Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

map68
Posty: 17
Rejestracja: 05 paź 2018, 14:44
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: map68 »

Napiszę w kilku słowach swoją historię. W tym roku skończyłem 50 lat. 23 lata temu poznałem moją obecną żonę. Po roku od poznania pobraliśmy się i nie tak dawno bo 28.09.2018 była nasza 22 rocznica ślubu. W maju dzień przed moimi urodzinami po raz pierwszy wyprowadziła się moja żona. Wróciła do rodziców. Wydawało mi się że świat mi się zawalił. Nie mogłem się pozbierać długo. Trwało to dwa miesiące. Po dwóch miesiącach żona wróciła do mnie. Zrobiliśmy mały remont w mieszkaniu a konkretnie w pokoju w którym mieszkamy lub powinienem powiedzieć mieszkaliśmy. Trwało to dwa miesiące. Pod koniec drugiego miesiąca podczas wyjścia do kina żona oznajmiła mi że nie chce już ze mną być. I na drugi dzień ponownie się wyprowadziła. Teraz jak twierdzi już na dobre. Wiem że nie jestem ideałem i wiele rzeczy złych zrobiłem. Nie chcę tu wchodzić w szczegóły. Od pewnego czasu zacząłem się dość intensywnie modlić. Pomyślałem sobie wielokrotnie że jak trwoga to do Boga. Tak zgadza się. Jest to drugi okres w moim życiu gdzie dość intensywnie się modlę. Żona ma rodziców głęboko wierzących. Należeli kiedyś do kręgów rodzin. Teraz są to osoby starsze, schorowane. Nie za bardzo rozumiem ich bierności w tej sytuacji. Ponieważ teraz po raz drugi przyjęli moją żonę a ich córkę po swój dach mimo tego że jak twierdzą małżonkowie powinni sami załatwiać ze sobą sprawy. Twierdzą też że nie uznają rozwodów. Żona kilkakrotnie wspominała o rozwodzie i że ma nadzieję że nie stanę jej na drodze do wolności i wyrażę zgodę na rozwód. Chętnie z kimś porozmawiam kto ma podobne doświadczenia ponieważ ja nie chcę się rozwieźć i chcę walczyć o nas.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: Nirwanna »

Witaj map, na forum,
Przede wszystkim zachęcamy użytkowników (i Ciebie też) do dyskrecji w podawaniu szczegółów o sobie i swojej rodzinie; internet wbrew pozorom nie jest anonimowy.
Po drugie - osób o podobnych doświadczeniach jest wśród nas sporo, więc jesteś w dobrym miejscu.
Po trzecie - ja tam osobiście zachęcam, aby nie walczyć tylko ratować. Walka zakłada przegranych, rany; ratowanie bardziej stawia w postawie, gdy oboje z żoną możecie być wygrani.
Po czwarte - modlitwa to dużo i bez niej rzeczywiście z ratowaniem byłoby ciężko. Jednak pamiętać warto, że "Pan Bóg dla nas zrobi wszystko, ale za nas nie zrobi niczego". Mówisz, że wiele zła się zadziało za Twoją przyczyną. Naprawiasz to? Zadośćuczyniasz? Co robisz, by to zło nie wróciło?
No i na koniec - czy masz wsparcie w realu? Może warto do jednego z Ognisk sycharowskich zawitać? Lista ich jest tu: sychar.org/ogniska
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
map68
Posty: 17
Rejestracja: 05 paź 2018, 14:44
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: map68 »

Nirwanna pisze: 06 paź 2018, 9:29 Mówisz, że wiele zła się zadziało za Twoją przyczyną. Naprawiasz to? Zadośćuczyniasz? Co robisz, by to zło nie wróciło?
No i na koniec - czy masz wsparcie w realu? Może warto do jednego z Ognisk sycharowskich zawitać? Lista ich jest tu: sychar.org/ogniska
Żona twierdzi że straciła zaufanie do mnie ponieważ wiedząc jaki ma stosunek do kredytów zaciągnąłem ich dość dużo. Jednym z nich też obarczyłem żonę. Poza tym przez moją łatwowierność i całkowity brak asekuracji. Nie wiem czy to dobre słowo ale brakuje mi teraz słowa aby to określić. Dałem się wykorzystać w wyniku czego trafiłem do aresztu. Byłem tam przez cztery miesiące. Wyszedłem za kaucją. Jak na moje tamte warunki i obecne dość duża bo 50 tyś. zł ale moja żona potrafiła załatwić takie pieniądze w kilka minut. Przez cały okres bycia w areszcie pisaliśmy do siebie. Ja nawet po kilka listów dziennie. Mija teraz 5 lat od tego czasu. Spłacam na bieżąco wszystkie kredyty i nie zaciągam kolejnych. A tak robiłem wtedy. Brałem nowy kredyt aby spłacić poprzedni. Głupota! Przez wiele lat zajmowałem się doradztwem finansowym a teraz aby mnie nie korciło odciąłem się od tego i od środowiska ludzi którzy się tym zajmują. Pracuję i staram się poza pracą też coś dodatkowego robić aby spłacić wszystko szybko. Oczywiście teraz już wszystko legalnie. Sprawa moja nie jest zamknięta ponieważ cały czas jest w toku.

Rozmawiałem kilka dni temu z księdzem z Parafii i on mnie skierował do Was na ten portal. Wiem o ogniskach. Jestem z Krakowa i najbliższe takie spotkanie ma być za tydzień 13.10. Już zgłosiłem swoją chęć uczestnictwa.

Poza tym staram się myśleć też w jakimś stopniu o sobie. Dlatego też zapisałem się do psychiatry ponieważ mam problemy ze swoimi emocjami. Zdarza się że jestem wybuchowy. Tera do tego doszło to że nie mogę poradzić sobie z tym odejściem żony. Często mi się zdarza płakać i wielokrotnie też przechodziły mnie myśli samobójcze. Wiem że to nie jest rozwiązanie i dlatego też wizyta u psychiatry.

Zależy mi bardzo aby uratować to małżeństwo ponieważ bardzo żonę kocham i nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niej. Nie za bardzo wiem co robić i jak postępować dlatego też piszę to wszystko. Proszę przede wszystkim o szczerość i w miarę możliwości o pomoc. Dziękuję.
Ostatnio zmieniony 06 paź 2018, 11:03 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: Nirwanna »

Hm, jeśli najgorsze (areszt) zadziało się 5 lat temu, i od tamtego czasu naprawiasz, to może ostatnio wyszło coś nowego, o czym nie piszesz, i to po tym "czymś nowym" Twoja żona straciła zaufanie? Pięć lat naprawiania to dość długo, trudno mi sobie wyobrazić, aby nagle bez przyczyny żona straciła zaufanie.
Pozostaje jeszcze kwestia - na co brałeś te kredyty.

Lekarz i chęć pójścia do Ogniska - ze wszech miar słuszne decyzje.

Jednak wiesz - to, że nie wyobrażasz sobie życia bez żony, to już trochę zahacza o współuzależnienie emocjonalne. Przed ślubem każde z was było odrębną jednostką, i tak też weszliście w małżeństwo. Jednością duchową, sakramentalną jesteście aż do śmierci. Ale emocjonalnie i fizycznie - wciąż jesteście odrębnymi osobami. Przyjrzyj się swoim emocjom pod tym kontem. Bo jeśli żona jest Twoim "powietrzem", "całym światem", itp, to właśnie postawiłeś żonę na postumencie i zrobiłeś z niej bożka. Czyli zaburzyłeś sobie hierarchię wartości, bo to Bóg ma być w życiu na pierwszym miejscu, i to On ma być tym "powietrzem".
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
map68
Posty: 17
Rejestracja: 05 paź 2018, 14:44
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: map68 »

Nirwanna pisze: 06 paź 2018, 11:21 Pięć lat naprawiania to dość długo, trudno mi sobie wyobrazić, aby nagle bez przyczyny żona straciła zaufanie.
Pozostaje jeszcze kwestia - na co brałeś te kredyty.

Żona twierdzi że straciła zaufanie wtedy 5 lat temu gdy dowiedziała się o tym co zrobiłem. Przez te 5 starałem się pracować i spłacać wszystko. Na co brałem kredyty? Na początku na to aby mieć pieniądze na bieżące potrzeby. Później aby spłacać kredyty. Nic takiego się nie działo przez te 5 lat. Żona mi teraz zarzuca że przez te ostatnie lata nigdzie nie wyjeżdżaliśmy na wakacje i na weekendy. Zarzuca mi rzeczy o których nigdy ze mną nie rozmawiała a teraz wyciąga na światło dziennie. Wcześniej zamiatała je pod dywan.

Jednak wiesz - to, że nie wyobrażasz sobie życia bez żony, to już trochę zahacza o współuzależnienie emocjonalne. Przed ślubem każde z was było odrębną jednostką, i tak też weszliście w małżeństwo. Jednością duchową, sakramentalną jesteście aż do śmierci. Ale emocjonalnie i fizycznie - wciąż jesteście odrębnymi osobami. Przyjrzyj się swoim emocjom pod tym kontem. Bo jeśli żona jest Twoim "powietrzem", "całym światem", itp, to właśnie postawiłeś żonę na postumencie i zrobiłeś z niej bożka. Czyli zaburzyłeś sobie hierarchię wartości, bo to Bóg ma być w życiu na pierwszym miejscu, i to On ma być tym "powietrzem".
Może i w pewnych kwestiach uzależniłem się od niej. To jakby to nie było 22 lata wspólnego życia. Żona jest albo może była głęboko religijna. Co wyniosła z domu. Teraz gdy mówię jej, gdy się spotkamy, że co z przysięgą małżeńską która składałaś 22 lata temu przed ołtarzem. To odpowiada abym nie wzbudzał w niej poczucia winy. Teraz gdy czasami uda mi się do nie dodzwonić i mówię jej że cały czas wierzę w to że karta się odwróci i będziemy ponownie razem i że bardzo modle się o to. To nic nie odpowiada tylko słyszę z jej strony ciszę. Nie wiem jak to odbierać.
Zepsuty13
Posty: 236
Rejestracja: 16 lip 2018, 0:49
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: Zepsuty13 »

map68 pisze: 06 paź 2018, 12:19
Może i w pewnych kwestiach uzależniłem się od niej. To jakby to nie było 22 lata wspólnego życia. Żona jest albo może była głęboko religijna. Co wyniosła z domu. Teraz gdy mówię jej, gdy się spotkamy, że co z przysięgą małżeńską która składałaś 22 lata temu przed ołtarzem. To odpowiada abym nie wzbudzał w niej poczucia winy. Teraz gdy czasami uda mi się do nie dodzwonić i mówię jej że cały czas wierzę w to że karta się odwróci i będziemy ponownie razem i że bardzo modle się o to. To nic nie odpowiada tylko słyszę z jej strony ciszę. Nie wiem jak to odbierać.
Powiem Ci tak ze swojego doswiadczenia i po koleżeńsku: nie ganiaj za żoną z krzyżem. Ona wierzy ale może potrzebuje czasu, żeby to sobie poukładać. Z jednej strony poniekąd zawiniles a teraz nagle mowisz jej o wierze, przysiędze...zacznij od siebie a potem dopiero żona. Wez kartkę pozapisuj sobie co zepsules w swoim zyciu jezeli chodzi tak ogolnie i w kontakcie z żona i krok po kroku eliminuj przyczyny. Nie to co sie juz wydarzyło tylko przyczyny. To co się wydarzyło - na to juz nie masz wpływu.

Na chwilę obecną żona chyba nie chce kontaktu skoro za często nie odbiera Twoich telefonów.

Cisza, czas i modlitwa. Chyba na chwilę obecną nie masz lepszego rozwiazania.
map68
Posty: 17
Rejestracja: 05 paź 2018, 14:44
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: map68 »

Zepsuty13 pisze: 06 paź 2018, 15:21 Cisza, czas i modlitwa. Chyba na chwilę obecną nie masz lepszego rozwiazania.
Zgadzam się z Tobą. Cisza teraz jest możliwa ponieważ do końca miesiąca nie muszę się z żoną kontaktować. Na początku miesiąca jestem zmuszony ponieważ mamy wspólnie firmę gdzie pewne dokumenty musi mi podpisać do księgowej. Modlitwa! Wstaję teraz półtorej godziny wcześnie i odmawiam Nowennę Pompejańską.
Ostatnio zmieniony 06 paź 2018, 15:47 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: ozeasz »

map68 pisze: Teraz gdy mówię jej, gdy się spotkamy, że co z przysięgą małżeńską która składałaś 22 lata temu przed ołtarzem.
Dlatego taka odpowiedź :
To odpowiada abym nie wzbudzał w niej poczucia winy
Widzisz różnicę w komunikacie tym wyżej od tego :
map68 pisze:Teraz gdy czasami uda mi się do nie dodzwonić i mówię jej że cały czas wierzę w to że karta się odwróci i będziemy ponownie razem i że bardzo modle się o to.
Jest różnica?
map68 pisze:To nic nie odpowiada tylko słyszę z jej strony ciszę. Nie wiem jak to odbierać.
No właśnie , zastanów się dlaczego ,i co ona może oznaczać ? Wg mnie taka reakcja to jest dobry ,zdrowy objaw.

P.S. Mnie za rok stuknie 50-tka ,minęła nam 24 rocznica małżeństwa w, w tym w listopadzie 7 rocznica nieformalnej separacji ..... z doświadczenia napiszę : nie trać siły na żale i koncentracje na złu , myślę że to błędna percepcja . Dzisiaj przyszła do mnie taka myśl na Eucharystii właśnie ,rozpamiętywanie zła , negatywów i poddawanie się tej atmosferze ,zawęża mocno perspektywę . Warto popatrzeć na siebie ,żonę ,małżeństwo z boku , na świeżo , jakby ktoś całkiem obcy na Was patrzył i chciał ocenić Wasz związek ,co mógłby powiedzieć ,co poradzić ?
Kiedyś usłyszałem ciekawą teorię i do tego odnosi się mój dopisek :Jeśli czegoś nie da się zrobić , warto tam posłać kogoś ,kto o tym nie wie . Pozdrawiam Cię serdecznie.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
map68
Posty: 17
Rejestracja: 05 paź 2018, 14:44
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: map68 »

ozeasz pisze: 06 paź 2018, 16:10
No właśnie , zastanów się dlaczego ,i co ona może oznaczać ? Wg mnie taka reakcja to jest dobry ,zdrowy objaw.
Bardzo chciałbym aby to był zdrowy objaw. Dziś są moje imieniny i dostałem tylko z prostymi życzeniami. Trochę to boli :(
Mnie za rok stuknie 50-tka ,minęła nam 24 rocznica małżeństwa w, w tym w listopadzie 7 rocznica nieformalnej separacji ..... z doświadczenia napiszę : nie trać siły na żale i koncentracje na złu , myślę że to błędna percepcja . Dzisiaj przyszła do mnie taka myśl na Eucharystii właśnie ,rozpamiętywanie zła , negatywów i poddawanie się tej atmosferze ,zawęża mocno perspektywę . Warto popatrzeć na siebie ,żonę ,małżeństwo z boku , na świeżo , jakby ktoś całkiem obcy na Was patrzył i chciał ocenić Wasz związek ,co mógłby powiedzieć ,co poradzić ?
Kiedyś usłyszałem ciekawą teorię i do tego odnosi się mój dopisek :Jeśli czegoś nie da się zrobić , warto tam posłać kogoś ,kto o tym nie wie .
Z tego słyszę od ludzi na osiedlu, gdzie mieszkaliśmy, że byliśmy przykładnym małżeństwem. Razem na zakupy. Razem do kościoła. Razem na spacer. 10 lat mieliśmy psa który był traktowany przez żonę i mnie jak nasz syn ponieważ nie mamy dzieci. Nie dlatego że nie chcieliśmy. W styczniu tego roku odszedł. Był okres żałoby po nim. 28.04 żona kupiła nowego psa. Tym razem suczkę. Tak chciała. Po nie całych dwóch tygodniach wyprowadziła się i zostawiła ją ponieważ jej mama nie toleruje zwierząt. Bardzo przeżywała z nią rozstanie bo gdy tylko powiedziałem przez telefon o naszej małej to był płacz i mówienie nie wzbudzaj we mnie poczucia winy. Mała też na swój sposób przeżywa ponieważ wieczorem często patrzy na miejsce gdzie żona spała a rano na spacerze ciągnie na przystanek skąd żona rano jechała do pracy odprowadzana przez nas przez okres jak była z nami. Żona też w przyszłym roku skończy 50 lat. Dzięki książce "5 języków miłości" wiem czego nie robiłem przez te lata gdy byliśmy razem. Na 22 rocznicę ślubu żona dostała ode mnie przez pocztę kwiatową bukiet z 22 róż.
tereska
Posty: 578
Rejestracja: 05 lut 2017, 10:07
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: tereska »

eraz gdy mówię jej, gdy się spotkamy, że co z przysięgą małżeńską która składałaś 22 lata temu przed ołtarzem. To odpowiada abym nie wzbudzał w niej poczucia winy. Teraz gdy czasami uda mi się do nie dodzwonić i mówię jej że cały czas wierzę w to że karta się odwróci i będziemy ponownie razem i że bardzo modle się o to. To nic nie odpowiada tylko słyszę z jej strony ciszę. Nie wiem jak to odbierać.
Bardzo przeżywała z nią rozstanie bo gdy tylko powiedziałem przez telefon o naszej małej to był płacz i mówienie nie wzbudzaj we mnie poczucia winy.
Czemu twoja żona mówi o wzbudzaniu przez ciebie poczucia winy? Zastanawia mnie to, bo się powtarza.
Człowiek nie jest tylko sprawcą swoich czynów, ale przez te czyny jest zarazem w jakiś sposób „twórcą siebie samego”. Jan Paweł II, ( Homilia Jana Pawła II wygłoszona podczas mszy św. na placu Zwycięstwa, Warszawa, 2 czerwca 1979.)
Amica

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: Amica »

A z tym poczuciem winy to chyba stały tekst wszystkich odchodzących. A przynajmniej tak było u mojego męża. Ponieważ wewnętrznie czuł, że robi źle (odchodząc z małżeństwa nie naprawiając), racjonalizował sobie swoje powody. A bo "tak się zdarza", "ludzie się rozstają", "tak w zasadzie nigdy nie kochałem" <-- czyt. jestem usprawiedliwiony, że odchodzę, "sakrament sakramentem, ale ja jestem niewierzący" <-- czyt. nie wiąże mnie przysięga przed Bogiem, w którego nie wierzę itd.

I każda moja rozmowa z nim kończyła się podobnym zarzutem: nie wywołuj we mnie poczucia winy <- czyt. nie przypominaj mi, że źle robię.

Czy jeśli jesteśmy wewnętrznie pewni co do słuszności naszego wyboru i jego wartości pozytywnej (czyli że odchodzę, ale nie dzieje się zło, bo np. gorzej by było tkwić w tym układzie na siłę), to czy ktoś może w nas wywołać poczucie winy? Może musiałby się wypowiedzieć jakiś psycholog, ale wydaje mi się, że tam gdzie jest prawdziwa wiara w słuszność i szlachetność własnego postępowania, to poczucia winy nikt nie jest w stanie wywołać. Jedynie tam, gdzie są wątpliwości - każda rozmowa "prostująca" powoduje dyskomfort - ktoś nas chce wypchnąć z ciepłych kapciuszków własnego racjonalizowania nawet całkiem dużych podłości i przypomina nam, że jednak stoi za tym czyjaś krzywda, zło, cierpienie, więc nie jesteśmy do końca tacy cacani.

Więc myślę, że żona map68 może mieć podobnie.

Ale też - domyślając się, jaki jest ten mechanizm i że moje (wg mnie słuszne argumenty za naprawianiem małżeństwa) powodują u mojego męża jedynie poczucie winy - zrezygnowałam z argumentowania, przekonywania. Uznałam, że nie ma to sensu, nie przyniesie efektu, a jedynie utwierdzi męża w poczuciu skrzywdzenia, w poczuciu bycia ofiarą (także swoich kiepskich wyborów np.). W pewnym momencie zrozumiałam, że nie chciałabym, aby mąż wrócił do mnie jedynie dlatego, że miał poczucie winy. To słaby fundament. Zapytałam siebie - czy ja też chciałabym być w takiej sytuacji przekonywana? I stawiana w pozycji: ej, robisz coś nie tak, popatrz na mnie, ja jestem szlachetny/szlachetna, wybaczam, ale zobacz, cierpię, to nie jest dobre, co robisz? No raczej nie. Pewnie natura kazałaby mi przekornie uciekać tam, gdzie mogę zacząć od początku, bo tutaj bym musiała wykonać kawał roboty, aby stać się lepszym w oczach tej drugiej osoby. Jeśli do tego dochodzi brak motywacji w postaci niechęci do małżonka - to każda taka rozmowa byłaby tylko krokiem w tył w relacji lub kolejną cegiełką muru.

Dlatego powiedziałam na koniec dość wyraźnie, że wg mnie warto sprawdzić, czy można było nasze małżeństwo naprawić. Podsunęłam mu pod nos kilkanaście książek i... zostawiłam go samego z tą decyzją.

Na razie efekt jest taki, że w poniedziałek za tydzień mam sprawę rozwodową. ;) Ale to może być skutek mojego wcześniejszego złego rozeznania i stawiania męża właśnie w ciągłym poczuciu winy. Co będzie w przyszłości - czas pokaże. Mam wewnętrzne przekonanie, że swoim odsunięciem się od "epatowania" smutkiem, cierpieniem, argumentowaniem "ty robisz coś nie tak" - zostawiłam jakieś mimo wszystko - otwarte okno. Szansę, aby mąż mógł - wracając - zachować twarz. W przeciwnym razie mogłabym całkiem zaprzepaścić tę szansę, w myśl znanego tutaj na forum powiedzenia: albo masz rację, albo relację. Mało kto lubi się przyznawać do błędu, a np. osobowości narcystyczne wręcz cierpią, jeśli muszą to robić - więc naturalniej mi było zostawić męża z własną decyzją, przy jednoczesnym zaznaczeniu, co ja o tym sądzę i... odsunięciu się.

Myślę, że nic tym nie straciłam. Mogłam jedynie pogorszyć sprawę i sprawić, że mąż utwierdzałby się w przekonaniu, że dobrze zrobił, przecież nikt nie znosi być pouczany i stawiany w pozycji przegrańca, który podejmuje głupie i złe decyzje.

Myślę też, że warto wzorować się na miłości Jezusa do nas. On też nie tkwi nam ciągle nad głową i nie powtarza: zobacz, znowu zgrzeszyłeś, znowu coś źle robisz, oj, popraw się. Raczej przecież stoi z boku i czeka, aż sami dojdziemy do pewnych wniosków. Dał nam przykazania i wolną wolę do ich przestrzegania. I myślę, że to jest ten kierunek właśnie. A przynajmniej w moim przypadku.

Pozdrawiam!
jacek-sychar

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: jacek-sychar »

Tak, poczucie winy.

Jest to zawsze zagrożenie, że powracający małżonek będzie ciągle atakowany tym poczuciem winy, ale i odchodzący często przerzuca winę na porzuconego.
Już to pisałem, ale moja żona próbowała wmówić mi, że odeszła z mojego powodu. Ale łatwiej było jej tłumaczyć winę moją mamą, która po pierwsze mieszkała prawie 200 km od nas i niezbyt często nas odwiedzała z powodu choroby a po drugie, w momencie żony nie żyła już ... 11 lat.

Tak więc poczucie winy mamy lub próbuje się w nas wywołać z różnych powodów. Wychodzenie z kryzysu polega na uświadomieniu sobie swoich błędów, ale jednocześnie na pozbyciu się nieuzasadnionego poczucia winy.

Mam taki kubek, na którym jest sentencja Tadeusza Kotarbińskiego "W wolności najważniejsza jest jej świadomość".
To, co tutaj robimy (i w ogniskach i na krokach), to właśnie uzyskanie świadomości swojej wolności. To odbluszczowianie się, życie swoim życiem.
Czego wszystkim jak najszybciej życzę.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: s zona »

map68 pisze: 06 paź 2018, 18:06
ozeasz pisze: 06 paź 2018, 16:10
No właśnie , zastanów się dlaczego ,i co ona może oznaczać ? Wg mnie taka reakcja to jest dobry ,zdrowy objaw.
Bardzo chciałbym aby to był zdrowy objaw. Dziś są moje imieniny i dostałem tylko z prostymi życzeniami. Trochę to boli :(


Żona też w przyszłym roku skończy 50 lat. Dzięki książce "5 języków miłości" wiem czego nie robiłem przez te lata gdy byliśmy razem. Na 22 rocznicę ślubu żona dostała ode mnie przez pocztę kwiatową bukiet z 22 róż.

Map 68 , a moze warto byc wdzieczny ,za to masz , co na plus ..
Zyczenia dostales , tzn ,ze zona pamieta ,mysli o Tobie .. moze na ten moment nie potrafi dac Ci wiecej ...

A poczucie winy przerabiam na biezaco ,to moj maz narozrabial ,a ja jestem tym obciazana .. bo rozwalam rodzine .. bo po roku placzu z modlitwa po nocach odwazylam sie zlozyc pozew o separacje i alimenty przy okazji .. bo wszyscy sie dowiedzieli .. bo odwrocili sie od meza niemal wszyscy ... bo to moja wina ...

Map68, mam nadzieje,ze akcja z kwiatami nie jest jednorazowa .. jak mowi O Szustak za kazda roze masz "punkt " i za wszystkie 22 tez punkt :lol:
A to ,ze zona nie odeslala to tez na plus ,ja w ub roku odeslalam na Walentynki ,ale przyszly znacznie po czasie ok 10 dni i to chodzilo o reklamacje raczej niz o wyzywanie sie na mezu ;)
Ale to co wydaje mi sie Wazne na ten moment ,to co takiego sie zadzialo ,ze zona wlasnie teraz postanowila sie wyprowadzic ...Nirvanna tez o to pytala :?: co takiego zrobiles ,ze jej " sie przelalo " :?:
Pamietam ,jak kiedys Jacek pisal o zafiksowaniu kobiet i mezczyzn ,ze facet nie lubi zmian ,bo mu jest tak dobrze, a kobieta potrafi zniesc duzo latami ,ale ,jak jej sie przeleje , to nie ma zmluj sie .. Jest jakas naukowa formulka na to ,ale ja prosta kobieta jestem :P

Moze warto uderzyc sie we wlasne piersi , co Teraz zrobiles ,ze to sie przelalo .. Nie kiedys .. 5 lat temu ,ale Teraz ..
Nie musisz tu na forum .. Ale SOBIE w prawdzie ...uwazam ,ze jestes to sobie winien .. bo cos musialo sie przelac .. U nas to byla odmowa na operacje dziecka i moje upokorzenie w clinice ,gdzie musialam prosic lekarzy i adwokatke o obejscie tego...wtedy po roku czekania z pozwem ,dalam adw zielone swiatlo ...

Map68 ,masz to szczescie ,ze zona jest religijna ,bo wiekszosc malzonkow tutaj odchodzi tez od Boga .. To - wg mnie - nie pozwoli jej narobic glupstw ,Ty rowniez masz szanse dobrych wyborow wzmacniajac sie na NP ..
Westchne w modlitwie :)
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys po 22 latach małżeństwa.

Post autor: ozeasz »

Map68 ,mnie chodziło w pytaniu o różnice w reakcjach Twojej żony , w dwóch różnych komunikatach do Niej skierowanych , zauważyłeś ? Tu chodzi o to , jak Ty do Niej podchodzisz ,o formę komunikacji z Twojej strony która wg mnie ma bezpośredni wpływ na reakcję żony ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
ODPOWIEDZ