Mówisz to z pozycji osoby porzuconej czy powracającej?JolantaElżbieta pisze: ↑25 sty 2019, 22:51Dziwię się i nie dziwię - ale jak sama powiedziałaś każdy jest inny. Ja wiem, że zdrada jest rzeczą straszną, dla obu stron. Czasami uczy czegoś, czasami nie. Znam te rzeczy nie tylko z teorii.lustro pisze: ↑25 sty 2019, 22:38I w tym miejscu doszłas do sedna sprawy, o które Cię pytam od poczatku.JolantaElżbieta pisze: ↑25 sty 2019, 22:24 A tak na marginesie dziwię się, że ślubne zdjęcie i obrączka by cię drażniły. Mnie by zmusiły do reflekcji i do zapłakania nad tym co zniszczyłam przez swój egoizm i głupotę.
Ty się dziwisz.
Wiesz dlaczego?
Bo dla Ciebie to piękna teoria, która ma działać tak, jak sobie wyobrażasz.
A dla mnie to była jednak jakas praktyka, bo przeszłam przez powrót. I dla mnie to nie hapy end filmowego romansu, tylko realna droga przez trud.
Warto brać obie strony relacji pod uwagę.
Wiem też, że zdradzający, ten który szczerze żałuje za ten "błąd" powinien być w jakimś stopniu wdzięczny za umożliwienie mu powrotu, wybaczenie i danie drugiej szansy. Tylko najpierw trzeba w sobie zdeptać egoizm i pychę, ale tak naprawdę, do samego końca. Nie rozczulać się nad sobą, bo ponosi się konsekwencję swoich czynów, a bardziej skupić się w mądry sposób na tej drugiej stronie. Zadośćuczynieniu, bo nie jest tak, że nic się nie stało i ciesz się, że wróciłam.
Która jest Ci znana z autopsji, bo nią byłaś lub jesteś?