Bardzo się podpisuję pod powyższą wypowiedzią "tata999"tata999 pisze: ↑17 lut 2019, 9:56Ksiądz na ognisku słusznie zwrócił uwagę, że nadużywamy walki i słowa "walczyć". Często marnujemy na niepotrzebne walki energię, a nie spędzamy czasu, żeby nabrać sił.SiSi pisze: ↑16 lut 2019, 12:03 A i jeszcze jedno. Ciągle czuję się za słaba żeby skutecznie się bronić. Na przykład bronić swojego zdania jeśli zostaje zalana raniącymi słowami, wypowiedziami. Dla przykładu - mąż mówi mi , że on mnie nie kocha i chce zacząć nowe życie i życzy mi równiez udanego zycia.
Te jego słowa sprawiają, że ja już nic nie chce mówić. Odpuszczam.
Prawnik mówi- możemy walczyć w sądzie, nie musisz zgadzać się na to co proponuje mąż.
I to słowo " walczyć " tak mnie blokuje, że ja nie chcę. Boję się, kolejnych ciosów.
Nie mam woli do przeciwstawiania się.
Widzę też, że nie rozróżniłaś wyrażenia własnego zdania od walki. W sądzie i w domy wystarczy, że wyrazisz swoje zdanie. Nie musisz walczyć. Nie musisz też ulegać, czyli walczyć ze sobą. Może widzisz ring (pole bitwy) tam, gdzie go nie ma.
Jak się nie zagubić?
Moderator: Moderatorzy
Re: Jak się nie zagubić?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Jak się nie zagubić?
Wszystkie wątpliwość które są w nas (czy warto, czy dam radę, czy dobrze robię...)pochodzą od złego. " Módl się ufaj i nie martw się. Bóg jest miłosierny i wysłucha Twoją modlitwę" to słowa św. Ojca Pio.
Re: Jak się nie zagubić?
Witajcie,
Niedługo minie pięć miesięcy od wyprowadzki męża.
Sprawy majątkowe oraz opiekę nad dziećmi mamy ustaloną.
Przestałam się szarpać. Nie budzę się już w nocy z myślą, że to się nie wydarzyło naprawdę.
W zasadzie radzę sobie zupełnie dobrze.
Coraz mniej dotkliwie odczuwam brak obecności meza. Dzieci też znoszą to lepiej.
Mamy relacje powiedzmy poprawne.
Mąż nawet przywiózł mnie i dziecku duże bukiety kwiatów na dzień kobiet. Złożył mi urodzinowe życzenia... Tylko, że te gesty są takie nijakie. Bardziej kumpelskie.
Coraz więcej się śmieje, wiele rzeczy znów mnie cieszy. Mam plany.
Staram się unikać ciaglego wałkowania w sobie mojego małżeństwa. Już mniej się obwiniam...
Co dalej nie wiem ale jakoś się nie boję.
Niedługo minie pięć miesięcy od wyprowadzki męża.
Sprawy majątkowe oraz opiekę nad dziećmi mamy ustaloną.
Przestałam się szarpać. Nie budzę się już w nocy z myślą, że to się nie wydarzyło naprawdę.
W zasadzie radzę sobie zupełnie dobrze.
Coraz mniej dotkliwie odczuwam brak obecności meza. Dzieci też znoszą to lepiej.
Mamy relacje powiedzmy poprawne.
Mąż nawet przywiózł mnie i dziecku duże bukiety kwiatów na dzień kobiet. Złożył mi urodzinowe życzenia... Tylko, że te gesty są takie nijakie. Bardziej kumpelskie.
Coraz więcej się śmieje, wiele rzeczy znów mnie cieszy. Mam plany.
Staram się unikać ciaglego wałkowania w sobie mojego małżeństwa. Już mniej się obwiniam...
Co dalej nie wiem ale jakoś się nie boję.
Re: Jak się nie zagubić?
Dobrze to słyszeć Sisi,
czy w tych planach jest też odwiedzenie Schoenbrunn?
czy w tych planach jest też odwiedzenie Schoenbrunn?
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Re: Jak się nie zagubić?
Jest takie stare opowiadanie młody chrześcijanin i zło. Pewnego dnia młodemu chrześcijaninowi ukazała się postać i mówi. Witaj wysłał mnie Bóg bym cie sprawdził jak wielka jest twoja wiara, modlisz się synu? Młody człowiek tak codziennie, na to postać ale chyba zbyt mało. Następnego dnia z samego rana znów pojawiła się pisać wstawaj módl się Bóg tego oczekuje zerwał się młody i modli. Postać mówi więcej,dluzej.Nastepnego dnia znów postać zrywa młodego człowieka jeszcze śpisz módl się teraz i już. Młody ja nic nie jadłem, zmęczony i głodny jestem. Postać myślisz o rozpustach? a Bóg czeka na modlitwę i twoje pełne oddanie. I tak przez wiele dni postać budziła młodego, namawiała do modlitw, tłumaczyła że mało i słaba w nim wiara, że mało intensywnie, że bez pełnego oddania. Przyszedł dzień w jakim młody się załamał, wycienczony, zachudzony, niewyspany mówi nie! Dość co to za Bóg że tak wymaga, co to za poslaniec Boży co tak rozlicza nie chce takiej wiary, nie chce tak więcej. A na to postać to dobrze się składa sam widzisz jaki jest Bóg ile wymaga, a ja jestem poslancem mego pana szatana i mój Pan nic od ciebie nie wymaga chce byś tylko był jednym z jego wiernych i nie robił nic. Tyle opowiadania a jakie wnioski? Czasem jest tak że głos jaki wydaje się nam szatana jest głosem Boga i odwrotnie
Re: Jak się nie zagubić?
Dobrze, że jesteś i dzielisz się doświadczeniem. Wszystkiego dobrego.SiSi pisze: ↑15 mar 2019, 13:29 Witajcie,
Niedługo minie pięć miesięcy od wyprowadzki męża.
Sprawy majątkowe oraz opiekę nad dziećmi mamy ustaloną.
Przestałam się szarpać. Nie budzę się już w nocy z myślą, że to się nie wydarzyło naprawdę.
W zasadzie radzę sobie zupełnie dobrze.
Coraz mniej dotkliwie odczuwam brak obecności meza. Dzieci też znoszą to lepiej.
Mamy relacje powiedzmy poprawne.
Mąż nawet przywiózł mnie i dziecku duże bukiety kwiatów na dzień kobiet. Złożył mi urodzinowe życzenia... Tylko, że te gesty są takie nijakie. Bardziej kumpelskie.
Coraz więcej się śmieje, wiele rzeczy znów mnie cieszy. Mam plany.
Staram się unikać ciaglego wałkowania w sobie mojego małżeństwa. Już mniej się obwiniam...
Co dalej nie wiem ale jakoś się nie boję.
Re: Jak się nie zagubić?
raku,
Pałac odwiedziłam ale to nie moja bajka( mimo, że przez długi czas miałam ksywę księżniczka )
Widocznie gwiazdorzylam w małżeństwie za bardzo.
Tata999
Wolałabym nie mieć tego doświadczenia i nie dzielić się nim ale skoro już przyszło to tak- chcę się podzielić.
Szczególnie żeby dać świadectwo, że można się dźwigać z upadku.
Pałac odwiedziłam ale to nie moja bajka( mimo, że przez długi czas miałam ksywę księżniczka )
Widocznie gwiazdorzylam w małżeństwie za bardzo.
Tata999
Wolałabym nie mieć tego doświadczenia i nie dzielić się nim ale skoro już przyszło to tak- chcę się podzielić.
Szczególnie żeby dać świadectwo, że można się dźwigać z upadku.
Re: Jak się nie zagubić?
Tak sobie dziś myślę... Tyle jest na świecie trosk, nieszczęść, sytuacji tragicznych. Ludzie nadal umierają z głodu, cierpią w niezawiniony przez nich czas wojny, umierają w bólu....
Czy ten małżonek odchodzący to jest aż taki dramat? Czy zamykanie się w kokonie nieszczęścia swojego nie jest jednak egoizmem?
Czy to nam trochę nie wypacza spojrzenia na wszystko dookoła?
Czy ten małżonek odchodzący to jest aż taki dramat? Czy zamykanie się w kokonie nieszczęścia swojego nie jest jednak egoizmem?
Czy to nam trochę nie wypacza spojrzenia na wszystko dookoła?
Re: Jak się nie zagubić?
Masz rację, ale zarazem to spojrzenie wydaje mi się jednak trochę nieprawdziwe i groźne. Tak, jakby dla Boga ważne były te wszystkie światowe sprawy i mój czy Twój ból był przez to jakoś Jemu daleki. A nie mam wątpliwości, że On go czuje tak, jakby kochał tylko mnie, albo i mocniej. Warto szukać pocieszenia w Nim, a nie w porównywaniu się do bólu całego świata.
Re: Jak się nie zagubić?
Dziękuję Ukaszu,
Masz rację, że dla Boga każdy z nas jest najważniejszy i nasza historia też.
Ja piszę z własnego doświadczenia.
Bardzo niebezpiecznego zamknięcia się w swoim cierpieniu i myśleniu typu: no ja to mam prawdziwy problem! Niebezpieczne jest to głównie dlatego, że zamyka nas często na " zycie". Odnalezienie siebie jako człowieka wartościowego nawet bez tej konfiguracji mąż- żona wydaje mi się kluczowe.
Masz rację, że dla Boga każdy z nas jest najważniejszy i nasza historia też.
Ja piszę z własnego doświadczenia.
Bardzo niebezpiecznego zamknięcia się w swoim cierpieniu i myśleniu typu: no ja to mam prawdziwy problem! Niebezpieczne jest to głównie dlatego, że zamyka nas często na " zycie". Odnalezienie siebie jako człowieka wartościowego nawet bez tej konfiguracji mąż- żona wydaje mi się kluczowe.
Re: Jak się nie zagubić?
Tak mi jeszcze przyszło do głowy...
Nauczyć się nieść swój krzyż na plecach ale raczej...z pogodą ducha niż nieść go ciągle przed sobą...
Nauczyć się nieść swój krzyż na plecach ale raczej...z pogodą ducha niż nieść go ciągle przed sobą...
Re: Jak się nie zagubić?
Warto (czasami, na miarę sił) powspółodczuwać cierpienie innych (i nieraz ... nie tylko osób z najbliższego otoczenia).
Ostatnimi miesiącami tak robię i myślę, że to czyni mnie bardziej człowiekiem (jakiś tam rodzaj rozwoju/pracy nad sobą).
Re: Jak się nie zagubić?
Tak. Chyba głównie dzięki Sycharowi udało mi się wyjść z tego stanu. Teraz mój ból raczej otwiera mi oczy na cierpienie innych, pomaga ich zrozumieć i motywuje do niesienia pomocy.
A krzyk ubogich na całym świecie na szczęście cały czas do mnie docierał i nadal tak jest. Myśl o tym, że z każdym z nich Bóg współ-czuje tak samo, jak ze mną, jest tu dla mnie dużą pomocą.
Re: Jak się nie zagubić?
Zły czas.
Wróciło że zdwojoną siła obwinianie siebie.
- byłaś złą żoną,
- egoistką,
- lekkoduchem,
-nie zauważyłaś / nie chciałaś widzieć kryzysu,
Mam to w głowie jak mantrę.
A myślałam, że już jest nieźle...
Czy macie też takie doświadczenia, że wraca coś z siłą tajfunu kiedy wydaje się, że jest względny spokój?
Wróciło że zdwojoną siła obwinianie siebie.
- byłaś złą żoną,
- egoistką,
- lekkoduchem,
-nie zauważyłaś / nie chciałaś widzieć kryzysu,
Mam to w głowie jak mantrę.
A myślałam, że już jest nieźle...
Czy macie też takie doświadczenia, że wraca coś z siłą tajfunu kiedy wydaje się, że jest względny spokój?