Triste pisze: ↑29 sty 2020, 8:21
No i jak wspominałam wcześniej z jego inicjatywny poszliśmy do łóżka
(czego żałuję ale stało się).
Jak oceniasz to, że przejawił tę inicjatywę? Czy to dobrze, czy źle i uważasz, że nie powinienbył jej przejawić? Druga sprawa - co takiego wzbudza w Tobie żal, że stało się, że poszliście do łóżka? Nie odpowiadaj, jeśli nie czujesz się z tym dobrze. Zastanawiam się, co mogło pójść nie tak, bo zwykle uniesienia w łóżku są przyjemne i cieszą, a nie powodują żal.
Triste pisze: ↑29 sty 2020, 8:21
Chcąc wreszcie jakoś nawiązać dalej kontakt po tym weekendzie zaczęłam pytać męźa o spotkania - zaczęły się wymijanki.
w pewnym momencie zapytałam w takim razie jak wyobraża on sobie nasze dalsze spotkania i czy ma [pomysł jakiś jakby top nasze małżeństwo ratować ? Pozostało to pytanie bez odpowiedzi, bez kontaktu, bez jednego słowa. Mąż przestał się odzywać, nie napisał nic, ani czy chce się spotykać czy nie chce, czy chce kontakt czy nie ....
Rozumiem Ciebie, że to nie jest dla Ciebie przyjemne. Ewidentnie ten mężczyzna potrzebuje czasu i innych warunków do tego, żeby przemyśleć wiele spraw, poukładać sobie w głowie.
Triste pisze: ↑29 sty 2020, 8:21
Ja ze swojej strony przełamałam się i przyjechałam wtedy do niego, on widział i wiedział ile mnie to kosztowało, nawet mi o tym powiedział. Nie zrobił z tym nic. To była moja granica aby pokonać jakieś swoje zranienia, lęki, przełamać opory. On nie zrobił z tym nic.
Uraził Cię tym. Rozumiem Cię w tej kwestii.
Triste pisze: ↑29 sty 2020, 8:21
Twierdzisz że lepiej mieć 20 % męża niż wcale...
Tu się pokazuje w całości mój charakter bo ja tak nie umiem, nie potrafię zadowolić się w życiu byle czym. Mam tak ze wszystkim.
Po to wyszłam za mąż aby go mieć. Wiem że nie jest łatwo, ale chyba o to chodzi żeby trwać w tym małżeństwie przy sobie, podnosić się i wspierać. Razem.
Czy to oznacza, że oczekujesz, że mąż ma być w 100% dokładnie taki, jaki powinien? Jeśli tak, to czy powinien być w 100% mężem według Twoich kryteriów, czy religijnych, czy jeszcze innych? To raczej nie do spełnienia przez nikogo.
Też zaobserwowałem coś podobnego u siebie w różnych dziedzinach życia. Czasami sprawdzało się robienie czegoś na maxa albo wcale, a czasami nie. Czasami błędnie oceniałem, że jak coś nie jest białe, to jest czarne. Od ekstremum do ekstremum - w wielu dziedzinach życia. Myślę, że dalej będę czasami tak błądził, ale sam fakt dostrzeżenia tego, trochę mnie uspokoił.
Triste pisze: ↑29 sty 2020, 8:21
Marylko - mówisz że moja postawa będzie świadczyć o tym że mąż dalej rządzi w tym związku. Na chwilę obecną tego związku już nie ma. Byłam konkretna - ja powiedziałam mu wielokrotnie czego chcę. On wie że ja go kocham, on wie że jak mi zależało na tym małżeństwie.
I teraz tak ogólnie podsumowując - była we mnie ogromna wola walki. zakładając ten wątek w zeszłym roku w kwietniu byłam inną kobietą.
Teraz ? nie jestem już pewna czy nadal chcę o to walczyć, czy po tych wszystkich zranieniach i krzywdach ja chcę nadal z nim być. Nie umiem sobie tego wyobrazić, chyba jest to już dla mnie nie do pokonania.
Kocham mojego męża nadal, tego nie potrafię w sobie zmienić ale powolutku czuję że jest mi lepiej bez niego.
Ja to odczytuję, być może błędnie, że "kocham mojego męża" i "mi zależało na tym małżeństwie" oznacza tutaj mniej więcej tyle, co "chcę czuć się kochana", "chcę, żeby było mi przyjemnie w związku".
Triste pisze: ↑29 sty 2020, 8:21
I już w tym wątku nie skupiam się na mężu, na tym czego on naprawdę chce. Czy rzeczywiście rozwodu czy zbadać moją reakcję - tego nie wiem i już nie będę tego analizować. Bo chcę zająć się wreszcie sobą, i przestać się domyślać. Chcę zacząć żyć.
Myślę, że to dobry kierunek.
Triste pisze: ↑29 sty 2020, 8:21
Jestem dzisiaj innym człowiekiem. Inną kobietą.
Ten kryzys obnażył całą prawdę o mnie, o moich wadach, słabością. I ja wiem z czym muszę się zmierzyć, nad czym pracować - jest tego całe mnóstwo. Naprawdę mam co robić.
Mój mąż nie zrobił nic. stał z boku po cichu wycofując się.
To jest jego odpowiedzialność.
Ja w moim mniemaniu zrobiłam już ten ostateczny krok, zawalczyłam ten ostatni raz i teraz już trzeba dać spokój temu.
Ja zostawiam to Bogu i Jemu zawierzam to wszystko bo ja nie potrafię już nic uczynić.
"Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną" - jest to przy mnie każdego dnia i trzyma mnie to na duchu.
Dla mnie to jest to zrozumiała postawa.