez kiwnięcia palcem przystanę na rozwód. Dostałem od niej maila w którym mogłem przeczytać, że:
- jestem dla niej byłym mężem,
- zapewnia mnie, że w życiu ze mną nie będzie,
- ma nadzieję, że do czasu rozwodu będzie miała kogoś kto po rozprawie będzie mógł ją przytulić,
- układa i planuje swoje życie, bardzo dobrze jej beze mnie i nie zamierza sobie psuć nerwów i przyszłości zadawaniem się ze mną
- jestem dla Niej nikim, jestem niewart jej czasu
- że ona nie przykłada ani palca do tego, żeby rozwalić to małżeństwo - to wyłącznie moja wina
- nie ma już czego naprawiać bo dla niej nasze małżeństwo już nie istnieje
- jestem dla niej skończony, nikt i nic mi już nie pomoże i bawienie się w sąd tylko przedłoży moje cierpienie
- po 5 latach jestem dla niej nikim i nie zamierza kontynuować ze mną małżeństwa
- ślub ze mną był bezsensownym posunięciem
To tak na pocieszenie i świadectw, które przeczytałem.
Dzisiejszy dzień jest dniem kryzysowym.
W pierwszej chwili jak to przeczytałem to pomyślałem " Kurde zgodzę się na rozwód, niech idzie". Potem doszło do mnie, że jak ja nie będę próbować tego uratować to kto ?
Wczoraj trochę wróciłem i poczytałem sobie świadectwa z forum archiwalnego, z obecnego. I powiem Wam szczerze: trochę się załamałem. Powinno być w drugą stronę a u mnie zadziałało odwrotnie. Czemu ?
Jedni spędzili razem wakacje z synami, inni mieszkali razem, więc mogli poprawiać w miarę możliwości, jeszcze gdzieś "ktoś" umówił się na spotkanie, żeby pogadać o tym co było i ustalić "coś" i "przemyśleć" i zacząć od nowa...
Starałem się przenieść te świadectwa trochę na swoją obecną sytuację i doszedłem do wniosku, że Pan Bóg musi mieć pełne ręce roboty 24/7, żeby coś drgnęło...
Co zrobiłem swojej żonie to wiecie. Jak chcę to naprawić - również wiecie. Czy mi zależy - inaczej nie byłoby mnie tutaj.
A jednak przychodzą takie dni zwątpienia, że nie ma już nic - stepy akermańskie, pustynia, popiół. Staliśmy się z żoną obcymi dla siebie osobami, przynajmniej z jej punktu widzenia. Jak widzę pary, które są razem szczęśliwe albo w jakiejś ciężkiej sytuacji i się wspierają wzajemnie to jest mi po ludzku przykro, że razem z żoną nie byliśmy w stanie tego przejść, pokonać na wcześniejszym etapie. Nawet porozmawiać po jej wyprowadzce jak ludzie w cztery oczy...
Moja żona ma 25 lat ( młoda dziewczyna). Omyłkowo żona dostała wersję roboczą odpowiedzi na pozew rozwodowy na który się nie zgadzam. Żona zakładała, że bez kiwnięcia palcem przystanę na rozwód. Dostałem od niej maila w którym mogłem przeczytać, że:
- jestem dla niej byłym mężem,
- zapewnia mnie, że w życiu ze mną nie będzie,
- ma nadzieję, że do czasu rozwodu będzie miała kogoś kto po rozprawie będzie mógł ją przytulić,
- układa i planuje swoje życie, bardzo dobrze jej beze mnie i nie zamierza sobie psuć nerwów i przyszłości zadawaniem się ze mną
- jestem dla Niej nikim, jestem niewart jej czasu
- że ona nie przykłada ani palca do tego, żeby rozwalić to małżeństwo - to wyłącznie moja wina
- nie ma już czego naprawiać bo dla niej nasze małżeństwo już nie istnieje
- jestem dla niej skończony, nikt i nic mi już nie pomoże i bawienie się w sąd tylko przedłoży moje cierpienie
- po 5 latach jestem dla niej nikim i nie zamierza kontynuować ze mną małżeństwa
- ślub ze mną był bezsensownym posunięciem
To tak na pocieszenie i świadectw, które przeczytałem.
Dzisiejszy dzień jest dniem kryzysowym.
W pierwszej chwili jak to przeczytałem to pomyślałem " Kurde zgodzę się na rozwód, niech idzie". Potem doszło do mnie, że jak ja nie będę próbować tego uratować to kto ?
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Zepsuty
Trzymaj się. Takie dni się zdarzają, ale i mijają.
Z czasem będzie ich coraz mniej i będą coraz słabsze
Trzymaj się. Takie dni się zdarzają, ale i mijają.
Z czasem będzie ich coraz mniej i będą coraz słabsze
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Zepsuty 3maj się
8 Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. 9 Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. 10 A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. 11 Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen.
(1P 5 8-11)
8 Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. 9 Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. 10 A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. 11 Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen.
(1P 5 8-11)
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
(2Kor 12,9)
Re: Moje uzależnienie a rozwód
iMarcin pisze:W pierwszej chwili jak to przeczytałem to pomyślałem " Kurde zgodzę się na rozwód, niech idzie". Potem doszło do mnie, że jak ja nie będę próbować tego uratować to kto ?
Potwierdzam.jacek-sychar pisze: Zepsuty
Trzymaj się. Takie dni się zdarzają, ale i mijają.
Z czasem będzie ich coraz mniej i będą coraz słabsze
Po ośmiu latach będzie ich już naprawdę niewiele w porównaniu
Z tego co piszesz wnoszę, że licytacja trwa.
Twoja żona jest bardzo ostra.
To dobrze - co w sercu to na języku. Dzięki temu masz jasny ogląd sytuacji oraz możesz określić swoje położenie oraz dostępne opcje swoich posunięć.
Jednocześnie pisz swój własny, pozytywny scenariusz.
Żona może blefować, zastraszać a że jest pod wpływem amoku to bierz na to poprawkę.
Gdy małe dziecko ma wysoką gorączkę i bredzi to znaczy, że trzeba pomóc a nie szukać sensu w treści jego maligny.
Tak i tu.
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Pantop pisze: ↑08 wrz 2018, 17:45 Z tego co piszesz wnoszę, że licytacja trwa.
Twoja żona jest bardzo ostra.
To dobrze - co w sercu to na języku. Dzięki temu masz jasny ogląd sytuacji oraz możesz określić swoje położenie oraz dostępne opcje swoich posunięć.
Jednocześnie pisz swój własny, pozytywny scenariusz.
Żona może blefować, zastraszać a że jest pod wpływem amoku to bierz na to poprawkę.
Gdy małe dziecko ma wysoką gorączkę i bredzi to znaczy, że trzeba pomóc a nie szukać sensu w treści jego maligny.
Tak i tu.
Licytacja czego lub nad czym ?
Żona jedzie po bandzie tak całkiem całkiem, że już dzisiaj stałem nad granicą...
To dobrze, że ciśnie mnie mailowo od najgorszych facetów na ziemi? Napisać to zawsze łatwo przychodzi. Szczególnie jak dostajesz odpowiedź od męża, że szanuje wartości takie jak małżeństwo.
Pantop-ie, uważasz, że mogę określić swoje położenie jako górnik na poziomie 350 m. pod ziemią czy to już jest 750 m. pod powierzchnią ziemi ? Jakie na dzień dzisiejszy widzisz opcje ?Ja tylko jedną - usunięcie się w cień na 4 miesiące aż do sprawy rozwodowej.
Hmm czy żona blefuje - tego nie wiem, czy pisze to wszystko, żeby mnie odtrącić - ahhh te kobiety...
Na chwilę obecną wydaje mi się, że tak wszystko łatwo przychodzi, bo klawiatura i monitor wszystko przyjmą...
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Licytacja dotyczy tego ile kto komu nawrzuca więcej negatywnych/pozytywnych treści.Marcin pisze: Licytacja czego lub nad czym ?
Żona jedzie po bandzie tak całkiem całkiem, że już dzisiaj stałem nad granicą...
To dobrze, że ciśnie mnie mailowo od najgorszych facetów na ziemi? Napisać to zawsze łatwo przychodzi. Szczególnie jak dostajesz odpowiedź od męża, że szanuje wartości takie jak małżeństwo.
Pantop-ie, uważasz, że mogę określić swoje położenie jako górnik na poziomie 350 m. pod ziemią czy to już jest 750 m. pod powierzchnią ziemi ? Jakie na dzień dzisiejszy widzisz opcje ?Ja tylko jedną - usunięcie się w cień na 4 miesiące aż do sprawy rozwodowej.
Hmm czy żona blefuje - tego nie wiem, czy pisze to wszystko, żeby mnie odtrącić - ahhh te kobiety...
Na chwilę obecną wydaje mi się, że tak wszystko łatwo przychodzi, bo klawiatura i monitor wszystko przyjmą...
Wrzutka odbywa się do umysłu współmałżonka w nadziei przekonania go do swojej wizji - a co za tym idzie - wywołania w jego wyobraźni konkretnych skojarzeń i obrazów.
Z Twego opisu można wnioskować, że w tej rundzie coś jej się udało - Twoja podłamka.
Ale i Ty masz możliwość zrobić to samo tzn zapukać do jej wyobraźni i zaimplementować tam idee jasnej strony mocy.
Na przykład - kilka wspomnień kiedy było Wam razem tak dobrze, że nikt (nawet żona) nie będzie w stanie temu zaprzeczyć. Nawet jeśli wyśle Ci zaraz potem zimnego mejla, to będzie już za późno
Pozytywne obrazy, wspomnienia i towarzyszące im odczucia powrócą - ziarenka światła zostaną posiane.
Pamiętasz jednocześnie ziarenka biblijne - trzeba będzie cierpliwości.
Ogólna zasada - nie daj się wciągnąć w negatyw narracji żony.
Proponuj pozytywną narrację - delikatnie wskazując korzyści, które może z tego odnieść.
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Marcinie " w naprawie " ,
pomodle sie jutro za Ciebie o 10h30
Dbaj o zdrowie , to psych i fiz...zdrowe odzywianie i sport
Pogody Ducha i Bozej niedzieli .
ps jesli mozesz pomysl nad zmiana nicu , na mnie dziala destrukcyjnie , nwm ,ale
po co sie dobijac...juz jestes w "naprawie "...
Sama mysle o sobie jako o sakramentalnej zonie i to mi pomaga
pomodle sie jutro za Ciebie o 10h30
Dbaj o zdrowie , to psych i fiz...zdrowe odzywianie i sport
Pogody Ducha i Bozej niedzieli .
ps jesli mozesz pomysl nad zmiana nicu , na mnie dziala destrukcyjnie , nwm ,ale
po co sie dobijac...juz jestes w "naprawie "...
Sama mysle o sobie jako o sakramentalnej zonie i to mi pomaga
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Pantopie, o ile zgadzam się z ideą, o tyle jej realizacja jest dużo b. skomplikowana,Pantop pisze: ↑08 wrz 2018, 20:55 Ale i Ty masz możliwość zrobić to samo tzn zapukać do jej wyobraźni i zaimplementować tam idee jasnej strony mocy.
Na przykład - kilka wspomnień kiedy było Wam razem tak dobrze, że nikt (nawet żona) nie będzie w stanie temu zaprzeczyć. Nawet jeśli wyśle Ci zaraz potem zimnego mejla, to będzie już za późno
Pozytywne obrazy, wspomnienia i towarzyszące im odczucia powrócą - ziarenka światła zostaną posiane.
ja robiłem podobnie, po każdym takim zasianiu zauważałem, że kolejne pozytywne wspomnienia są przekręcane i obracane przeciwko nam. O ile wcześniej jeszcze jakoś trzymały (chodźby nieświadomie) to świadome odwołanie się do nich i wydobycie, powodowało akcję spalonej ziemi i stawały się świadectwem przeciwnej postawy. Tak samo jak żona Marcina zachowuje się teraz agresywnie do niego i całego małżeństwa, siłą rozpędu może podobną postawę przyjąc do poszczególnych, notabene pozytywnych wspomnień i one mogą zmienić wtedy swoje zabawienie emocjonalne.
Kwestia jest więc zrealizowanie tej idei w sposób nienachalny tak, żeby nie służyło zrywanii kolejnych wartw nieuwiadomionych węzów. Z mojego doświadczenia to nie jest takie proste, bo nie można przemawiać bezpośrenio do świadomości, która jest cała na nie, ale próbować od razu wejść głębiej...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Marcin takie sączeniu jadu na Twój temat może mieć na celu to ... abyś Ty w to uwierzył i zaczął tak postrzegać sam siebie.Zepsuty13 pisze: ↑08 wrz 2018, 20:21 Licytacja czego lub nad czym ?
Żona jedzie po bandzie tak całkiem całkiem, że już dzisiaj stałem nad granicą...
To dobrze, że ciśnie mnie mailowo od najgorszych facetów na ziemi? Napisać to zawsze łatwo przychodzi. Szczególnie jak dostajesz odpowiedź od męża, że szanuje wartości takie jak małżeństwo.
Mnie dużo czasu i pracy z własnymi emocjami i myślami zajęło aby to Boży, a nie żoniny sposób patrzenia na mnie, znalazł się na wierzchu.
To co dostajesz w mailach możesz też dostać na sali sądowej.
Wszystko dzieje się po coś. Może Bóg chce Ciebie przygotować na takie doświadczenie abyś wtedy był gotów trwać przy Twoich wartościach.
Re: Moje uzależnienie a rozwód
No tak ale to u mnie działa tylko chwilowo - potem takie "wrzutki" tłumaczę amokiem żony. Na chwilę obecną wiem, że wartości które wyznaje i to co jest ważne w życiu nie są po drodze z wizja żony...Czarek pisze: ↑09 wrz 2018, 10:08
Marcin takie sączeniu jadu na Twój temat może mieć na celu to ... abyś Ty w to uwierzył i zaczął tak postrzegać sam siebie.
Mnie dużo czasu i pracy z własnymi emocjami i myślami zajęło aby to Boży, a nie żoniny sposób patrzenia na mnie, znalazł się na wierzchu.
To co dostajesz w mailach możesz też dostać na sali sądowej.
Wszystko dzieje się po coś. Może Bóg chce Ciebie przygotować na takie doświadczenie abyś wtedy był gotów trwać przy Twoich wartościach.
Dobra - zepsulem na początku, podjąłem działania naprawcze nawet jak jeszcze mieszkałem z żoną. Teraz to wygląda tak jakby chciała powiedzieć " nie staraj się, jesteś daremny mam już kogoś innego, dawaj rozwód i spadaj"...
Z tego maila, który dostałem od żony wybrzmiewa między wierszami również jeden przekaz - że boi się sprawy rozwodowej, że pozew jest napisany/podkolorowany, żeby w ogóle coś wyszło.
Od samego początku wiedziała, że nie zgodzę się na rozwód a jednak mail zaczyna się od stwierdzenia " dobrze wiesz, że nie o taką odpowiedź na pozew mi chodziło" a kończy na " mam nadzieję, że przemyslisz tę odpowiedź jeszcze raz"...
Re: Moje uzależnienie a rozwód
To jest Twoja odpowiedź, według Twojego sumienia i zasad, nie musi, a jeśli się z nimi nie zgadzasz, wręcz nie powinna być podyktowana obecnymi żoninymi oczekiwaniami, bo wtedy jesteś nieszczery wobec samego siebie, a dodatkowo sam sobie strzelasz w kolano.Zepsuty13 pisze: ↑09 wrz 2018, 11:08 Z tego maila, który dostałem od żony wybrzmiewa między wierszami również jeden przekaz - że boi się sprawy rozwodowej, że pozew jest napisany/podkolorowany, żeby w ogóle coś wyszło.
Od samego początku wiedziała, że nie zgodzę się na rozwód a jednak mail zaczyna się od stwierdzenia " dobrze wiesz, że nie o taką odpowiedź na pozew mi chodziło" a kończy na " mam nadzieję, że przemyslisz tę odpowiedź jeszcze raz"...
Powtórzę wytrzymaj, emocje (szczególnie gwałtowne, pompowane na siłę) lubią się odwracać, jak ich podstawa nie jest stabilna, ale do tego potrzeba czasu.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Moje uzależnienie a rozwód
Jest oczywiście tak jak piszesz, ponieważ rezultaty/owoce owych (jak i wszystkich innych działań [w tym zaś szczególnie przypadku]) nie są naszą działką. Tym zajmuje się już Tato.rak pisze:Pantopie, o ile zgadzam się z ideą, o tyle jej realizacja jest dużo b. skomplikowana,
My tylko zasiewamy - ewentualny czas wzrostu jest w Jego gestii.
Re: Moje uzależnienie a rozwód
No tak też uważam, że ja się nie wtracalem do tego co ona napisała w pozwie. Napisała swoją wersję i nie miałem na to wpływu. Wtedy nawet napisała dla mnie gotową odpowiedź, że się zgadzam i ogólnie jest super. Podstawiona odpowiedź pod nos - jak mogłem nie skorzystać z tego rozwiązania. ..rak pisze: ↑09 wrz 2018, 12:11 To jest Twoja odpowiedź, według Twojego sumienia i zasad, nie musi, a jeśli się z nimi nie zgadzasz, wręcz nie powinna być podyktowana obecnymi żoninymi oczekiwaniami, bo wtedy jesteś nieszczery wobec samego siebie, a dodatkowo sam sobie strzelasz w kolano.
Powtórzę wytrzymaj, emocje (szczególnie gwałtowne, pompowane na siłę) lubią się odwracać, jak ich podstawa nie jest stabilna, ale do tego potrzeba czasu.
Calkiem serio to robię to co czuje i to co myślę o całej sytuacji. Pewnie bym się zgodził, gdyby mi nie zależało, wolałbym hazard i miał żonę daleko i głęboko. Może cześć z Was odbierze to jako " oszukał żonę, narozrabial a teraz nawet nie da jej rozwodu"...
Tylko czy odpowiedź na pozew żony nie obudzi w niej całkowitej nienawiści? Chociaż nie wiem czy można jeszcze bardziej się zagłębić...
Odpowiedź do sądu wysyłam w środę. Dostałem zaświadczenie z terapii, że uczęszczam i się angażuje. Czy to przed sądem będzie miało pozytywne znaczenie? Zobaczymy.