Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: lustro »

JolantaElżbieta pisze: 25 sty 2019, 22:51
lustro pisze: 25 sty 2019, 22:38
JolantaElżbieta pisze: 25 sty 2019, 22:24 A tak na marginesie dziwię się, że ślubne zdjęcie i obrączka by cię drażniły. Mnie by zmusiły do reflekcji i do zapłakania nad tym co zniszczyłam przez swój egoizm i głupotę.
I w tym miejscu doszłas do sedna sprawy, o które Cię pytam od poczatku.
Ty się dziwisz.
Wiesz dlaczego?
Bo dla Ciebie to piękna teoria, która ma działać tak, jak sobie wyobrażasz.
A dla mnie to była jednak jakas praktyka, bo przeszłam przez powrót. I dla mnie to nie hapy end filmowego romansu, tylko realna droga przez trud.

Warto brać obie strony relacji pod uwagę.
Dziwię się i nie dziwię - ale jak sama powiedziałaś każdy jest inny. Ja wiem, że zdrada jest rzeczą straszną, dla obu stron. Czasami uczy czegoś, czasami nie. Znam te rzeczy nie tylko z teorii.
Wiem też, że zdradzający, ten który szczerze żałuje za ten "błąd" powinien być w jakimś stopniu wdzięczny za umożliwienie mu powrotu, wybaczenie i danie drugiej szansy. Tylko najpierw trzeba w sobie zdeptać egoizm i pychę, ale tak naprawdę, do samego końca. Nie rozczulać się nad sobą, bo ponosi się konsekwencję swoich czynów, a bardziej skupić się w mądry sposób na tej drugiej stronie. Zadośćuczynieniu, bo nie jest tak, że nic się nie stało i ciesz się, że wróciłam.
Mówisz to z pozycji osoby porzuconej czy powracającej?
Która jest Ci znana z autopsji, bo nią byłaś lub jesteś?
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: JolantaElżbieta »


I w tym miejscu doszłas do sedna sprawy, o które Cię pytam od poczatku.
Ty się dziwisz.
Wiesz dlaczego?
Bo dla Ciebie to piękna teoria, która ma działać tak, jak sobie wyobrażasz.
A dla mnie to była jednak jakas praktyka, bo przeszłam przez powrót. I dla mnie to nie hapy end filmowego romansu, tylko realna droga przez trud.

Warto brać obie strony relacji pod uwagę.
Wiesz, tak naprawdę problemy zdradzającego, to jest tylko jego sprawa, ta druga strona nawet nie powinna o tym wiedzieć. Ja uważam, że za złe decyzje i egoizm, który prowadzi do ranienia innych powinno się samemu dźwigać konsekwencje tego co się zrobiło. I przejście przez piekło powrotu jest w jakimś sensie zbieraniem tego co się posiało. Sorki, ale tak uważam. Dopiero jak się przejdzie przez ten ogień, to nastapi oczyszczenie i można zacząć z czystą kartą. I chwała każdemu zdradzonemu, który przebacza i przyjmuje z powrotem. Dla mnie to jest godne podziwu, bo właśnie taka osoba musiała wykonać ciężką pracę nad sobą, zniszczyć w sobie uczucia zazdrości, zawiści, chęci zemsty, wymazać z pamięci niektóre obrazy, zabić swoje ego w imię miłości do drugiej osoby. To podziwiam naprawdę ;-) Niewielu to potrafi.
Ostatnio zmieniony 26 sty 2019, 0:04 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: JolantaElżbieta »

lustro pisze: 25 sty 2019, 23:16
Mówisz to z pozycji osoby porzuconej czy powracającej?
Która jest Ci znana z autopsji, bo nią byłaś lub jesteś?
A mogę cię zapytać czy znasz z autopsji doświadczenia osoby zdradzonej i porzuconej?
Ostatnio zmieniony 26 sty 2019, 5:05 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: lustro »

JolantaElżbieta pisze: 25 sty 2019, 23:28

I w tym miejscu doszłas do sedna sprawy, o które Cię pytam od poczatku.
Ty się dziwisz.
Wiesz dlaczego?
Bo dla Ciebie to piękna teoria, która ma działać tak, jak sobie wyobrażasz.
A dla mnie to była jednak jakas praktyka, bo przeszłam przez powrót. I dla mnie to nie hapy end filmowego romansu, tylko realna droga przez trud.

Warto brać obie strony relacji pod uwagę.
Wiesz, tak naprawdę problemy zdradzającego, to jest tylko jego sprawa, ta druga strona nawet nie powinna o tym wiedzieć. Ja uważam, że za złe decyzje i egoizm, który prowadzi do ranienia innych powinno się samemu dźwigać konsekwencje tego co się zrobiło. I przejście przez piekło powrotu jest w jakimś sensie zbieraniem tego co się posiało. Sorki, ale tak uważam. Dopiero jak się przejdzie przez ten ogień, to nastapi oczyszczenie i można zacząć z czystą kartą. I chwała każdemu zdradzonemu, który przebacza i przyjmuje z powrotem. Dla mnie to jest godne podziwu, bo właśnie taka osoba musiała wykonać ciężką pracę nad sobą, zniszczyć w sobie uczucia zazdrości, zawiści, chęci zemsty, wymazać z pamięci niektóre obrazy, zabić swoje ego w imię miłości do drugiej osoby. To podziwiam naprawdę ;-) Niewielu to potrafi.
No widzisz... Tym się trochę różnimy.

Ja uznaję wszystko co dobre w tym malzonku, który pomimo wszystko chce powrotu współmałżonka, który go porzucił, zdradził.
To wielka rzecz i masz rację - nie każdego na to stać.

Wiem natomiast, że w każdej takiej relacji są dwie osoby. I każda może czuć się i faktycznie być, bardzo zraniona przez drugą stronę.
Że piekło powrotu nie dotyczy tylko jednej strony. I jak sama stwierdziłas :
za złe decyzje i egoizm, który prowadzi do ranienia innych powinno się samemu dźwigać konsekwencje tego co się zrobiło. I przejście przez piekło powrotu jest w jakimś sensie zbieraniem tego co się posiało

Obu stronom należy się szacunek, empatia, próba zrozumienia...
Tak się składa, że jak sama piszesz :
Dopiero jak się przejdzie przez ten ogień, to nastapi oczyszczenie i można zacząć z czystą kartą.

Rozumiem, że patrzysz na to tylko z jednej strony - małżonka, który czuję się bardziej pokrzywdzony, a może wyłącznie pokrzywdzony, bo został zdradzony i porzucony.
I nie odbieram Ci tego prawa. Masz prawo tak się czuć.
Tylko weź pod uwagę, że twój mąż też zapewne miałby coś do powiedzenia o tym, jak czuje, i też miałby rację twierdząc, że ma w sobie wiele zranien i krzywd, ktorych Ty byłaś autorką.
Więc może lepiej przyjmować, że każda ze stron ma w tym procesie swoje własne piełko oraz oboje miaja wspólne... I są składową ran i krzywd własnych i cudzych.
A nie, że to przysługuje tylko porzuconym zdradzonym.

Pisze o tym w tym wątku tylko dlatego, że dobrze brać pod uwagę jak wygląda rzeczywistość z obu stron... Dla dobra małżeństwa.

Wiesz, tak naprawdę problemy zdradzającego, to jest tylko jego sprawa, ta druga strona nawet nie powinna o tym wiedzieć
To bardzo wygodne, ale niestety w dużej mierze, błędne podejście. Bo pozostawione bez zrozumienia i przepracowania przez obie strony, we właściwym zakresie, wróci do Ciebie szybciej niż myślisz. I boleśniej niż przypuszczasz.
Może lepiej o tym wiedzieć aby mądrze uniknąć?
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: JolantaElżbieta »

lustro pisze: 26 sty 2019, 11:24
No widzisz... Tym się trochę różnimy.

Ja uznaję wszystko co dobre w tym malzonku, który pomimo wszystko chce powrotu współmałżonka, który go porzucił, zdradził.
To wielka rzecz i masz rację - nie każdego na to stać.

Wiem natomiast, że w każdej takiej relacji są dwie osoby. I każda może czuć się i faktycznie być, bardzo zraniona przez drugą stronę.
Że piekło powrotu nie dotyczy tylko jednej strony. I jak sama stwierdziłas :
za złe decyzje i egoizm, który prowadzi do ranienia innych powinno się samemu dźwigać konsekwencje tego co się zrobiło. I przejście przez piekło powrotu jest w jakimś sensie zbieraniem tego co się posiało

Obu stronom należy się szacunek, empatia, próba zrozumienia...
Tak się składa, że jak sama piszesz :
Dopiero jak się przejdzie przez ten ogień, to nastapi oczyszczenie i można zacząć z czystą kartą.

Rozumiem, że patrzysz na to tylko z jednej strony - małżonka, który czuję się bardziej pokrzywdzony, a może wyłącznie pokrzywdzony, bo został zdradzony i porzucony.
I nie odbieram Ci tego prawa. Masz prawo tak się czuć.
Tylko weź pod uwagę, że twój mąż też zapewne miałby coś do powiedzenia o tym, jak czuje, i też miałby rację twierdząc, że ma w sobie wiele zranien i krzywd, ktorych Ty byłaś autorką.
Więc może lepiej przyjmować, że każda ze stron ma w tym procesie swoje własne piełko oraz oboje miaja wspólne... I są składową ran i krzywd własnych i cudzych.
A nie, że to przysługuje tylko porzuconym zdradzonym.

Pisze o tym w tym wątku tylko dlatego, że dobrze brać pod uwagę jak wygląda rzeczywistość z obu stron... Dla dobra małżeństwa.

Wiesz, tak naprawdę problemy zdradzającego, to jest tylko jego sprawa, ta druga strona nawet nie powinna o tym wiedzieć
To bardzo wygodne, ale niestety w dużej mierze, błędne podejście. Bo pozostawione bez zrozumienia i przepracowania przez obie strony, we właściwym zakresie, wróci do Ciebie szybciej niż myślisz. I boleśniej niż przypuszczasz.
Może lepiej o tym wiedzieć aby mądrze uniknąć?
Lustro, ale jednak jest różnica pomiedzy nazwijmy to ofiarą a sprawcą. Ja nie odbieram prawa w tym wypadku "sprawcy" do traumy - mówię tylko, że powinno się samemu dźwigać swoją winę, uporać się z takimi rzeczami jak niechęć do małżonka, uczucia do kowalskiego i innymi problemami. A jeśli się nawróci, to z Jezusem, ale nie obarczać nią ofiary. Ona ma naprawdę wiele dziur, swoich i zrobionych przez sprawcę. To nie ma nic wspólnego z wygodą, to zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje pić piwo, którego się nawarzyło. Jak już odbuduje się tę ruinę, zbuduje prawdziwą miłość i więź między małżonkami, to można to przerobić we dwójkę, jeśłi jest taka potrzeba. A jak nie, to zakopać, przysypać i zakopać łopatkę. :-) To jest teoria - wiem, że różni się od praktyki, ale jakiś model trzeba mieć. :-)
Ostatnio zmieniony 26 sty 2019, 12:01 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: karo17 »

Hola hola
Widać że niektórzy chcieliby zrównania strony zarówno zdradzającej jak i zdradzonej. I przy okazji się usprawiedliwić. A tak naprawdę nie ma usprawiedliwienia dla cudzołóstwa.
Lustro jeśli mąż Ci w czymś nie odpowiadał zawsze można o tym mówić a jak nie przyniesie to efektu to jest jeszcze separacja. Może wtedy mąż by coś zmienił... Ale prościej jest oczywiście wieść podwójne życie. A do tego mieć usprawiedliwienie że to wina męża wszystko. Żyć nie umierać można tylko dodać.
Prawda jest niestety inna.
Męża można na rękach nosić za to że Cię z powrotem wpuścił do małżeństwa. Zdajesz sobie z tego sprawę? I raczej na tym radził bym się skupić niż na szukaniu niestety „słabych” usprawiedliwień.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: lustro »

Karo17 :)

Jeszcze kilka lat temu pewnie bym się oburzyla, próbowała coś napisać, powiedzieć...
Teraz mogę Ci napisać - masz prawo tak myśleć, czuć, uważać...
A ja mam prawo mieć swoje zdanie oparte o własne doświadczenia i swoją drogę życia.
Jeżeli dla Ciebie to brzmi jak usprawiedliwianie się - twoje prawo.
Mozesz też próbować mnie pouczać co powinnam wobec męża, czego nie powinnam...co miałam zrobić kiedyś albo dziś... To naprawdę nic nie wnosi. Nie zmienia faktów ani przeszłości...
Ja wiem jak było i jak jest, i pozwól, że zostanę przy swoim zdaniu.

Nikogo nie usprawiedliwiam.
Zwracam tylko uwagę, że w małżeństwie jest dwóch małżonków. Ze są tak samo równi i ulomni. Ze każde z nich ma swoje odczucia i historię. Czasem niby tą samą, a zupełnie inną.
A świat raczej nie bywa czarno-biały.
I warto o tym pamiętać.

JolantaElzbieta

Nawet rozumiem twój punkt widzenia i stosunek do rzeczy.
Każdemu bliższa jest własna koszula.
A ja odzywam się tylko dlatego, że osób w koszuli takiej jak twoja, jest tu zdecydowana większość.
A gdzie wspolmalzonkowie?
Ich punktu widzenia nikt nie reprezentuje, a może warto?
Przecież, jeżeli uda Ci się dojść do "piekła powrotu" (aleś wymyśliła określenie...), to każde z was osobno i oboje wspólnie, będziecie musieli się z tym uporać. I dobrze by było spróbować zrozumieć współmałżonka, podobno tak kochanego, a nie tylko skupiać się na sobie i oczekiwać zrozumienia tylko dla siebie.

Ale to już każdy zrobi jak uważa...kiedy dotrze do tego miejsca


Oddaje wątek właścicielce.
Bo przecież o pomoc jej tutaj chodzi, a nie jałowe dyskusje...enty raz o tym samym.

Spokojnej soboty wszystkim życzę.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: Pavel »

Nie podoba mi się taka retoryka, pełna moim skromnym zdaniem pychy, oceny, odrzucenia bliźniego i "prawdy objawionej", więc w swoim osobistym proteście się do niej ustosunkuję:
karo17 pisze: 26 sty 2019, 15:31 Widać że niektórzy chcieliby zrównania strony zarówno zdradzającej jak i zdradzonej

Ja przynajmniej tego w postach lustro nie zauważyłem. Jako, że wiadomo, kogo masz na myśli, warto napisać "lustro" zamiast "niektórzy". To zabieg "arytstyczny" czy brak odwagi?
karo17 pisze: 26 sty 2019, 15:31 I przy okazji się usprawiedliwić.
Tego również nie zauważyłem
karo17 pisze: 26 sty 2019, 15:31 A tak naprawdę nie ma usprawiedliwienia dla cudzołóstwa.
Tak jak dla każdego innego grzechu. Ja jako osoba wciąż grzeszna wolę więc nie ciskać kamieniami.
karo17 pisze: 26 sty 2019, 15:31 Ale prościej jest oczywiście wieść podwójne życie. A do tego mieć usprawiedliwienie że to wina męża wszystko. Żyć nie umierać można tylko dodać.
Nie pierwszy raz piszesz to co podkreśliłem. Naprawdę Cię tak kręci takie życie? Ja na przykład wcale nie widzę w nim nic pociągającego.
Nie zauważyłem również by lustro w swoich powyższych wywodach obwiniała za wszystko swego męża i usilnie się usprawiedliwiała. Moim zdaniem to Twoje projekcje.
karo17 pisze: 26 sty 2019, 15:31 Prawda jest niestety inna
Ty masz patent na jedyną prawdę objawioną?
karo17 pisze: 26 sty 2019, 15:31 Męża można na rękach nosić za to że Cię z powrotem wpuścił do małżeństwa. Zdajesz sobie z tego sprawę? I raczej na tym radził bym się skupić niż na szukaniu niestety „słabych” usprawiedliwień.
Osobiście nie skorzystałbym z najmądrzejszej nawet porady ofiarowanej w takiej formie. A ta wg mnie najwyższych lotów nie była. I w dodatku niegrzeczna moim zdaniem.
Lustro miała odwagę napisać jasno i wyraźnie o swoim upadku. Do tego trzeba dużo odwagi i siły, tak jak do znoszenia po raz enty absurdalnych zarzutów.
To dużo trudniejsze niż pisanie o sobie w samych superlatywach i stawianie siebie za wzór cnót wszelakich ;)

Ja jestem osobą odrzuconą i zdradzoną. I osobiście uważam to co pisze lustro za ważne i cenne, zwłaszcza w kontekście pojednania.
Warto uczyć się nie patrzeć tylko przez pryzmat siebie, małżeństwo to nie tylko jedna osoba.
Gdybym w swojej pysze (a wciąż ona fruwa i fruwa, niestety) uznał, że żona powinna mnie na rękach nosić, bo łaskawie pozwoliłem jej wrócić...ciężko widziałbym takie pojednanie/odbudowywanie. Tak samo się ma sprawa z piętnowaniem i dzieleniem na lepszy i gorszy sort ludzi. Taka roszczeniowość, ocenianie, naklejanie łatek moim zdaniem nie mają szans się sprawdzić w naprawianiu małżeństwa.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: JolantaElżbieta »

Lustro - czy możesz odezwać się do mnie na priva?
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: renta11 »

No to Pavle
fajnie, że Ty tak nie postępujesz i nie oceniłeś w tekście wyżej. Coś tam chyba było o belce w oku.

Lustro

Do odbudowy małżeństwa potrzebne są dwie chętne osoby, i przynajmniej o jakoś podobnej dojrzałości. Kiedy tego nie ma, to piękne słowa i czyny są jak przysłowiowe rzucanie pereł przed wieprze.
Jeśli zdradzający i porzucający rodzinę:
1. nie przyjmuje do wiadomości, jak ogromną krzywdę wyrządził najbliższym kiedyś mu osobom (współmałżonkowi i dzieciom),
2. nie bierze na siebie odpowiedzialności za swoje czyny,
3. nie przeprasza i nie myśli o zadośćuczynieniu
to ja takiej dojrzałości, gotowości do odbudowy małżeństwa i rodziny w nim nie widzę. Bo po prostu nie jest do tego zdolny.
I ja takiej odbudowy nie chcę. Byle jakie małżeństwo (a raczej z mało dojrzałym, zaburzonym małżonkiem) to ja już miałam i takiego nie pragnę.
Ale ja na szczęście mam już dorosłe dzieci. No i mleko się już dawno rozlało. Bo gdyby były dużo młodsze, to pewnie usiłowałabym za wszelką cenę odtworzyć im rodzinę.
Dlatego też Twoje argumenty trafiają mocno do ludzi, którzy za wszelką cenę chcą powrotu małżonka, ratowania rodziny. Nawet za cenę zaprzedania siebie i tkwienia w byle jakim małżeństwie.
Ale na szczęście Bóg tego nie wymaga, każdy ma wybór. I ja chętnie korzystam z tego wyboru - ja takiego małżeństwa nie chcę i takiego odbudowywania (ciągnięcia za sobą niedojrzałej, nieodpowiedzialnej osoby).
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Strach, lęk i poczucie bezsilności jak sobie radzić

Post autor: czas »

Tak tak tak Rento11 cudnie napisane i prostym językiem schematycznym wpojonym dla sekcji skrzywdzonych to tak nawiasem do belki w oku rzucony do Pawła. No cóż lustro ma wiele racji, aby mówić o ciężkiej pracy krzywdzącego i slawetnemu zadośćuczynieniu to daleka droga. Droga jakiej jeszcze wielu sycharowiczow nie rozpoczelo. A czemu? Prosta sprawa. Przebaczenie takie magiczne słowo a jakże istotne, jak ważne. To przebaczenie pozwala wyzbyć się krzywdy, żali zezwala zaufać, pozwala i zdradzonemi i zdradzać owi startować z punktu zero. To wówczas można gadać o czymkolwiek co zwie się budowa związku, nawiązaniem relacji itp. A do momentu jak skrzywdzone żyje skrzywdzeniem i widzi siebie jako jedna, jedyna i najbiedniejsza ofiarę to nawet nie jest gotowy na powrót małżonka. Krzywda zaslepia i nieleczona przechodzi w patologie
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: JolantaElżbieta »

Tak sobie rozmyślałam o tej zdradzie i pomyślałam sobie, że łatwiej jest przebaczyć niewiernemu małżonkowi, niż przebaczyć samemu sobie jeśli się tej zdrady dopuściło. Zrozumiałam co lustro miała na myśli, mówiąc o trudnościach, choć nie powiedziała tego w rozmowie ze mną bezpośrednio. Może się mylę, to mnie naprostuj lustro. W tym sensie powrót jest trudniejszy dla wracającego, mogę się z tym zgodzić.
Mam długi przewód myślowy, zajęlo mi to trochę czasu :-)

Dotarło do mnie też, że wielu z małżónków między innymi z tego powodu ma problemy z powrotami. Mój mąż na pewno. Modląc się o niego zawsze proszę Pana Boga, aby dał mu tę umiejętność na początek.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: renta11 »

Czasie
Nadinterpretowujesz. Ciekawe, że niektórzy ludzie (teraz Ty) lepiej ode mnie wiedzą: co robię, myślę, a nawet jak czuję.
Jest ogromna różnica między przebaczeniem, a pojednaniem.
Odbudowywanie małżeństwa jest zdecydowanie pojednaniem i do tego czynnością dwustronną.Wymaga warunków brzegowych, a wyżej opisałam tylko te, które dotyczą zdradzającego, porzucającego. Od siebie wymagam z reguły więcej.
Przebaczenie może być czynnością jednostronną. Do tego nie potrzeba NICZEGO ze strony zdradzającego/porzucającego (nawet jego obecności). Bo dzieje się głównie w moim sercu. To, że przebaczam, nie znaczy, że zapominam i nie nazywam rzeczy po imieniu. W skrócie znaczy to, że mogę pozwolić zdradzającemu/porzucającemu odejść/być w pokoju i błogosławię mu. To akt ważny dla skrzywdzonego (dotyczy tego konkretnego tematu, bo wiadomo, że role są zmienne. W jednej sprawie mogę być ofiarą, w innej katem).
Myślę, że to wyjaśnienie wystarczy.
Jeżeli Czasie chcesz przekraczać siebie, iść drogą świętości lub cierpiętnictwa (granica jest płynna), to Twój wybór. Widać masz bardzo ważny powód. Nie zatrać tylko po drodze siebie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: lustro »

Rento

Przecież nikt nie naklania Cię do powrotu do małżeństwa, przyjęcia małżonka (a małżonek o to prosił?), zaparcia się siebie i paru innych rzeczy...
Masz pełne prawo robić, co uznasz za słuszne.

Cieszę się bardzo, że podzieliłas się tu fragmentem swojej historii.
Rozumiem, że masz ogromny żal i wolisz zostać sama. Masz prawo.
Każdy ma coś, co przekracza jego możliwości.

Jak tu, na forum i w Sycharze, się mówi - zajmij się sobą, zmieniać możesz tylko siebie i na siebie masz wpływ.
I to jest chyba najlepsze, co można w takiej sytuacji zrobić.


Pozdrawiam.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wracać do siebie po zdradzie i separacji

Post autor: czas »

Nigdy nie zatracilem siebie a echo żalu i buntu jest już za mna. Jedno wiem gdy z mojej strony było prawdziwe przebaczenie a nie sztuczne przebaczenie bo mam się uwolnić z tego co mnie spotkało to stałem się zupełnie innym człowiekiem choćby takim że potrafiłem zrozumieć i druga stronę. Choćby to dlaczego tak a nie inaczej się stało. I nie o świętość tu chodzi a raczej o bycie normalnym człowiekiem i wyzbycia się tego wiecznego efektu biednego potluczonego misia. To jest już za mna dlatego jestem w stanie zrozumieć lustro i wielu innych z tej drugiej strony bez efektu wiecznej czkawki i buntu. To jest już daleko za mna i czytając, słuchając innych nie mam efektu uderzyć w stół a nożyce się odezwą. Zatem Rento różnimy sie to fakt
ODPOWIEDZ