happybean pisze: ↑19 kwie 2019, 9:21
Widze ze ona wami rzadzi a Ty mimo ze facet to sie jej boisz i chodzisz na paluszkach. Trzeba bylo zabrac dzieci i jechac samemu bez wzgledu na jej humory. To jest stawianie granicy.
Dzieci czekały na ten wspólny wyjazd bardzo długo i się cieszyły że w końcu gdzieś pojedziemy razem.
Angela pisze: ↑19 kwie 2019, 9:39
Żona ustaliła ze sobą, że ty jesteś ten gorszy. A takie zafiksowanie nie mija szybko u kobiet. Teraz widzi, że ona powinna ,,doszlusować'' do Ciebie. To ją złości. Może podjąć wysiłek swoich zmian lub zaprzeczyć ich potrzebie. Ale teraz jest w zawieszeniu i się miota. Bądź dla niej oazą spokoju i nie ponaglaj. Nie wypominaj i nie pouczaj. Możliwe, że widzi swoje błędy, ale nie chce się do nich przyznawać, bo boi się Twojej pogardy?
Niestety dziś doszło do drugiej kuchni i nie udało się mi być oazą spokoju.
Aleksander pisze: ↑19 kwie 2019, 9:51
I dobrze. Bądź zajefajny- ale bez "umizgów". Bez nadskakiwania.
Rób swoją robotę - swoje 100%.
Wiesz - u mnie pomogło (choć tylko na rok - 1.5 roku) ale pomogło zdecydowanie - złożenie pozwu o rozwód.
W sumie to chciałbym takie 1,5 roku ...na początek, ja pozwu nie złoże na pewno, jedynie co mogę zrobić to wystawić dom na sprzedaż i powiedzieć je że skoro che rozwodu to, niech składa pozew, sprzedajny dom i każde idzie w swoja stronę. Obawiam się jednak efekt takiego posunięcia nie będzie dla mnie zadowalający.
vertigo pisze: ↑19 kwie 2019, 12:16
Dlatego, gdybym mógł cofnąć czas, to postawiłbym ostrą granicę najszybciej, jak to było możliwe, by fascynacja mojej żony nie zamieniła się w zakochanie i bliską relację. Ale to mój przypadek, efekt końcowy znasz. U Ciebie może być inaczej.
Masz na myśli granicę czasu w którym zabiegasz o żonę, czy bardziej danie-jej konkretnego czasu na podjecie decyzji?
Jonasz pisze: ↑19 kwie 2019, 11:42
Coś być może zostało wtedy zasiane i rosło podsycane aż wyrosło i owocuje.
Być może żonę czymś wtedy zraniłeś.
Być może zawiodłeś.
Tak to prawda, najbardziej nie może mi wybaczy,c ze kiedyś w kłótni użyłem niewłaściwego słowa. Dla mnie to był przerywnik, ona odbierała to inaczej. popełniłem bardzo duzo błedów, ale żona nie chce że mną porozmawiać i powiedzieć mi co tak naprawdę jest przyczyną jej decyzji .
Niedoskonały pisze: ↑19 kwie 2019, 20:41
Czytając Twój post mam wrażenie że moje i Twoje życie jest bardzo podobne. Zastanawia mnie tylko stwierdzenie że nie musisz pić masz alkohol w domu. Piłeś ostatnimi czasy często bo żona cię odstawiała na bok. Tak myśli alkoholik. Sam nim jestem. A zastanowiłeś się , że odstawiała Cię bo piłeś, oddaliła się bo piłeś, poszukała Kowlaskiego bo piłeś. Ja mam dokładnie tą samą sytuacje, żona szuka mieszkania chce się wyprowadzić z córką, flirtuje i emocjonalnie wiąże się z Kowlaskim, który jest bardzo daleko, jednak sama myśl o nim przysparzała mi gęsiej skórki teraz jest już lepiej. Staram się jej już nie śledzić, chociaż zastanawia mnie nieraz co pisze z nim. Żona odstawiła cię na bok bo nie miała wsparcia poczucia bezpieczeństwa.
Masz rację alkohol był jednym z powodów dla, którego mnie zostawiła. Teraz już wiem że picie było największym błędem w moim życiu bo tak naprawdę nie rozwiązało zdanego mojego problemu tylko tworzyło ich więcej. Zamiast szukać rozwiązań naszych problemow tylko robiłem z siebie ofiarę. To na pewno miało wpływ na jej decyzje.
Dziś w końcu spedzliśmy ten dzień razem. Dzieci były mega zadowolone, bawiły się super ja też się dobrze z nimi bawiłem.
Żona ...różnie poł na poł trochę była miła uśmiechnięta i się nami cieszyła i rozmawiała trochę wkurzona i pokazywała jak jej źle.
W sumie od kiedy pamiętam podobnie się zachowywała....
Niestety w drodze powrotnej znów rozpoczęła kłótnię, nie chciała koło mnie siedzieć tak mnie nienawidzi. Szyderczo mi wypomniała że się zmieniłem jaki to ja teraz fajny dla dzieci, jak się nimi ładnie bawię, jak schudłem, jaki jestem miły że jej koleżanki mówią że je zagaduje....i że dla niej i tak zawsze będę śmieciem i żebym sobie nie myślał że te zmiany coś dadzą.
Ja niestety tez nie mogłem się powstrzymać i się rozpoczęło dowalenie sobie na wzajem i wymyślanie .....
I znów się wyprowadza i szuka domów....
Czytając posty na forum odnoszę wrażenie że tak naprawdę walczymy z wiatrakami. Podejrzewam że w mim przypadku nie będzie szczęśliwego zakończenia.
Jeśli zmuszę ja do podjęcia ostatecznej decyzji teraz, to potem mogę żałować ze nie dałem czasu. Jeśli będę czekał i wszystko się skończy to będę żałował ze nie rzuciłem kart na stół....
Jeszcze dziś przed ostatnią kłótnią , po tym jak mi rano powiedziała że wkurza ją „jaki jestem teraz [... - fajny]” stwierdziłem że chyba stanę się jeszcze bardziej [... - fajny] , dam z siebie wszystko nie się jeszcze bardziej wkurzała....
Teraz już sam nie wiem co robić
Na pewno poświecę więcej czasu dzieciom....
Najchętniej chciałbym się całkowicie z tego wyłączyć , w ogóle o niej nie myśleć i się już nie przykładać do rozpadu naszego związku.
Niestety każdego dnia po przebudzeniu myślę tylko o tym i codziennie zajmuje mi coraz więcej czasu żeby zacząć jakoś funkcjonować.