Witam
Z góry przepraszam za dość długi post, jesteście jednak jedynymi osobami które mogą pomóc mi spojrzeć na wszystkie wydarzenia inaczej. Przez te parę miesięcy wolności bardzo oddaliliśmy się od siebie z mężem emocjonalnie. Mój maż przestał się interesować czymkolwiek, brak było nawet podstawowych pytań o organizację , zdrowię dzieci, czegokolwiek. Nie chciał mówić także o sobie. Ja się nie narzucałam swoją osobą , również nie dzwoniłam , nie pytałam. Gdy przyjeżdżał całą swoją osobą starał się mi przekazać jak bardzo jestem mu obojętna, jak bardzo nie chce mieć ze mną absolutnie nic do czynienia. Doszło do tego że miałam wrażenie jest dokładnie w takim stanie w jakim zostało zawierane - jednostronnie. Jednocześnie zaczeły wychodzić fakty z kowalską . Jest owszem "przyjaciółka " z którą mój mąż zawiązał znajomość. Jedyne co udało mi się dowiedzieć to to że do fizycznej zdrady nie było, ale owszem są długogodzinne rozmowy podczas których cytując '' rozmawiają o wszystkim , także o Tobie "
Zabolało, ze mną nie chce w ogóle komunikacji a z nią zacieśnia kontakty, zwierza się , rozmawia o mnie a mi apropo niej nie chce udzielić absolutnie żadnej informacji ! Po tej rozmowie ( a raczej awanturze ) mój mąż wycofał się jeszcze bardziej ( myślałam że to już nie możliwe ) i nawet nie poinformował mnie o tym że bezpiecznie dojechał do pracy. Co ciekawe , mój mąż nawet wtedy gdy kazałam mu wybrać tu i teraz nie potrafił się zdecydować na odejście. Ale na zostanie również nie .
Nadeszły święta , mój mąż wrócił, butny , arogancki i lekceważący. Po jednym dniu takiej atmosfery , zwróciłam mu uwagę że są święta , jestem jego żona, matką jego dzieci więc żeby wziął się w garść i zaczął sie zachowywać w miare normalnie. Wciąż mnie "olewał " ale w miarę włączył się w życie domowe, przygotowywanie potraw czy pakowanie prezentów. Rozmowy oficjalne . Nie zdecydowałam się na święta razem , za bardzo bolała jego postawa oraz obecność przyjaciółki. Choć on wiedział że może ten stan odwrócić , gdy spytałam się jako kto mam z nim pójść - żona czy wspólokatorka ( bo tak mnie nazwał 2 miesiące temu ) nic nie odpowiedział . Dla mnie przekaz był jasny , nie chciałam tak iść i udawać że wszystko jest w porządku . Przy tej rozmowie o świętach spytałam czy jest sens ciągnąć to do lutego - znowu odpowiedź nie wiem ...
Mąż po świętach zaraz wracał do pracy , dotrwaliśmy do końca w miarę poprawnej atmosferze i w ciszy... wieczorem sprawdziłam - nie wiem czemu , ponieważ już od dawna tego nie robiłam , coś mnie tkneło , i tak - ledwo co wrócił za granice od razu spędził z nią na tel pare godzin. Przelało mi się miałam już dość , ja się nie godzę na taki stan ... Dodatkowo, gdy wrócił znalazłam paragon, okazało się mój mąż był w Polsce już dzien wcześniej... okłamał mnie że musi zostać na sobotę jeszcze w pracy. Tak naprawdę wrócił i czas spędził z nią ... Zażądałam podziału finansów i jego wyprowadzki. Początkowo na wyprowadzkę nie chciał się zgodzić , ale gdy powiedziałam że nie godzę się na jego podwójne życie , że skoro chce być wolny - powiedział a - to niech powie b . Wtedy powiedział że się wyprowadzi. Rozdzieliliśmy finanse, on zdecydował o sprzedaży mieszkania. Bolało , bolało że tak łatwo na wszystko się zgadzał. Jednocześnie nie udziela żadnych informacji na temat kowalskiej , stwierdził że to nie temat do rozmów... Jakby wbił mi nóż i przekręcił 5 razy. Na następny dzień, wesołkował, gwizdał, jakby to wszystko spłyneło po nim jak po kaczce , a ja się rozsypałam. Nie , nie prosiłam żeby został ale leżałam na podłodze w toalecie i wyłam... dopiero gdy zobaczył moje łzy stonował swoje zachowanie. Spytałam gdy wychodziłam z dziećmi , czy po powrocie jeszcze będzie - spytał zdziwiony czy już teraz ma się wynieść. Odpowiedziałam że ja bardzo chce żeby został , ale jako mąż a nie wspólkokator. Na to się nie godzę. Na sylwstra zostawiłam go samego - i tu pierwszy szok spytał się gdzie idę . Wiem , wiem że to prawdopodobnie nic , ale do tej pory on nie przejawiał żadnego zainteresowania moją osobą . Na nastepny dzień , wyjeżdżał . Nie rozmawialiśmy w ogóle , jednak powiadomił gdy dojechał sam z siebie i zamienilśmy ze sobą pare zdań. Nie wiem po co czegokolwiek się w tym doszukuję . Może cienia szansy dla nas...
Generalnie , na dzień dzisiejszy niby wszystko ustalone , a nic nie jest ustalone. Mój mąż nie mówi o rozwodzie. Miał przejąć swoją działkę finansów , jednak nie zainteresował się i nie ma nic co mu do tego jest potrzebne. Nie wiem czy za miesiąc przyjedzie tutaj, czy jednak się wyprowadzi ( zostawił tutaj wszystkie swoje rzeczy ) . Sprzedaż mieszkania - niby ustalone, ale co gdzie jak kiedy ? nic nie wiadomo, ciągle w zawieszeniu . Nie zainteresowal się nawet gdzie ja się podzieje z dwójką małych dzieci...
Dziś rano , próbując odczepić klucze od rękawiczek odpadła z breloczka jedna rybka ( były dwie, patrząc na mój nick , wiadmomo o co chodzi
) I tak sobie pomyślałam - może ja się za bardzo szarpie ? Jak z tą rybką która została sama...
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer