Moje uzależnienie a rozwód

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

karo17 pisze: 06 sie 2018, 15:49 U każdego reakcja mogła być inna.
U mnie korzystny wpływ miało to że pojechałem. I dalej podtrzymuję że lepsze jest aktywne działanie niż wycofanie się i czekanie co się wydarzy.
Nie znamy żony Marcina. Co w sytuacji gdyby nie pojechał a żona odebrała by to jako że mu już nie zależy, nie stara się...
Nic złego się nie stało że pojechał...
No każdy inaczej reaguje na niektóre decyzje/sytuacje/zachowania. Ja osobiście podjąłem taką decyzję, bo tak mi podpowiadało serce - nie rozum. Jechałem tam z modlitwą na ustach, bo sądziłem, że po miesiącu braku widzenia się zadziała to w pozytywnym kierunku. Niestety nie zadziałało...

Ona wie, że mi zależy żeby to uratować bo to ja najwięcej napsułem i wydaje mi się, że to ja muszę wykonać teraz więcej pracy. Wiadomo, że podobno wina zawsze leży po obu stronach ale w tym przypadku szala jest przechylona w moją stronę tak w stosunku 90%-10%. Na chwilę obecną niestety, jeżeli chodzi o starania przejścia tego kryzysu to ja daję 99.99% a żona 0,01%...
Czarek pisze: 06 sie 2018, 16:15 Marcin czy na dzień dzisiejszy nie wystarczy Twoja zgoda na te fakty i zajęcie się pracą nad Twoimi wadami i naprawą siebie samego?
Drogi Czarku, nie chciałbym kiedyś stanąć w lustrze za 3-10 miesięcy i mieć do siebie żal, że nic - kompletnie nic nie zrobiłem, żeby powalczyć o to małżeństwo. Sprawa ze swoją przemianą - wiadomo ale często czytając forum i archiwum małżonkowie żyją razem, pomieszkują, mają kryzysy większe, mniejsze ale te papiery jednak do sądu nie wpływają itp itd a moja Żona idzie szybko jak Usain Bolt na Olimpiadzie na 100m. Miesiąc temu wyprowadzka, papiery w sądzie złożone...Ona traktuje mnie tak jak kiedyś napisała w wiadomości do mnie " Będę żyła tak jakbyś nie istniał..." To boli...
Czarek pisze: 06 sie 2018, 16:15 Skąd u Ciebie pomysł takiej obietnicy i po co ją złożyłeś?
Co będzie gdy kiedyś żona zapyta Ciebie czemu tak szybko odpuściłeś?
Czarku, chciałem wywołać jakąś reakcję w jedną bądź drugą stronę.
Ona dobrze wie, że jakby dziś wróciła to wybaczę jej pewnie wszystko.
Niestety, jeżeli byłby ktoś "3" to pewnie długo i tak bym nie stał na drodze...trudno kogoś zmusić do miłości. Dla mnie świat trochę "zdziczał" - wszystko sms-em, e-mailem, whatsappem...Gdzie jest koniec wyrażania emocji przez elektronikę, czas na normalną rozmowę...?
Wtedy pracowałbym nad sobą w cichy i spokoju - wyłącznie wtedy gdyby powiedziała prosto w oczy, że mam dać spokój i nie kocha.
Amica

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Amica »

Zepsuty13 pisze: 06 sie 2018, 18:02

Drogi Czarku, nie chciałbym kiedyś stanąć w lustrze za 3-10 miesięcy i mieć do siebie żal, że nic - kompletnie nic nie zrobiłem, żeby powalczyć o to małżeństwo.
Wiesz, na czym polega problem? Że Tobie się wydaje, że to Twoje "robienie" to jest naprawa związku. A wiesz, że czasami odsunięcie się, danie przestrzeni małżonkowi jest właśnie tym ratunkiem? I Ty nawet nie musisz zgadywać, bo żona jasno Ci to komunikuje (nieważne, że smsem, widocznie kontakt z Tobą ją boli i tak jest jej łatwiej. Słabe to czy nie - uszanuj to.)

Walczyć o małżeństwo można na wiele sposobów i trzeba je (te sposoby) dopasować do małżonków, problemu, stopnia kryzysu, okoliczności. Ale żeby znaleźć ten sposób, to trzeba zrobić krok w tył, zobaczyć siebie, swoje małżeństwo z boku, poradzić się specjalistów, przemodlić drogę postępowania, a potem dopiero działać - tak jak trzeba, czasami np. milczeniem, odsunięciem się - bo to ZADZIAŁA. Możesz przecież sądzisz, że coś naprawiasz, że robisz wszystko dla małżeństwa, a okazuje się, że Twoje kroki są tym, co zamkną definitywnie drogę porozumienia.

Czy zrobiłeś ten krok w tył? Kogo się poradziłeś w tej sprawie (poza nami, my zresztą nie jesteśmy specjalistami!)

Przykład: Jeśli żonę boli najbardziej to, że pominąłeś ją w swoich sprawach, nie zapytałeś jej o zdanie w kwestii kredytu, że ukrywałeś przed nią swoje uzależnienia, to np. kontaktując się z nią wbrew jej woli - robisz dokładnie cały czas to samo - nie liczysz się z jej zdaniem, robisz swoje, mimo jej próśb. Jak więc chcesz przekonać żonę, że nie zawiedziesz jej i zawsze będziesz się liczył z jej zdaniem, skoro właśnie pokazujesz, że nie liczy się jej zdanie, a jedynie Twoje? Nielogiczne.

Czy teraz rozumiesz, co chcę przekazać?
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Amica pisze: 04 sie 2018, 18:47 Marcinie, już tu dostałeś odpowiedź na to pytanie, nawet na tej samej stronie wątku.

Zacytuję s żonę: "wg mnie narzucajac sie jej , stawiasz sie na przegranej pozycji ."

Będziesz pytał dopóty, dopóki dostaniesz odpowiedź zgodną z tym, co chcesz usłyszeć?
Ok - możliwość spotkania odrzuciła zdecydowanie. Gdzie istnieje i gdzie postawić cienką linię między nie narzucaniem się i wycofaniem a nie daniem o sobie zapomnieć? Na początku kryzysu na każde Nasze wspólne zdjęcie reagowała tak, jakby chciała zapomnieć.
Pavel pisze: 05 sie 2018, 0:06 Czerpiąc z własnego doświadczenia, odwieszenie się od żony i skupienie na sobie i pracy nad sobą były jednymi z kluczowych elementów umożliwiających ratowanie.
Najpierw bowiem trzeba uratować siebie, zbudować nowego siebie. Do tego potrzeba czasu i pracy oraz skupienia uwagi na sobie.
Wisząc na żonie nie da się skupić na sobie, jednocześnie ona nie ma ani spokoju ani przestrzeni na spokojne przemyślenie sprawy.
Cokolwiek się dzieje ze strony żony - w takich emocjach i na takim etapie kryzysu - łatwo popsuć bardziej relację, mimo najlepszych chęci. Ja przez pół roku chcąc desperacko ratować, psułem bardziej.
Pavel - masz chyba dużo racji. Przeczytałem na spokojnie swój temat od deski do deski. Wiem, że gdybym miał zacząć ten "kryzys" od nowa postąpiłbym na pewno inaczej w niektórych aspektach. Minął przeszło miesiąc od momentu jej wyprowadzki. Uważasz, że skoro podjęła decyzję i złożyła wniosek to dalej szargają Nią emocje? Przecież jak ktoś już składa pozew to raczej jest pewny i zdeterminowany, żeby osiągnąć swój cel jakim jest rozwód. Chciałeś naprawić przez pół roku kryzys, ratować a u mnie chyba całość włącznie ze sprawą rozwodową nie będzie tyle trwała...Moje obawy biorą się głównie z tego, że to idzie tak szybko, że boję się, że zabranie czasu.
krople rosy pisze: 05 sie 2018, 14:40 Myślę, że taka postawa Twoja jest optymalna: bez nachalności, nieustannego przypominania o sobie, upierdliwości.
Bez narzucania swojej osoby komuś kto tym bardziej ucieka im bardziej depczesz po piętach.
Subtelne sygnały typu: ,,kocham Cię żono'', ,,pragnę Cię mieć obok siebie'' , ,,dobranoc'' myślę, że nie są jakąś brutalną ingerencją wobec żony a zasygnalizowaniem, że kochasz i czekasz.
A czy na żonie to kiedykolwiek zrobi wrażenie w tym sensie, że zdecyduje się wrócić to gwarancji nie ma.
Jeżeli ktoś nie chce całkowicie kontaktu to nawet te subtelne sygnały nie wchodzą w grę, bo od razu dostaję komunikat zwrotny, że "pracujesz na to, żebym zmieniła numer" ...Odpuściłem całkowicie kontakt - odezwę się w rocznicę. Tak jak wspomniałem - żona ma klucze do mieszkania z informacją, że ją kocham mimo wszystko, tęsknię i szanuję. Na dzień dzisiejszy nie odesłała, nie oddała...
Czy zdecyduje się wrócić nie wiem i nie będę wyrokował - wiadomo, że w głębi duszy bardzo tego chcę ale kluczowym aspektem jest czas. Czy czas działa na moją korzyść ? Ciężko ocenić, bo z jednej strony można przemyśleć sprawę a z drugiej strony może być jej łatwiej się odciąć, zapomnieć...Czy można sobie wmówić obojętność do osoby którą się kochało, wmówić nienawiść ?
Amica pisze: 05 sie 2018, 17:28 Nie piszesz o doświadczeniach swoich, tylko o doświadczeniach swojego męża. Nie wiesz, jak to jest - iść z miłością do małżonka i usłyszeć: wyjdź, bo wezwę policję i oskarżę cię o nękanie.
Powiem Ci, że pomogła mi modlitwa w drodze do Niej i w drodze powrotnej. Przeżycie na tyle smutne, że liczyłem na to spotkanie. Z drugiej strony wyobrażam sobie miny i może śmiechy jej kolegów/koleżanek z pracy jak widzieli z 7-ego piętra jak odchodzę z pod pracy...Dużo pomógł mi wtedy wieczorem ten krótki filmik: https://www.youtube.com/watch?v=FLfud2akMq4
Amica pisze: 05 sie 2018, 17:28 A co o ryzykowania i picia szampana... to wiesz - pisać takie zdanie w wątku hazardzisty? Marcin ryzykował od zawsze w swoim małżeństwie. Wyszedł na tym, jak wyszedł.
Zgadzam się z Tobą. Wychodzę jednak na prostą i małżeństwo traktuję jako całość złożoną z wielu etapów w życiu - złych, załamujących, smutnych ale i dobrych, dających nadzieję i radosnych. Jestem/jesteśmy z żoną teraz w takiej sytuacji poza " separacją" której Ona oczekiwała( ja pewnie od siebie podświadomie też) - podjęcie terapii, wsparcie rodziców, nie zostajemy sami z problemami, mamy wsparcie. Pytanie tylko czy ten "etap" nie przyszedł za późno...
Amica pisze: 05 sie 2018, 17:28 I zrozumiałam, że Bóg dopuszcza kryzys "po coś". Bo przecież on nigdy nie powstaje w sytuacji idealnej, musiało coś zgrzytać, coś nie pasować, coś źle działać. A więc najbezpieczniejsze, co możesz w tej chwili zrobić, to spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, co Bóg chce uleczyć w Tobie poprzez ten kryzys? Nie tylko w samym małżeństwie, ale w Tobie samym. No uzależnienie od hazardu, ok. Coś jeszcze?
1. Hazard - pierwsze primo najważniejsze
2. Podejście do dysponowania swoim czasem - w stosunku do żony, rodziny, pracy, obowiązków, rzeczy ważnych i mniej ważnych
3. Szczerość, prawda w związku
4. Pełnia życia - " wyciskanie" z każdego dnia ile się da...
5. Komunikacja w związku
acine pisze: 06 sie 2018, 17:20 nikt nie bierze takiego schematu ze w zwiazku Zepsutego sytuacja w malzenstwie sie mogla popsuc juz sporo temu i moze w jego malzenstwie jest kobieta z modelu myslenia ktory dziala mniej wiecej w taki sposob: - jestem z kims bo wydaje mi sie odpowiednia osoba do zalozenia rodziny a potem z czasem widzi ze chyba jednak ta osoba nie realziuje jej potrzeb i nie mowiac nic mu o tym albo w zly sposob ( czyli nie ma komunikacji potrzeb w odpowiedni sposob ) z czasem przechodzi do planu zmiany parnera wiec powoli szuka i rozglada sie
Na dzień dzisiejszy nie ma nikogo "3" w tej układance. U nas zawiodła komunikacja, szczera rozmowa...
Tulipanka pisze: 06 sie 2018, 17:37
czyzbys nie sądził ze ci to powie w twarz?

A moze chcesz dac rozwód i dotrzymac slowa?
Sądzę, że nie powiedziałaby tego w twarz. Na rozwód się nie zgodzę, dopóki nie ma nikogo (albo nie wiem) o kimś "3", dopóki nie porozmawiamy jak ludzie i nie usłyszę w oczy tego co na prawdę czuje. Szczera rozmowa.
Tulipanka pisze: 06 sie 2018, 17:37 oni TERAZ nie chca gadania.

jak cie czytam to mam wrazenie ze DUZO juz zostalo powiedziane, jakies obietnice niedotrzymane, a ty nadal chcesz mowic... a oni juz nie chca sluchac, przynajmniej na ten moment...
Oni wiedzą, że poszedłem na terapię, że chcę to uratować i naprawić błędy. Niestety nie wiem co do końca powiedziała im żona, bo żona nie chce żeby widzieli pozew rozwodowy itp itd...Taka tajemnica.
Amica pisze: 06 sie 2018, 20:13 Wiesz, na czym polega problem? Że Tobie się wydaje, że to Twoje "robienie" to jest naprawa związku. A wiesz, że czasami odsunięcie się, danie przestrzeni małżonkowi jest właśnie tym ratunkiem? I Ty nawet nie musisz zgadywać, bo żona jasno Ci to komunikuje (nieważne, że smsem, widocznie kontakt z Tobą ją boli i tak jest jej łatwiej. Słabe to czy nie - uszanuj to.)

Przykład: Jeśli żonę boli najbardziej to, że pominąłeś ją w swoich sprawach, nie zapytałeś jej o zdanie w kwestii kredytu, że ukrywałeś przed nią swoje uzależnienia, to np. kontaktując się z nią wbrew jej woli - robisz dokładnie cały czas to samo - nie liczysz się z jej zdaniem, robisz swoje, mimo jej próśb. Jak więc chcesz przekonać żonę, że nie zawiedziesz jej i zawsze będziesz się liczył z jej zdaniem, skoro właśnie pokazujesz, że nie liczy się jej zdanie, a jedynie Twoje? Nielogiczne.

Czy teraz rozumiesz, co chcę przekazać?
Rozumiem o co chodzi. Kontakt odpuściłem, wycofałem się, robię krok w tył i wcielam się w rolę obserwatora. Wewnętrznie obiecałem sobie, że przypomnę się w rocznicę. Dla Niej pewnie ta data już nie będzie mieć wtedy znaczenia a dla mnie tak.
krople rosy

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: krople rosy »

Zepsuty13 pisze: 07 sie 2018, 10:46 Jeżeli ktoś nie chce całkowicie kontaktu to nawet te subtelne sygnały nie wchodzą w grę, bo od razu dostaję komunikat zwrotny, że "pracujesz na to, żebym zmieniła numer" ...Odpuściłem całkowicie kontakt - odezwę się w rocznicę. Tak jak wspomniałem - żona ma klucze do mieszkania z informacją, że ją kocham mimo wszystko, tęsknię i szanuję. Na dzień dzisiejszy nie odesłała, nie oddała...
Na krótkie komunikaty w stylu: kocham Cię - tak reaguje? gdybym była kobietą to w najgorszym razie nic bym nie odpisała, milczałabym, gdybym uznała, że nie bardzo w to wierzę.
Ale ok. Skoro twierdzisz że agresję czy chęć jeszcze większego odsunięcia się od Ciebie wywołuje jedno czy dwa słowa to uszanuj wolę żony i oddal się.
Tak jak napisałam wcześniej: człowiek musi być ostatecznie ukierunkowany na konkretny cel skoro zamyka oczy i uszy na sygnały o zmianie postępowania i zadośćuczynienie przez drugiego człowieka. Mało tego: każdy dobry gest i ruch będzie wywoływał irytację i złość.
Zepsuty13 pisze: 07 sie 2018, 10:46 Czy można sobie wmówić obojętność do osoby którą się kochało, wmówić nienawiść ?
Nic sobie nie wmawiaj. Po prostu dostosuj swoją postawę do woli żony. Odrzuca Twoją chęć zmiany życia i miłość więc jej na siłę nic nie wciskasz . To ratuje Twoją godność i daje przestrzeń decydowania drugiej stronie.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: s zona »

Zepsuty13 pisze: 07 sie 2018, 10:46 Minął przeszło miesiąc od momentu jej wyprowadzki. Uważasz, że skoro podjęła decyzję i złożyła wniosek to dalej szargają Nią emocje?
Zepsuty , nwm ,jak Twoja zona ,ale generalnie kobieta jest bardziej skomplokowana na laczach ....to wg min Gundora - warto posluchac ...miesiac czasu to pikus ;)
Zepsuty13 pisze: 07 sie 2018, 10:46 Przecież jak ktoś już składa pozew to raczej jest pewny i zdeterminowany, żeby osiągnąć swój cel jakim jest rozwód. Chciałeś naprawić przez pół roku kryzys, ratować a u mnie chyba całość włącznie ze sprawą rozwodową nie będzie tyle trwała...Moje obawy biorą się głównie z tego, że to idzie tak szybko, że boję się, że zabranie czasu.
To moze troche optymistycznie.
Nwm ,jaki zamiar miala Twoja zona skladajac wniosek . Osobiscie skladajac wniosek o separacje ,chcialam ,zeby maz Oprzytomial ,dalej juz nie moglam .. przelalo sie ,gdy nie chcial podpisac zgody na zabieg dziecka ,zeby mi udowodnic ,ze on rzadzi ... A povodem wniosku byla moja wiedza o " zyciu prywatnym " mojego meza i jego relacje " z serdecznymi kolezankami" ...Wczesniej wyczerpalam chyba wszystkie inne mozliwosci ...

Zepsuty ,teraz sa wakacje ,wiec te akta tez musza sie troche odlezec ..U nas wniosek byl zlozony w kwietniu ub roku ,potem wakacje ...I rozprawa zostala wyznaczona na grudzien ,ale poprosilismy o odroczenie jej ,moja pelnomocnik miala zaplanowany wyjazd w tym czasie a ja nie moglam tez dojechac ...wiec wypadlismy z terminu i nast dopiero w marcu tego roku ...czyli uplynal niemal rok ,minus 2 tyg ...

Zepsuty , jesli moglabym Ci przekazac to ,co mi pomoglo ,to na pewno przylgniecie do Boga i czerpanie sily z Adoracji i sakramentow .. modlitwa za meza wlacznie z egzorcyzmem malzenskim ..
Lista Zerty .... bylo mi latwiej ,bo mieszkamy osobno ,ale poleglam ,gdy maz przyjechal na Swieta Bozego Narodzenia ,ale to bylo jeszcze za wczesnie , wtedy jeszcze nie bylismy gotowi oboje ...

Osobiscie odradzalabym Ci , karmienie sie mysleniem o zonie -choc wiem ,ze to trudne na poczatku i zamiast lazic po jej stronach w kmputerze wejdz na konfereencje ... Gundor ,Pulikowski, ks Dziewiecki , M Guzewicz ,O Szustak , ks Chmielecki ,O A Pelanowski i inni .. Kolejnosc przypadkowa , wybierz ,ktory z prelegentow najlepiej do Ciebie trafia ...
I oczywiscie nasze forum archiwalne ,jest sporo meskich watkow, ktorzy sie ogarneli i zaczeli zyc ,pomimo braku zony ..
ps mnie ostatnio pomagaja Kroki ,patrze na meza mniej euforystycznie i mam watpliwosci .. A w kwietniu minal rok od zlozenia wniosku .. wiec powtorze sie ,ze zaledwie miesiac to pikus ;)
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: s zona »

Zepsuty ,
gdybys mial wolny wieczor ,to polecam dzisiaj o 21h30 audycje w Radio Maryja ,
cos specjalnie pod Twoim katem :)
Audycja dla Małżonków i Rodziców: Jedność małżeńska a finanse
Elżbieta Wrotek, członek Rady d/s Apostolstwa Świeckich Konferencji Episkopatu Polski z mężem Mirosławem
Amica

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Amica »

Zepsuty13 pisze: 07 sie 2018, 10:46 Minął przeszło miesiąc od momentu jej wyprowadzki. Uważasz, że skoro podjęła decyzję i złożyła wniosek to dalej szargają Nią emocje? Przecież jak ktoś już składa pozew to raczej jest pewny i zdeterminowany, żeby osiągnąć swój cel jakim jest rozwód. Chciałeś naprawić przez pół roku kryzys, ratować a u mnie chyba całość włącznie ze sprawą rozwodową nie będzie tyle trwała...Moje obawy biorą się głównie z tego, że to idzie tak szybko, że boję się, że zabranie czasu.
Tylko Marcin - kryzys nie pojawił się w czerwcu, pamiętasz? W marcu mieliście rozmowę, która JUŻ WTEDY była wynikiem pewnych wydarzeń i przemyśleń, jakie działy się wcześniej. A więc trwa u Was to już jakiś czas, a nie miesiąc. I próby ratowania tego przez żonę poprzez wybaczenie oraz starania o dziecko też były. Nie wiem więc, czemu liczysz ten czas (po co w ogóle to liczyć, przeliczać, porównywać) od momentu jej wyprowadzki. Przecież ani takie decyzje, ani wyprowadzka nie następuje po zgodnym, pełnym miłości spacerze i randce w kawiarni. I wiesz przecież, że nie było to "nagle". Nie chcę Cię znowu dołować przypominaniem wydarzeń z marca i potem dalszymi, ale odnoszę wrażenie, że naprawdę nie dociera do Ciebie cały obraz sytuacji. Wypierasz, głównie swoją część odpowiedzialności. Mówisz i piszesz. Tak, werbalnie dużo na siebie bierzesz, ale w sercu, w umyśle - nadal jesteś tą osobą poszkodowaną, tylko dlatego, że żona po prostu jest konsekwentna i odpowiedziała jakimiś czynami i decyzjami na Twoje działania (lub ich brak).

Tak jak Ci radzą tutaj - nie pisz scenariuszy. Po prostu spędzaj jak najwięcej czasu z Marcinem, z rozmowami ze sobą samym, z pracą nad sobą. Bo tylko na to masz wpływ, na swoje myśli i działania.

Dzisiaj o. Szustak się wstrzelił idealnie w nasze problemy (bo w moje też przecież).

https://www.youtube.com/watch?v=roWxhHvvHgY
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: s zona »

Marcinie ,
to moze idac za ciosem to jeszcze to

Jak stracić żonę?
https://www.youtube.com/watch?v=SdntHQWd06M

ps ,zeby nie bylo ;) ze stronniczo :lol: w ubieglym tyg sluchalam
Jak stracić męża?
//www.youtube.com/watch?v=ys0I5NKBTRs
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: karo17 »

Może już wystarczy tego biczowania i samobiczowania Marcina...
Nie wiem czy ktoś zauważył ale jest już 15 stron wątku. A czy posuwa się on (wątek) do przodu?
Ja uważam (i chyba nie tylko ja) że Marcin zrobił bardzo dużo dla naprawy (najpierw siebie). Terapie, realne zwalczanie nałogu. Choć może jeszcze nie w 100% tak jakby chciał.
To że zobaczył swoje błędy, przyznał się do nich i realnie nad nimi pracuje to bardzo dużo. Dojrzała postawa.
Ile żon chciałoby mieć za męża kogoś kto tak realnie nad sobą pracuje. Przyznał się do błędu, nałogu, co już samo w sobie nie jest łatwe.
Nie będę pisał o tym że żona miała też jakiś wpływ na obstawianie tych meczy żeby nie robić zamieszania.
Życie toczy się dalej. Żona wie o jego przemianie i na szybko chce rozwodu. Czy nic tu nie zastanawia?
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: karo17 »

Amica
Z tymi staraniami żony o dziecko to bym nie przesadzał. Zwłaszcza że niedługo później mówiła że nie chce mieć dzieci... Niezbyt konsekwencję tu widać żony...
Nie odpowiedziała żona „jakimiś decyzjami” tylko rozwodem. To moim zdaniem niezbyt adekwatne do przewinień Marcina i jego obecnej postawy naprawczej.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: zenia1780 »

karo17 pisze: 07 sie 2018, 19:15 Nie wiem czy ktoś zauważył ale jest już 15 stron wątku. A czy posuwa się on (wątek) do przodu?
Ja uważam (i chyba nie tylko ja) że Marcin zrobił bardzo dużo dla naprawy (najpierw siebie). Terapie, realne zwalczanie nałogu. Choć może jeszcze nie w 100% tak jakby chciał.
Wybacz karo, ale...
15 stron, miesiąc od wyprowadzki...
To, ze zobaczyło się własne błędy i wkład w kryzys i nawet się z tym za baty wzięło, to już baaaardzo dużo, jednak nie jest to równoznaczne z przyjęciem tego, ze stanięciem z tym w prawdzie...
Czas, czas, czas... wszystko potrzebuje czasu... To czy terapia przyniesie rezultaty, to czy się wytrwa w przemianie i wreszcie to czy i kiedy ta druga strona zechce to zobaczyć i przyjąć i na powrót spróbować...
Na prawdę uważasz, że miesiąc wystarczy? :shock:

Zepsuty, gratuluję podjętego trudu, jednak w naprawianiu potrzebne jest nie tylko działanie, ale także ogromne pokłady cierpliwości...
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: marylka »

karo17 pisze: 07 sie 2018, 19:15 Żona wie o jego przemianie i na szybko chce rozwodu. Czy nic tu nie zastanawia?
Karo....czuję że to bicie piany.
Ale napiszę jeszcze raz.
Przychodzi żona i Ci mówi - kochanie - oszukuje cie od dnia ślubu. Właściwie to jeszcze przed ślubem cię oszukiwałam.trwało to kilka lat. Okradałam nas bo potrzebowałam kasy na kredyt. Ale...hellloooo kochanie ja od dwóch miwsiecy nie kłamię!
Dlaczego nie jesteś ze mnie dumny?
Co...nie widzisz jak się zmieniam? No przecież pracuję nad sobą....
Wiesz karo...jakby człowiek nie ponosił konsekwencji swoich błędów..kto wie ilu by ludzi tkwiło w tych nałogach do dziś
Może Ty jesteś tak miłosierny i powiesz - dobrze kochanie. A wyszumiałaś się? Bo wiesz..tak raz na miesiąc to możesz sobie kaske rozrzucić
To w kontekście poprzedniej rozmowy miedzy nami karo napisałam. Że dozwoliłbys widząc prace jej na jej upadki.
Ale przyjmij do wiadomości ŻE NIE WSZYSCY TAK MAJĄ.
Żona Marcina najwidoczniej taka miłosierna jak Ty nie jest.
I należy to uszanować. A nie dyskredytować ją
Amica

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Amica »

Też widzę to, co Marylka - próbę dyskredytacji żony w oczach Marcina. A że za szybko, a że przesadziła, a coś się za tym kryje... I ocenianie Bogu ducha winnej kobiety, która nawet zdania tu nie napisała.

Czemu ma to służyć? Bo na razie to raczej szkodzi, niż służy.
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: karo17 »

Amica
Może nic nie napisała tu żona. Ale za to DUŻO powiedziała.

Marylka
Po pierwsze zależy czego dotyczyłyby te oszustwa. Tak jak grzechy są ciężkie i lekkie.
Jeśli to trwało by kilka lat nawet, a widziałbym realną poprawę to ja bym był dumny z żony. Każda zmiana nie przychodzi łatwo i wymaga wysiłku.
Każde staranie się żony bym doceniał.

Jeśli idziesz do spowiedzi to ksiądz mówi Ci: Wyszumiałaś się już? Do końca życia nie chcę widzieć u Ciebie takiego a takiego grzechu... Czy usłyszał ktoś tak kiedyś na spowiedzi?

Poza tym. Czy ja jestem doskonały pod każdym względem?
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: zenia1780 »

karo17 pisze: 08 sie 2018, 14:09 Amica
Może nic nie napisała tu żona. Ale za to DUŻO powiedziała.
Wybacz, karo, ale nie rozmawiamy na forum o nieobecnych. Przede wszystkim dlatego, ze ich tu nie ma i nie znamy ich wersji wydarzeń,ich powodów pewnych decyzji i zranień. To co czytamy jest subiektywnym odbiorem osoby piszącej, nacechowane jej odbiorem obecnej rzeczywistości, jej zranieniami. Lepiej zatem skupić się na pomocy osobie, która tu jest i szuka tej pomocy, aniżeli na tej, której tu nie ma...
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
ODPOWIEDZ