Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
Moderator: Moderatorzy
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
Pustelniku, ja jednak bym w tych rozważaniach nie rozmydlała tematu.
Temat nie dotyczy "żony alkoholika i przemocowca", tylko relacji wspólnotowych wpływających na życie rodzinne.
Moderacji zwyczajnie nie uśmiecha się wydzielanie kolejnego wątku
Temat nie dotyczy "żony alkoholika i przemocowca", tylko relacji wspólnotowych wpływających na życie rodzinne.
Moderacji zwyczajnie nie uśmiecha się wydzielanie kolejnego wątku
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
Dodam jeszcze, że ważna jest specyfika danej wspólnoty. Chodzi między innymi o oczekiwany stopień i rodzaj zaangażowania, jej stosunek do osób z zewnątrz, zamknięty lub otwarty charakter (mam tu na myśli rozwiązanie organizacyjne: można dołączyć albo grupa pozostaje do końca w pierwotnym składzie) i wreszcie stosunek współmałżonka do jej charyzmatu.
W przypadku neokatechumenatu są to generalnie grupy typu zamkniętego w sensie podanym wyżej, działające przez wiele lat i wymagające dość dużego zaangażowania. Już te cechy same w sobie nakazują ostrożność przy decyzji wejścia na tę drogę bez żony lub męża. Bardziej subiektywnie natomiast widzę wokół siebie, że o ile wspólny udział pięknie spaja małżeństwa, o tyle oddzielny wpływa źle lub wręcz przyczynił się do rozpadu. To obserwacja na małej i zupełnie niereprezentatywnej grupie, więc gdybym nie widział wskazanych wyżej przesłanek obiektywnych w ogóle bym nie poruszał tematu.
Mam podobne doświadczenie jak Jacek. Jeżeli byłbym z żoną, to nie miałbym czasu na takie zaangażowanie we wspólnocie i przede wszystkim w ogóle w Kościele. Jeśli znów będziemy razem, czego nie wykluczam, czeka mnie niejedna trudna decyzja.
W przypadku neokatechumenatu są to generalnie grupy typu zamkniętego w sensie podanym wyżej, działające przez wiele lat i wymagające dość dużego zaangażowania. Już te cechy same w sobie nakazują ostrożność przy decyzji wejścia na tę drogę bez żony lub męża. Bardziej subiektywnie natomiast widzę wokół siebie, że o ile wspólny udział pięknie spaja małżeństwa, o tyle oddzielny wpływa źle lub wręcz przyczynił się do rozpadu. To obserwacja na małej i zupełnie niereprezentatywnej grupie, więc gdybym nie widział wskazanych wyżej przesłanek obiektywnych w ogóle bym nie poruszał tematu.
Mam podobne doświadczenie jak Jacek. Jeżeli byłbym z żoną, to nie miałbym czasu na takie zaangażowanie we wspólnocie i przede wszystkim w ogóle w Kościele. Jeśli znów będziemy razem, czego nie wykluczam, czeka mnie niejedna trudna decyzja.
-
- Posty: 105
- Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
- Jestem: w związku niesakramentalnym
- Płeć: Kobieta
Re: Relacja z rodzina męża po porzuceniu.
O Sasanko, jak dobrze, że napisałaś ten post!sasanka pisze: ↑08 lut 2019, 22:14 Tak myślałam Pustelniku , że się odezwiesz mimo , że pisałam to do wiadomości wszystkich.
Niezbyt dokładnie znam Twoją historię , ale chyba tam też było coś związanego z udziałem Twojej żony we wspólnocie. A potem duchowny wkroczył do Waszego życia i nie skończyło się to dobrze dla małżeństwa.
Wracając do tzw.wspólnoty - tzw. , bo niektóre sekty (również w kościele katolickim) tak siebie nazywają. Do wspólnot trafiają też osoby niezrównoważone psychicznie albo bardzo wyrachowane , by realizować swoje cele. Czasami jest to potrzeba władzy tzw.liderzy , którzy narzucają innym co mają myśleć i robić , są też tzw. kowalscy poszukujący dodatkowych atrakcji .
W naszej parafii była tzw.kowalska (młoda mężatka ) ,która b.gorliwie się modliła i chodziła do wspólnot ,poszukując panów chętnych by się nią interesowali.I znajdowała takich żonatych , bo tacy tylko tam byli i czuła się bardzo szczęśliwa . Wszystkim się żaliła jaka ona biedna , bo mąż jej nie rozumie a tzw. wspólnota akceptowała jej zachowanie i usprawiedliwiała ją we wszystkim. Skończyło się to dla niej rozwodem , bo mąż tego nie wytrzymał. A przy okazji rozbiła inne małżeństwa.
Nadal chodzi do różnych wspólnot robić to co do tej pory robiła . Być może trafi tu również do nas .
Jak ostatnio mówił ks. Dziewiecki takich ludzi trzeba demaskować , którzy podpierając się Bogiem czynią tyle zła.
Również znam takie osoby, które zapisały się do wspólnot, głoszą wszem i wobec słowo Boże, wręcz w życiu codziennym w rozmowach cytują Biblię, a gdy nikt nie widzi manipuluja dziećmi i robią wszystko na odwrót do tego co głoszą.
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
DO, co wtedy robisz? Czy błądzących upominasz?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
Ja nie szukałam we wspólnocie "ratunku" dla rodziny / małżeństwa
Wypuszczałem (usilnie) z rąk córkę-bulimiczkę i ... żonę-zdrajczynię ... bo taki widziałem sens/drogę na dany moment mojego życia.
I siebie depresanta ... też wypuszczałem.
Byłem ciekawy/prosiłem - co mi Panie dasz "zamiast" ... ?
I tak "zapisałem się" do neonów. I parę innych inicjatyw też poczyniłem w tamtym czasie.
P.S. Oczywiście na Drodze też są małżenstwa/małżonkowie w róznych stopniach kryzysu, w Domowym Kościele też . A gdzie ich nie ma ? Ale teoretykiem ani specjalistą "od ratowania" nie jestem ... I nie wiem czy chcę "się dokształcać" w tym zakresie ... . Chyba nie zależy mi na na sprawności "harcerskiej" z "języka miłosci" ...
Ale szanuję inne podejścia ...
Bo nie jestem przekonany że droga do jedności (małżenskiej, ale nie tylko) to zgadywanie i zaspakajanie oczekiwań / głodów.
Bynajmniej jako - podstawa ...
Wypuszczałem (usilnie) z rąk córkę-bulimiczkę i ... żonę-zdrajczynię ... bo taki widziałem sens/drogę na dany moment mojego życia.
I siebie depresanta ... też wypuszczałem.
Byłem ciekawy/prosiłem - co mi Panie dasz "zamiast" ... ?
I tak "zapisałem się" do neonów. I parę innych inicjatyw też poczyniłem w tamtym czasie.
P.S. Oczywiście na Drodze też są małżenstwa/małżonkowie w róznych stopniach kryzysu, w Domowym Kościele też . A gdzie ich nie ma ? Ale teoretykiem ani specjalistą "od ratowania" nie jestem ... I nie wiem czy chcę "się dokształcać" w tym zakresie ... . Chyba nie zależy mi na na sprawności "harcerskiej" z "języka miłosci" ...
Ale szanuję inne podejścia ...
Bo nie jestem przekonany że droga do jedności (małżenskiej, ale nie tylko) to zgadywanie i zaspakajanie oczekiwań / głodów.
Bynajmniej jako - podstawa ...
-
- Posty: 105
- Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
- Jestem: w związku niesakramentalnym
- Płeć: Kobieta
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
Podstawą jest dialog / rozmowa i mądra miłość, a nie zgadywanie i zaspakajanie oczekiwań , głodów ...Pustelnik pisze: ↑10 lut 2019, 16:50 Ja nie szukałam we wspólnocie "ratunku" dla rodziny / małżeństwa
Wypuszczałem (usilnie) z rąk córkę-bulimiczkę i ... żonę-zdrajczynię ... bo taki widziałem sens/drogę na dany moment mojego życia.
I siebie depresanta ... też wypuszczałem.
Byłem ciekawy/prosiłem - co mi Panie dasz "zamiast" ... ?
I tak "zapisałem się" do neonów. I parę innych inicjatyw też poczyniłem w tamtym czasie.
P.S. Oczywiście na Drodze też są małżenstwa/małżonkowie w róznych stopniach kryzysu, w Domowym Kościele też . A gdzie ich nie ma ? Ale teoretykiem ani specjalistą "od ratowania" nie jestem ... I nie wiem czy chcę "się dokształcać" w tym zakresie ... . Chyba nie zależy mi na na sprawności "harcerskiej" z "języka miłosci" ...
Ale szanuję inne podejścia ...
Bo nie jestem przekonany że droga do jedności (małżenskiej, ale nie tylko) to zgadywanie i zaspakajanie oczekiwań / głodów.
Bynajmniej jako - podstawa ...
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
Dwa_odcienie pisze: ↑11 lut 2019, 19:44Co robię? Nie wierzę takim ludziom, nie utrzymuje z nimi kontaktu.
W czym oni różnią sie od innych ? Od Ciebie ?
Łatwo anonimowo obrzucić błotem ludzi ze wspólnoty ,oni,oni ,oni ?Dwa_odcienie pisze:Również znam takie osoby, które zapisały się do wspólnot, głoszą wszem i wobec słowo Boże, wręcz w życiu codziennym w rozmowach cytują Biblię, a gdy nikt nie widzi manipuluja dziećmi i robią wszystko na odwrót do tego co głoszą.
Którzy to są ci oni ? Może skupmy się na tych, z którymi tutaj , jak się da ,można prowadzić dialog .
Jestem we wspólnocie i nieraz manipulowałem ,tylko o czym to świadczy ?
Robić Wszystko na odwrót ….z taką retoryką nie da się prowadzić rozmowy ..Bo jeśli Ty brałaś ślub sakramentalny ,czy nie robisz teraz wszystkiego na odwrót ,żyjąc jak piszesz w związku niesakramentalnym ? I tylko dlatego że dopuszczasz relatywizm moralny ?
Każdy z nas jest grzesznikiem ,nie ma na świecie ludzi bez grzechu ,są tylko tacy którzy grzesząc przyznają się do tego i próbują naprawiać błędy , zmieniać się na lepsze i tych którzy trwając w grzechu mówią że to ich nowa droga do wolności ,ci właśnie sami chcą stanowić co jest złe ,co jest grzechem .
Takie jest moje subiektywne spojrzenie...
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
-
- Posty: 105
- Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
- Jestem: w związku niesakramentalnym
- Płeć: Kobieta
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
Jak ja widzę kobietę, od której odszedł mąż, która nagle zrobiła się "święta", leży prawie krzyżem codzień w kościele, dom obwiesila rozancami, obraxkami świętych, na półkach wszędzie krzyżyki, na lodówce wzniosłe teksty m.in z tego forum (lista zerty itp), witając się nie mówi jak do tej pory "dzień dobry" tylko "niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" a zamiast "do widzenia" czy "miłego dnia" słyszę "błogosławionego dnia" "zostań z Bogiem" itp - a w między czasie, do nowej partnerki męża wypisuje listy (jako anonim), do jej miejsca pracy wypisuje anonimy z prośbą o interwencję i zwolnienie tej 'niemoralnej' osoby, do dzieci mówi wprost że tata przestał ich kochać, i teraz kocha tamtą Panią, ale ona nigdy ich nie zostawi, oni są zawsze rodziną bo łączą ich więzy krwi , bo to ona dała im życie, to ona nosiła ich pod sercem i poświęciła dla nich swoje życie, bo tata sobie pracował, a ona poświęciła dla nich swoją karierę zawodową, bo postanowiła ich urodzić. TO JA PRZEPRASZAM! We wszelkich sądach powtarza to samo i nie uważa tego za grzech tylko za prawdę.ozeasz pisze: ↑11 lut 2019, 22:11Dwa_odcienie pisze: ↑11 lut 2019, 19:44Co robię? Nie wierzę takim ludziom, nie utrzymuje z nimi kontaktu.
W czym oni różnią sie od innych ? Od Ciebie ?
Łatwo anonimowo obrzucić błotem ludzi ze wspólnoty ,oni,oni ,oni ?Dwa_odcienie pisze:Również znam takie osoby, które zapisały się do wspólnot, głoszą wszem i wobec słowo Boże, wręcz w życiu codziennym w rozmowach cytują Biblię, a gdy nikt nie widzi manipuluja dziećmi i robią wszystko na odwrót do tego co głoszą.
Którzy to są ci oni ? Może skupmy się na tych, z którymi tutaj , jak się da ,można prowadzić dialog .
Jestem we wspólnocie i nieraz manipulowałem ,tylko o czym to świadczy ?
Robić Wszystko na odwrót ….z taką retoryką nie da się prowadzić rozmowy ..Bo jeśli Ty brałaś ślub sakramentalny ,czy nie robisz teraz wszystkiego na odwrót ,żyjąc jak piszesz w związku niesakramentalnym ? I tylko dlatego że dopuszczasz relatywizm moralny ?
Każdy z nas jest grzesznikiem ,nie ma na świecie ludzi bez grzechu ,są tylko tacy którzy grzesząc przyznają się do tego i próbują naprawiać błędy , zmieniać się na lepsze i tych którzy trwając w grzechu mówią że to ich nowa droga do wolności ,ci właśnie sami chcą stanowić co jest złe ,co jest grzechem .
Takie jest moje subiektywne spojrzenie...
To jest katolik? To jest dla mnie osoba nie zaslugujaca na mój szacunek. Bo o mężu i jej partnerce może sobie mówić i myśleć co chce. Ale dzieci nie powinny być mieszane w sprawy dorosłych, nie powinny słuchać takich rzeczy. Tak wiem, z dziećmi trzeba rozmawiać, uświadamiać ich. Nie jestem zwolenniczką traktowania dzieci jako partnerów do rozmów. Dzieci przede wszystkim powinny być nailuczone szacunku do dorosłych i od noszenia się z odpowiednim dystansem. Jako dorosłe osoby mogą swoje poglądy zmieniać.
Ale jak matka robi takie rzeczy i wmawia dzieciom że to ich tata robi źle, to tata jest winien wszystkiemu to ja się zastanawiam czy takiej osobie naprawdę spowiedź jest potrzebna, skoro spowiada się co tydzień, dostaje rozgrzeszenie i robi od nowa to samo.
Dwulicowosc, zakłamanie i obłuda. Aha, i jeszcze życie na pokaz - codziennie w kościele, różaniec w ręku nawet na zakupach, a w domu pranie mózgów dzieciom. To są wasi chrześcijanie?
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
D_o, jest bardzo mądre powiedzenie, że "co mnie dotyka, to mnie dotyczy".
Więc są to również "Twoi" chrześcijanie.
Chrześcijanin to nie jest ktoś idealny, doskonały, co się nigdy nie myli i nigdy nie upada. Wręcz przeciwnie. Jedyna różnica to taka, że stara się podnosić się o jeden raz więcej niż upadł, i prosi Chrystusa o siły do powstania. Wiara chrześcijańska z definicji nie zakłada również nieomylności, nadzwyczaj często jest tak, że chrześcijanin w wierze wzrasta wyrastając z błędów rozmaitych oraz "patologii duchowości" (sformułowanie za tytułem audiobooka ks. K. Grzywocza). Aby wzrastał i wyrastał z błędów potrzebny jest obok ktoś, kto z miłością podniesie i pomoże, nazwie błędy, pomoże z nich wyjść. Po to m.in. jest Kościół. Może Pan Bóg postawił Cię koło tej osoby, żebyś ją z miłością podniosła?
Bo wiesz, gdy ja oceniam kogoś bez miłości, piętnuję kogoś publicznie, to robię to po to, aby w oczach swoich/ludzkich wydawać się lepsza niż ten kogo oceniam. Zatem pycha się kłania w całej tuszy i tężyźnie. Powiem więcej - robię to po to, aby nikt nie zwracał uwagi na moje upadki i niedoskonałości. Taki chytry myk psychologiczny, a jednocześnie czytelne działanie kudłatego.
Możesz zatem się odcinać od tej osoby i nie okazywać szacunku. Wolną masz wolę. Pytanie - czy do tego właśnie Pan Bóg Cię zaprasza? Czy może ktoś inny?
Więc są to również "Twoi" chrześcijanie.
Chrześcijanin to nie jest ktoś idealny, doskonały, co się nigdy nie myli i nigdy nie upada. Wręcz przeciwnie. Jedyna różnica to taka, że stara się podnosić się o jeden raz więcej niż upadł, i prosi Chrystusa o siły do powstania. Wiara chrześcijańska z definicji nie zakłada również nieomylności, nadzwyczaj często jest tak, że chrześcijanin w wierze wzrasta wyrastając z błędów rozmaitych oraz "patologii duchowości" (sformułowanie za tytułem audiobooka ks. K. Grzywocza). Aby wzrastał i wyrastał z błędów potrzebny jest obok ktoś, kto z miłością podniesie i pomoże, nazwie błędy, pomoże z nich wyjść. Po to m.in. jest Kościół. Może Pan Bóg postawił Cię koło tej osoby, żebyś ją z miłością podniosła?
Bo wiesz, gdy ja oceniam kogoś bez miłości, piętnuję kogoś publicznie, to robię to po to, aby w oczach swoich/ludzkich wydawać się lepsza niż ten kogo oceniam. Zatem pycha się kłania w całej tuszy i tężyźnie. Powiem więcej - robię to po to, aby nikt nie zwracał uwagi na moje upadki i niedoskonałości. Taki chytry myk psychologiczny, a jednocześnie czytelne działanie kudłatego.
Możesz zatem się odcinać od tej osoby i nie okazywać szacunku. Wolną masz wolę. Pytanie - czy do tego właśnie Pan Bóg Cię zaprasza? Czy może ktoś inny?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
D_0 a nie przyszło Ci do głowy, że nieraz gdy dopadną ludzi duże trudności to przekłada się "to" na pewien typ zachowań w tym religijności i duchowości ?
Z moje podwórka : w zeszlym roku połączyłem dwa urlopy i tym sposobem 2mce wędrowałem sobie po Izraelu. Wielki czwartek i piatek rano byłem w Jerozolimie. Czekając na otwarcie bazyliki Grobu Pańskiego moją uwagę przykuły nie jakieś "urodziwe, zadbane turystko-pilegrzymowiczki " ale ... stary , garbaty, z długimi (raczej długo nie mytymi) włosami facio co na wózeczku dziecięcym z demobilu wiózł swoje ikony, a w ręce trzymał trzy prawosławne krzyże, sklejone ze sobą ... przezroczystą taśmą. Te ikony troskliwie przecierał, a krzyżami się żegnał. Może wg tego świata "tak jakby lekko psychiczny". Ale mnie zafascynował, być może spotkałem świętego człowieka ...
A , że jego modlitwa "była Bogu miła" to jestem prawie pewien (w odróżnieniu od "strzelania selfie - sweet foci " przez ... pozostałych)
Pogody Ducha !
A czy wiesz , że gorszenie się zachowaniem bliźniego jest ... grzechem ???
W kontekście relacji pomiędzy zdrowiem psychicznym a religijnością warto mieć na uwadze, że pewne formy religijności są związane ze zdrowiem, a pewne z patologią psychiczną, zaś osoby cierpiące na zaburzenia stają się bardzo religijne, traktując to jako sposób radzenia sobie z trudną sytuacją życiową.
Frag. z Wiara neurotyczna | Tygodnik Powszechny
https://www.tygodnikpowszechny.pl/wiara ... czna-35829
Z moje podwórka : w zeszlym roku połączyłem dwa urlopy i tym sposobem 2mce wędrowałem sobie po Izraelu. Wielki czwartek i piatek rano byłem w Jerozolimie. Czekając na otwarcie bazyliki Grobu Pańskiego moją uwagę przykuły nie jakieś "urodziwe, zadbane turystko-pilegrzymowiczki " ale ... stary , garbaty, z długimi (raczej długo nie mytymi) włosami facio co na wózeczku dziecięcym z demobilu wiózł swoje ikony, a w ręce trzymał trzy prawosławne krzyże, sklejone ze sobą ... przezroczystą taśmą. Te ikony troskliwie przecierał, a krzyżami się żegnał. Może wg tego świata "tak jakby lekko psychiczny". Ale mnie zafascynował, być może spotkałem świętego człowieka ...
A , że jego modlitwa "była Bogu miła" to jestem prawie pewien (w odróżnieniu od "strzelania selfie - sweet foci " przez ... pozostałych)
Pogody Ducha !
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
Dwa Odcienie,Nirwanna pisze: ↑12 lut 2019, 19:55
Bo wiesz, gdy ja oceniam kogoś bez miłości, piętnuję kogoś publicznie, to robię to po to, aby w oczach swoich/ludzkich wydawać się lepsza niż ten kogo oceniam. Zatem pycha się kłania w całej tuszy i tężyźnie. Powiem więcej - robię to po to, aby nikt nie zwracał uwagi na moje upadki i niedoskonałości. Taki chytry myk psychologiczny, a jednocześnie czytelne działanie kudłatego.
Możesz zatem się odcinać od tej osoby i nie okazywać szacunku. Wolną masz wolę. Pytanie - czy do tego właśnie Pan Bóg Cię zaprasza? Czy może ktoś inny?
czytalam ostatnio " Listy starego diabła do młodego " Clive’a Staplesa Lewisa .. zimno mi sie robilo ,jak latwo mozna zmanipulowac ... saczac Zlo po trochu ...
Goraco polecam , jesli nie czytalas ...
http://www.polskina5.pl/listy_starego_d ... reszczenie
ps tez tak nieraz mialam , jak wspomniala Nirvanna .. ale pracuje nad tym ...maz zaczyna to doceniac .. mam taka nadzieje
-
- Posty: 105
- Rejestracja: 09 sie 2018, 21:24
- Jestem: w związku niesakramentalnym
- Płeć: Kobieta
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
A wg mnie nic takiego zachowania nie usprawiedliwia.
Co wnosi do życia cotygodniowa spowiedź z tego samego grzechu, który się po wyjściu od konfesjonalu powtarza na nowo? Albo nawet ze zdwojoną siłą?
Jaki sens ma taką spowiedź i dlaczego kapłan kolejny raz daje rozgrzeszenie takiej osobie?
Czy dzieci to marionetki?
To są żywe istoty które żyją, myślą i czują.
A jeśli kobieta, która nazywa siebie matką i na każdym kroku podkreśla jak ważne jest dla niej dobro dzieci, ciąga te same dzieci wciąż po ośrodkach opiniodawczych, pomimo sprzeciwu ojca (która przez wzgląd na spokój psychiczny dzieci nie chce kolejnych badań, bo widzi jak dzieci to stresuje), która zawozi dzieci do kolejnych psychologów tylko po to, aby powiedzieli przynajmniej jedno złe zdanie o ojcu, aby mogła wykorzystać to w sądzie przeciwko niemu, w ramach zemsty... To gdzie tu wzgląd na dobro dzieci? Gdzie tu miłość do bliźniego?
Co wnosi do życia cotygodniowa spowiedź z tego samego grzechu, który się po wyjściu od konfesjonalu powtarza na nowo? Albo nawet ze zdwojoną siłą?
Jaki sens ma taką spowiedź i dlaczego kapłan kolejny raz daje rozgrzeszenie takiej osobie?
Czy dzieci to marionetki?
To są żywe istoty które żyją, myślą i czują.
A jeśli kobieta, która nazywa siebie matką i na każdym kroku podkreśla jak ważne jest dla niej dobro dzieci, ciąga te same dzieci wciąż po ośrodkach opiniodawczych, pomimo sprzeciwu ojca (która przez wzgląd na spokój psychiczny dzieci nie chce kolejnych badań, bo widzi jak dzieci to stresuje), która zawozi dzieci do kolejnych psychologów tylko po to, aby powiedzieli przynajmniej jedno złe zdanie o ojcu, aby mogła wykorzystać to w sądzie przeciwko niemu, w ramach zemsty... To gdzie tu wzgląd na dobro dzieci? Gdzie tu miłość do bliźniego?
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
D_o, a tak naprawdę to o co Ci chodzi?
Mamy napiętnować tę osobę? Ja tego nie zrobię. Mogę najwyżej powiedzieć, że tego typu zachowania dobre nie są.
Na forum sporo było o "lataniu z krzyżem", kto chce, weźmie do siebie.
Przestrzeń spowiedzi między tą kobietą a kapłanem jest tajemnicą, i nic nikomu do tego, ani mnie ani Tobie.
Wracam do pytania - co Ty robisz w tej sprawie? oprócz odcinania się od człowieka i hejtu? Co robisz w tej sprawie w zgodzie z Ewangelią?
Mamy napiętnować tę osobę? Ja tego nie zrobię. Mogę najwyżej powiedzieć, że tego typu zachowania dobre nie są.
Na forum sporo było o "lataniu z krzyżem", kto chce, weźmie do siebie.
Przestrzeń spowiedzi między tą kobietą a kapłanem jest tajemnicą, i nic nikomu do tego, ani mnie ani Tobie.
Wracam do pytania - co Ty robisz w tej sprawie? oprócz odcinania się od człowieka i hejtu? Co robisz w tej sprawie w zgodzie z Ewangelią?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Bycie we wspólnocie a jedność małżeństwa
A ja mam pytanie ,jeśli to nie jest tajemnica ,kim jest ta kobieta dla Ciebie ,że znasz tak wiele z jej życia ,wiesz co ma na lodówce i co mówi dzieciom ,gdzie z nimi jeździ i co mówi w sądzie ,że wiesz jak wyglada w kościele i na zakupach oraz co ma na ręce w danej chwili ?Dwa_odcienie pisze: ↑13 lut 2019, 8:25 A wg mnie nic takiego zachowania nie usprawiedliwia.
Co wnosi do życia cotygodniowa spowiedź z tego samego grzechu, który się po wyjściu od konfesjonalu powtarza na nowo? Albo nawet ze zdwojoną siłą?
Jaki sens ma taką spowiedź i dlaczego kapłan kolejny raz daje rozgrzeszenie takiej osobie?
Czy dzieci to marionetki?
To są żywe istoty które żyją, myślą i czują.
A jeśli kobieta, która nazywa siebie matką i na każdym kroku podkreśla jak ważne jest dla niej dobro dzieci, ciąga te same dzieci wciąż po ośrodkach opiniodawczych, pomimo sprzeciwu ojca (która przez wzgląd na spokój psychiczny dzieci nie chce kolejnych badań, bo widzi jak dzieci to stresuje), która zawozi dzieci do kolejnych psychologów tylko po to, aby powiedzieli przynajmniej jedno złe zdanie o ojcu, aby mogła wykorzystać to w sądzie przeciwko niemu, w ramach zemsty... To gdzie tu wzgląd na dobro dzieci? Gdzie tu miłość do bliźniego?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II