To samo Jacku im dłużej się na to patrzy, tym wszystko jest do siebie bardziej podobne
Ale jak już jesteśmy przy tej dyskusji... Spójrzmy może trochę głębiej, może się to komuś przyda. Zaznaczam, że to parę moich luźnych obserwacji i jak zawsze mogę być totalnie nietrafione.
Ja przy długotrwałych romansach nie widzę większych różnic w podejściu kobiet i mężczyzn (jakieś tam są, ale jak na razie dla mnie nie znaczące), ale myślę, że kolosalne różnice są przy jednorazowych "skokach w bok" oraz rozpoczynaniu i kończeniu takiej przygody. Mężczyźni nie potrzebują więzów emocjonalnych, a często nawet im one przeszkadzają, więc generalnie bez większego sprzeciwu emocjalnego (albo wręcz odwrotnie
) mogą mieć związki z kilkoma kobietami na raz. Dla kobiety nawet dzisiejszej wyzwolonej to jednak trochę trudniejsza emocjonalnie pigułka do przełknięcia, bo stabilizacji w tym raczej brak, więc jeden, obecny, chodźby już kolejny partner jest lepiej widziany..
To wycofanie emocjonalne kobiet dla mnie to nic innego niż siła bezwładności narastających emocji (pozytywnych bądź negatywnych), które z czasem coraz trudniej zatrzymać. Tyle, że wydaje mi, że nie jest to wcale takie statyczne i te emocje są cały czas analizowane. I tak na przykład jeszcze w początkach trwania romansu pamięć emocjonalna kobiety jest b. silnie związana z poprzednim wieloletnim partnerem (nawet jak nie ma już namiętności to jest silne przywiązanie), co jest dla niej olbrzymim ciężarem, dość trudne do akceptacji i trzeba się tego jak najszybciej pozbyć. Jak? Wyprzeć pozytywne wspomnienia i zastąpić je nowymi. Rzadko przebiega to na spokojnie i historia na szybcika pisana jest przepisywana. Na darmo byłoby jej wtedy przypominać o wspólnych osiągnięciach, wartościach, bo to są te rzeczy, które ją do tej pory najbardziej trzymały, więc też wspomniane pierwsze są "przepisywane na nowo". W tym stanie jest też duże zestrojenie z własnymi emocjami i empatią, ale dość wąską rozumianą, wszelkie negatywne emocje, złość, gniew partnera są odbierane jako potwierdzenie swojej decyzji (i oczekiwane bądż wymuszane) i przyśpieszają już obraną drogę wyautowania się ze związku. A później zostaje już kobieca duma, której ciężko się pogodzić z powrotem i przyznaniem, no właśnie do czego?
Nie wiem, co z tego możesz wyciągnąć Jacol. Oczywiście my wszyscy możemy nie mieć racji i Twojej żonie się przelało bez męskiego powodu. Potrzebuje trochę czasu z dala od Ciebie, przemyśleć, uspokoić się, zastanowić się co jest dla niej ważne. Twoja osoba i wspomnienia Waszej wspólnej przeszłości, czy wartości mogą ją denerwować bez powodu. I to może być prawda, tylko, że większość z nas słyszala takie rzeczy i długo brała je na wiarę, z którą nie miały nic wspólnego...
Tak z praktycznych rzeczy, co kobietę pociągą niemal bez wyjątków (Panie proszę o sprostowanie jak coś) to stabilny i silny mężczyzna i to pod każdym względem: emocjonalnym, finansowym, fizycznym itd... Wiem, że w sytuacji kryzysowej o to trudno, ale właśnie wtedy wypadamy slabo w porównaniu z kowalskimi / albo innymi fantazjami, które są początkowo bliskie ideałowi, a my stajemy się odpychającymi wrakami psychicznymi...
Pantop pisze: ↑23 lip 2018, 21:22
Wiem po sobie ile taka wiedza uwalnia goryczy, żółci, w końcu nienawiści w różnych obszarach życia.
Potem trzeba się sklejać od zera - gra nie warta świeczki.
Chyba lepiej od razu myknąć pod przemożną opiekę Jezusa polecając mu wszystko.
Taka droga na skróty
Z Pantopem ciężko się nie zgodzić
Ale ja osobiście wolałbym wiedzieć więcej niż mniej, ta wiedza może się później przydać... Ale boli jak ... naprawdę mocno i dużo trudniej powstrzymać się od wykorzystywania już zdobytej wiedzy i przejść obok niej obojętnie...