Jak się nie zagubić?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Słonko
Posty: 257
Rejestracja: 01 lut 2017, 17:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Słonko » 11 paź 2018, 22:59

Chyba pomieszałam wszystko... I nie potrafię jasno przekazać o co mi chodzi.
Bo ok są momenty , okoliczności gdzie bezwzględna jest " twarda" miłość aby nie dać się krzywdzić a także nie pozwolić drugiemu na
krzywdzenie nas.
Tylko ja nie potrafiłam tego zrobić - poszłam inną drogą.
Czasem zastanawiam się co by było gdyby.... Nie, że tym żyję , nie zadręczam się tym.
Generalnie przyjęłam zasadę, że jestem tu i teraz i na teraz mam wpływ ani na wczoraj ani na jutro nie mam bezpośredniego wpływu.
I chcę mówić o tej " innej " drodze, o drodze mojej miłości.
Granice są dla mnie, nie dla męża.
Sisi ja zadawałam te same pytania co Ty.
Pamiętam, że przeczytałam " granice w relacjach małżeńskich" i nic z tego nie zrozumiałam, nic
Uznałam , że mój mąż stosuje wobec mnie przemoc psychiczną bo się nie odzywał, do innych tak a do mnie nie .Dla mnie to było jak " kara" i póki ja to tak odbieram to tak działało. Kiedy ja zmieniłam podejście i odkryłam, że on wtedy cierpi to przestałam "tańczyć w tym tańcu " , to zachowanie " straciło moc" .( a on nadal ma "fazy" i się nie odzywa ale są krótsze )
Wiem, że miłość pokonała śmierć. I ja miłością chce odnowić nasze małżeństwo a nie ma miłości bez wolności.
Mój mąż nie musi okazywać mi miłości żebym ja okazywała ją jemu . Nie musi a to robi, robi to w codziennych czynnościach, w pomocy, w uśmiechu , trosce, w dotyku - na razie w jego języku ale widzę, że się stara.
Tak , brakuje mi czasem tego jak ja bym chciała żeby wyrażał mi miłość - brakuje mi słów, czasu dla mnie ale zrozumiałam, że nie są niezbędne a czekając na to mogę się nie doczekać.
Jeszcze raz podkreślę ,że to dzieje się bo zmieniłam się ja.
Ja potrafię mówić, że coś mnie boli ,że na coś się nie zgadzam, że czegoś potrzebuje ale nie wymagam od niego żeby on zaspokoił moje potrzeby. Za swoje potrzeby odpowiedzialna jestem ja sama .
Z drugiej strony potrafię dziękować, prosić, staram się słuchać ( mój mąż bardzo mało mówi więc słuchanie to baaardzo ważna sprawa) a jak nie słyszę lub nie rozumiem pytam, mówię miłe słowa, dotykam ale gdy tego potrzebuje to potrafię się wycofać i dać mu przestrzeń ( to trudne dla mnie bardzo i czasem upadam ).
Nie jestem idealna ale kocham go. Mam lęki, oczywiście ale zanoszę je pod krzyż albo " rozbrajam" z przyjaciółmi a nie z mężem. Jeszcze nie z nim....
Ja pytam " czy mogę coś dla Ciebie zrobić " bo ja chcę to robić ale nie zrobię nic wbrew sobie - tu gdzie mam granicę powiem stop.
Jeśli wiem gdzie je mam wtedy nie dam się skrzywdzić .


Opowiadam nie o teorii ja to stosuje w praktyce. Było bardzo ciężko a jest co raz lepiej i wierzę, że będzie jeszcze lepiej ale realnie zdaje sobie sprawę z tego, że upadnę jeszcze nie jeden raz i pewn8e nie jedna łzę wleję .
Jak się idzie na szczyt to musi być pod górę, nie?

Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Jakucja » 12 paź 2018, 8:58

Podziwiam tą postawę - np. taką jak opisała Słonko, rozumiem ją do pewnego stopnia, bo na tym właściwie polega koegzystencja z ludźmi, nie można oczekiwać, że ta czy tamta osoba spełni wszystkie nasze potrzeby, a mimo wszystko trzeba dawać od siebie. Tylko tu pojawia się to magiczne słowo - granice. Każdy ma swoje. Mój mąż (opisywałam w swoim wątku) niby chce wrócić, ale mnie nie przeprosił za to, co zrobił, mało tego - nie rozumie swoich win i nie żałuje. Ja w takim razie do tego powrotu nie dopuszczam. Ktoś zarzucił mi, że moja postawa oznacza, że tak naprawdę nie chcę powrotu męża. W pewnym sensie to prawda - nie chcę powrotu takiego męża, i tego nie przeskoczę. Wciąż się tym gryzę i mam wyrzuty sumienia, m.in. dlatego, że czytam jak wy tu postępujecie, jak "zapieracie" się siebie w imię dobra relacji. I również ze względu na syna, który tęskni do ojca, gdy go nie ma (mąż przyjeżdża do nas i spędzamy wspólnie czas, mamy poniekąd serdeczne relacje). Ale serdeczność, na jaką mogę pozwolić sobie z mężem w roli...hm, jak to nazwać... kolegi, to nie jest serdeczność na jaką mogę pozwolić sobie z mężem w roli męża. On zadał cios naszej relacji, nie żałuje i nie przeprasza - a tylko od tego mogłabym zacząć cokolwiek budować. Wiem, bo próbowałam już z nim żyć, po tym jak odszedł, czekając na jakąś inicjatywę w tym względzie z jego strony, nie doczekałam się i wszystko rypsło. Nie otworzę się przed nim inaczej i nie dopuszczę go do mojego "miękkiego jeżowego brzuszka", nie dam się ponownie skrzywdzić i rozczarować, a taki scenariusz jest wysoko prawdopodobny w tej sytuacji. Wydaje mi się, że mąż chciałby wrócić przede wszystkim ze względu na syna, a to dla mnie za mało. Wiem, że mogę nigdy nie doczekać się przeprosin z jego strony, ale takie są moje granice i taka jest moja w pełni świadoma decyzja. Nie umiem inaczej. Ta decyzja generuje we mnie ogrom żalu, ale ten żal jest łatwiejszy do zniesienia, niż cierpienie, które on mi zafundował. Z boku to wygląda jak wygląda - zależy kto patrzy. Tutaj na forum jest to postrzegane negatywnie, znajomi wiadomo mówią rozwiedź się, bo skoro facet nie umie rozmawiać, to nic już z tego nie będzie. Spróbuję się jeszcze pomodlić o własną przemianę, być może mogłabym ujrzeć pewne rzeczy w innym świetle.

jacek-sychar

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: jacek-sychar » 12 paź 2018, 9:14

Jakucjo

A Twój mąż wie, dlaczego Ty nie potrafisz pójść dalej w wybaczaniu?
Ja bym mu sprezentował książkę "5 języków miłości dla mężczyzn". Na końcu są również omówione języki przepraszania. Może gdyby przeczytał taka książkę, to by "zajarzył"?

Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Jakucja » 12 paź 2018, 10:03

Jacku, nie wiem, czy wie, bo po lekturze tego forum widzę, jak wielkie problemy w komunikacji występują między ludźmi. To, że tłumaczy się komuś "jak krowie na rowie", nie znaczy, że drugi człowiek zrozumie. Kiedyś odpowiedziałabym: oczywiście, że wie, przecież mówiłam mu o tym! Kiedy chciał wrócić rok temu, byłam przychylna, ale powiedziałam, że będziemy musieli porozmawiać o tym wszystkim któregoś dnia. Czekałam 2 miesiące, aż sama zaczęłam rozmowę, bo już zaczął zwozić swoje rzeczy. Mąż nie chciał gadać, no ale mieszka 400 km ode mnie i już chciał się wprowadzać, więc był to ostatni dzwonek. Przywołałam pewną sytuację, która jest dla mnie symbolem "upadku" tego małżeństwa, a on powiedział, że drugi raz postąpiłby tak samo.

Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Jakucja » 12 paź 2018, 10:11

jacek-sychar pisze:
12 paź 2018, 9:14
Jakucjo

A Twój mąż wie, dlaczego Ty nie potrafisz pójść dalej w wybaczaniu?
Ja bym mu sprezentował książkę "5 języków miłości dla mężczyzn". Na końcu są również omówione języki przepraszania. Może gdyby przeczytał taka książkę, to by "zajarzył"?
He, to byłby bardzo bezpośredni gest, na który po wielokrotnym odrzuceniu nie umiem się zdobyć (nie będę żebrać o te przeprosiny) ale niedawno podarowałam "5 języków miłości" jego bratu w prezencie ślubnym i dałam mężowi, aby mu przekazał. Książka specjalnie nie była opakowana, bo po cichu liczyłam, że mąż przeczyta. Nie wiem, czy to zrobił.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13301
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Nirwanna » 12 paź 2018, 10:40

Jakucja pisze:
12 paź 2018, 8:58
On zadał cios naszej relacji, nie żałuje i nie przeprasza - a tylko od tego mogłabym zacząć cokolwiek budować. Wiem, bo próbowałam już z nim żyć, po tym jak odszedł, czekając na jakąś inicjatywę w tym względzie z jego strony, nie doczekałam się i wszystko rypsło. Nie otworzę się przed nim inaczej i nie dopuszczę go do mojego "miękkiego jeżowego brzuszka", nie dam się ponownie skrzywdzić i rozczarować, a taki scenariusz jest wysoko prawdopodobny w tej sytuacji. Wydaje mi się, że mąż chciałby wrócić przede wszystkim ze względu na syna, a to dla mnie za mało. Wiem, że mogę nigdy nie doczekać się przeprosin z jego strony, ale takie są moje granice i taka jest moja w pełni świadoma decyzja. Nie umiem inaczej. Ta decyzja generuje we mnie ogrom żalu, ale ten żal jest łatwiejszy do zniesienia, niż cierpienie, które on mi zafundował. Z boku to wygląda jak wygląda - zależy kto patrzy. Tutaj na forum jest to postrzegane negatywnie......
Jakucjo, może spróbuj spojrzeć tak - że ludzie którzy sporo przeszli, wiedzą, że to co opisujesz, to jest po prostu pewien etap, a po nim może być kolejny i kolejny, w tym taki, jaki opisuje Słonko. Więc może nie "jest to postrzegane negatywnie", ale "to nie koniec na wieki wieków, można iść dalej i wyżej" - czyli zachęta i mobilizowanie, choć może czasem wybrzmiewa takie "natychmiast", i stąd masz wrażenie negowania takiej postawy, tego etapu.
Jakucja pisze:
12 paź 2018, 8:58
Spróbuję się jeszcze pomodlić o własną przemianę, być może mogłabym ujrzeć pewne rzeczy w innym świetle.
To bardzo dobry kierunek - wspieram :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Jakucja » 12 paź 2018, 10:52

Nirwanna pisze:
12 paź 2018, 10:40

Jakucjo, może spróbuj spojrzeć tak - że ludzie którzy sporo przeszli, wiedzą, że to co opisujesz, to jest po prostu pewien etap, a po nim może być kolejny i kolejny, w tym taki, jaki opisuje Słonko. Więc może nie "jest to postrzegane negatywnie", ale "to nie koniec na wieki wieków, można iść dalej i wyżej" - czyli zachęta i mobilizowanie, choć może czasem wybrzmiewa takie "natychmiast", i stąd masz wrażenie negowania takiej postawy, tego etapu.
Hm, od ponad 2 lat mieszkamy 400 km od siebie. Etap jest taki, że z mężem żyjemy już w 2 odmiennych rzeczywistościach, jesteśmy sobie coraz bardziej obcy. Ja już dawno najgorsze mam za sobą, na co dzień nie analizuję już tak bardzo tego, co się wydarzyło, żyję raczej swoją codziennością, mam swoje plany.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13301
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Nirwanna » 12 paź 2018, 11:53

I bardzo ok, ze świadomością, że to się może zmienić - na lepsze ;-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Camilaa » 12 paź 2018, 12:05

Jakucjo ja mam podobnie, również PODZIWIAM Słonko (aż robię wielkie oczy czasem :shock: ),

I to co piszesz….
Jakucja pisze:
12 paź 2018, 8:58
Mój mąż (opisywałam w swoim wątku) niby chce wrócić, ale mnie nie przeprosił za to, co zrobił, mało tego - nie rozumie swoich win i nie żałuje.


Tak sobie teraz myślę, bo mój mąż posunął się jeszcze dalej apropos nie-przepraszania i powiedział mi w jakiś z ostatnich rozmów ze on nie dostał ode mnie przeprosin… więc może coś w tym jest ze ta druga strona choć ”bardziej skrzywdziła” (wg mnie) uważa że to on jest bardziej poszkodowany. Mój mąż cały czas powtarzał ze to ja byłam beee i on musiał tak zrobić bo ja wcześniej go zostawiłam (tzn ja to odczytuje że w jego mniemaniu zostawiłam bo się nim nie zajmowałam tak jakby on chciał)

Dlatego może właśnie taka postawa jak postawa Słonko przebija mur wycofania i urazy….?

Ale z drugiej strony rozumiem Jakucjo że nie potrafisz przekroczyć swoich granic, bo ja jeszcze tez tak nie potrafię a ponadto boję się ze mąz to uzna ze ja zrobię wszystko żeby tylko on wrócił…. Ja i tak się cofam i wyciągm do niego rękę a on nic…

jacek-sychar

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: jacek-sychar » 12 paź 2018, 12:13

Camilaa pisze:
12 paź 2018, 12:05
Mój mąż cały czas powtarzał ze to ja byłam beee i on musiał tak zrobić bo ja wcześniej go zostawiłam (tzn ja to odczytuje że w jego mniemaniu zostawiłam bo się nim nie zajmowałam tak jakby on chciał)
Nie wiem, czy pamiętacie, ale jakiś czas temu Lustro pisała, że została zrzucona przez męża w kontakty z kowalskim.
Nie rozumiałem tego (i dalej nie rozumiem), ale może to jest jakiś sposób tłumaczenia się osób, które zdradziły?

A swoją drogą pozdrawiam Lustro, jeżeli jeszcze nas czyta. :D

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: s zona » 12 paź 2018, 12:59

Dziewczyny ,
wydaje mi sie ,ze nasi mezowie tez nie potrafia sie odnalesc ..
Camilaa pisze:
12 paź 2018, 12:05

Dlatego może właśnie taka postawa jak postawa Słonko przebija mur wycofania i urazy….?
Moze to jest metoda ..
Camilla moj maz tez mnie nie przeprosil ,kiedys mu sie wyrwalo ," ze sie za bardzo podpuscil" .. do mnie mial pretensje ,ze go sprawdzalam .. ze tez go nie przeprosilam za ten audyt w malzenstwie .. a ja glupia chcialam tylko udowodnic wszystkim i sobie ,ze sie myla ... A wyszlo ,jak wyszlo ;)

Mnie pomogla ks " Kiedy milosc boli" ks R Jaworskiego , dopiero za ktoryms razem splynal na mnie spokoj i postanowilam zostawic wymierzanie sprawiedliwosci Opatrznosci , wycofalam separacje i alimenty .. a maz ...NWM
Ktos powiedzial ,ze przebaczajac robimy to dla siebie ,i faktycznie ,ze mnie zeszlo , chyba nie zatruwa mnie ten jad.. Chciaz Zly tez nie spi .. Jak mnie nosi to siegam do " duchowej apteczki pierwszej potrzeby " : rozaniec ,modlitwa do sw Michala ,egzorcyzm malzenski , sycharowska droga krzyzowa dla malzonkow .. zaleznie od sytuacji ...mnie pomaga :D

Dziewczyny , a moze za malo sie modlimy za naszych malzonkow . pamietam ,jak 2 lata temu o tej porze nosilismy naszych " Paralitykow " niektorzy ozdrowieli :D ...

PS Dolaczam sie do pozdrowien do Lustro ,tez na poczatku nie potrafiam zrozumiec ,, ale potem cos dochodzilo ..
Pamietam ,jak pisala nam ,zeby sie nie okopywac w naszej krzywdzie .. I wiele innych rzeczy ,ktore mnie osobiscie najpierw szokowaly ,ale potem otwieraly szerzej oczy ,pozwalaly sie przejrzec w Jej odbiciu ....

Lustro brakuje tu Ciebie :)

Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Camilaa » 12 paź 2018, 13:02

jacek-sychar pisze:
12 paź 2018, 12:13
Nie wiem, czy pamiętacie, ale jakiś czas temu Lustro pisała, że została zrzucona przez męża w kontakty z kowalskim.
Tak pamiętam...
I wiem że moj mąż jest niedojrzaly i bardzo uparty więc to może tak sobie tłumaczyć swoją konieczność romansu z kowalskimi. Dlatego pewnie to jest takie trudne wszystko... bo kazda strona ma swoje racje...

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi » 12 paź 2018, 18:17

Słonko szczerze podziwiam Twoją postawę.
Napewno wiele musiałaś przepracować , łez wylac i bólu przeżyć ale chyba było warto.
Podziwiam ale nie wiem, czy ja tak będę potrafiła.
Kochać i czekać...

SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: SiSi » 13 paź 2018, 13:09

Mąż mi powiedział właśnie ,że emocjonalnie tkwi ciągle w tym romansie.
Takie opieranie się o wartości jakie prezentuje uważa za śmieszne bo życie to fizyka i chemia a nie mistycyzm....
Myślał że powrót do domu będzie łatwy a on nic do mnie nie czuje.
Może lepiej byłoby mu z nią.
Nie traktuje romansu w kategorii błędu tylko próby szczęścia.
Moje rozmowy uważa za żenujące.
Mam dać mu 2 miesiące on się zastanowi...
Boże ratuj !

Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak się nie zagubić?

Post autor: Zepsuty13 » 13 paź 2018, 14:06

SiSi pisze:
13 paź 2018, 13:09
Takie opieranie się o wartości jakie prezentuje uważa za śmieszne bo życie to fizyka i chemia a nie mistycyzm....
Nie traktuje romansu w kategorii błędu tylko próby szczęścia.
Mam dać mu 2 miesiące on się zastanowi...
SiSi ja to młody jestem ale...
Również odbilem się od argumentu, że życie to szczęście, realizowanie siebie a wiara (nagle) u osób tych które najczęściej odchodzą schodzi na drugi plan. Widzisz mi żona na początku napisała, że to Bóg pomagał jej odejść odę mnie i pisać pozew rozwodowy...

No najgorsze są dwie ostatnie linijki. Zawsze są dwa uda: albo się uda albo się nie uda. Tak to traktuje Twój mąż. Przykro to nawet pisać. Szukanie na siłę czegoś nowego, niby lepszego jak można fajnie zreperowac to co było fajne i dobre.

Niestety ta druga opcja wymaga więcej pracy.
Ściskam mocno!

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 36 gości