Strona 4 z 6

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 09 paź 2018, 20:10
autor: Camilaa
Powiem jak u mnie jest... mąż na początku chciał nawet codziennie widywac dzieci na co się nie zgodzilam bo sie wyprowadzil to przeciez mógł się nie wyprowadzać.... pomadto racjonalne podchodzac skoro nie chcial byc ze mną to musieliśmy podzielić opiekę zeby chociaz się nie widywac i to sa konsekwencje jego wyboru, bo przecież nie będziemy rywalizowac o dzieci w tym samym czasie skoro nie mogę byc obok gdy on jest bo on nie chce mnie widzieć i spędzać ze mną czasu. A zresztą nie wierzę żeby odchodzący codziennie mial kontakt z dziećmi na zawszezawsze.
Dlatego Nini rozumiem twoje rozterki bo to jest mega trudne zeby zadbac o dzieci i jednocześnie o siebie

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 09 paź 2018, 21:30
autor: Nini
Amica, Camilaa dziekuje za wasze opinie, bo troszke dziwnie poczulam sie z ta "przemoca".

Ozeasz gdybym chciala grac dzieckiem lub traktowac je jako karte przetargowa, to wylaczylabym telefon, bo przeciez maz wie, gdzie dziecko mieszka. W ten sposob moglabym go wtedy zmuszac... albo wrocisz, tu gdzie mieszkamy i bedziesz miec kontakt z dzieckiem, albo zyj sobie z kowalska i zapomnij o dziecku. Ale wysylanie wiadomosci przekaz tak malemu dziecku to, czy przekaz mu tamto, to naprawde bylo ciezkie, a momentami wrecz dziecinne. Chocbym dziecku to przekazywala, to malo co by z tego zrozumialo. "Wyznaczylam" poprostu czas optymalny dla dziecka ze wzgledu na jego rytm dnia, dla mnie i nawet biorac pod uwage rozklad dnia meza. Inaczej nie mialam spokoju przez caly dzien, wiec jak sie wtedy odciac i sprobowac poskladac swoje "nowe" zycie. Ja wiem, ze dziecku potrzebny jest kontak z obojgiem rodzicow i ja tego kontaktu nigdy nie bronilam. I te rozmowy mimo tego, ze "wyznaczone" byly na godzine, to prawie nigdy godziny nie trwaly, po pol godziny przewaznie sie koncza (i nigdy nie jest to z mojej inicjatywy) bo nie da sie zmusic tak malego dziecka do siedzenia przed telefonem, a i o rozmowe ciezko... dziecko dopiero zaczyna wiecej mowic. Wiec czy ja chce, czy nie chce, to aby ten kontakt wogole byl mozliwy, to musze w tym uczesyniczyc, chocby po to aby ten telefon trzymac i nie pozwolic nacisnac czerwonej sluchawki, ktora tak korci malucha. Ja rozumie, ze dziecku ten kontak jest potrzebny i dlatego to wszystko robie. Czy to naprawde jest wedlug Ciebie granie dzieckiem???

A najbardziej "bawi" mnie jednak stwierdzenie meza, ze on chce brac czynny udzial w wychowywaniu dziecka... tylko jak... dobrowolnie mieszkajac daleko od nas z kowalska i jej dzieckiem... czynny udzial przez telefon...

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 09 paź 2018, 22:38
autor: ozeasz
Nini z mojej strony przepraszam jeśli Cię uraziłem , umknęło mi że Wasze dziecko ma tylko dwa lata ,to moje zaniedbanie z którego powodu wyciągnąłem zbyt daleko posunięty wniosek .

Nie wiem czy jest to granica jak pisze Amica ,a skoro nie wiem nie będę się w tej kwestii wypowiadał .

Amica pisze:Uważam, że Twoje opinie i sugestie w stosunku do Nini są krzywdzące i niesprawiedliwe. Być może przemawia przez Ciebie jakiś nieprzepracowany własny problem, ale nazywanie przemocą zdrowych granic, które dotyczą życia Nini (jej planu dnia i jej życia), to już za daleko poszło. Opamiętaj się, proszę.
Po lekturze "Granice w relacjach małżeńskich" nie rozumiem ich w taki sposób jak Ty Amica , nie jestem w tym specjalistą .
Jak wyżej napisałem ,z mojej strony doszło do niedopatrzenia , stąd tak odbiór postępowania Nini w kontaktach z ojcem dziecka .
Twoje oceny na mój temat pominę .

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 09 paź 2018, 23:07
autor: Nini
Ozeasz nie uraziles mnie i nie oczekuje przeprosin... poprostu... chyba uderzyla mnie moc slowa "przemoc". I chyba tylko dlatego chcialam Ci szerzej nakreslic, jak to u mnie wyglada...

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 10 paź 2018, 1:06
autor: Amica
ozeasz pisze: 09 paź 2018, 22:38
Po lekturze "Granice w relacjach małżeńskich" nie rozumiem ich w taki sposób jak Ty Amica , nie jestem w tym specjalistą .
No widzisz - ale jako nie-specjalista potrafiłeś nazwać to przemocą. W dodatku po niedokładnym zapoznaniu się ze sprawą. To było przykre po prostu.
ozeasz pisze: 09 paź 2018, 22:38
Jak wyżej napisałem ,z mojej strony doszło do niedopatrzenia , stąd tak odbiór postępowania Nini w kontaktach z ojcem dziecka .
Twoje oceny na mój temat pominę .
Ozeaszu, nie ma tu żadnej oceny, tylko przypuszczenie wynikające z tego, że nie rozumiem, jak ojciec dzieciom może widzieć jakąkolwiek wartość w kontaktach ojca na odległość z takim maluszkiem poprzez pośrednika czyli jego matkę, pomimo, że i tak ona nie utrudnia kontaktu ojca z dzieckiem i usiłowała je w jakiś sposób ucywilizować - i nazwać to przemocą. Dla mnie to jest właśnie przemoc, to co robi mąż Nini - zmuszanie innych do dostosowania się do naszych pomysłów, bez względu na ich uczucia i bez względu na własną odpowiedzialność za zaistniałą sytuację. Nini miała odbierać telefony od stęsknionego taty (który sam dobrowolnie pozbawił się towarzystwa dziecka) o każdej porze i formie, bez względu na jej tryb życia czy jej zdanie na ten temat, co ona o tym w ogóle sądzi. Ok, nie doczytałeś - spoko. Dyskusja nie była potrzebna... Pozdrawiam.

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 10 paź 2018, 8:35
autor: s zona
Nini kochana ,
nieraz ,jak tak ,ze bol wylewa sie i prawie Cie dusi .. U mnie tak bylo ,ze juz myslalam ,ze nie dam rady .. A potem Dobry Bog wlewa w nasze serce taki pokoj i idziesz do przodu ... zly nadal krazy ,sa upadki ,ale ide .. Mnie b pomagaja Kroki ,widze ile zranien bylo i nadal jest we mnie ...

Kiedys Twardy pisal ,zeby przylgnac do Boga i uwierzyc jemu .. poczatkowo sadzilam ,ze to to samo ,co wierzyc w Boga ,ale sprobowalam .. i to nie to samo ...Wydaje mi sie ,ze to przestawienie sie bylo mi potrzebne .. wydaje mi sie ,ze jest inna jakosc ,mojego serca ..
Nini ,cieze sie ,ze mozesz isc na spotkanie w ognisku ,ja nie mam tej szansy .. Za daleko ..niestety ...
Ale slucham konferencji ,staram sie byc na biezaco z zyciem Wspolnoty na odleglosc :)

Widze ,ze sa juz nowe linki z rekolekcji ogniskowych w Lublinie
Balba pisze: 02 paź 2018, 21:24
"Sychar szansą wyjścia z komory życiowych zranień i niepowodzeń. Zamyślenia nad historią powołania św. Mateusza (i moją)" to temat przewodni 3-dniowych rekolekcji, które wygłosił dotychczasowy Opiekun Duchowy Wspólnoty Sychar w Archidiecezji Lubelskiej ks. dr Paweł Brudek.
Ksiądz rekolekcjonista w swoich konferencjach i homiliach, odnosząc się do przykładu celnika Mateusza, podejmował temat poczucia własnej wartości, Bożego i ludzkiego spojrzenia na sakrament małżeństwa, a także postawy wierności Bogu, gdy dosięga nas kryzys w małżeństwie.


Nagrania audio homilii i konferencji wygłoszonych przez ks. Pawła Brudka:
Konferencja cz. I - 29.09.18 r.
https://archive.org/details/Konferencja ... ca29.09.18
Homilia - 29.09.18
https://archive.org/details/HomiliaKs.P ... ca29.09.18
Konferencja cz.2 - 29.09.18 r.
https://archive.org/details/Konferencja ... ca29.09.18
Konferencja cz.3 - 30.09.18
https://archive.org/details/Konferencja ... ca30.09.18
Homilia - 30.09.18
https://archive.org/details/HomiliaXPaw ... ca30.09.18
Nini pamietam w modlitwie :)

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 11 paź 2018, 8:55
autor: Nini
Kochani mam do Was prosbe o modlitwe...
Staram sie wrocic do normalnego zycia, staram sie nie poddawac... walcze dla siebie, dla dziecka...

Jutro mam rozmowe o prace... poprzednia rzucilam z dnia na dzien, gdy maz mial chwilowe checi ratowania naszego malzenstwa i poprosil, abym przyjechala z dzieckiem do niego... wiem glupia bylam, ale wtedy wierzylam, ze z nasza pomoca on da rade wyrwac sie z tego co robi... on sie wyrwal, a ja zostalam bez pracy...

Jutro mam szanse na nowa... prosze wspomnijcie o mnie w Waszych modlitwach...

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 11 paź 2018, 10:00
autor: Pavel
Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko...

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 11 paź 2018, 10:19
autor: s zona
..naszymi prosbami racz nie gardzic w potrzebach naszych ..

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 11 paź 2018, 10:34
autor: Nirwanna
...ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać....

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 11 paź 2018, 11:01
autor: jacek-sychar
... Panno chwalebna i błogosławiona ...

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 11 paź 2018, 13:07
autor: Aromat
O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza,

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 11 paź 2018, 20:26
autor: Pavel
z Synem Twoim nas pojednaj, Synowi Twojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj.

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 12 paź 2018, 9:56
autor: Nini
Dziekuje za Wasza modlitwe :)
Niestety nie udalo sie... ale nie poddaje sie... najwyrazniej Bog ma inna droge dla mnie... szumak dalej ;)

Re: Czy da się jeszcze uratować nasze małżeństwo?

: 15 paź 2018, 9:58
autor: Nini
Wpadlam w jakis totalny dol... zmowu nie mam sily na nic... totalna rozsypka... czuje, ze zostalam sprowadzona do poziomu "rzeczy", ktorej jedynym zadaniem jest dostarczenie dziecka... nikogo nie obchodzi fakt, ze ja jestem w totalnej rozsypce... nikt nie zapyta, jak ja sie czuje. Minely 4.5 miesiaca odkad o wszystkim sie dowiedzialam i wedlug otoczenia, juz powinno byc ze mna dobrze... juz powinnam zaakceptowac "nowa" rzeczywistosc i zyc jakby nic sie nie stalo... dziwia sie, dlaczego jesze nie zlozylam pozwu o rozwod, skoro maz zyje z kowalska... a ja nie mam sil na nic... nie mam sily nawet z nimi rozmawiac i tlumaczyc, co sie ze mna dzieje... zreszta oni tez nie chca tego wiedziec... chodzi tu o rodzine meza, z ktora mialam dobry kontakt przed tym wszystkim, ktora juz zdazyla zaakceptowac postepowanie meza, a ktora uwaza, ze powinnam sie zachowywac tak jak przed tym wszystkim, totalnie pomijajac ten temat... powinnam byc taka jak wczesniej, tak jakby wciaz trwajacej zdrady nie bylo...