Jak rozmawiać?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Angela pisze: 02 paź 2018, 14:51 Dlaczego Ty się spakowałaś? Gdzie zatem ma wrócić? Dałaś mu dodatkowy argument, również dla sądu, że pierwsza się poddałaś. Choć to o wiele trudniejsze, trwaj na swoim Westerplatte!
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych.
Jan Paweł II
Otulam modlitwą
Bardzo budujące słowa, dziękuję.
Wyprowadziłam się, ponieważ ze swojej pensji nie jestem w stanie utrzymać tego mieszkania. Ponadto po tym wszystkim co usłyszałam nie chcę na chwilę obecną nawet patrzeć w ściany, w których wspólnie żyliśmy. Choć jestem gotowa mu wybaczyć i moim największym marzeniem jest, aby pozbierać to wszystko znowu w całość, to nie mam ochoty na niego patrzeć i słuchać o tym, ile on otrzymał od tamtej kobiety (z niemymi dopowiedzeniami, że ode mnie tego nie otrzymał). Mam po prostu cały czas przed oczami wyobrażenie ich razem. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nawet jestem w stanie to przełknąć, że się zakochał i myśli o kimś innym, ale fakt, że próbował budować rodzinę wracając od niej i budował ją nadal szykując się na kolejny wyjazd..... Ostatnią próbę poczęcia podjęliśmy na dwa dni przed jego wyjazdem.... Nie. To za dużo. Zna ją tak na prawdę 4 miesiące, a bez żadnego wahania podjął decyzję. I jest na tyle bezczelny, że chce wykorzystać moje uczucie do niego, aby ułatwić sobie sprawę. Nie wytrzymam psychicznie ani jednej godziny spędzonej z nim pod jednym dachem.
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: karo17 »

To że się wyprowadziłąś jest jak najbardziej naturalne. Nie chcesz trwać w tym co teraz. I dobrze.
Zastanawiające dlaczego chcesz tak od razu wybaczyć? Czy to nie uzależnienie od męża?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Nirwanna »

karo17 pisze: 02 paź 2018, 17:01 To że się wyprowadziłąś jest jak najbardziej naturalne. Nie chcesz trwać w tym co teraz. I dobrze.
Zastanawiające dlaczego chcesz tak od razu wybaczyć? Czy to nie uzależnienie od męża?
Do bardzo głębokiego zastanowienia się - czy to jest dobrze. Konsekwencje pokażą.
CzŚ, dopóki jesteście małżeństwem, po pierwsze oboje utrzymujecie mieszkanie, a po drugie - sąd rzeczywiście może uznać, że to Ty pierwsza zaczęłaś zrywać więzi, tą wyprowadzką. Może, choć nie musi.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Angela »

Jesteś bardzo zraniona zwłaszcza w swej kobiecości. Ból ogromny. Ale z perspektywy czasu jeszcze boleśniej możesz się przekonać, że wyprowadzka pogarsza sytuację. Aby chronić siebie są lepsze sposoby. Nie poniżaj się prośbą, blaganiem, to jego wybór. Trwaj wiernie, bo racja jest po Twojej stronie, on robi błąd. Masz do dyspozycji inne sposoby,by przetrwać najgorszy czas.
Lista Zerty:
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2. Nie dzwoń często.
3. Nie podkreślaj pozytywnych elementów małżeństwa.
4. Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5. Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6. Nie proś o pomoc członków rodziny.
7. Nie proś o wsparcie duchowe.
8. Nie kupuj prezentów.
9. Nie planuj wspólnych spotkań.
10. Nie szpieguj żony. To cię zniszczy. Jeżeli chcesz to zrobić dla spokoju umysłu, wynajmij profesjonalistę.
11. Nie mów “Kocham Cię”.
12. Zachowuj się tak, jakby w twoim życiu wszystko było w porządku.
13. Bądź wesoła, silna, otwarta i atrakcyjna.
14. Nie siedź i nie czekaj na męża – bądź aktywna, rób coś, idź do kościoła, wyjdź z przyjaciółmi, itp.
15. Będąc w domu z mężem (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.
16. Jeżeli zawsze pytasz, co robił w ciągu dnia, PRZESTAŃ PYTAĆ.
17. Musisz sprawić, że twój mąż zauważy w tobie zmianę i zda sobie sprawę, że jesteś gotowa żyć dalej, z nim lub bez niego.
18. Nie bądź opryskliwa czy oziębła – po prostu zachowuj dystans i obserwuj, czy twój mąż zauważy i, co ważniejsze, zda sobie sprawę, co traci.
19. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj mężowi jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.
20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących małżeństwa do chwili, gdy mąż zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).
21. Nigdy nie trać kontroli nad sobą.
22. Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23. Nie rozmawiaj o uczuciach (to tylko wzmacnia te uczucia).
24. Bądź cierpliwa.
25. Słuchaj tego, co naprawdę mówi do ciebie mąż.
26. Naucz się wycofać w chwili, kiedy chcesz zacząć mówić.
27. Dbaj o siebie (ćwicz, śpij, śmiej się i skoncentruj się na pozostałych elementach swojego życia).
28. Bądź silna i pewna siebie; naucz się mówić cicho i spokojnie.
29. Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić to twoje wszystkie KONSEKWENTNE działania będą mówiły więcej, niż jakiekolwiek słowa.
30. Nie pokazuj rozpaczy i zagubienia nawet w sytuacji, gdy cierpisz najbardziej i jesteś zagubiona.
31. Rozmawiając z mężem, nie koncentruj się na sobie.
32. Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz. Mąż będzie wszystko negował, ponieważ sam jest zraniony i przestraszony.
33. Nie poddawaj się bez względu na to, jak jest ciężko i jak źle się czujesz.
34. Nie schodź z raz obranej drogi.
A kiedy już zaopiekujesz się sobą przyjdzie i czas, by zmierzyć się z tym:
CzysteŚwiatło pisze: 02 paź 2018, 15:20 z niemymi dopowiedzeniami, że ode mnie tego nie otrzymał
To może być prawda do przepracowania, ale nie teraz, bo na chwilę obecną jest w Tobie tylko złość.
CzysteŚwiatło pisze: 02 paź 2018, 15:20 Wyprowadziłam się, ponieważ ze swojej pensji nie jestem w stanie utrzymać tego mieszkania.
CzysteŚwiatło pisze: 02 paź 2018, 15:20 Nie wytrzymam psychicznie ani jednej godziny spędzonej z nim pod jednym dachem.
Podajesz sprzeczne powody wyprowadzki. Jeżeli mąż się nie wyprowadził, to zobowiązany jest ponosić wspólne koszty utrzymania mieszkania. Jeżeli się wyprowadził, to nie musisz na niego patrzeć. Na siłę szukasz argumentów za ucieczką.
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Angela pisze: 02 paź 2018, 17:11 Jesteś bardzo zraniona zwłaszcza w swej kobiecości. Ból ogromny. Ale z perspektywy czasu jeszcze boleśniej możesz się przekonać, że wyprowadzka pogarsza sytuację. Aby chronić siebie są lepsze sposoby. Nie poniżaj się prośbą, blaganiem, to jego wybór. Trwaj wiernie, bo racja jest po Twojej stronie, on robi błąd. Masz do dyspozycji inne sposoby,by przetrwać najgorszy czas.
Znam listę Zerty chyba na pamięć. Mój mąż zadzwonił do mnie dzisiaj z prośbą o spotkanie i rozmowę. Wydawało mi się, że podołam, ale jednak nie byłam na to psychicznie gotowa. Wyrzuciliśmy na spokojnie wszystkie żale i niedopowiedzenia, które się przez wszystkie lata uzbierały. Przez moment nawet naiwnie wierzyłam, że doprowadzi nas ta rozmowa do jakiegoś porozumienia. Ale on stwierdził, że jest zakochany po raz pierwszy w życiu i mnie nigdy nie kochał. Nawet "związał się ze mną, choć nigdy nie byłam zbyt piękna". Na każde moje przemyślenia odnośnie jego romansu reagował szyderczym uśmiechem. Ostatecznie skończyło się to kłótnią. Nawet na moją prośbę o oddaniu obrączki odpowiedział, że woli ją sprzedać. On się pakuje i wyjeżdża za granicę do niej. Nawet już mu nie zależy na rozwodzie. Separacja wystarczy. Byleby się spakować i pojechać jak najszybciej. Może zrobiłam błąd wyprowadzając się, ale po dzisiaj widzę, że zostając zrobiłabym znacznie więcej błędów... Spytał dzisiaj, czy mam zamiar mieszkać z nim pod jednym dachem, póki jeszcze jest w kraju. Powiedział, że kazał mi się wyprowadzić ponieważ zdenerwowało go, że nie dostanie rozwodu. Mam takie wrażenie, że wszystko, co mówił było wyreżyserowane przez nią. Czułam się zupełnie jakbym rozmawiała z obcym człowiekiem. Jestem na totalnie przegranej pozycji.
Angela pisze: 02 paź 2018, 17:11 A kiedy już zaopiekujesz się sobą przyjdzie i czas, by zmierzyć się z tym:
CzysteŚwiatło pisze: 02 paź 2018, 15:20 z niemymi dopowiedzeniami, że ode mnie tego nie otrzymał
To może być prawda do przepracowania, ale nie teraz, bo na chwilę obecną jest w Tobie tylko złość.
Wszystkie nasze problemy pochodzą z drobnych nieporozumień, które można wypracować. I to mnie najbardziej boli, że na tą pracę nie ma najmniejszej nadziei.
Angela pisze: 02 paź 2018, 17:11
CzysteŚwiatło pisze: 02 paź 2018, 15:20 Wyprowadziłam się, ponieważ ze swojej pensji nie jestem w stanie utrzymać tego mieszkania.
CzysteŚwiatło pisze: 02 paź 2018, 15:20 Nie wytrzymam psychicznie ani jednej godziny spędzonej z nim pod jednym dachem.
Podajesz sprzeczne powody wyprowadzki. Jeżeli mąż się nie wyprowadził, to zobowiązany jest ponosić wspólne koszty utrzymania mieszkania. Jeżeli się wyprowadził, to nie musisz na niego patrzeć. Na siłę szukasz argumentów za ucieczką.
Nie widzę w tym sprzeczności. Po prostu jest kilka powodów, dla których podjęłam tę decyzję.
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
Ukasz

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Ukasz »

CzysteŚwiatło pisze: 03 paź 2018, 20:51 Jestem na totalnie przegranej pozycji.
Nie. Jest dokładnie odwrotnie.
Nie złamałaś przysięgi małżeńskiej, nie sprzeniewierzyłaś się Bogu i sobie samej, nie skrzywdziłaś najbliższego Ci człowieka. Dotąd zachowałaś się godnie, niosłaś dobro tam, gdzie to było bardzo trudne. Na razie wciąż wygrywasz.
I możesz wygrywać dalej. Także Twoje małżeństwo. Przede wszystkim Twoją miłość do niego, nową, głębszą, bardziej zakorzenioną w Bogu, mniej egoistyczną, dojrzalszą. To niesamowity skarb, który można mieć niezależnie od tego, co zrobi druga strona. Zapewniam Cię, że już o to jedno warto zawalczyć.
Po drugie o wiele za wcześnie spisujesz na straty Wasze bycie razem. On jest zakochany, a amoku. Wygląda na to, że nie doszło do powolnego i głębokiego wygaśnięcia relacji między Wami, tylko on głupio wpadł, haniebnie się w tym zachował i nie potrafi z tego wyjść. To o tyle dobre, że taki amok z czasem mija. Wtedy otwiera się szansa - choć oczywiście gwarancji żadnej nie ma - że przejrzy na oczy.
Tylko kogo wtedy zobaczy? Swoją żonę zdruzgotaną, złamaną, zgorzkniałą, może nawet pocieszającą się w cudzych ramionach i tym samym przyznającą rację jego draństwu? A może pogodną, silną, pewną siebie, swojej wartości, swojej miłości do męża, gotowej przeprowadzić go przez trudną drogę powrotną? To jest właśnie to, co od Ciebie teraz zależy.
Nie masz żadnego wpływu na to, co on zrobi teraz. To jest moment decydujący dla Ciebie. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś go wygrała. W pełni, na 100%.
Nie sądzę, żebyś dała radę. To ponad ludzkie siły. Na szczęście nie ma żadnego powodu, żebyś przez tę trudną drogę szła sama. Ślubowałaś mu przed Bogiem, Jego wzywałaś na świadka. I ON czeka gotów, żeby pomóc, żeby wziąć Cię na ręce i przenieść. Tylko Mu pozwól.
Lawendowa
Posty: 7694
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Lawendowa »

Angela pisze: 24 wrz 2018, 1:09 Mąż wychowany w dysfunkcyjnej rodzinie, bez ojca po jego samobójczej śmierci.
...
Coś się jednak stało, że mąż zaczął się zachowywać jak zranione i obrażone dziecko, choć w moim postępowaniu nic się nie zmieniło.
...
Jacku, czy udało Ci się odpowiedzieć na pytanie dlaczego dopiero po 15 latach ( w moim małżeństwie po 22) wyszły te traumy z dzieciństwa? Jaki demon je wyciągnął. U mojego męża ewidentnie odezwały się nieciekawe przeżycia z dzieciństwa i młodości.
Myślę, że warto najpierw dowiedzieć się co było przyczyną samobójstwa ojca. To może być ważny trop.
Druga sprawa, to kwestia czy Twój mąż przepracował te traumy.

Problemy te wypływają najczęściej wtedy, gdy nieprzepracowana przeszłość nakłada się na kryzys wieku średniego. Często jest tak, że dzieci z dysfunkcyjnych rodzin bardzo chcą stworzyć zdrowy dom, długo starają się żyć inaczej, ale schematy z domu rodzinnego, "upiory" przeszłości w którymś momencie biorą górę.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Dwa_odcienie »

Mąż jest w amoku, który mija? A ile taki amok trwa? Jest jakiś określony czas, kiedy to bycie w amoku ustaje?
jacek-sychar

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: jacek-sychar »

Zwykle amok, czyli zakochani trwa do 2, góra 3 lat.
Czasami szybciej, jak nagle coś wyskoczy.
twardy
Posty: 1894
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: twardy »

Amok mija, nie oznacza to jednak, że mąż/żona wtedy wraca. Różnie bywa.
Dwa_odcienie
Posty: 105
Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
Jestem: w związku niesakramentalnym
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Dwa_odcienie »

Amok = zakochanie?
A co z "amokiem" który doprowadza do zawarcia związku małżeńskiego? Czy to ma oznaczać, że jeżeli dwoje ludzie po dwóch, trzech latach związku bierze ślub, to znaczy że są w amoku?

Czy jeżeli związki niesakramentalne trwają 2,3 lata tzn ze to amok i powinno spodziewać się "otrzeźwienia" jednego z partnerów?

Pytam bo nie wiem, czy mam się spodziewać po swoim parterze rychlego odejścia.... To już trzy lata zaraz minie.... Czyli ten amok zaraz minie?
acine
Posty: 127
Rejestracja: 26 lip 2018, 23:35
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: acine »

Dwa_odcienie pisze: 24 paź 2018, 10:56 Amok = zakochanie?
A co z "amokiem" który doprowadza do zawarcia związku małżeńskiego? Czy to ma oznaczać, że jeżeli dwoje ludzie po dwóch, trzech latach związku bierze ślub, to znaczy że są w amoku?

Czy jeżeli związki niesakramentalne trwają 2,3 lata tzn ze to amok i powinno spodziewać się "otrzeźwienia" jednego z partnerów?

Pytam bo nie wiem, czy mam się spodziewać po swoim parterze rychlego odejścia.... To już trzy lata zaraz minie.... Czyli ten amok zaraz minie?
ja stoje na stanowisku jesli z tego pierwszego "amoku" sakramentalnego powolane zostaly dzieci to te dzieci sa "w prawie" do pelnej rodziny i mamy i taty, przynajmniej tak wyobrazam sobie wzor rodziny do ktorego sie powinno dazyc. Skad wzialem taki "wzor"? a no z wypracowanych przez wieki wzorach na najbardziej funkcjonalne dla dzieci i obojga malzonkow "gniazdko" w ktorym wszystkie potrzeby mozna zaspokoic.Na tym wzorze i pomocy takiemu gnizdku przez roznego rodzaje instytucje pomocowe mozna by sie skupic i spytac czy sa takowe ktore stoja na jego strazy a jesli stoja to czy tylko deklaratywnie czy w sposob praktyczny. To jest oczywiscie tylko wzor od ktorego odbiegaja wszystkie pozostale typy nie mniej napisalem jak ja widze taki wzor. Dodam tylko ze jest on juz okreslony jako wzor w ksiedze dydaktycznej ( madrosciowej ) starego testamentu i powstal juz ok 500 lat przed narodzeniem Chrystusa a nazwa tej ksiegi to Ksiega Przyslow Salomona. ( nie wiem dlaczego akurat nazwali ta ksiege Salomonowa skoro wiadomo ze Salomon choc niezmiernie madry byl to mial ok 1000 zon i naloznic razem wzietych, niemniej po cos nazwa tej Ksiegi ma dopisek Salomona tylko ja jeszcze nei wiem po co :cry: ).
jacek-sychar

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: jacek-sychar »

Dwa_odcienie pisze: 24 paź 2018, 10:56 A co z "amokiem" który doprowadza do zawarcia związku małżeńskiego? Czy to ma oznaczać, że jeżeli dwoje ludzie po dwóch, trzech latach związku bierze ślub, to znaczy że są w amoku?

Czy jeżeli związki niesakramentalne trwają 2,3 lata tzn ze to amok i powinno spodziewać się "otrzeźwienia" jednego z partnerów?

Pytam bo nie wiem, czy mam się spodziewać po swoim parterze rychlego odejścia.... To już trzy lata zaraz minie.... Czyli ten amok zaraz minie?
Dwa_odcienie
Zakochanie jest uczuciem. Mija po dwóch, góra trzech latach.
Co później? Później powinna być miłość, ale jako postawa.
Mam dorosłe dzieci. Nieraz dały mi popalić, coś zniszczyły, coś zgubiły, ...
Czy miałbym je przestać kochać? Nie, bo u mnie jest postawa miłości do moich dzieci.

A co będzie z Twoim partnerem?
To się okaże. Czy jest dojrzały, czy szuka w życiu tylko emocji.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: rak »

witaj Dwa odcienie,

Jacek Ci odpowiedział, ale pozwól jeszcze parę słów ode mnie na temat poniższego:
Dwa_odcienie pisze: 24 paź 2018, 10:56 Amok = zakochanie?
A co z "amokiem" który doprowadza do zawarcia związku małżeńskiego? Czy to ma oznaczać, że jeżeli dwoje ludzie po dwóch, trzech latach związku bierze ślub, to znaczy że są w amoku?

Czy jeżeli związki niesakramentalne trwają 2,3 lata tzn ze to amok i powinno spodziewać się "otrzeźwienia" jednego z partnerów?

Pytam bo nie wiem, czy mam się spodziewać po swoim parterze rychlego odejścia.... To już trzy lata zaraz minie.... Czyli ten amok zaraz minie?
Ja bym bardziej powiedział, że Amok to coś więcej niż zakochanie. Zakochać się (zauroczyć) możesz i parę razy w życiu (i może to całkiem spokojnie przebiegać), amok to bardziej jak emocjonalne uzależnienie, chwilowy lub nie wybuch namiętności i silnej potrzeby jej zaspokojenia, wszystko inne jest wtedy spychane na drugi plan tak samo jak i ogólna percepcja i ocena sytuacji. To tak teoretycznie, praktycznie ciekawsze jest czemu niektóre osoby są bardziej podatne na amok (też inne uzależnienia) i jak on się rozwija później, kiedy amok przestaje zaspokojać (moim zdaniem) najważniejszą jego przyczyną czyli chęć podwyższenia własnej wartości.

Więc dokładniej pytanie jest na czym ta własna wartość jest zbudowana, jeśli na potrzebie kupowania sobie uznania i namiętnych uczuć od innych, to stały związek może zmniejszać tą atrakcyjną, powszednieć i szukać kolejnych stymulatorów i potwierdzeń własnej wartości. W dłuższym związku się nie ucieknie przed sobą i swoimi demonami, natomiast "chwilowe przygody" pomagają na ich chwilowym pochowaniu...

Z innej strony amok, jak każda inna namiętność, nie może trwać wiecznie, bo dlugotrwała "burza hormonalna" i podwyższony metabolizm wyniszczają organizm od środku - po prostu męczą człowieka i wtedy wychodzi, czy za decyzją o związku stały emocje i potrzeba ich zaspokojenia, czy przyjęliśmy drugą osobę z całym dobrodziejstwem inwentarza, też z tymi negatywnymi i trudnymi cechami, które jeśli chcemy "przeżyć" to musimy czerpać z własnej wartości. Miłość moim zdaniem zaczyna się wtedy kiedy kończy się zakochanie, bo tylko wtedy przestajemy spełniać własne chciejstwa i uczymy się (lub nie) akceptować wady i niedoskonałości drugiej strony. Czasem na różnica wychodzi po dłuższym czasie, czasem po krótszym, ale to już zależy od wielu rzeczy.

Tak trochę się pomądrzyłem ze swojej strony ;)
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Dziękuję Ukasz. Na prawdę tych słów potrzebowałam.

Mój mąż jest w amoku. I może też trochę pod wpływem manipulacji kochanki, ale to tylko spekulacje. Ja poszłam na terapię i jakoś powoli przepracowuję całą sytuację. Ale każde spotkanie, czy nawet rozmowa przez telefon z nim to jest jakaś bomba emocjonalna. Kompletnie nie kontroluję tego co się ze mną dzieje. Wszystkie moje refleksje i Wasze rady idą w zapomnienie. A potem przez kilka dni nie mogę się pozbierać. Myślę, że w moim aktualnym stanie wyprowadzka była dobrą decyzją. Cała sytuacja też pozwoliła mi na refleksję odnośnie mojej roli w tym małżeństwie. W końcu udało mi się dojrzeć błędy które popełniłam. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale napisałam do niego list. Mając świadomość, że moje emocje nie pozwalają na żadną racjonalną rozmowę z nim, przez dwa dni myślałam o tym, co bym mogła w nim napisać. To była taka moja "spowiedź" w której przeprosiłam za swoje błędy. Intencja była taka, aby wiedział, że mam świadomość gdzie niedomagam. Choć obawiam się, że może to wykorzystać przeciwko mnie. Już zresztą usłyszałam od niego: "skoro mnie tak bardzo kochasz i chcesz mojego szczęścia, to pozwól mi być szczęśliwym z inną kobietą i daj mi rozwód". No ale chyba na tym etapie nie mam już nic do stracenia... Jak na razie na ten list nie odpowiedział.

Nie mniej jednak jestem bardzo zadowolona, że mój mąż zgodził się na mediacje z psychoterapeutą. Obawiam się tylko, że z dnia na dzień bez powodu zmieni zdanie (zdarza mu się to dosyć często).

Nurtuje mnie tylko kwestia jego zachowania. Kilka razy zadeklarował, że już podjął decyzję i jest ona ostateczna. I nie powiedział nigdy nic, co by mogło wskazywać na to, że zmieni zdanie w najbliższym czasie. Jednak pewne elementy nie pasują do tej układanki. Wkłada bardzo dużo wysiłku w to, aby udowodnić, że rozwodzi się ze mną z innych powodów niż dla kochanki (jak na razie wszystkie inne argumenty udało mi się podważyć, więc nawet o nich już nie wspomina, za pozostałe przeprosiłam w liście). Zależy mu też na przyjacielskich relacjach, nawet wiele razy mi powtarzał, że jak będzie z nią żył to mogę bez problemu liczyć na jego pomoc. Ponadto gdy podejmuje jakieś formalności związane z rozwodem (np wypisał mnie ze swojego ubezpieczenia) to szuka ku temu wymówek, choć przecież to jest naturalna kolej rzeczy przy rozstaniu. Nie wiem, czy się waha przed podjęciem kolejnego kroku, czy po prostu chce sobie zrobić ze mnie swój plan B, na wypadek gdyby nowa relacja się nie udała....

Na chwilę obecną mediator zaproponował kompletną separację na określony czas. Nie mam więc z mężem żadnego kontaktu. I bardzo dobrze się z tym czuję. Żadnych "eksplozji emocjonalnych" i ucichł trochę ból spowodowany całą sytuacją oraz zdradą. Zastanawiam się, czy nie poprosić o to, aby nasze kontakty ograniczały się tylko do spotkania na mediacjach. Mi to na pewno pomoże, ale czy to będzie dobre dla małżeństwa?
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
ODPOWIEDZ