Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Robertb
Posty: 70
Rejestracja: 17 kwie 2019, 11:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Robertb »

Jakaja pisze: 28 sie 2019, 12:37 To, czego się dowiedziałeś już o małżeństwie, różnicach między płciami, sposobach wchodzenia i wychodzenia z konfliktów to Twoja wiedza. Żona być może jej nie ma i prawdopodobnie będzie tkwić w schemacie, póki Ty poza niego nie wyjdziesz.
Marzę żeby wyjść z tego schematu i to najlepiej w stronę, która przyniesie jakieś efekty.

Niestety ciężko to zrobić jak się wszystko w tobie gotuje, jak się dniami i nocami myśli jak uratować rodzinę. Niestety te myśli potem same wypływają i nawet ja się wydaje że już sobie z tym radze to i tak prędzej czy później sytuacja się powtarza.

Prawda jest jednak taka że to nie działa i muszę zrobić wszystko aby opuścić ten schemat w mądry sposób, tylko trzeba go znaleźć.
Jakaja
Posty: 26
Rejestracja: 21 sie 2019, 17:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Jakaja »

Głowę mam jedną, więc nie za bardzo dam ją sobie uciąć, ale wg mnie wyjście poza schemat zawsze przynosi jakieś efekty. Niestety, nie ma gwarancji, że będą takie, jakich Ty oczekujesz.
Nam, nowym sycharykom, trudno uznać, że musimy przestać oczekiwać, że wszystko ma się układać, jak my to sobie zaplanowaliśmy, czy próbujemy przewidzieć.
Robertb
Posty: 70
Rejestracja: 17 kwie 2019, 11:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Robertb »

U mnie jest znów normalnie i normalnie rozmawiamy, można by powiedzieć, że jak normalne małżeństwo.

Żona próbje mi co jakiś czas docinać ale na wszystkie docinki jestem głuchy.

I znów też wróciła u mnie równowaga i mogę normalnie funkcjonować.

Zastanawiam się tylko co zrobić z terapią na którą żona się najpierw zgodziła a potem ostatnio wszystko odwołała. Myślałem że umówię nas na terapię i jej tylko powiem kiedy i gdzie jak chce to niech przyjdzie.

Z drugiej strony nie wiem jaki będzie sens terapi jeśli ona nie chce?
Robertb
Posty: 70
Rejestracja: 17 kwie 2019, 11:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Robertb »

Im mniej reaguje na sms i docinki żony to mam wrażenie że robi to coraz częściej.
I znów wymyśla jakieś podziały co do opieki nad dziećmi, próbuje zrobić wszystko abyśmy nie byli normalną rodziną .
A według mnie cierpią na tym tylko dzieci, które doskonale widzą że nawet jeśli się nie kłócimy to nie jest dobrze.
Żona nawet posuwa się nawet do tego że chcąc mi dogryźć, dzieciom mówi co by chciała mi przekazać. Nie chce podawać konkretnych przykładów.
Ja zmieniłem całkowicie taktykę, niestety nie mogę się całkowicie odciąć od tego co do mnie pisze bo pisze tez o dzieciach a nie mogę się zgodzić na to aby one cierpiały przez jej chore pomysły.
Nie reaguje jednak ta to jak mówi jestem dla niej obcym człowiekiem, że nigdy ze mną nie będzie że na darmo traci czas….i wiele gorsze.
Nie zamierzam jej też więcej przekonywać na terapię aby do tego żeby zaczęła w końcu ratować naszą rodzinę.
Wszystkie niedorzeczne rozmowy ucinam i widzę tego efekt taki że moja zona coraz częściej próbuje wyładować swoją złość. Albo coraz częściej szuka tematów które mogą wywołać awanturę.
Najlepsze jednak jest to że mimo że jest mi ciężko się nie odnieść i że ciągle mam ochotę to zrobić to za chwile jestem zadowolony że się ugryzłem w język i nie doprowadziłem do jakiejś większej kłótni, po której bym się czuł źle.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Pavel »

Cztery dni a jakże odmienny przekaz.
Twojej żony tu nie ma więc jej nie poświęcę czasu ani miejsca.
Ty zaś - rób swoje. Pracuj nad sobą,wytrwale i konsekwentnie.
Fajnie, że nie dajesz się prowokować, to cenne i korzystne dla wszystkich zainteresowanych.

Czytałeś coś o granicach?

Terapię warto odbyć i samemu, najlepiej indywidualną przed małżeńską o ile jest taka potrzeba. Warto bowiem naprawianie zacząć od siebie.
A i z solowego uczestnictwa w terapii małżeńskiej można zapewne wiele wynieść.

Moje doświadczenie jest takie, że gdy zmieniłem się ja, moja żona również po swojemu zaczęła w wyniku moich innych/nowych reakcji inaczej funkcjonować. Ja zaś nawet te niemożliwe wcześniej dla mnie do udźwignięcia działania żony znosiłem inaczej, lepiej.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Robertb
Posty: 70
Rejestracja: 17 kwie 2019, 11:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Robertb »

Niestety sytuacja tak się zmienia. Każdy dzień jest inny jak zaczynałem to pisać kilka dni temu to sytuacja się zmieniła kilka razy i kilka razy zmieniałem tekst.
Czasami mam wrażenie, że moja żona chce żebym przyjął do wiadomości, że nic z naszego związku nie będzie, ale nie się boi ze zemną rozstać. Chce mieć męża, ale nie być zoną.
Jakiś czas temu znów popsuł jej się humor była wręcz na mnie wściekała i na drugi dzień zaczęła mi wypisywać, że to koniec, że mnie nienawidzi i że jeszcze dziś złoży pozew i wystawi dom na sprzedasz a jak się nie zgodzę to pójdzie do sądu.
Niestety albo sety wciągnąłem się w dyskusję i napisałem, że mi ciągle zależy i dla mnie jednym rozwiązaniem jest ratowanie naszego związku i rodziny, ale mam już dosyć tego, co ona wyprawia wiec jak nie chce ratować rodziny i iść na terapię to niech składa pozew i sprzedaje do i robi, co jej się podoba.
Oczywiście standardowo nie zrobiła nic. Ale znów w domu znów była cisza i chory klimat do czasu, gdy ja już miałem tego dosyć i spytałem żony, kiedy zamierza złożyć ten pozew i powiedziałem jej, że jeśli nie chce ratować rodziny niech to zrobi i zakończy nasze małżeństwo.
Odpowiedziała, że ona nie zamierza tego robić a jej zachowanie się zmieniło o 180 stopni. Znów jest miła, zaczęła planować wspólne wyjścia rodzinne…a wcześniej robiła wszystko, aby nie spędzać czasu razem.
W mojej ocenie żona nie tyle jest dla mnie zła o to ze piłem, ale bardziej nie może się pogodzić z tym, że odkryłem jej sekret i stanąłem na drodze w związku z fascynacją kowalskim.
Wiem, że miedzy nimi nić nie zaszło, on nawet nie ma pojęcia o tym, co się działo, żona już od kilku miesięcy nie pisze już do niego wcale, jednak nie wiem, co do niego czuje. Na pewno teraz jej humory są związane z tym, że co jakiś czas coś rozgrzebie, co jest z nim związane.
Ja chodzę na terapie indywidualną i się staram się pracować nad sobą i staram się też ją wspierać czasami myślę jednak chyba zbyt mocno się staram.
Ciężko też mi obrać właściwą drogę trzymam się jednego, że ciągle ją wspieram o ile to jest możliwe i spędzam dużo czasu z dziećmi.
Jestem opanowany nie daje się sprowokować do kłótni, jednak coraz bardziej mam wszystkiego dosyć i czasem myślę ze to całe czekanie i nie ma sensu.

Pavel pisze: 09 wrz 2019, 1:00 Czytałeś coś o granicach?
Chętnie bym coś przeczytał, możesz coś polecić?
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: tata999 »

Robertb pisze: 23 wrz 2019, 12:54
Jestem opanowany nie daje się sprowokować do kłótni, jednak coraz bardziej mam wszystkiego dosyć i czasem myślę ze to całe czekanie i nie ma sensu.
Jaką widzisz alternatywę do tego "całego czekania"?
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: JolantaElżbieta »

tata999 pisze: 23 wrz 2019, 13:55
Robertb pisze: 23 wrz 2019, 12:54
Jestem opanowany nie daje się sprowokować do kłótni, jednak coraz bardziej mam wszystkiego dosyć i czasem myślę ze to całe czekanie i nie ma sensu.
Jaką widzisz alternatywę do tego "całego czekania"?
Bo nie ma - alternawtywą jest nieczekanie. Ale do tego trzeba dojść po cierniach - potem już jest ok:-)
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: tata999 »

JolantaElżbieta pisze: 23 wrz 2019, 14:31
tata999 pisze: 23 wrz 2019, 13:55
Robertb pisze: 23 wrz 2019, 12:54
Jestem opanowany nie daje się sprowokować do kłótni, jednak coraz bardziej mam wszystkiego dosyć i czasem myślę ze to całe czekanie i nie ma sensu.
Jaką widzisz alternatywę do tego "całego czekania"?
Bo nie ma - alternawtywą jest nieczekanie. Ale do tego trzeba dojść po cierniach - potem już jest ok:-)
Wydaje mi się słuszne to, co napisałaś. Żywię jednak jeszcze nadzieję na poznanie odmiennego punktu widzenia.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Pavel »

Ja zaś bardzo utożsamiam się z forumowym „czekać, nie czekając”.
Nie tracić nadziei, ale jednocześnie robić swoje i żyć ze świadomością, że ten powrót może się również nie wydarzyć.
Ufać, że dla Boga nie ma niemożliwego, że każdy może się kiedyś nawrócić, jednocześnie żyć tak, by nadzieja i wiara w powrót nie raniła, nie zatruwała życia.
Do tego potrzebna jest siła, którą we współpracy z Bogiem można wytrenować.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Pavel »

Robertb, dwie książki wydatnie pomogły mi w ogarnięciu tematu granic, znajdziesz je na liście polecanych na forum lektur:
„Miłość potrzebuje stanowczości” Dobsona
Oraz
„Granice w relacjach małżeńskich” Cloud, Townsend.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: Triste »

ja natomiast przestaję żyć złudzeniami - zgodzę z poglądami JolantyElżbiety - podświadomość pracuje.
Czekać nie czekając - trochę życie jakby w zawieszeniu. Ciągle robimy swoje ale w oczekiwaniu na .. to bardzo niszczące i destrukcyjne.

Po prostu trzeba zamknąć za sobą te drzwi i rozpocząć nowy rozdział życia.
Za 10 lat spojrzymy prawdzie w oczy i dopiero pozostanie niesmak że z naszych oczekiwań nic nie wyszło. że żyliśmy w jakiejś bańce mydlanej nie do końca akceptując rzeczywistość.

Oczywiście, wszystko może się zdarzyć i niezbadane są wyroki boskie ;)
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: MareS »

Proponuję spojrzeć na to wszystko z innej strony. "Rozplątani. Jak naprawiać trudne relacje" o. Szustaka.
Może warto spojrzeć "oczami" drugiej strony.
jacek-sychar

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: jacek-sychar »

Robertb pisze: 23 wrz 2019, 12:54 czasem myślę ze to całe czekanie i nie ma sensu
Wszystko zależy od tego, jak rozumiemy czekanie.
Jeżeli czekaniem jest życie samemu swoim życiem, to wszystko jest OK.
Jeżeli jednak czekanie jest nadzieją, że nasz współmałżonek zaraz (a przynajmniej w najbliższej przyszłości) do nas wróci, to ta nadzieja potrafi zatruć codzienne życie. Ciągle będziemy zawiedzeni, że nie wrócił dzisiaj.

Ja, gdy żyłem nadzieją, to coraz bardziej zapadałem się w sobie.
Dopiero gdy postawiłem krzyżyk na swoim małżeństwie, to zacząłem jakoś funkcjonować. Zacząłem żyć swoim życiem. Zacząłem mieć jakieś plany na przyszłość, bo wcześniej tylko patrzyłem wstecz.

A jak żona wróci, to ewentualnie będę się martwił. Ale po co mam się martwić tym teraz.
Żyję sam, a jeżeli się martwię, to najwyżej dziećmi, ale jak odpowiedzialny ojciec.
A żyję tak, żebym w każdej chwili mógł spojrzeć ludziom w twarz, mając za drogowskaz swojego postępowania przykazania boże.
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Mieszkanie razem ze względu na dzieci … jak to uratować?

Post autor: JolantaElżbieta »

Nie da się czekać nie czekając. Albo się czeka, albo nie. Ja zrozumiałam to w momencie, kiedy mój mąż wrócił do - wiecie do kogo - i zrozumiałam, że to koniec. Pożegnałam się z nim - ja idę swoją drogą ze swoimi zasadami, on swoją ze swoimi. Ale najpierw musiałam stracić nadzieję na jego powrót. To dla mnie był przełom - bardzo ciężki - bo się rozchorowałam, nie spałam cały tydzień. Ale to mi przyniosło ulgę, bo zostałam pozbawiona złudzeń. Lepiej dziabnąć kogoś głęboko i człowiek się wyliże albo nie, niż dziabać dzień po dniu. Przynajmniej ja tak to odczuwam.
ODPOWIEDZ