To może taka myśl, aby nie zbaczać więcej z raz obranej drogi:
Co osiągnęłabyś wzbudzaniem takiej zazdrości? Tylko podobną reakcję - chęć męża aby i w Tobie budziła się zazdrość i z mniejszymi oporami będzie brnąć w nowy związek.
Moderator: Moderatorzy
To może taka myśl, aby nie zbaczać więcej z raz obranej drogi:
Pijawko, czy chcialabyś, żeby wobec ciebie ktoś prowadził takie gierki? Jezus powiedział: niech wasza mowa będzie tak tak - nie nie - a co ponadto od złego ducha pochodzi. Albo się kierujemy Jego słowami, albo idziemy swoją drogą - wybór jest prostyPijawka pisze: ↑19 mar 2019, 14:18 Kochani, poratujcie mnie swoją modlitwą, bo jest ciężko. Jak dotąd nie miałam nadzwyczajnych pokus przeciwko posłuszeństwu mojemu spowiednikowi...tak teraz powoli zło zaczyna szaleć w moich myślach i uczuciach. Chodzi o to,że kierownik duchowy powiedział wprost,że jeśli będzie rozmowa z mężem to powinnam mu krótko powiedzieć, że skończyłam z kowalskim i nie mamy już kontaktu. Gdyby pytał dlaczego to mam krótko odpowiedzieć, że się nawróciłam... patrzcie teraz jak działa zło: kusi mnie,żebym nic takiego nie mówiła.. że mam milczeć albo nadal budować pozory i wzbudzać zazdrość (!!) A na koniec jeszcze ta myśl, że wcale się nie nawróciłam bo to przecież proces...A ja dopiero zaczynam...albo że za krótki czas od zerwania z kowalskim..albo że jeszcze on może wrócić (Jak dotąd ten kontakt rzeczywiście się odnawiał)..Poza tym jakoś mi niezręcznie przyznać się do tego,że to ja zerwałam z kowalskim w najwspanialszym momencie naszego "zwiazku"... Ludzie, błagam poratujcie mnie swoją modlitwą w tej udręce...w której mało kto mnie zrozumie.
Oczywiście, że masz rację....ale...normalnie do męża nie jest mi w stanie "przejść przez gardło" tekst, że JA SAMA, DOBROWOLNIE SKOŃCZYŁAM Z KOWALSKIM... Myślę, że mąż i tak mi nie uwierzy, albo zacznie robić głupie uwagi, domysły, podśmiechujki i tryumfalnie zatańczy na mojej głowie, po czym splunie i pobiegnie do kowalskiej ciesząc się, że "jemu się układa w nowym życiu" a mi nie... Z resztą nie chcę sobie wyobrażać co on pomyśli itd.. Dla mnie problemem jest to, że nie jestem w stanie wyznać prawdy ( choć ona jest przecież dla mnie pomyślna!). Tłumaczę sobie, że to nie ten czas, nie ma okazji na tę rozmowę ( bo niby gdzie?? W drzwiach jak widujemy się po 3 min kiedy przyprowadza dziecko??)JolantaElżbieta pisze: ↑19 mar 2019, 22:15 Pijawko, czy chcialabyś, żeby wobec ciebie ktoś prowadził takie gierki? Jezus powiedział: niech wasza mowa będzie tak tak - nie nie - a co ponadto od złego ducha pochodzi. Albo się kierujemy Jego słowami, albo idziemy swoją drogą - wybór jest prosty
Czyli dochodzisz (lepiej późno niż wcale ) do obserwacji, że sama dla siebie jesteś największym wyzwaniem/zadaniem/trudnością/ ....
Pustelniku, ja do tego wniosku doszłam już bardzo dawno, dlatego tak gorąco prosiłam innych o modlitwę za mnie...i nalegam o to nadal ( i oczywiście w pakiecie- za mojego małżonka). Kowalska/ kowalski nie są zasadniczym problemem- lecz skutkiem naszego braku nawrócenia, mimo "kościołowego" stylu życia przed i po rozwodzie. Nie modliłam się nigdy wyłącznie o nawrocenie męża i jego powrót, bowiem zdawałam sobie sprawę z tego, że to mnie Bóg musi przemienić, mnie wrócić mojemu mężowi ( mimo,że on na razie ma ręce zajęte kimś innym) i ja chcę nawrócić się i stwać się lepszą wersją siebie.. Odpowiadam za siebie, za moje decyzje i wybory. Na dzień dzisiejszy chyba jednak nie zniosłabym powrotu męża. Czuję, że to ja najpierw muszę ( i chcę ) się zmienić...a co będzie później- Bóg pokaże.
Nie da się wygrać małżeństwa kosztem małżonka.Pijawka pisze: ↑20 mar 2019, 10:38 ale...normalnie do męża nie jest mi w stanie "przejść przez gardło" tekst, że JA SAMA, DOBROWOLNIE SKOŃCZYŁAM Z KOWALSKIM... Myślę, że mąż i tak mi nie uwierzy, albo zacznie robić głupie uwagi, domysły, podśmiechujki i tryumfalnie zatańczy na mojej głowie, po czym splunie i pobiegnie do kowalskiej ciesząc się, że "jemu się układa w nowym życiu" a mi nie...
Racja. Mam jednak jakoś przed oczyma te wszystkie przypadki oficjalnie wiernych, czekających żon- które jakoś nie doczekują się powrotu mężą i to mnie zasmuca. One "wyłożyły kawę na ławę"- stanęły w prawdzie, trwają w wierności i...ich mężowie NIC sobie z tego nie robią, wręcz jeszcze lepiej się "bawią" z kowalskimi. Przykłady takich mężów mnie demotywują. Jakoś nie znam żadnego, który by się wzruszył wiernością żony, porzucił kowalską i rychło wrócił na łono żony. Wiem, wiem..nie znam ( na szczęście) wszystkich- ale mówię z własnej obserwacji. Smutne to.
No i nieważne co on z tym zrobi - no chyba, że powiesz mu to interesownie, chcąc uzyskać odpowiednią reakcję A może zerwanie z kowalskim traktujesz jako porażkę? Bo ja uważam, ze odniosłaś pierwsze zwycięstwo - nad sobąPijawka pisze: ↑20 mar 2019, 10:38Oczywiście, że masz rację....ale...normalnie do męża nie jest mi w stanie "przejść przez gardło" tekst, że JA SAMA, DOBROWOLNIE SKOŃCZYŁAM Z KOWALSKIM... Myślę, że mąż i tak mi nie uwierzy, albo zacznie robić głupie uwagi, domysły, podśmiechujki i tryumfalnie zatańczy na mojej głowie, po czym splunie i pobiegnie do kowalskiej ciesząc się, że "jemu się układa w nowym życiu" a mi nie... Z resztą nie chcę sobie wyobrażać co on pomyśli itd.. Dla mnie problemem jest to, że nie jestem w stanie wyznać prawdy ( choć ona jest przecież dla mnie pomyślna!). Tłumaczę sobie, że to nie ten czas, nie ma okazji na tę rozmowę ( bo niby gdzie?? W drzwiach jak widujemy się po 3 min kiedy przyprowadza dziecko??)JolantaElżbieta pisze: ↑19 mar 2019, 22:15 Pijawko, czy chcialabyś, żeby wobec ciebie ktoś prowadził takie gierki? Jezus powiedział: niech wasza mowa będzie tak tak - nie nie - a co ponadto od złego ducha pochodzi. Albo się kierujemy Jego słowami, albo idziemy swoją drogą - wybór jest prosty
Ludzie... nigdy bym nie pomyślała, że przyjdzie na mnie taki rodzaj dziwnego doświadczenia. Z jednej strony posłuszeństwo...a z drugiej własne pomysły, jakaś pycha i głupota... cierpliwości nade mną samą mi już brakuje...
Dlatego nie trzeba nastawiać się na szczęśliwe zakończenie - warto być wiernym dla siebie I Boga. Po prostu znaleźć inny cel w życiu niż odzyskanie małżonka - jak wróci to fajnie, jak nie - spoko, damy radęPijawka pisze: ↑21 mar 2019, 9:16Racja. Mam jednak jakoś przed oczyma te wszystkie przypadki oficjalnie wiernych, czekających żon- które jakoś nie doczekują się powrotu mężą i to mnie zasmuca. One "wyłożyły kawę na ławę"- stanęły w prawdzie, trwają w wierności i...ich mężowie NIC sobie z tego nie robią, wręcz jeszcze lepiej się "bawią" z kowalskimi. Przykłady takich mężów mnie demotywują. Jakoś nie znam żadnego, który by się wzruszył wiernością żony, porzucił kowalską i rychło wrócił na łono żony. Wiem, wiem..nie znam ( na szczęście) wszystkich- ale mówię z własnej obserwacji. Smutne to.
Ja mam podobne odczucia i znam przykłady.Pijawka pisze: ↑21 mar 2019, 9:16 Mam jednak jakoś przed oczyma te wszystkie przypadki oficjalnie wiernych, czekających żon- które jakoś nie doczekują się powrotu mężą i to mnie zasmuca. One "wyłożyły kawę na ławę"- stanęły w prawdzie, trwają w wierności i...ich mężowie NIC sobie z tego nie robią, wręcz jeszcze lepiej się "bawią" z kowalskimi. .