wulkan pisze: ↑10 paź 2018, 17:50
Słonko pisze: ↑10 paź 2018, 16:13
Z propozycji to w jednej z książek (nigdy nie pamiętam, w której co czytałam) była historia , w której mąż pytał żony codziennie rano " czy jest coś co mógłbym dla Ciebie zrobić? ".
I to robił....
Ja też zadaje mojemu mężowi takie pytanie i na początku był strasznie oporny bo on nic ode mnie nie chciał ale teraz już czasem coś wymyślil
Takie pytanie to chyba osoba zdradzajaca powinna zadawac osobie zdradzonej a nie odwrotnie? Nie wyobrazam sobie, zeby Sisi miala pytac meza "czy jest cos co moglabym jeszcze dla Ciebie zrobic". Po dobroci to gory mozna przenosic z dojrzala osoba, niestety na niedojrzalych dziala to raczej wrecz odwrotnie.
Nie zgadzam się z tym co piszesz.
Bardzo łatwo mówić, że osoba zdradzając powinna to, powinna tamto.... Serio?
Też sobie wyobrażałam, że mąż pewnego dnia przemówi , kupi kwiaty, padnie na kolana
I guzik .On był milczący , obcy, inny niż kiedyś,tylko był ....
I żeby być szczęśliwa to mam czekać na cudowna jego przemianę?
Moje szczęście nie zależy od niego, mimo, że jesteśmy jednym ciałem bo tak przysiegalam.
Ja przysiegałam go kochać i ja jestem odpowiedzialna za moją część .
Czy ja zawsze kochałam męża tak jak przysiegalam? Czy byłam dobrą żoną?
To, że nie ja poszłam w długą nie zwalnia mnie z odpowiedzialności za moją część.
Dlaczego mam nie chcieć dobra dla mojego męża?
Dobro wraca. Uśmiech, życzliwość .
Pisze nie o naiwności a o wzajemnej służbie, o darze z siebie, o dawaniu a nie zadawalaniu.
Dając a nie oczekując i nie wypominając wzrastam w miłości do męża.
U mnie działa.
Co nie oznacza, że nie jest to trudem i wysiłkiem.Bo jest czasem jest to bardzo, bardzo trudne.
Dlatego najpierw dbam o siebie żebym miała z czego dawać.
I ważne żeby rozważyć czy nie ma nałogów, przemocy to inny kaliber i inne rozwiązania wtedy.