coś się stało, oj będzie bolało..
Moderator: Moderatorzy
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
A czy nie można sobie również intelektualnie wmówić, że jest się szczęśliwym?
Czy wielu z nas nie wmówiło sobie, że są szczęśliwsi bez swoich współmałżonków?
Mamy sytuację, jaką mamy i po prostu staramy się być szczęśliwi w tych warunkach.
Czy wielu z nas nie wmówiło sobie, że są szczęśliwsi bez swoich współmałżonków?
Mamy sytuację, jaką mamy i po prostu staramy się być szczęśliwi w tych warunkach.
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Niekoniecznie, tzn może dochodzić jeszcze m.in. pycha i arogancja (jestem lepszy niż ..., od życia należy mi się to i to ...).jacek-sychar pisze: ↑22 mar 2019, 11:29 Bo ludzie wykształceni łatwiej potrafią sobie zbudować intelektualne alibi?
I razem jest to wszystko razem "super-mix". Bo kto otrzymał więcej, więcej od tego będzie się wymagać (a nie żeby tak sobie aby-aby lekko i przyjemnie przejść przez życie).
Tak myślę ...
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
B. istotne słowa Jacku, zastanawiałem się nad tym też, nie raz ...jacek-sychar pisze: ↑22 mar 2019, 11:47 Czy wielu z nas nie wmówiło sobie, że są szczęśliwsi bez swoich współmałżonków?
Mamy sytuację, jaką mamy i po prostu staramy się być szczęśliwi w tych warunkach.
Mówię to do siebie - opuszczonego małzonka (a kto inny zechce "pożyczyć" to może ) :
Warto mi widzieć mój krzyż/ranę (może już tylko -zaleczoną bliznę)/oścień.
Nie musi on "przygniatać do ziemi" ...
Ale warto go (ten krzyż) widzieć i (czasami/nie za często) reflektować (stąd zapewne i moja, raczej czasowa, obecność tutaj )
-
- Posty: 752
- Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
- Płeć: Kobieta
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
A może jesteśmy szczęśliwi pomimo tego, że bez swoich małżonków? Ja na przykład tak mam - chciałabym być znowu z mężem, ale jestem szczęsliwa bez niego. Nie powinno się tego stopniować. Zresztą czy da się stopniować szczęście? Z moim mężem byłabym równie szczęśliwa co teraz. Ale na początku byłam nieszczęśliwa bez niego - na szczęście teraz (ha ha) udaje mi się znowu być szczęśliwą.jacek-sychar pisze: ↑22 mar 2019, 11:47 A czy nie można sobie również intelektualnie wmówić, że jest się szczęśliwym?
Czy wielu z nas nie wmówiło sobie, że są szczęśliwsi bez swoich współmałżonków?
Mamy sytuację, jaką mamy i po prostu staramy się być szczęśliwi w tych warunkach.
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Nie można mylić szczęścia z zadowoleniem, to "szczęście" to bardziej egoizm, zewnętrzne widoki często są pozorem szczęścia, a pod spodem lęki duży "kredyt".Pijawka pisze: ↑22 mar 2019, 11:43Doprawdy nie wiem skąd we mnie to przekonanie, że niektórzy "zdradzacze" naprawdę są szczęśliwi i ani myślą burzyć ten stan.. Macie rację, że szczęścia nie zbuduje się na nieszczęściu porzuconego małżonka, że bez Boga nie ma szczęśćia..że to tylko psychologizowanie i racjonalizowanie swojego grzechu, egoizmu, głupoty, niedojrzałości czy jakkolwiek to nazwać...jacek-sychar pisze: ↑22 mar 2019, 11:29Bo ludzie wykształceni łatwiej potrafią sobie zbudować intelektualne alibi?
Ale ja naprawdę ostatnio mam przekonanie, że przez jakiś czas da się być szczęśliwym w takim zakłamaniu. Diabelskie znieczulenie rzeczywiście działa ( u tych co znam to wręcz trwa latami i nie ustępuje...) To jest smutne i straszne jednocześnie.
Miłość nie jest uczuciem...
Pozdrawiam
Katarzyna
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Nadeszła chwila w moim spotkaniu z mężem, że krótko i zwięźle mu wyznałam, że skończyłam z kowalskim i chce być uwolniona od tego zła jakim było cudzołóstwo. Powiedziałam tez, że okazuje się to dość trudne ale jestem przykładem na to,że jest to możliwe bo nie jestem w tym sama- jest że mną Bóg i człowiek (kapłan) który mnie prowadzi, wspiera modlitwa i słowem..
Powiedziałam tez krótko dlaczego podjęłam taka decyzję.
Mąż patrzył, słuchał.. wyobrażając sobie tę sytuację zakładałam,że mąż zewnętrznie nie wyda z siebie żadnego słowa zapytania,komentarza,gestu itd..kiedy już te słowa wypowiedziałam realnie- one wybrzmiały... dokładnie tak zachował się mój mąż... Żeby było jasne: nie chciałam i nie byłam gotowa na dyskusję o tym, nie oczekiwałam że usiądzie naprzeciw,chwyci za rękę i zapieje z zachwytu jaka to jestem cudowna i że teraz on zrobi to samo.
Mam jednak przeczucie, że ta jego "obojętność" na to co usłyszał- jest tylko maską. Nie mam ochoty ani powodu wnikać w jego uczucia, nie moja to rzecz.
We mnie jest mieszanina uczuć, dziwnie mi po tym wszystkim.. sądziłam też że posłuchawszy spowiednika odczuję ulgę a tymczasem...wprost przeciwnie. Biorę pod uwagę to, że to tylko pokusy.
Do Was kochani pisze po to, żebyście objęli modlitwa mnie i męża.. I mojego spowiednika...
Powiedziałam tez krótko dlaczego podjęłam taka decyzję.
Mąż patrzył, słuchał.. wyobrażając sobie tę sytuację zakładałam,że mąż zewnętrznie nie wyda z siebie żadnego słowa zapytania,komentarza,gestu itd..kiedy już te słowa wypowiedziałam realnie- one wybrzmiały... dokładnie tak zachował się mój mąż... Żeby było jasne: nie chciałam i nie byłam gotowa na dyskusję o tym, nie oczekiwałam że usiądzie naprzeciw,chwyci za rękę i zapieje z zachwytu jaka to jestem cudowna i że teraz on zrobi to samo.
Mam jednak przeczucie, że ta jego "obojętność" na to co usłyszał- jest tylko maską. Nie mam ochoty ani powodu wnikać w jego uczucia, nie moja to rzecz.
We mnie jest mieszanina uczuć, dziwnie mi po tym wszystkim.. sądziłam też że posłuchawszy spowiednika odczuję ulgę a tymczasem...wprost przeciwnie. Biorę pod uwagę to, że to tylko pokusy.
Do Was kochani pisze po to, żebyście objęli modlitwa mnie i męża.. I mojego spowiednika...
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Pijawka pisze: ↑27 mar 2019, 8:07 Żeby było jasne: nie chciałam i nie byłam gotowa na dyskusję o tym, nie oczekiwałam że usiądzie naprzeciw,chwyci za rękę i zapieje z zachwytu jaka to jestem cudowna i że teraz on zrobi to samo.
Mam jednak przeczucie, że ta jego "obojętność" na to co usłyszał- jest tylko maską. Nie mam ochoty ani powodu wnikać w jego uczucia, nie moja to rzecz.
We mnie jest mieszanina uczuć, dziwnie mi po tym wszystkim.. (...)
Fajnie mi się powyzsze czytało, m.in. : rozsądek, rozeznawanie sytuacji, obserwacja innych i przede wszystkim siebie (emocji a i zapewne ... pojawiających się myśli)
Super !
-
- Posty: 752
- Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
- Płeć: Kobieta
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Pięknie Pijawko, niech Pan otacza was opieką
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
lepiej już nie można ...
referencyjna eliminacja oczekiwań
P.S. Felek AA zalecał pracę nad ograniczaniem/likwidacją lęków i oczekiwań oraz
starania ku wzrostowi (rozwojowi): miłości i wolności ...
(Dla mnie to poradnik duchowy w ... jedym zdaniu).
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Pijawko ,
moze dobrze byloby oddac to wszystko Bogu , niech ON to zagospodaruje po swojemu .
A my .. robmy swoje ... wierze Ci ,ze ciezko , sama szarpalam sie nie raz , gdy maz zachowywal sie podle .. a ja staralam sie isc wyprostowana , zeby nie stracic szacunku do samej siebie ..Do mnie przemawiaja slowa sw Charbela " niewazne jest przyspieszenie ale kierunek .. co przyjdzie z przyspieszenia , jesli kierunek jest bledny " ..
Westchne w modlitwie ...
ps z moich ulubionych to http://skarbykosciola.pl/xix-wiek/maria ... hnij-mnie/
Duchu Święty, natchnij mnie.
Miłości Boża, pochłoń mnie.
Po prawdziwej drodze prowadź mnie.
Maryjo, Matko moja, spójrz na mnie.
Z Jezusem błogosław mi.
Od wszelkiego zła,
Od wszelkiego złudzenia,
Od wszelkiego niebezpieczeństwa,
zachowaj mnie!
Amen
moze dobrze byloby oddac to wszystko Bogu , niech ON to zagospodaruje po swojemu .
A my .. robmy swoje ... wierze Ci ,ze ciezko , sama szarpalam sie nie raz , gdy maz zachowywal sie podle .. a ja staralam sie isc wyprostowana , zeby nie stracic szacunku do samej siebie ..Do mnie przemawiaja slowa sw Charbela " niewazne jest przyspieszenie ale kierunek .. co przyjdzie z przyspieszenia , jesli kierunek jest bledny " ..
Westchne w modlitwie ...
ps z moich ulubionych to http://skarbykosciola.pl/xix-wiek/maria ... hnij-mnie/
Duchu Święty, natchnij mnie.
Miłości Boża, pochłoń mnie.
Po prawdziwej drodze prowadź mnie.
Maryjo, Matko moja, spójrz na mnie.
Z Jezusem błogosław mi.
Od wszelkiego zła,
Od wszelkiego złudzenia,
Od wszelkiego niebezpieczeństwa,
zachowaj mnie!
Amen
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Dziękuję każdemu kto wspomina o nas w modlitwie. Słów mi brakuje, żeby opisać co czuje ale to chyba nawet nie jest tutaj teraz wskazane
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Pijawko modlitwy nigdy nie za wiele...
Msza święta, różaniec, Koronka do Bożego Miłosierdzia to kałachy na zło...
Są chwile, kiedy modlitwa wstawiennicza mnie niesie - czy to przyjaciele, czy grupa modlitwy wstawienniczej, oczywiście nie zwalnia to z modlitwy osobistej, ale jakoś lżej, jak wiem i czuję, że ktoś się ze mną modli...
Niech Cię Pan błogosławi i strzeże
Pozdrawiam
Msza święta, różaniec, Koronka do Bożego Miłosierdzia to kałachy na zło...
Są chwile, kiedy modlitwa wstawiennicza mnie niesie - czy to przyjaciele, czy grupa modlitwy wstawienniczej, oczywiście nie zwalnia to z modlitwy osobistej, ale jakoś lżej, jak wiem i czuję, że ktoś się ze mną modli...
Niech Cię Pan błogosławi i strzeże
Pozdrawiam
Katarzyna
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Dziękuję z całego serca za modlitwę i dobre słowo.. jest mi bardzo ciężko. Nie chcę zeby to zabrzmiało jak przechwałki...ale sprawa wygląda tak: od lat mówię rozaniec każdego dnia (czasem modliliśmy się nim razem z mężem, jego rodzice też codziennie wieczorem na kolanach w domu przed obrazem Jezusa Miłosiernego odmawiali pacierz i cząstkę różańca- bardzo lubiłem ten zwyczaj i będąc u nich chętnie się dołączałam).. wielokrotnie razem mówiliśmy koronkę do Miłosierdzia Bożego o 15:00 Z Radiem Maryja.. Mszy świętej niedzielnej nigdy nie opuściliśmy dobrowolnie (chociaż zgroza mnie przejmuję jak myślę w jakim stanie skłócenia z mężem, nieprzebaczenia albo zawziętości byliśmy wtedy w kościele.. ) Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało ok- "wierząca i praktykująca rodzina"..A jednak coś poszło BARDZO NIE TAK..
Ja od lat mimo wszystko nadal uparcie trzymam się różańca, odmawiam koronkę o 15 (chyba,że jestem w pracy to o innej porze) staram się odmawiać Koronkę do krwawych Łez Maryi i czasem jakieś inne modlitwy na które pozwala mi spowiednik. Staram się przychodzić codziennie na chwilę adoracji, ale że mąż mieszka z kowalską naprzeciwko naszego kościoła...wierzcie mi- jest ciężko się skupić i nie myśleć o tym gnieździe rozpusty. Na szczęście w pobliżu są też inne kościoły i z okna je widać więc czasem adoruję Jezusa "Na odległość " albo on-line jest strona Domu Miłosierdzia Bożego w Koszalinie, gdzie cała dobę można adorować Pana Jezusa. Często podczas bezsennych nocy, zalana łzami patrzyłam w ekran mojego telefonu leżąc w wielkim pustym łóżku.. I obok mnie był tylko Pan Jezus. Ciężko wtedy nawet cokolwiek sensownego z siebie wypowiedzieć...Ale tak bardzo cieszę się, że w tej dobie "internetów" jest taka możliwość i niech Bóg błogosławi wszystkim twórcom tej (I podobnych) inicjatywy.
Ostatnio mąż szukał czegoś w kieszeni swoich spodni i wyjął m.in.maly różaniec ("dziesiątka"). Zaskoczyło mnie to szczególnie, że od kilku lat woził go w służbowym samochodzie (!)
Nie wiem dlaczego nagle ten różaniec miał przy sobie i dlaczego akurat tak wyszło że go zobaczyłam. Najpierw zrobiło mi się żal męża, później mnie to skłoniło do większej gorliwości wmodlitwie za niego...A na koniec przylazł diabeł i zaczął mi wrzucać takie głupie i okropne myśli, że większości nie ośmielę się cytować na forum. Dziwne- mieszka i żyje z kowalską, obnosi się swoim szczęściem i zaangażowaniem i...trzyma w kieszeni różaniec jak talizman na szczęście?! A może chciał się pochwalić, że nie jest taki "najgorszy" i modli się, do kościoła co niedzielę chodzi odstać godzinę na Mszy (bo do sakramentów nie przystępuje) Nie wiem..Ale tak naprawdę nie muszę tego wiedzieć. Miał ten różaniec- ok..niech ma..jego sprawa po co mu i czy w ogóle go "używa". W głębi serca jednak bardzo chciałabym, żeby modlił się na nim szczerze i otrzymał dar prawdziwej skruchy, siły do nawrócenia i przyjął uzdrowienie i uwolnienie, które Jezus mu daje już w tej chwili...I czeka... ja mogę tylko swoją modlitwą wstawienniczą to wspierać (co robię, mimo ogromnych trudności duchowych)..
Dziękuję Wam wszystkim za modlitwę i proszę- nie ustawajcie. Kiedy moje pijawkowe serce omdlewa, ręce słabną A dusza cierpi- Wy niesiecie mnie (I uwiązanego do mnie męża) przed Boże Oblicze. Zobaczycie, że szybko Wam to Bóg wynagrodzi! Wspomnicie moje słowa.. Bóg hojnie to wynagrodzi.
Ja od lat mimo wszystko nadal uparcie trzymam się różańca, odmawiam koronkę o 15 (chyba,że jestem w pracy to o innej porze) staram się odmawiać Koronkę do krwawych Łez Maryi i czasem jakieś inne modlitwy na które pozwala mi spowiednik. Staram się przychodzić codziennie na chwilę adoracji, ale że mąż mieszka z kowalską naprzeciwko naszego kościoła...wierzcie mi- jest ciężko się skupić i nie myśleć o tym gnieździe rozpusty. Na szczęście w pobliżu są też inne kościoły i z okna je widać więc czasem adoruję Jezusa "Na odległość " albo on-line jest strona Domu Miłosierdzia Bożego w Koszalinie, gdzie cała dobę można adorować Pana Jezusa. Często podczas bezsennych nocy, zalana łzami patrzyłam w ekran mojego telefonu leżąc w wielkim pustym łóżku.. I obok mnie był tylko Pan Jezus. Ciężko wtedy nawet cokolwiek sensownego z siebie wypowiedzieć...Ale tak bardzo cieszę się, że w tej dobie "internetów" jest taka możliwość i niech Bóg błogosławi wszystkim twórcom tej (I podobnych) inicjatywy.
Ostatnio mąż szukał czegoś w kieszeni swoich spodni i wyjął m.in.maly różaniec ("dziesiątka"). Zaskoczyło mnie to szczególnie, że od kilku lat woził go w służbowym samochodzie (!)
Nie wiem dlaczego nagle ten różaniec miał przy sobie i dlaczego akurat tak wyszło że go zobaczyłam. Najpierw zrobiło mi się żal męża, później mnie to skłoniło do większej gorliwości wmodlitwie za niego...A na koniec przylazł diabeł i zaczął mi wrzucać takie głupie i okropne myśli, że większości nie ośmielę się cytować na forum. Dziwne- mieszka i żyje z kowalską, obnosi się swoim szczęściem i zaangażowaniem i...trzyma w kieszeni różaniec jak talizman na szczęście?! A może chciał się pochwalić, że nie jest taki "najgorszy" i modli się, do kościoła co niedzielę chodzi odstać godzinę na Mszy (bo do sakramentów nie przystępuje) Nie wiem..Ale tak naprawdę nie muszę tego wiedzieć. Miał ten różaniec- ok..niech ma..jego sprawa po co mu i czy w ogóle go "używa". W głębi serca jednak bardzo chciałabym, żeby modlił się na nim szczerze i otrzymał dar prawdziwej skruchy, siły do nawrócenia i przyjął uzdrowienie i uwolnienie, które Jezus mu daje już w tej chwili...I czeka... ja mogę tylko swoją modlitwą wstawienniczą to wspierać (co robię, mimo ogromnych trudności duchowych)..
Dziękuję Wam wszystkim za modlitwę i proszę- nie ustawajcie. Kiedy moje pijawkowe serce omdlewa, ręce słabną A dusza cierpi- Wy niesiecie mnie (I uwiązanego do mnie męża) przed Boże Oblicze. Zobaczycie, że szybko Wam to Bóg wynagrodzi! Wspomnicie moje słowa.. Bóg hojnie to wynagrodzi.
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Tak mi się teraz jeszcze przypomniało, że czasami będąc z moim kowalskim też przeglądałam Internet i za każdym razem odwiedzałam stronę z adoracją:-)... Szczyt obłudy?! Możecie mnie tak ocenić, a nawet jeszcze gorzej. Podzielę się z Wami jednak tym, że wtedy często ukradkiem patrząc w Internecie na adorację w sercu dosłownie wyłam...Boże zrób coś, uratuj mnie,nas.. widzisz, że ta zła przyjemność mnie wciąga i że nie mam siły ani przekonania żeby się z tego uwolnić a kowalski naprawdę jest wspaniały i we wszystkim "lepszy" od męża. Ale nie jest moim mężem!! Mój mąż teraz śpi w objęciach ud swojej kowalskiej i pewnie ma mnie daleko i głęboko(wiecie gdzie). I minęło trochę czasu aż.. coś się we mnie zmieniło. Skończyłam z moim kowalskim w najpiękniejszym momencie naszej historii. Pozwoliłam,żeby Bóg zaczął mnie uwalniać z tej relacji i to już staje się faktem. Dlatego nie chcę łatwo oceniać męża (choć pokusy są ogromne!!) bo czuję,że jemu też mały kamyczek uwiera w pięknych lakierkach.. niektórzy decydują się go usunąć A inni kuśtykają całe życie potrząsając co chwilę nogą i mówią, że jest ok. Życzę mojemu mężowi, żeby wyrzucił kamyczek razem z lakierkami...I żebyśmy razem sprawili sobie zupełnie nowe buciki na resztę życia. Ale to już Wola Boża..
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Wola Boża?
a Ty i tak chcesz, zeby bylo po twojemu,
wg mnie mocno wisisz na tym swoim mezu.....
A my w sycharze mamy czekac nie czekajac.... zostaw meza Bogu On wie lepiej co z nim zrobic i kiedy.
I po co te oceny z Twojej strony, ze maż ma ,,odstać godzinę'' albo ,, używać rozanca'' po co ta złośliwość.
a Ty i tak chcesz, zeby bylo po twojemu,
wg mnie mocno wisisz na tym swoim mezu.....
A my w sycharze mamy czekac nie czekajac.... zostaw meza Bogu On wie lepiej co z nim zrobic i kiedy.
I po co te oceny z Twojej strony, ze maż ma ,,odstać godzinę'' albo ,, używać rozanca'' po co ta złośliwość.