zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

jacek-sychar

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: jacek-sychar »

lustro pisze: 17 paź 2017, 9:49 Uwazasz, ze "mąż być dobry"?
U mnie sama żona tak mówiła. Dobry, ale nie czuła się kochana. :?
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: MareS »

kemot79 pisze: 17 paź 2017, 8:33 Powiedzcie mi jedną rzecz, może kobiety lepiej się wczuwają w tą kwestię- jeżeli mąż był dobry, a mimo to żona dąży do rozwodu to czy jest stworzyć sobie taką projekcję aby tego męża wręcz nienawidzić? tak, mówię o mojej sytuacji. Jeszcze miesiąc temu mimo biegnącej sprawy rozwodowej żona rozmawiała ze mną normalnie ( przyjacielsko), potrafiła podejść i się przytulić a teraz jakby "diabeł" w nią wlazł. Ależ to trzeba mieć dużo siły żeby to przetrzymać czy wytrzymać.
Kemot prawdopodobnie jest to "tłumienie" uczuć. Jeżeli reaguje agresją to aby pozytywne uczucia doszły do głosu. U mnie w "gorącym" okresie miałem taką sytuację, że żona nie pozwalała nawet na jakikolwiek dotyk. Nie rozumiałem tego. Pytałem dziewczyn na 12 krokach i też nie umiały mi tego wytłumaczyć. Dopiero jak oglądałem film "Exodus. Królowie i Bogowie" i zobaczyłem scenę, kiedy Mojżesz odchodząc z domu chciał przytulić żonę Seforę krzykiem zabroniła mu.
Jeżeli chcesz to sprawdzić to spróbuj ją niewinnie dotknąć. Prawdopodobnie zareaguje agresją.
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

lustro- mąż był dobry ale nie sprawdził się jako partner. Jak to mówią nasi znajomi " za dobry". Mnie bardziej nurtował fakt, iż można aż tak zohydzić sobie wciąż bliską osobę, mieć tyle negatywnym emocji do męża z którym raptem 1.5 miesiąca temu było się na wakacjach. W tym czasie nie wydarzyło się NIC złego oprócz mojej odmowy na rozwód o czym uczciwie informowałem żonę wcześniej.
Jonasz

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Jonasz »

kemot79 pisze: 17 paź 2017, 8:33 Powiedzcie mi jedną rzecz, może kobiety lepiej się wczuwają w tą kwestię- jeżeli mąż był dobry, a mimo to żona dąży do rozwodu to czy jest stworzyć sobie taką projekcję aby tego męża wręcz nienawidzić? tak, mówię o mojej sytuacji. Jeszcze miesiąc temu mimo biegnącej sprawy rozwodowej żona rozmawiała ze mną normalnie ( przyjacielsko), potrafiła podejść i się przytulić a teraz jakby "diabeł" w nią wlazł. Ależ to trzeba mieć dużo siły żeby to przetrzymać czy wytrzymać.
A co się zmieniło w ciągu tego miesiąca powiedzmy w Tobie, Twoim postępowaniu?
Jesteś mniej "uwieszony", potrafiłeś odmówić wspólnego wyjścia czymś pisałeś ?
Może tu coś jest na rzeczy?
Jako swego czasu współuzależniony przypominam sobie dziwne zachowania żony.
Właśnie wtedy, kiedy zaczynałem wychodzić z takiej roli...
Obojętność, postawa "ja mam dzieci i to mi wystarcza, a ty jesteś sam", wejście w relację z psiapsiółką, siostrą.
Zupełnie jakby - no nie przegiąłeś, nie mam nad Tobą władzy więc zobacz ze sam nie dasz sobie rady, no coś w tym stylu.
Utrata kontroli nad chłopem, który do tej pory postępował jak cielę, bo tego nie widział.
Druga sprawa to być może jej wspaniały plan na pełne i szczęśliwe życie bo Pan Bóg oczywiście jest po mojej stronie i rozumie moje dążenie do szczęścia zaczyna się sypać. I oczywiście to też Twoja wina ;)
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: ozeasz »

Kemot myśle że tak może być ,tak w moim przekonaniu było u nas ,nie uważam się za wzór męża ,popełniłem wiele błędów , jednak żona musiała zbudować sobie własny obraz bez konfrontacji ze mną co ułatwiało Jej swoje decyzje , to co robiła było też trudne i dla Niej .
Wczoraj byłem na kawie u żony ,dzieci , rozmowa zeszła jak już nie jeden raz na trudne tematy ,nasza 17 letnia córka nam towarzyszyła ,( myślę ze na przyszłość to chcę zmienić bo często jest katalizatorem ) mimo że rozmawialiśmy na poziomie ,to poruszyło to w nas przykre emocje związane z przeszłością ,dowiedziałem się od żony ,pierwszy raz że to wszystko co mi mówiła ,w tym okresie jak mnie niszczyła ,szczegóły intymne z kowalskimi , to była zagrywka żeby mnie zranić ,nie rozwinęła tematu .

To mnie przerosło moje zachowania też miały takie zabarwienie w sytuacjach wzburzenia ,kłótni ,jednak to były sytuacje sporadyczne a nie regularne z dnia na dzień czego doświadczałem .

Na dziś stwierdziła wszem i wobec w ogóle na początku rozmowy że nie cierpi facetów ,jest aseksualna i jest Jej z tym dobrze . Zapytałem to w takim przypadku i mnie nie cierpisz ? Powiedziała że ze mną jest inaczej , nasunęło mi się następne pytanie to w takim razie nie uważasz mnie za faceta ? :D

To było oczywiście przegięcie ,ale żona jest na nie, uważa swój dzisiejszy aseksualizm za normę i twierdzi że kiedyś (kiedy żyliśmy ze sobą jak mąż z żoną ) nie była dojrzała i nie wiedziała czego chce .
Moim zdaniem sypianie z wieloma facetami w poszukiwaniu potwierdzenia poczucia wartości oraz szczęścia tak Ją poraniło i pogłębiło Jej i tak niskie poczucie wartości , że dziś nie może sobie poradzić z takimi myślami , że mogłaby wrócić do mnie , bo stwierdziła " że jest trudną osobą ,i niszczyła by mnie na każdym kroku a tak w ogóle to Ona nie potrzebuje faceta i oznajmiła mi (wcześniej)że z nikim się nie spotyka , bo nie jest tym zainteresowana "

Po opinii lata temu u terapeutki która nas prowadziła ,terapeutka powiedziała mi że ofiary przemocy seksualnej w dzieciństwie wykazują dwubiegunowość tzn. często rozwiązłość, prostytucja ,albo oziębłość ,w innych sytuacjach efekt może się nałożyć ,ja myślę że tak właśnie jest i tylko Bóg może Nas Jako małżeństwo uzdrowić bo rany są zbyt głębokie , a możliwości ludzkie ograniczone , ja w każdym bądź razie jestem w tym wszystkim bezsilny i oddaje to Bogu .

Jednak jest progres rozmawialiśmy bez zbytniego wzburzenia o bardzo trudnych sprawach ,źle mi było po wyjściu od Nich ,ale dzięki modlitwie , pracy nad sobą szybko doszedłem do równowagi i spokoju .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: renta11 »

lustro pisze: 17 paź 2017, 9:49 Oczywiście, ze można.
Można wszystko sobie wmówić. I to do tego stopnia, ze się w to uwierzy.

To nie dotyczy tylko żon. Tak potrafi każdy człowiek.

Choć z tym stwierdzeniem " ze pomimo, ze mąż był dobry", to bym podyskutowala.
Uwazasz, ze "mąż być dobry"?
Czasami mąż/żona był zły, czasami był dobry, czasami zupa była za słona, czasami zaś zwykła nuda po prostu (czyli jak w życiu się to przeplatało). Wklejałam gdzieś wcześniej artykuł psycholog amerykańskiej, że w ponad 90 % przypadków słyszy od zdradzających "nareszcie czuję że żyję, że czuję". Pisała , że głównym powodem zdrady najczęściej jest nuda, brak atrakcji, nowości w życiu. A potem zdradzający buduje nową "historię" małżeństwa. Mój mąż wyciągał jakieś moje stare, od lat nieaktualne brudy, bo aktualnych specjalnie nie było. Albo bawił się w ogólniki "bo Ty złym człowiekiem jesteś". Ktoś kiedyś pisał na forum, że zwykłe "zaparzyć Ci herbaty?" w okresie odrzucenia dla zdradzającego brzmiało "cykuty Ci podać, a może trutki zaparzę?". Mój mąż wybrał 17 lat młodszą kowalską, no tego to mu rzeczywiście nie dawałam - młodego ciała. A może myślisz, że na operację plastyczną winnam się udać, by go zaspokoić? Co ciekawe, następne kowalskie też były/są dużo młodsze. Czy to także moja wina, ze się zestarzałam i przestałam być dla niego atrakcyjna, a przynajmniej nowa? Bo z Twoich wpisów zawsze wynika, że były braki u zdradzanego, więc zdradzający musiał, bo inaczej by się posiusiał.

Wydaje mi się, że na tym forum trochę na siłę szukamy winy w działaniach zdradzanego. Oczywiście, ze były jakieś braki, bo zawsze są. W związku z kowalską też były braki, bo związek się rozleciał.
Kemot
Nie analizuj tak słów/postępowań żony. Po prostu skup się na sobie i rób swoje. Bo ona jest teraz w amoku. I nie mam tu na myśli jej uczuć (nie analizuję, czy to miłość czy inna ptica), ale określam po prostu zachowanie, zdecydowanie nietypowe dla niej.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

w ostatnim czasie znacznie się emocjonalnie od żony oddaliłem, nie wiszę tak jak kiedyś- jest to zmiana widoczna. Być może zaburzyłem jej obraz nowego życia a na pewno sposobu w jaki wyobraziła sobie to osiągnąć. Mimo wszystko ta niechęć jest dla mnie niewytłumaczalna- ja bym tak nie mógł
mgła
Posty: 90
Rejestracja: 21 lip 2017, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: mgła »

renta11 pisze: 17 paź 2017, 13:41
Wydaje mi się, że na tym forum trochę na siłę szukamy winy w działaniach zdradzanego. Oczywiście, ze były jakieś braki, bo zawsze są. W związku z kowalską też były braki, bo związek się rozleciał.
Też uważam, że takie w nieskończoność poszukiwanie winy/odpowiedzialności w zdradzanym niczemu dobremu nie służy. Uważam wręcz, że może być szkodliwe, gdyż zatrzymuje w osobistym rozwoju.

Zobaczyć swoje braki, słabe strony, wkład w kryzys- jasne i bezdyskusyjne. Nazwać, pracować nad sobą w tym obszarze. I tyle!

Kopanie, szukanie, naciąganie, branie na siebie nie swojej odpowiedzialności- złe i szkodliwe. Bo stoi się w miejscu, to jak hamulec w zdrowieniu.
Zawsze coś się wymyśli, zawsze czegoś się dokopiesz, zawsze coś tak zinterpretujesz, że końca nie będzie....
To też ubezwłasnowalnianie zdradzającego!
Zabieranie mu jego wolnej woli, stawianie się trochę w roli nadczłowieka- taki mam wpływ na Ciebie, że twoje zachowanie jest w 100% zależne od mojego.
Tak myślę.
Rozumiem, że człowiek potrzebuje rozumieć, co go spotyka. Ja potrzebuję, znaczy się.
I też brałam na siebie to, co nie moje. Bo to daje poczucie przewidywalności, elementarne poczucie bezpieczeństwa. Przyczyna-skutek.
Ale trzeba w jakimś momencie dokonać prawdziwego rozliczenia.
Wiedźmin

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Wiedźmin »

mgła pisze: 17 paź 2017, 15:01 [...]
To też ubezwłasnowolnianie zdradzającego!
Zabieranie mu jego wolnej woli, stawianie się trochę w roli nadczłowieka- taki mam wpływ na Ciebie, że twoje zachowanie jest w 100% zależne od mojego.
Tak myślę.
O no to ładnie napisane mgła - dzięki.

Mi się wydaje, że tu mechanizm jest dość prosty.

Zdradzającemu wygodnie jest usprawiedliwić własne "złe zachowanie", złym zachowaniem czy jakimś brakiem (dysfunkcją) zdradzanego.
Dzięki czemu jest mu łatwiej, bo zrzuca połowę (a najchętniej całość) grzechu na partnera.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Pavel »

Unicorn2 pisze: 16 paź 2017, 20:28 Kemot a moźe próba milczenia coś da , ja staram się juź 8 dzień nic do niej nie mówic.
Najgorsze były pierwsze 3 dni , chciało mi się mówic aź bolało ale dałem rade.
Pamiętam, gdy postanowiłem nie gadac przez miesiąc. Później wydłużyłem jeszcze o dekadę. Na początku również czułem wręcz ból.
Ale przydało się, dowiedziałem się, że potrafię nie trajkotać ;)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

ale co uzyskaliście tym nie odzywaniem? rozumiem, że jakiś rodzaj wezwnętrzengo spokoju. Ja sam rozmów nie inicjuję ale naprawdę trudno przy dwójce małych dzieci nie rozmawiać, jednocześnie mieszkając w jednym domu
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Pavel »

Mogę napisać tylko za siebie.
Dałem żonie przestrzeń, odpoczynek ode mnie, nie przytłaczałem jej sobą.
Sam zaś ćwiczyłem cierpliwość, spokój i kontrolę nad sobą oraz swoim gadulstwem.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Magnolia

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Magnolia »

Ja stosuję zasadę Pawła - "nie można się kłócić w pojedynkę" - od niedawna, ze dwa razy w domu, gdy mąż trochę za szybko się zdenerwował i po kwadransie było po emocjach. On się uspokajał, a po chwili były przeprosiny za wzburzenie i powrót do równowagi, mogliśmy porozmawiać merytorycznie.
Więc na niewielkim doświadczeniu widzę, że to działa;-)
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

Pavle- ale całkowicie przestałeś się komunikować?
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Lavenda »

takie totalne milczenie? Ani słówka? To może drugą stronę irytować, przecież jak mąż zapyta czy syn jadł obiad to raczej dziwnie będzie jak nie odpowiem, pewnie konkretnie się wkurzy i powie, że odstawiam jakiś cyrk.
ODPOWIEDZ