Nie kocham męża

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Już raz odbyłam spowiedź generalną, jakieś 3 lata temu gdy modliłam się jeszcze dużo o uratowanie tego małżeństwa, odmawiałam wtedy nowennę pompejańską, potem zaszłam w drugą ciążę. Choć nie widziałam sensu istnienia tego małżeństwa to wciąż modliłam się o nawrócenie męża i nasze małżeństwo. A potem pojawił się były i zeszłam na manowce. Nie wiem już sama czego chcę, liczyłam raczej że ten spowiednik jednak da mi choć iskierkę nadziei że da się uratować to małżeństwo. Mój mąż bądź co bądź zmienił się, choć jeszcze nie tak jak ja bym tego oczekiwała, ale przynajmniej nie gnębi mnie psychicznie jak kiedyś. Zapytałam wprost czy da się uratować małżeństwo jeśli nie kocham męża. No i moja nadzieja została stłumiona, bo usłyszałam że jak nie ma miłości to się nie da. Mogę się rozwieść i żyć samotnie albo zgłosić się do sądu biskupiego. Ale ja już sama nie wiem czy tego chcę, jestem w rozsypce. Z jednej strony chciałabym zacząć życie od nowa ale z drugiej strony nie chcę jednak zranić męża i go porzucić. Mam już dość, jestem załamana:-(
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie kocham męża

Post autor: Monti »

Inko, niestety nie każdy ksiądz nadaje się na spowiednika. Pan odpuścił Ci grzechy i to jest wielka radość, ale otrzymanej nauki nie traktuj jako prawdy objawionej. Mnie osobiście te słowa wydają się bardzo wątpliwe. Sama musisz rozeznać, co robić dalej. Na przyszłość radzę nie iść do przypadkowego księdza, a najlepiej byłoby znaleźć stałego spowiednika.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Panda
Posty: 4
Rejestracja: 09 kwie 2019, 22:02
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Panda »

Cześć Inka, specjalnie zarejestrowałam się z uwagi na Twój post, choć forum podczytuję już od jakiegoś czasu. Do rejestracji popchnęła mnie Twoja historia ze spowiedzią. Pamiętam, kiedy sama będąc w "amoku" i "obsesji" na punkcie innego mężczyzny, nie dostawałam w konfesjonale zrozumienia. Za każdym razem był to cios w wprost już rozdarte serce. Ja fizycznie nie zdradziłam męża, ale przeżyłam długie miesiące w tak potężnym i bolesnym rozdarciu o którym wspominasz. Teraz, gdy już powolutku z tego wychodzę, dziękuje Bogu, że uchronił mnie od zdrady fizycznej, choć moje serce miało wrażenie przez długie miesiące, że należy do kogoś innego. Obłęd. Uratowało też mnie to, że jestem osobą uzależnioną (od kilku lat w abstynencji), więc już znałam ten popaprany mechanizm. Gdy wdarło się do mojego serca "zakochanie" było po mnie, stan zakochania daje takiego kopa, że trudno nie chcieć więcej, uruchamiają się w nas (we mnie) różne mechanizmy, które nie są prawdą. Ja mam ogromne deficyty miłości z dzieciństwa, jestem tego świadoma, ale co jakiś czas to "zepsucie" ze mnie wyłazi. Brnęłam więc w toksyczną "przyjaźń", chcąc być podziwiana i piękna w czyichś oczach. Dawało mi to ogromny „haj” od którego się uzależniłam. Chcąc siebie przed sobą wybielić, widziałam wszędzie argumenty na „za” kowalskim, „przeciw” mężowi. Mieliśmy kryzys. Oddaliliśmy się od siebie, a tu nagle ktoś idealnie wypełnił „braki”, rozmawiał ze mną, podziwiał mnie, wspólne zainteresowania itp. Itp. Wady męża w moich oczach narosły do nierealnych rozmiarów, wszystko po to, by mieć argument na ten „haj”. Oczywiście ani mąż ani ja nie byliśmy doskonali. Przed „zakochaniem” miałam poczucie, że jestem najbardziej samotna na świecie. Ten kryzys skończył się u mnie powrotem do uzależnienia, bo nie mogłam wytrzymać tych obsesyjnych myśli na punkcie innego mężczyzny.
Jak sobie pomogłam?
Najpierw poszłam na terapię, by zatrzymać moje uzależnienie używkowe. Przyznałam się przed sobą do problemu. Wyznałam (terapeutce i spowiednikom) swoją winę. Zaczęłam leczyć się na depresję. Odstawiłam również kontakt z „kowalskim”, bo działa to u mnie na identycznych zasadach co uzależnienie od substancji. Jeden najmniejszy kontakt z kowalskim/pierwszy kieliszek pociąga za sobą konsekwencje. Z każdym dniem bez „wyzwalacza”, czyli kontaktu jest lepiej, ale za mną kilka miesięcy „syndromu odstawienia”, czyli niekontrolowany płacz, pustka, poczucie że rezygnuje z wielkiej miłości, smutek, bezradność, myśli samobójcze. Wzięłam się przede wszystkim za pracę nad sobą. Pracuje nad swoimi zranieniami, otwieram się, buduje więź z mężem, realną więź a nie życie w iluzji. Też jestem młodą mężatką. Też słyszałam w konfesjonale, że takie sprawy to sąd biskupi, ale będąc w środku kryzysu sama budowałam taką narracje – by to właśnie usłyszeć. Mam też za sobą obrażenie się na Boga i zwalenie wszystkiego na niego i zarzucanie mu znęcania się nade mną. Co ciekawe, przed kryzysem modliłam się do Boga, by nauczyć mnie kochać męża, by przemieniał moje serce, bym kochała męża miłością Bożą. No i cóż… teraz wiem czym jest miłość… bolało (i wciąż boli), ale Pan Bóg to ma swoje szalone metody…

A i polecam książkę Kobiety, które kochają za bardzo" Robin Norwood - jest tam sporo o uzależnieniu od "miłości".
Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Tylko jak znaleźć takiego spowiednika? Czuję się strasznie rozbita :-( A może on jednak ma rację? Z mężem za krótko się znaliśmy przed ślubem, byliśmy krótko ze sobą, szybko zamieszkaliśmy razem, zaszłam w ciążę i wzięliśmy szybko ślub. Przed ślubem już mi zaczął pokazywać jaki jest a ja mimo to weszłam w ten związek ze strachu przed samotnością, nie chciałam wracać z podkulonym ogonem do rodziców w dodatku z brzuchem:-(
Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Panda
u mnie jest podobnie, mój były jako jedyny wypełniał te wszystkie moje braki, podziwiał mnie, troszczył się o mnie. Niestety też nie zaznałam miłości w dzieciństwie, psycholog stwierdził u mnie syndrom DDD i czekam obecnie na terapię, niestety są bardzo duże kolejki więc trochę to potrwa. Ale czuję że muszę podjąć się tej terapii bo sama sobie nie poradzę. Całe życie marzyłam o tym aby być poprostu kochaną. W małżeństwie czuję się strasznie samotna i opuszczona, mężowi nie zwierzam się z niczego bo on zaraz się denerwuje na mnie, wytyka moje słabości, nie lubi gdy próbuję się wypłakać, odtrąca mnie. Mój były właśnie słuchał mnie, pocieszał, przytulał. I niestety doszło do tego że zbłądziłam. Czuję się zagubiona, zaczynam mieć dość, nie widzę sensu mojego życia. Jedyną moją siłą aby walczyć i żyć to są moje dzieci, tylko one jeszcze trzymają mnie przy życiu, one są jedyną moją radością.
nałóg
Posty: 3373
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie kocham męża

Post autor: nałóg »

Inka, a może ciut więcej dystansu? Spowiednik odniósł sie do tego co Ty mówiłaś a nie do stanu faktycznego . Nagminne mylenie zauroczenia z miłością.Czym jest dla Ciebie miłość? A czym zauroczenie? Zafascynowanie się i uleganiu iluzji miłości.Jak ciągle mówisz że nie kochasz męża no to jak masz go kochać? Jak Tobą zarządzają chciestwa,iluzje,zaprzeczenia ,żądze i emocje a „ kusy” Ci to podsuwa to nic nie jest dobre.Nawet spowiedż „ kusy” Ci zmanipulował.Dziewczyno , daj czas Czasowi .Oczywiście że możesz się tak najręcić ,że w poniedziałek wbijesz do kurii..... a tam nadasz swoją wersję i utwierdzisz się w swoim nieszczęściu .Czy Ty masz za co być wdzięczna Bogu?.PD
Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Oczywiście że mam za co być wdzięczna Bogu, mam dwoje wspaniałych, zdrowych i kochanych dzieci. Już nie chodzi o te żądze, ale właśnie o to aby mąż był dla mnie przyjacielem, towarzyszem życia a nie traktował mnie jako tylko rodzicielkę jego dzieci i to wszystko. Potrzebuję oparcia w nim, chcę mieć to poczucie że mnie wesprze gdy mi ciężko a nie unikał rozmów ze mną albo jeszcze krzyczał że wkurza go moja słabość. Odkąd pojawiły się dzieci to wszystko skupia się dla niego tylko wokół nich, sam przyznał że one są dla niego najważniejsze, potem dopiero ja jako żona. A nie powinno być na odwrót? Dzieci kiedyś pójdą w świat a my dalej będziemy się męczyć ze sobą. Gdy pojawiło nam się pierwsze dziecko on od razu przeprowadził się do innego łóżka, nie chciał nawet słyszeć abym uczyła dziecko spać osobno. Bo przecież ono jest ważniejsze a nie to że żona potrzebuje męża. My do tej pory śpimy osobno, on oczekuje że będę przychodzić do niego, on zaspokoi siebie i do widzenia. Tak to wygląda, męczy mnie to już. Wszystko się skupia wokół dzieci, do przedszkola chciałam posłać dziecko, chciałam wrócić do pracy to też nie chce o tym słyszeć bo twierdzi że dziecka się chce pozbyć aby mieć więcej czasu na głupoty.
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie kocham męża

Post autor: tata999 »

Inka, wiesz może dlaczego co i dlaczego tak myśli? Napisałaś m.in.:
Inka pisze: 13 kwie 2019, 14:59 do przedszkola chciałam posłać dziecko, chciałam wrócić do pracy to też nie chce o tym słyszeć bo twierdzi że dziecka się chce pozbyć aby mieć więcej czasu na głupoty.
Podpytałaś może coś więcej, np. o jakie głupoty mu chodzi i skąd domysł, że dziecka miałabyś chcieć się pozbyć? Przy jakich okolicznościach nie byłby przeciwny posyłaniu dziecka do przedszkola?
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: lustro »

A ja, czytając ostatnie posty w tym wątku, mam wrażenie, że bardzo lekką ręką wrzuca się tu wszystko do jednego worka i w ten sposób robi zamęt.

Ja widzę tu kilka odrębnych tematów.

Po pierwsze - kryzys w małżeństwie, który ciagnie się już... Od przed małżeństwa?
Po drugie - małżeństwo zawarte w sposób, który daje duże wątpliwości, co do ważności.
Po trzecie - problemy wewnętrzne Inki wynikające z być może DDD, a może z innych deficytow i dysfunkcji. I stąd poczucie niespelnienia w różnych sferach.
Po czwarte - pojawienie się kowalskiego...dla mnie to nie problem, a wynikowa powyższych problemów.

Po drugie (będzie nie kolejno) łączące sie z po pierwsze - Oburzacie się na spowiednika, a moim zdaniem podszedł do sprawy bardzo rozsądnie.
To oczywiście nie jest nakaz, ale pokazanie problemu z innej strony.
Racja, że jak nie ma miłości (i nie było), to takie małżeństwo na niewielkie szansę na bycie takim, jakim być powinno.
Może jednak warto na spokojnie się nad tym zastanowić?
Rozeznać sprawy w kurii, rozważyć konsekwencje każdego rozwiązania.

Po trzecie - tu się prosi terapia.
Terminy są długie, wiem. Ale Inka, jakąś wiedzę o tym, co jest nie tak, już masz. Jest taka dostępność materiałów... Można zacząć samodzielnie.

Po czwarte - moim zdaniem problem kowalskiego zupełnie zmieni swoje oblicze, kiedy rozwiąże się pozostałe problemy.

Jestem przeciwnikiem "ratowania za wszelką cenę". Mam w bliskim otoczeniu rezultaty takiego myślenia.
Nikt nie chce byc żoną/mężem "kochanym" wyłącznie postawą miłości. To fikcja. Nie tak powinna wyglądać relacja małżonków.
Taka postawa jest dobra, kiedy uzupełnia się z uczuciami...
Mozna trwać w takim małżeństwie, tylko to może krzywdzic oboje małżonków oraz ich dzieci w konsekwencji... Po co, skoro być może nie zaistniał sakrament?

Ale to moje zdanie.
A rozważyć wszystko może tylko Inka.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13388
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Nirwanna »

Lustro, masz sporo racji, jednak ja bym oparła się na tym co pisze Panda i nałóg.
Kluczowe to odciąć się od "używki" czyli kowalskiego, dopiero przy trzeźwiejącym myśleniu możliwe będzie roztropne podejście do kwestii sądu biskupiego. Czyli trzeźwe przedstawienie swojej sytuacji oraz możliwość trzeźwego usłyszenia tego, co zostanie powiedziane podczas rozmowy w kurii. Bo myślenie na haju potrafi elegancko zmanipulować siebie i otoczenie, a zły to jeszcze dopompuje.

Rozważyć kolejność, istotność i możliwości - może tylko Inka, tu pełna zgoda.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: renta11 »

lustro pisze: 13 kwie 2019, 15:38 A ja, czytając ostatnie posty w tym wątku, mam wrażenie, że bardzo lekką ręką wrzuca się tu wszystko do jednego worka i w ten sposób robi zamęt.

Ja widzę tu kilka odrębnych tematów.

Po pierwsze - kryzys w małżeństwie, który ciagnie się już... Od przed małżeństwa?
Po drugie - małżeństwo zawarte w sposób, który daje duże wątpliwości, co do ważności.
Po trzecie - problemy wewnętrzne Inki wynikające z być może DDD, a może z innych deficytow i dysfunkcji. I stąd poczucie niespelnienia w różnych sferach.
Po czwarte - pojawienie się kowalskiego...dla mnie to nie problem, a wynikowa powyższych problemów.

Po drugie (będzie nie kolejno) łączące sie z po pierwsze - Oburzacie się na spowiednika, a moim zdaniem podszedł do sprawy bardzo rozsądnie.
To oczywiście nie jest nakaz, ale pokazanie problemu z innej strony.
Racja, że jak nie ma miłości (i nie było), to takie małżeństwo na niewielkie szansę na bycie takim, jakim być powinno.
Może jednak warto na spokojnie się nad tym zastanowić?
Rozeznać sprawy w kurii, rozważyć konsekwencje każdego rozwiązania.

Po trzecie - tu się prosi terapia.
Terminy są długie, wiem. Ale Inka, jakąś wiedzę o tym, co jest nie tak, już masz. Jest taka dostępność materiałów... Można zacząć samodzielnie.

Po czwarte - moim zdaniem problem kowalskiego zupełnie zmieni swoje oblicze, kiedy rozwiąże się pozostałe problemy.

Jestem przeciwnikiem "ratowania za wszelką cenę". Mam w bliskim otoczeniu rezultaty takiego myślenia.
Nikt nie chce byc żoną/mężem "kochanym" wyłącznie postawą miłości. To fikcja. Nie tak powinna wyglądać relacja małżonków.
Taka postawa jest dobra, kiedy uzupełnia się z uczuciami...
Mozna trwać w takim małżeństwie, tylko to może krzywdzic oboje małżonków oraz ich dzieci w konsekwencji... Po co, skoro być może nie zaistniał sakrament?

Ale to moje zdanie.
A rozważyć wszystko może tylko Inka.
Dobry głos rozsądku. Bardzo się z tym zgadzam.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Myślę że może faktycznie to uczucie do byłego przyćmiewa racjonalne myślenie. Póki nie pojawił się ponownie w moim życiu byłam bardziej zdeterminowana aby walczyć o to małżeństwo. Teraz czuję tylko ból z powodu jego straty i utraty nadziei na pokochanie męża. Ale no właśnie, na stronie Sychar jest napisane, że każde małżeństwo sakramentalne jest do uratowania, a tu słyszę od spowiednika że nie widzi szans, że może jest nieważne i teraz co niektórzy z Was utwierdzacie mnie w tym. Już naprawdę nie wiem co myśleć, czuję się jeszcze bardziej skołowana i zdruzgotana:-(
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: lustro »

Nirwanna

Tak szczerze mówiąc, to dla trzezwego myślenia i oglądu sytuacji, dobrze było by odciąć się od kowalskiego...i od męża

Bo tak naprawdę dopiero "z daleka" widać dobrze.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: marylka »

Hej Inka
Czytam Twoją historię już parę dni i nie odzywałam się, bo temat istnienia kowalskiego w moim życiu nie jest mi znany i nie mogę podzielić się swoim doświadczeniem
Jednak chcę Ci zadać parę pytań - do rozważenia dla Ciebie samej

Czy Ty naprawdę uważasz tego kowalskiego za lepszą partię od męża?
Pytam, bo parę zdań napisałaś na temat obydwu i wiesz....na razie odstawiając temat Boga...
Pokaż mi proszę, bo ja tego kompletnie nie widzę - z czym ten kowalski jest lepszy od Twojego męża?
Ja to widzę tak

1. Ten kowalski biorąc sobie mężatkę do łóżka - udowadnia, że zasady i morale to nie dla niego. Skoro zrobił tak z Tobą - myślisz, że jak będziecie razem to i Tobie tego samego nie zrobi?
Przecież - on JUŻ Ciebie zdradza!
Inka pisze: 09 kwie 2019, 7:05 Trwało to jakiś czas, aż w końcu ten mężczyzna oznajmił mi że kocha mnie, ale wie że męża nie zostawię, a on chce sobie ułożyć jakoś życie. Zaczął spotykać się z kimś innym. Nie potrafię znieść myśli, że znów go tracę,
Zobacz...ile czasu Ci dał? dojrzałe to myślisz z jego strony?
To jest szczególnie ciekawe
Inka pisze: 09 kwie 2019, 10:15 Jeszcze się z nikim nie związał ale zaczął się spotykać i nie zaprzecza że może coś z tego będzie. Wciąż jednak twierdzi że mnie kocha, ale nie chce czekać aż mnie śmierć z mężem rozłączy bo on też chce żyć. No chyba że odejdę od męża to będziemy razem. Mimo tego twierdzi że mnie nie zostawi bo jestem jego miłością i zawsze będę mogła na niego liczyć.
Czy według Ciebie to jest postawa miłości?
"Kocham cię, wprawdzie jestem z inną kobietą, ale jak odejdziesz od męża to zadzwoń - ja cię wtedy wymienię z dotychczasową panienkę pogonię a tobie odchylę kołderkę"
Tak mówi kowalski do Ciebie
Czy Ty to słyszysz?????


2.Tu opisujesz kowalskiego
Inka pisze: 09 kwie 2019, 11:04 Niestety ten facet nie posiada nic, nie ma swojego domu tylko mieszka z matką odkąd nie wyszło mu z ostatnią kobietą, ma z tą kobietą dziecko, nie mieli ślubu bo ona była rozwódką. Z jego relacji wynika że to ona go porzuciła, kazała się wyprowadzić, ma ustalone widzenia z dzieckiem, regularnie je odwiedza i płaci alimenty.
a tu opisujesz męża
Inka pisze: 13 kwie 2019, 14:59 Odkąd pojawiły się dzieci to wszystko skupia się dla niego tylko wokół nich, sam przyznał że one są dla niego najważniejsze
Inka pisze: 13 kwie 2019, 14:59 chciałam wrócić do pracy to też nie chce o tym słyszeć bo twierdzi że dziecka się chce pozbyć aby mieć więcej czasu na głupoty.
Dziewczyno ten kowalski nie dorobił sie NICZEGO - mieszka u mamusi, złapał rozwódkę, potem Ciebie, a teraz ma jakąś panienkę.
Na dziecko płaci alimenty i ma widzenia ustalone. Już widzę tą więź z dzieckiem jego jaką buduje.

Twój mąż - skoro możesz sobie pozwolić na to, żeby nie pracować - to jednak jest zaradny i zapewnia Ci jakiś standard życia
Kocha dzieci bardzo - a wiesz, że to nie jest takie oczywiste dla wszystkich facetów?
Czy Ty doceniasz męża?
Piszesz
Inka pisze: 13 kwie 2019, 14:59 Oczywiście że mam za co być wdzięczna Bogu, mam dwoje wspaniałych, zdrowych i kochanych dzieci.
ani słowa o mężu...
Dlaczego?
Przecież to ON dał Ci te dzieci też. On jak może to dba o Ciebie i dzieci
Podziękowałaś mu za to?


To temat męża
Teraz TY
Jeżeli przyznajesz, że jesteś DDD, to musisz też przyznać, że jesteś przewrażliwiona. Każdy DDD ma jakieś przewrażliwienie w jakieś sferze.
Pomyśl....ani Ty ani Twój mąż ideałami nie jesteście. I pewnie on też ma swoje dysfunkcje i przewrażliwienia. Podejrzewam, że jego rodzina pierwotna też idealna nie była. On też ma deficyty. Potrafisz to dostrzec?
Potrafisz być nieco wyrozumiałą dla wybuchów męża?

Wiesz...my kobiety mamy coś takiego jak SPRYT I INTELIGENCJĘ
Oczywiście - Panowie - Wy też macie ale myślę, że pod innym kątem

Bo kobieta inko jak chce to potrafi trochę zakręcić trochę sprowokować własnego męża, żeby był jej bardziej przychylny...
Kiedy się dla niego wystroiłaś? pochodż tak przed nim przez cały dzień, pokokietuj go trochę. Ładna fryzura, spódniczka, pończochy....Czyż nie tak w narzeczeństwie robimy? Oczywiście - nie zapomnij o najważniejszym - uśmiechu
Posłuchaj sobie kazań/audycji - jak nie stracić męża, jak być dobrą żoną.
Przygotuj obiad/kolację

Zamiast zastanawiać się co Ci ksiądz sugerował lub nie - weż trochę małżeństwo w swoje ręce

Nie obraź się, ale mam taki obraz i siedzisz w mieszkaniu nadęta i czekasz aż to mąż przyjdzie w nocy do Ciebie, usiądzie, wysłucha, przytuli i popieści...
No wiem, że tak w powieściach jest...ale niestety tylko w romansidłach.
Pamiętaj - że masz małżeństwo takie ile pracy w niego włożyłaś
Czytaj, słuchaj, pytaj jak dbać o małżeństwo, żeby mąż za Tobą na nowo oszalał.
Ze skwaszoną miną tylko go do siebie zniechęcisz. A wiesz....najgorsze zdanie jakie można usłyszeć od męża to
"ZA PÓŹNO"
Nie życzę Ci tego.
Dlaczego siebie skreślasz? Nie wierzysz w siebie? Bo co? Bo tata Twój nie wierzy?
Od początku piszesz, że jakieś problemy z nim były i to chyba dzięki niemu jesteś DDD
a teraz piszesz
Inka pisze: 09 kwie 2019, 9:27 A mojej rodzinie bardzo zależy na tym abym zostawiła męża, mój ojciec nawet proponował mi pomoc w opłaceniu sprawy rozwodowej abym się uwolniła od tego człowieka. No i niestety miałam wsparcie w spotkaniach z tym mężczyzną.
piszesz, jakby to był argument ZA odejściem od męża


Skoro TY - INKA wybrałaś takiego a nie innego Faceta, to na pewno był tego wart. I kochasz go. i nie wierzę, że był z łapanki, byle był jak piszesz. Nie rób z siebie takiej byle-jakiej bo czuję, że taka nie jesteś.
Odkryj w sobie konkretną babkę a nie lelum-polelum, bo każdy będzie Tobą pomiatał. I kowalski i mąż.
Chcesz iść do pracy? Powaga? Chcesz zostawić dzieci opiekunkom i przedszkolankom? Ja bym nie chciała. Może dlatego, że mam okropne doświadczenia z opiekunkami i nie widziałam jak mój synek stawia pierwszy krok bo w pracy byłam.
ale ok
Ty chcesz iść
Wiesz do jakiej pracy chcesz iść?
To porozmawiaj z mężem.
Proponuję - zachęć go zmianą czegoś. Tylko nie remont mieszkania, bo przeważnie facet się jeży na te słowa
ale.....wymiana bryki....na jego ulubiony model...albo coś dla dziecka...np dodatkowe lekcje, rozwijające na które trzeba zarobić? Może podróż o której on marzy?
Klucz jest w tym, żebyś tak mu to powiedziała, żeby powiedział po Twojej myśli i żeby był przekonany, że to on wpadł na ten pomysł.
Inka - powodzenia. Moim zdaniem odkładając na bok wiarę choć to mega istotne to jedynym facetem, dla którego warto popracować to Twój mąż. I to nie dlatego, że jest mężem tylko, że jest JAKIŚ. Oczywiście - ma wady jak każdy z nas. Ale dba o rodzinę i dzieci i Ciebie. O Wasz byt i Wasze zdrowie. Na pewno nie jest mu łatwo - bo Ty koieta jeszcze gdzieś te smutki wylewasz. A on? Jest sam. Myślę, że do czasu. Przyroda nie zna pustki niestety.
A wiesz...Pan Jacek Pulikowski i pewnie nie tylko on powiedział, że najczęstszą przyczyną sporów w małżeństwach jest pretensja - kobiet - że ich mężowie nie są kobietami a mężczyzn - że żony nie są facetami.
I to nie chodzi o gender! Tylko cechy charakteru.
Wydaje mi się, że u Ciebie w Małżeństwie w dużej mierze tak może być
Pozdrawiam
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: lustro »

Inka pisze: 13 kwie 2019, 16:42 Teraz czuję tylko ból z powodu jego straty i utraty nadziei na pokochanie męża.

Ale no właśnie, na stronie Sychar jest napisane, że każde małżeństwo sakramentalne jest do uratowania, a tu słyszę od spowiednika że nie widzi szans, że może jest nieważne i teraz co niektórzy z Was utwierdzacie mnie w tym. Już naprawdę nie wiem co myśleć, czuję się jeszcze bardziej skołowana i zdruzgotana
Inka

Jesteś kobietą, więc nic w tym dziwnego...ale może za dużo poprostu czujesz?

Tak, charyzmat Sycharu brzmi, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania.
Spowiednik tylko zwrócił Ci uwagę na to, że być może saktamenet nie zaistniał...?
No i co wtedy z charyzmatem?
Ty musisz sama z sobą porozmawiać o tym jak faktycznie jest. To podstawa.

Nikt w niczym Cię nie utwierdza.
A Spowiednik poprostu wykazał się trzeźwością umysłu.
Mnie, czytając to, co piszesz o swoim małżeństwie, też nasunelo się pytanie o ważność sakramentu, którego podstawą nie była wolna wola a strach...


A poza tym, tak naprawdę, to co moim zdaniem powinnaś na już, to zacząć kochać i doceniać siebie. A nie szukać tego poza sobą.
ODPOWIEDZ