lustro pisze: ↑04 sty 2019, 13:42
Pijawko
Tak się zastanawiam czego oczekujesz od forum i po co tak naprawdę tu jestes?
Nurtuje mnie to...
Na pierwszej stronie tego wątku częściowo wspomniałam po co tu jestem: potrzebuję wsparcia ( duchowego a może poniekąd psychologicznego), Waszej modlitwy, poniekąd także Waszych uwag i opinii- bo mogą być dla mnie cenną wskazówką i lekcją pokory albo przestrogą itp. Dziś jeszcze dodam, że śledzę to forum od lat i po prostu ciekawią mnie wątki wielu osób, ich historie, doświadczenie i przeżycia. Są tu także osoby, które darzęszczególną symaptią- tacy "ludzie- legendy"
Nie chciałąm już być tylko biernym obserwatorem i postanowiłam podzielić się z Wami częścią swojego życia. Nie jest to takie proste, ale staram się to robić w miarę zwięźle i uważnie wczytywać w Wasze odpowiedzi.
Nic nie zastąpi jednak kontaktu na żywo, dlatego korzystam z terapii indywidualnej oraz z kierownictwa duchowego. Nie wspomnę o przeczytaniu zalecanych lektur i odsłuchaniu konferencji, świadectw itd. Ale to forum i Wy jesteście dla mnie ważni i cieszę się z istnienia tej wspólnoty.
lustro pisze: ↑04 sty 2019, 13:42
Tylko, że... ja mam wrażenie ( moze mylne), że Ty jakos tak troche nas emablujesz swoim mesjańskim posłaniem - chcesz zbawiać męża, bo on nawet bardziej tego potrzebuje niz ...
i wtedy zauważyłam wyraźniej że mój mąż też potrzebuje modlitwy i to bardziej niż sądziłam..
A moze zostaw te oceny Bogu, zajmij się sobą i swoim zbawieniem i zyciem, i na dziś nie skupiaj sie ciągle na mężu...?
Bo ( nie gniewaj się), ale wygląda to tak trochę na pokaz i pod publikę.
Możliwe, że tak to wygląda z boku, ale naprawdę trudno mi było modlić się wyłącznie za siebie z pominięciem męża. Zawsze myślałam, że jest on na tyle silny duchowo i ma tak wielu przyjaciół, że otoczą go modlitwą i "będzie dobrze". Pewnego dnia dowiedziałam się od księdza, że najsilniejszą modlitwą wstawienniczą posługują małżonkowie wobec siebie ( jako jedno ciało sakramentalne) a następnie poprzez waładzę rodzicielską- wobec swoich dzieci. Zrozumiałam, że nie ma co zostawiać męża wyłącznie innym " do omodlenia", bo on po prostu potrzebuje mojej modlitwy ( a ja jego!)- szczególnie jak zobaczyłam jak nakręca się spirala zła i grzechów w naszym życiu. Za radą spowiednika modlę się za męża "gorliwiej" ( nie "więcej") i powierzam go Bogu, ale nie rezygnuję też z proszenia innych o modlitwę za nas. Nie chcę nikogo na siłę nawracać ale wczoraj podczas rozmowy z mężem zażartowaliśmy (!) że " nawzajem smyramy się belkami w naszych oczach". Oboje doskonale wiemy, że potrzebujemy nawrócenia, ale każde z nas odpowiada za siebie.
lustro pisze: ↑04 sty 2019, 13:42
roche mnie zadziwia, że dałaś malutkie dziecko twojemu męzowi pod opiekę, gdy on tą opiekę sprawuje w sposob conajmniej dziwny.
Wiele kobiet poruszyło by niebo i ziemię ( oraz kilka urzędów i instytuacji), żeby na takie cos nie pozwolić.
Mąż dobrze radził sobie z wszystkimi czynnościami przy dziecku jak przebieranie, karmienie, mycie itd.. ( dziecko jest grzeczne, dobrze je, lubi poznawać nowe osoby i miejsca ale zawsze w obecności mamy lub taty) Nie mogłam skutecznie wyegzekwować tego, że kiedy mąż mówi mi "jadę do biura" nie wstąpi po drodze do banku czy hurtowni. Według niego najczęściej nie dało się przewidzieć, że będzie musiał zmienić plany. Owszem- wywoływało to mój niepokój ( gdzie są, jakie tam panują warunki itd) ale mąż nie ma chęci aby przyjeżdzać do dziecka do naszego domu. Uważa, że skoro ja mam "swój" czas wyłącznie z dzieckiem i jak to on twierdzi: on nie ma prawa mnie szpiegować i rozliczać- więc on chce tego samego w zamian. Kiedy się nie godziłam i chciałam gry w "otwarte karty" ( gdzie i z kim jest, kiedy wrócą itd..) słyszałam albo wściekłe wypowiedzi że to jego sprawa (!) bo on nie wnika gdzie ja bywam w analogicznym czasie. Absurd!! Nie pomagało bycie uczciwą i informowanie go... nie pomogło robienie dokładnie tego samego co on ( czyli zdawkowe informacje bez szczegółów albo w ogóle nie mówienie mu nic)..minimalnie pomogło "odpuszczenie tematu".. Skoro spędza ten czas z dzieckiem, wraca ono nakarmione, czyste, zadowolone...to co mogę zrobić więcej? Czasem po powrocie mówi gdzie byli i co robili ( a czasem nie). Tutaj bardzo trudno postawić mi konkretną granicę, bo w miejscu w którym ja ją widzę ( czyli informowanie wprost o planach z dzieckiem) mój mąż uważa że to nierealne. Teraz wiem jeszcze dodatkowo, że kryje się za tym kowalska i sytuacja jest jeszcze bardziej niezręczna.
Jeśli macie jakieś pomysły jak postąpić w tej sytuacji- chętnie się czegoś dowiem korzystając z Waszego doświadczenia.