Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Dzoann_amg
Posty: 9
Rejestracja: 15 lip 2018, 9:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: Dzoann_amg »

Witam!

Jestem na forum od niedawna. Trafiłam na nie przypadkiem, szukając pomocy dla siebie i mojego małżeństwa (wiem, internet może nie jest najlepszym miejscem, ale musiałam znaleźć punkt zaczepienia).

Małżeństwem jesteśmy od 11 miesięcy, ale jako para/narzeczeństwo spędziliśmy 10 lat. Oboje mamy dość wybuchowe charaktery, dlatego z boku mogliśmy wyglądać nieco jak "włoskie małżeństwo". Kłótnie, sprzeczki, ciche dni z byle powodu. Ale kochaliśmy się przy tym bardzo (przynajmniej z mojej strony jest ogromna miłość do Męża), godziliśmy, próbowaliśmy ustalać jakiś plan poprawy tej sytuacji, a potem realizacja umierała w powijakach. I tak w kółko. Przechodziliśmy w okresie narzeczeństwa różne kryzysy, odchodziliśmy od siebie, wracaliśmy nie mogąc bez siebie żyć. Razem trudno, bez siebie jeszcze gorzej.

Podkreślę jeszcze raz, znaliśmy się 10 lat zanim wstąpiliśmy w związek małżeński. Miałam pełną świadomość sytuacji, ewentualnych różnic między nami i wad mojego Męża. Ale chciałam tego ślubu jak niczego innego na świecie i ślubowałam z pełną świadomością.
Wiedziałam, że nadal będzie mnie denerwowało Jego bałaganiarstwo, późne powroty z pracy, że będą występować kłótnie, ale bez niego nie umiałabym żyć.
Szczerze mówiąc, zastanawiałam się ostatnio co by musiało się wydarzyć, żebym zdecydowała się go porzucić i nic nie przyszło mi do głowy. Może jedynie przemoc fizyczna. Przeraża mnie mój szeroki zakres tolerancji pod tym kątem.

Ale do sedna sprawy.
Przed tygodniem mój mąż postawił się wyprowadzić ode mnie. Jak postanowił tak zrobił. Nie jest to powiązane z żadną relacją pozamałżeńską (tak twierdzi i nie mam podstaw, żeby mu nie wierzyć). Jak to uzasadnił? Różnica charakterów. Ma dość ciągłych kłótni, pretensji z mojej strony, cichych dni. Mój mocny, dominujący (despotyczny?) charakter go unieszczęsliwia, nie chce toczyć ze mną wojny i czuć się cały czas "mały", zdominowany. Niejednokrotnie boi się mi o pewnych rzeczach mówić, aby nie było kłótni, przez co zataja prawdę. Z pracy specjalnie wraca późno, żeby mnie unikać, komunikacja jest na słabym poziomie, dużo niedomówień i nadinterpretacji. Kocha mnie, bo jestem jego żoną, ale nie chce żebyśmy wzajemnie sobie niszczyli życie.

Nadmienię tylko, że podobny kryzys mieliśmy w okresie narzeczeństwa. Wtedy po 7 miesiącach wrócił prosząc o ostatnią szansę i jednocześnie zamiatając pod dywan to co o mnie powiedział, sądził ("wcale tak nie myślałem, powiedziałem to pod wpływem emocji, wiem, jakie masz wady, ale myślę, że będę w stanie sobie z nimi poradzić"). Błędem jest, że wtedy tego nie przepracowaliśmy, tylko przystałam na "zapomnienie o całej sprawie".

Jak jest obecnie? Mąż mieszka osobno, nie chce na razie wrócić. Wyłączył totalnie emocje, chce przemyśleć sprawę na chłodno. Bierze pod uwagę rozwód. Ja nie wiem na czym stoję, ale wiem, że na rozwód nie mogę się zgodzić.
Próbuję ratować nasze małżeństwo, ale czuję jakbym się odbijała od ściany.
Proponowałam terapię małżeńską - odmówił.
Postanowiłam zatem iść na terapię indywidualną, bo z jego argumentami trudno się nie zgodzić, wiem, że mam twardy charakter i dużo rzeczy duszę w sobie (mało mówię), ale jak wybuchnę (namnoży się we mnie emocji) to aż "talerze latają".
Wiem, że więcej jest mojej winy w tej sytuacji, ale chcę nad tym pracować, bo wychodzę z założenia, że małżeństwo zobowiązuje do wspólnego rozwiązywania problemów. Ucieczki zaakceptować,zrozumieć nie potrafię.

Nie wiem co mogę więcej zrobić w tej sytuacji. Mąż moje argumenty traktuje jako tylko chwilową wolę poprawy, jako schemat powtarzający się, cały czas powtarza, że to nie ma sensu, to się nie uda, lepiej teraz to zakończyć niż później.

Oczywiście jest to tylko telegraficzny skrót całe sytuacji, ale myślę, że najważniejsze informacje są zawarte.

Wiem, że nikt na forum nie rozwiąże moich problemów, ale czasami człowiekowi jest lżej, gdy może coś z siebie wyrzucić.
jacek-sychar

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Dzoann_amg na naszym forum.

Aleś sobie wybrała trudny nick. Kilka razy musiałem sprawdzać, żeby nie przekręcić. ;)

Ale do rzeczy.
Trochę się u Was nawarstwiło problemów. Nie powiem. :?
Latające talarze :shock: a UFO podobno nie istnieje.

Jeżeli kochasz męża, to chyba jest to argument za zmiana siebie. Męża nie zmienisz. Zresztą jego tutaj nie ma. Ale jesteś Ty. Więc możesz spróbować.
Na początek polecę literaturę fachową.
Chcemy kochać i chcemy być kochani. Ale nieraz zachowanie współmałżonka nie odbieramy jako miłość. Dlaczego? Bo mówimy różnymi językami miłości. Dlatego pierwsza książka dotyczy własnie tego zagadnienia:
Gary Chapman, 5 języków miłości, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2014
Czasami miłość potrzebuje stanowczości i o tym jest kolejna książka
James C. Dobson, Miłość potrzebuje stanowczości, Vocatio, Warszawa 2015
Jako mężczyźni i kobiety jesteśmy różni, więc więcej o wenusjankach i marsjanach w książce:
John Gray, Mężczyźni są z Marsa, Kobiety z Wenus, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2017
A te Wasze włoskie temperamenty wskazują, że powinnaś poznać, co to są temperamenty i jak z nimi sobie dawać radę:
Jerzy Grzybowski, Małżeńskie temperamenty, Wydawnictwo M, Kraków 2007

Więcej literatury masz tutaj:
viewtopic.php?f=10&t=383

A jak wyglądała sprawa w Waszych rodzinach pierwotnych? Były pełne? Bo z opisu mi wygląda, że tam może być problem.
Macie dzieci?

Co prawda im podasz więcej danych, tym łatwiej będzie coś z boku powiedzieć, ale pamiętaj, że interent nie jest anonimowy. Dlatego staraj się nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby identyfikacje Ciebie i Twojej rodziny.

Zapraszamy do naszych ognisk. Ich lista jest tutaj:
http://sychar.org/ogniska/
Co prawda teraz są wakacje, więc niektóre ogniska zawiesiły spotkania lub je ograniczyły. Ale są wakacje z Sycharem. Są jeszcze szanse na ostatnie miejsca na tygodniowe wyjazdy, wypoczynek i budujące rozmowy.
Więcej tutaj:
viewforum.php?f=73
Na pewno znajdę dla was miejsce w Skomielnej Czarnej.
Dzoann_amg
Posty: 9
Rejestracja: 15 lip 2018, 9:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: Dzoann_amg »

Dziękuję za odpowiedź. Na pewno poszukam polecanych książek.

Odpowiadając na pytania - nie mamy jeszcze dzieci.

Jeśli chodzi o nasze domy rodzinne - ja się wychowałam w kompletnej rodzinie, ale też bywało różnie między rodzicami (choroba alkoholowa ojca). Jednak zawsze było widać wsparcie, że próbują wspólnie rozwiązać problem. Wreszcie po latach małżeństwa ojciec zdecydował się na terapię indywidualną i poprawa relacji według mnie jest teraz bardzo widoczna. Trwa w trzeźwości kilka lat.

Rodzice Męża z kolei są po rozwodzie (myślę, że mogę napisać, że z winy ojca, chociaż wina zawsze leży po środku...).
Od najmłodszych lat obowiązki "głowy rodziny" spoczywały na moim Mężu (młodsze rodzeństwo, pomoc mamie)
jacek-sychar

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: jacek-sychar »

Dzoann_amg pisze: 21 lip 2018, 14:45 Jeśli chodzi o nasze domy rodzinne - ja się wychowałam w kompletnej rodzinie, ale też bywało różnie między rodzicami (choroba alkoholowa ojca). Jednak zawsze było widać wsparcie, że próbują wspólnie rozwiązać problem. Wreszcie po latach małżeństwa ojciec zdecydował się na terapię indywidualną i poprawa relacji według mnie jest teraz bardzo widoczna. Trwa w trzeźwości kilka lat.

Rodzice Męża z kolei są po rozwodzie (myślę, że mogę napisać, że z winy ojca, chociaż wina zawsze leży po środku...).
Od najmłodszych lat obowiązki "głowy rodziny" spoczywały na moim Mężu (młodsze rodzeństwo, pomoc mamie)
Widzisz Dzoann_amg, już wiemy więcej.
Niestety wygląda na to, że Ty jesteś DDA, a Twój mąż DDRR.
Znasz te skróty?
DDA to dorosłe dzieci alkoholików
DDRR to dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców
Dodatkowo Twój mąż wygląda mi na bohatera rodzinnego
Takie dzieciństwo często wpływa na dalsze dorosłe życie.
Próba panowania nad swoim życiem. Stąd może te ciągłe kłótnie. Żadne z Was nie potrafi ustąpić i wycofać się, uznając że byłoby to oddanie panowania nad swoim życie. Dodatkowo może to być nadmierna odpowiedzialność lub całkowity brak odpowiedzialności.
10 lat małżeństwa i bez dzieci. Któreś z was nie chciało, czy były inne przeszkody. Dla mnie to raczej panika przed podjęciem odpowiedzialności za jeszcze kogoś.

Gorąco zachęcam do lektury:
ks prof. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/

a na drugi rzut:
Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
fragment za darmo jest tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/studenci ... dzicow.pdf

Moja żona była DDA, DDD i DDRR. Nie rozumiałem jej postępowania. Dopiero jak przeczytałem ta druga książkę, to zrozumiałem ją. Ale było już za późno. Dorosłe dzieci musza nad sobą pracować. Najlepsza byłaby właściwa terapia w tym kierunku.
Zacznij najpierw od tych książek, które teraz poleciłem.
Część jest w internecie dostępne za darmo.

Zrób sobie test na DDA. I nie wypieraj tego ze swojej świadomości. Zacznij pracować nad sobą. Dla siebie.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: Angela »

Witam, dołączam modlitwą jako pierwszą pomoc.

Teraz z pewnością masz tylko jedną myśl : ,,Byle tylko wrócił a wszystko się ułoży" ".
Niestety obawiam się, że przez 10 lat żyjac razem ,ale jednak nie jako małżeństwo i nie biorąc pełnej odpowiedzialności za związek, bo nie łączyła was przysięga, nabraliście oboje błędnych nawyków funkcjonowania ze sobą. Nie było troski na maksa o siebie, byly oczekiwania wobec drugiego a mniejszy nacisk na pracę nad sobą, bo i talerze fruwały. ,, Mam wybuchowy charakter'' i nic więcej z tą wiedzą nie zrobiłaś. Mąż też już ma nawyk ucieczki, bo już się rozstawaliście. Obawiam się, że za każdym razem to na dłużej.
Dzoann_amg pisze: 21 lip 2018, 13:18 Wiedziałam, że nadal będzie mnie denerwowało Jego bałaganiarstwo, późne powroty z pracy, że będą występować kłótnie, ale bez niego nie umiałabym żyć.
Szczerze mówiąc, zastanawiałam się ostatnio co by musiało się wydarzyć, żebym zdecydowała się go porzucić i nic nie przyszło mi do głowy. Może jedynie przemoc fizyczna. Przeraża mnie mój szeroki zakres tolerancji pod tym kątem.
To wyglada na uzależnienie od drugiej osoby. Własną tożsamość budujesz w parciu o niego. Masz w stosunku do niego oczekiwania i złości Cię ich niespełnianie.
Dzoann_amg
Posty: 9
Rejestracja: 15 lip 2018, 9:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: Dzoann_amg »

Wracam do Was po miesiącu od pierwszego posta. Nadal mieszkam sama, modlę się o dary Ducha Świętego dla mojego męża i uzdrowienie naszej małżeńskiej relacji, ale psychicznie powoli nie daję rady.
Z mężem przez ten czas rozmawialiśmy może 3 razy, z mojej inicjatywy. On nie ma potrzeby wracać do domu, nie czuje tęsknoty, nie chce ze mną "walczyć". W dalszym ciągu żyjemy w zawieszeniu, bo żadna decyzja nie została podjęta. Moje propozycje dot.terapii, pracy nad związkiem, zmian w naszym wspólnym życiu, które można wprowadzić "od ręki' spotykają się ze sprzeciwem albo przynajmniej pobłażaniem (tak tylko gadasz, obiecujesz góry, doliny). Powiedział, że jeżeli będę naciskać to zdecyduje się na rozwód. Póki co sam nie jest na 100% przekonany co będzie lepszym rozwiązaniem - powrót, czy rozwód. Na razie chce odpocząć (np. na wyjazdach z kolegami i koleżankami z pracy).
Mi już powoli brakuje sił, ale nie potrafię i nie chcę rezygnować ... Nie chcę go też do niczego przymuszać, chcę, żeby miał taką samą pewność jak ja, że nasze małżeństwo ma sens i trzeba o nie walczyć, a nie wyrzucać na śmietnik. Tylko, czy on kiedykolwiek taką pewność będzie miał...Czuję się odpowiedzialna za nasze małżeństwo, już pojutrze nasza pierwsza rocznica ...
jacek-sychar

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: jacek-sychar »

Dzoann_amg pisze: 24 sie 2018, 17:45 Czuję się odpowiedzialna za nasze małżeństwo
A nie powinnaś się czuć odpowiedzialna za siebie? :shock:
Dzoann_amg
Posty: 9
Rejestracja: 15 lip 2018, 9:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: Dzoann_amg »

jacek-sychar pisze: 24 sie 2018, 17:50
Dzoann_amg pisze: 24 sie 2018, 17:45 Czuję się odpowiedzialna za nasze małżeństwo
A nie powinnaś się czuć odpowiedzialna za siebie? :shock:
Wiem, że po takim czasie powinnam skupić się na sobie, jednak trudno mi odłożyć ten temat na półkę i czekać co będzie ...
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: ozeasz »

Dzoann_amg pisze:Postanowiłam zatem iść na terapię indywidualną, bo z jego argumentami trudno się nie zgodzić, wiem, że mam twardy charakter i dużo rzeczy duszę w sobie (mało mówię), ale jak wybuchnę (namnoży się we mnie emocji) to aż "talerze latają".
Wiem, że więcej jest mojej winy w tej sytuacji, ale chcę nad tym pracować,
Dzień dobry Joanno :D ,tak mi łatwiej , a zrealizowałaś już coś ,lub rozpoczęłaś to co wyżej zawarłaś ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Dzoann_amg
Posty: 9
Rejestracja: 15 lip 2018, 9:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: Dzoann_amg »

Tak, byłam u psychologa na konsultacji oraz u lekarza rodzinnego z prośbą o skierowanie do poradni zdrowia psychicznego (psychoterapia z NFZ).
Podczas mojej ostatniej rozmowy z Mężem zostały wyrzucone wszystkie żale z jego strony (sam to potwierdził) jak również uznał, że była to rozmowa bez manipulacji i "brania na litość" z mojej strony. A teraz musi sobie przemyśleć, czy jest w stanie sobie poradzić z żalami, które do mnie ma, z moim i swoim charakterem.
Ja cały czas podtrzymuję, że nie wystarczy terapia jednej ze stron, bo potrzebujemy pomocy we wzajemnym rozumieniu siebie podczas zwykłych rozmów. Bez nadinterpretacji, niedomówień, przeinaczania, itp Chociaż wachlarz skarg i zażaleń ze strony mojego Męża był dużo szerszy...
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: ozeasz »

Dzoann_amg pisze:Mi już powoli brakuje sił, ale nie potrafię i nie chcę rezygnować ... Nie chcę go też do niczego przymuszać, chcę, żeby miał taką samą pewność jak ja, że nasze małżeństwo ma sens i trzeba o nie walczyć, a nie wyrzucać na śmietnik. Tylko, czy on kiedykolwiek taką pewność będzie miał...Czuję się odpowiedzialna za nasze małżeństwo, już pojutrze nasza pierwsza rocznica …
Nam minęła 24 ,w tym moja siódma samotna , jesteś w razie czego na coś takiego gotowa ? Nie życzę Wam źle ,jednak wolność człowieka to coś pięknego i strasznego zarazem ;)
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: Utka2 »

Dzoann_amg pisze: 24 sie 2018, 17:45 Wracam do Was po miesiącu od pierwszego posta. Nadal mieszkam sama, modlę się o dary Ducha Świętego dla mojego męża i uzdrowienie naszej małżeńskiej relacji, ale psychicznie powoli nie daję rady.
Z mężem przez ten czas rozmawialiśmy może 3 razy, z mojej inicjatywy. On nie ma potrzeby wracać do domu, nie czuje tęsknoty, nie chce ze mną "walczyć". W dalszym ciągu żyjemy w zawieszeniu, bo żadna decyzja nie została podjęta. Moje propozycje dot.terapii, pracy nad związkiem, zmian w naszym wspólnym życiu, które można wprowadzić "od ręki' spotykają się ze sprzeciwem albo przynajmniej pobłażaniem (tak tylko gadasz, obiecujesz góry, doliny). Powiedział, że jeżeli będę naciskać to zdecyduje się na rozwód. Póki co sam nie jest na 100% przekonany co będzie lepszym rozwiązaniem - powrót, czy rozwód. Na razie chce odpocząć (np. na wyjazdach z kolegami i koleżankami z pracy).
Mi już powoli brakuje sił, ale nie potrafię i nie chcę rezygnować ... Nie chcę go też do niczego przymuszać, chcę, żeby miał taką samą pewność jak ja, że nasze małżeństwo ma sens i trzeba o nie walczyć, a nie wyrzucać na śmietnik. Tylko, czy on kiedykolwiek taką pewność będzie miał...Czuję się odpowiedzialna za nasze małżeństwo, już pojutrze nasza pierwsza rocznica ...

Psychicznie nie dajesz rady się modlić? To dobrze - znaczy - dzieje się :)

Zerknij na to co wytłusciłam - JA JA JA JA.




Dzoann_amg pisze: 24 sie 2018, 18:41 Tak, byłam u psychologa na konsultacji oraz u lekarza rodzinnego z prośbą o skierowanie do poradni zdrowia psychicznego (psychoterapia z NFZ).
Podczas mojej ostatniej rozmowy z Mężem zostały wyrzucone wszystkie żale z jego strony (sam to potwierdził) jak również uznał, że była to rozmowa bez manipulacji i "brania na litość" z mojej strony. A teraz musi sobie przemyśleć, czy jest w stanie sobie poradzić z żalami, które do mnie ma, z moim i swoim charakterem.

Ja cały czas podtrzymuję, że nie wystarczy terapia jednej ze stron, bo potrzebujemy pomocy we wzajemnym rozumieniu siebie podczas zwykłych rozmów. Bez nadinterpretacji, niedomówień, przeinaczania, itp Chociaż wachlarz skarg i zażaleń ze strony mojego Męża był dużo szerszy...
Czy znasz taki termin jak cierpliwość? Uszanowanie czyjejś woli?

Co mi sie rzuciło w oczy - konsultacja, to nawet nie początek terapii. Poza tym to do psychologa chyba potrzebne jest skierowanie, a do psychiatry nie (chyba że w ciagu paru lat coś sie zmieniło)

Ty podtrzymujesz, Ty uznajesz, że nie wystarczy terapia jednej ze stron, chociaż tak naprawde to nawet nie wiesz, bo jeszcze jej nie zaczęłaś, ty stwierdzasz,ze potrzebujecie pomocy..
A może to ty jej potrzebujesz? Moze zatrzymaj sie na razie na zmianie i pomocy sobie, a męża zostaw w spokoju? Daj mu posiedzieć w tej jaskini. Odpuść mu, bo naprawde wystąpi o rozwód.

Wiesz, jednym z Darów Ducha Świętego jest Dar Rozumu. Który nierozerwalnie łączy się z podejmowaniem decyzji i życiem bez nadmiernej, często druzgocącej emocjonalności.
Kierowanie sie rozumem, to podejmowanie decyzji pod wpływem pokory, przemyśleń, zastanowienia się, dostrzeżenia historii czy sytuacji z tej drugiej strony.
A ty jesteś wulkanem, który szybko wybucha, szybko podejmuje decyzje i równie szybko oczekuje zmian wokoło. Oczywiście takich zmian, jak ty chcesz.

A zmiany dzieją się powoli.
Najwolniej w sobie samej.

"Od ręki" to mozesz sobie co najwyżej kolor włosów zmienić :)W związku, który trwa tyle lat - nie da się.
To naprawde wymaga czasu.

I naprawde jedyna praca, jaką mozesz wykonać to praca nad sobą.

Myślę, ze pomoze ci wątek STOP-ki. Pięknie opisane zmaganie samej ze sobą, i pięknie zakończone przejmującym, choć krótkim świadectwem.
viewtopic.php?f=13&t=255

I ja ci z calego serca życzę takiego zakończenia.
Tylko zwolnij troche i popatrz z boku. Może mąż ma trochę racji?

Aha - polecam Nocny Vlog o. Szustaka - "Jak stracić męża".

https://www.youtube.com/watch?v=ys0I5NKBTRs
Dzoann_amg
Posty: 9
Rejestracja: 15 lip 2018, 9:28
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: Dzoann_amg »

ozeasz pisze: 24 sie 2018, 20:37
Dzoann_amg pisze:Mi już powoli brakuje sił, ale nie potrafię i nie chcę rezygnować ... Nie chcę go też do niczego przymuszać, chcę, żeby miał taką samą pewność jak ja, że nasze małżeństwo ma sens i trzeba o nie walczyć, a nie wyrzucać na śmietnik. Tylko, czy on kiedykolwiek taką pewność będzie miał...Czuję się odpowiedzialna za nasze małżeństwo, już pojutrze nasza pierwsza rocznica …
Nam minęła 24 ,w tym moja siódma samotna , jesteś w razie czego na coś takiego gotowa ? Nie życzę Wam źle ,jednak wolność człowieka to coś pięknego i strasznego zarazem ;)
Nie wybiegam tak daleko w przyszłość, wole skupić się na tym co tu i teraz oraz nad tym co można jeszcze zrobić (jeśli można).
O jakiej wolności mówimy? Ani ja ani mój Mąż nie jesteśmy wolni a rozwód nam tej wolności nie zwróci. Decydując się na małżeństwo rezygnujemy z pewnej cząstki wolnej woli,tak to rozumiem przynajmniej...juz nie ma ja,mnie,mi,moje,egoizm powinien pójść w kąt.
jacek-sychar

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: jacek-sychar »

Dzoann_amg

Wolność polega również na tym, że można robić i złe rzeczy. Niestety.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys - ja chcę pracować nad tą relacją, mąż ma mnie dość

Post autor: ozeasz »

O jakiej wolności mówimy? Ani ja ani mój Mąż nie jesteśmy wolni a rozwód nam tej wolności nie zwróci. Decydując się na małżeństwo rezygnujemy z pewnej cząstki wolnej woli,tak to rozumiem przynajmniej...juz nie ma ja,mnie,mi,moje,egoizm powinien pójść w kąt.
Joanno ,nie o takim rodzaju wolności napisałem która daje przyzwolenie na rozwód ,to raczej bierze się z braku wolności , do tej wolności potrzebna jest i miłość i odpowiedzialność oraz oczywiście dojrzałość .

Małżeństwem jesteśmy od 11 miesięcy, ale jako para/narzeczeństwo spędziliśmy 10 lat. Oboje mamy dość wybuchowe charaktery, dlatego z boku mogliśmy wyglądać nieco jak "włoskie małżeństwo". Kłótnie, sprzeczki, ciche dni z byle powodu. Ale kochaliśmy się przy tym bardzo (przynajmniej z mojej strony jest ogromna miłość do Męża), godziliśmy, próbowaliśmy ustalać jakiś plan poprawy tej sytuacji, a potem realizacja umierała w powijakach. I tak w kółko. Przechodziliśmy w okresie narzeczeństwa różne kryzysy, odchodziliśmy od siebie, wracaliśmy nie mogąc bez siebie żyć. Razem trudno, bez siebie jeszcze gorzej.

Ja to co piszesz odbieram tak, to że uważasz że się kochaliście to jest kwestia względna , chyba że żyliście w czystości przez te dziesięć lat ,bo jeśli nie to ani tu wolności nie było ,ani miłości a zakochanie ,uzależnienie i zlepienie z jakiegoś powodu ,ale to oczywiście mój odbiór tego co napisałaś i wcale nie musi mieć pokrycia w rzeczywistości.


Jednak w związku z tym że tak to odbieram ,to to co się dzieje ,odbieram w podobnym "kluczu" i że prawdopodobnie jest owocem ww .


Wolność którą wspomniałem jest potrzebna aby człowiek dokonywał wyborów i podejmował decyzje w prawdzie ,a nie w subiektywnym osądzie sytuacji .

Nasz Papież JP2 mówił o posiadaniu siebie w dawaniu siebie i myślę że wielu ludzi ,w tym i ja ,moja żona , kiedy Ją poznałem nie posiadałem siebie w takim wymiarze by moja decyzja była uczyniona w prawdzie ,wolności i odpowiedzialności ,nawet jeśli byłem o tym przekonany ,przechodząc wtedy swoje nawrócenie.

Otóż wtedy dopiero zaczęła się moja droga do wolności i prawdy ,tak mogę napisać z perspektywy czasu i pełna była błędów neofity , mimo mego zaangażowania i radykalizmu brakowało dojrzałości spojrzenia ,doświadczenia ,znajomości PŚ , wytrwałości i wierności w wierze .

Więc sam nie będąc wolny do końca mogłem siebie dać na tyle na ile byłem wolny i świadomy tego , bo jakże moge dać coś czego nie mam ,lub coś co myślę że mam ,a co jest nieprawdą ?

Wolność na którą sie powołuje jest opisana m.in. tutaj :
Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». Odpowiedzieli Mu: «Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: "Wolni będziecie?"» Odpowiedział im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. J8,31-36
W tym co napisałem nie mam na celu Cię dyskredytować , ani osądzać ,jednak jeśli chcesz na siebie spojrzeć oczami innych ,dobrze by było przygotować się na to , że to może być diametralnie inny obraz od Twojego.

Co z tym zrobisz to już inna kwestia , proponuję zanim odpowiesz na spokojnie się zastanowić ,moje uwagi nie mają na celu Cię zranić , mogę się we wszystkim mylić , to że czegoś doświadczyłem i mam staż małżeński czy w kryzysie , jeszcze nic nie znaczy , nie znaczy że każda historia ,człowiek jest taki sam , jednak jeśli coś w Tobie zostało poruszone ,zranione i boli to może to być znak że gdzieś tam jest rana , sam tego doświadczyłem na warsztatach 12 kroków i wierzę ze w większości przypadków tak działa .

Pozdrawiam serdecznie .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
ODPOWIEDZ