Witaj Robertb,
Robertb pisze: ↑30 kwie 2019, 14:38
Ja nie zamierzam ich zostawić. Będą mieszkać części u mnie cześć u niej.
Brawo dla Ciebie. Już wiesz czego nie zamierzasz zrobić, a to dużo ... na początek.
W praktyce bardzo przydaje się wiedza i umiejętności takiego budowania relacji aby dzieci chciały z Tobą być (nie na zasadzie "wygrania" rywalizacji z żoną tylko w wyniku tego, że potrzebują mądrze i umiejętnie kochającego taty).
Zainwestowanie czasu i energii w te przestrzenie z wielkim prawdopodobieństwem da piękne owoce.
Robertb pisze: ↑30 kwie 2019, 14:38
Nie wiem czy dobrze do na nich wpłynie jeśli zaczniemy walczyć i czy wtedy nie stracę więcej bo napewno w sądzie przedstawi że nadużywałem alkoholu.
Walka rodziców nigdy nie wpływa dobrze na dzieci ( z doświadczenia własnego dzieciństwa dodam, że zadaje bardzo głębokie rany, które niezagojone i nieopatrzone są potem w życiu dorosłym źródłem dalszego cierpienia ).
Moja żona na potrzeby rozprawy sądowej i nie tylko zadała sobie duży trud zbudowania takiego mojego wizerunku aby nikt nie miał wątpliwości, które z nas jest poszkodowane, a które winne. To całkiem "logiczne" i powtarzalne zachowanie w sytuacji kryzysu.
Co mnie pomogło (uratowało) to rezygnacja z wysiłków aby ten obraz obalić (rezygnacja z walki) oraz podjęcie trudu samopoznania siebie, prawdy o sobie oraz przyjęcie mojej wartości i godności jako człowieka w oczach Boga (to dało mi siłę aby nie przyjąć bez zastrzeżeń "prawdy" przedstawianej przez żonę i nie uciec).
Dopóki będziesz patrzył na ewentualne doświadczenia, które Ciebie czekają przez pryzmat strat, dopóty lęk będzie tym, który będzie kierował Twoim postępowaniem.
Robertb pisze: ↑30 kwie 2019, 14:38
Jedno dziecko jest bardziej zwiąne z żoną drugie ze mną .
Moje doświadczenie pokazuje mi, że warto budować z dziećmi (i ludźmi też) więzi i relacje, a nie wiązać ich ze sobą.
Robertb pisze: ↑30 kwie 2019, 14:38
Zresztą ja już nie wiem sam co robić najbardziej mi zależy na utrzymanie rodziny w komplecie.
Rozumiem Ciebie.
Patrząc dziś na kryzys w moim małżeństwie i rodzinie z pełną świadomością przyznaję, że utrzymanie jej w całości z zachowaniem sposobu w jaki wtedy funkcjonowaliśmy przyniósłby bardzo wiele zła.
Dziś wiem, że kryzys w małżeństwie dał mi szansę na dokonanie zmian w moim życiu i jestem bardzo wdzięczny, że pozwoliłem sobie na przyjęcie pomocy, którą zaoferował mi wtedy Bóg.
Jestem pewien, że pogodzenie się ze stratą mojej wizji rodziny i małżeństwa oraz przeżycie jej pomogło mi pożegnać się ze starym człowiekiem, którym byłem i stworzyło miejsce na nowego.
Chcę Ci przekazać, że warto zobaczyć swój udział w tym co Ciebie (Was) spotkało i wziąć za niego odpowiedzialność.
Warto abyś pamiętał, że taką samą robotę ma do zrobienia żona (jeśli zechce).
Robertb pisze: ↑30 kwie 2019, 14:38
Żona niszy życie trzem osobom.
Robert tak to widzisz i odbierasz dzisiaj ... rozumiem to.
To czy w to uwierzysz i wysiądziesz z pociągu na stacji "rezygnacja" zależy od Ciebie.
Robertb pisze: ↑01 maja 2019, 5:33
Problem w tym ze ona codzienie mówi cos innego
Problem nie w tym co mówi lub czyni Twoja żona (bo to jej odpowiedzialność). Problem jest w tym co Ty słyszysz i jak na to reagujesz (a to już jest Twoja odpowiedzialność i pole do pracy
nad sobą).
Pogody ducha