Ania10 pisze:Dla mnie to dziwne ze pozwalales sie kobiecie tak traktowac i znecac i nadal z Twoich wpisow wynika ze nie potrafisz tego przerwac, boisz sie swojej zony i jej atakow gniewu. Ona ma wladze nad Toba bo sam jej ja dales. To naiwnosc i brak takiej twardej milosci o ktorej ja Mowie. Pan Bog w startymtestamencie wycinal w pien cale narody za grzech jednej osoby po to by nauczyc ludy.
Twarda milosc jest potrzebna i konieczna.
My jesteśmy ludem Nowego Testamentu ,proponujesz wyciąć w pień męża Blondi by go czegoś nauczyć ?
Ania10 pisze:Dojrzaly czlowiek i uznajacu swoj grzech nie bedzie obciazal zdradzonego swoja wina ale wezmie skutki tego grzechu i przyjmie z godnoscia.
Mało kto z nas jest w pełni dojrzały ,każdy z nas popełnia błędy ,dojrzałością jest uczyć się na nich ,jednak Twoje porady , mam wrażenie ,nie biorą pod uwagę tego , że to każdy z nas będzie ponosił konsekwencje wprowadzonych w życie pomysłów , poza tym każdy z nas ma swój czas dojrzewania i niczego przyspieszyć zwykle nie można , trzeba DOJRZEĆ do pewnych postaw ,do jakieś percepcji .
Pewnie dojrzały człowiek też wiedziałby jakim jest jego przyszły współmałżonek i nie brałby ślubu .
Ania10 pisze:Ja nadal podtrzymuje stanowisko. Ze zdradony moze nie potrafic wybaczyc ze moze tego nie uniec byc rozwalony psychicznie i wiele rzeczy moze sie z nim stac obarczanie go jeszcze jakas odpowiedzialnosciq ze musi wybaczyc bo inaczej zdradzacz sie zabije jest nieludzkie i nie ma nic wspolnego z prawdziwym wolnym wybaczeniem.
Nikt tu chyba nie napisał że przebaczenie ma być w danym momencie , każdy ma swój czas , to proces , ja np. odnosiłem się do Twojej uwagi na temat samobójstwa i znajomości motywów.
Nieprzebaczenie jest w Ewangelii przedstawiane jako postawa która przynosi tę samą postawę Boga wobec niego ,to jest w modlitwie Pańskiej ,w przypowieści o dłużniku i w wielu innych częściach Ewangelii.
Jeśli ktoś nie potrafi przebaczyć sam stawia się na straconej pozycji , więc należałoby stwierdzić że nie jeśli ,ale kiedy wybaczę ?
Dojrzały człowiek wg twojej teorii ,w tym przypadku Blondu bo Jej radzisz ,powinna oddzielić ,manipulacje męża ,a faktyczny poziom jego bezradności i braku nadziei na przebaczenie i naprawę tego co sam zepsuł którą odczytuje z postawy Swojej Żony .
Ania10 pisze:Caly czas Twoj maz rozdaje karty. On jewt winny a on rzadzi Tiba i mowi co masz robic.
Jak dla mnie to wyglada ze on nie chce nic przepracowac jedynie sie wystraszyl ze mu sie rodzona rozwali stad tez te teksty o zabiciu sie.
Gdyby rzeczywiscie zalowal nie mowil by o glupotach tylko pokornie sie godzil na Twoje warunki z tego co piszesz nie ma tego.
Doświadczenie wielu tu obecnych wskazuje ze kryzys jest zbiorem wspólnym współmałżonków i jako taki jest konsekwencją wkładu każdego z nich , winny ? Brakło tu zdrady jeśli już ,jednak nasze zachowania nie biorą się z próżni , ta zdrada ma swoją historię ,która moim zdanie jej nie usprawiedliwia ,ale w jakiś sposób może wskazać genezę która znów dotyczy dwóch małżonków .
Tu podzielę sie moim doświadczeniem ,które zdarzyło się na początku małżeństwa ,
Moja żona twierdziła jak Ty , że moje decyzje wypływają ze strachu ,z różnych przyczyn ,choćby takiej że przestraszyłem się Jej brata ,lub jej pogróżki że Jej kumple dadzą mi nauczkę
,chyba do dzisiaj tak myśli ,wiele razy próbowałem Jej przedstawić motywy mojego działania , Ona jednak w to nie wierzy …...a ja na to nic nie poradzę i godzę się z tym że tak ma ,mając świadomość że tak nie jest .
Za to moja decyzja brała sie z całkowicie innego źródła , z decyzji o tym że chce kochać i wniosku z dialogu przeprowadzonego z Bogiem że tej miłości nie potrafiłem w sposób odpowiedni okazać .
Obawa że stracę rodzinę ,żonę (czyi osoby dla mnie wartościowe i drogie)jest dla mnie czymś dobrym ,nie wiem dlaczego łączysz to z tym , że ktoś nie chce czegoś przepracować ,to właśnie świadomość ,przebudzenie że moje zachowania mogą do tego doprowadzić powinny być przyczynkiem do nawrócenia ,dla mnie to dobra cecha ,w odróżnieniu od takiej postawy ,jak czyta się na forum multum współmałżonków ma to gdzieś i odchodzi do kowalskich .
Ania10 pisze:Gdyby rzeczywiscie zalowal nie mowil by o glupotach tylko pokornie sie godzil na Twoje warunki z tego co piszesz nie ma tego.
Ja tak zrobiłem ,nie zdradziłem , skrzywdziłem żonę w inny sposób , to była przemoc z mojej strony i postąpiłem dokładnie jak napisałaś godząc się na wszystkie warunki żony co doprowadziło do przemocy psychicznej z Jej strony i wymuszania na mnie ciągłego pokutowania przez naście lat ,do dzisiaj to uważa za podstawę do wielokrotnej zdrady , której nie jest ona winna (Jej zdaniem) a ja przez swoją przemoc ?
Więc wiem , że również to powinno mieć swoje granice , pokorny mogę być przed Bogiem , współmałżonkowi jestem winien miłość i zadośćuczynienie , jeśli zgadza się przebaczyć i naprawiać , zadośćuczynienie w formie określonej i skończonej w jakimś okresie .
Bo tak naprawdę nic nie może zmyć zdrady ,tak jak nic nie może zmyć przemocy , ani innego grzechu ,to może zrobić jedynie Bóg , ja winowajca mogę tylko okazać żal, skruchę i chęć naprawy oraz zadośćuczynienia ,(będąc zarazem świadomy rany którą zadałem )w rozsądnych granicach .
Tak apropos Aniu 10 , nie trafiłem na Twoją historię , powodu dla którego sie tu znalazłaś ,wielu z nas tutaj podzieliło i dzieli się doświadczeniem wynikającym z własnych ,małżeńskich przeżyć , przemiany która w nas nastąpiła .
Ty z tego co czytam zwykle radzisz , co kto ma zrobić ,może podzielisz się jak się stało że tu trafiłaś i czego doświadczyłaś przed dotarciem w to miejsce ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II