Jak intruz w trójkącie...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

Tylko ciągle wydaje mi się, że mówimy o akceptowaniu osób. Jestem w stanie ich jakoś zaakceptować, ale nie mogę przecież pozwolić, by np. moje dziecko nie sypialo, bo oni mają jednak inne dla niego plany w czasie drzemek/snu (zdarza się to dość systematycznie, a moje dzieci mają b. duży problem ze snem, więc wybicie z rytmu wiąże się z kilkudniowym przestawianiem) . By moje dziecko było zmuszane do całowania i przytulania co dosłownie 10min osoby, której sie boi. Przez to już kilkukrotnie jak byłyśmy same otwierał sie płakała, że się go boi, no ale ważniejsze jest dobre samopoczucie tej osoby od dziecka. Podawanie alergizujacych moje dzieci produkty, bo sobie wymyślili, że to tak fajnie... Dużo by wymieniać podobnych sytuacji...
Ja przecież nie slubowalam im ani miłości, ani wierności... Szkoda, że przed ślubem nikt mi nie powiedział, że wychodzę za 5osob,a nie jednego męża... Raczej wszędzie słyszałam, że małżonkowie beda dla siebie najwazniejsi...
Jonasz

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: Jonasz »

Mysikroliku czy koniecznie musicie mieszkac razem?
Nic w tej kwestii nie da się zrobic?
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

Jonaszu, mieszkamy pateset metrów dalej, więc nie razem. Ale na tyle blisko, by temat był na tapecie prawie cały czas. Ja nie mam problemu z tym, że teściowa jest wredna - choć nie jest to miłe, że teść jest nadgorliwe, a szwagier wielce obrażony. Jak byliśmy po tamtej poważnej rozmowie, k której już pisałam, jakoś przez ok rok nie było konfliktów między nami na tym tle. Bo czułam wsparcie męża (na ile było prawdziwe wtedy nie wiedziałam). I jakoś umiałam wyczuć, kiedy być asertywna, kiedy odpuścić, a kiedy pozwolić im na ich 5 minut. Ale ten brak wsparcia u męża i jego bunczuczne nastawienie do mnie jak do intruza, wręcz agresja słowna i pastwienie się psychiczne gdy staram się coś wyegzekwować że względu na dzieci jest dla mnie naprawdę bardzo bolesne. Czuję się, jakbym była tu nikim. Zawadą. I lepiej by było, jak bym nie istniała.
Maz przebakuje ostatnio, że chce tu na stałe zamieszkać, ale ja twardo będę stała przy tym, żeby jak najdalej od nich uciec. Myślę, że to dużo by załatwiło.
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

I przepraszam od razu za błędy i przede wszystkim nieskladne zdania (jak czytam sama mam czasem problem ze zrozumieniem) ale piszę w pośpiechu z dziećmi na rękach zazwyczaj itp. 😉
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: JolantaElżbieta »

Moja teściowa zarzucała dzieci słodyczami, więc jej powiedziałam grzecznie - wiem, że mama je kocha, ale zamiast słodyczy, niech mama przynosi owoce - bo one później mają problemy z bólem brzucha, muszę latać z nimi do dentysty. Obraziła się na miesiąc, potem jej przeszło Oprócz tego byłam miła aż do nudności :-) I tak było za każdym razem, jak mi się coś nie podobało - mówiłam jej grzecznie - może dlatego mnie nie znosiła, bo było tego sporo. Ale kiedyś mi powiedziała: Jolu jak dobrze, że nauczyłaś M... gotować i zmuszałaś go do pomocy - teraz sobie daje radę, nie jak Janusz (jej drugi syn), który nawet herbaty sobie sam nie zrobił, tylko czekał na żonę. Uczenie się nas nawzajem trwało bardzo długo, efektów nie było widać. Może to nie było pedagogiczne, ale powiedziałam dzieciom, że jak już biorą cukierki, albo pieniądze od babci, to mają mi mówić , ale zdarzało się, że nie chciały brać - bo mama nie pozwala :-) Nie mogłam wytłumaczyć teściowej, wytłumaczyłam dzieciom:-)
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

Jolanta Elżbieta
O slodyczach nie wspomnę. Córka raz eymiotowala po wizycie u babci, bo cały dzień jadła tylko bardzo słodkie rzeczy, a nie była przyzwyczajona do tego. Problemem nie jest to, że ja nie umiem zadbać o swoje, bo nauczyłam się już. I też robię to z uśmiechem - były dwa epizody, gdy odpyskowalam jej tonem, ale miałam potem kaca moralnego i odpuściłem. Problemem jest to, że w takich sytuacjach nie mam wsparcia męża i on jest po ich stronie. Wręcz zaborczo ich broni. I przy próbach właśnie egzekwowania czego kolwiek jeszcze obrywa mi się i to naprawdę boleśnie. Najświeższa akcja - teść wpadal systematycznie do mnie podrzucac mi cos, jakieś duperelki. Zawsze w godzinach, kiedy usypialam dzieci na drzmke (o czym doskonale wiedział). Ten kto ma dzieci rok po roku i do tego zupełnie niespiace wie jaka to nierówna walka. Więc gdy tak sobie wpadal, dzieci się wybudzaly i już ich nie byłam w stanie położyć, co skutkowalo histeriami do końca dnia. Zwróciłam grzecznie kilka razy uwagę, jednak oczywiście nikt się z tym nie liczył. Gdy poprosiłam męża o załatwienie sprawy uspyszalam tyle przykrych i nieprawdziwych słów i to w taki sposób, że nie życzę nikomu. Nie mam problemu z asertywności, choć uczyłam się długo tego, mam problem z tym, że nie ma przy mnie męża w tym wszystkim.
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

Szukam tu wskazówek jak dotrzeć do męża, by w końcu zobaczył, jak mnie to boli i jakie to niesprawiedliwe. Kiedyś sam mi przyznał, że rodziców ma się na zawsze, a żona może być na chwilę przecież. A jeśli to niemozliwe, to w jaki sposób to zaakceptować i usunąć się w cień w tym wszystkim bez bólu i poczucia goryczy. Bo ja nie umiem żyć na ten moment z tym, jak niesprawiedliwie jestem przez męża traktowana. Ta niska pozycja w tej ich drużynie naprawdę bardzo mnie boli. Porownalam to do stada i pozycji omega, bo trochę tak jest niestety...
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: JolantaElżbieta »

mysikrolik pisze: 11 kwie 2019, 13:53 Jolanta Elżbieta
O slodyczach nie wspomnę. Córka raz eymiotowala po wizycie u babci, bo cały dzień jadła tylko bardzo słodkie rzeczy, a nie była przyzwyczajona do tego. Problemem nie jest to, że ja nie umiem zadbać o swoje, bo nauczyłam się już. I też robię to z uśmiechem - były dwa epizody, gdy odpyskowalam jej tonem, ale miałam potem kaca moralnego i odpuściłem. Problemem jest to, że w takich sytuacjach nie mam wsparcia męża i on jest po ich stronie. Wręcz zaborczo ich broni. I przy próbach właśnie egzekwowania czego kolwiek jeszcze obrywa mi się i to naprawdę boleśnie. Najświeższa akcja - teść wpadal systematycznie do mnie podrzucac mi cos, jakieś duperelki. Zawsze w godzinach, kiedy usypialam dzieci na drzmke (o czym doskonale wiedział). Ten kto ma dzieci rok po roku i do tego zupełnie niespiace wie jaka to nierówna walka. Więc gdy tak sobie wpadal, dzieci się wybudzaly i już ich nie byłam w stanie położyć, co skutkowalo histeriami do końca dnia. Zwróciłam grzecznie kilka razy uwagę, jednak oczywiście nikt się z tym nie liczył. Gdy poprosiłam męża o załatwienie sprawy uspyszalam tyle przykrych i nieprawdziwych słów i to w taki sposób, że nie życzę nikomu. Nie mam problemu z asertywności, choć uczyłam się długo tego, mam problem z tym, że nie ma przy mnie męża w tym wszystkim.
No i nic z tym nie zrobisz - ja mężowi nawet o tym nie mówiłam, załatwiałam sama z teściową - i jakoś mi się udalo - sama nie wiem jak doszłyśmy do porozumienia. Po rozwodzie nauczyłam ją jak się modlić na różańcu za swojego syna, choć całe życie wyśmiewała moją wiarę. Ty Jolu wierzysz naprawdę w tego Jezusa? Po co? - tak mama, wierzę w Niego i wierzę Jemu - po nic :-) Nie chciała, ale tak długo ją prosiłam, że pomodliłyśmy sie parę razy razem. Potem mnie poprosiła, żeby kupić różańce do trumny - wiesz M...tego nie zrobi. A potem umarli oboje jedno miesiąc po drugim - a ja jestem szczęśliwa, że udało nam się porozumieć, pogodzić i pokochać. Bo wiem, że ona mnie pokochała, a ja za nią czasami bardzo tęsknie :-( I że moge być spokojna o ich zbawienie, bo pojednali się oboje z Panem Bogiem. Amen!
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: JolantaElżbieta »

mysikrolik pisze: 11 kwie 2019, 14:20 Szukam tu wskazówek jak dotrzeć do męża, by w końcu zobaczył, jak mnie to boli i jakie to niesprawiedliwe. Kiedyś sam mi przyznał, że rodziców ma się na zawsze, a żona może być na chwilę przecież. A jeśli to niemozliwe, to w jaki sposób to zaakceptować i usunąć się w cień w tym wszystkim bez bólu i poczucia goryczy. Bo ja nie umiem żyć na ten moment z tym, jak niesprawiedliwie jestem przez męża traktowana. Ta niska pozycja w tej ich drużynie naprawdę bardzo mnie boli. Porownalam to do stada i pozycji omega, bo trochę tak jest niestety...
Nieptrzebnie się na tym skupiasz i fiksujesz na to jak to zmienić. Przemódl to :-)
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: nałóg »

Mysikrólik, zawsze możesz nie wpuścić teścia wyłączając np. domofon na czas usypiania dzieci.
Ja pamiętam gdy nasze młodsze dzieci (3) były małe ,a bliźniaki wzbudzały ciekawość to ja nie pozwalałem np. łapać za rączki dzieci(sam nie dotykam rączek dzieci ) czy np. nie pozwalaliśmy gościom przekraczać progu pokoju dzieci. Były fochy....... Mimo wszystko staraj się stawiać granice z szacunkiem i miłością
PD
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

nałóg pisze: 11 kwie 2019, 15:29 Mysikrólik, zawsze możesz nie wpuścić teścia wyłączając np. domofon na czas usypiania dzieci.
Ja pamiętam gdy nasze młodsze dzieci (3) były małe ,a bliźniaki wzbudzały ciekawość to ja nie pozwalałem np. łapać za rączki dzieci(sam nie dotykam rączek dzieci ) czy np. nie pozwalaliśmy gościom przekraczać progu pokoju dzieci. Były fochy....... Mimo wszystko staraj się stawiać granice z szacunkiem i miłością
PD
Probowalam owszem nie wpuszczać, ale zna kod do klatki, więc i tak wchodził i dzwonił tak długo dzwonkiem aż nie otwieralam drzwi.

Niestety obawiam się, że nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć :( jak stawiać granice, skoro nie mam sprzymierzeńca i jestem traktowana jak intruz przez wszystkich? Jak mam to zrobić, skoro jestem tu sama z tym wszystkim? Jak postawie granice zostaje atakowana.
Wiem, że w obliczu tych wszystkich problemów na forum ten wydaje się błahy, ale nie jest.
Sytuacja jest dość poważna, choć brzmi może jak po prostu narzekanie sfrustrowanej synowej. Mąz naprawdę bardzo jest nieprzyjemny.
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

JolantaElżbieta pisze: 11 kwie 2019, 14:52 Nieptrzebnie się na tym skupiasz i fiksujesz na to jak to zmienić. Przemódl to :-)
Modlę się w tej sprawie od dawna.
Nic to... jeśli nie ma nikt wskazówek jakich argumentów użyć, by mąż zrozumiał, że to my powinniśmy grać w jednej drużynie, nie pozostaje mi nic innego jak usuwać się w cień, teraz już chyba celowo, by unikać kłótni... Najwyżej jak nie wytrzymam już psychicznie przestanę utrzymywać kontakt z tamtą rodzina, mąż będzie sam tam chodził z dziećmi...
PS. Coraz mniej rozumiem o co chodzi w tym całym małżeństwie, kiedy jest normalne, a kiedy coś nie gra, kiedy walczyć o poprawę, a kiedy akceptować te nienormalność......
Ostatnio zmieniony 11 kwie 2019, 17:27 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: JolantaElżbieta »

mysikrolik pisze: 11 kwie 2019, 15:57
nałóg pisze: 11 kwie 2019, 15:29 Mysikrólik, zawsze możesz nie wpuścić teścia wyłączając np. domofon na czas usypiania dzieci.
Ja pamiętam gdy nasze młodsze dzieci (3) były małe ,a bliźniaki wzbudzały ciekawość to ja nie pozwalałem np. łapać za rączki dzieci(sam nie dotykam rączek dzieci ) czy np. nie pozwalaliśmy gościom przekraczać progu pokoju dzieci. Były fochy....... Mimo wszystko staraj się stawiać granice z szacunkiem i miłością
PD
Probowalam owszem nie wpuszczać, ale zna kod do klatki, więc i tak wchodził i dzwonił tak długo dzwonkiem aż nie otwieralam drzwi.

Niestety obawiam się, że nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć :( jak stawiać granice, skoro nie mam sprzymierzeńca i jestem traktowana jak intruz przez wszystkich? Jak mam to zrobić, skoro jestem tu sama z tym wszystkim? Jak postawie granice zostaje atakowana.
Wiem, że w obliczu tych wszystkich problemów na forum ten wydaje się błahy, ale nie jest.
Sytuacja jest dość poważna, choć brzmi może jak po prostu narzekanie sfrustrowanej synowej. Mąz naprawdę bardzo jest nieprzyjemny.

O kochana, ja cię rozumiem, a i my wszyscy "som" tu w podobnej sytuacji. Gadaj, czytaj zobaczysz, że dostaniesz pomoc - nie taką jak się spodziewasz, że się skrzykniemy i pojedziemy tłumaczyć teściom, ale taką, że sama dasz sobie rade. Nie możesz zmienic nikogo innego oprócz siebie. O jak ja długo tego nie rozumiałam :-)
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: karo17 »

Granice. Bez tego nic się nie zmieni niestety. Oczywiście wtedy będą ataki. Taka jest cena tego właśnie.
Mamy wpływ na siebie i w mniejszym lub większym zakresie na innych. Ale wtedy gdy coś z tym robimy.
Samo obserwowanie rzeczywistości nic nie zmieni.
mysikrolik
Posty: 62
Rejestracja: 25 sty 2018, 8:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak intruz w trójkącie...

Post autor: mysikrolik »

JolantaElżbieta pisze: 11 kwie 2019, 16:31
mysikrolik pisze: 11 kwie 2019, 15:57
nałóg pisze: 11 kwie 2019, 15:29 Mysikrólik, zawsze możesz nie wpuścić teścia wyłączając np. domofon na czas usypiania dzieci.
Ja pamiętam gdy nasze młodsze dzieci (3) były małe ,a bliźniaki wzbudzały ciekawość to ja nie pozwalałem np. łapać za rączki dzieci(sam nie dotykam rączek dzieci ) czy np. nie pozwalaliśmy gościom przekraczać progu pokoju dzieci. Były fochy....... Mimo wszystko staraj się stawiać granice z szacunkiem i miłością
PD
Probowalam owszem nie wpuszczać, ale zna kod do klatki, więc i tak wchodził i dzwonił tak długo dzwonkiem aż nie otwieralam drzwi.

Niestety obawiam się, że nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć :( jak stawiać granice, skoro nie mam sprzymierzeńca i jestem traktowana jak intruz przez wszystkich? Jak mam to zrobić, skoro jestem tu sama z tym wszystkim? Jak postawie granice zostaje atakowana.
Wiem, że w obliczu tych wszystkich problemów na forum ten wydaje się błahy, ale nie jest.
Sytuacja jest dość poważna, choć brzmi może jak po prostu narzekanie sfrustrowanej synowej. Mąz naprawdę bardzo jest nieprzyjemny.

O kochana, ja cię rozumiem, a i my wszyscy "som" tu w podobnej sytuacji. Gadaj, czytaj zobaczysz, że dostaniesz pomoc - nie taką jak się spodziewasz, że się skrzykniemy i pojedziemy tłumaczyć teściom, ale taką, że sama dasz sobie rade. Nie możesz zmienic nikogo innego oprócz siebie. O jak ja długo tego nie rozumiałam :-)
No właśnie chodzi o to, że nie tesciom... Nie teściom właśnie. Napisałam w sprawie problemu między nami malzonkami, a nie w sprawie zmiany teściów, bo ich na pewno nie zmienię... Nie wiem po prostu jak wytłumaczyć mężowi co czuje tak, by chciał usłyszeć co do niego mówię, by mógł to poczuć... Myślałam, że ktoś może przerabia podobny problem (na forum nie znalazłam takiego) i jest w stanie dać mi jakieś wskazówki. Na ten moment fakt - usłyszałam to, czego raczej nie spodziewałam się usłyszeć 😉 że mam zaakceptować to jak jestem traktowana i udawać, że jestem szczęśliwa w takim układzie dla dobra ogółu...
ODPOWIEDZ