Pomóżcie mi

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

JusMy
Posty: 2
Rejestracja: 04 wrz 2018, 6:06
Płeć: Kobieta

Pomóżcie mi

Post autor: JusMy »

Witam serdecznie. Jestem po ślubie 16 lat prawie a za mąż wyszłam mając 20 lat. W moim życiu nie działo się najlepiej, jako 15 latka zmierzyłam się z choroba ojca, jako 18 latka z choroba brata. Moi bliscy zachorowali na choroby psychiczne i niestety w domu bylo piekło. Małżeństwo mialo mnie chronic, pozwolić uciec od rodziny i w końcu znaleźć poczucie bezpieczeństwa. Mąż kochal mnie a ja jego, ale mija 16 lat a ja jestem w końcu pomimo małżeństwa sama we wszystkim. Mąż jest osobą wycofana, nie rozumiejąca mnie oraz totalnie nie dopasowana do mojego charakteru. Jestem osobą bardzo dobra, czuła i odpowiedzialną. Zaraz po ślubie rozpoczęłam studia, niestety po studiach zaraz rozchorowała się mama. Ciosy spadały na mnie od wczesnego dojrzewania. Ale, wszesniej wszystko toczylo się Bożym torem. Opiekowalam się bliskimi, zostałam menadżerem i byłam mężatka. W wyniku przerzyc zapadalam od czasu do czasu na jakieś małe depresje z których wydobywslam się sama. Potem też wpadłam w nerwicę lękowa i jakby trwa ona do dziś i czasem się ujawnia. O co u mnie chodzi? O to, że mąż nie działa jako wsparcie, oparcie, nie jest bardzo odpowiedzialny i jest skrajnie inny. Dojrzewam i coraz bardziej widzę że jednak popełniłam błąd, bo na tamten czas byłam zbyt mało dojrzała myślę chodź sporo przeszłam,. Poza tym nigdy nie otrzymam od męża tego co jako kobieta potrzebuje. On nie chce rozmawiać, nie jest aktywny w naszym życiu, nie pasuje do mnie intelektualnie. Poprostu żyjemy obok siebie chodź od czasu do czasu jest ożywienie. Pomimo trudności urodziłam 4lata temu synka, ale bedac w ciąży niestety miałam nawrót nerwicy. Nie mogłam spać ani przyjmować leków ze względu na płód, serce biło mi jak szalone ze strachu a ja myślałam że ciąży nie dam rady donosić bo bez leków się wykończe i myślałam że jeśli moj organizm nie wytrzyma to podejmę decyzję o aborcji. Jednak Bog dal, że bez leków jakiś powoli każdego dnia się wyciszalam. I szczęśliwie urodziłam dnia 7. Jednak nerwica wracała i w końcu zaczęłam się modlić do MB Rozwiązującej Węzły. I doznałam praktycznie uzdrowienia. Nerwica jest łagodna i sobie z nią radzę. Jednak coraz więcej myślę i widzę że moje małżeństwo nigdy nie da mi tego o co Bogu chodzi. Myślę czasem że jest ono w pewnym stopniu nie ważne bo dopiero teraz po latach widzę że tamto było niedojrzałe chodź z miłością. Mąż mnie kocha a ja jednak myślę zakończyć ten związek bo się w nim duszę. Mąż ma 40 lat byl raz z nami na spacerze, dwa na rowerze. Stoi obok opierając się na mnie. Jest mi odległy i uczuciowo i też fizycznie. Męczy go moja rodzina, ale jest mimo wszystko obok. Mam mętlik w głowie bo mogę w końcu żyć jak marzyłam, urodzić jeszcze kiedyś dziecko którego on nie chce. Wszelkie niepowodzenia życiowe odbijają się na mnie. Generalnie to byłabym szczęśliwa gdyby poukladal swoje życie, a nie meczyl się ze mną. Kompletnie stoję pod ścianą bo też chcę w końcu zacząć żyć normalnie, bo traumach życia wylądować w normalnych męskich ramionach. Uzyskać wsparcie. Wszyscy mówią że to nie to, że on do mnie nie pasuje. Jest bezczelny, dokuczliwy, szukający u innych nie u siebie, wymagający od innych. Nigdy nie chciał się rozwijać, stał w miejscu i patrzył na mnie. Jest tu dużo mojej winy, ale mężem jest człowiek z którym coraz mniej mnie łączy a też i ten człowiek nie da mi czego potrzebuje i nigdy mi nie dal. Myślę o rozwodzie bo ostatnio bardzo mnie okłamywał, widzę że kompletnie sie męczymy a na przeszkodzie stoi syn którym manewruje. Nie wiem co dalej... Pomóżcie mi zaczac normalnie żyć bo w końcu mam 36 lat i zasługuje na to ...
Czarek
Posty: 1387
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomóżcie mi

Post autor: Czarek »

Witaj JusMy na forum.
JusMy pisze: 04 wrz 2018, 19:56 W moim życiu nie działo się najlepiej, jako 15 latka zmierzyłam się z choroba ojca, jako 18 latka z choroba brata. Moi bliscy zachorowali na choroby psychiczne i niestety w domu bylo piekło.
Takie trudne doświadczenia z dzieciństwa i domu rodzinnego z pewnością nie pozostały bez wpływu na to jak Ty teraz postrzegasz siebie, na twoje pragnienienia, potrzeby, uczucia i Twój sposób funkcjonowania.
JusMy pisze: 04 wrz 2018, 19:56 Małżeństwo mialo mnie chronic, pozwolić uciec od rodziny i w końcu znaleźć poczucie bezpieczeństwa.
Czy poza małżeństwem i mężem szukałaś innych sposobów na poradzenie sobie z ranami z dzieciństwa?
JusMy pisze: 04 wrz 2018, 19:56 Mąż kochal mnie a ja jego, ale mija 16 lat a ja jestem w końcu pomimo małżeństwa sama we wszystkim. Mąż jest osobą wycofana, nie rozumiejąca mnie oraz totalnie nie dopasowana do mojego charakteru.
JusMy co się przez te 16 lat zadziało, że tak dziś postrzegasz swojego męża?
JusMy pisze: 04 wrz 2018, 19:56 Jestem osobą bardzo dobra, czuła i odpowiedzialną.
Czy zawsze i w każdej relacji tak o sobie możesz powiedzieć?
JusMy pisze: 04 wrz 2018, 19:56 O co u mnie chodzi? O to, że mąż nie działa jako wsparcie, oparcie, nie jest bardzo odpowiedzialny i jest skrajnie inny. Dojrzewam i coraz bardziej widzę że jednak popełniłam błąd, bo na tamten czas byłam zbyt mało dojrzała myślę chodź sporo przeszłam,. Poza tym nigdy nie otrzymam od męża tego co jako kobieta potrzebuje.
JusMy czy nie jest tak, że na barki męża nałożyłaś odpowiedzialność za Twoje szczęście i spełnienienie Twoich potrzeb?
JusMy pisze: 04 wrz 2018, 19:56 Jednak coraz więcej myślę i widzę że moje małżeństwo nigdy nie da mi tego o co Bogu chodzi.
A o co według Ciebie Bogu chodzi?
JusMy pisze: 04 wrz 2018, 19:56 Pomóżcie mi zaczac normalnie żyć bo w końcu mam 36 lat i zasługuje na to ...
JusMy na forum proponujemy pracę nad sobą rozumianą jako rozwój relacji z Bogiem i sobą samym. Przyjęcie Bożej Miłości jest uzdrawiające a relacja z Nim z czasem leczy i goi rany, zmienia myślenie i postrzeganie świata i drugiego człowieka. To jest proces, na który potrzeba czasu ale w efekcie napełnienie Miłością powoduje, że nie ma już przymusu brania jej od drugiej osoby. W zamian przychodzi potrzeba dzielenia się swoim obdarowananiem a wraz z tym szczęście i radość jako produkty uboczne.

Na koniec chciałbym przypomnieć Ci, że internet nie jest anonimowy. Warto o tym pamiętać i nie podawać szczegółów, które mogłyby pomóc zidentyfikować Ciebie w realu.

Zapraszam Cię także na spotkanie jednego z naszych Ognisk, tam możesz otrzymać pomoc i wsparcie w szerszym zakresie.
Ich wykaz masz tutaj : http://sychar.org/ogniska/
Awatar użytkownika
Kate81
Posty: 72
Rejestracja: 06 sty 2018, 9:40
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Pomóżcie mi

Post autor: Kate81 »

JusMy, witaj.
Na początek chciałabym się odnieść do rzeczy bardzo mi bliskiejm o której wspomniałaś.

Piszesz, że cierpisz na nerwicę lękową, że od czasu do czasu miewasz depresję. Niestety wiem doskonale, co czujesz - ja również męczyłam się przez wiele lat z nerwicą lękową. Ci, którzy nie przeszli przez to, nie mają pojęcia, jakie to piekło i co czuje osoba która ma atak paniki.
Ja również w ciąży miałam ataki paniki, strach przed samym strachem, niemożność zażywania leków - niestety prawdopodobnie z tego powodu dzieciątko straciłam w 12 tygodniu. Nigdy już więcej w ciążę już nie zaszłam. To było moje wyczekane, wymarzone dziecko, po wielu latach bezowocnych starań.
Także...wiem, że to mało pocieszające...ale spójrz na swojego synka. Stał się cud. Jest on w Twoim życiu błogosławieństwem, i w ciężkich chwilach możesz o nim pomyśleć.

Powiem Ci teraz, co mi pomogło wyjść z nerwicy lękowej i depresji.
Przede wszystkim terapia - 5 lat terapii jest już za mną, i dziś mogę powiedzieć, że jestem osobą wolną od lęków i szczęśliwą. Ale musiałam zainwestować w swoje życie emocjonalne, BEZ WYMÓWEK w postaci nie teraz, za miesiąc, nie mam pieniędzy. Dobrzy terapeuci są też na NFZ. Trzeba trochę poczekać, ale warto.
Po drugie, leki - ale to już wiesz, bo o nich piszesz.
Po trzecie, pewna książka. Jest wydana przez Wydawnictwo WAM, więc mam nadzieję, że moderacja przepuści ;) - jest to książka Grzegorza Szaffera "Pokonałem nerwicę". Od niej zaczął się zwrot w mojej chorobie, zaczęłam więcej rozumieć i wychodzić z tego.

Co do Twojego małżeństwa, to nie otrzymasz tutaj porad w stylu "rozwiedź się, zacznij nowe życie i będziesz szczęśliwa bez męża", bo to nie tego typu forum.

Ja natomiast mam do Ciebie pewne zasadnicze pytanie.
Dlaczego akurat TERAZ, po 16 latach, zauważyłaś jak bardzo do siebie z mężem nie pasujecie? Co się takiego stało - bo coś się stać musiało, jakiś przełom - że doszłaś do takich wniosków?
JusMy
Posty: 2
Rejestracja: 04 wrz 2018, 6:06
Płeć: Kobieta

Re: Pomóżcie mi

Post autor: JusMy »

Co znaczy że moje małżeństwo nie jest takie o jakie Bogu chodzi? Bóg chce żebym była szczęśliwa, w tym związku nie jestem i nie będę. A jeśli zdarzy się jakiś maleńki krok do przodu to i tak milowa droga do tego bylo jak pragnę. Jestem rozgoryczona, ciągle dostaje od życia ciosy. Najpierw choroby kolejono ojca, brata i mamy, potem problem z mężem a na końcu zupełne niezrozumienie. Zrezygnowalm z wszystkiego dla rodziny, z czasu dla siebie, z odpoczynku oraz finansowo wspierałam wszystkich nic sobie nie dając. Marzę by w końcu żyć. Jak przez 16 lat wyglądało moje życie, praca, rodzina i praca. Generalnie utrzymywalam wszystko, każda praca remontowa była i wychodziła ode mnie. Męża nic nie interesowało oprócz oceny wykonania i rzekniecia że ładnie. Ogólnie jestem blisko Boga i czuje z Nim wielką więź, mogę nawet powiedzieć szczerze że jestem z Nim w dialogu. Natomiast nie mogę zrozumieć, dlaczego nie mogę żyć normalnie skoro jestem dobrym człowiekiem o gołębim sercu. Byłam zarówno ja jak i mąż niedojrzała do tej decyzji. Teraz mam konsekwencje, nie mogę się przy Nim rozwijac, a tylko cofam do tyłu. Nie budujemy rodziny bo nie jest wzorcem dla syna. Przez niego rodzice płaczą a ja .... Marzę by być w końcu w 50% szczęśliwa. Czuje w sercu, że Bog jest że mną i nie mogę pozwolić sobie żyć obok Niego. Pragnę kroczyć z Nim. Ale wszyscy dookoła brzydzą się moim mężem bo padały okropne slowa celowane w moją rodzinę, okeślono go ze nie ma szacunku. Osoba, która z jednym domu mieszkała z nim 10 lat mówi mi że jako człowiek go nie zna bo był osobą zamknięta, nie pogadana i stroniąca od ludzi. I teraz jak ułożyć te relacje.... Naprawdę myślę się rozstać. Jestem już wypalona, a w sercu krzyczy cos nie bo nie umiem żyć bez Boga. Bóg jest cudowny i chce z Nim każdego dnia być. Nie chcę żyć w grzechu a zastanawiam się czy to małżeństwo jest ważne bo podejmując te decyzję byłam w strachu, po przejściach i generalnie nie myśląca racjonalnie. Nie wiem... Jestem rozgoryczona i chyba już zrezygnowana ale też nie umie krzywdzić ludzi i naprawdę nie chce dla nikogo nic złego .... jestem i byłam odpowiedzialna osoba ... zawsze za wszystkich. Czy mam być męczennicą? Pragnę jeszcze rodziny i normalnej zdrowej relacji, jako nastolatka zmierzyłam się z problemami ..ogromnymi. Po 21 latach obciążenia psychicznego jestem coraz już słabsza i coraz gorzej znoszę te relacje. Nauczyłam się żyć obok bo ile razy wychodziłam z propozycją rozmowy tyle razy słyszałam od męża że nie chce się mu rozmawiac, nie chce my się myśleć itd. Nigdy nie czułam się przy nim kobieta. Nie interesowaly go finanse i generalnie ja utrzymywalam wszystko. Nie wiem naprawdę jak postąpić ...
Jonasz

Re: Pomóżcie mi

Post autor: Jonasz »

JusMy pisze: 05 wrz 2018, 18:38 Bóg chce żebym była szczęśliwa, w tym związku nie jestem i nie będę. A jeśli zdarzy się jakiś maleńki krok do przodu to i tak milowa droga do tego bylo jak pragnę.
Witaj.
Tak w skrócie o mnie.
Ponieważ nie byłem raz-dojrzały, dwa- nie wyszedłem ze zdrowej rodziny więc wybór mój współmałżonka też nie był dojrzały.
Ja od dziesięciu lat to zmieniam.
Pytasz jak ułożyć relację.?
To proste. Zacznij tak naprawdę od siebie - o czym napisała Kate81.
Bo wydaje mi się że najważniejsza jest relacja z samym sobą.
Jak już zaczniesz przez to kochać samą siebie, to Sama przestaniesz być męczennicą - jak to określiłaś.
Ja też jakiś czas temu określiłbym się jako męczennika.
Tylko dziś wiem, że sam do tego doprowadziłem swoim postępowaniem.
Skrzywdziłem siebie raz, a dwa skrzywdziłem swego współmałżonka - nie wiem czy chciał sam dojrzewać, rozwijać się.
Wiem, że na pewno to ja sam w pewnym stopniu to ja swoją postawą uniemożliwiłem mu rozwój.
A jak? Trochę to opisałaś sama dla mnie ;)
JusMy pisze: 05 wrz 2018, 18:38 Zrezygnowalam z wszystkiego dla rodziny, z czasu dla siebie, z odpoczynku oraz finansowo wspierałam wszystkich nic sobie nie dając
Nerwica jest mi znana, depresja jest mi znana.
Ale to przeszłość.
To nie Bóg, to nie ludzie, wydarzenia bolesne w moim życiu.
Jeżeli mogę, to zaproponuję Ci - z listy lektur chyba nawet - książkę/audiobook ks. Dziewieckiego: Bóg i cierpienie.
Polecam.
Piszesz że nie wiesz jak postąpić.
Rozuiem.
Ja sam zanim wstałem i ruszyłem to zacząłem od wiedzy - która zmieniła nasamprzód moje myślenie.
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Pomóżcie mi

Post autor: karo17 »

Bardzo trudna sytuacja. Warto pamiętać o tym że małżeństwo tworzy dwoje ludzi. Gdy jedno ciągnie za sobą drugie można tak żyć, tylko jak długo tak się da?
Sprawdzić czy małżeństwo było ważne zawsze można. Czy możesz coś dobrego powiedzieć o mężu? W czymś Ci imponuje? Imponował wcześniej?
Amica

Re: Pomóżcie mi

Post autor: Amica »

JusMy, wierzę, że jesteś w trudnej emocjonalnie sytuacji. Że Ci ciężko, źle.

Ale skoro zapewniasz, że chciałabyś kroczyć z Bogiem obok siebie, to dylemat nie powinien być chyba w miejscu, gdzie chodzi o formalności (sakrament, rozstanie, ewentualne życie w związku niesakramentalnym). Bo to tylko forma. Ważna, oczywiście, że tak. Bardzo! Ale sama wiesz z Biblii, że Bogu bardziej zależy na naszych duszach, niż na prawie.

Wiedząc to, zadaj sobie pytanie - czy prosiłaś Boga o pomoc w rozwiązaniu Waszych problemów? Czy modliłaś się tylko o siebie i swoje sprawy (też są ważne, nie neguję tego). Czy potrafisz patrzeć na męża oczami Boga? Bo widzisz - ja widzę to troszkę inaczej. Młody chłopak (Twój mąż) wziął sobie za żonę dziewczynę z ogromnymi problemami, z zaburzeniami psychicznymi, z rodziny, gdzie choroby psychiczne były na porządku dziennym. Nie oceniał Ciebie, nie skreślił. Wziął ślub, kocha Cię - jak piszesz. Nic nie piszesz o tym, czy jego marzenia o idealnej rodzinie, żonie zostały spełnione? Czy on jest szczęśliwy? Czy go wspierasz? Czy go rozumiesz, czy chcesz go rozumieć?

Jest zamknięty w sobie, ok. Wiesz - jak większość mężczyzn. Myślisz, że trafił Ci się taki egzemplarz? Poczytaj Dobsona "O czym każdy mąż chce, aby jego żona wiedziała o mężczyznach" - zobaczysz tam swojego męża na kartach książki i dowiesz się, że tak już jest, że płcie się różnią i problem polega na tym, że trzeba wzajemnie sobie te różnice zaakceptować i nauczyć się z nimi żyć.

Piszesz o sobie tak ładnie, choć trochę mało skromnie, że jesteś człowiekiem dobrym o gołębim sercu. No powiem Ci, że podziwiam w Tobie taką pewność siebie i swoich mocnych stron, tylko że - przepraszam za szczerość - trudno aż tak wyraźnie to wyczytać z Twojego wpisu. Widać tam tylko "ja, ja, ja, mnie, mną". Kiedy chciałaś uciec z domu, mąż był na podorędziu, więc wyszłaś za niego, a kiedy przyszedł kryzys, nagle negujesz sens całego Waszego związku. To bardzo nie fair. I na pewno nie jest to Boże.

Chciałabym Cię prosić, abyś na chwilę zatrzymała się w tym miejscu, w którym jesteś i zadała sobie pytanie: czy na pewno nie przyczyniłaś się do takiej sytuacji, jakiej jesteś (i nie chodzi mi o decyzję o ślubie), ale np. o sposób komunikacji, oczekiwania, zamknięcie się na męża. Piszesz: Zrezygnowalm z wszystkiego dla rodziny, z czasu dla siebie, z odpoczynku oraz finansowo wspierałam wszystkich nic sobie nie dając.
Z czego konkretnie zrezygnowałaś? Co to znaczy, że wspierałaś finansowo wszystkich - masz na myśli dziecko i męża? Czy to były dary z Twojej strony? Czy jakiś układ, że Ty komuś coś i on Ci za to coś innego? Jeśli chciałaś mieć rodzinę, to czemu piszesz, że zrezygnowałaś ze wszystkiego dla rodziny? Z czego? Miałaś inne opcje, zanim wyszłaś za mąż?

Wiem, że czujesz się pokrzywdzona przez los, miałaś trudne życie, na pewno trudniejsze, niż większość ludzi. Ale masz dziecko, męża, który Cię kocha, masz 35 lat, więc młodość i wszystkie możliwości, aby naprawić swoją sytuację. Kiedy zaczniesz doceniać to, co masz, może poczujesz się lepiej. Nie chcę Cię jakoś dołować, ale jeśli myślisz, że tuż za rogiem czeka tabun mężczyzn, wspaniałych, dojrzałych, rozmawiających o wszystkim, remontującym mieszkania, akceptujących choroby, którzy tylko czekają, aż będziesz wolna i zaopiekują się Tobą, rozwódką z dzieckiem, problemami emocjonalnymi, trudną rodziną i przeszłością, będą spełniać Twoje oczekiwania, wspierać Cię i rozumieć - to znaczy, że żyjesz w prawdziwej bajce i dobrze by było, gdybyś się troszkę jednak zaczęła budzić. Dla mrzonek możesz zniszczyć rodzinę, która może mieć lepszy kształt, jeśli faktycznie zależy Ci na dobru także innych bliskich Ci osób, a nie tylko na swoim.

Spróbuj namówić męża na terapię, albo przynajmniej jedną rozmowę z terapeutą rodzinnym, który pomógłby Wam ze sobą szczerze porozmawiać. Powodzenia!
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Pomóżcie mi

Post autor: lena50 »

JusMy pisze: 05 wrz 2018, 18:38 Co znaczy że moje małżeństwo nie jest takie o jakie Bogu chodzi? Bóg chce żebym była szczęśliwa, w tym związku nie jestem i nie będę.
JusMy pisze: 05 wrz 2018, 18:38 Ogólnie jestem blisko Boga i czuje z Nim wielką więź, mogę nawet powiedzieć szczerze że jestem z Nim w dialogu. Natomiast nie mogę zrozumieć, dlaczego nie mogę żyć normalnie skoro jestem dobrym człowiekiem o gołębim sercu.
JusMy pisze: 05 wrz 2018, 18:38 Czuje w sercu, że Bog jest że mną i nie mogę pozwolić sobie żyć obok Niego. Pragnę kroczyć z Nim.
Sporo o Bogu piszesz,o bliskości z NIM, o więzi , o dialogu ........
Niestety nijak się to ma do całej reszty.
Nie wątpię w Twoją z NIM więź, wątpię w Twoją interpretację tego co ON do Ciebie mówi.
Na pewno chce Twojego szczęścia,ale nie za cenę rozpadu małżeństwa i rodziny.

Piszesz że pragniesz kroczyć z Bogiem,ale jednocześnie pragniesz wylądować w innych niż mąż ramionach.
Myślisz że Bogu to się podoba?

JusMy......czy Ty kiedykolwiek korzystałaś z pomocy psychologa,psychiatry w związku z nerwicą i depresją?
lena50....dawniej lena
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Pomóżcie mi

Post autor: lena50 »

Jeszcze coś......
Małżeństwo mialo mnie chronic, pozwolić uciec od rodziny i w końcu znaleźć poczucie bezpieczeństwa
Bardzo egoistyczne myślenie,a co z partnerem/mężem.....pomyślałaś o nim?.
W wyniku przerzyc zapadalam od czasu do czasu na jakieś małe depresje z których wydobywslam się sama. Potem też wpadłam w nerwicę lękowa i jakby trwa ona do dziś i czasem się ujawnia. O co u mnie chodzi? O to, że mąż nie działa jako wsparcie, oparcie, nie jest bardzo odpowiedzialny i jest skrajnie inny.
O co u Ciebie chodzi?
O to że obrczyłaś męża odpowiedzialnością,oczekiwaniem wsparcia w chorobie o której on prawdopodobnie nie ma pojęcia.
Nerwicą lękowa,depresję to działka dla lekarza ,nie dla męża.
O to chodzi.
Poza tym nigdy nie otrzymam od męża tego co jako kobieta potrzebuje. On nie chce rozmawiać, nie jest aktywny w naszym życiu, nie pasuje do mnie intelektualnie. 

Czyli że co?......
Jednak coraz więcej myślę i widzę że moje małżeństwo nigdy nie da mi tego o co Bogu chodzi. Myślę czasem że jest ono w pewnym stopniu nie ważne bo dopiero teraz po latach widzę że tamto było niedojrzałe chodź z miłością. Mąż mnie kocha a ja jednak myślę zakończyć ten związek bo się w nim duszę.
Bogu chodzi o Twoją zmianę.
Co do ważności ,czy nieważności małżeństwa......miłość była,świadoma decyzja o wstąpieniu w związek małżeński również (20 lat to nie 15)
lena50....dawniej lena
krople rosy

Re: Pomóżcie mi

Post autor: krople rosy »

JusMy pisze: 04 wrz 2018, 19:56 O co u mnie chodzi? O to, że mąż nie działa jako wsparcie, oparcie
A jakie masz konkretne oczekiwania wobec męża? W jaki sposób miałby Cię wesprzeć byś poczuła się bezpiecznie i dobrze?
JusMy pisze: 04 wrz 2018, 19:56 Generalnie to byłabym szczęśliwa gdyby poukladal swoje życie, a nie meczyl się ze mną.
Czyli co miałby zrobić?
Amica

Re: Pomóżcie mi

Post autor: Amica »

Jeszcze to mi tkwi w głowie od wczoraj:

JusMy pisze: 05 wrz 2018, 18:38 Ale wszyscy dookoła brzydzą się moim mężem
Próbuję sobie wyobrazić, co musiałby zrobić jakiś człowiek, abym mogła powiedzieć o nim, że się nim brzydzę. Może pedofil? Może ktoś kto maltretuje dzieci i zwierzęta? Nie wiem.

A tu nagle otacza Cię całe grono jakichś osób (wszyscy dookoła), których brzydzi Twój mąż. Co to za ludzie??

I jeszcze Cię o tym informują - Ciebie, jego żonę, a przecież macie dziecko, więc tak mówią o ojcu Twojego dziecka i Ty na to co?

Współczuję Ci takiego grona ludzi - nie wiem, kto to - rodzina, znajomi? Otacza Cię toksyczne środowisko, które ma na Ciebie ogromny wpływ, z Twoich słów wynika, że to dla Ciebie autorytety, bo skoro przytaczasz ich opinie, to są dla Ciebie ważne... To o nich mąż mówi straszne rzeczy? No cóż. Może ma rację? Może widzi to, czego Ty nie widzisz?

Ogromnie Ci współczuję przeżyć, chorób, rozterek, cierpienia, jakie jest Twoim udziałem (już bez zaznaczania, w jakiej części masz na to wpływ), ale współczuję też Twojemu mężowi. Bo wiem, co może czuć, jak się może czuć - mieszkałam przez 1.5 roku z mężem chorym na depresję i ten czas wspominam bardzo źle. I nie chodzi o to, że mąż był męczący, nieprzewidywalny, smutny, nieobecny, nieracjonalny - był, ale to nie było jeszcze takie złe. Gorsze było to, że byłam bezradna wobec jego stanu, nie mogłam nic zrobić, pomóc mu, ulżyć, rozbawić. Nie umiałam, nie wiedziałam, co trzeba i powinno się zrobić, czułam się, jakbym miała pod opieką unikatowe jajko Faberge, w którym widzę powiększające się pęknięcie, a ja nic nie mogę na to poradzić, mam tylko poczucie nadchodzącej nieuchronnej klęski. Powtórzę za Leną - małżonek nie może pełnić roli lekarza, terapeuty, psychologa. Od tego są specjaliści i to ich trzeba prosić o pomoc, kiedy jest ciężko i źle.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Pomóżcie mi

Post autor: Angela »

JustyMy, dzisiaj w Ewangelii Pan Jezus mówi:
«Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać.
Apostołowie mieli prawo się poddać i Ty może jesteś zrezygnowana po 16 latach małżeństwa. Ale z pewnością warto jeszcze raz zaryzykować i wypłynąć z Bogiem na głębię, podjąć trud poznania prawdy o siebie, zakamarkach duszy, aby poczuć się szczęśliwą sama ze sobą bez opuszczania męża.
Mnie Bóg ostatnio rzuca na bardzo głęboką wodę, ale uczę się wyrażać siebie i dbać o swoje potrzeby bez ranienia męża. Widzę w nim człowieka zagubionego, nie radzącemu sobie z emocjami, udającego pewność siebie. Trwam przy nim, ale nie pozwalam na krzywdzenie siebie.
Czy wiesz z czego wynika Twoje gołębie serce?
Ja wcześniej myślałam, że moja łagodność wynika z miłości do ludzi. Ale więcej tam było lęku i lenistwa niż myślałam. Było unikanie problemów, konfrontacji, wyręczanie innych w imię świętego spokoju. Mężczyźnie trzeba dawać zadania, by poczuł się ważny i chciało mu się chcieć. Nie mogą to być żądania, ale wyzwania. Jak to sprytnie zrobić pokazuje Jacek Pulikowski w książce ,,Krokodyl dla ukochanej''
Polecam Ci też: Eva-Maria Zurhorst,, Kochaj siebie, a nieważne z kim się zwiążesz''. Walcz o siebi bez oglądania się na męża, ale też bez krzywdzenia go.
jacek-sychar

Re: Pomóżcie mi

Post autor: jacek-sychar »

JusMy

Dużo napisałaś o sobie, jaka to jesteś dobra i jak teraz musisz zadbać o siebie.
A gdzie jest w tym wszystkim Twój mąż? Był przy Tobie, gdy byłaś chora i w depresji. Wtedy Ci nie przeszkadzał.
Piszesz również, że nie wspiera Ciebie.
A Ty dajesz się wspierać? Ja odebrałem Ciebie jako zdecydowaną kobietę, która wie, czego oczekuje od męża. Ale gdzie jest w tym mąż? Może on wycofał się, żeby nie walczyć z Tobą?
Wybacz, ale dla mnie jesteś Dorosłym Dzieckiem, które nagle "musi zadbać o swoje szczęście".
Ktoś mi zarzuci, że przecież może nie było alkoholu w Twoim domu,czyli nie jesteś DDA. Pewnie i nie było przemocy, czyli nie jesteś DDD. Rodzicie się nie rozwiedli, więc nie jesteś DDRR. A ja jednak widzę w Tobie Bohatera rodzinnego, który musiał się troszczyć o swoją rodzinę. Za wcześnie musiałaś stać się dorosła i opiekować się bratem, ojcem i mamą. Nie miałaś pełnego spokojnego dzieciństwa i młodości, więc dla mnie jesteś Dorosłym Dzieckiem.

Powiedz mi również, czemu nie kochasz swojego dziecka.
Kochasz? :shock:
To dlaczego chcesz go pozbawić spokojnego dzieciństwa z ojcem i matką?

Czy ostry był mój post? Nie przepraszam, bo taki miałem zamiar. Miałem zamiar obudzić Ciebie.
Żebyś zaczęła myśleć poważnie, żebyś zajęła się sobą. Dopiero wtedy osiągniesz spokój i zadowolenie.

Jak moja żona odeszła 8 lat temu, to myślałem, że świat mi się zawalił.
Długo trwało, zanim pozbierałem się. Teraz jestem szczęśliwy, bo wiem, że moje szczęście nie zależy od innej osoby. Ona zależy tylko od tego, co jest we mnie.
A Ty przypominasz mi moja żonę. Ona też myślała, że ja jej nie kocham i ona musi poszukać swojego szczęścia. Czy je znalazła? Nie wiem. Nie mam z nią kontaktu. Wiem jednak, jaką krzywdę wyrządziła naszym dzieciom.
Ona też była Dorosłe dziecko.

Wiesz, co to jest dorosłe dziecko, czy wskazać Ci literaturę?
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: Pomóżcie mi

Post autor: Utka2 »

Do postu Jacka dopytam tylko - czy pojawił się ktoś, do kogo mogłabyś uciec?
Tak jak kiedyś do męża, który jednak NIE SPEŁNIŁ TWOICH oczekiwań?
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Pomóżcie mi

Post autor: s zona »

Podpisujac sie pod postami dziewczyn i Jacka ,
dorzuce od siebie ,ze dopiero tutaj na forum dowiedzialam sie , ze jestem Doroslym Dzieckiem Emocjonalnie Rozwiedzionych Rodzicow .

Polecam tez wspomniana ks " Pokochaj siebie" Evy Zurhost , troche ciezko sie ja czyta ,ale warto :)
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/236707/k ... e-zwiazesz

JustyMy, sama slucham teraz:

" TEN, W KTÓRYM...
NIE BĘDZIEMY SIĘ KŁÓCIĆ
czyli, odkrywamy tajniki komunikacji małżeńskiej"
http://www.tenwktorym.pl/retransmisja-s ... zie_copy_1
gdybys miala ochote posluchac , szczegolnie od 9 min ,
ale calosc jest dla mnie interesujaca :)

ps przypomnialo mi sie " szukajmy zlota ,a nie blota " z ub warsztatow "Blogoslawmy dzieciom" w Orlinkach :)
O mocy blogoslawienstwa i przeklenstwa ...
https://syjon.pl/produkt/twoj-jezyk-ma-moc/
a swoja droga ,jak podle musi czuc sie maz , ktorego Ty swoim obrzydzeniem dolujesz ..przykre to ...
ODPOWIEDZ