Mimo groźnego ostrzeżenia szanownej moderacji pociągnę temat. Wydaje mi się, że jest właśnie teraz ważny również dla autorki wątku. Z jej wpisów domyślam się, że wciąż przeżywa to, czego doświadczyła w sądzie.
tata999 pisze: ↑08 cze 2020, 11:12
Mylisz się, co do mnie. Ja nie chcę, "żeby prawo chroniło rodzinę i jej trwałość". Przyjmuję do wiadomości, że inaczej niz Ty, tj. Ty tego chcesz (i może Twoi znajomi, bo napisałeś "chcemy").
tata999 pisze: ↑08 cze 2020, 11:12
Dlaczego napisałeś "nie jest"? Czy jest to obiektywna, uniwersalna prawda, czy Twoja indywidualna opinia? Jeśli nie tylko opinia, to poproszę o argumenty.
Nirwanna już częściowo odpowiedziała, ale uzupełnię. Przez "my" miałem na myśli wspólnotę, która prowadzi to forum i nas tu spotkała ze sobą. Mogłem tak napisać bez wątpliwości, bo jednoznaczna ocena moralna rozwodów należy do zasad tego forum i ma za podstawę naukę Kościoła:
KKK 2384 Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa [...].
KKK 2385 Niemoralny charakter rozwodu wynika z nieporządku, jaki wprowadza on w komórkę rodzinną i w społeczeństwo. Nieporządek ten pociąga za sobą poważne szkody: dla porzuconego współmałżonka, dla dzieci, które doznały wstrząsu z powodu rozejścia się rodziców, często starających się pozyskać ich względy, oraz z uwagi na zły przykład, który czyni z niego prawdziwą plagę społeczną.
tata999 pisze: ↑08 cze 2020, 11:12
Nie uzasadniłeś dlaczego uważasz moje podejście za lekceważące. Dla mnie trafniejszym określeniem byłoby, że mam podejście nieromantyczne zamiast lekceważące.
Lekceważące - ważące lekko, przykładające niewielką wagę, uznające coś za mało ważne. Nie mam żadnej wątpliwości, że to słowo dobrze oddaje wyrażany przez Ciebie stosunek do cywilnego małżeństwa.
Natomiast przez romantyczny rozumiem pogląd zbudowany na wyobrażeniach oderwanych od rzeczywistości. Sądzę, że piszę o obiektywnej rzeczywistości: o nauce Kościoła, która jest tu jednoznaczna, i o istniejącym prawie, które zawiera konkretne zapisy.
Tych ostatnich jest dużo, są ważne i bardzo pomagają. Przytoczę tylko kilka przykładów: wspólnota majątkowa, zwolnienie z podatku spadkowego, urlopy macierzyńskie i wychowawcze, prawo i obowiązek opieki nad potrzebującym współmałżonkiem. Przede wszystkim jednak sam fakt, że można być wobec prawa mężem i żoną.
To w sumie przerażające, że można to wszystko negować. Trudno mi to w ogóle zrozumieć na płaszczyźnie rozumu, potrafię w tym dostrzec tylko wielkie poczucie krzywdy i rozgoryczenia.
Jezus mówił o małżeństwie istniejącym wówczas tylko w zwyczaju i prawie, które zresztą były ze sobą nierozerwalnie splecione. Podobnie św. Paweł w swoich listach. Wyodrębnienie związku sakramentalnego to znacznie późniejsza historia.