Rozważania na temat wieczystej separacji2

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: Angela »

Kan. 1152
§ 1. Chociaż bardzo zaleca się, aby współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego, to jednak, gdy wyraźnie lub milcząco nie darował winy, ma prawo przerwać pożycie małżeńskie, chyba że zgodził się na cudzołóstwo, albo stał się jego przyczyną lub sam także popełnił cudzołóstwo.
§ 2. Zachodzi milczące darowanie, gdy strona niewinna upewniona już o zdradzie małżeńskiej, dobrowolnie z miłością małżeńską współżyje z tą, która zawiniła. Domniemywa się zaś je, jeśli przez okres sześciu miesięcy zachowała współżycie małżeńskie i nie odniosła się do władzy kościelnej lub państwowej.
§ 3. Jeśli współmałżonek niewinny sam zerwał dobrowolnie współżycie małżeńskie, powinien w ciągu sześciu miesięcy wnieść sprawę o separację do kompetentnej władzy kościelnej, która, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, rozważy, czy niewinny współmałżonek mógłby być skłoniony do darowania winy i nie przedłużania separacji na stałe.
Ten zapis prawa kanonicznego uczynił wielką szkodę w wielu małżeństwach, przynajmniej w moim i jeszcze w dwóch znanych mi osobiście. Pobożni mężowie uważają, że powinni bardziej słuchać Boga niż ludzi, a prawo kanoniczne jest dla nich głosem Boga. Są przekonani subiektywnie o winie żony, nie skupiają się na próbie ratowania małżeństwa, tylko na zdobyciu dowodów zdrady oraz na tym, że nic już nie będzie tak jak przedtem i oni nie są w stanie przebaczyć. Nie ma tu mowy o czynnym żalu, czy próbach udowodnienia niewinności.
Mój mąż złożył wniosek o separację kościelną, ale mu ją odrzucono ze względów formalnych-zaprzestanie współżycia nie zostało udowodnione separacją prawną. Mąż nie robi więc nic, stwierdził, że poczeka do pełnoletności dzieci, bo teraz nie chce zaczynać batalii o dzieci. Nie chce też rezygnować z separacji nieformalnej, aby nie było ,,milczącego darowania''.
Tak więc trwamy w sytuacji emocjonalnie rozwiedzionego małżeństwa przy pełnym poczuciu postępowania zgodnie z sumieniem u mojego męża.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: renta11 »

mare1966 pisze: 26 mar 2019, 23:49 Nirwanna ,
nawet dobrze , że wątek został wydzielony .

Happybean
widzę , że nie dogadamy się niestety .
Na szczęście nie musimy .


Zachęcam także inne osoby do wypowiedzi .

Ja jednak widzę ten paradoks przebaczenia i nieprzebaczenia .
Czy nie modlimy się "jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" ?
Dlaczego więc Kościół daje zgodę na nieprzebaczenie ?
Więcej , przyzwala na rzeczywisty rozdział małżeństwa .

Wejdźmy głębiej .
Co jest takiego w cudzołóstwie szczególnego , że ta akurat wina ,
może zostać nieprzebaczona ?
( a zapewne można np. przystępować do sakramentu Komunii
pomimo tego nieprzebaczenia )
Ja widzę tylko jedną przyczynę nieprzebaczenia :
To jakaś "zatwardziałość" emocjonalna .

Widzę też inny problem .
Pomimo postawy przebaczenia i nawet chęci pojednania ,
osoba zdradzona nie jest w stanie ( czy to z przyczyn psychicznych czy fizycznych )
współżyć z małżonkiem . No , ale przecież z tego powodu Kościół
nie udziela separacji wieczystej .
Inna rzecz , że ten stan "niemożności" też nie musi być trwały .
Tak więc jakaś nawet formalna "separacja łoża" była by uzasadniona ,
co do zasady czasowa . I na tym polu widzę większy problem , niż
nie bo nie i koniec - takie mam widzimisię .

Nawiasem , trochę to podchodzi pod słynne " chyba w przypadku nierządu" .
Co prawda nie dochodzi do stwierdzenia nieważności czy oddalenia
niewiernego małżonka , ale .......... sami się oddalamy .
W sumie , ten sam skutek .
Mare

Mam wrażenie graniczące z pewnością, że mylisz przebaczenie z pojednaniem.
Można przebaczyć, ale jednak się nie pojednać w tym sensie, aby żyć dalej jak małżeństwo. Z różnych powodów, np. z powodu zwykłego braku zaufania. Specjalnie podaję taki powód zależny od skrzywdzonego, a nie bardziej niezależny/obiektywny np. alkoholizm krzywdziciela. Przebaczenie to nie jest powrót do punktu wyjścia, czyli sprawy nie było, żyjemy jak kiedyś. Przebaczenie, dla mnie, to pozwolić odejść w pokoju krzywdzicielowi, nie mścić się, błogosławić mu. Natomiast pojednanie to próba wejścia do głębszej relacji, budowanie tej relacji na nowo z pamięcią tego, co się zdarzyło.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Lawendowa
Posty: 7708
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: Lawendowa »

Angelo, Twoja sytuacja jest o tyle nietypowa, że przez Twojego męża przemawia choroba. Jak pisałaś ma stwierdzone zaburzenia natury psychicznej, a to bardzo rzutuje na jego postrzeganie rzeczywistości i bardzo mocno wykrzywia jej obraz. To bardzo trudne, ale nie da się tutaj przyłożyć miary skrojonej dla zdrowego człowieka, tym bardziej, że jak pisałaś racjonalne argumenty ani prawda do męża nie trafia.
Będę pamiętać o Was w modlitwie.

Renta11 trafione w punkt. Przebaczenie i pojednanie to nie to samo, a często bywa potocznie utożsamiane jedno z drugim.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Pustelnik

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: Pustelnik »

Unicorn2 pisze: 27 mar 2019, 6:41 Straszne to prawo kościelne które przedstawił mare.
Też sobie nie wyobrażam 30 letniej kobiety która będzie sama do końca życia bo nie potrafi wybaczyć.
Pewnie trudno to wytrzymać w pełnym zdrowiu .
Unicorn,
ja tam jestem coraz bardziej za ... holistycznym zrozumieniem / poznaniem człowieka.
Brak przebaczenia to (też) ... konkretne "schorzenia" kręgosłupa, specyficzny oddech, (zła) jakość snu i ... masę innych jeszcze rzeczy (niekoniecznie zacząłem od tych najistotniejszych statystycznie ...).

Pozdrawiam !
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: mare1966 »

Przykro mi , ale muszę ci tę pewność Rento odebrać .

Wiedziałem , że ktoś czepi się "pojednania" .
Oczywiście , rozróżniamy przebaczenie i pojednanie .
A teraz wyjaśnię dlaczego o tym nie wspomniałem .

Otóż małżonek , nie jest np. kolegą .
Koledze możemy wybaczyć , ale nie mamy obowiązku
( choć i tu jest to wskazanie ) dalej utrzymywać z nim kontaktu .

Z małżonkiem wiąże nas węzeł małżeński .
I o ile wykazuje on chęci poprawy relacji z nami ,
ewidentnie "rokuje" to uważam , PRZESZEDŁ pewien proces
i ktoś to może potwierdzić , jest to fakt
to nie mamy prawa się separować .

Co to znaczy "nie mamy już zaufania" ?
Zatem MY musimy siebie naprawić , bo to nasz problem .
Bo co ?
Bo tak nam łatwiej , prościej ?
Oczywiście nie ma takich osób wiele ,
zwykle to już osoby nieco starsze , a dziećmi , często dorosłymi .
Na tym etapie małżonek nie jest już taki "konieczny" .

No i przebaczenie to nie jest brak zemsty .
Można nie przebaczyć i nie mścić się przecież .

------------------

Nie wiem jaka jest sytuacja Angeli ,
ale widocznie mąż nie taki zaburzony psychicznie ,
skoro papiery potrafi pozałatwiać legalnie
i nikt nie widzi po temu przeszkód mu je dać .
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13376
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: Nirwanna »

mare1966 pisze: 28 mar 2019, 23:35
Nie wiem jaka jest sytuacja Angeli ,
ale widocznie mąż nie taki zaburzony psychicznie ,
skoro papiery potrafi pozałatwiać legalnie
i nikt nie widzi po temu przeszkód mu je dać .
Mare, warto czasem przed wypowiedzią dopytać lub doczytać.
Są zaburzenia psychiczne, które dotyczą tylko ściśle określonych przestrzeni osobowości człowieka. Przykładowo może być skrajnie zaburzona przestrzeń tzw. uczuć wyższych, empatii, tworzenia relacji, przy zachowanej pełnej zdolności do logicznego myślenia i funkcjonowania w społeczeństwie, aby np. "papiery legalnie załatwić".
Psychopaci choćby są tu takim przykładem.
Nie mówię, że mąż Angeli tak ma.
Ale - tak bywa.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: mare1966 »

Nirwanno ,
skoro występuje cokolwiek z tego co piszesz
( i jest to wykazane przez właściwego lekarza )
to jakiekolwiek małżeństwo uznał bym za nieważnie zawarte ,
z przyczyn niezdolności do jego zawarcia .
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: marylka »

mare1966 pisze: 28 mar 2019, 23:35 Z małżonkiem wiąże nas węzeł małżeński .
I o ile wykazuje on chęci poprawy relacji z nami ,
ewidentnie "rokuje" to uważam , PRZESZEDŁ pewien proces
i ktoś to może potwierdzić , jest to fakt
to nie mamy prawa się separować .
Mamy. Jesteśmy wolnymi ludźmi.
Tak jak malżonek mial prawo upaść - tak my tymbardziej - mamy prawo sie od niego odseparować.
Ta droga naprawy małżonka jest bardzo dobrze postrzegana zwlaszcza dla niego samego i jest pewna szansa do bycia razem z małżonkiem - ale żadnym gwarantem.
Nie wiem czy masz pojecie jakie rany potrafi jeden drugiemu zadać. I mimo przebaczenia i poukladania relacji wspólne życie nie jest możliwe.

Inna sprawa - "pewien proces" - jest pojeciem wzgłędnym. Jemu sie wydaje, że zaliczyl wszystkie poziomy wzrastania a dla niej - caly czas stoi w miejscu.
mare1966 pisze: 28 mar 2019, 23:35 Co to znaczy "nie mamy już zaufania" ?
Zatem MY musimy siebie naprawić , bo to nasz problem .
Bo co ?
Bo tak nam łatwiej , prościej ?
Oczywiście nie ma takich osób wiele ,
zwykle to już osoby nieco starsze , a dziećmi , często dorosłymi .
Na tym etapie małżonek nie jest już taki "konieczny"
Nie znalazłam Twojej historii chociaż kiedys szukałam. Ale widze, że teorie jakie piszesz nie maja przełożenia na praktyke.
Czy Ty twierdzisz, że mieszkajac na nowo z malżonkiem to znaczy - zaufać mu?
W pewnym stopniu tak.
Skoro z powrotem mam spokojnie spac pod jednym dachem z moimi dziećmi
Ale zaufanie sprzed zdrady/zranienia jest nie do odzyskania.
Co wiecej - gdyby takie było zaufanie ja uważam za naiwnosć.
Jeżeli małżonek, ktory skrzywdzil przeszedl faktycznie jakaś droge naprawy - to ma świadomość swoich słabości i sam sobie nie ufa.
I chyba nie oczekuje tego zaufania od kogos skoro sam pewnosci nie ma.
Dlatego obydwoje małżonkowie opieraja swoje życia i wiarę i ufnosć na Bogu.
Wśrod ludzi uzależnionych jest taka maksyma - 24 godziny.
Ja też ja przejełam.
A tu z sycharu - WDZIECZNOSĆ I AKCEPTACJA
I tak żyjemy z meżem - wdziecznosć i akceptacja za 24 godziny przeżyte w trzeźwości oraz prosba o następne 24 takie same.
A co bedzie w przyszłości.....no właśnie. Przyszłość bedzie w przyszłości i wtedy bede sie martwic jak trzeba bedzie.
I wracając...zaufać Bogu. To jest podstawa.
Przeżucić podstawowe zaufanie z meża na Boga.
I TEGO trzeba sie uczyć.
TU jest praca do wykonania.
Małžonek to człowiek, ktory pokazał upadła naturę, zresztą....ja nie zdradziłam, ale ja też jestem człowiekiem i też prosze Boga o prowadzenie, żebym nie zawiodła moich najbliższych.

A zaufanie małżonkowi i zrobienie z niego boga w swoim życiu - to TEGO trzeba sie oduczyć. Przepracować. Zrozumieć, że to był błąd. I to jest proces i najpewniejsza droga do przepracowania. Dla obojga.
Pustelnik

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: Pustelnik »

mare1966 pisze: 29 mar 2019, 9:51 Nirwanno ,
skoro występuje cokolwiek z tego co piszesz
( i jest to wykazane przez właściwego lekarza )
to jakiekolwiek małżeństwo uznał bym za nieważnie zawarte ,
z przyczyn niezdolności do jego zawarcia .
Mare, każdy może mieć swoją opinię na dowolny temat, to fakt ...
Ale temat "uznania" zistawiłbym tym co się z danym tematem "borykają" (zajmują) , bo ... spotykajś ich w życiu trudności, bo ... muszą podejmować decyzje w "majestacie prawa" ...

Niepełnosprawność umysłowa
Tu należy wskazać normę kan. 1095 Kodeksu prawa kanonicznego, która mówi o tzw. niezdolności konsensualnej do zawarcia małżeństwa, stwierdzając, że „niezdolni do zawarcia małżeństwa są ci, którzy są pozbawieni wystarczającego używania rozumu; mają poważny brak rozeznania oceniającego co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich wzajemnie przekazywanych i przyjmowanych; z przyczyn natury psychicznej nie są zdolni podjąć istotnych obowiązków małżeńskich”. Przepis ten nie zawiera w swej treści pojęcia „niepełnosprawność” ani też nie określa stopnia niepełnosprawności. Należy jednak powiedzieć, że przywołana tutaj norma kodeksowa nie dotyczy jedynie osób niepełnosprawnych umysłowo. Niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej może przecież dotyczyć także osób pełnosprawnych umysłowo. Jak wiemy, istnieją osoby z orzeczoną niepełnosprawnością (w różnym stopniu) oraz osoby bez orzeczenia niepełnosprawności. Nie można stwierdzić, że każda osoba z orzeczoną niepełnosprawnością nie jest zdolna do zawarcia małżeństwa, ani też nie można jednoznacznie orzec, że każda osoba bez orzeczenia niepełnosprawności jest zdolna do zawarcia małżeństwa. Istnieją przecież sytuacje nieudokumentowanej niepełnosprawności. O decyzji dopuszczenia do zawarcia małżeństwa osoby niepełnosprawnej umysłowo decyduje duszpasterz – proboszcz.

Wklejka z:
Osoby niepełnosprawne a zawarcie małżeństwa - Przewodnik Katolicki
https://www.przewodnik-katolicki.pl/Arc ... malzenstwa
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: Angela »

mare1966 pisze: 29 mar 2019, 9:51 Nirwanno ,
skoro występuje cokolwiek z tego co piszesz
( i jest to wykazane przez właściwego lekarza )
to jakiekolwiek małżeństwo uznał bym za nieważnie zawarte ,
z przyczyn niezdolności do jego zawarcia .
mare1966
Dla doprecyzowania mojej sytuacji zapraszam do mojego wątku:
viewtopic.php?f=10&t=273
Nigdy nie miałam wątpliwości co do ważności swojego małżeństwa.
Choroba pojawiła się nagle jako reakcja organizmu na jakieś problemy wewnętrzne męża. Nie udało mi się ich poznać i może również mąż nie uświadamia sobie do końca tych powiązań.
Wyraziłam tylko swoje ubolewanie, że prawo kanoniczne ułatwia trwanie w chorym układzie i postawie nieprzebaczenia, bez względu czy wina była prawdziwa czy urojona.
Jonasz

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: Jonasz »

Marylko o ile rozumiem to co piszesz to w jednej rzeczy dostrzegam niebezpieczeństwo.

O ile jedną skrajnością jest uczynienie ze współmałżonka kogoś na podobieństwo boga o tyle drugą skrajnością jest zrobienie z kogoś
niewolnika.
W życiu bym nie przystąpił do spowiedzi i chęci pojednania się z Bogiem gdybym myślał ze ze przez to będę musiał być niewolnikiem - ze strony Boga nic absolutnie mi nie grozi w tym kierunku.
I tylko dlatego nasza relacja może dojrzewać i się rozwijać - on kocha i ryzykuje zranienie.
marylka pisze: 29 mar 2019, 10:15 Inna sprawa - "pewien proces" - jest pojeciem wzgłędnym. Jemu sie wydaje, że zaliczyl wszystkie poziomy wzrastania a dla niej - caly czas stoi w miejscu.
Czyli co on w drodze a ona stoi?
Obawiam się ,że nic dobrego z tego nie wyniknie.
Dodatkowo role krzywdziciel/pokrzywdzony mogą się odwrócić.
happybean

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: happybean »

Angela pisze: 29 mar 2019, 10:39
mare1966 pisze: 29 mar 2019, 9:51 Nirwanno ,
skoro występuje cokolwiek z tego co piszesz
( i jest to wykazane przez właściwego lekarza )
to jakiekolwiek małżeństwo uznał bym za nieważnie zawarte ,
z przyczyn niezdolności do jego zawarcia .
mare1966
Dla doprecyzowania mojej sytuacji zapraszam do mojego wątku:
viewtopic.php?f=10&t=273
Nigdy nie miałam wątpliwości co do ważności swojego małżeństwa.
Choroba pojawiła się nagle jako reakcja organizmu na jakieś problemy wewnętrzne męża. Nie udało mi się ich poznać i może również mąż nie uświadamia sobie do końca tych powiązań.
Wyraziłam tylko swoje ubolewanie, że prawo kanoniczne ułatwia trwanie w chorym układzie i postawie nieprzebaczenia, bez względu czy wina była prawdziwa czy urojona.
To nie wina prawa kanonicznego a jedynie choroby Twojego meza.
Gdyby maz ukryl chorobe przed Toba przed slubem to malzenstwo bylo by niewaznie zawarte.
Twoj maz raczej w chorobie nie rozroznia przebaczenia/nieprzebaczenia bo ma urojenia. Zwklaszcza ze chyba Ty zdrady nie dopuscilas sie i Twojahistoria nie ma zadnego przelozenia na tresc prawa kanonicznego
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: marylka »

Jonasz pisze: 29 mar 2019, 13:00
marylka pisze: 29 mar 2019, 10:15 Inna sprawa - "pewien proces" - jest pojeciem wzgłędnym. Jemu sie wydaje, że zaliczyl wszystkie poziomy wzrastania a dla niej - caly czas stoi w miejscu.
Czyli co on w drodze a ona stoi?
Obawiam się ,że nic dobrego z tego nie wyniknie.
Dodatkowo role krzywdziciel/pokrzywdzony mogą się odwrócić.
Chyba źle mnie zrozumiałeś. Mi chodziło, że załóżmy, że mąż-dajmy to ten, ktory nawalił - pracuje nad sobą.
I pracuje i pracuje i ma poczucie, że osiagnał najwyższy stopień rozwoju.
A w oczach żony - on sie nadal nic nie zmienił.
Dlatego napisałam
Inna sprawa - "pewien proces" - jest pojeciem wzgłędnym. Jemu sie wydaje, że zaliczyl wszystkie poziomy wzrastania a dla niej - caly czas stoi w miejscu.
A to, że obydwie strony powinny pracowac nad soba- to oczywiste.
Niestety - czesto tak nie ma. Ale uważam, że i tak jak jedna strona zmienia sie, to siła rzeczy druga strona też zmienia stosunek
Pozdrawiam
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: marylka »

Jonasz pisze: 29 mar 2019, 13:00 Marylko o ile rozumiem to co piszesz to w jednej rzeczy dostrzegam niebezpieczeństwo.

O ile jedną skrajnością jest uczynienie ze współmałżonka kogoś na podobieństwo boga o tyle drugą skrajnością jest zrobienie z kogoś
niewolnika.
W życiu bym nie przystąpił do spowiedzi i chęci pojednania się z Bogiem gdybym myślał ze ze przez to będę musiał być niewolnikiem - ze strony Boga nic absolutnie mi nie grozi w tym kierunku.
I tylko dlatego nasza relacja może dojrzewać i się rozwijać - on kocha i ryzykuje zranienie.
Nie mam pojecia o czym piszesz.
U mnie to sie sprawdziło to powiedzenie - "Jeśli Bóg na pierwszym miejscu to wszystko jest na właściwym miejscu"
Czyli - u mnie zaraz po Bogu mąż ma swoje miejsce. U nas nie ma niewolnictwa - dzieci też maja dużą wolnosć. A kiedys byly kontrole i krzyki.
Nie rozumiem też jak moglabym z meża zrobic niewolnika.
Że co?
Mialabym mu zakazywać wychodzenia z domu np?
Albo...no nawet nie potrafie wymysleć....ma mi tak a tak usługiwać? W sensie...przygotowywac kapiel, podsuwać kapciuszki?
Przecież to nonsens.
Chyba nie o to Ci chodziło, wiec jakbys mógł - to rozwiń
Pozdrawiam
Wiedźmin

Re: Rozważania na temat wieczystej separacji2

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 29 mar 2019, 14:17 [...]
W sensie...przygotowywac kapiel, podsuwać kapciuszki?
Przecież to nonsens.
[...]
Dlaczego nonsens?

A przygotować kolację dla męża/żony? też nonsens wg. Ciebie?
Albo nasmarować ciało swojej żony po owej (przygotowanej :D) kąpieli jakimś tam balsamem? Też nonsens?
ODPOWIEDZ