SiSi pisze: ↑15 wrz 2018, 15:10
On chciałby wracać jak najszybciej ale godzi się z tym, że ja gotowa nie jestem.
Sisi to co napisałaś też jest mi bliskie,
jak moją żonę kowalski kopnął to też chciała szybko wracać, wcześniej przerabiać jej się za bardzo nic nie chciało,
mogę się tylko domyślać, że znowu chciala mieć męża do którego można się przytulić, zawiesić na jego ramieniu i jak najszybciej pokazywać wszystkim dookoła, że wszystko jest w porządku, zrobiłam co chciałam, a on dalej mnie kocha, co mi więcej trzeba...
Jednak co pisałem już wcześniej, małżeństwo nie jest pokojem hotelowym, do którego wchodzi sie i wychodzi, kiedy chce, a małżonek zabawką, która jak się znudzi to się ją wyrzuca, sięga po następną, a później z powrotem wygrzebuje z kąta, jak gdyby nigdy nic. Jak moja ślubna dziwi mojemu podejściu i deteminacji (a jej otoczenie zdradę małżeńską uważa za "małe piwo"), to mówię po prostu, że to małe piwo cofnęło nas przynajmniej o kilka lat do tyłu jako związek i małżeństwo, podeptało wartości, które budowaliśmy przez kilkanaście lat i teraz podniesienie ich z ziemi i odczyszenie siłą rzeczy musi zając trochę czasu.
Deklarowane wcześniej wartości zostały jednak brutalnie podeptane, więc ja chcę poznać i usłyszeć powody (a nie tylko wygodne wymówki) i nowe zwerbalizowane wartości, którymi się chce kierować w życiu, a później móc zaobserwować, że naprawdę chce je wprowadzać. Ja też słyszałem wcześniej wielokrotnie, że rodzina jest najważniejsza, a później (i w niektórych aspektach słyszę to do dzisiaj, a jestem b. wyczulony), że to jest moja wolność, uczucia i nikt nie może mi jej ograniczać.
I ja się z tym zgadzam, ale jeśli w ramach tej wolności rozwija sobie pragnienie romantycznej pozamałżeńskiej przygody, a później kombinuje jak ją zrealizować i to robi, to "trochę" deprocjonuje deklarowane wartości, a i ja też mam swoją wolność i nie chcę poświęcać jej na życie "w małżeństwie", w którym jedna strona uważa je tylko za bazę do dalszych emocjonalnych eskapad. Ja więc najpierw chciałbym poznać "zródła" rozwoju tego pragnienia, mechanizmy wspierające, a później zobaczyć, że powoli (w tempie, jakie jej odpowiada) jesteśmy w stanie ustalić i przestrzegać naszych wspólnych małżeńskich wartości, które powinny być silniejsze od indywidualnych pragnień i potrzeby wolności, co zresztą wspólnie dobrowolnie przysięgaliśmy.
My też już "randkujemy" ponad rok, chociaż większość część tego czasu to czułem protest ślubnej, że nie chciało jej się starać i wolała swój bunt dalej pokazywać, dopiero w ostatnich miesiącach coś "kilknęło", ale i to z wielkimi bólami (konsekwencja całych lat zaniedbań, przede wszystkim moich) możemy zacząć rozmawiać, co jest dla nas ważne, wcześniejsze można podsumować, jest ważne, wszystko co i jak każdy czuje w danym momenie, co nie jest budujące dla małżeństwa.
Twój mąż jest pewnie inny niż moja żona, ale takie szybkie zmiany podejścia u niego nie potwierdzają u niego raczej ani emocjonalnej, ani duchowej stabilizacji, pokazują raczej postawę dziecka, które się chce po prostu pobawić (a im więcej emocji tym zabawa ciekawsza), a jak mu się nudzi to zmienia zabawkę, nie przejmując się za bardzo konsekwencjami.
Dlatego też pisałem Ci wcześniej, żeby dać sobie czas, z nim wszystko wyjdzie, jak solidna jest motywacja i do odbudowy wartości (które się przecież brutalnie zgwałciło wcześniejszym postępowaniem) i do wspólnego życia, pomimo problemów i trudności, które i tak się przecież wydarzą.