Moje uzależnienie a rozwód

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: karo17 »

Pisałeś o planach żony na ten rok.
Awans żony, wakacje, dziecko, mieszkanie. Taki plan miała (ma) żona.
Później że nie chciała dzieci...
A co z pozostałymi?
Awans jest prawdopodobny?
Na wakacje będzie chciała jechać?
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

nałóg pisze: 30 lip 2018, 16:58 Z kiszonego ogórka nie zrobisz zielonego ogórka , lecz ten kiszony może być bardzo smaczny "inaczej"....chyba że chcesz pozostać takim przekiszonym ogórem(hazardzistą). Jest wspólnota AH......sa mityngi AH..... są otwarte mityngi AA. Na mityngi AA przychodzą hazardziści.
Moi znajomi hazardziści omiją szerokim łukiem wszelkie kolektury.PD
Witaj, również omijam - jestem miesiąc na terapii, nie obstawiam na razie 2.5/3 miesiące. Modlę się i naprawiam samego siebie. To najważniejsze.
karo17 pisze: 30 lip 2018, 17:17 Pisałeś o planach żony na ten rok.
Awans żony, wakacje, dziecko, mieszkanie. Taki plan miała (ma) żona.
Później że nie chciała dzieci...
A co z pozostałymi?
Awans jest prawdopodobny?
Na wakacje będzie chciała jechać?
Awans żony udało się "wygrać" na początku czerwca/koniec maja- przygotowywaliśmy się wspólnie, pomagałem jej przeprowadzać rozmowy, test wiedzy itp itd. Ogólnie zaangażowałem się w to. Nie zostawiłem Jej z tym samej. Bardzo się cieszyliśmy jak się udało.

Wakacje - mieliśmy lecieć sobie gdzieś odpocząć w II połowie sierpnia. Na dzień dzisiejszy wiem, że żona przesunęła urlop z dwóch ostatnich tygodni sierpnia na wrzesień. Może przez awans, może przez kryzys...Nie wiem. Oficjalnie o tym nie wiem ale w razie asekuracji również przesunąłem u siebie.

Uprzedzając może dziwne pytania - w awansie żony w pracy nie brał udział w komisji żaden mężczyzna. Same kobiety. Zależało to od Niej samej.

14.08 - mamy rocznicę poznania się
15.08 - rocznica zaręczyn / oświadczyn
26.08 - mamy rocznicę ślubu.

Z13.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: marylka »

Kurcze Zepsuty...ale masz patronów - 15 i 26 sierpień uuuuuuuuuuu
Ty łap za Różaniec!
Nie ma przypadków. TAKI patron był Ci widocznie konieczny i uciekaj sie do MATKI - KOBIETY.
MUUUUUUSI być dobrze :)
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: karo17 »

Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie ale w tym wszystkim zachowanie Twojej żony jest trochę „dziwne”...
Nie chcę Cię usprawiedliwiać ale to że wziąłeś kredyt (który mógłbyś w każdej chwili spłacić) i masz nałóg (nad którym pracujesz) to jeszcze nie koniec świata i powody żeby kończyć małżeństwo. Nie macie dzieci na utrzymaniu.
Nie było u Was sytuacji że całą czy prawie całą wypłatę zamiast na rodzinę przepuszczasz na gry (czy jakikolwiek nałóg by tu wstawić).
Fakt zaufanie mogłeś zawieść żony ale czy aż w takim stopniu żeby żona od razu decydowała o rozwodzie? Nie było u Was jakiejś patologii (przepraszam za wyrażenie).
Cała historia mogłaby inaczej wyglądać. Spłacasz kredyt w całości, chodzisz na terapię i żyjecie dalej jak rodzina.
Pieniądze do domu przynosiłeś, w awansie w pracy żonie pomagałeś. Więc miała w Tobie jakieś wsparcie. To dużo. Więc skąd u niej taka reakcja że koniec, rozwód...
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

marylka pisze: 30 lip 2018, 19:39 Kurcze Zepsuty...ale masz patronów - 15 i 26 sierpień uuuuuuuuuuu
Ty łap za Różaniec!
Nie ma przypadków. TAKI patron był Ci widocznie konieczny i uciekaj sie do MATKI - KOBIETY.
MUUUUUUSI być dobrze :)
A no brzydko mówiąc - mam mocne plecy :)
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

karo17 pisze: 30 lip 2018, 20:09 Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie ale w tym wszystkim zachowanie Twojej żony jest trochę „dziwne”...
Nie chcę Cię usprawiedliwiać ale to że wziąłeś kredyt (który mógłbyś w każdej chwili spłacić) i masz nałóg (nad którym pracujesz) to jeszcze nie koniec świata i powody żeby kończyć małżeństwo. Nie macie dzieci na utrzymaniu.
Nie było u Was sytuacji że całą czy prawie całą wypłatę zamiast na rodzinę przepuszczasz na gry (czy jakikolwiek nałóg by tu wstawić).
Fakt zaufanie mogłeś zawieść żony ale czy aż w takim stopniu żeby żona od razu decydowała o rozwodzie? Nie było u Was jakiejś patologii (przepraszam za wyrażenie).
Cała historia mogłaby inaczej wyglądać. Spłacasz kredyt w całości, chodzisz na terapię i żyjecie dalej jak rodzina.
Pieniądze do domu przynosiłeś, w awansie w pracy żonie pomagałeś. Więc miała w Tobie jakieś wsparcie. To dużo. Więc skąd u niej taka reakcja że koniec, rozwód...
1. Jej nie chodzi o kasę, tylko o to że jej nie powiedziałem przed ślubem i oklamalem na ołtarzu. Przynajmniej tak brzmi jej wersja. O kredycie dowiedziała się kilka dni po slubie.

2. Nad nałogiem pracuje usilnie, bo wiem że zepsuł mi kawał życia. Pracuje nad nałogiem, samym sobą i odbudowaniem relacji z osobami które nałóg mi zniszczył.

3. Moja żona uważa że ślub nie jest ważny i całe małżeństwo to fikcja...

4. Dzieci miały być dopiero niedługo.

5. Żona podjęła decyzję o wyprowadzce w miesiacu w którym dałem spora część finansów na mieszkanie i życie.

6. Może ktoś mnie zlinczuje, może znowu mi się dostanie, że wywołuje teściów do tablicy ale muszę to napisać. Nie wiem czy zalicza się to jakoś do patologii czy nie ale: moja żona była brzydko mówiąc "wpadka". Teściu i teściowa po 18 lat. Wyjechali do pracy za granicę i została sama z babcią w wieku 2-8 roku życia. Tesciowie przyjeżdżali tylko raz do roku albo na wymianę co jakiś czas bo budowali dom. Wrócili dopiero oboje na komunie święta żony. Nie chciała mieszkać z rodzicami, dalej wolała mieszkać z babcią. Tesciowie na siłę zapisywali ja do szkoly muzycznej chociaż tego nie lubiła. Totalny rygor. Liceum jakoś przeżyła i potem wyjechała na studia gdzie się poznaliśmy. Mówiła że wtedy dopiero miała z rodzicami dobra sytuację i kontakt, bo nie miała ich na codzień i ja to nie męczyło. Jak teraz do nich jeździliśmy to max na 2,3 dni bo potem żonę już męczyło zachowanie rodziców. Teściu trzyma wszystko krótka ręką. Teściowa ma życie jak w więzieniu - podaj, zrób, przynieś... Jak przed ślubem i weselem pierwszy raz jechali do Nich moi rodzice to na szybko teściowa kupował ramki na zdjęcia, żeby było " choć trochę rodzinnie"...nie obchodzą urodzin, imienin - kompletnie nic. Mama teścia i brat teścia nigdy nie byli u niego w domu na drugim piętrze, zawsze tylko parter i część oficjalna dla gości...Nie pisze tego, żeby oczerniac teściów czy stawiać ich w złym świetle - bardziej żeby może lepiej pomoc zobrazować środowisko początkowe mojej żony.

7. Też tak myślałem - nawet nie teraz ale za jakiś czas może tak będzie. Zawiodłem zaufanie i na pewno czuje się źle. Robię co mogę, żeby próbować zrealizować kiedyś Twój plan...

8. Wspieralismy się nawzajem - czy to jeżeli chodzi o jej prace czy jak ja zmieniałem to równiez ona mi pomagała. Wszystko co związane z życiem zawodowym robiliśmy " dla Nas", awanse, przenosiny, zmiany...
Ostatnio zmieniony 30 lip 2018, 22:51 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Usunięto imiona
Amica

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Amica »

karo17 pisze: 30 lip 2018, 20:09
Nie było u Was sytuacji że całą czy prawie całą wypłatę zamiast na rodzinę przepuszczasz na gry (czy jakikolwiek nałóg by tu wstawić).
Mądry człowiek wie, że nałóg nie zaczyna się w momencie wypicia flaszki wódki, ale od "niewinnego" picia piwa w każdy piątek.
Bo potem jest to już jedno piwo dziennie, potem dwa, a potem flaszka.

Czyli jakby Zepsuty przepuszczał 1/3 pensji na gry to byłoby jeszcze spoko? Czy już nie? A jaka kwota byłaby spoko? Bo może np. 100 zł to ok, w końcu każdy na coś traci? Kłamstwo i złamana obietnica to kwestia kwoty? A to ma znaczenie - ile przegrał, ile obstawił? Bo mąż obiecał w marcu, że nie będzie obstawiał meczy, ale jednak w ciągu 3 miesięcy złamał słowo. Ile kuponów wg Ciebie miałoby już skłonić małżonkę do obaw? A może jakby wygrał, to byłby dobroczyńcą rodziny, bo w końcu pomnożył pieniądze i czy to ważne jak?

Nawiasem mówiąc, radziłabym Ci się przyjrzeć sobie, Karo, bo Twój tok rozumowania sugeruje dwie rzeczy. Albo masz gen nałogowca (czyli predyspozycje do uzależnień), albo nie za wiele wiesz na temat mechanizmów uzależnienia, a wtedy po co się wypowiadać w wątku, który tych uzależnień dotyczy?
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Na chwilę obecną zostawcie moje podejście do hazardu, bo to mamy już zdiagnozowano - podjąłem terapię.

Proszę bardziej ewentualnie o jakieś opinie odczucia co do domu rodzinnego żony:wiem że są DDA, DDD ale czy to mogło mieć plyw na obecne zachowanie żony?
Amica

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Amica »

Zepsuty13 pisze: 30 lip 2018, 22:35 Nie pisze tego, żeby oczerniac teściów czy stawiać ich w złym świetle - bardziej żeby może lepiej pomoc zobrazować środowisko początkowe mojej żony.


Ale... po co? Co ma jej środowisko początkowe do Twoich działań i zachowań? Ja wychowałam się w kochającej rodzinie, a zareagowałabym tak samo. Zachowanie Twojej żony jest prawidłowe. Zapewne - chciałbyś, żeby było inaczej, aby się jednak okazało, że ona przesadziła, bo w końcu nic takiego się nie stało, ale jej zachowanie jest właściwe dla mądrego partnera osoby w nałogu.

Jej reakcja nie jest w żaden sposób przesadzona.

Jej pierwsza reakcja na Twoje kłamstwo i potem nałóg charakteryzowała się miłością, bo dała Ci szansę, uwierzyła Ci, wybaczyła, starała się żyć dalej, chciała mieć z Tobą dziecko.

Gdybyś dotrzymał słowa danego w marcu - dzisiaj nie byłoby Cię tu na forum, czy Ty to rozumiesz?

Gdyby znowu odbyła się rozmowa jedynie (kolejna), dzisiaj nadal byś obstawiał mecze, tylko może lepiej byś się z tym krył - wiesz o tym dobrze, lepiej ode mnie.

Post Karo jest szkodliwy, nie powinien w ogóle być opublikowany. To tak, jakby przyszedł alkoholik na forum, bo żona nie chciała mu dać kolejnej szansy i usłyszał: nie rozumiem zachowania żony, w końcu alkohol też dla ludzi i co się takiego w sumie stało, ostatecznie całej pensji nie przepijasz.

Wczytuj się w słowa Nałoga - to człowiek, który w mig wychwytuje problem i pomógł bardzo wielu osobom uzależnionym, a także był niesamowitym wsparciem dla mężów i żon - partnerów osób uzależnionych. Zapewniam Cię, że gdyby Twoja żona przyszła tu na forum i napisała: Mąż mnie okłamał, nie powiedział o kredycie, ukrył przede mną ważną rzecz, co jeszcze ukrywa? W dodatku przyłapałam go na obstawianiu meczy. Rozmawialiśmy w marcu, płakałam, było dużo łez. Obiecywał, że z tym zerwie. Niestety, przypadkiem odkryłam dwa kupony, zawiódł moje zaufanie. Co robić?

Dostałaby słowa: postaw mężowi granice, obniż mu dno.

Żona nie ma obowiązku Cię ratować, bo nikt nie rodzi się po to, by być czyimś ratownikiem. Ratownictwo jest objawem współuzależnienia - więc ciesz się, że Twoja żona - pomimo słabego "środowiska początkowego" ma rozum na swoim miejscu.

Nie szukaj okoliczności łagodzących, bo to krok w tył w drodze do wyzdrowienia.

Ale decyzja należy do Ciebie.
jacek-sychar

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: jacek-sychar »

Zepsuty13 pisze: 30 lip 2018, 23:09 Proszę bardziej ewentualnie o jakieś opinie odczucia co do domu rodzinnego żony:wiem że są DDA, DDD ale czy to mogło mieć plyw na obecne zachowanie żony?
Oczywiście bycie DDA lub DDD może być obciążeniem.
Poczytaj może więcej o tym tutaj:

ks prof. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/

Ja dodatkowo polecam jeszcze:
Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
fragment za darmo jest tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/studenci ... dzicow.pdf
Co prawda ta książka jest o DDRR, ale to ta sama grupa dysfunkcji.
Mi ta ostatnia książka bardzo pomogła zrozumieć moja żonę.
Było już za późno na ratowanie małżeństwa, ale wiedza zawsze jest ważna.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: rak »

Witaj Zepsuty,

Trochę się wstrzymywałem ze swoim zdaniem i w sumie do teraz nie jestem pewny, ale mi od począku trochę brzęczało w głowie podobne zdanie jak Karo poniżej:
karo17 pisze: 30 lip 2018, 20:09 Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie ale w tym wszystkim zachowanie Twojej żony jest trochę „dziwne”...
Nie chcę Cię usprawiedliwiać ale to że wziąłeś kredyt (który mógłbyś w każdej chwili spłacić) i masz nałóg (nad którym pracujesz) to jeszcze nie koniec świata i powody żeby kończyć małżeństwo. Nie macie dzieci na utrzymaniu.
Nie było u Was sytuacji że całą czy prawie całą wypłatę zamiast na rodzinę przepuszczasz na gry (czy jakikolwiek nałóg by tu wstawić).
Fakt zaufanie mogłeś zawieść żony ale czy aż w takim stopniu żeby żona od razu decydowała o rozwodzie? Nie było u Was jakiejś patologii (przepraszam za wyrażenie).
Cała historia mogłaby inaczej wyglądać. Spłacasz kredyt w całości, chodzisz na terapię i żyjecie dalej jak rodzina.
Pieniądze do domu przynosiłeś, w awansie w pracy żonie pomagałeś. Więc miała w Tobie jakieś wsparcie. To dużo. Więc skąd u niej taka reakcja że koniec, rozwód...
Myślę, że rozumiem nieco ideę twardej miłości, a nawet trochę liznąłem teorii i praktyki walki z nałogami, ale dla mnie to też trochę dużo, szybko, b. zdecydowanie. Historia Twojej żony może trochę to rzeczywiście wyjaśnia, a Twój nałóg mógł być dość szczęśliwą okolicznością pozwalającą szybko i bezpiecznie się wycofać od większego zaangażowania do którego może nie być gotowa...

Tylko, że w żaden sposób nie odbierz tego proszę, jako zachęte do zaprzestania terapii i leczenia, bo te jak wiesz robisz dla siebie i w praktyce to już pewnie do końca życia będziesz podatny na różne kompulsywne zachowania, wiesz czemu? przed czym uciekasz?
Przejrzysty powinieneś być przede wszystkim dla siebie, ale dla żony jeśli ma takie inklinacje ucieczkowe to również, bo pozbawia ją wygodnych argumentów.

Zastanawia mnie jedna rzecz, nie wiem jak ją sformuować, więc zapytam po prostu. Czy teraz czujesz, że tak naprawdę byliście kiedyś ze sobą razem? Tak dla siebie z własnego świadomego wyboru, a nie jako wygodną drogę życia, ucieczkę od problemów poza związkiem? Ja tak trochę to odbieram z tego jak piszesz o sobie i o niej, ale pewnie się mylę... I nie pytam tylko w kontekście Twojej żony, ale też Twojej, taką decyzcję z reguły podejmuje się wspólnie, choćby nieświadomie... Druga strona też to czuje.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: rak »

I tak jeszcze rozwinę,

bo czuję, że mi też się dostanie, a odpowiem pewnie dopiero jutro wieczorem ;)

To co napisał Karo siedziało mi w głowie dość długo niemal od początku pisania Zepsutego,
w między czasie dostał sporo po głowie za swój nałóg hazardowy,
moim zdaniem słusznie i nie chciałem też w to wchodzić, żeby nie zmiękczyć przekazu,
i dalej nie chcę go zmiękczać, bo Zepsuty to poważna sprawa i to powinno mocno wybrzmieć,
żebyś sam siebie nie próbował oszukiwać, choć pewnie i tak jeszcze będziesz, ale znowu mogę się mylić...

Ale wydaje mi się, że jest jeszcze jedna strona medalu dość ważna w całości układanki małżeńskiej, to postawa jego żony, ludzie z deficytami się przyciągają do tego myślę, że wszyscy się zgodzimy (nie usprawiedliwiam, tylko stwierdzam), żona pomagała Zepsutemu obstawiać mecze, wiedząc jak wygląda sytuacje planowała powiększenie rodziny, itd... Później gwałtowna zmiana o 180 stopni, może to była przemyślana i zaplanowana przez kilka miesięcy decyzja, mająca na celu obronę swoich granic (jakich, narodziły się tak szczelne w kilka miesięcy??) i postawienie męża do pionu i przyjęcie go ponownie po "wdrożeniu wiarygodnego planu naprawczego", a może po prostu się przelało i żadnego planu nie było tylko gwałtowne odreagowanie, a może wreszcie ponownie nie było planu ale podświadomy lęk przed zbyt bliską relacją i strach przed powtórzeniem modelu rodziców ....
Ja nie wiem, opisuje tylko możliwe scenariusze do rozważenia i oceny przez każdego.
I teraz oczywiście nie wiemy dużo o żonie Zepsutego, może i nie powinniśmy się nią interesować, tylko skupić wyłącznie na Zepsutym. Ja osobiście uważam, że jeśli Zepsuty zna swój problem, będzie nad nim pracował bez wybielania się i odwracania kota ogonem to tutaj jest już wielkim wygranym, ale żeby uratować małżeństwo powinien przynajmniej rozumieć problem drugiej strony (jeśli oczywiście jest) i poznać potrzeby i sposoby ich spełniania swojej sakramentalnej żony, albo sposoby ucieczki przed rzeczywistymi lub domniemanymi zagrożeniami.

To oczywiście moje zdanie i powtórzę ponownie nie umniejszam znaczenia pracy Zepsutego nad swoimi deficytami, dla niego samego to sprawa najważniejsza, bo sam pewnie jeszcze nie wie jak zniekształcilo to jego percepcję i będzie odgrzebywał to pewnie przynajmniej przez kilka miesięcy, ale dla naprawy małżeństwa, o której przecież rozmawiamy warto rozważyć szerszą perspektywę...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Określe się jutro co do tematu, bo to ja jestem głównym winowajca całego zamieszania ale skoro już mówimy to:

Poznałem się z żoną na studiach i miała tam bardzo bliska przyjaciółkę. Siedziały razem w ławce, jak nie spędzała czasu że mną to z nią. Po prostu najlepsza przyjaciółka na studiach. Zadzwoniła do mnie 3 dni temu i zapytała czy coś się dzieje, bo widziała że żona pousuwala wspólne zdjęcia z profili społecznościowych. Starałem się trochę pójść bokiem ale ta przyjaciółka również była na Naszym slubie, więc powiedziałem że mamy lekki kryzys i tyle. Po czym ona zaczęła mi mówić, że moja żona 2/3 miesiące po ślubie zerwała z Nią kontakt całkowicie z dnia na dzień. Po prostu do listopada było wszystko ok a potem głucha cisza że strony żony . Przyjaciółka miała do Nas przyjechać w odwiedziny z chłopakiem , na wycieczkę ale raz musiała odwołać a później mówiła że żona wmawiala jej ze pracuje itp itd. Jak sam kiedyś pytałem żony co się dzieje z X to ucinala temat, że nie mają kontaktu i szybko przechodziła do czegoś innego. Mówiła X że pracuje nie ma czasu chociaż miała wolne i siedziała w domu... Najlepsza przyjaciółka. Widziałem że smsy od X przychodziły ale żona je zawsze ignorowala...

Broń Panie Boże nie rozmywam tematu swojego uzależnienia - on jest priorytetem.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: marylka »

karo17 pisze: 30 lip 2018, 20:09 Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie ale w tym wszystkim zachowanie Twojej żony jest trochę „dziwne”...
Nie chcę Cię usprawiedliwiać ale to że wziąłeś kredyt (który mógłbyś w każdej chwili spłacić) i masz nałóg (nad którym pracujesz) to jeszcze nie koniec świata i powody żeby kończyć małżeństwo. Nie macie dzieci na utrzymaniu.
Nie było u Was sytuacji że całą czy prawie całą wypłatę zamiast na rodzinę przepuszczasz na gry (czy jakikolwiek nałóg by tu wstawić).
Więc wstaw sobie Karo nałóg - seksoholizm.
Przychodzi żona i Ci mowi że Cie zdradza i źe troche kasy na to idzie ale generalnie to ani Ty ani dziecko Wasze nie ucierpia bo ona tak dzieli finanse że starczy na wszystko.
Albo...alkoholik. po pracy sobie pije. Nie robi awantur i nie bije. Porzyga sobie ale na drugi dzien posprząta. A zarabia tyle, że żona nie ponosi ŻADNYCH STRAT.
WNIOSEK?
Nie masz pojecia o czym piszesz.
Nie wierze, że nie masz/nie miałeś kontaktu z osoba uzależniona. Bardziej przychylam sie, że sam masz jakis nałóg i go spłycasz.
Albo - masz mechanizm wyparcia/spłycania powagi nałogu. To taka postawa obronna jaka czesto przyjmuja osoby żyjace z nałogowcem.

Nie masz też pojecia że takie postawy o ktorych piszesz to jest bardzo wstepna faza nałogu - gdzie...powiedzmy ....nikt nie cierpi. Choc to bzdura.
Potem to mozg jest tak zajety nałogiem bo podniety coraz wieksze potrzebne, że nie ma panowania nad kasa i rozumem. Widziałes wczoraj w TV matke 19 latka? Chciał sie leczyć! Chciał. Jak każdy nałogowiec. Ale zmarł. Uciekł z osrodka dla uzależnionych. I zaćpał się dopalaczami.
Wiec wstawiaj sobie jaki chcesz nałóg. U siebie w domu. Ale prosze Cie - nie rob tego na forum gdzie jest wielu uzależnionych i tylko czekają na taki wpis - że właściwie to nic sic złego nie robią. Bo przyczyniasz sie do szerzenia zła.
Pewnie niechcacy. Ale waż słowa
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje uzależnienie a rozwód

Post autor: Zepsuty13 »

Amica pisze: 30 lip 2018, 23:26 Ale... po co? Co ma jej środowisko początkowe do Twoich działań i zachowań? Ja wychowałam się w kochającej rodzinie, a zareagowałabym tak samo. Zachowanie Twojej żony jest prawidłowe. Zapewne - chciałbyś, żeby było inaczej, aby się jednak okazało, że ona przesadziła, bo w końcu nic takiego się nie stało, ale jej zachowanie jest właściwe dla mądrego partnera osoby w nałogu.
Wiesz, zgodzę się z Tobą. Zrobiłem błąd - oszukałem, jestem nałogowcem. Z drugiej strony pewnie nie byłoby problemu gdyby nie ja i moje zachowanie. Część osób zastanawia się nad reakcją żony. Nie chciałbym żeby było inaczej ale od kryzysu do rozwodu jest kilka pobieżnych metod radzenia sobie w kryzysie. Ja wysłuchuję, że naszej rodziny dwuosobowej już nie ma itp itd...

Bardziej mnie zastanawia samo podejście zakończenia tego na dzień dzisiejszy. Jej wujek był z kobietą 15 lat, ślub cywilny i zostawił ją również z dnia na dzień...

Uważasz, że żona postępuje według "twardej miłości" czy po prostu mogło się przelać i definitywnie będzie koniec ?
Amica pisze: 30 lip 2018, 23:26 Jej pierwsza reakcja na Twoje kłamstwo i potem nałóg charakteryzowała się miłością, bo dała Ci szansę, uwierzyła Ci, wybaczyła, starała się żyć dalej, chciała mieć z Tobą dziecko.
Wersja na teraz to, że nigdy nie chciała mieć ze mną dzieci...
Amica pisze: 30 lip 2018, 23:26 Gdybyś dotrzymał słowa danego w marcu - dzisiaj nie byłoby Cię tu na forum, czy Ty to rozumiesz?
Rozumiem i zdaję sobie z tego sprawę.
Amica pisze: 30 lip 2018, 23:26 Zapewniam Cię, że gdyby Twoja żona przyszła tu na forum i napisała: Mąż mnie okłamał, nie powiedział o kredycie, ukrył przede mną ważną rzecz, co jeszcze ukrywa? W dodatku przyłapałam go na obstawianiu meczy. Rozmawialiśmy w marcu, płakałam, było dużo łez. Obiecywał, że z tym zerwie. Niestety, przypadkiem odkryłam dwa kupony, zawiódł moje zaufanie. Co robić?

Dostałaby słowa: postaw mężowi granice, obniż mu dno.
Zgadzam się tylko do jakiego momentu jest to robione z miłości a do jakiego momentu z chęci po prostu odejścia...Wiem, że ją zraniłem i to bardzo i może mi tego nigdy nie wybaczyć ale po tym co pisze, wysyła do mnie żona to po prostu boli - tak po ludzku. Mimo tego kocham Ją całym sercem.

Tak jak wspomniałem - gdyby nie ja i moje zachowanie nie byłoby mnie tutaj.
rak pisze: 30 lip 2018, 23:37 Myślę, że rozumiem nieco ideę twardej miłości, a nawet trochę liznąłem teorii i praktyki walki z nałogami, ale dla mnie to też trochę dużo, szybko, b. zdecydowanie. Historia Twojej żony może trochę to rzeczywiście wyjaśnia, a Twój nałóg mógł być dość szczęśliwą okolicznością pozwalającą szybko i bezpiecznie się wycofać od większego zaangażowania do którego może nie być gotowa...
Uważasz, że wysyłanie pozwu rozwodowego i prawie całkowite ucięcie kontaktu może być oznaką twardej miłości ?
Moja żona jest wspaniałą kobietą - dobrą żoną, wspaniałą kucharką (lubi gotować), przyjaciółką, oddałbym jej wszystko. Kocham ją za najmniejsze rzeczy. Żona była zaangażowana w to małżeństwo ale ja to popsułem.
rak pisze: 30 lip 2018, 23:37 Zastanawia mnie jedna rzecz, nie wiem jak ją sformuować, więc zapytam po prostu. Czy teraz czujesz, że tak naprawdę byliście kiedyś ze sobą razem? Tak dla siebie z własnego świadomego wyboru, a nie jako wygodną drogę życia, ucieczkę od problemów poza związkiem? Ja tak trochę to odbieram z tego jak piszesz o sobie i o niej, ale pewnie się mylę... I nie pytam tylko w kontekście Twojej żony, ale też Twojej, taką decyzcję z reguły podejmuje się wspólnie, choćby nieświadomie... Druga strona też to czuje.
Tak, czuję że byliśmy ze sobą tak na 100%. Poznaliśmy się jako powiedzmy " dzieci" - Ona 20 - studia , ja 24 - studia . Ona nigdy nie chciała mieć rodziny, ślubu - mówiła mi to jej przyjaciółka ze studiów. Potem poznaliśmy siebie i moja żona zmieniła podejście do spraw rodzinnych. Cieszyło ją to, że u mnie w domu obchodzi się rocznice, urodziny, roczki, rodzina się spotyka, że mam bardzo dobry kontakt z dziećmi brata. Sama rok temu została chrzestną do córki mojego brata. Strasznie się cieszyła, że jak X dorośnie to będą razem jeździły sobie na zakupy i takie tam.

Nie byliśmy ze sobą bo tak było wygodnie. Wspieraliśmy się, śmialiśmy dużo w domu, pomagaliśmy sobie w ciężkich chwilach, przeżyliśmy razem na prawdę dużo: przeprowadzki, awanse, wakacje ale również śmierci w naszych rodzinach itp itd.

rak pisze: 31 lip 2018, 0:05 w między czasie dostał sporo po głowie za swój nałóg hazardowy,
moim zdaniem słusznie i nie chciałem też w to wchodzić, żeby nie zmiękczyć przekazu,
i dalej nie chcę go zmiękczać, bo Zepsuty to poważna sprawa i to powinno mocno wybrzmieć,
Zgadzam się z tym i przyjąłem wszelaką krytykę, podjąłem leczenie i będę trwał w terapii i modlitwie. Odejście żony było takim "strzałem" w łeb, otworzyło oczy na ważne tematy.
rak pisze: 31 lip 2018, 0:05 I teraz oczywiście nie wiemy dużo o żonie Zepsutego, może i nie powinniśmy się nią interesować, tylko skupić wyłącznie na Zepsutym. Ja osobiście uważam, że jeśli Zepsuty zna swój problem, będzie nad nim pracował bez wybielania się i odwracania kota ogonem to tutaj jest już wielkim wygranym, ale żeby uratować małżeństwo powinien przynajmniej rozumieć problem drugiej strony (jeśli oczywiście jest) i poznać potrzeby i sposoby ich spełniania swojej sakramentalnej żony, albo sposoby ucieczki przed rzeczywistymi lub domniemanymi zagrożeniami.
Jeżeli ukończę leczenie, będę miał przed sobą środki finansowe i nie będzie mnie kusiło żeby grać - wtedy mogę powiedzieć, że jestem na dobrej drodze. O tym, że jestem wygranym będę mógł sobie szczerze powiedzieć za kilka/kilkanaście lat. Bardziej zastanawia mnie siła miłości mojej żony na dzień dzisiejszy. Na pewno była przeogromna po ślubie i kilka miesięcy po. Cierpiała ale dawała radę, płakała ale była ze mną. Każdy ma swoja wytrzymałość na pewne tematy, każdy jest inny ale jak usłyszałem na spotkaniu, że pewien X ma 450 tysięcy zobowiązań i żona została z nim i naprawiają to razem to zrobiło mi się trochę smutno...Moja żona długo to wszystko wytrzymywała. Mam nadzieję, że za jakiś czas pozbędę się uzależnienia albo będę umiał sobie z nim radzić a resztę przecież też można spróbować naprawić...

Cofnę się trochę w czasie.

11.06 - żona pojechała do teściów a ja miałem dojechać do Niej 13.06 - w moje urodziny.
12.06 - normalnie pogadaliśmy
13.06 - moje urodziny, musiałem zostać w pracy do 21.00, zadzwoniła złożyła życzenia - było w miarę normalnie.
14.06 - SMS rano, że żona znalazła przed wyjazdem 2 kupony i woli pobyć sama żebym nie przyjeżdżał, że musi przemyśleć.
19.06 - powrót żony do domu
19.06 - 23.06 - moje próby pogadania, wyjaśnienie z żoną spraw, rozmowy. Spaliśmy osobno - ona nie chciała rozmawiać.
23.06 - wieczorem powiedziałem żonie, że tak się nie da mieszkać w takiej "gęstej atmosferze" , że mogę pojechać do rodziców na kilka dni, żeby odpoczęła, nabrała sił, pobyła sama jak nie chce mnie widzieć tylko niech mi da znać do środy to pojadę na 3/4 dni i wrócę na weekend od rodziców. Siądziemy, porozmawiamy.
24.06 - mecz Polska - Kolumbia, wróciłem po pracy do domu, żona dała się pocałować, zjedliśmy razem obiad, coś tam pogadaliśmy. Chciałem porozmawiać o Nas ale ucinała temat, że nie ma o czym rozmawiać, porozmawiałem z jej wujkiem przez telefon itp
25-26.07 - żona wracała z nocek o 8.00, ja wychodziłem do pracy o 8:15, wracałem to ona się zbierała znowu do pracy. Mijanie.
27.06 - napisałem żonie sms-a czy już wstała po pracy koło 13:00. Odpisała, żebym się nie zdziwił jak wrócę bo jej rzeczy nie ma już w domu i się wyprowadziła. Prosiłem o znak do środy czy mam pojechać na kilka dni do rodziców to ona podjęła sama decyzję i ona pojechała - nie wiem czy nie na stałe...

Mieszkania szukała w niedzielę 24.06. - tak mówiła. Teściu mojemu tacie powiedział później, że jak była u nich od tego 11-19 to chodziła taka struta aż w końcu " pękła. Nie wiem w który dzień. Teściowie wiedzieli już wtedy. 27.06. Teściowa zadzwoniła, że " to już koniec" - strasznie płakała.

Z13.
ODPOWIEDZ