Życie po zdradzie, ale jak????

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ania10

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ania10 »

Blondi pisze: 17 lis 2018, 22:55 Ozeaszu masz chyba rację, że zachowanie mojego męża może świadczyć o bezradności. Lustro bardzo dziękuję za wpis. W żaden sposób nie poczułam się urażona. Ja oczywiście byłam sarkastyczna i okrutna wobec męża, ale wtedy kiedy mi powiedział o wszystkim. Nie stać mnie było wówczas na nic innego. Jeszcze bardziej sarkastyczna byłam w stosunku do kowalskiej. Ale to było wtedy. Od tamtego czasu staram się pracować nad sobą. Byłam z mężem na warsztatach katolickich poświęconych tematyce relacji małżeńskich. Mi one dużo dały, bo zaczęłam jasno widzieć swoje błędy i zaniedbania w stosunku do męża. To był pierwszy krok. Jednak w dalszym ciągu miałam napady złości. Może nie tak częste jak na początku, ale męczyły mnie. Kiedy zaczęłam jasno widzieć, że mam problem sama ze sobą to zaczęłam szukać psychologa i znalazłam, ale jak mąż się dowiedział, że planuję iść to się zdenerwował i powiedział, żebym lepiej psychiatrę sobie znalazła A rozmowa o naszych problemach z psychologiem wg niego to tylko rozdrapywanie ran. Nie poszłam więc do psychologa. Zamówiłam sobie kurs internetowy o tym co mogę zmienić w swoim życiu, żeby małżeństwo było lepsze. Mąż zobaczył, że tego słucham i powiedział, że znowu jakieś głupoty wymyśliłam. Ja już naprawdę nie wiem jak skutecznie zmienić swoje zachowanie, żeby sprostać jego oczekiwaniom A jednocześnie żeby on to zaakceptował. Wcale nie chcę udawać twardzielki, bo nie muszę sobie niczego udowadniać A takie zachowanie które opisujesz uważam za egoistyczne. Napisałam, że boję się ponownej zdrady w takim kontekście, iż przez pół roku mężowi puściły hamulce moralne. Czasem sobie myślę, że może to kwestia charakteru?? Kiedyś czytałam, że jeśli żona jasno mówi mężowi, że zdrady nie wybaczy, to ten możliwe, że jej nie popełni, bo będzie się bał. Mój wie o tym bardzo dobrze. Czy prezentuję postawę dojrzałą? Być może nie, ale wiem, że jestem na właściwej drodze ku temu, żeby dojrzeć. Ja dla męża naprawdę chcę szczęścia. Ja szczerze mu mówiłam, że może z kimś innym byłby szczęśliwszy, ale on zaprzeczył. Ja potrafię przyjąć do wiadomości, że coś robię źle, ale on chyba oczekuje,że ja to przyjmę z uśmiechem na twarzy. Ja potrzebuję troszkę czasu na przetrawienie tematu i potem zaczynam wdrażać zmiany. Staram się poprawiać swoje zachowanie. Jeśli chodzi o zaufanie to ja nie chcę męża kontrolować. Zawsze starałamsię dawać mu przestrzeń.
. Zobaczymy jak to będzie się toczyć. Dziękuję
Caly czas Twoj maz rozdaje karty. On jewt winny a on rzadzi Tiba i mowi co masz robic.
Jak dla mnie to wyglada ze on nie chce nic przepracowac jedynie sie wystraszyl ze mu sie rodzona rozwali stad tez te teksty o zabiciu sie.
Gdyby rzeczywiscie zalowal nie mowil by o glupotach tylko pokornie sie godzil na Twoje warunki z tego co piszesz nie ma tego.
jacek-sychar

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: jacek-sychar »

Aniu

Czy Twoje wypowiedzi nie są zbyt jednoznaczne i zdecydowane?
Ania10

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ania10 »

jacek-sychar pisze: 19 lis 2018, 7:44 Aniu

Czy Twoje wypowiedzi nie są zbyt jednoznaczne i zdecydowane?
Wyciagam wnioski z tego co pisze autorka.wiekszosc kryzysowiczow trwa w kryzysach i jest pokzywdzona bo np nie potrafi przerwac krzywdzenia tylko wswej naiwnosci jak ks. Dziewiecki mowi liczy biernie na to ze ktos sie sam zmieni. Gdyby wszysko bylo ok w malzenstwie autorki posta i jej zdrada byla przepracowana a postawameza wlasciwa. Post by nie powstal.co za tym idzie ona musi zmienic swoje zachiwanie na bardziej staniwcze a nie bierne i ulegajace komus kto skrzywdzil i rozdaje karty.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Nirwanna »

Aniu, problem w tym, że ani ja, ani Ty, ani autorka wątku nic nie musi. Wiele rzeczy warto zrobić, wielu nie warto, trzeba mieć po prostu świadomość konsekwencji jednych i drugich, świadomość konsekwencji zrobienia czegoś i zaniechania tego czegoś. I przyjęcia za to wszystko odpowiedzialności - w wolności.
Nawiązuje do tego św. Paweł - "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewol". (1 Kor 6,12)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ania10

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ania10 »

Nirwanna pisze: 19 lis 2018, 9:12 Aniu, problem w tym, że ani ja, ani Ty, ani autorka wątku nic nie musi. Wiele rzeczy warto zrobić, wielu nie warto, trzeba mieć po prostu świadomość konsekwencji jednych i drugich, świadomość konsekwencji zrobienia czegoś i zaniechania tego czegoś. I przyjęcia za to wszystko odpowiedzialności - w wolności.
Nawiązuje do tego św. Paweł - "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewol". (1 Kor 6,12)
To tez juz dawno piisalam ze jesli jest z mezem bo boi ze sie zabije to nie jest to ndecyzja o wybaczeniu przemyslana i podjeta w wolnosci a czuje sie do tego przymuszona w jakis sposob to jest to decyzja bledna dla ich obojga.

Wiekszosc forumowiczow prezentuje postawe uleglosci tak jak niektore kraje wobec hitlera. Poprostu czasem trzeba sie twardo bronic i nieustepliwie po to aby sytacja sie nie powtorzyla i do zdrady nie doszlo powtornie
Ukasz

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ukasz »

Blondi pisze: 15 lis 2018, 8:34 Mąż mi powtarza, że to co zrobił jest jego osobistą porażką z którą nie może się pogodzić. Prosi, żebym mu przestała to wypominać, bo to go niszczy i wtedy mówi, że beze mnie to się zabije. Mnie też to niszczy.
Przypominam wpis autorki wątku, od którego zaczęła się ta dyskusja. Chyba wszyscy zgadzamy się z tym, że zachowanie męża Blondi jest niedopuszczalne. Nie wiem, czy ma prawo prosić o niewypominanie jego czynów, raczej nie. A na pewno nie ma prawa podszywać takiej "prośby" szantażem samobójstwa. Reakcja na takie zachowanie powinna być stanowcza i twarda. Nie wolno dopuścić do powtarzania się takiej sytuacji. Dlatego nie wzbudził zastrzeżeń Twój pierwszy głos, Aniu10:
Ania10 pisze: 14 lis 2018, 22:47 W przypadku zdrady, KK dopuszcza separacje wieczysta nie ma obowiazku zyc dalej z ta osoba.
Nie dobrzr jest tez ulegać szantaza emocjonalnym ze sie zabije itd. Powinien ciezko plakac i pokitowac i nawet nie smiec prosic Cie o wybaczenie za to co zrobil a nie szantazowac.
Inna sprawa, czy ta stanowczość powinna wyglądać tak, jak zasugerowałaś:
Ania10 pisze: 15 lis 2018, 11:56 Jesli sie zabije to bedzie jego sprawa. Nie daj soba manilupuowac i szantazowac ze niby ty jesyes ta winna. Polecam sprawdzenie czy sie rzeczywiscie zabije. Na 100 procent to blef abys nie odeszla
Moja zamężna siostra zakochała się innym mężczyźnie, znajomym naszego taty. Gdy rodzina zobaczyła zabiegi mojej siostry o jego względy, przynoszące już pierwsze efekty, tata próbował to przeciąć. Siostra podjęła farmakologiczną próbę samobójczą - raczej poważną, z trudem udało się ją uratować. Od tej chwili jej mąż nie był już psychicznie w stanie podjąć żadnych zdecydowanych działań. Teraz są 10 lat po rozwodzie. Siostra dopięła swego.
Czy bierzesz Aniu10 na siebie odpowiedzialność za skutki skorzystania z Twojej Rady? Czy w przypadku udanego samobójstwa Blondi rzeczywiście spokojnie wzruszy ramionami i powie, że to jego sprawa? A w przypadku próby poważnej, lecz nieudanej, jak to wpłynie na szanse odbudowy ich małżeństwa? Na stan psychiczny, postawy obojga?
Jest dobrą zasadą forum, aby dzielić się doświadczeniem, a nie udzielać rad. Ten wpis jest doskonałym przykładem na jej słuszność.
Czy ktoś ma pozytywne doświadczenia z ukróceniem takiego niedopuszczalnego szantażu emocjonalnego? Bo problem rzeczywiście jest i autorce wątku warto pomóc.
Jonasz

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 19 lis 2018, 10:32 Czy ktoś ma pozytywne doświadczenia z ukróceniem takiego niedopuszczalnego szantażu emocjonalnego? Bo problem rzeczywiście jest i autorce wątku warto pomóc.
Ukaszu o ile sobie przypominam ks. Dziewiecki w którejś swojej książce coś wspomniał o takim przypadku - żeby nie minąć się z prawdą to rzecz dotyczyła sytuacji przed małżeńskiej.
Czy można przełożyć to na relację małżeńska gdzie drugi człowiek jest darem którego przyjmujemy i za którego też bierzemy odpowiedzialność przed Bogiem - nie wiem.
Myśląc o tym coś kołacze mi się pojęcie co Bóg zwiąże człowiek niech nie rozdziela.
To słowo "związać się kimś" - całkowicie przeciwstawne słowu "uwiązać".
Mam mętlik szczerze mówiąc bo jeżeli pojęcie związać się z kimś w celu zbudowania czegoś budzi we mnie pozytywne emocje, to uwiązać kogoś z góry oznacza tylko wykorzystanie, krzywdę i jakąkolwiek niewolę.
Ktoś coś pomoże mi to rozsupłać? :(
Własne doświadczenie - jakiś czas temu miałem dość i myślałem o takim rozwiązaniu .
Dziś myślę tak - ja się tego wstydzę i nie winię kogoś ale siebie.
To moje życie, największy dar od Boga i ja go mam strzec a nie ktoś inny.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

Ania10 pisze:Dla mnie to dziwne ze pozwalales sie kobiecie tak traktowac i znecac i nadal z Twoich wpisow wynika ze nie potrafisz tego przerwac, boisz sie swojej zony i jej atakow gniewu. Ona ma wladze nad Toba bo sam jej ja dales. To naiwnosc i brak takiej twardej milosci o ktorej ja Mowie. Pan Bog w startymtestamencie wycinal w pien cale narody za grzech jednej osoby po to by nauczyc ludy.
Twarda milosc jest potrzebna i konieczna.
My jesteśmy ludem Nowego Testamentu ,proponujesz wyciąć w pień męża Blondi by go czegoś nauczyć ?
Ania10 pisze:Dojrzaly czlowiek i uznajacu swoj grzech nie bedzie obciazal zdradzonego swoja wina ale wezmie skutki tego grzechu i przyjmie z godnoscia.
Mało kto z nas jest w pełni dojrzały ,każdy z nas popełnia błędy ,dojrzałością jest uczyć się na nich ,jednak Twoje porady , mam wrażenie ,nie biorą pod uwagę tego , że to każdy z nas będzie ponosił konsekwencje wprowadzonych w życie pomysłów , poza tym każdy z nas ma swój czas dojrzewania i niczego przyspieszyć zwykle nie można , trzeba DOJRZEĆ do pewnych postaw ,do jakieś percepcji .

Pewnie dojrzały człowiek też wiedziałby jakim jest jego przyszły współmałżonek i nie brałby ślubu .
Ania10 pisze:Ja nadal podtrzymuje stanowisko. Ze zdradony moze nie potrafic wybaczyc ze moze tego nie uniec byc rozwalony psychicznie i wiele rzeczy moze sie z nim stac obarczanie go jeszcze jakas odpowiedzialnosciq ze musi wybaczyc bo inaczej zdradzacz sie zabije jest nieludzkie i nie ma nic wspolnego z prawdziwym wolnym wybaczeniem.
Nikt tu chyba nie napisał że przebaczenie ma być w danym momencie , każdy ma swój czas , to proces , ja np. odnosiłem się do Twojej uwagi na temat samobójstwa i znajomości motywów.

Nieprzebaczenie jest w Ewangelii przedstawiane jako postawa która przynosi tę samą postawę Boga wobec niego ,to jest w modlitwie Pańskiej ,w przypowieści o dłużniku i w wielu innych częściach Ewangelii.
Jeśli ktoś nie potrafi przebaczyć sam stawia się na straconej pozycji , więc należałoby stwierdzić że nie jeśli ,ale kiedy wybaczę ?


Dojrzały człowiek wg twojej teorii ,w tym przypadku Blondu bo Jej radzisz ,powinna oddzielić ,manipulacje męża ,a faktyczny poziom jego bezradności i braku nadziei na przebaczenie i naprawę tego co sam zepsuł którą odczytuje z postawy Swojej Żony .
Ania10 pisze:Caly czas Twoj maz rozdaje karty. On jewt winny a on rzadzi Tiba i mowi co masz robic.
Jak dla mnie to wyglada ze on nie chce nic przepracowac jedynie sie wystraszyl ze mu sie rodzona rozwali stad tez te teksty o zabiciu sie.
Gdyby rzeczywiscie zalowal nie mowil by o glupotach tylko pokornie sie godzil na Twoje warunki z tego co piszesz nie ma tego.
Doświadczenie wielu tu obecnych wskazuje ze kryzys jest zbiorem wspólnym współmałżonków i jako taki jest konsekwencją wkładu każdego z nich , winny ? Brakło tu zdrady jeśli już ,jednak nasze zachowania nie biorą się z próżni , ta zdrada ma swoją historię ,która moim zdanie jej nie usprawiedliwia ,ale w jakiś sposób może wskazać genezę która znów dotyczy dwóch małżonków .

Tu podzielę sie moim doświadczeniem ,które zdarzyło się na początku małżeństwa ,
Moja żona twierdziła jak Ty , że moje decyzje wypływają ze strachu ,z różnych przyczyn ,choćby takiej że przestraszyłem się Jej brata ,lub jej pogróżki że Jej kumple dadzą mi nauczkę ;) ,chyba do dzisiaj tak myśli ,wiele razy próbowałem Jej przedstawić motywy mojego działania , Ona jednak w to nie wierzy …...a ja na to nic nie poradzę i godzę się z tym że tak ma ,mając świadomość że tak nie jest .

Za to moja decyzja brała sie z całkowicie innego źródła , z decyzji o tym że chce kochać i wniosku z dialogu przeprowadzonego z Bogiem że tej miłości nie potrafiłem w sposób odpowiedni okazać .

Obawa że stracę rodzinę ,żonę (czyi osoby dla mnie wartościowe i drogie)jest dla mnie czymś dobrym ,nie wiem dlaczego łączysz to z tym , że ktoś nie chce czegoś przepracować ,to właśnie świadomość ,przebudzenie że moje zachowania mogą do tego doprowadzić powinny być przyczynkiem do nawrócenia ,dla mnie to dobra cecha ,w odróżnieniu od takiej postawy ,jak czyta się na forum multum współmałżonków ma to gdzieś i odchodzi do kowalskich .

Ania10 pisze:Gdyby rzeczywiscie zalowal nie mowil by o glupotach tylko pokornie sie godzil na Twoje warunki z tego co piszesz nie ma tego.
Ja tak zrobiłem ,nie zdradziłem , skrzywdziłem żonę w inny sposób , to była przemoc z mojej strony i postąpiłem dokładnie jak napisałaś godząc się na wszystkie warunki żony co doprowadziło do przemocy psychicznej z Jej strony i wymuszania na mnie ciągłego pokutowania przez naście lat ,do dzisiaj to uważa za podstawę do wielokrotnej zdrady , której nie jest ona winna (Jej zdaniem) a ja przez swoją przemoc ?


Więc wiem , że również to powinno mieć swoje granice , pokorny mogę być przed Bogiem , współmałżonkowi jestem winien miłość i zadośćuczynienie , jeśli zgadza się przebaczyć i naprawiać , zadośćuczynienie w formie określonej i skończonej w jakimś okresie .

Bo tak naprawdę nic nie może zmyć zdrady ,tak jak nic nie może zmyć przemocy , ani innego grzechu ,to może zrobić jedynie Bóg , ja winowajca mogę tylko okazać żal, skruchę i chęć naprawy oraz zadośćuczynienia ,(będąc zarazem świadomy rany którą zadałem )w rozsądnych granicach .

Tak apropos Aniu 10 , nie trafiłem na Twoją historię , powodu dla którego sie tu znalazłaś ,wielu z nas tutaj podzieliło i dzieli się doświadczeniem wynikającym z własnych ,małżeńskich przeżyć , przemiany która w nas nastąpiła .

Ty z tego co czytam zwykle radzisz , co kto ma zrobić ,może podzielisz się jak się stało że tu trafiłaś i czego doświadczyłaś przed dotarciem w to miejsce ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Pavel »

Ukasz pisze: 19 lis 2018, 10:32 Dlatego nie wzbudził zastrzeżeń Twój pierwszy głos, Aniu10:
Ania10 pisze: 14 lis 2018, 22:47 W przypadku zdrady, KK dopuszcza separacje wieczysta nie ma obowiazku zyc dalej z ta osoba.
Nie dobrzr jest tez ulegać szantaza emocjonalnym ze sie zabije itd. Powinien ciezko plakac i pokitowac i nawet nie smiec prosic Cie o wybaczenie za to co zrobil a nie szantazowac.
Bardzo zgadzam się z Twoim postem Ukaszu, uważam go za ważny i cenny, za wyjątkiem tego powyższego podkreślonego fragmentu (postu Ani10, do którego nie miałeś zastrzeżeń), z którym nie tylko się nie zgadzam, ale uważam za mocno niezgodny z tym czego uczy nas Jezus.
Z takim podejściem bowiem, sami za swoje grzechy również nie powinniśmy śmieć prosić Boga o wybaczenie. A jakoś prosimy.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ania10

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ania10 »

Pavel pisze: 19 lis 2018, 13:23
Ukasz pisze: 19 lis 2018, 10:32 Dlatego nie wzbudził zastrzeżeń Twój pierwszy głos, Aniu10:
Ania10 pisze: 14 lis 2018, 22:47 W przypadku zdrady, KK dopuszcza separacje wieczysta nie ma obowiazku zyc dalej z ta osoba.
Nie dobrzr jest tez ulegać szantaza emocjonalnym ze sie zabije itd. Powinien ciezko plakac i pokitowac i nawet nie smiec prosic Cie o wybaczenie za to co zrobil a nie szantazowac.
Bardzo zgadzam się z Twoim postem Ukaszu, uważam go za ważny i cenny, za wyjątkiem tego powyższego podkreślonego fragmentu (postu Ani10, do którego nie miałeś zastrzeżeń), z którym nie tylko się nie zgadzam, ale uważam za mocno niezgodny z tym czego uczy nas Jezus.
Z takim podejściem bowiem, sami za swoje grzechy również nie powinniśmy śmieć prosić Boga o wybaczenie. A jakoś prosimy.
Takie jest nauczanie KK zatem w pelni zgodne z tym co glosil Pan Jezus. Czlowiek musi wybaczyc ale nie ma obowiazku dalej byc z ta osoba i nie popelnia zla moze poprostu tego nie potrafić.
Za bardzo sie rozczulacie nad mezem autorki ktory torpeduje jej pomysly na przepracowanie sytacji ktora nastala, szantazuje ja ze sie zabije nie chce nic przepracowac. Wyztraszyl sie jedynie ze moze mu sie rodzina rozwalic. Takie jest moje zdanie i go nie zmienie
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Dziekuję wszystkim za powitanie...to bardzo miłe :)

Blondi

Pytasz czy poszła bym na terapie bez zgody męza?
Tak - na mój aktualny stan wiedzy i rozwoju - tak.
Zdowie psychiczne, czy zdrowie duszy, jest niemniej ważne jak zdrowie fizyczne. A moze i nawet ważniejsze, bo może zdrowie fizyczne zrujnować...
Tak jak z bolącym zębem poszła bym do dentysty, nawet jak mąż jak Rejtan leżał by w drzwiach...tak z bolącą duszą poszła bym do lekarza dusz.

Blondi, doskonale Ciebie rozumiem w kilku kwestiach.
Ja też miałam długi okres w życiu, kiedy ustepowałam i rezygnowałam z siebie, bo...inne rzeczy i sparwy były ważniejsze.
Przezyłam odcięcie od znajomych, bo nie dość dobrzy. Zarzucenie swoich zainteresowań, bo to jakieś bzdury. Przestałam czytać książki, bo światło przeszladza...ustepowałam z wielu rzeczy w imię "wyższego dobra"...w końcu przeżyłam odrzucenie, bo smiałam zajść w ciążę czwarty raz...aż stałam sie wyposażeniem domu i tanią siłą roboczą, bo tak wygodniej...
To sie nigdy dobrze nie kończy.

Kiedy pojawiłam sie na tym forum, dawno dawno temu...zbuntowana, poraniona, agresywna i strasznie rozgoryczona...znalazł się ktos, kto jakos potrafił ze mną rozmawiać.
Usłyszłam wtedy zdanie:
MAMY TO, NA CO SIE GODZIMY
Długo pracowało ono we mnie, nim zobaczyłam swój wałsny udział w całej historii, wynikający własnie z godzenia się.
Czasem jest sie ofiarą także samego siebie.

Jeżeli mogę Ci coś radzić - poszukaj kogoś, kto pomoże Ci w drodze do wybaczenia. Bo to juz troche trwa i nikomu nie służy.

Nie wypominaj mężowi tego, co zrobił. Spróbuj byc ponad. Dla kobiety to napewno trudne, bo emocje ponoszą, ale jeżeli chcesz cos naprawić, to nie tędy droga.
Skoro on sam mówi, że to jego osobista porażka, to znaczy, że coś w nim pracuje. Pozwól mu przejść przez to samodzielnie.
Niech to nie bedzie kosztem jego godności.
Postaraj sie zrobic to z miłością do niego.
A to, że mówi, że bez Ciebie nie bedzie mógł żyć - czy to napewno musi być szantaż? A moze to wołanie o pomoc...?
Czy nie lepiej usłyszeć, że bez Ciebie nie chcę żyć, niż - nie chcę żyć z Tobą...?
Za kryzys odpowiedzialne sa obie strone, to efekt działania obojga małżonków.
Zdrada moze być skutkiem ostrego kryzysu...
To, że ktoś nie zdradził, nie czyni go, moim zdaniem, nic lepszym. Czasem, z pozoru dobrzy ludzie, potrafią swoich najbliższych doprowadzić do szaleństwa ( nie mówię, że Ty taka jesteś, tylko, że tak bywa)

Poznałam ludzi, którzy grozili samobójstwem.
Jedni nigdy tego nie zrobili - moze własnie dlatego, że ktoś przy nich trwał pomimo?
Inni zrobili - moze własnie dlatego, że brakło czyjejś miłości obok?
Nigdy nie odważyłam sie powiedziec - sprawdzam! Tylko szukałam ratunku.
Moze dlatego, że kochałam. A nie naraża się na takie ryzyko ludzi, których sie kocha.
I nie wiem jak bym zyła, gdyby się okazało, że ten ktos mówił bardziej powaznie niz myslałam.
Moze lepiej nie doświadczyć tego?


Ania10
Strasznie duzo w Tobie bólu...skrzywdzenia?
Masz w sobie jakis taki ogromny ładunek gniewu i niepogodzenia... Ta żądza twardej miłości...kto chce być kochany w taki sposób?
Nawet Bóg nie ma takich zapędów wobec nas.
Czy mozna Ci jakoś pomóc?
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Ania10 pisze: 19 lis 2018, 14:09 Wyztraszyl sie jedynie ze moze mu sie rodzina rozwalic.
No i Bogu dzieki !
Od czegos trzeba zacząć naprawę - chocby od tego.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

Lustro :D dobrze że jesteś...Niby ta sama ,a jednak jakaś inna ;) :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: SiSi »

lustro pisze: Usłyszłam wtedy zdanie:
MAMY TO, NA CO SIE GODZIMY
Długo pracowało ono we mnie, nim zobaczyłam swój wałsny udział w całej historii, wynikający własnie z godzenia się.
Czasem jest sie ofiarą także samego siebie.
Z tym się zgadzam. Nasze godzenie się na pewne sprawy, czasem nieuświadomione odpowiednio wcześnie lub wcale , w pewnym momencie doprowadza do katastrofy.

A z tym nie zgadzam się do końca.

To, że ktoś nie zdradził, nie czyni go, moim zdaniem, nic lepszym.

Moim skromnym zdaniem jest jednak zasadnicza różnica. Zdrada to uderzenie z taką siłą, często bardzo świadomie, że rujnuje się drugiego człowieka.
Nasze przewinienia w stosunku do zdradzającego są różne. Czasem nawet nieświadome.
I owszem za kryzys ponosza winę obie strony ale zdrada?
Ostatnio zmieniony 19 lis 2018, 15:46 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: GosiaH »

SiSi pisze: 19 lis 2018, 15:37 A z tym nie zgadzam się do końca.

To, że ktoś nie zdradził, nie czyni go, moim zdaniem, nic lepszym.

Moim skromnym zdaniem jest jednak zasadnicza różnica. Zdrada to uderzenie z taką siłą, często bardzo świadomie, że rujnuje się drugiego człowieka.
Nasze przewinienia w stosunku do zdradzającego są różne. Czasem nawet nieświadome.
I owszem za kryzys ponosza winę obie strony ale zdrada?
SiSi, jeśli mogłabym skrócić twoją wypowiedź to czy brzmiałaby "to, że ktoś nie zdradził, to JEST lepszym" ?
Możesz to skomentować?

Bo, ja się bardzo zgadzam z tym, co napisała lustro (pozwól i mi powiedzieć, że cieszę się z twojego powrotu!).
Na moim przykładzie - w czym ja bym miała być lepsza od męża? Bo ja akurat nie zdradziłam.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
ODPOWIEDZ