zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: lustro »

Magnolia

To posłuchaj pozostałe odcinku z tych rekolekcji.
A nie tylko pierwszy.
Wtedy będziesz wiedziała o czym jest mowa.
Warto...dla refleksji własnej.

Co prawda z konwencją nie za bardzo się zgadzam. Ale ogólnie dały mi te odcinki dobrze do myślenia.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: MareS »

Magnolia pisze: 12 paź 2017, 8:57
MareS pisze: 11 paź 2017, 21:16 1,5 roku temu kiedy żona stwierdziła iż nasze małżeństwo jest nieważne natrafiłem na rekolekcje O. Augustyna Pelanowskiego "Siódma pieczęć". Przez pierwszych kilka odcinków ojciec wyjaśnia za kogo Św. Jan nie poleca się modlić.
https://youtu.be/P_gGQbTVvKc
Dla mnie to był szok.
MareS , mała prośba, jak coś Cię szokuje, to chociaż napisz co, żeby inni mogli się do tego odnieść.
Posłuchałam pierwszy odcinek tych rekolekcji o modlitwie, ale chyba nie zrozumiałeś dobrze przytoczonego cytatu z św Jana, który brzmi: „Jeśli ktoś spostrzeże, że brat popełnia grzech, który nie sprowadza śmierci, niech się modli, a przywróci mu życie. Mam na myśli tych, których grzech nie sprowadza śmierci. Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć i w takim wypadku nie polecam, aby się modlono” (1 J 5,16).
Tu znalazłam konferencję O. Salija wyjaśniającą ten fragment pisma św., przypomina także jak ważna w Pismie św jest modlitwa wstawiennicza. Zarówno w konferencji jak i w tych rekolekcjach jest mowa, że jeśli dotychczasowa modlitwa nie przynosi skutku, to należy przyjrzeć się swojemu życiu , aby dokonać w nim takich zmian, aby podobało się Bogu. "Potrzebna jest większa i gorliwsza modlitwa za tę osobę niż dotychczas. Niech Pani modlitwa płynie z życia coraz bardziej ukierunkowanego ku Bogu." http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TD ... _kogo.html
Na plakacie wspomnianych rekolekcji jest zdanie: Otocz swoją modlitwą jednego, znanego Bogu człowieka, którego zbawienie jest zagrożone. Twoja ufna modlitwa otworzy mu drogę do Nieba.

Grzech cudzołóstwa nie sprowadza śmierci, więc jak najbardziej modlitwa wstawiennicza jest tu pomocna. Ale jeśli modlisz się, a nie widzisz skutku, to może jeszcze Bóg czeka na Twoje nawrócenie (modlitwa sprawiedliwego jest miła Bogu)
"A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone.
Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego." Jk 5 (list św Jakuba)
Byłem przekonany, że każda moja modlitwa jest "miła" Bogu. A czy tak jest ... Dopiero po tym doświadczeniu (wysłuchaniu) zrozumiałem, że najczęściej moja modlitwa to modlitwa prośby (modlitwa wstawiennicza to jest prośba) i często i gęsto oczekiwałem od Boga spełnienia moich zachcianek (żeby żona wróciła). A czy taka modlitwa jest "miła" Bogu"?
Magnolia

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Magnolia »

Dobrze posłucham.
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

To prawda sam się przyczynilem do tego. Ale z drugiej strony zawsze uznawalem ze zona jest dorosła osoba która potrafi odróżnić zło od dobra. Życie zweryfikowalo brutalnie moje błędne przekonania. Często się zastanawiam jak wszystko by się potoczyło jakbym inaczej się zachowywał. Im zona bardziej korzystała z wolności tym ja bardziej na niej wisialem ( emocjonalnie). Zawsze przy niej na kazde zawolanie. A ona już dawno temu była poza mną. Nigdy nie widziała potrzeby zmiany bo co by zrobiła to ja byłem. Oczywiście Kowalskiego nie akceptowalem- kończyło się to zawsze awanturami. Ale nic już mi nie dawały oprócz oddalenia się jej ode mnie
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: rak »

Też tak robiłem / robię Kennot, nie jesteś w tym odosobniony

również wydaje mi sie, że nasiliłem te zachowania w trakcie kryzysu, co powodowało jeszcze dalsze oddalanie się. Teraz jestem w fazie, że zastanawiam się na tym, jak pokazywać miłość, ale się nie uwieszać i nieutwierdzać, że na wszystko się mogę zgodzić. Jak niektórzy to tu nazywają twardą miłością, czy stawianiem granic. Ale szerzej może o moich przemyśleniach w moim wątku, jak trochę więcej czasu znajdę.

Siły życze, bo z mojego doświadczenia pierwsze próby oderwania się, czy postawienia granic, są bardzo nieporadne i bolesne szczególnie dla mnie... Przyjęcie konsekwencji jest tutaj bardzo trudne.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Magnolia

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Magnolia »

MareS pisze: 12 paź 2017, 10:23 Byłem przekonany, że każda moja modlitwa jest "miła" Bogu. A czy tak jest ... Dopiero po tym doświadczeniu (wysłuchaniu) zrozumiałem, że najczęściej moja modlitwa to modlitwa prośby (modlitwa wstawiennicza to jest prośba) i często i gęsto oczekiwałem od Boga spełnienia moich zachcianek (żeby żona wróciła). A czy taka modlitwa jest "miła" Bogu"?
No właśnie MareS tu może jest ta przeszkoda, i odpowiedź na pytanie dlaczego moich modlitw Bóg nie wysłuchuje.... zastanów sie nad tym...


Posłuchałam 10 odcinków tych rekolekcji, są bardzo dobre, polecam. Jeszcze do reszty wrócę.

A patrząc na naszą dyskusję i odpowiedź na pytanie czy modlić się za grzesznika, cudzołożnika. W świetle tych rekolekcji, nadal odpowiedź jest pozytywna.

Św. Jan pisze, by nie modlić się tylko za tych, których grzechy pociągają śmierć. O. Pelanowski dodaje, że chodzi o śmierć duchową.
Za innych mamy się modlić.
Ale jedna rzecz tu umknęła w tych rozważaniach. Mianowicie: jak ja mam ocenić sumienie tego grzesznika?! Czy w ogóle powinnam?
Przecież jest to dla mnie zupełnie niedostępna rzecz. To znaczy ja nie wiem tak naprawdę co w tym grzeszniku siedzi. Widzę jakieś zewnętrzne objawy grzechów, ale nie widzę sumienia, tak jak widzi je Bóg.

Całe życie oceniałam moją mamę (dla tych którzy uważają, że to się nie przekłada na relacje mąż- żona od razu wyjaśniam, że te zasady tycza się wszystkich relacji międzyludzkich). Cierpiałam z jej strony, uważałam że jest wyjątkowo toksyczna i do tej pory widzę jej grzechy jak na dłoni: przyjmuje komunię św. nie wiem czy się spowiada, ale uważa że jest krystaliczna i nie musi się zmieniać, awanturuje się siejąc jadem i nienawiścią przed i po mszy św. nawet jeśli robi coś "dobrego" w jej mniemaniu to i tak ludzie cierpią.
Latami próbowałam dotrzeć do Niej, wskazując jej błędy i grzechy, nie przynosiło to żadnego skutku, tylko bardziej ja cierpiałam. I tak było 30 lat. Paradoksalnie, kiedy przestałam ją sądzić, właśnie dlatego że przecież nie jestem Bogiem, żeby ją osądzać, zaczęłam się intensywnie za nią modlić. Zaczęłam od siebie, to ja przebaczyłam pierwsza, choć do tej pory oczekiwałam przeprosin.
Przyjmuję za mamę komunię św., poszczę, odmawiam koronkę, zostawiam Bogu pole do działania. Czy dostałam od razu to czego oczekuję? Nie, mama nadal mnie nie przeprosiła. Ale w ostatni weekend mnie odwiedziła i to była miła wizyta. Ja byłam silna pokorą a moja mama nie umiała sobie z tym poradzić, więc całokształt wyszedł miło.
Paradoksalnie zaczęłam od siebie, nie oglądając się na mamę i ocenę jej sumienia, zostawiłam to Bogu i pozwoliłam by działa się Jego wola. I już widzę efekty mojej modlitwy, bo po raz kolejny w swoim życiu oddałam Bogu właściwe Jemu miejsce, czyli pierwsze.
To była kwestia ostatniego miesiąca. Już nie lat...

Więc może zamiast zastanawiać się czy ten grzesznik (mój mąż/żona) jest godzien naszej modlitwy wstawienniczej, albo może zamiast roztrząsać grzechy cudze (cudzołóstwo), dobrze jest oddać Bogu należne Mu miejsce, by nasza "modlitwa była miła Bogu".
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: MareS »

Magnolia pisze: 12 paź 2017, 12:19
MareS pisze: 12 paź 2017, 10:23 Byłem przekonany, że każda moja modlitwa jest "miła" Bogu. A czy tak jest ... Dopiero po tym doświadczeniu (wysłuchaniu) zrozumiałem, że najczęściej moja modlitwa to modlitwa prośby (modlitwa wstawiennicza to jest prośba) i często i gęsto oczekiwałem od Boga spełnienia moich zachcianek (żeby żona wróciła). A czy taka modlitwa jest "miła" Bogu"?
No właśnie MareS tu może jest ta przeszkoda, i odpowiedź na pytanie dlaczego moich modlitw Bóg nie wysłuchuje.... zastanów sie nad tym...


Posłuchałam 10 odcinków tych rekolekcji, są bardzo dobre, polecam. Jeszcze do reszty wrócę.

A patrząc na naszą dyskusję i odpowiedź na pytanie czy modlić się za grzesznika, cudzołożnika. W świetle tych rekolekcji, nadal odpowiedź jest pozytywna.

Św. Jan pisze, by nie modlić się tylko za tych, których grzechy pociągają śmierć. O. Pelanowski dodaje, że chodzi o śmierć duchową.
Za innych mamy się modlić.
Ale jedna rzecz tu umknęła w tych rozważaniach. Mianowicie: jak ja mam ocenić sumienie tego grzesznika?! Czy w ogóle powinnam?
Przecież jest to dla mnie zupełnie niedostępna rzecz. To znaczy ja nie wiem tak naprawdę co w tym grzeszniku siedzi. Widzę jakieś zewnętrzne objawy grzechów, ale nie widzę sumienia, tak jak widzi je Bóg.

Całe życie oceniałam moją mamę (dla tych którzy uważają, że to się nie przekłada na relacje mąż- żona od razu wyjaśniam, że te zasady tycza się wszystkich relacji międzyludzkich). Cierpiałam z jej strony, uważałam że jest wyjątkowo toksyczna i do tej pory widzę jej grzechy jak na dłoni: przyjmuje komunię św. nie wiem czy się spowiada, ale uważa że jest krystaliczna i nie musi się zmieniać, awanturuje się siejąc jadem i nienawiścią przed i po mszy św. nawet jeśli robi coś "dobrego" w jej mniemaniu to i tak ludzie cierpią.
Latami próbowałam dotrzeć do Niej, wskazując jej błędy i grzechy, nie przynosiło to żadnego skutku, tylko bardziej ja cierpiałam. I tak było 30 lat. Paradoksalnie, kiedy przestałam ją sądzić, właśnie dlatego że przecież nie jestem Bogiem, żeby ją osądzać, zaczęłam się intensywnie za nią modlić. Zaczęłam od siebie, to ja przebaczyłam pierwsza, choć do tej pory oczekiwałam przeprosin.
Przyjmuję za mamę komunię św., poszczę, odmawiam koronkę, zostawiam Bogu pole do działania. Czy dostałam od razu to czego oczekuję? Nie, mama nadal mnie nie przeprosiła. Ale w ostatni weekend mnie odwiedziła i to była miła wizyta. Ja byłam silna pokorą a moja mama nie umiała sobie z tym poradzić, więc całokształt wyszedł miło.
Paradoksalnie zaczęłam od siebie, nie oglądając się na mamę i ocenę jej sumienia, zostawiłam to Bogu i pozwoliłam by działa się Jego wola. I już widzę efekty mojej modlitwy, bo po raz kolejny w swoim życiu oddałam Bogu właściwe Jemu miejsce, czyli pierwsze.
To była kwestia ostatniego miesiąca. Już nie lat...

Więc może zamiast zastanawiać się czy ten grzesznik (mój mąż/żona) jest godzien naszej modlitwy wstawienniczej, albo może zamiast roztrząsać grzechy cudze (cudzołóstwo), dobrze jest oddać Bogu należne Mu miejsce, by nasza "modlitwa była miła Bogu".
Magnolia może masz rację. Resztę odpowiedzi napiszę w Twoim wątku w dziale świadectw aby nie przytłaczać problemów autora wątku.
Magnolia

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Magnolia »

MareS Do Ciebie napisałam tylko to jedno zdanie.

Poniżej odnosiłam się do toczącej się tu dyskusji o modlitwie. Reszta jest moim rozważaniem w temacie modlitwy wstawienniczej.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: ozeasz »

Co na temat stosunku do innych i modlitwy za nich mówi Jezus w Ewangelii Łukasza 6,27 - 36 ?

Lecz powiadam wam, którzy słuchacie:
  • Miłujcie waszych nieprzyjaciół;
  • dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą;
  • błogosławcie tym, którzy was przeklinają
  • i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.
Jeśli cię kto uderzy w [jeden] policzek, nadstaw mu i drugi! Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty! Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje.

Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują.

I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią.
Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać.

Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

Ja od ostatnej kłótni, zwyzywania mnie, wykrzyczenia mi jak to mnie żona nienawidzi i nie może na mnie patrzeć mam odrzut fizyczny do jej osoby. Nie mam ochoty ani z nią rozmawiać ani spędzać czasu. Do tego mamy masę wspólnych znajmoych i doszły do mnie informacje, że niezbyt pochlebnie wypowiada się o mnie i naszym małżeństwie.

Nie przestałem jej kochać ale na ten moment mam dość jej osoby- czuję się jak szczur doświadczalny, który po 100 porażeniu prądem z obawy o swoje zdowie, 101 raz już nie chce podejść
Wiedźmin

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Wiedźmin »

Kemot - rozumiem Cie doskonale.
Ileż czasu można starać się "za dwoje"?

Poza tym naprawdę zastanawiam się, czy ja w ogóle jeszcze chciałbym takiego "prawdziwego powrotu żony". Naprawdę. Nie wiem czy chciałabym - o ile w kwietniu dałbym się pewnie pociąć za jej powrót... tak teraz - cóż... chyba nie. I to jest nawet przyjemne uczucie - takie odwieszenie się. A może to tylko taka reakcja obronna organizmu? ;).
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

Staranie to jeszcze pół biedy ale to nienawidzę Cię i nie na ciebie patrzeć i ten stek wyzwisk ( ja nigdy nie byłem świętoszkiem ale niektórych nawet nie słyszałem wcześniej;) i za co ...

chyba to jednak reakcja obronna- jak ten kontakt ograniczyłem po ostatniej awanturze ( jednoosobowej) to mnie fala spokoju zalała :)
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: ozeasz »

To może być bolesny proces jak żałoba po śmierci ,tak było u mnie ,i to ze nienawidzi i że nie może patrzeć warto USŁYSZEĆ bo co jeśli tak jest naprawdę ,a kobieta chyba tak ma (tu najlepiej to nasze Panie się wypowiedzą ) często ONA PO PROSTU JEST TĄ EMOCJĄ ,czyli taka "śmierć" w znaczeniu bardzo trudna sytuacja .

Więc pytanie czy przyjmujesz tę rzeczywistość ,tę emocje ,(tę śmierć ) bo jeśli nie to może żyjesz w ułudzie .
Druga sprawą jest Wasza ,moja reakcja ,myślę że naturalne będzie jeśli to nas mocno dotknie (śmierć - nienawiść) ,ale warto się zastanowić co dalej ? Czy możemy przyjąć że żona ,mąż przeżywa tak mocne emocje i warto dotrzeć do przyczyny żeby ją usunąć ,oczywiście jeśli ona leży w nas ,a często tak jest .

Emocje to wspaniała rzecz ,te przyjemne i te nie przyjemne , informują nas o naszym lub innych stanie ,i możemy to wykorzystać ku dobru ,jeśli sami potrafimy się od nich zdystansować i je kontrolować ,tu czasem trzeba przejść pustynię może i 40 lat :D .

Jestem cholerykiem ,dziś tą potężną często energię kanalizuję jak rzekę ,która kiedyś wylewała bo nie było wałów ,wystarczył trochę wyższy stan niż zwykle i powódź .

Do dzisiaj rozbudowałem brzegi , powstały punkty ostrzegawcze które informują mnie o podnoszącym się stanie , zbiorniki retencyjne do rozładowywania napływu i regulacji przepływu . :D
To tak trochę język którym się posługuję na uczelni gdzie studiuję , ale myślę że oddaje to co chciałem przekazać w sposób jasny .

A naprawdę warto , warto wypełniać powołanie ,panowanie i królowanie jako mężczyzna , tu w obszarze siebie samego ,to daje pokój i satysfakcję i mogę w coraz większym stopniu służyć , m.in. żonie ,Tej której przysięgałem 23 lata temu miłość ,wierność i uczciwość , a dopiero ostatnimi laty udaje mi się realizować w zakresie bardzo podstawowym.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
kemot79
Posty: 197
Rejestracja: 23 mar 2017, 8:25
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: kemot79 »

dotychczas żyłem w ułudzie- jednak to "nienawidzę cię" traktowałem poważnie ale nie do końca prawdziwie. Po ostatnich wydarzeniach zacząłem traktować to stwierdzenie z najwyższą powagą i jako pewnik ( niestety). Pragnienie wolności u zony jest tak ogromne, że w zasadzie uznaje, iż uwolnienie się od więzów małżeństwa uwolni ją ze wszystkich problemów.
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zgodzić się na rozwód czy walczyć o rodzinę

Post autor: Lavenda »

Kemot79,
Dobrze Cię rozumiem, przechodzę przez podobną sytuację, nie ma wyzwisk ale jest nie kocham, nie chcę z Tobą żyć...wczoraj przeczytałam pozew rozwodowy, który ma napisany, stek bzdur, mam wrażenie że opisał w nim życie jakiś innych ludzi bo nasze tak nie wyglądało. Nie było go parę dni w domu, jutro wraca a ja po tym co przeczytałam nie wiem jak go traktować, człowiek którego kocham za którym tęsknię wbija takie szpilki, dużo kosztuje mnie znoszenie tej sytuacji tak na zimno ( mamy dzieci, więc muszę ze względu na nie tworzyć normalność ) jest bardzo ciężko, nawet nie wiem jak miałabym postawić tu granicę jeśli on i tak dąży za wszelką cenę do rozwodu. A muszę jakoś chronić siebie bo już ledwo idę na przód, staram się ale zaczyna brakować sił, kiedy tak bardzo boli zachowanie męża, więc doskonale rozumiem to Twoje porównanie do szczura, ja też właśnie tak się czuję tylko co dalej...
ODPOWIEDZ