coś się stało, oj będzie bolało..

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: Pijawka »

Ozeaszu- źle mnie zrozumiałeś ale przyznaję, że jest w tym moja wina ponieważ w ostatnim porównaniu ("złamany grosz") chciałam dodać coś jeszcze ...Ale post niedokończony może za szybko wysłałam zanim ubrałem w słowa to co zamierzałam dodać. Wybacz więc ale dodam teraz: pisząc o złamanym groszu miałam obraz doslownie czegoś co było jednością i zostało złamane na dwie części (teoretycznie już nie do złożenia w całość, bo nikt chyba Z LUDZI nie naprawia takich nominałów ;-) ) ten złamany grosz ma więc swoją drugą połowę- równie złamaną i tyle samo wartą jeśli juz patrzymy w kategoriach "wartościowania". Nie miałam na myśli nic pejoratywnego. Zło zawsze wydaje się bardziej błyszczące i kuszące dlatego tak łatwo się dac nabrać i wiem co mówię..
Ps.tez mam skojarzenie z " wdowim groszem" wrzuconym do skarbony świątynnej..trochę jak nasze małżeństwo- niby niewiele,ale jednak...
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: lustro »

Pijawka pisze: 29 gru 2018, 14:05
jacek-sychar pisze: 29 gru 2018, 13:26 A paczka?
Ja moich kilku kosmetyków i ubrań czy rzeczy dla dzieci zupełnie nie potrzebuje do szczęścia i mogę się bez nich obyć ale u mnie jest kilka jego rzeczy na tyle cennych, że strach wysłać pocztą ( klucze, ubrania)
Kurier

Ale jak uważasz, że musisz się z nim spotkać, to rozumiem. Czasem trzeba tak.
Jagodzianka

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: Jagodzianka »

Pijawka pisze: 29 gru 2018, 14:02 więc z mężem znów zamieszkalismy razem (zero kontaktu z kowalskim, więc nie był na bieżąco co u mnie) Kiedys przy jakiejś okazji kowalski odezwal sie po 9 miesiacach milczenia..znów chciał ponowić swoje oferty- powiedziałam mu kolejny raz NIC Z TEGO. Miałeam kiedyś wrażenie, że on czatuje na mnie: kiedy tylko zrobi się źle to może akurat skuszę się i skorzystam z jego rozmaitych propozycji. Nie inicjowałam ani nie podtrzymywałam tego kontaktu a on jednak zawsze odzywał się pierwszy i to zazwyczaj kiedy coś się psuło.. Jawił się jako wybawiciel, krytykując między wierszami- mojego męża (czasem miał dużo racji). Teraz już męża oficjalnie przy mnie nie ma- dlatego on się w końcu poczuł swobodniej... A mi się "odwidziało".
Ozeaszu- sytuacja rzeczywiście jest skomplikowana..

Hmm. Przyznam, że taki wszechwiedzący i telepatyczny kowalski by mnie przeraził. Nie mieliście kontaktu, a mimo to on zawsze wiedział, kiedy Ci źle w małżeństwie. Od razu mi przychodzi na myśl jakiś podsłuch. Albo i mniej "romantyczny" powód - czyli jednak żywy wzajemny kontakt. Bo jak inaczej?

Pijawko, myślę, że wiele kobiet tutaj obecnych, nie wyłączając mnie samej, borykała się z "wielbicielem", który nie chciał odpuścić. I w czasach studenckich i potem nawet małżeńskich, bo różnie bywa.
Ale wiesz - z takim, z którym naprawdę nie chciałam mieć nic do czynienia, szło gładko. Nie miałam żadnych problemów, by poblokować wszelkie kanały komunikacji i totalnie zerwać możliwość kontaktowania się ze mną, włącznie z blokadą jego numeru w moim telefonie. W jednym przypadku otrzymałam sugestię, że zrobi sobie coś złego i na moich oczach przejechał zwiniętą dłonią po murze otynkowanym tzw. barankiem, zdzierając sobie kłykcie do krwi. Miałam wtedy zaledwie 22 lata, ale jakoś wiedziałam, że przeciąganie sprawy może mu tylko zaszkodzić, bo nawet samo odebranie telefonu mogło dać mu złudną nadzieję.

Ale tam, gdzie oszukiwałam sama siebie i udawałam, że chcę to zakończyć, a tak naprawdę tego nie chciałam, zawsze zostawiałam jakieś furtki, preteksty. A bo mu wiszę 5 zł, kiedy raz mi pożyczył na bilet i nie wypada zrobić to poprzez przelew, a bo on ma moje płyty (kit z tym, że nie słuchałam ich już nigdy potem, TAKIE były mi potrzebne), a bo może to i tamto - setki powodów, oczywiście arcyważnych.

Dlatego - nie musisz się tu nam tłumaczyć. Wystarczy, że sama sobie odpowiesz. Uwierz mi - nawet mąż żonę może opuścić w jedną minutę. A czasami bez słowa. Pakując się pod jej nieobecność i nie zostawiając żadnego adresu. A tutaj mówimy o kimś, kto nie ma do nas żadnych formalnych praw. Być może pochlebia Ci to staranie się o Ciebie, ja nie wiem, jakie mogą być inne pobudki takiego przeciągania sprawy. Bo w sytuację: "nie chcę go ranić" przykro mi - nie wierzę. Najmniej go zrani jednorazowy, konsekwentny odpór. Ale z jakichś powodów nie chcesz tego zrobić. Może warto się zapytać siebie: czemu?
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: Pijawka »

Też myślałam o kurierze..z nadzieją,że bezpiecznie dowiezie kowalskiemu jego cenne precjoza. Wiem tylko, że kowalski rzadko bywa w wynajmowanym mieszkaniu i może być spory problem z doręczeniem.
Zastanawia mnie jednak to,że kowalski uważa,że lepiej się spotkać osobiście bo "musimy porozmawiać w 4 oczy".. twierdzi, że tylko w osobistym kontakcie będzie mógł wytłumaczyć mi co do mnie czuje (Chociaż ja to już slyszalam, bo mi to powtarza wielokrotnie) i uważa,że kiedy mi to wyjaśni- ja być może zmienię zdanie. Na dzien dzisiejszy: w On w tym spotkaniu chce widzieć nadzieję na bycie razem... ja nadzieję na kulturalne rozstanie. Tu nie ma nic "pomiędzy"..
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: Pijawka »

Jagodzianka pisze: 29 gru 2018, 17:13
Hmm. Przyznam, że taki wszechwiedzący i telepatyczny kowalski by mnie przeraził. Nie mieliście kontaktu, a mimo to on zawsze wiedział, kiedy Ci źle w małżeństwie.
Pewien doświadczony ksiądz egzorcysta (bez specjalnie dokładnego opisywania sprawy przeze mnie...a jedynie po zadaniu mi kilku istotnych w jego poczuciu pytań) powiedział kiedyś, że w jego obrazie ten człowiek sam jest pod silnym wpływem złego ducha i w ten sposób daję mu przystęp do siebie.. Niby oczywiste, ale jakoś szczególnie to do mnie przemówiło. Ja też przecież miałam wtedy daleko do świętości ale ten ksiądz(i później jeszcze kilku innych) powiedział mi wprost: zło jest bardzo inteligentne i jako ludzie sami z siebie nie mamy z nim szans. Nie chce demonizowac kowalskiego, ale trudno się dopatrzeć działania Ducha świętego we wzajemnym pędzie do grzechu...nawet jeśli odbywa się to małymi kroczkami.. Przecież ja też byłam przyczyną jego grzechu- nie czarujmy się.. To też nie było dobre. BÓG jednak może z każdego zła i grzechu wyciągnąć dobro i na Jego rozkaz nawet demony będą posłuszne.
I kowalski i ja, mój mąż i jego kowalska...każdy z nas jest człowiekiem i może stać się narzędziem w ręku Boga lub Diabła..zależy komu chce służyć. Kowalski wiele razy mówił,że żadnemu Bogu służyć nie zamierza... gdzieś to zdanie czytałam.. W Biblii..
Ostatnio zmieniony 29 gru 2018, 17:46 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: lustro »

Pijawka pisze: 29 gru 2018, 17:25 Też myślałam o kurierze..z nadzieją,że bezpiecznie dowiezie kowalskiemu jego cenne precjoza. Wiem tylko, że kowalski rzadko bywa w wynajmowanym mieszkaniu i może być spory problem z doręczeniem.
Zastanawia mnie jednak to,że kowalski uważa,że lepiej się spotkać osobiście bo "musimy porozmawiać w 4 oczy".. twierdzi, że tylko w osobistym kontakcie będzie mógł wytłumaczyć mi co do mnie czuje (Chociaż ja to już slyszalam, bo mi to powtarza wielokrotnie) i uważa,że kiedy mi to wyjaśni- ja być może zmienię zdanie. Na dzien dzisiejszy: w On w tym spotkaniu chce widzieć nadzieję na bycie razem... ja nadzieję na kulturalne rozstanie. Tu nie ma nic "pomiędzy"..
Kurierowi dajesz tel Kowalskiego jako kontaktowy. I on już s i ę z kowalskim dogada.

Odsylajac rzeczy pocztą wpisałam adres Kowalskiego jako adresata i nadawcę... Czyli nawet jak nie odebrał, to i tak wróciło do niego.
Uwierz mi, jak się chce, to się da.

Czy to takie istotne czego kowalski chce?
On chce się spotkac, a Ty nie widzisz potrzeby... I nie ma tematu.
A nawet jak się obrazi, to szybciej się odczepi.

Pijawka
Ja naprawdę rozumiem Twoje rozterki i te wszystkie "ale". Przerobiłam to. I wiem, że można się rozstać definitywnie jednym zdaniem w smsie.
A można sue rozstawać miesiacami... Bez skutku.
Pustelnik

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: Pustelnik »

Pijawka pisze: 29 gru 2018, 17:40 (...) kowalski i ja, mój mąż i jego kowalska...każdy z nas jest człowiekiem i może stać się narzędziem w ręku Boga lub Diabła..zależy komu chce służyć. Kowalski wiele razy mówił,że żadnemu Bogu służyć nie zamierza... gdzieś to zdanie czytałam.. W Biblii..
;) W pięknym "mikrokosmosie" ujęłaś to , że kazdy z nas (samotny, czy "w małżenstwie" , czy "w separacji") toczy swoją ( potężną ?) walkę ...
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: JolantaElżbieta »

Pijawka pisze: 29 gru 2018, 17:25 Też myślałam o kurierze..z nadzieją,że bezpiecznie dowiezie kowalskiemu jego cenne precjoza. Wiem tylko, że kowalski rzadko bywa w wynajmowanym mieszkaniu i może być spory problem z doręczeniem.
Zastanawia mnie jednak to,że kowalski uważa,że lepiej się spotkać osobiście bo "musimy porozmawiać w 4 oczy".. twierdzi, że tylko w osobistym kontakcie będzie mógł wytłumaczyć mi co do mnie czuje (Chociaż ja to już slyszalam, bo mi to powtarza wielokrotnie) i uważa,że kiedy mi to wyjaśni- ja być może zmienię zdanie. Na dzien dzisiejszy: w On w tym spotkaniu chce widzieć nadzieję na bycie razem... ja nadzieję na kulturalne rozstanie. Tu nie ma nic "pomiędzy"..
Już my znamy te "porozmawiania" - co on jeszcze chce wiedzieć ponadto, co mu powiedziałaś? No własnie liczy na zmianę zdania i uwierz mi zrobi wszystko, zeby Cię przekonać do zmiany zdania. Po co Ci dramaty na koniec? Napisz mu liścik pożegnalny, jeśli chcesz, krótki, bez tłumaczenia, bo już wszystko mu wyjaśniłaś. Pobłogosław go i niech idzie swoją drogą. Ja osobiście bałabym się tego przekonywania. Nie wiadomo jakich środków użyje. :-(
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: JolantaElżbieta »

Aaa, i przygotuj się, że walka o Twoją duszę dopiero się zacznie. Musisz otoczyć się murem modlitwy. Za Ciebie - Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwościom i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy. A Ty Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen. Odwagi Pijawko, robisz wlaściwą rzecz :-)
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: Pijawka »

JolantoElżbieto... z całego serca dziękuję Tobie za modlitwę (I wszystkim, którzy to zrobili w naszej albo wyłącznie mojej intencji..) Dziękuję także za oststnie słowo, które pokrzepiło mnie w mojej walce, która niewiele osób rozumie.. Boże mój.. jak mi trudno.. A jutro o tej porze mój mąż i nasze potomstwo będzie już w towarzystwie kowalskiej, która " rozdaje karty".. Ja ostatnio celowo zrezygnowałam z sylwestra z kowalskim aby nie przedłużać historii i nie rozdrapywać ran..Ale przez to nie zdążyłam sobie jeszcze zorganizować czegoś alternatywnego i dobrze angażującego umysł, ciało i duszę...albo przynajmniej dwa pierwsze ;-)
Boże.. daj poznać czego chcesz ode mnie...I daj siłę to wypełnić bez szemrania..
Pustelnik

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: Pustelnik »

Pijawka pisze: 29 gru 2018, 18:46 (...) Ale przez to nie zdążyłam sobie jeszcze zorganizować czegoś alternatywnego i dobrze angażującego umysł, ciało i duszę...albo przynajmniej dwa pierwsze ;-)
Boże.. daj poznać czego chcesz ode mnie...I daj siłę to wypełnić bez szemrania..
:-) Niesie Cię młodość, potrzeba doznań i ...
parę tam jescze . Mnie (już) ... nie.
I nie będę odkrywczy : to ma swoje plusy i minusy ...
Mnie jest już blizsza księga Koheleta i jej "marność nad marnościami" :lol: .
Podstawą praktykowania wiary jest jednak (w kazdym wieku) posłuszeństwo (do przykazań, do własnego sumienia, to ostatnie należy rozwijać :-)). I PAN JEZUS (TEŻ) BYŁ POSŁUSZNY ...
Wg mnie, nie zawsze jest dobrze zacząć "kombinować" : Boże, powiedz co ode mnie chcesz ... :-)
Pogody Ducha
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: JolantaElżbieta »

Pijawka pisze: 29 gru 2018, 18:46 JolantoElżbieto... z całego serca dziękuję Tobie za modlitwę (I wszystkim, którzy to zrobili w naszej albo wyłącznie mojej intencji..) Dziękuję także za oststnie słowo, które pokrzepiło mnie w mojej walce, która niewiele osób rozumie.. Boże mój.. jak mi trudno.. A jutro o tej porze mój mąż i nasze potomstwo będzie już w towarzystwie kowalskiej, która " rozdaje karty".. Ja ostatnio celowo zrezygnowałam z sylwestra z kowalskim aby nie przedłużać historii i nie rozdrapywać ran..Ale przez to nie zdążyłam sobie jeszcze zorganizować czegoś alternatywnego i dobrze angażującego umysł, ciało i duszę...albo przynajmniej dwa pierwsze ;-)
Boże.. daj poznać czego chcesz ode mnie...I daj siłę to wypełnić bez szemrania..
Jesteś odpowiedzialna tylko za swoje czyny - i musisz dać radę nie myśleć o nich - porozmawiaj z Panem Bogiem, wyrzuć co masz na sercu i zaufaj. Pan Bóg wie co robi, jak Mu się powierzysz. I powiedz Panu Bogu czego nie chcesz dla męża, a czego chcesz. Np. - nie chcesz, żeby się dobrze bawił z kowalską ;-) a chcesz, żeby się nawrócił i budował z Tobą małżeństwo. I zostaw Panu Bogu miejsce na działanie. . Użyje odpowiedniech środków w swoim czasie :-)
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: rak »

Pijawko tak trochę wtrącę swoje trzy grosze,

przy całości to się niby wydaje błahostką, ale jakoś nie wydaje mi się, że nią jest:
Pijawka pisze: 29 gru 2018, 17:25 Też myślałam o kurierze..z nadzieją,że bezpiecznie dowiezie kowalskiemu jego cenne precjoza. Wiem tylko, że kowalski rzadko bywa w wynajmowanym mieszkaniu i może być spory problem z doręczeniem.
Zastanawia mnie jednak to,że kowalski uważa,że lepiej się spotkać osobiście bo "musimy porozmawiać w 4 oczy".. twierdzi, że tylko w osobistym kontakcie będzie mógł wytłumaczyć mi co do mnie czuje
Wiesz, czytając tą historię przypomniała mi się trochę moja. kowalki mojej żony też nalegał na ostatnie spotkanie, wdarła się tu nawet moralność, bo obiecali sobie, że jeszcze raz się spotkają, a ta obietnica, czyli taka błyszcząca potrzeba zachowywania się "godnie" i bycia "wierną własnym słowom i przyrzeczeniom" była wyciągana na światło dziennie, kiedy tak naprawdę chodziło o co innego, do czego trudno się było przyznać przed samym sobą. W praktyce było po prostu dalsze przeciąganie linii, kłamstwa, oszustwa i dalsze rozlewanie bagna i szamba w swoich potrzebach, przekonanianiach i rzeczywistych wartościach. Powierzchowne emocje były po prostu ważniejsze od całej reszty, przyciągały jak silny kompans ignorując całą mapą i wciągając coraz głębiej do bagna. Inną sprawą jest, że takie natężenie tych emocji wymaga mnóstwa wcześniejszej pracy własnej, zaanagażowania czasowego, pobudzania własnych marzeń i pragnień poza małżeństwem, a w końcu chodźby i bierne dowartoświowanie SIEBIE (samotności krzyczącego dziecka) przy kolejnym księciu z bajki (jak już wspomniałaś ten milion dolarów ;) ).

Usłyszałaś już coś podobnego od Jagodzianki, ale myślę, że warto to powtórzyć szczególnie w kontekście Twoich wieloletnich przerywanych i odbudowywanych relacji z kowalskim. To od Ciebie zależy, czy chcesz skończyć tą relację. Nie od jego wiary, przekonań, Twojego rozumienia jego rozterek, czy wartości jego rzeczy jakie masz. Jak przerwiesz to raz, a dobrze i nauczysz się kochać siebie i zaspokajać swoje deficyty, które pewnie nie raz brzmiąc w przeszłości ułatwiały Wasze zbliżenia i torpedowały małżeństwo, to może osiągniesz spokój. Jak dla mnie to teraz b. się miotasz i to w dużo większym spektrum niż prezentujesz tutaj.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: Pijawka »

Raku...masz tak wiele racji.. Miotam się okropnie i mówiąc obrazowo teraz chwilowo to "życie rzuca mną po ścianach.." Nieprzyjemne uczucie, ale uświadamiam sobie wtedy swoją słabość i ogromną bezradność.
Mąż przyjechał punktualnie do kościoła, zajął mi nawet wolne miejsce w ławce przed sobą (nie było 2 wolnych obok..) Na mszy zerkaliśmy na siebie ale kazanie było jak podpalony dynamit wsunięty w skalną szczelinę serca (żadno z nas nawet nie spojrzał na drugie) Mam wrażenie,że w moim sercu eksplodował wewnątrz, choć zewnętrznie sypnęły się jedynie okruszki. Co się stało z dynamitem w skale mężowego serca- mówiąc prawdę nie wiem..Ale patrząc na to jak rozmawiał że mną chwilę później- mogę mieć obawy, że syczący iskrą lont zgasił celnym splunięciem i na wszelki wypadek przydeptał nogą... Kazanie mówił mój spowiednik o świętości rodzin, o nierozerwalności małżeństwa.. O jedności małżeństwa nawet jeśli oboje grzeszą w innych związkach.. O gotowości do przebaczenia i powrotu.. O Bożej miłości i pomocy w każdej sytuacji.. celnie i mocno.. Oczywista oczywistość, że aż boli słuchanie o tym.. Później było błogosławieństwo każdej rodziny Najświętszym Sakramentem..podeszlismy i my z naszą małą rozbitą rodziną i wtedy dopadły mnie szpony NIEWIARY.. wstyd mi tu pisać jakie niedorzeczne myśli przemknęły mi przez myśl.. Ale to było tak podłe,że czułam jakby ktoś fizycznie wyrywał mi z rąk to, co cennego przed chwilą otrzymałam..I śmiał się,że nic nie zrobię i tego nie odzyskam..I tyle okropnych myśli.. Nie jestem przewrazliwiona emocjonalnie, ale to było naprawdę zdumiewające.Wyszlismy z kościoła na na parkingu przepakowaliśmy dziecięce rzeczy i chłodno się pożegnaliśmy (czułości tylko z dzieckiem). Zostałam sama... I zrozumiałam, że nie mogę ulegać pokusom niewiary: oto przed chwilą pobłogosławił mnie, męża i potomstwo sam Jezus.. Jemu powierzyłam wszystko, całą naszą rodzinę i nasz problem... A ja stoję w deszczu i "robię podkówkę" jak dziecko kiedy nie dostało lizaka?! No ludzie..trzymajcie mnie!!
I znów życie rzuca mną po ścianach..
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: coś się stało, oj będzie bolało..

Post autor: JolantaElżbieta »

Pijawka pisze: 30 gru 2018, 12:59 Raku...masz tak wiele racji.. Miotam się okropnie i mówiąc obrazowo teraz chwilowo to "życie rzuca mną po ścianach.." Nieprzyjemne uczucie, ale uświadamiam sobie wtedy swoją słabość i ogromną bezradność.
Mąż przyjechał punktualnie do kościoła, zajął mi nawet wolne miejsce w ławce przed sobą (nie było 2 wolnych obok..) Na mszy zerkaliśmy na siebie ale kazanie było jak podpalony dynamit wsunięty w skalną szczelinę serca (żadno z nas nawet nie spojrzał na drugie) Mam wrażenie,że w moim sercu eksplodował wewnątrz, choć zewnętrznie sypnęły się jedynie okruszki. Co się stało z dynamitem w skale mężowego serca- mówiąc prawdę nie wiem..Ale patrząc na to jak rozmawiał że mną chwilę później- mogę mieć obawy, że syczący iskrą lont zgasił celnym splunięciem i na wszelki wypadek przydeptał nogą... Kazanie mówił mój spowiednik o świętości rodzin, o nierozerwalności małżeństwa.. O jedności małżeństwa nawet jeśli oboje grzeszą w innych związkach.. O gotowości do przebaczenia i powrotu.. O Bożej miłości i pomocy w każdej sytuacji.. celnie i mocno.. Oczywista oczywistość, że aż boli słuchanie o tym.. Później było błogosławieństwo każdej rodziny Najświętszym Sakramentem..podeszlismy i my z naszą małą rozbitą rodziną i wtedy dopadły mnie szpony NIEWIARY.. wstyd mi tu pisać jakie niedorzeczne myśli przemknęły mi przez myśl.. Ale to było tak podłe,że czułam jakby ktoś fizycznie wyrywał mi z rąk to, co cennego przed chwilą otrzymałam..I śmiał się,że nic nie zrobię i tego nie odzyskam..I tyle okropnych myśli.. Nie jestem przewrazliwiona emocjonalnie, ale to było naprawdę zdumiewające.Wyszlismy z kościoła na na parkingu przepakowaliśmy dziecięce rzeczy i chłodno się pożegnaliśmy (czułości tylko z dzieckiem). Zostałam sama... I zrozumiałam, że nie mogę ulegać pokusom niewiary: oto przed chwilą pobłogosławił mnie, męża i potomstwo sam Jezus.. Jemu powierzyłam wszystko, całą naszą rodzinę i nasz problem... A ja stoję w deszczu i "robię podkówkę" jak dziecko kiedy nie dostało lizaka?! No ludzie..trzymajcie mnie!!
I znów życie rzuca mną po ścianach..
Spoko Pijawko, ziarno zostało zasiane - co mąż usłyszał, tego nie odsłyszy, będzie do niego wracało. Widzisz jaka walka się zaczyna?

U mnie dzisiaj w kościele małzeństwa odnawiały sakrament, trzymając się za ręce - przed rozwodem też uczestniczyłam w tym sama - bo mój mąż od wielu lat nie chodził do kościoła - w sumie skończył zaraz po ślubie - ale czułam radość w sercu, że tylu jest tych małżonków razem :-)
ODPOWIEDZ