Życie po zdradzie, ale jak????

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Nirwanna »

Dziękuję Ci za to doprecyzowanie, cenne jest w świetle wypowiedzi dotyczących tej tematyki.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Witaj Blondi

Moze zaczne od tego, że bardzo mi przykro, że spotkało Cie cos takiego. I to wtedy, kiedy byłaś w błogosławionym stanie.
Rany zadane w takim momencie ranią głebiej i bolą dłużej - wiem to.
I tym bardziej mi przykro.

Powiadają, że
" Głupotą jest robić ciagle to samo i oczekiwac róznych rezultatów" (podobno Einstein)

Ty boisz się, że historia sie powtórzy. Sama piszesz
Blondi pisze: 16 lis 2018, 9:18Ja tylko boję się, że sytuacja się powtórzy. W zasadzie czytając fora dyskusyjne w zdecydowanej większości przypadków zdrada się powtórzyła. Po tym co przeszłam trudno mi uwierzyć, że jak zakręci się koło niego jakaś atrakcyjna kobieta to nie skorzysta.
Więc moze dobrze by było, abys ze swojej strony zadbała o to, aby sytuacja sie nie powtórzyła?
Twój mąż miał w stosunku do Ciebie pewne zarzuty, sama uznałaś, że widzisz, że nie jesteś bez wad...czy coś z tym zrobiłas? Czy zamierzasz zrobić?

Oboje macie swój wkład w to, co sie stało.
Kazde z was powinno samo z soba przepracować swoją część. Czasem nie da się tego zrobic wspólnie.
Mąz nie chce iśc na terapie - a Ty poszłaś?
Może warto pójść na terapię indywidualną i przepracowac samą siebie? I stać się katalizatorem dobrych zmian...?
Moze warto, aby zrozumieć; zobaczyć naprawdę wyraźnie swój wkład w kryzys, zrozumiec mechanizmy działania, zobaczyć w mężu człowieka ( którego kochasz, jak sama deklarujesz)... i moze sie okaże, że wtedy zdecydowanie łatwiej bedzie Ci przebaczyć?
Popatrz...półtora roku "kisisz" to w sobie. Tylko dlatego, że on nie chce iśc na terapię? To dojrzałe?

Znasz pojęcie samospełnianjącej sie przepowiedni?
Popatrz co napisałaś
Blondi pisze: 16 lis 2018, 9:18Postawę mojego męża też uważam za niedojrzałą. Od momentu kiedy mi powiedział o wszystkim i poznałam pewne szczegóły to w ogóle stwierdziłam, że jest dużym dzieckiem. Ja go o nic nie prosiłam, pomimo że byłam w ciąży. Powiedziałam mu, że niech idzie do kowalskiej, ja sobie bez niego poradzę. Niech wychowuje cudze dzieci, jak to mu da szczęście. Na koniec powiedziałam, że jaką bym była żoną, jakbym mężowi zabroniła być szczęśliwym. Skoro tak szukał szczęścia, przy mnie go nie odnalazł to droga wolna.
Pogarda, lekceważenie, sarkazm...i pewnie jeszcze kilka innych określeń by pasowało...
Na tamten moment - rozumiem.
Ale jeżeli dalej to od Ciebie emanuje, to obawiam się, że dostaniesz to, czego "pragniesz".
Więc zastanów się, czy naprawdę pragniesz zostać samotną, porzuconą żoną i matką dwojga dzieci, na resztę życia skazaną na "bycie twardzielką" w samotności...?
Blondi pisze: 16 lis 2018, 9:18On oczywiście błagał, przepraszał i te wszystkie ble, ble, ble, które znacie. Stara się, na pewno się stara. Wie, że mu nie ufam. Jak gdzieś wychodzi, zostaje w pracy to wysyła mi zdjęcia, dzwoni. Ciągle chce spędzać ze mną czas, opiekuje się dziećmi.
Kochana Blondi, to nie jest żadne "ble, ble, ble". Nie wiesz ile to "ble, ble, ble" jego kosztowało.
Postaraj sie okazać swojemu męzowi trochę szacunku, pokaż mu, że pomimo, że trudno Ci ufać, to jednak sie starasz. Że warto zawalczyć...On też jest człowiekiem, ktory ma uczucia i potrzeby.
On sie stara na swój sposób - doceń to...jakoś to doceń.
Permanentnie okazywany brak zaufania otwiera złe drzwi i prowokuje złego. Półtora roku, to kawał czasu, uważaj, żebyś nie przesadziła. Każdy ma swoją godność i uczucia - także twój mąż.

Pracę, w naprawe małżeństwa w kryzysie, muszą włozyć obie strone. Niezależnie od tego, która jak czuje sie poraniona.
Każda ze stron kryzysu ma swoje "za uszami" i nie oglądając sie na innych, tym powinna sie zająć.

Tu się mówi - zajmij się sobą.
I jeżeli dobrze zrozumie się to zdanie, to można bardzo wiele dobrego tym zdziałać.

Mam nadzieje, że nie poczułas sie urażona tym co napisałam.
Ania10

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ania10 »

ozeasz pisze:


Aniu 10 możesz wytłumaczyć skąd taka postawa wobec życia drugiej osoby ? Czy to wg Ciebie miłość ?
To zwykły szantaż emocjonalny, i nie należy jemu ulegać. Katolik musi być osoba w pełni wolną a nie ulegajaca szantaża czy też podjemująca zycie z daną osoba z litości bo jescze się zabije.

Poza tym wybaczenie i dalsze życie z tą osobą musi być decyzją w pełni wolna i jakby darem który chcemy ofiarować drugiej osobie. Bo w przypadku zdrady zgodnie z wiarą i nauczaniem KK mamy prawo do separacji dozgonnej.
Zatem wszelkie próby szantażu ze strony winnego cudzołożnika sa śmieszne i zamiast stosować takie zabiegi powinni ciezko pokutować za swoj występek i nie śmieć nawet prosić o wybaczenie., Ewentualnie tylko pokazywać zmianę siebie i pozostawić wolnośc drugiej osoby do przyjęcia pod dach i łoża badz nie.
Wg mnie dalsze życie życie po zdradzie i przyjęcie spowrotem do łóżka zdradzacza jest heroizmem, a KK od nikogo nie nie wymaga heroizmu to dobrowolna deczyja. Obowiazku nie ma.
Blondi
Posty: 75
Rejestracja: 02 paź 2018, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Blondi »

Ozeaszu A czy mówiłeś swojej żonie o myślach samobójczych? Ja z jednej strony nie do końca wierzę, że mąż by się zabił, ale z drugiej w jego oczach jest desperacja. Kocham go i myślę, że jest to miłość taka prawdziwa, na całe życie. Ja jestem osobą dość twardo stąpającą po ziemii i zasadniczą. Przysięga małżeńska to dla mnie świętość. Ratowanie małżeństwa wydaje mi się jedyną słuszną drogą. Mąż poza tym straszeniem, że się zabije jest racjonalnym człowiekiem. To sprawia, że nie bagatelizuję jego słów. Wszystko jest takie trudne. Zawsze myślałam, że sama miłość wystarczy, a to nieprawda. Zaufanie to fundament udanego i trwałego związku, bez którego nic wartościowego nie zbudujemy. Teraz też chcę, żeby w moim życiu było więcej Boga. Co prawda z mężem co niedziela chodziliśmy do kościoła, ale na codzień Jego brakowało. Bardzo dziękuję Wam za wpisy. Wasza wiedza poparta doświadczeniem życiowym jest nie do przecenienia.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

Ania10 pisze: 16 lis 2018, 22:49
ozeasz pisze:


Aniu 10 możesz wytłumaczyć skąd taka postawa wobec życia drugiej osoby ? Czy to wg Ciebie miłość ?
To zwykły szantaż emocjonalny, i nie należy jemu ulegać. Katolik musi być osoba w pełni wolną a nie ulegajaca szantaża czy też podjemująca zycie z daną osoba z litości bo jescze się zabije.

Poza tym wybaczenie i dalsze życie z tą osobą musi być decyzją w pełni wolna i jakby darem który chcemy ofiarować drugiej osobie. Bo w przypadku zdrady zgodnie z wiarą i nauczaniem KK mamy prawo do separacji dozgonnej.
Zatem wszelkie próby szantażu ze strony winnego cudzołożnika sa śmieszne i zamiast stosować takie zabiegi powinni ciezko pokutować za swoj występek i nie śmieć nawet prosić o wybaczenie., Ewentualnie tylko pokazywać zmianę siebie i pozostawić wolnośc drugiej osoby do przyjęcia pod dach i łoża badz nie.
Wg mnie dalsze życie życie po zdradzie i przyjęcie spowrotem do łóżka zdradzacza jest heroizmem, a KK od nikogo nie nie wymaga heroizmu to dobrowolna deczyja. Obowiazku nie ma.
Hmm , a może takie zachowanie świadczy o bezradności ?


Przychodzi mi takie zdanie wypowiedziane przez Jezusa :
Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: "Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś
Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?" I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu». Mt 18,32-35
Ania 10 pisze:To zwykły szantaż emocjonalny, i nie należy jemu ulegać. Katolik musi być osoba w pełni wolną a nie ulegajaca szantaża czy też podjemująca zycie z daną osoba z litości bo jescze się zabije.

Nie próbuję tu namówic Blondi do życia z mężem ,bo Jej decyzja i Jej konsekwencje , zarazem nie wiem skąd masz takie informacje że to tylko szantaż ,może to wołanie rozpaczy ?

Każdy katolik ,wierzący i niewierzący upada ,poddaje się manipulacji grzechu ,nie ma takiego żyjącego który nie grzeszy , co innego musieć czy chcieć ,co innego móc .


Czuję że mimo tego co zrobiła mi żona Twoje zdanie na temat co powinien katolik w stosunku do cudzołożnika ,zdradzacza i jak on powinien pokutować jest dla mnie zbyt stanowcze i jednostronne , ja na dzień dzisiejszy mam inaczej .Pozdrawiam .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: s zona »

Lustro , to Ty :o
jak sie ciesze ze ,ze Cie widze :D
Milo ,ze zajrzalas , zostaniesz ....

Blondi , wybacz ten entuzjazm ,ale Lustro w pewnych kestiach jest niezastapiona ....
Ania10

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ania10 »

ozeasz pisze: 17 lis 2018, 0:20 Hmm , a może takie zachowanie świadczy o bezradności ?


Przychodzi mi takie zdanie wypowiedziane przez Jezusa :
Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: "Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś
Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?" I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu». Mt 18,32-35
Nie próbuję tu namówic Blondi do życia z mężem ,bo Jej decyzja i Jej konsekwencje , zarazem nie wiem skąd masz takie informacje że to tylko szantaż ,może to wołanie rozpaczy ?

Każdy katolik ,wierzący i niewierzący upada ,poddaje się manipulacji grzechu ,nie ma takiego żyjącego który nie grzeszy , co innego musieć czy chcieć ,co innego móc .


Czuję że mimo tego co zrobiła mi żona Twoje zdanie na temat co powinien katolik w stosunku do cudzołożnika ,zdradzacza i jak on powinien pokutować jest dla mnie zbyt stanowcze i jednostronne , ja na dzień dzisiejszy mam inaczej .Pozdrawiam .
Wybaczyć owszem ale niekoniecznie żyć dalej i sypiać. KK nie nakłada takiego obowiazku i taka decyzja zalezy od zdradzonrgo. Powinna byc wolna a nie pod wplywem szantazu ktoremu autorka jak widać ulega i jej decyzja nie jest dobrowolnym darem.
Takie zabiegi ze sie zabije itd pokazuja tez ze ktos nie wie co zrobił bo wymaga od autorki heroizmu i niejako wymusza to grozbami zamiast pokornie pozostawic wybor i przyjac konsekwencje czynu ktorego sie dokonalo.
Ostatnio zmieniony 17 lis 2018, 7:53 przez Ania10, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Ukasz

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ukasz »

Ja również chciałbym powitać po długiej przerwie Lustro znów na forum. Tęskniliśmy!

Myśli samobójcze i zdrada - warto to rozdzielić. Zdradzony małżonek może nie być w stanie wybaczyć. Ten, który zdradził, żałuje i widzi, że nie ma powrotu, może nie unieść tego ciężaru. Czy nie ma prawa powiedzieć o takim swoim stanie ukochanej osobie, gdy razem próbują odbudować? Czy musi to być szantaż emocjonalny? Przecież nie. Ale może i wtedy jest to rzeczywiście niedopuszczalne.

Dzielnie ludzi na tych, który zdradzili, i tych co tego nie zrobili, jest słuszne, ale zarazem nieco umowne. Pamiętajmy o słowach Chrystusa o cudzołóstwie w sercu. Kto może powiedzieć, że na pewno się tego nigdy nie dopuścił? Przyprowadzili do niego kobietę, która na pewno cudzołożyła w pełnym tego słowa znaczeniu, nie raz, została właśnie przyłapana na gorącym uczynku, nie miała możliwości okazać żadnej gotowości do nawrócenia. Czy Chrystus powiedział, że należy ją traktować adekwatnie do ciężaru jej grzechu? Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Ja nie miałem myśli samobójczych, ale pragnienie śmierci, marzenie o niej - już tak. Nie epatowałem tym żony, ale usłyszała o tym dwa lub trzy razy w ciągu kilku lat. Za pierwszym razem to było wtedy, gdy zachowanie żony odbierałem jako psychiczne znęcanie się nade mną. Po kilku dniach z rzędu byłem u kresu sił. Powiedziałem jej, że przed próbą samobójstwa bronie mnie jeszcze moja wiara, ale doszedłem już do takiego stanu, że bardzo bym chciał ze sobą skończyć, więc proszę, żeby mi wyjaśniła, co tym razem ma do mnie pretensje. Usłyszałem w odpowiedzi, że jak mam problemy psychiczne, to żebym sobie poszukał psychiatry. Potem się okazało, że chodziło o odmowę wykonania jej drobnego polecenia. To był jeden z czarniejszych momentów w moim małżeństwie. Ania10 proponuje wersję ostrzejszą, bo zdradzacz to taki prawdziwy, ciężki grzesznik i nie ma prawa ujawnić swojego bólu. Zgadzam się z Ozeaszem, że to nie jest dobra rada. Powoływanie się tu na naukę Kościoła jeszcze pogłębia ten sprzeciw.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: burza »

Witam, czytam i zastanawiam się jaka historie przeżyć miało lustro . Czy ta historia dobrze się zakonczyla?
Blondi
Posty: 75
Rejestracja: 02 paź 2018, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Blondi »

Ozeaszu masz chyba rację, że zachowanie mojego męża może świadczyć o bezradności. Lustro bardzo dziękuję za wpis. W żaden sposób nie poczułam się urażona. Ja oczywiście byłam sarkastyczna i okrutna wobec męża, ale wtedy kiedy mi powiedział o wszystkim. Nie stać mnie było wówczas na nic innego. Jeszcze bardziej sarkastyczna byłam w stosunku do kowalskiej. Ale to było wtedy. Od tamtego czasu staram się pracować nad sobą. Byłam z mężem na warsztatach katolickich poświęconych tematyce relacji małżeńskich. Mi one dużo dały, bo zaczęłam jasno widzieć swoje błędy i zaniedbania w stosunku do męża. To był pierwszy krok. Jednak w dalszym ciągu miałam napady złości. Może nie tak częste jak na początku, ale męczyły mnie. Kiedy zaczęłam jasno widzieć, że mam problem sama ze sobą to zaczęłam szukać psychologa i znalazłam, ale jak mąż się dowiedział, że planuję iść to się zdenerwował i powiedział, żebym lepiej psychiatrę sobie znalazła A rozmowa o naszych problemach z psychologiem wg niego to tylko rozdrapywanie ran. Nie poszłam więc do psychologa. Zamówiłam sobie kurs internetowy o tym co mogę zmienić w swoim życiu, żeby małżeństwo było lepsze. Mąż zobaczył, że tego słucham i powiedział, że znowu jakieś głupoty wymyśliłam. Ja już naprawdę nie wiem jak skutecznie zmienić swoje zachowanie, żeby sprostać jego oczekiwaniom A jednocześnie żeby on to zaakceptował. Wcale nie chcę udawać twardzielki, bo nie muszę sobie niczego udowadniać A takie zachowanie które opisujesz uważam za egoistyczne. Napisałam, że boję się ponownej zdrady w takim kontekście, iż przez pół roku mężowi puściły hamulce moralne. Czasem sobie myślę, że może to kwestia charakteru?? Kiedyś czytałam, że jeśli żona jasno mówi mężowi, że zdrady nie wybaczy, to ten możliwe, że jej nie popełni, bo będzie się bał. Mój wie o tym bardzo dobrze. Czy prezentuję postawę dojrzałą? Być może nie, ale wiem, że jestem na właściwej drodze ku temu, żeby dojrzeć. Ja dla męża naprawdę chcę szczęścia. Ja szczerze mu mówiłam, że może z kimś innym byłby szczęśliwszy, ale on zaprzeczył. Ja potrafię przyjąć do wiadomości, że coś robię źle, ale on chyba oczekuje,że ja to przyjmę z uśmiechem na twarzy. Ja potrzebuję troszkę czasu na przetrawienie tematu i potem zaczynam wdrażać zmiany. Staram się poprawiać swoje zachowanie. Jeśli chodzi o zaufanie to ja nie chcę męża kontrolować. Zawsze starałamsię dawać mu przestrzeń.
. Zobaczymy jak to będzie się toczyć. Dziękuję
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Lawendowa »

Blondi pisze: 17 lis 2018, 22:55 Ozeaszu masz chyba rację, że zachowanie mojego męża może świadczyć o bezradności.
Po tym co napisałaś dalej to nie wygląda na bezradność.
Od tamtego czasu staram się pracować nad sobą. Byłam z mężem na warsztatach katolickich poświęconych tematyce relacji małżeńskich. Mi one dużo dały, bo zaczęłam jasno widzieć swoje błędy i zaniedbania w stosunku do męża. To był pierwszy krok. Jednak w dalszym ciągu miałam napady złości. Może nie tak częste jak na początku, ale męczyły mnie. Kiedy zaczęłam jasno widzieć, że mam problem sama ze sobą to zaczęłam szukać psychologa i znalazłam, ale jak mąż się dowiedział, że planuję iść to się zdenerwował i powiedział, żebym lepiej psychiatrę sobie znalazła A rozmowa o naszych problemach z psychologiem wg niego to tylko rozdrapywanie ran. Nie poszłam więc do psychologa. Zamówiłam sobie kurs internetowy o tym co mogę zmienić w swoim życiu, żeby małżeństwo było lepsze. Mąż zobaczył, że tego słucham i powiedział, że znowu jakieś głupoty wymyśliłam. Ja już naprawdę nie wiem jak skutecznie zmienić swoje zachowanie, żeby sprostać jego oczekiwaniom A jednocześnie żeby on to zaakceptował. Wcale nie chcę udawać twardzielki, bo nie muszę sobie niczego udowadniać
Czekaj, czekaj... coś tu jest mocno nie tak.
Mąż Cię zdradził, Ty pracujesz i chcesz pracować nad sobą, a mąż jest temu przeciwny??? Nie ma prawa oczekiwać od Ciebie, że będziesz rezygnowała z szukania pomocy dla siebie.
Inna rzecz, że skoro on zdradził to on ma duuuużo do przerobienia.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Blondi

Twoj "obraz" co nie co mi się "rozjechal". Trochę inaczej wyglądała Twoja historia w Twoich dotychczasowych wpisach.

Chciała bym zapytać - a jaki sposób i w jakich okolicznościach Twoj mąż dowiedzial się o tym, że wybierasz się do psychologa?
A o kursie internetowym?

A gdyby Twoj mąż zabronił Ci pójść do dentysty z bolacym zębem, też byś zrezygnowała?
Skoro widzisz konieczność terapii u psychologa, sama dla siebie, to musisz dostac na to zgodę męża?
Blondi
Posty: 75
Rejestracja: 02 paź 2018, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Blondi »

Ciężko jest opisać swoje życie w kilku postach. Mąż się dowiedział, że chcę iść do psychologa, bo w tym czasie musiałby zająć się dziećmi. A o tym kursie to się dowiedział, bo korzystamy z jednego laptopa, widocznie miałam zakładkę otwartą. A co Ty byś poszła bez wiedzy męża? Mąż mi zarzuca, że robię wszystko po swojemu, więc się go posłuchałam po prostu. Nie wiem co Ci się jeszcze rozjeżdża. Ostatnio np. Kazał mi usunąć Facebook, nie zrobiłam tego, bo czasem z niego korzystam, mam tam swoje grupy np. Fitness. Pokłócił się że mną o to. Inym razem nie chciał iść do swojej matki na obiad, stwierdził, że to przeze mnie bo on nie lubi jeździć do moich rodziców. A ja mu odpowiedziałam, że jak jego rodzice nas zapraszają, to ja chodzę. I to dlatego. A te obiady to tak 1-2 razy w miesiącu. Co byś powiedziała na to bo ja się już po mału sama zaczynam gubić w tym wszystkim. Mam wrażenie, że co zrobię jest źle.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Pavel »

Zacznę od czegoś niezwiązanego z wątkiem, wybacz Blondi.
Miło Cię znów tu móc czytać lustro :)
Jednocześnie podpisuje się pod tym co napisałaś.

Blondi,
Z tego co piszesz wyczytuję niezdrową moim zdaniem chęć spełnienia oczekiwań męża wobec siebie podyktowaną podejrzewam strachem.
Masz prawo a wręcz obowiązek czynić dobro zarówno dla siebie jak i małżeństwa. A takim dobrem jest zapewne zarówno terapia indywidualna jak i staranie się ulepszać małżeństwo w sposób jaki masz możliwość.
Takie ustępstwa w imię zachowania dobrego nastroju męża mogą prowadzić do Twojego zniewolenia i izolacji.
Gorąco polecam „Granice w relacjach małżeńskich” jeśli jeszcze nie miałaś z tą książka do czynienia.

Na marginesie, zgadzam się z tym co napisał Ozeasz wcześniej, ja również mam inny obraz chrześcijaństwa i tego co powinien czynić katolik.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ania10

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ania10 »

Ukasz pisze: 17 lis 2018, 11:40 Ja również chciałbym powitać po długiej przerwie Lustro znów na forum. Tęskniliśmy!

Myśli samobójcze i zdrada - warto to rozdzielić. Zdradzony małżonek może nie być w stanie wybaczyć. Ten, który zdradził, żałuje i widzi, że nie ma powrotu, może nie unieść tego ciężaru. Czy nie ma prawa powiedzieć o takim swoim stanie ukochanej osobie, gdy razem próbują odbudować? Czy musi to być szantaż emocjonalny? Przecież nie. Ale może i wtedy jest to rzeczywiście niedopuszczalne.

Dzielnie ludzi na tych, który zdradzili, i tych co tego nie zrobili, jest słuszne, ale zarazem nieco umowne. Pamiętajmy o słowach Chrystusa o cudzołóstwie w sercu. Kto może powiedzieć, że na pewno się tego nigdy nie dopuścił? Przyprowadzili do niego kobietę, która na pewno cudzołożyła w pełnym tego słowa znaczeniu, nie raz, została właśnie przyłapana na gorącym uczynku, nie miała możliwości okazać żadnej gotowości do nawrócenia. Czy Chrystus powiedział, że należy ją traktować adekwatnie do ciężaru jej grzechu? Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Ja nie miałem myśli samobójczych, ale pragnienie śmierci, marzenie o niej - już tak. Nie epatowałem tym żony, ale usłyszała o tym dwa lub trzy razy w ciągu kilku lat. Za pierwszym razem to było wtedy, gdy zachowanie żony odbierałem jako psychiczne znęcanie się nade mną. Po kilku dniach z rzędu byłem u kresu sił. Powiedziałem jej, że przed próbą samobójstwa bronie mnie jeszcze moja wiara, ale doszedłem już do takiego stanu, że bardzo bym chciał ze sobą skończyć, więc proszę, żeby mi wyjaśniła, co tym razem ma do mnie pretensje. Usłyszałem w odpowiedzi, że jak mam problemy psychiczne, to żebym sobie poszukał psychiatry. Potem się okazało, że chodziło o odmowę wykonania jej drobnego polecenia. To był jeden z czarniejszych momentów w moim małżeństwie. Ania10 proponuje wersję ostrzejszą, bo zdradzacz to taki prawdziwy, ciężki grzesznik i nie ma prawa ujawnić swojego bólu. Zgadzam się z Ozeaszem, że to nie jest dobra rada. Powoływanie się tu na naukę Kościoła jeszcze pogłębia ten sprzeciw.
Dla mnie to dziwne ze pozwalales sie kobiecie tak traktowac i znecac i nadal z Twoich wpisow wynika ze nie potrafisz tego przerwac, boisz sie swojej zony i jej atakow gniewu. Ona ma wladze nad Toba bo sam jej ja dales. To naiwnosc i brak takiej twardej milosci o ktorej ja Mowie. Pan Bog w startymtestamencie wycinal w pien cale narody za grzech jednej osoby po to by nauczyc ludy.
Twarda milosc jest potrzebna i konieczna.
Dojrzaly czlowiek i uznajacu swoj grzech nie bedzie obciazal zdradzonego swoja wina ale wezmie skutki tego grzechu i przyjmie z godnoscia.
Ja nadal podtrzymuje stanowisko. Ze zdradony moze nie potrafic wybaczyc ze moze tego nie uniec byc rozwalony psychicznie i wiele rzeczy moze sie z nim stac obarczanie go jeszcze jakas odpowiedzialnosciq ze musi wybaczyc bo inaczej zdradzacz sie zabije jest nieludzkie i nie ma nic wspolnego z prawdziwym wolnym wybaczeniem.
ODPOWIEDZ