Jak się nie zagubić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13301
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Nirwanna » 20 wrz 2018, 14:40

SiSi, doświadczenie mądrych ludzi mówi, że jeśli rozmawiać o zdradzie, to nie o szczegółach, tylko o przyczynach, czemu ktoś tak a nie inaczej się czuł, jakie potrzeby miał niezaspokojone - i na bazie tego wyciągać wnioski na przyszłość.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi » 20 wrz 2018, 15:26

Nirwanna droga,
Doświadczenie mądrych osób jest nie do przecenienia.
Mąż mówi, że przed romansem nie czuł mojego wsparcia, zainteresowania. Zgadzam się, że tak mógł się czuć. Ja spokojnie przyjmuje moją winę na siebie.
Tylko, że ta ucieczka w romans oddaliła nas o lata świetlne i teraz już kompletnie nie wiem jak okazywać mu wsparcie. Poprzez własne zranienie, pryzmat tego co zrobił będzie mi jeszcze trudniej.
Może jestem za słaba żeby to udźwignąć.

Mirakulum
Posty: 2597
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Mirakulum » 20 wrz 2018, 15:33

SiSi pisze:
20 wrz 2018, 15:26
ta ucieczka w romans oddaliła nas o lata świetlne i teraz już kompletnie nie wiem jak okazywać mu wsparcie. Poprzez własne zranienie, pryzmat tego co zrobił będzie mi jeszcze trudniej.
Może jestem za słaba żeby to udźwignąć.
potrzebna praca nad wybaczeniem

zapraszamy na nasze rekolekcje o przebaczeniu w Ciechocinku u Misjonarzy św Rodziny

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13301
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Nirwanna » 20 wrz 2018, 15:39

Mirakulum pisze:
20 wrz 2018, 15:33
SiSi pisze:
20 wrz 2018, 15:26
ta ucieczka w romans oddaliła nas o lata świetlne i teraz już kompletnie nie wiem jak okazywać mu wsparcie. Poprzez własne zranienie, pryzmat tego co zrobił będzie mi jeszcze trudniej.
Może jestem za słaba żeby to udźwignąć.
potrzebna praca nad wybaczeniem

zapraszamy na nasze rekolekcje o przebaczeniu w Ciechocinku u Misjonarzy św Rodziny
Czyli tu: viewtopic.php?f=77&t=347#p88175
SiSi - bardzo warto :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi » 20 wrz 2018, 16:01

Dziękuję Nirwanna,
Do Ciechocinka raczej nie dam rady. Setki kilometrów.
Znalazłam już rekolekcje bliżej, na które chce się wybrać.
Pozdrawiam serdecznie.

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi » 22 wrz 2018, 15:08

Dziś znów rozmawiałam z mężem.
Powiedziałam mu, że mam mnóstwo wątpliwości jeśli chodzi o nasze wspólne życie.
Mam ciągle wrażenie, że on tak naprawdę nie rozumie moich uczuć.
Zapytałam go wprost: czy mnie kocha.
Odpowiedział, że to trudne pytanie na teraz.
Trudne?
Jeśli trudne jest takie pytanie to jak budować wspólną przyszłość?
Jest mi bardzo, bardzo źle.

Amica

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Amica » 22 wrz 2018, 15:59

SiSi - a Ty kochasz męża?

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi » 22 wrz 2018, 16:44

Tak. Kocham. Ale to mi nie wystarcza.
Chce być też kochana. Może to jakaś niedojrzałość.
Może powinna mi wystarczyć moja miłość do niego. Sama nie wiem.

Amica

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Amica » 22 wrz 2018, 18:39

Chwileczkę. Nie tak szybko. :mrgreen:

Zastanów się - co dla Ciebie jest tą miłością, tak z definicji.

Bo doświadczenie wielu naukowców, terapeutów, ludzi u krańca życia, małżonków po kryzysie mówi, że dobrze, jeśli miłości towarzyszą uczucia, ale jeśli ich nie ma - to nie jest koniec świata. Uczucia i emocje przychodzą i odchodzą. Twój mąż był zakochany w Tobie, potem się odkochał, potem zakochał w innej, potem odkochał. Teraz nie wie, co do Ciebie czuje. To emocje. Są zmienne. Ale liczy się decyzja, że wybiera takie życie z Tobą. Może na razie bez emocji, ale z czymś o wiele solidniejszym na dłuższą metę.

A czym jest postawa miłości? No dobrze byłoby sobie odpowiedzieć, szukając pomocy u św. Pawła. "Miłość nie szuka swego". A więc nie uzależnia się od tego, czy ktoś nas kocha. Może więc zajrzyj w siebie - co Tobą teraz kieruje: miłość czy emocje. Miłość czy np. strach przed samotnością, opuszczeniem.

I jeśli nie jesteś gotowa na przyjęcie męża z postawą otwartości, to nie mąć mu w głowie - poproś, by jednak dał Ci trochę czasu i zostawił Cię samą. Bo inaczej nic z tego nie będzie.

Na zdrowy rozum - jeśli ktoś ma w sobie obudzić uczucia na nowo, to postawa może nie wystarczyć. I tutaj wkraczasz Ty - ze swoimi zwątpieniami, oczekiwaniami, pytaniami o uczucia, prośby o deklaracje miłości (po co? w narzeczeństwie też wypytywałaś go co pięć minut, czy kocha? Takie pytania by zaszkodziły nawet całkiem zgranemu małżeństwu, a co dopiero mówić takiemu sklejanemu). Jak myślisz - to obudzi w nim te uczucia? Czy raczej widząc, że zawsze będzie tym gorszym, który musi się co i rusz deklarować, przypominać - nigdy nie obudzi w sobie uczuć na nowo. Czy mężowie odchodzą od żon do kochanek, bo te tłuką mu młotkiem do głowy, jakie mają oczekiwania, żądają deklaracji, wyznań itd? No właśnie nie. Kochanki zazwyczaj widzą w tych mężach ósmy cud świata, nawet jeśli to jest z ich stron jakaś gra. I to przyciąga każdego, zwłaszcza takiego, który był np. niedoceniany, a nie jest dojrzały na tyle, by nie opierać na akceptacji innych swojego światopoglądu.

Myślę, że warto po prostu być "człowiekiem do życia", z którym przebywanie jest przyjemnością, a nieustającą pokutą. A potem przyjdą uczucia, których chcesz.

Inaczej tego nie widzę.

Ja bym się zastanowiła nad tym, co jest z moją miłością, jeśli uzależniam ją lub wymagam zwrotu i tego samego. To jakiś handelek.

Też kiedyś nie umiałam kochać męża. Nazywałam to miłością, ale liczyły się moje potrzeby i ich zaspokajanie. Adoracji, uwagi, podarunków (nie chodzi o prezenty, raczej o gesty, np. zrobienia herbaty itd). Jeśli tego nie byłam - siedziałam naburmuszona.

Dzisiaj męża przy mnie nie ma. Nie widzieliśmy się od marca. Nie interesuje się mną, nie złożył mi życzeń urodzinowych, a za 3 tygodnie mam pierwszą sprawę rozwodową. Ale ja go kocham, życzę mu dobrze. Wybaczyłam mu to, co zrobił, wybaczyłam mu to, co zrobi mi jeszcze. Pewnie, że wolałabym, aby oddawał mi to samo, co ja mu daję. Ale nie daję. A moja miłość trwa, dopóki.... będą ją w sobie pielęgnować (a pielęgnuję, bo to trudne kochać na odległość). Myślę o mężu dobrze, wspominam dobre chwile, myślę tylko o jego zaletach, o tym co wspaniałego dla mnie robił, o tym, jaki był. Nie był idealny, ale nie skupiam się na swoich krzywdach.

Piszę to nie dlatego, aby powiedzieć, że jestem taka mundra i wspaniała. Ja to robię - DLA SIEBIE. Paradoks, co nie? Taka postawa tak mocno uwalnia od strachów, lęków. Sprawia, że mam poczucie, że to ja decyduję o swojej miłości, a nie ktoś inny. Czuję się, jakbym miała kontrolę nad swoim życiem, że jestem niezależna, wolna. Ja dopiero teraz jestem gotowa do małżeństwa. I szkoda, że mąż nie chce tego sprawdzić. No ale trudno.

U Ciebie nie jest za późno. Nie popełniaj moich błędów, ciesz się mężem i małżeństwem, doceniaj wszystko, co robi i nie martw się. Najgorsze w życiu to nie jest wcale nieodwzajemniona miłość, najgorsze to nie kochać nikogo.

Buziaki!

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi » 22 wrz 2018, 19:41

Amica kochana,
To co piszesz jest bardzo mądre i jednocześnie bardzo trudne do realizacji.
Kiedy o męża walczyłam, miałam przeświadczenie, że już wszystko wybaczylam, że gdyby tylko był , chciał być to... No wszystko widziałam w niesamowitym, pozytywnym świetle.
Ale ludzka natura jest przewrotna.
Nagle kiedy on chce wrócić, ja widzę cały ogrom nieszczęść, zranień, które nam zgotował.
I modlę się, żeby to odeszlo, żeby zobaczyć w nim człowieka, który nie chce mnie już ranic.
To jest moja codzienną walka z samą sobą.

Masz rację, że ja wiele oczekuję. Zawsze tak było.
Dawanie uzależniam od tego co dostaję.
I masz zupełną rację, że fochami potrafię zepsuć wszystkie pozytywne gesty z jego strony.
Oj Amico, żebym ja była taka mądra jak Ty.
Najsetdeczniej pozdrawiam i życzę Ci, żeby Twój mąż tą Twoja miłość dostrzegł.

Poraniona
Posty: 87
Rejestracja: 19 kwie 2018, 9:07
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Poraniona » 22 wrz 2018, 19:54

Amico, przepięknie to wszystko napisałaś i wytłumaczyłaś. Powiem Tobie, że też ostatnio pomyślałam sobie, że dopiero teraz jestem gotowa do małżeństwa.

Słonko
Posty: 257
Rejestracja: 01 lut 2017, 17:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Słonko » 22 wrz 2018, 20:07

Sisi
Najpierw Ty , kochana z mojego doświadczenia polecam nowenne pompejańską we własnej intencji o siłę i przemianę własnego serca.
Masz obawy i to naturalne, normalne. Daj sobie, wam czas, poproś o ten czas.
Ja wiem jak to trudno. Mój mąż się nigdy nie wyprowadził, ba my cały czas spaliśmy w jednym łóżku ale była zdrada , emocjonalnie odszedł w pewnym momencie całkiem.
To trudne gdy nie jesteś pewna, to tak trudno zaufać. Zająć się sobą gdy myślisz gdzie poszedł, czy ten SMS to od kolegi czy nie , gdy zastanawiasz się czemu dziś wrócił później niż wczoraj. To trudne nie zalewać emocjami, swoimi obawami , nie dręczyć, nie wypominać. To bardzo trudne. To czasem jest krok do przodu i dwa do tyłu .I ból i łzy do poduszki. To co mnie pomogło to stosunek męża do dzieci ( choć tak często zazdrościłam córkom, że on ich przytula i całuje a mnie nie chce dotknąć) Jemu bardzo na nich zależało i wiem jakie dla dzieci to ważne żebyśmy byli razem i żebyśmy byli szczęśliwi. Widzę zmiane ogromną w naszym małżeństwie i Sisi mój mąż nie przeczytał żadnej książki, nie wysłuchał żadnej konferencji a jest inaczej. Zmieniam się ja a on pośrednio też.
Da się ale nic nie dzieje się od razu.
Daj wam czas, czasem myślę, że dobrze by było gdyby jednak się wyprowadził, że łatwiej by mi było emocjonalnie się uwolnić, że może na neutralnym gruncie moglibyśmy się szybciej, łatwiej dogadać.
Moja droga jest taka, nie była łatwa i pewnie jeszcze będzie trudno bo jak to Mirka mówi to są Himalaje. Jest trud, pot i łzy a potem słońce i przepiękne widoki i radość że zdobycia szczytu a potem jest kolejny i kolejny 😉
Dużo mi dały konferencje o. Szustaka Akrobatyka Małżeńska .
Ale pracy jest ogrom.
Pomódl się do najlepszej z Matek a Ona już Cię poprowadzi.
Powodzenia Sisi, dasz rade jesteś umiłowaną córką Króla i Jego Miłość niech Cię napełnia.

Poraniona
Posty: 87
Rejestracja: 19 kwie 2018, 9:07
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Poraniona » 22 wrz 2018, 20:52

Sisi, A może po prostu każdego dnia dziękuj za męża i za to, że dostaliście szansę. Jak kłębią się złe myśli, zwątpienia, jak buzują się emocje...nie mów nic. Powtarzaj tylko: Jezu, Ty się tym zajmij i On na pewno się zajmnie. Czerp siłę od Maryi i Jezusa.

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi » 01 paź 2018, 13:09

Witajcie,
Widzę ogromne zagubienie mojego męża. Swoje zresztą też.
Postanowiliśmy, że spróbujemy ale....i tu moje wątpliwości. Widzę że on jest daleki mimo że jest przy mnie. Jego głowa jest jakby zupełnie jeszcze w innym życiu. Boli. Powiedział mi że kompletnie nie wie jak mamy się zbliżyć do siebie. Ja też nie wiem.
Nie potrafię być ciepła i miłą bo nie czuję tego z jego strony. Jemu jest źle mnie jest źle.
Budowanie musi mieć jakiś fundament - jaki?
Boję się, że to wszystko jest dla nas za trudne.
Znowu mam gonitwę myśli, rozsadzają mnie emocje, cały wachlarz emocji. Bo może on jeszcze nie wyszedł z tego romansu psychicznie?
Jaka ja mam być?
Tylko mi nie piszcie, że kochająca i nie pytająca o nic. Jeśli nie jestem dla niego najważniejsza to kim jestem?

krople rosy

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: krople rosy » 01 paź 2018, 13:48

SiSi pisze:
01 paź 2018, 13:09
Powiedział mi że kompletnie nie wie jak mamy się zbliżyć do siebie.
Zdrada czy romans zazwyczaj są skutkiem tego właśnie oddalenia się od siebie małżonków. Zapełniają przez jakiś pustkę od której oboje chcą uciec. Pustka boli wewnętrznie i jest nie do wytrzymania. Tzreba ją czymś zapchać. A jest ona tylko objawem, zwiastunem tego że małżonkwoie pzrestali o siebie dbać, nie dokładają do małżeńskiego ogniska, życie stało się rutyną, weszło w utarte koleiny, miłość nie jest tu siłą napędową....
Dopóki oboje uświadamiają to sobie i bez histerii i paniki do tego podejdą to jest szansa na mądre wyjście z tej sytuacji. To, co się w ludziach dzieje to pewne informacje które powinni nauczyć się odczytywać a nie przed nimi uciekać.
Oboje źle się czujecie ze sobą. Czegoś brakuje, za czymś oboje tęsknicie, czegoś się obawiacie.
Co jest dla Ciebie ważne żono/mężu? czego Ci z mojej strony brakuje? za czym tęsknisz?przed czym uciekasz?
To są pytania na które oboje powinniście sobie odpowiedzieć wzajemnie je sobie zadając.
W szczerości.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości