zniszczyłam swoje małżeństwo

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Pijawka »

jacek-sychar pisze: 23 maja 2019, 10:43
Pozwól wejść mężowi do swojej jaskini, żeby zatęsknił za Tobą. :lol:
Sensowne, ale jak wszystko dość ryzykowne. Z mojego doświadczenia: mój mąż ochoczo wlazł do jaskinii ale okazało się,że nie był tam sam ale z kowalską. Tez w sądzie płakał i tulił się do mnie po ogłoszeniu wyroku.. Tez "Nie chciał mnie skrzywdzić" i inne banały mówił...A tymczasem sypiał już z kowalską.
Dlatego zawsze już będę przestrzegać innych- izolowanie się nie jest bez powodu. Nie zawsze tez powód jest taki jak podaje ten,kto się odcina. Niestety.
jacek-sychar

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: jacek-sychar »

Ale ja nie pisałem o separowaniu się!

Teraz nie mam czasu. Wyjaśnię później.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

Pijawka pisze: 23 maja 2019, 14:04
jacek-sychar pisze: 23 maja 2019, 10:43
Pozwól wejść mężowi do swojej jaskini, żeby zatęsknił za Tobą. :lol:
Sensowne, ale jak wszystko dość ryzykowne. Z mojego doświadczenia: mój mąż ochoczo wlazł do jaskinii ale okazało się,że nie był tam sam ale z kowalską. Tez w sądzie płakał i tulił się do mnie po ogłoszeniu wyroku.. Tez "Nie chciał mnie skrzywdzić" i inne banały mówił...A tymczasem sypiał już z kowalską.
Dlatego zawsze już będę przestrzegać innych- izolowanie się nie jest bez powodu. Nie zawsze tez powód jest taki jak podaje ten,kto się odcina. Niestety.
:| Ja jestem taka łatwowierna, jak kocham to całą sobą, nigdy bym nie mogła zdradzić męża, nawet teraz kiedy już w zasadzie nie jesteśmy razem w sensie nie mieszkamy razem, nie potrafiłabym ....
I tak trudno mi uwierzyć że mój mąż mógłby zrobić mi coś takiego a jednak muszę brać to pod uwagę :|
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: rak »

Triste pisze: 23 maja 2019, 14:26 ...jak kocham to całą sobą...
Wiesz Triste,

już kilka osób to sugerowało, ale pozwól jeszcze mi dołożyć, ze dwa słowa. I jeśli za mocno to po prostu powiedz i zamilknę.

Zacytowane u góry zdanie wydaje się brzmieć bardzo pozytywnie wręcz modelowo. W moich odczuciu jest trochę przesadzone, może nawet melodramtycznie. Bo cóż znaczy, że kochasz całą sobę, że angażujesze się bez reszty, że nie widzisz świata poza swoim mężem, że jak napisałaś wcześniej on jest Twoim szczęściem? Moim zdaniem to nie jest do końca miłość, raczej emocjonalne węzły, uzależnienie swojego poczucia szczęścia i wartości od współmałżonka, co już nie brzmi tak pozytywnie...

Uzależnienie emocjonalne od miłości różni się moim zdaniem odpowiedzialnością za siebie i drugą stronę. Kiedy tą odpowiedzialność przerzucamy na drugą stronę, to automatycznie zdejmujemy ją z siebie i uzależniamy się od jej stanów emocjonalnych i adoracji naszej osoby, przez jakiś czas może to działać, ale w dłuższej perspektywie zapewne uderzy rynkoszetem. Przeciwieństwem uzależnienia jest miłosć, która wymaga dojrzałości emocjonalnej, dostrzegamy i wspieramy różne stany emocjonalne partnera, ale nie utożsamiamy się z nimi i jesteśmy świadomi własnych emocji. Nasze działania są naszym świadomym wyborem, a nie bezpośrenim wynikiem poruszenia emocjonalnego.

Wydaje się, że pływacie na emocjach z jednej i z drugiej strony, nadinterpretując niektóre słowa i działania, zwielokratniając ich efekt i w rezultacie jeszcze bardziej się nakrecając.

Co dalej z tym zrobić? Moim zdaniem uspokoić się i popracować nad swoimi emocjami i realizacją "miłości" jako postawy, a nie silnych wzruszeń emocjonalnych i przywiązania (uwiązania).
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Angela »

Wydaje mi się, że mąż przyjął z ulgą, że podjęłaś za niego decyzje o rozwodzie. Komunikat przyjął jednoznacznie. Nawet powiedział Twojej mamie, jakby potrzebował potwierdzenia, że decyzja zapadła.
Ale czy na prawdę chcesz rozwodu?
Blondynka55
Posty: 313
Rejestracja: 14 sty 2019, 15:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Blondynka55 »

Ewuryca pisze: 23 maja 2019, 13:06 Witam, rozumiem cię bo tak samo wyglądał moj rozwód. Obydwoje się kochaliśmy, o czym nawet powiedzieliśmy w sądzie ale brak chęci przebaczenia zaprowadził nas do nikąd. My już naszego małżeństwa nie uratowaliśmy chociaż przez dwa lata wierzyłam że się uda, że to tylko rozwód. Nie mam dla ciebie rozwiązania ani lekarstwa ale też nie za bardzo zgadzam się z opinią większości że trzeba dać sobie czas, nauczyć się żyć bez kogoś itd. My tak zrobiliśmy. Przestaliśmy się odzywać, szybko pojawili się osoby trzecie, a nasze drogi rozchodziły się coraz bardziej. Im więcej mijało czasu tym bardziej moj mąż oddalał się ode mnie. Teraz jak twierdzi nie ma odwrotu bo za dużo się wydarzyło i mamy już oddzielne życia, myśle że gdybym pokazała chęć walki wtedy, pokazała mu że jestem zamiast wyznaczać granic to znaczy odcinać się jako od krzywdziciela to bylibyśmy razem. Pewnie ci to nie pomoże ale wiedz, że nie jesteś sama. Taki mamy świat, tak sobie go urządziliśmy niestety.

Ewuryco napisałaś, że nie pokazałaś chęci walki o męża, a także nie postawiłaś mu granic?
Ks.Dziewiecki mówi o twardej miłości napewno o niej słyszałaś. Nie musiałaś godzić się na rozwód skoro kochasz męża. Nie rozumiem trochę tego dlaczego tak się stało,że jednak wyraziłaś na to zgodę???
Ta twarda miłość napewno nie jest łatwa dla nikogo bo sama jestem w takiej sytuacji,ale jak inaczej można postąpić z małżonkiem,który krzywdzi rodzinę???
Ewuryca

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Ewuryca »

Blondynki 55, moim postawieniem granic było odejście od męża, wyprowadzka z domu, zerwanie kontaktu, po okresie roku kiedy nic się nie poprawiło a on nie wykazał chęci zmian był pozew o rozwód, wtedy uważałam że to jest właśnie postawienie granic, chronienie mnie przed byciem w toksycznym związku - tak jak poradziła mi psycholog. Mimo że kochałam męża uważałam że to jedyne rozwiązanie. Teraz wszystko zrobiłabym inaczej, i chociaż wszyscy uważają że podjęłam słuszną decyzje bo zmiany w moim mężu do tej pory nie widać to ja wiem, że to było otwarcie mu drzwi do innego świata z którego on już nie chce wrócić. Mnie chodzi tylko o to żeby liczyć się z tym że ktoś odejdzie i nie wróci. Ja teraz wybrałabym opcje zło dobrem zwyciężaj ale nie mówię ze odniosłoby to dobry skutek bo tego nie wiem.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Angela »

moje szczęście to on
On, taki jak jest teraz? Taki jaki był w narzeczeństwie? Ktoś z marzeń? Może on nie istnieje?
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

Angela pisze: 23 maja 2019, 20:24
moje szczęście to on
On, taki jak jest teraz? Taki jaki był w narzeczeństwie? Ktoś z marzeń? Może on nie istnieje?
Masz racje. Chyba tesknie do takiego męża jakim był kiedys. Niewiele z tego zostało....
Blondynka55
Posty: 313
Rejestracja: 14 sty 2019, 15:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Blondynka55 »

Ewuryca pisze: 23 maja 2019, 19:38 Blondynki 55, moim postawieniem granic było odejście od męża, wyprowadzka z domu, zerwanie kontaktu, po okresie roku kiedy nic się nie poprawiło a on nie wykazał chęci zmian był pozew o rozwód, wtedy uważałam że to jest właśnie postawienie granic, chronienie mnie przed byciem w toksycznym związku - tak jak poradziła mi psycholog. Mimo że kochałam męża uważałam że to jedyne rozwiązanie. Teraz wszystko zrobiłabym inaczej, i chociaż wszyscy uważają że podjęłam słuszną decyzje bo zmiany w moim mężu do tej pory nie widać to ja wiem, że to było otwarcie mu drzwi do innego świata z którego on już nie chce wrócić. Mnie chodzi tylko o to żeby liczyć się z tym że ktoś odejdzie i nie wróci. Ja teraz wybrałabym opcje zło dobrem zwyciężaj ale nie mówię ze odniosłoby to dobry skutek bo tego nie wiem.
Wporządku postawiłaś mu granice i słusznie,tylko po co rozwód?równie dobrze mogła być separacja. To moja opinia wybór i tak należał do Ciebie.A jak rozumiesz słowa :,,zło dobrem zwyciężaj"???
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

Angela pisze: 23 maja 2019, 18:48 Wydaje mi się, że mąż przyjął z ulgą, że podjęłaś za niego decyzje o rozwodzie. Komunikat przyjął jednoznacznie. Nawet powiedział Twojej mamie, jakby potrzebował potwierdzenia, że decyzja zapadła.
Ale czy na prawdę chcesz rozwodu?
Masz rację. Jak tak na chłodno o tym myślę dzisiaj.... To mam wrażenie że to była wszystko gra z jego strony. On nie chciał ratować tego małżeństwa. Nie zależało mu ani na nim ani na mnie. Szukał powodów aby wytykac mi moje błędy i pokazać że to wszystko moja wina.

A ta chęć utrzymania kontaktu jaka sie pojawiła z jego strony wynika tylko z tego że potrzebuje wiedzieć co sie ze mną dzieje. Boi sie że bez niego sobie nie poradze, że się zalamię. Nie wiem tylko dlaczego go w tym momencie to jeszcze interesuje.
Nie wiem po co mi powiedzial ze on mnie kocha.... Na tym polega miłość? Na odchodzeniu? Chyba na walce raczej o to wszystko. Przez ostatnie 4 miesiące wiele razy upadalam. Ale sie podnosiłam. Dla niego. Dla nas. Tylko że nas juz nie ma.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: nałóg »

Triste,ponieważ to Ty jesteś na tym forum ,więc będę pisał tylko do Ciebie i odnosił się do Twoich stwierdzeń.
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Jak tak na chłodno o tym myślę dzisiaj.... To mam wrażenie że to była wszystko gra z jego strony
Triste, .....popatrz na siebie....... piszesz że kochasz męża a serwujesz mu co? serwujesz mu że chcesz rozwodu.
Czy to była/jest gra z Twojej strony? wyraz miłości? czemu miałoby to służyć?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 On nie chciał ratować tego małżeństwa.


Ja czytam to co Ty piszesz i czytam , że to Ty mu zaserwowałaś propozycję rozwodu. Czy to jest wyraz i sposób na ratowanie małżeństwa? przy twierdzeniu że kochasz męża i trudno Ci bez niego żyć.
Ty chciałaś/chcesz pracować /ratować Wasz związek? Rozwodem? rozwód w świetle prawa cywilnego rozwiązuje to co nazywa się małżeństwem w świetle prawa cywilnego. To czego chcesz?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Nie zależało mu ani na nim ani na mnie
A te spotkanie to ostatnie spotkanie było w Twoim miejscu zamieszkania? To on przybył do Ciebie? Czy jak komuś zupełnie nie zależy to szuka kontaktu?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Szukał powodów aby wytykac mi moje błędy i pokazać że to wszystko moja wina.
Czy to Twoje wyobrażenie?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 A ta chęć utrzymania kontaktu jaka sie pojawiła z jego strony wynika tylko z tego że potrzebuje wiedzieć co sie ze mną dzieje. Boi sie że bez niego sobie nie poradze, że się zalamię. Nie wiem tylko dlaczego go w tym momencie to jeszcze interesuje.
a może dlatego:
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Nie wiem po co mi powiedzial ze on mnie kocha....

tylko nie bardzo wie jak sobie z tą Waszą wspólną przeszłością poradzić?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Chyba na walce raczej o to wszystko.
Walka, walka, walka...... jaka walka? z kim Ty/Wy walczysz? jak walka, to musi być wygrany i przegrany.....jak walka to zranienia i potencjalna śmierć........ jak walka to podświadome dążenie do zwycięstwa nawet kosztem i zwykle kosztem drugiej strony walki.
Może warto zamiast walczyć to po prostu 'PRACOWAĆ" ? dokładać należytej staranności? uderzyć się we własne piersi? może warto mimo wszystko pracować nad zmianą siebie a nie drugiej strony?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Przez ostatnie 4 miesiące wiele razy upadalam. Ale sie podnosiłam.


I super.... oby "podnoszeń było zawsze więcej jak upadków
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Ale sie podnosiłam. Dla niego. Dla nas

Triste....... jak robisz coś dla kogoś, jak pracujesz nad sobą dla męża to masz prawie 100% pewności że doznasz rozczarowania. Bo Twoje oczekiwania aby Twoja praca była dostrzegana, dowartościowywana ,właściwie (wg Ciebie) oceniana są w zasadzie nie do zaspokojenia . Dlaczego? bo każda relacja-a im bliższa tym bardziej- jest narażaniem się na zranienia........ to jest nieuchronne. Im bardziej ta relacja jest intymna tym bardziej się odkrywamy wobec drugiej strony ,a ta druga strona mimowolnie może zranić(słowem, dotykiem, uściskiem, postawą). Byłem kiedyś świadkiem na pogotowiu (wtedy jeszcze)jak lekarz mówi do młodego chłopaka: no i złamał pan obojczyk dziewczynie...a on ze łzami w oczach: panie doktorze, ale ja chciałem ja tylko mocno przytulić.
Zmieniasz siebie przede wszystkim dla siebie, a to że Twoje otoczenie przy tej okazji zyskuje razem z Tobą w konsekwencji Twoich zmian to już jest wartość dodana dla Ciebie i otoczenia.
Dużym błędem , niezrozumieniem idei zmian jest zmieniania siebie dla innych. Znam wielu alkoholików którzy przestawali pic dla żony,dzieci czy kogos innego....... przychodził moment gdy ten/ta/to nie zaspokoili wyobrazeń tegoz alkoholika i co robił? nie radził sobie z własnym rozczarowaniem tymi "drugimi" i szedł pić.
Pojmujesz sens zmieniania siebie?
PD
Ewuryca

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Ewuryca »

Blondynka55 pisze: 23 maja 2019, 21:32
Ewuryca pisze: 23 maja 2019, 19:38 Blondynki 55, moim postawieniem granic było odejście od męża, wyprowadzka z domu, zerwanie kontaktu, po okresie roku kiedy nic się nie poprawiło a on nie wykazał chęci zmian był pozew o rozwód, wtedy uważałam że to jest właśnie postawienie granic, chronienie mnie przed byciem w toksycznym związku - tak jak poradziła mi psycholog. Mimo że kochałam męża uważałam że to jedyne rozwiązanie. Teraz wszystko zrobiłabym inaczej, i chociaż wszyscy uważają że podjęłam słuszną decyzje bo zmiany w moim mężu do tej pory nie widać to ja wiem, że to było otwarcie mu drzwi do innego świata z którego on już nie chce wrócić. Mnie chodzi tylko o to żeby liczyć się z tym że ktoś odejdzie i nie wróci. Ja teraz wybrałabym opcje zło dobrem zwyciężaj ale nie mówię ze odniosłoby to dobry skutek bo tego nie wiem.
Wporządku postawiłaś mu granice i słusznie,tylko po co rozwód?równie dobrze mogła być separacja. To moja opinia wybór i tak należał do Ciebie.A jak rozumiesz słowa :,,zło dobrem zwyciężaj"???
No właśnie rozwód bo tak byłam zaślepiona tymi wszystkimi radami dookoła ze trzeba się odciąć, żyć od nowa, że w ogóle nikt w moim otoczeniu się nie znalazł kto doradziliby mi separacje, ja sama myślałam że albo rozwód albo pogodzenie, że tylko te dwie opcje wchodzą w grę. Mężowi nic nie mówiłam że biorę pod uwagę wycofanie się, czekałam na jego ruch, na jego chęć poprawy. Ale weekend przed rozwodem spędził z Kowalska, a noc przed rozwodem z kolegami. To zaprzepaściło wszystko. Mówiąc zło dobrem zwyciężaj, myśle ze po prostu zacisnęłabym zęby i przeczekała kryzys. Byłabym miła, organizowała jak najwiecej wspólnych momentów, wycieczek, obiadów, i dużo się modliła, była zadowolona, dbała o sobie, o dwój czas, dbała o stosunki w naszych rodzinach, i dużo rzeczy bym przemilczała, nie odpowiadała złością na złość, krytyką na krytykę. Myśle że kryzysy mijają, czasami po kilku latach ale mijają, i może są bardzo bolesne ale myśle że wypuszczenie kogoś do Kowalskiej, i oglądanie jak twój mąż układa tam sobie życie bo ona nie stawia granic jest dużo boleśniejsze, zwłaszcza jeśli ty chcesz zostać już sama będąc wierna przysiędze małżeńskiej.
Ostatnio zmieniony 24 maja 2019, 10:08 przez Ewuryca, łącznie zmieniany 1 raz.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

nałóg pisze: 24 maja 2019, 9:23 Triste,ponieważ to Ty jesteś na tym forum ,więc będę pisał tylko do Ciebie i odnosił się do Twoich stwierdzeń.
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Jak tak na chłodno o tym myślę dzisiaj.... To mam wrażenie że to była wszystko gra z jego strony
Triste, .....popatrz na siebie....... piszesz że kochasz męża a serwujesz mu co? serwujesz mu że chcesz rozwodu.
Czy to była/jest gra z Twojej strony? wyraz miłości? czemu miałoby to służyć?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 On nie chciał ratować tego małżeństwa.


Ja czytam to co Ty piszesz i czytam , że to Ty mu zaserwowałaś propozycję rozwodu. Czy to jest wyraz i sposób na ratowanie małżeństwa? przy twierdzeniu że kochasz męża i trudno Ci bez niego żyć.
Ty chciałaś/chcesz pracować /ratować Wasz związek? Rozwodem? rozwód w świetle prawa cywilnego rozwiązuje to co nazywa się małżeństwem w świetle prawa cywilnego. To czego chcesz?
Nałogu, wyszłam z propozycją rozwodu bo przez ostatni rok, ani przez ostatnie intensywne 4 miesiące terapii nie widziałam z jego strony żadnego zaangażowania.
Odkąd się wyprowadził nasz kontakt zanikał. Nie było mozliwości go podtrzymać. To on podzielił nasze światy na pół.
Kiedy dzwoniłam, nie odbierał, odpisywał w nocy że spał.
Nie naciskał na spotkania, to ja pytałam wiele razy czy się zobaczymy. To ja naciskałam na trudne rozmowy aby wreszcie rozwiązać nasze problemy.
Z jego strony ciągle spotykałam opór. Brak chęci do tych rozmów. Wszystkie problemy zamiatane pod dywan. O jego pretensjach w stosunku do mnie dowiadywałam się albo od osób trzecich albo po pół roku po fakcie.

Żeby coś uratować to potrzebne są chęci i ja te chęci miałam podczas gdy ciągle zderzałam się z chłodem, milczeniem, ścianą.

nałóg pisze: 24 maja 2019, 9:23 A te spotkanie to ostatnie spotkanie było w Twoim miejscu zamieszkania? To on przybył do Ciebie? Czy jak komuś zupełnie nie zależy to szuka kontaktu?

Tak to on przybył do mnie.
Po co ? Nie po to by ratować nasz związek tylko przybył z kalendarzem w którym miał spisaną moją historię kredytową zdobytą za moimi plecami bez mojej zgody aby po raz kolejny oskarżyć mnie że go w czymś oszukuję.
Mnie się wydaję że już to wszystko przegadaliśmy, chciał wyjaśnień i dowodów na pewne kwestie więc mu wszystko pokazałam.
Albo idziemy dalej i coś ratujemy albo bawimy się w wypominanie i szukanie na kogoś haków.
nałóg pisze: 24 maja 2019, 9:23
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42Szukał powodów aby wytykac mi moje błędy i pokazać że to wszystko moja wina.
Czy to Twoje wyobrażenie?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 A ta chęć utrzymania kontaktu jaka sie pojawiła z jego strony wynika tylko z tego że potrzebuje wiedzieć co sie ze mną dzieje. Boi sie że bez niego sobie nie poradze, że się zalamię. Nie wiem tylko dlaczego go w tym momencie to jeszcze interesuje.
a może dlatego:
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Nie wiem po co mi powiedzial ze on mnie kocha....

tylko nie bardzo wie jak sobie z tą Waszą wspólną przeszłością poradzić?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Chyba na walce raczej o to wszystko.
Walka, walka, walka...... jaka walka? z kim Ty/Wy walczysz? jak walka, to musi być wygrany i przegrany.....jak walka to zranienia i potencjalna śmierć........ jak walka to podświadome dążenie do zwycięstwa nawet kosztem i zwykle kosztem drugiej strony walki.
Może warto zamiast walczyć to po prostu 'PRACOWAĆ" ? dokładać należytej staranności? uderzyć się we własne piersi? może warto mimo wszystko pracować nad zmianą siebie a nie drugiej strony?
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Przez ostatnie 4 miesiące wiele razy upadalam. Ale sie podnosiłam.


I super.... oby "podnoszeń było zawsze więcej jak upadków
Triste pisze: 24 maja 2019, 6:42 Ale sie podnosiłam. Dla niego. Dla nas

Triste....... jak robisz coś dla kogoś, jak pracujesz nad sobą dla męża to masz prawie 100% pewności że doznasz rozczarowania. Bo Twoje oczekiwania aby Twoja praca była dostrzegana, dowartościowywana ,właściwie (wg Ciebie) oceniana są w zasadzie nie do zaspokojenia . Dlaczego? bo każda relacja-a im bliższa tym bardziej- jest narażaniem się na zranienia........ to jest nieuchronne. Im bardziej ta relacja jest intymna tym bardziej się odkrywamy wobec drugiej strony ,a ta druga strona mimowolnie może zranić(słowem, dotykiem, uściskiem, postawą). Byłem kiedyś świadkiem na pogotowiu (wtedy jeszcze)jak lekarz mówi do młodego chłopaka: no i złamał pan obojczyk dziewczynie...a on ze łzami w oczach: panie doktorze, ale ja chciałem ja tylko mocno przytulić.
Zmieniasz siebie przede wszystkim dla siebie, a to że Twoje otoczenie przy tej okazji zyskuje razem z Tobą w konsekwencji Twoich zmian to już jest wartość dodana dla Ciebie i otoczenia.
Dużym błędem , niezrozumieniem idei zmian jest zmieniania siebie dla innych. Znam wielu alkoholików którzy przestawali pic dla żony,dzieci czy kogos innego....... przychodził moment gdy ten/ta/to nie zaspokoili wyobrazeń tegoz alkoholika i co robił? nie radził sobie z własnym rozczarowaniem tymi "drugimi" i szedł pić.
Pojmujesz sens zmieniania siebie?
PD
Nałogu, wierz mi lub nie ale ja biłam się w piersi wiele razy. Żyłam i żyję w poczuciu winy cały czas.
Przeprosiłam go za wszystko co złego zrobiłam.
Dlatego że żyłam w poczuciu winy sama siebie wpędziłam w pułapkę, niczego od niego nie wymagałam, czy to w domu, czy to chodziło o znalezienie lepszej pracy przez niego (tematu unikał, nie chciał jej szukać, jak się w trakcie małżeństwa okazało nie skończył studiów o czym mi nie powiedział).
Wiele razy razy to moi rodzice udzielali mi pomocy sami z siebie w zwykłych codziennych sprawach gdzie to maż powinien być od tego - a on to widział i nie reagować.
Ciągnęłam dwie prace bo miałam wyrzuty sumienia w związku z tym kredytem. Bo chciałam żeby żyło nam się lepiej, łatwiej.

On stracił szacunek nawet do moich rodziców, co mnie bardzo bolało, często był w stosunku cyniczny, ironiczny, tak samo jak w stosunku do mnie. Jak i w stosunku do swoich rodziców także - nieładnie się do nich odnosił, z brakiem szacunku.

Ja nie chciałam zmieniać się tylko dla niego.
Również a może i przede wszystkim dla siebie. Pracowałam i pracuj nad swoją nerwowością, wybuchami gniewu. i udaje mi się to, dzięki czemu żyje mi łatwiej, prościej, lepiej.
A te wybuchy gniewu skądś się brały - były wołaniem żeby wreszcie zwrócił na mnie uwagę, żeby zauważył że coś niedobrego dzieje się między nami bo to wszystko w normalnych słowach do niego nie trafiało.

Czy zdajesz sobie sprawę jak czułam się przez ostatnie miesiące odkąd się wyprowadził ? Co to dla mnie znaczyło/znaczy ?
Jak czułam się odrzucona, samotna z tym wszystkim.
Chciałam o nas Walczyć ale też i być w tym razem a nie ciągle osobno.
Ostatnio zmieniony 24 maja 2019, 10:25 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: zniszczyłam swoje małżeństwo

Post autor: Triste »

I owszem użyłam słowa walka - bo chodziło mi to abyśmy uratowali siebie w tym kryzysie, nie miałam na myśli mojej walk z nim czy czegokolwiek innego.
Tak pracowanie - to jest odpowiednie określenie.
ODPOWIEDZ